Muzyka

25 kwietnia 2013

~Rozdział 14~

Obudziłam się przez promyki słońca, które oczywiście świeciły mi prosto w twarz. Hmmm skoro już tak jasno to która to godzina? Zaczęłam na ślepo walić ręką w szpitalny stolik w celu wyszukania komórki. Jest! Trzask! No tak...moje szczęście. Wychyliłam się znad łóżka i pozbierałam podzieloną na dwie części komórkę. Na szczęście ekran był cały. Próbowałam złóżyć telefon udając, że nie widzę tych wszystkich spojrzeń jakie kierują do mnie "koleżanki" z sali. Nareszcie, udało się! 10.26, wow jak na szpital to późno.
Tu zawsze budziły mnie rozmowy innych dziewczyn, pielęgniarka, albo po prostu sama się budziłam.
Jeśli wszystko pjdzie dobrze, to mnie dziś wypiszą. No..to szczeże znając mnie i moje szczęście wypiszą mnie za tydzień.Wzięłam laptopa na kolana i uruchomiłam go. Czekałam rytmicznie uderzając palcami w jego obudowę. Hmmm na co by tu wejść? Na facebook'u nic ciekawego, oprócz Julii która się wręcz do mnie "dobijała". Chętnie bym z nią porozmawiała, ale nie moja wina, że przy rozmowie miałabym całą salę świadków.
Dostałam również widaomości od nieznanych mi osób.Tak, zapewnie dotyczyły Nialla więc nawet nie chciałam ich czytać. Po co mi dodatkowy ból? Ciekawiło mnie przede wszystkim jak one mnie znalazły, skoro w artykule nie podawali mojego imienia i nazwiska. Oho, nowa wiadomość od Juli. Znowu jakiś link? Wysłała mi już z piętnaście linków, a ja dopiero otwierałam pierwszy.
Jakiś aryukuł i kolejny, i kolejny, i kolejny. Co?! Aż tyle o mnie? Myślałam, że to jeden jakiś artykuł w sieci. A jednak nie. No cóż plotki szybko się rozchodzą. Ciekawa jestem co na to moja mama. Nie dość, że Jula i wszystkie koleżanki z Polski jeszcze nie dowiedziały się prawdziwej wersji to piszą miliony wiadomości  na ten temat.
Po trzecim linku zrezygnowałam. W coraz to kolejnym piszą większe bzdury. Nie chcę wiedzieć co będzie choćby za tydzień i co tym razem wymyślą. Zresztą nie sądzę, żeby sprawa się pogorszyła skoro jestem pokłócona z chłopakami więc raczej się z nimi nie spotkam. No..może nie do końca jest to kłótnia. Tego po prostu się nie dało nazwać.
Po jakimś czasie na salę przyszła Alice.
-Hej kochana. Moja mama będzie tu po południu więc o nic nie musisz się martwić- powiedziała z uśmiechem.
-Ahh nareszcie. Tak w ogóle to dziękuję, nie wiem co bym bez Ciebie wczoraj zrobiła.
-Przecież wiesz, że to żaden problem.
Alice usiadła na łóżku obok mnie.
-Hmmm coś tak czuję, że dużo mam Ci do opowiedzenia. Może byś u mnie zanocowała, co?
-Zobaczę.Chętnie, mam tylko nadzieję, że do moich rodziców nie przyjdą kolejni niespodziewani goście i nie będę musiała jednak zostać- powiedziała za smutkiem.
Przez chwilę panowała cisza nie licząc rozmawiania  dziewczyn z mojej sali i rytmicznego pikania urządzeń. Po chwili Alice wręcz podskoczyła.
-A właśnie! Bym zapomniała Ci przekazać. Wiesz, że ta dziewczyna co Cię wtedy znalazła w parku to ona tu raz była- powiedziała dodając:
-No i bardzo chciała porozmawiać z Tobą jak tylko się obudzisz. Ogólnie to miła była. Strasznie się o Ciebie martwiła. Dała mi swój numerm jako, że wtedy byłam przy tobie jako jedyna normalna osoba, bo chłopakom by nie dała.
-Serio? Ale chyba do niej nie zadzwonisz.
-Wiesz Asia..ona na prawdę bardzo się o Ciebie martwiła, jak by to od niej zależało w ogóle Twoje życie.- histeryzowała Alice.
-No wiesz co, chyba już z tym to przesadziłaś.-ironizowałam.
-No dobra..może z tym to tak. Ale myślę, że powinnyśmy do niej zadzwonić, przynajmniej przed wyjściem ze szpitala.
-Ale ja nie wiem czy to jest do...
-Jak Ty się nie zgodzisz to wiesz, że i tak to zrobię!- groziła mi ni to dla żartów, ni to na serio.
-Jak tam chcesz- powiedziałam obojętnie.
-Dobra..to teraz zadzwonić czy potem?-zapytała.
-Nie wiem jak chcesz. Ja się pójdę przebrać, bo chodzenie przez kilka dni w piżamie szpitalnej nie jest zadowalające.
-Aaa spoko, dojdziesz sama?-zapytała.
-No aż taką kaleką to ja nie jestem- powiedziałam ze śmiechem.
Na początku usiadłam na łóżku. Strasznie kręciło mi się w głowie. Chwilę przeczekałam przygotowywując w tym czasie moje ubrania.

Spódniczka różowa zdjęcie

Poszłam do łazienki zataczając się. Musiałam dziwnie wyglądać ale cóż....bywa. Wracając zauważyłam, że Alice rozmawia z kimś przez telefon.
-O kto to dz...
Nie dokończyłam, bo pokazałam mi gestem, żebym była cicho.
-Jasne, przychodź, będziemy tu do 14- mówiła zbyt przymilonym głosem Alice.
No taaak, pewnie to ta dziewczyna, która znalazła mnie w parku. Czego ona ode mnie chciała? Nie mogła tych odwiedzin sobie już odpuścić? Ja rozumiem, że się o mnie martwiła, ale bez przesady. Oho, Alice skończyła rozmowę.
-Powinna tu być za godzinę- powiedziała uśmiechnięta.
-Co? Kto?-na chwilę zupełnie wyłączyłam myślenie.
-No jak to kto? Ta dziewczyna. Nazywa się Nicole. Wydaje się być miła.
-Taaaa - usiadłam na łóżku nie za bardzo wiedząc, co teraz ze sobą zrobić.
-Chodź, zaczniemy Cię już pakować, bo widzę, że jesteś już znudzona tym całym pobytem w szpitalu.
-No nie gadaj, serio?- powiedziałam z nutką ironi.
-Hahah oj Ty. No przestań, tylko pomóż mi lepiej włóżyć tego laptopa.
50 minut później...
-Oj Asia, ty nie umiesz pakować! Najpierw to się w ogóle składa moja droga- Alice nie potrafiła już się powstrzymać od śmiechu.
-Po co to złożyć skoro za chwilę to rozpakuję, a w torbie i tak się pogniecie.-nie rozumiałam jej logiki.
-Już daj mi to lepiej- powiedziała wyrywając mi z dłoni koszulę.
-Ehhhh Alice- westchnęłam teatralnie.
-Pfff, powiedziała Asia.
-Ejj no wiesz co!- udawałam oskarżycielski ton.
Miałam dodać coś jeszcze, ale w tej chwili w sali pojawiła się niska dziewczyna o czarujących oczach. Szukała czegoś wzrokiem, zatrzymała się na nas i uśmiechnęła. Zaczęła iść w naszą stronę.
To pewnie ta Nicole- myślałam.
Dziewczyna podeszła bliżej:
-Hej jestem Nicole- powiedziała uśmiechając się do nas obu.
Miała śliczny głos. Musiała pewnie pięknie śpiewać. Jej blond włosy spływały trochę ponad ramiona.Patrzyła na nas wściekle niebieskimi oczami. Nie wiem..może to były soczewki, ale wyglądała..trudno okreścić. Zaskakująco? Wyróżniała się po prostu. Jej wzrost był dość niski, za to pewność siebie dodawała jej pół metra.
-Mpfff..hej- zaskoczyła nas trochę, stąd mój niezrozumiały potok słów.
-Siemka, Alice jestem, to Asia- moja przyjaciółka na szczęście uratowała całą sytuację.
-Hmm więc widzę, że na szczęście nic Ci nie jest- powiedziała współczującym głosem Nicole jednocześnie ogarniając mnie wzrokiem.
-Ehh no tak. W sumie nic poważnego. Pewnie miałam jakiś udar słoneczny, upadłam i straciłam przytomność. Gdyby nie Ty, to chyba by było trochę gorzej, dziekuję- wreszcie udało mi się ułożyć jakieś logiczne zdanie.
-Ekhem..proszę- powidziała dziewczyna trochę blednąc.
Takiej reakcji się niespodziewałam. Nicole wyglądała na dziewczynę raczej pewną siebie, ale jej ostatnie słowa zaprzeczały tej tezie.
Przez następne pół godziny gadałyśmy z nowo poznaną. Nie była taka zła jak to sobie ją wyobrażałam. Bardzo dużo się śmiała. Jej śmiech rozbrzmiewał na sali jak dzwoneczki. Nie wiem czy ona miała jakiś talent wymowy czy co, ale jej twarz ogólnei była bardzo urokliwa.Zazdrościłam jej włosów. Były to bardzo jasne blond i idealnie się układające. Charakterem była bardzo pewna siebie, ale jej oczy..choć takie błyskotliwe to jednak jakby coś ukrywały.Tak, tak wiem, trochę dziwne że po prostu mówię jakieś głupoty i wnioskuję z wzroku, że ona coś ukrywa, ale na serio! Pierwszy raz mi się coś takiego wydarzyło, żebym coś odczytała z oczu. A może to po prostu ten błękit mnie tak zahipnotyzował czy zaskoczył..sama nie wiem.
Po upływie dwóch godzin Nicole musiała już się zbierać. Miło nam się z nią gadało. Podała mi swój numer i obiecała, że na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy. Mówiła to z taką pewnością, że aż się zdziwiłam. Gdy tylko wyszła z sali powiedziałam do Alice:
-Fajna, ale się wyróżnia, co?
-Nom..ten wzrok. Zabójczy hahah.
-Taaa. Teraz lepiej pomóż mi się pakować. Za niecałe dwie godziny będzie tu Twoja mama- odparłam.
-Lecę, pędzę- powiedziała Alice z ironią.
Po kilku minutach byłyśmy już gotowe. W sumie to teraz nie miałyśmy co robić.
-Wiesz co, jak przyjdzenie moja mama to najpierw pojedziemy do mnie po szczoteczkę do zębów, piżamę itp, a potem do Ciebie. Tak będzie szybciej, to Ty na to?-zapytała po chwili ciszy Alice.
-Jasne- odparłam.
Miałam jej tyle do opowiedzenia. Teraz to już sama nie wiedziałam, czy jestem pokłócona z wszystkimi chłopakami, czy tylko z Zaynem. Niełatwo będzie mi to wszystko opowiedzieć nie znając uczuć i więzi, które mnie z nimi łączą.Na dodatek Alice nie wiedziała jeszcze niczego o mojej rodzinie. Nie mówiłam jej o moim ojcu i siostrze.Powiedzieć dziś wieczorem? Może zupełnie innym razem. Nieee, nie mogę tak tego przekładać.Ona jest moją przyjaciółką, muszę być z nią szczera. Mam nadzieję, że ona też ze mną jest.
-Alice...
-Hmmm?
-Ja..wieczorem powiem Ci nie tylko o tym co myślisz. Jest też wiele rzeczy, które Ci powinnam powiedzieć dawno. Nie mogę po prostu tego dłużej w sobie dusić. Jesteś moją przyjaciółką więc mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.- nie wiem kto był bardziej zdziwiony- ja czy ona. Myślę, ze nie spodziewała się tego co jej powiem, a ja  zdziwiłam się moją starannością i dobieraniem słów.Jak normalnie miałabym wygłaszać jakąś filozoficzną przemowę.
-Ekhem..zaskoczyłaś mnie- tylko to zdołała powiedzieć.
-Wiem, ale ja po prostu nie mogłam tego dłużej trzymać w sobie.
-Rozumiem rozumiem- objęła mnie ramieniem.
W tej chwili nie trzeba było więcej słów. Tylko cisza przerywana od czasu do czasupikaniem urządzeń i ćwierkaniem ptaków za oknem.Cieszyłam się, że ona mnie rozumiała. Wreszcie znalazłam przyjaciółkę- przyjaciółkę, która zawsze mnie zrozumie bez zbędnych słów.
Kilka minut później do Alice zaczął dzwonić telefon. Odsuwając się trochę odebrała.
-Halo? ...A dobrze, wiem czekamy. ....Co?! Ale ja dziś miałam iść do Asi na nocowanie! Mamo proszę, nie możesz tego przełożyć?.... A właśnie, że ważna sprawa dla mnie i chciałabym u niej nocować!...Mamo ja muszę, przełóż to!...Dzięki, na prawdę mnie wspierasz, pa!- nacisnęła guzik, że aż się zdziwiłam, że nie został tak wgnieciony.
Ostatnie 4 zdania wręcz wrzeszczała, chyba już się domyślałam dlaczego.
-Alice nic się nie stało, możemy przecież umówić się kiedy indziej- powiedziałam domyślając się powodu jej złości.
-Nie Asia, myślę, że to co chcesz mi przekazać jest o wiele bardziej ważniejsze od kolejnej wizyty jakiejś pani z którą i tak nie zamienię słowa, tylko będę siedzieć przy stole i czekać aż wyjdzie!
-Jakiej pani? To kim ona jest? Alice nie złość się tak, ja mogę na prawdę poczekać. Jeszcze został ponad miesiąc wakacji. Nie raz się umówimy i zrobimy nocowanie.
-Szefową mojej mamy. Trzeba się jakoś podlizać, żeby dostać awans, a ja znowu mam przez nią stracony cały wieczór.
-Nie przesadzaj, przecież poradzę sobie. Może jutro się umówimy, co?
-No mam nadzieję, jak tylko moja kochana mamusia nie zaprosi kolejnej ważnej osobistości- powiedziała z ironią przez zęby.
Alice na prawdę się wkurzyła. Rozumiałam ją, bo miała rację, ale starałam się ją pocieszyć. Przecież to nie jej wina, że nie możemy się spotkać. Równie dobrze moja mama by mogła zadzwonić z podobnym problemem.
-Ojj na pewno nie zaprosi- powiedziałam ze śmiechem po czym dodałam:
-Alice nie obwiniaj siebie kochana. To nie Twoja wina, ani Twojej mamy. A gdyby moja mama zadzwoniła z taką wiadomością, to myślę, że też byś mnie zrozumiała. Przełóżmy te spotkanie na jutro, co?
-Ok, ok. - powiedziała wiedząc, że już nie ma innych argumentów i już i tak mnie nie przekona.
Półtorej godziny później...
Do sali weszła mama Alice. Widziałam ją tylko raz w życiu kiedy na chwilę wpadłyśmy do Alice. Teraz mogłam się jej dokładnie przyjrzeć. Była młoda, myślę, że nie miała więcej niż 32 lata. Już wiem po kim Alice odziedziczyła te włosy i ogólnie styl ubierania.
Uśmiechnęła się do nas:
-Cześć dziewczyny, to co, gotowe?
-Dzień dobry. Hmm wydaje mi się, że tak- powiedziałam róznież się uśmiechając.
-Ok, ok na szczęście dziś się nigdzie nie spieszę, bo wieczorem dopiero goście będą więc nie ma pośpiechu.
-Maaamo nie można przełożyć spotkania?- spytała błagalnym głosem Alice.
-Nie Alice, wiesz o tym dobrze. Jak ona się czegoś uprze to nie ma zmiłuj. Wiesz, że chętnie bym Cię puściła do Asi.
-W takim razie jutro na pewno do niej idę- powiedziała.
-Jasne, jasno wychodź sobie jutro i na cały dzień.- odparła lekceważąco mama Alice, po czym dodała:
-No dziewczynki jak chcecie to nawet możemy do centrum wstąpić. Słyszałam, że w Bershce jakieś nowe przeceny, a ja sukienkę muszę sobie kupić.
A ja się dziwiłam, że Alice to taka zakupoholiczka...
-Eee mamo Asia jest dopiero po szpitalu. Myślę, że jest słaba- powiedziała.
-Aahh no tak, sorki Asiu, zapomniałam. Zawsze taka roztrzepana chodzę- powiedziała z rozmachem jej mama.
Hmmm trafnie określiła siebie. Była trochę przeciwieństwem do mojej mamy. U niej to wszystko musi chodzić jak w zegarku i zazwyczaj jest spokojna. Mama Alice była strasznie roztrzepana.
-Nic się nie stało, na prawdę- powiedziałam.
Nie kłamałam. Nie przeszkadzało mi to. Z jednej strony nawet chciałam mieć taką mamę: młoda, znająca się na modzie, można z nią pogadać na luzie, miła, pozwala na wszystko.
-Asia, mów mi Alex. Dziwnie się czuję kiedy ktoś wzraca się do mnie proszę pani, wolę na Ty.
-Jasne- odparłam.
Do rozmowy wtrąciła się Alice:
-Mamo po co chciałaś z nami tam jechać skoro właśnie z tego co widzę to wróciłaś z zakupów.-spytała pokazując na oparte przy szafce torby, które rzuciła Alex gdy tylko weszła.
Dzień bez zakupów, to dzień stracony! zdjęcie

-Nie byłam jeszcze we wszystkich sklepach. Wiesz dobrze, że dla mnie to i tak mało-powiedziała Alex zaczynając się śmiać.
Ehhhh cała mama Alice.
-Jasne- powiedziała Alice zrezygnowana.
-Dobra dziewczynki, to co, już się zbieramy?
-No ja już jestem gotowa, więc myślę, ze możemy- odparłam.
Wzięłam potrzebne rzeczy zaczęłam kierować się w stronę drzwi razem z Alice.
-Cholera gdzie są moje klucze do samochodu!-Usłyszałyśmy.
Ja tylko westchnęłam a Alice odwróciła się mówiąc:
-Maaaamo, tylko nie mów że....
-Alice mówię Ci że zgubiłam klucze- przerwała jej Alex w pół słowa.
-Mamoo, serio?- odparłam Alice z poker face'm.
-Ehhh taaa. Poczekajcie. No musiały mi gdzieś upaść!- zaczęła szukać pod moją szafką.
-Może po prostu masz je w torbie?- zapytałam się.
-Hmmm nie. Tak to bym już dawno znalazła.
-No zaglądając do Twojej torby mamo to szczerze wątpię. Dla pewności poszukaj.- powiedziała z nutką ironii Alice.
Alex zaczęła przeszukiwać torbę. Wyjmowała każdą rzecz po kolei na moje łóżko.
-Hehe to ja już Cię teraz rozumiem- szepnęłam do Alice.
-Taaa, dzień jak codzień- powiedziała wzdychając teatralnie.
Patrzyłyśmy na coraz większą stertę rzeczy powstającą na moim łóżku. Zrezygnowana podeszłam do ściany obok drzwi i oparłam się tam. Alice stała w tym samym miejscu.
-Niee no nie ma ich- powiedziała Alex.
-Mamo muszą być, poszukaj w torbie z zakupami.
-Oj tam to bym już ich na pewno nie włożyła. Poszukaj kochanie pod łóżkiem i na podłodze.
Alice schyliła się szukając. Ja tylko patrzyłam rozbawiona na tę całą sytuację.
Alex już zaczęła wszystko chować do torby. Najwyraźniej jej poszukiwania poszły na marne.
-Ehhhh mamo jak Ty coś zrobisz.
-Ojj cicho Alice. Niech no tylko Ty coś zgubisz, to co to przypomnę- groziła jej ironicznie.
-Nie ma ich- powiedziała Alice wstając i otrzepując się.
-No trudno, trochę sobie poczekacie.
Taaaa. Skrzyżowałam ręce wiedząc, że klucze chyba tak szybko się nei znajdą.
-A jak one w ogóle wyglądały?-zapytała Alice.
-Takie...no klucze jak klucze, tylko, że do samochodu.
-Aha, dużo mi to mówi.
-No wiesz. Takie srebrno czarne, cztery guziczki. Obok breloczek i doczpione drugie klucze.
-Od czego te drugie?
-Ekhem...od...domu- powiedziała mama Alice.
-Co? Maaamo no gratuluję.
-No co, każdemu się zdarza.
-Tobie coś niezwykle często.
-Oj nie gadaj tylko szukaj.
Cały czas przypatrywałam się tej sytuacji z rozbawieniem. Już chciałam usiąść, ale w spódnicy to by chyba nie był najlepszy pomysł.
Alice przeniosła poszukiwania na torby z zakupów.
-Mamo..- powiedziała błagalnym tonem.
-No czego ty znowu chcesz- powiedziała zza łóżka.
Alice trzymała w ręku pęk kluczy.
-Matko, gdzie były?!
-Na samym wierzchu torebki. Samym wierzchu- powtarzała.
-O! A widzisz! Jednak nie zgubiłam!
-Taaa, ale mówiłaś, że na pewno ich tam nie ma.
Ja tylko stałam pod ścianę obserwując tą samą sytację z rozbawieniem...do czasu. Poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu. Serce zabiło mi mocniej. Alice i jej mama nie zwracały na mnie uwagi. W tej chwili były tylko zajęte kluczami i szykowaniem toreb. A Ja? Nawet bałam się odwrócić. No..ale kiedyś trzeba. Kto to był? Nie wiedziałam. Jedna chwila- tyle myśli cisnących się do głowy. Moje rozbawnienie momentalnie zeszło. Zamiast tego pojawił się strach, ale i ciekawość. No cóż, kiedyś trzeba....Odwróciłam się...

___________________________________________________________________

TA DAM! :D
Jak wam się posoba? Wiem, wiem truchę nudy, ale będzie się rozkręcać. Jak myślicie, kto to był?;)
W odpowiedzi na pytanie jednego anonimka: Nie to nie jest opowiadanie realistyczne, sama je wymyślam, nie dzieje się ono na prawdę:)
Komentować♥.





4 komentarze:

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )