Muzyka

25 maja 2013

~Rozdział 22~


-Czeeeeść- mówiłyśmy już chyba po raz  setny z Rose.
-Hej...zdzwonimy się. Długo bez was nie wytrzymam- powiedział ze śmiechem Harry.
-Wiemy, wiemy-odparłyśmy z sarkazmem.
Harry posłał nam ostatniego buziaka.
Drzwi się zamknęły, a my ruszyłyśmy ogrodem do wyjścia.
-Ehhhh wariaci- odparła Rose śmiejąc się.
-Taaaa, tylko zewnątrz to mężczyźni, ale w środku...-westchnęłam.
W końcu minęłysmy ostatnie drzewo i dotarłyśmy do furtki.
-To jak...do zobaczenia?-zapytałam.
-Jasne-powiedziała Rose.
Przytuliłyśmy się na pożegnanie i każda poszła w swoją stronę, znaczy ja zamówiłam taksówkę, bo miałam jechać od razu do szpitala. No tak! Zapomniałam zapytać Alice, czy potem Niall może wpaść! Trudno...zapytam na miejscu.
Ciekawa byłm również kiedy jej opowiem o moich relacjach z Zayn'em. Wychodzi na to, że wszystko będę musiała streścić na szybko w szpitalu. Ehhhh, dłużej nie wytrzymam, muszę usłyszeć jej opinię i jakieś słowa wsparcia. No...oczywiście musi mi też doradzić co do  przeprosin. Może jak przyjdzie Niall to coś razem wymyślimy. O! Taxi przyjechało!
Wsiadłam i podałam adres szpitala, ale nadal byłam głową w chmurach. Z zamyślenia wyrwał mnie kierowca informujący, że dotarłam na miejsce. Zapłaciłam mu i wyszłam już zastanawiając się od czego zacznę spotkanie z Alice.
Weszłam do budynku. Już miałam udać się w stronę sali, gdy zdecydowałam, że najpierw odwiedzę bufet, gdzie kupię dziewczynom coś do jedzenia
10 minut później...
Szłam z całą obładowaną tacą. Ufff to chyba te drzwi. Otworzyłam je łokciem i weszłam do środka. Co zobaczyłam? To, czego mogłam się spodziewać. Karen stała przy łóżku siostry, a Alice...nie wiem wyszła na chwilę, przynajmniej tak mi się wydawało.
-Cześć- powiedziałam cicho uśmiechając się do blondynki.
-O hej.
Odwzajemniła uśmiech. Dziś wyglądała trochę lepiej niż wczoraj.
-Fajnie, że przyszłaś, bo Alice będzie dopiero za godzinę.
-A-aha. Hmmm przyniosłam wam coś- odprałam kładąc tacę na szafce okok łóżka.
Spojrzałam na "śpiącą". Nie doczekałam się żadnych zmian, te same blade policzki, rude włosy i śliczna uroda.
-Mało jesteście do siebie podobne- powiedziałam patrząc to na jedną, to na drugą.
Już powstrzymałam się od stwierdzenia, że wcale, no ale zdecydowałam się na tą wersję.
-Wiem- odparła dziewczyna lekko opuszczając głowę.
Nie wiedziałam o co jej chodziło...powiedziałam coś nie tak?
-Chodź usiądziemy na chwilę, zmęczona już jesteś-odezwałam się przerywając chwilową ciszę.
-Okay.
Karen niechętnie oderwała wzrok od siostry i udała się na najblizsze plastikowe krzesła.Wzięłam tacę i dołączyłam do niej.
A właśnie Niall! Muszę ją powiadomić, skoro Alice nie ma.
-Ekhem....lubisz One Direction?
-Tak...i to bardzo- jej twarz momentalnie się zmieniła.
No....wreszcie wykazała czymś trochę entuzjazmu.
-Aha, a znasz ktoregos z nich?
-Niee co Ty. Parę razy spotkałam ich w Londynie, ale jakos nie miałm odwagi podejść. Zresztą zawsze otoczeni są taką liczbą fanów, że i tak bym się nie przedostała. A szkoda. Gdybym tak kiedyś mogła pojechać na nich koncert...-mówiła.
Jej ton głosu momentalnie się ożywił. Tak, to pewnie była ta "dawna" Karen, jeszcze sprzed wypadku swojej siostry.
-Ahhhh aha. Bo wiesz...za jakieś kilka godzin może przyjdzie tu jeden z nich- mówiąc to wszystko mi się plątało. Ale ze szczęścia, a raczej szczęścia, które mogę komuś oddać lub przekazać. Cieszyłam się uszczęśliwaijąc innych choć sama miałam niemało tragicznych wypadków w swoim życiu.
Dziewczyna gdy to usłyszała otworzyła szeroko buzię nie wydając przy tym żadnych dźwięków. Zamurowało ją.
Cieszyłam się bardzi widząc taki wyraz twarzy dziewczyny. Po raz pierwszy zobaczyłam jej uśmiech.
-N-n-n-a serio, czy tylko żartujesz?- próbowała jakoś dobrać słowa, żeby wszystko złożyć w logiczną całość. No..udało jej się, ja w takich sytuacjach zazwyczaj tracę wszystkie zmysły i nic nie umiem z siebie wydobyć.
-Na serio.
Zaczęłam się śmiać.
No cóż, przynajmniej ona spełni swoje marzenia.Szczeże to powiem, że rzadko kiedy wierzę w śczęśliwe przypadki. No tak..czasami słysząc o nich na codzień zadaję sobie pytanie: Dlaczego mnie to nie spotkało? Czy ja muszę patrzeć na innych, kórym się to przydarzyło? Aż z dnia na dzień przestaję wierzyć w cokolwiek. Takie już moje życiu- jesli już zaskakuje to negatywnie. A zrozumie mnie tylko ten, kto właśnie przechodzi co tamo. Gnębi się jeszcze bardziej, a z miesiąca na miesiąc jest coraz gorzej. Aż w końcu zaczyna z tym żyć, przywyka do tego. Wszystko, co nieszczęśliwe staje się rutyną codzienności.
Ale to przecież tylko moje poglądy na świat. Patrząc na innych nie mogę stwierdzić tego samego. Może oni też tak myślą? Kto wie...Od małego duszę wszystkie uczucia w sobie więc bardzo możliwe.
Najprostsze przykłady, które przytrafiły mi się w zyciu? Tak, pominę już ojca i siostrę. Ale na przykład najgorsze co może być  z mojego punktu widzenia to rzecz przez którą przechodziłam nie raz, zaczynając od pierwszej klasy- niespełniona miłość. Wtedy jednak byla ona jeszcze taka niewinna, bo przecież to podstawówka. Ale ostatni raz nie był tak dawno, jakby się mógł wydawać.Tak....to niecały rok temu. On mieszkał w okolicy, rzadko go widywałam, bo też rzadko przebywał poza domem. Na jego widok od razu mój oddech mocno przyspieszał, serce pracowało dwa razy szybciej niż powinno. I co z tego jak nawet nie zwracał na mnie uwagi. Potem najgorsza część, z którą nie mogłam pogodzić się miesiącami. Tak, całował się z jakąś dziewczyną. Szli razem przez park trzymając się za rękę. Znalazł sobie tą jedyną nadal traktując mnie jak powietrze.Widząc na facebook'u jego zdjęcia z nią płakałam calymi nocami. Tak bardzo go pragnęłam, a on był niedostępny...po prostu nieosiągalny.
Uczucie, które mną władało było moim najgorszym doświadczeniem życiowym dotychczas. Widzisz tą ukochaną osobę, która idzie ze swoją sympatią za rękę. On jest wpatrzony w nią jak w obrazek. Oddałby jej serce, za które Ty byś dała wszystko. Twoje serce bije dla niego, jego serce bije dla niej- takie błędne koło które otumania czlowieka po pewnym czasie.I nie dziwne dlaczego skutki zakochania są podobne do skutków brania używek itp.
Ze mną też tak było. Nie mogła tego dłużej znieść. Wszystko dusiłam w sobie, czego skutkiem było cięcie się. Do dziś na moich rękach widnieją owe blizny. Do dziś wspominam ten czas. W głębi serca nadal coś do niego czuję, ale dałam już sobie z  nim spokój.Bo w końcu jaki ma sens dalsze cierpienie? Cierpienie- ono zabija Cię nieświadomie od środka.
Musisz z tym zaprzestać, musisz się poddać. Dalsze czekanie, robienie sobie nikłej nadzieji już nie ma sensu. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy mówią- "nie poddawaj się" w takich sprawach. Dla mnie już wszystko przegrane, po prostu nie mam i nigdy nie będę u niego miała jakichkolwiek szans. W tej kwesti przestałam już walczyć- poddałam się...
Godzinę później...
Siedziałyśmy tak jeszcze przez dłuższy czas rozmawiając, gdy do sali weszła Alice. Uśmiechnęła się na mój widok.
-Hej dziewczyny, o czym tak gadacie?
-O... a właśnie za jakieś pół godziny powinien tu yć Niall, nie obrazisz się?
-Jasne, że nie, już mi go brakowało! A właśnie...Obawiam się, że w najbliższym czasie nie  spotkamy się tak..na osobności, a miałaś mi wytłumaczyć..
-A tak! Zapomniałam-przerwałam jej, a po chwili dodałam:
-W sumie to te wcześniejsze zdarzenia nie mają znaczenia. Wartość ma to, co się działo ostatnio, a Ty widziałaś to na własne oczy- odprałam powracając do tego, czego tak bardzo żałuję.
-A to...- pwiedziała lekko przygryzając wargę.
Przynajmniej ona wiedziała do czego nie wracać i czego nie naruszać. Tak mało się znamy  a tak wiele dla siebie znaczymy
-Tak...a najgorsze jest to, że...ja..ja po prostu czuję, że nie dam rady się z nim pogodzić-odparłam.
Do moich oczu napływały łzy, ale co jak co- teraz musiałam być silna. Obiecałam sobie.Chociaż teraz przy Karen.
A właśnie Karen...ona nie wiedziała co powiedzieć. Od przyjścia Alice nie odezwała się ani razu. W sumie jej się nie dziwię. Nie wiedziała o co chodzi, po prostu nie była w temacie. Patrzyła na nas ze  przerywać.
Z braku innych możliwości podniosła się o podeszła do łóżka swojej nieprzytomnej siostry. Trochę, a nawet bardzo żal mi jej było.Na pewno miała wiele koleżanek, a teraz musiała siedzieć w szpitalu z siostrą
-Dasz radę- szepnęła, a po chwili zastanowienia dodała:
-Damy radę.
Niby dwa zwykłe słowa, a tak dużo znaczą. Dało mi to pewne poczucie bezpieczeństwa, odwagi. Nie byłam sama, miałam wsparcie. Razem mogłysmy zaziałać więcej.
-Ale jak?
Nie dawałam za wygraną. To mnie nurtowało. Byłam bardzo ciekawa. A to wrażenie, że raczej nigdy nie będę gotowa i nigdy się nie przełamię było wielkie.
-Coś już wymyślimy....z chłopakami-odparła z uśmiechem.
-Mam nadzieję- powiedziałam ciszej.
Nie dość, że cały czas myślałam o tym jak pogodzić się z Zaynem, to jeszcze Liam doszedł. Czy coś mnie jeszcze zaskoczy? Mam nadzieję, że nie. Nie to, że  oni mi sprawiali mi kłopoty, tylko martwilam się przez nich dwa razy więcej. Ale przecież przyjaciele powinni sobie pomagać. Ehhhh jeszcze zapomniałam o Harry'm. Nurtowały mnie te jego spojrzenia. Ale mial to coś. Ten cudowny uśmiech, który zawsze mnie tak onieśmielał. Zawsze martwił się o mnie, opiekował jeśli była potrzeba...Oczywiście nic nie pobije Niall'a. Był dla mnie jak brat. Rozumiał mnie najbardziej z całej piątki. Szkoda tylko, że nie miałam mu się jak odwdzięczyć. Dziwię się, że już tyle ze mną wytrzymał. Nawet nie wiedział ile mu zawdzięczam.
Zapatrzona w obie siostry oderwałam wreszcie wzrok. Schyliłam się niżej do Alice, której oczy już same się zamykały. Biedaczka całą noc nie spała. Może nawet więcej, niż jedną.
-Nie sądzisz, że obydwie bardzo sie od siebie różnią?-zapytałam jak najciszej umiałam.
Reakcja mojej przyjaciółki niemało mnie zdziwiła. Brunetka westchnęła wpatrując się nachalnie w jeden punkt. Unikała odpowiedzi...?
-Alice?
-Ekhem tak?
No kto jak kto, ale ja umiałam wyczuć tę nutkę sztuczności w jej głosie. Nie udało jej się mnie zaskoczyć.
-Mnie nie oszukasz- powiedziałam stanowczo.
-Ale ja...
-Dobrze, już się nie tłumacz tylko odpowiedz- przerwałam jej.
Dziewczyna znowu westchnęła i pokazała mi palcem, żebym była cicho. Posłałam jej pytające spojrzenie. Ona tylko kiwnęła lekko głowa w kierunku łóżka. Łóżka? Karen? Annbeth? Nie wiedziałam o co jej chodziło.Poruszyłam bezdżwięcznie ustami pytając "Karen"?
Alice kiwnęła twierdząco głową. Bez przesady, przecież chyba się nie obrazi, jak usłyszy, że o niej gadamy. Podniosłam jedną brew do góry w geście "Ale o co chodzi"?
-Potem Ci powiem-szepnęła mi Alice do ucha.
Dlaczego rozmawiałyśmy szeptem tego nie wiedziałam i jak zwykle byłam cholernie ciekawa. Z bezczynnego siedzenia i jak w przypadku Karen stania wybudził nas Niall wchodzący do sali. Za nim szła jakaś pielęgniarka wykłócająca się z nim o coś, a za nią podążała cała pielgrzymka paparazzi. Na nasz widok trochę przyspieszył. Stanął przy drzwiach i na chwilę wezwał Alice, która była równie zaskoczona tym gestem co ja. Jak to na nią przystało ta poleciała skocznym krokiem niczym baletnica, co w sumie do niej pasowało.
Podeszła do blondyna i pielęgniarki stojącej obok i zaczęła coś jej łumaczyć. Po chwili pani poszła, a oni podeszli do mnie.
-A co chodziło?
-Nie chciała mnie wpuścić, bo nie byłem nikim z rodziny- odparł naburmuszony Niall.
-Ty biedaku.
Wybuchnęłam śmiechem.
-O chodź, przedstawimy Cię Karen- powiedziała Alice podchodząc do łóżka na co dziewczyna gwałtownie się odwróciła.
-O cześć- odezwała się cicho opierając się o ramę łóżka.
-Hej, Niall-odparł chłopak uśmiechając się do niej o podając rękę.
W jej oczach widziałam błysk na jego widok. No w sumie niecodziennie rozmawia się ze sławnym  Niall'em Horanem.
-Karen.
-To Twoja siostra?-zapytał patrząc na śpiącą dziewczynę.
-Tak.
Dziewczyna przygryzła wargę. Blondyn popatrzył się na nią. W jego niebieskich oczach przez chwilę można było dostrzec przebłysk smutku.Ten to miał dopiero miękkie serce.Widział, że dziewczyna również ma łzy w oczach. W takie chwili trudno jej się dziwić.
-Chodź, usiądźmy- odparłam kierując Karen w kierunku krzeseł.
-Ile ona już tam leży?-zapytał ciszej Horan.
-Dopiero kilka dni, ale i tak jej szanse na przeżycie są nikłe- mówiła dziewczyna coraz bardziej się rozklejając.
Nie dziwię się jej. Gdyby to moja siostra tam leżała, to umarłabym z tęsknoty, rozpaczy i bólu. Ona jednak była młodsza i trzymała się lepiej ode mnie.
Przeniosłam wzrok na Niall'a. Ten schował głowę w rękach. Wyglądał tak słodko, że aż płakać się chciało. Jego dłonie węrdowały bezradnie po policzku. Czyżbym ja teraz musiała go pocieszyć? Od chwili przyjścia nie tryskał energią tak jak zawsze.
Po chwili wyczuł mój wzrok, podniósł głowę i odwrócił się w moją stronę. Jego oczy....nie wiem dlaczego ale po prostu tak przeczuwałam, że cierpi. Mimo to uśmiechnął się do mnie ciepło.


W ogóle odkąd tu przyszedł był już innym Niall'em Horanem niż jeszcze rano. Nie, mnie nie uszuka. Prędzej czy później i tak się dowiem co mu jest.
Chłopak miał chyba zadać kolejne pytanie, ale powstrzymał się, bo drzwi do sali się otworzyły a w nich pojawiła się malutka Sophie wraz z rodzicami.
-Cześć córciu, o i Alice jest! Kochana ty to musisz odpocząć i się wyspać. Jutro masz wo...O witam Asiu- te ostatnie słowa skierowała do mnie mama dziewczynek.
My z Alice kiwnęłyśmy głową mówiąc ciche "dzień dobry"  a Niall siedział cały czas z lekko opuszczoną głową.
-Hmmm za drzwiami mnóstwo fotoreporterów, ciekawe kto tym razem odwiedził szpital- odezwał się ich tata stawiając Sophie na ziemię.
-Tak właściwie....-zaczęła Alice.
-Ekhem dzień dobry Niall jestem- przedstawił się chłopak rodzicom.
-O witam-odrzekła mama rozpinając małej Sophie koszulę.
Jej tata podszedł do łóżka, gdzieleżała jego córka, a najmłodsza zaczęła coś szeptać na ucho do mamy. Gdy ta to usłyszała od razu sie uśmiechnęła. Po chwili mama wyjęła z torby jakąś karteczkę i długopis i podała małej. Sophie zaczęła nieśmiało do nas podchodzić. W końcu podeszła do Alice i jej też zaczęła coś szpetać. Blondynka śmiejąc się wstała biorąc małą za rączkę i podeszła do Niall'a.
-No dawaj Sophie, pytaj- szepnęła tak, że każdy usłyszał i ukucnęła przy małej.
Jednak dziewczynka nadal nic nie mówiła tylko zaczęła się chować za Alice i wzięła paluszki do buzi. Tak uroczo to wyglądało, jeszcze gdy Niall uśmiechnął się do małej przewidując  o co jej chodzi.
-No to ja powiem za nią- po chwili ciszy odezwała się Alice widząc, że mała chowa się za nią jeszcze bardziej.
-Ekhem...bardzo by chciała Twój autograf- powiedziała podając mu ze śmiechem kartkę i długopis.
Blondyn uśmiechnął się do...w sumie to do obu i zapytał:
-A jak się książniczka nazywa?
Wychylił głowę próbując zajrzeć w oczy małej.
-Sophie- dało się słyszeć gdzieś zza pleców Alice.
Niall uśmiechnął się i zaczął podpisywać. Gdy skończył powiedział:
-No chodź tu Sophie.
Dziewczynka lekko wychyliła się zza pleców Alice i podreptała do blondyna, który na nią czekał. Gdy już była wsytarczająco blisko chłopak wyciągnął ręce i wziął ją na kolana. Sophie nie wyrywała się tylko posłusznie usiadła bokiem i odważyła się spojrzeć w twarz blondyna. Alice usiadła na swoje miejsce i teraz jak wszyscy patrzyła na...no aż brak słów jak słodko wyglądającego Nialla i Sophie.

Ahhh wyglądał jak taki młody ojciec. Zaczął zadawać jej jakieś pytania podczas gdy mama Alice wzróciła się do nas:
-Dziewczynki doceniam wasze dobre chęci, ale już nie mogę patrzeć jak nie śpicie drugą noc z rzędu. Idźcie do domu, jutro zróbcie sobie wolne. Musicie mieć też czas dla siebie. My tu z nią chętnie zostaniemy.
-No skoro pani nalega..-zaczęła Alice.
-Na prawdę to żaden problem.-odezwał się zachęcająco tata Karen.
-No dobrze...ale w razie jakby coś się stało to proszę dzwonić- odparłam.
-Na pewno to zrobimy- powiedziała mama Sophie śmiejąc się.
Godzinę później...
-Hmmm Asiu masz dziś jakieś plany na wieczór?-zapytała Alice.
-W sumie to zamierzałam tu być do końca dnia, ale widę, że plany trochę się zmieniły więc...pójdę do domu..no i tyle.
-Jak chcecie to możecie do nas wpaść-wtrącił nieśmiało Niall nie odrywając wzroku od małej z która prowadził "zawziętą" konwersację.
Spojrzałam na Alice. Ta chyba nie miała nic przeciwko, więc szybko odparła:
-Okay, ale ja jeszcze muszę wstąpić do mojego domu, Asia pójdziesz ze mną?
-Jasne-odparłam.
-A więc...-zaczął Niall delikatnie kładąc Sophie na ziemię-spotykamy się o...18?
-Ok, pasuje, chodź Alice-powiedziałam pociągając blondynkę i żegnając się z wszystkimi po kolei.
Tylko mała Sophie płakała, ale Horan powiedział, że na pewno w najbliższym czasie się spotkają. Przytulił ją mocno na pożegnanie, a do tego gestu to już w ogóle brak mi słów. Wyszlismy z sali i udaliśmy się ku wyjściu. Od razu poraził nas blask promieni słonecznych, do kórych w ciemnym pomieszczeniu nie byliśmy przyzwyczajeni. Niall szybko założyl okulary, które miał zawieszone na bluzce.

-To co, spotykamy się o 18?-zapytała po raz ostatni Alice.
-Tak- odparł chłopak nadal z lekko spuszczoną głową.
-No..to cześć Horanku- powiedziałam do smutnego blondyna przytulając się.
Alice pożegnała się podobnie a po chwili obie ruszyłyśmy do jej domu. Nie miałyśmy daleko. Ahhh jak ja tu dawno nie byłam. Jej dom był urządzony w podobnym stylu do mojego. Ale pokój...po prostu brak słów. Pewnie dlatego, że sama go zaprojektowała. Ogólnie Alice była osobą bardzo kreatywną i uzdolnioną plastycznie, ale nie tylko.Stojąc tak oparka o ścianę i czekając aż dziewczyna zabierze  wszystkie porzebne rzeczy spytałam się:
-Czy ty też to zauważyłaś?
-Zauważyłam co?-zapytała zaciekawiona wychylając się zza szafy/
-No wiesz...jego zachowanie.
-Kogo...Horana?
-Tak-odparłam przygryzając wargę.
-Może miał zły dzień?-zgadywała.
Jakoś ta odpowiedź nie za bardz poniosła mnie na duchu, choaciż w sumie to było najlepsze dotychczasowe rozwiązanie.
-Może-szepnęłam mając taką właśnie nadzieję.
-Hmmm do osiemnastej jeszcze sporo czasu więc zostaniemy u  mnie na obiad- przerzuciła nas na drugi temat.
-Jak chcesz- powiedziałam miło.
Zeszłyśmy na dół udając się do kuchni. Była urządzona w nowoczensym stylu.
-Na co masz ochotę?-zapytała.
-No nie wiem..A Ty?
-Ostatnio prosiłam mamę, żeby kupila mi...poczekaj- dziewczyna zniknęła za jakimiś drzwiami a ja zostałam tak gdzie stałam. Po chwili dziewczyna wyszła- jak się okazało ze spiżarni.
-Mam!- powiedziała niosąc cos w ręce, co przypominalo z daleka jakieś..naleśniki w folii...?
-Co będziemy robić?-zapytałam bojąc się samej odpowiedzi.
-Tortillę- powiedziała z zachwytem.
No tak, że ja na to nie wpadłam.
-Aha...gdzie są składniki to ja wyjmę?
-Większość warzyw jest w lodówce, ty wyjmij co tam chcesz, a ja zacznę robić sos.
-Okay..- powiedziałam otwierając lodówkę i poszukując potrzebnych rzeczy.
Ok 40 minut później...
Siedziałyśmy w salonie zajadając się przepyszną tortillą.
-Od dziś przychodzę do Ciebie na obiady- powiedziałam przełykając kolejny kęs.
-Jasne, zapraszam-odparła Alice ze śmiechem.
-A własnie...-zaczęłam bo przypomniała mi się sytuacja ze szpitala:
-Hmmm?
-Bo...miałaś mi wytłumaczyć o co chodzi z Karen i Annabeth, coś mi miałaś powiedzieć, ale nie chciałaś przy niej.
Alice lekko pobladła.
-No bo wiesz...jakby ona to usłyszała, to na pewno nie byłoby jej miło.
-Już jej się pytałam, kiedy Ciebie nie było.- odparłam spokojnie.
-Co?!
Dziewczyna zakrztusiła się. Nie za bardzo wiedziałam o co jej chodzi.
-No co, chyba to nie jest aż tak złośliwe pytanie.
-W jej przypadku....-Alice zaczęła dochodzić do siebie i mówic nieco spokojniej....
-Asia...ona została zaadoptowana!
Teraz to ja się zakrztusiłam, i to nieźle. Matko...a ja jej mówiłam, że w ogóle do siostry nie jest podobna! Co ja jej zrobiłam! Przecież....Boże jak ona to odebrała! Teraz nie byłam w stanie nic z siebie wydobyć.
-Powiedz, że żartujesz- szepnęłam do Alice.
Dziewczyna tylko popatrzyła na mnie kiwając przecząco głową.
No to świetnie- pomyślałam...
Godzinę później...
Po jeszcze godzinnym wybieraniu stroju przez Alice wreszcie byłyśmy gotowe do wyjścia.
-Chodź już bo się spóźnimy- krzyczałam będąc już przy wyjściu.
-Biegnę!-odkrzyknęła mi dziewczyna po chwili pojawiając się tuż koło mnie.
Udałyśmy się w stronę domu chłopaków...

____________________________________________________________

Witam directioners i nie tylko! ♥
Przepraszam, że tak długo czekaliście z nowym rozdziałem, ale ten tydzien był najgorszym moim tygodniem pod względem nauki... ;/
Nawet brak mi słów za te wszystkie wyświetlenia i komentarze, dziekuję nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy! ;*
Sorry za tą ilość błędów, ale spieszyłam się chcąc aby jak najszybciej rozdział trafił na główną :D
A! I jeszcze jedno...no po prostu muszę wam  przesłać ten filmik..może większość z was go obejrzała, ale pewnie za każdym razem wzruszacie się tak samo :c KLIKNIJ
Jeszcze raz wam dziękuję i do zobaczenia w kolejnym rozdziale kochani! <3
Komentować.♥


19 maja 2013

~Rozdział 21~

Nie mogłam tego zrobić, to było ponad moje siły.  Nawet nie byłam przygotowana. Stałam tak jeszcze chwilę pod drzwiami. A jeśli bym weszła to i tak nic nie powiem. Nie, to nie ma sensu innym razem.
Bym już dawno poszła, ale nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie. Jakaś silniejsza siła, która ciągnęła pomą rekę ku klamce, żeby ta opadła.
Jeszcze ten płacz..Zmotywował mnie, ale i nasączył moje serce smutkiem. Wielkie poczucie winy ciążące od kilku dni.
Słysząc nadal jego ciche łkanie po prostu załamałam się. Aż tak cierpiał? A myślałam, że tylko ja tak cierpię. W tej chwili jego ból był również moim bólem. Odsunęłam się trochę od drzwi i oparłam o ścianę na przeciwko.
I to wszystko jest przeze mnie. życie to nie bajka, tu nic nie będzie idealnego. Załamałam ręce. Po chwili poczułam pierwsze łzy napływające mi do oczu. Przynajmniej teraz mogłam poczuć się tak jak on. Nie byłam w stanie już dalej tak funkcjonować. Dusiłam wszystko w sobie, co prowadziło do depresji. Nie chciałam tego, ale przecież sama się doprowadziłam do takiego stanu.
Ale zdziwiła mnie jedna rzecz. Dlaczego on płakał? Tak, tak wiem, odpowiedź nasuwa się sama: przeze mnie. Ale...dlaczego?! Co ja mu takiego zrobiłam? Będąc z kimś pokłócona nawet ja nie płaczę- wręcz przeciwnie jestem zła. A już na pewno nie doprowadzam się do takiego stanu, do jakiedgo doprowadził się on.
Nie ważne, ważne, że przeze mnie cierpiał. A akurat na to byłam bardzo wrażliwa. Chciałam mu pomóc ale jednocześnie nie mogłam, nie mogłam się przełamać. Czując potok łez na moich policzkach bezwładnie ocierając się o ścianę usiadłam.


To mnie przerastało...
Wolałam teraz nie patrzeć w lustro, pewnie cały rozmazany makijaż, włosy sterczące na każdą stronę. Ale czy to ma w tej chwili jakieś znaczenie?Schowałam głowę w kolana i płakałam.
2 godziny później...
-Asiu- ktoś szepnął.
Otworzyłam oczy, wszystko bolało mnie jak cholera. Ujrzałam Niall'a klęczącego przede mną, który delikatnie mną potrząsał.
-Mmmm?-tylko to byłam w stanie z siebie wydobyć.
Trochę dziwiłam się, jakim cudem zostaję obudzona w środku nocy na środku korytarza.
-Co Ty tu robisz?-zapytał z troską wciąż patrząc mi w oczy.
-Ty mnie się pytasz?-jęknęłam
-No chyba nikt normalny nie zasypia na środku korytarza. Poza tym widzę, że płakałaś?
-To już nawet ja nie pamiętam, więc nie wiem skąd takie rzeczy wnioskujesz- odparłam póbując się jakoś rozbudzić.
-Z tego, że masz rozmazany makijaż- powiedział mądrze.
A na to to nie wpadłam. Czyli jednak płakałam. Tak...teraz już sobie przypominać. Płaczę, bezwładnie opadam na podłogę pod wpływem smutku, który na mnie ciąży. Nie umiem się go pozbyć. duszę wszystko w sobie, mój potok łez się powiększa...tak wspomnienia wróciły.
-No tak...bosh wszystko mnie boli, ja nie wiem jak ja jutro wstanę- jęknęłam.
-Ja też nie- uśmiechnął się uroczo, a po chwili ogarnął wzrokiem.
Ekhem...tylko po co? Gapił się i gapił, nie powiem, dyskretnie to wyglądało <wyczuwacie tę ironię?>.
Chciałam teraz tylko zasnąć, ale on nie dawał za wygraną. Z pozycji klęczącej ukucnął. Nie wiem co planował, w tej chwili myślałam tylko o tym, żeby się porządnie wyspać.
-Co się śmiejesz, to wcale nie jest śmieszne- powiedziałam nie mając teraz ochoty na jakiekolwiek żarty z jego strony.
-Nie śmieję się.
I nadal się we mnie wpatrywał. Jego piękne niebieskie oczy mówiły same za siebie. Teraz kiedy tak się o mnie troszczył wydawały się jeszcze bardziej głesze, nawet nie mające końca.
-Co się tak gapisz?- zapytałam sarkastycznie, jednocześnie trochę się rozbudzając.
-Mógłbym Ci zadać to samo pytanie- uśmiechnął się tajemniczo, po czym dodał:
-Zastanawiam się jek by Cię tu przenieść.
-Nigdzie się nie ruszam-odparłam twardo.
-A sobie pomyśl lepiej jak ty rano wstaniesz. Wszystko będzie Cię bolało. Zresztą..jak wolisz. Zaraz na górze zjawią się Lou z Liamem i Rose...a i Harry.
-Co?! To co wyście do tej pory robili?-zapytałam przyciszonym głosem.
-Niall?-odezwał się głos gdzieś z dołu schodów.
-Hmmm?- odezwał się chłopak.
Chciałam mu zatkać usta, żeby się zamknął, bo nie chciałam, żeby reszta się dowiedziała gdzie spałam do tej pory i jak wyglądam.
-Co Ty tu jeszcze robisz, i dlaczego gadasz sam do siebie?-głos zbliżał się, po chwili na schodach koło nas stanął Harry.
Spojrzał na nas nieodgadniętym wyrazem twarzy, lecz po chwili jego wzrok zatrzymał na mnie.
-Matko Asia co Ci się stało. Ty płakałaś- mówił coraz głośniej.
No tak, za chwilę cały dom tu się zlezie.
-Cicho bądź Styles!- syknęłam.
Taa, mów do słupa...Podbiegł do mnie szybko i złapał moją twarz w obie dłonie. Patrzył na mnie z takim zatroskaniem, jak przed chwilą Niall.
-Co ty jej zrobiłeś?-zapytał sucho Harry.
-Ja? Ja nic..-odparł trochę zdzwiony Horan
-Chyba widzę, że płakała co najmniej pół nocy-przerwał mu loczek, po czym znowu popatrzył na mnie.
-Ale to nie jego wina...-szepnęłam.
-Harry, ona chce spać, potem sobie pogadasz.- próbował coś wskórać do rozmowy blondyn.
-A Ty co nagle taki opiekuńczy?-rzucił sarkastycznie Styles przedrzeźniając go.
-Możecie się zamnknąć, ja chcę spać- przerwałam im.
Obaj spojrzeli na mnie. Harry miał jaśniający blask w oczach, a Niall tak bardzo okiekuńczym spojrzeniem. Zdziwiły mnie te iskierki w oczach loczka. Rzadko kiedy tak na mnie patrzył. Głównie kiedy byliśmy sami, tak jak wtedy, w ogrodzie.
-Harry? Niall o czym wy gadacie? Ciszej bądźcie, ludzie chcą spać!-dało się słyszeć przyciszony glos Louisa z dołu.
-Chodź- powiedział Horan nie czekając ani chwili dłużej.
Wziął mnie na tak zwaną "pannę młodą" i zaniósł do swojego pokoju.
-A Ty ją gdzie?-usłyszałam za nami głos Harry'ego.
Czy on na prawdę chciał mnie wkurzyć? To ja...w sumie Niall robi wszystko, żeby reszta mnie nie zauważyła, a Styles jeszcze wrzeszczy.
-Nie widzisz, że oczy jej się zamykają?-rzucił blondyn i zamknął mu drzwi przed nosem.
Odłożył mnie delikatnie na swoje miękkie łóżko.
-Dziękuję-szepnęłam zamykając oczy.
Potem jeszcze czułam zostaję przykryta kołdrą.
-Miłych snów- usłyszałam koło ucha i zasnęłam...
Rano...
Obudziłam się w łóżku...kogo? Byłam mało przytomna, jak zawsze rano więc nie wiedziałam kogo. Przetarłam oczy i spojrzałam w lewą stronę. Tam czekał mnie przeuroczy widok. Taki mały...poprawka: niewinny Niallerek leżał na kanapie cały skulony z zamkniętymi oczkami. Na mojej twarzy mimowolonie zagościł uśmiech. Wstałam przeciągając się, taaa to ył błąd, bo to co zobaczyłam w lustrze nieźle mnie przestraszyło. Cały makijaż rozmazany, oczy opuchnięte...takie jak Zayn miał...chwila, nie myślę o nim! Nie mogę. Doszłam do niewinnie śpiącego blondyna i przykryłam go kocem, który musiał mu spaąć jak spał.
Następnie udałam się do łazienki w celu doprowadzenia siebie chociaż do stanu normalności. Zaczęłam od włosów. Rozczesywanie szło mi dość opornie, ale jakoś się uwinęłam. Przemyłam twarz zmywając i tak już rozmyty makijaż i spojrzałam w lustro. Ufffff o wiele lepiej.
-Ktoś tu mi zajmuje łazienkę- usłyszałam chichot.
Odwróciłam się i ujrzałam Niall'a opartego o ścianę i przyglądającemu się mnie. Tak uroczo się uśmiechał.
-O sorki, już wychodzę-odparłam ze śmiechem wychodząc.
-No jakoś liczyłem, że zostaniesz- wybuchnął śmiechem.
-Ojjjj Niall, Ty zboczuchu, idź już lepiej- niestety ja również nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
Przeszłam do jego pokoju. Był trochę mniejszy od pomieszczenia Malika, w którym jeszcze niedawno byłam. Ale tym samym dawał wrażenie przytulniejszego. Na podłodze, jak pewnie u pozostałej czwórki walały się bokserki, sparpetki i wszystko, co było męską częścią garderoby.
Zastanawiałam się, która może być godzina. Hmmm chyba wcześnie. Zejdę na dół to zobaczę, czy ktoś jest. Jak nie, to miałam rację. Poprawiłam ostatni raz włosy i wyszłam z jego pokoju. W domu wydawało się dziwnie cicho. No tak...oprócz odgłosów pochrapywania. Schodząc na dół usłyszałam, że jednak ktoś jest w kuchni. Weszłam śmiało..ale tego się nie spodziewałam. Kilka metrów ode mnie stał Zayn szykując sobie...nie wiem, w każdym razie kroił owoce. Na sałatkę? Koktajl?
No dobra, ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Nie! Teraz musiałam coś wymyśleć. Nie mogłam się wycofać, bo już mnie usłyszał. Mój oddech przyspieszył. Wciąż stałam za rogiem nie wiedząc co ze sobą zrobić.
Okay...wchodzę. Ale po co ja tu weszłam?! Nawet nie planowałam, co zrobię na śniadanie. W sumie to chciałam zrobić je dla całej piątki, ale jak on tu był to musiałam się ograniczyć do minimum. Od czego zacząć?! Cholera! Asia ogarnij się! Chyba pamiętasz jeszcze jak się robi śniadanie!

Usłyszał moje kroki i odwrócił się. Z tego co zdążyłam zauważyć, to jego stan wcale się nie polepszył. Kiedy nasze spojrzenie się spotkało moje serce zaczęło pobijać rekord guinessa w uderzeniach serca na minutę. Nie wiedziałam co zrobić. Jaka ja byłam głupia po psorto stojąc i nie mogąc oderwać wzroku od tych brązowych punkcików na jego twarzy.
Jeszcze on był na tyle mądry, żeby to przerwać. Po prostu odwrócił się powracając do swojej dawnej czynności. Nie widziałam, czy jego wyraz twarzy się zmienił, przecież teraz stał do mnie tyłem. Ale co ze mną? Będę tak stać i robić z siebie nadal glupią, o ile da się bardziej?
Podeszłam do pierwszej lepszej szafki, pilnując, aby wyglądało to w miarę naturalnie. Otworzyłam ją....ehh garnki. Ja to zawsze dobrze trafię. Zamknęłam czym prędzej mając nadzieję, że chłopak nie zauważył owej wpadki. Odwróciłam się lekko w jego stronę. Nie zdawał się zwracać na mnie uwagi. Trudno, już i tak za wiele kompromitacji jak na jeden dzień. Muszę wziąć coś na szybko i popędzić na górę. Owoce! Tak! To było rozwiązanie. Jednak zaraz pojawił się problem. Mulat stał akurat koło miski z owocami. Bym musiała albo się jakoś mega wychylić, żeby ją sięgnąć, albo przeprosić. Nie! Wtedy pomyśli, że go przepraszam, za to co zrobiłam...Ehhh dlaczego życie musi być takie skomlikowane? Jest druga miska! Trochę dalej, ale przynajmnie jest. Podeszłam będąc teraz zaledwie metr koło niego. Wzięłam owoc do ręki, który okazał się być...plastikowy
!@#$%&*&^%$# Czy ja zawsze muszę mieć takie szczęście?! Akurat tu musieli położyć dla ozdoby miskę z plastikowymi owocami?! Obejrzałam się lekko w bok. Zayn nadal kroił owoce teraz jednak mając lekki uśmieszek na twarzy. Widać, że ledwo co powstrzymywał się od śmiechu. To była dopiero sytuacja, kiedy chciałm się zapaść pod ziemię! Czułam, że robię się cała czerwona. No tak...to tylko ja mam takie szczęście.
Odłożyłam szybko plastikowe jabłko na swoje miejsce i...I co teraz? Musiałam się przełamać.
Podeszłam..powoli..bardzo powoli. On trochę zdziwił się moim zachowaniem, no ale kto normalny by tego nie zrobił...
Wyciągnęłam rękę po jakikolwiek owoc, a Zayn automatycznie się przesunął. Ufff, chyba zrozumiał o co mi chodzi. Wzięłam jak najszybciej pomarańczę robiąc chłopakowi swobodny dospęp, taki jak miał wcześniej. Wszystko robiłam rochę szybciej niż powinnam, ale to już był czysty impuls.
-Nie musisz się mnie bać- powiedział nie odrywając wzroku od krokojych owoców.
Kolejna niespodziewana rzecz, która przyprawiła mnie o dreszcze. Tak, te słowa kierował do mnie.Nie mogłam w tej chwili nic powiedzieć...i z nadmiaru wrażeń i z nadmiaru myśli, które wbijały mi się do głowy. Jego głos wciąż dudnił w mojej glowie. Stałam jak wryta, ale na szczęście przypomniałam sobie po co tu jestem. Wycofałam się aż pod samo wyjście, po czym pędęm pobiegłam na górę. Tak, tak wiem, że nie zacząłby mnie gonić, ale to sprawiało mi większe poczucie bezpieczeństwa.
Z pomarańczą w ręku wbiegłam do pokoju Nialla. Od razu ruszyłam w stronę łóżka wpadając przy tym na blondyna, który właśnie wychodził z łazienki i nie był niczego świadom.
-A Tobie co?-zapytał ze śmiechem, ale widząc mój wyraz twarzy momentalnie dodał:
-Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha.
Nie byłam w stanie nic z siebie wydobyć, na razie chciałam w ogóle złapać oddech. Momentalnie odsunęłam się od chłopaka, a on zaczął sobie rozmasowywać ramię, na które wpadłam z impetem.
Usiadłam na łóżku i rzuciłam jednym tchem:
-Poszłam..kuchnia....Zayn...
-Aha, jasne rozumiem. Zaraz wszystko mi wytlumaczysz, ale pozwól, że się chociaż ubiorę.
No tak...dopiero teraz zauważyłam, że chłopak miał na sobie jedynie zawinięty ręcznik, który jeszcze w każdje chwili mógł spaść, a tego to już na pewno nie chciałam zobaczyć..
Kiwnęłam lekko głową na znak, że poczekam i usadowiłam się wygodniej na łóżku. Wzięłam poduszki i oparłam o ścianę. Pół usiadłam- pół położyłam się czekając na mojego najlepszego przyjaciela. Po 5 minutach wyszedł z łazienki już przyzwoiciej wyglądając. Usiadł koło mnie na łóżku i powiedział:
-No słucham, opowiadaj.
-Poszłam do kuchni....chciałam zrobić wam śniadanie. I jak weszłam to on już tam był....spojrzał się- mój głos drżał.
-No to chyba nie aż tak tragicznie- starał się mnie zrozumieć.
-No...nie ale on mnie zauważył. Więc ja chciałam wybrać coś, co wezmę na szybko i wyjdę. Pierwsze, co przyszło mi do głowy to owoce. Więc podeszłam do jednej z misek, które stały na rogu obok Zayn'a...
Niall chyba już wiedział o co mi chodzi. Pewnie znał ta kuchnię jak właśnę kieszeń. No cóż...nie dziwne, spędzał w niej połowę dnia, jak nie więcej. Otwartą rękę przywalił sobie w twarz, co miało pewnie znaczyć "facepalm". Zaczął się śmiać.
-...Hahaha już reszy mogę się domyślać. Ojjj Asia, Ty i Twoje szczęście- odparł nadal nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-Dokładnie-odparłam, ale jakoś nie miałam powodów do radości w przeciwieństwie do niego.
-Heeeej, rozchmurz się, nie jest tak źle- powiedział obejmując mnie, nadal nie przestawał się śmiać.
-Taaaaa, a potem jeszcze powiedział, że nie uszę się go bać..rozumiesz to? Odezwał się...
-No widzisz? Jednak  nie jest na Ciebie zły. Mówiłem! A Ty co mu na to odpowiedziałaś?
-Ja?...Ja nic...
-Jak to...Ehhh..trzeba było powiedzieć..
-Ale co?-przerwałam mu.
-No..w sumie to nie wiem.
-Właśnie-odparłam złośliwie.
-A jakie plany masz na dzisiaj?-zapytał próbując zmienić temat.
Analizowałam w głowie, co mam na dziś zaplaowane. Tak...muszę odwiedzić Alice, zapomniałam!
-Na pewno pójdę do szpitala, do koleżanki Alice. Wiesz...ona już tam jest od paru dni.
-Ale ta jej koleżanka, czy ona?
-W sumie to obie...ehh Alice ani na minutę nie chce się ruszyć ze szpitala.
-A gdyby to mnie się coś stało to ruszyłabyś się?-mądre pytanie, na to nie wpadłam.
-No..nie.
-No własnie, zrozum ją. A ile godzin Ci to zajmie?
-W sumie to nie wiem..być może i cały dzień.
-I co ty tam będziesz robiła?!
-No...siedziała z nią?
-Cały dzień?-upewnił się.
-No..raczej. Nie mam nic innego do roboty, a Ty?
-Ja muszę jechać dziś do studia z chłopakami, a potem będę miał wolne. Chętnie bym się z wami spotkał, ale widzę, że już macie własne plany.
-Nie..znaczy jak chcesz to możesz przyjechać do szpitala. Zadzwonię do niej jeszcze i się spytam, ale raczej się zgodzi.
-Okay.
Zaczęłam obierać pomarańczę, ale jednocześnie nie mogłam odpłynąć myślami gdzie indziej, niż o dzisiejszej, zaistniałej sytuacji.
-Niall...
-Hmmm..?
-Widzę, że czasem patrzecie na siebie z  Zayn'em i coś sobie przekazujecie. Przede mną tego nie ukryjesz.
-Co? Znaczy..my tak po prostu...
-Wiem, wiem po prostu nie chcesz mi powiedzieć- przerwałam mu wzdychając.
W odpowiedzi chłopak tylko poruszył się niespokojnie na łóżku.
-A co z Rose?Ona w ogóle tu została?-zapytałam zaciekawiona.
-No raczej-zaśmiał się Niall.
-A z kim spała?
-Nie wiem....poszedłem już na górę, a ona jeszcze została z chłopakami. Pewnie z Harry'm, Louisem, albo Liam'em. Albo wysłali ją na kanapę.
-Jak to zrobili to już nie żyją-odparłam.
-Eeee no to pewnie Harry ją zaciągnął-blondyn zachichotał.
-Jeśli tak to tym bardziej nie żyje.
-Dlaczego?
-A nie widzisz jak Liam na nią patrzy?
-Eeee...nie.
-Ehhh faceci.
-Ej no co! Patrzy jak każdy.
-I tu się mylisz...On jest zakochany w niej po uszy.
-Aaa, no coś tam wspominał-zamyślił się.
-No...dlatego Ty mi pomożesz ich swatać.
-Że co? Niech sobie sami radzą, ja nie będę się mieszał w ich prywatne sprawy.
-Będziesz, będziesz...Chcesz połowę?-zapytałam podając mu pomarańczę.
No tak..wiadomo, że to było pytanie retoryczne. Horan kiwnął głową i od razu wziął do ręki owoc.
15 minut później...
-Wyglądam aż tak źle?-zapytałam Niall'a z zamiarem zejścia  do reszty, która zapewnie była już na dole.
-Nie, dlaczego? Jak zwykle ślicznie.
Przewróciłam oczami.
-A tak na serio?
-No przecież mówię- zaśmiał się.
-Ale nadal mam opuchnięte oczy..?
-No trochę...a własnie, co się wczoraj stało, że płakałaś. Nie mogłaś mnie zawołać?
-Wiesz...jak bym Cię zawołała to reszta by się zbiegła. Poza tym nie chciałam Ci zawracać głowy.
-Wiesz dobrze, że nie zawracałabyś. Hmmmm niech zgadnę...Zayn?
Przytaknęłam głową i od razu zrobiło mi się smutno.
-Asiu..wiem, że to trudne, ale musisz się wreszcie przełamać i przeprosić go.
-Ja nigdy nie będę gotowa Niall...Poza tym on nigdy nie wychodzi z pokoju, a jesli już to przy wszystkich, a wolałabym to zrobić na osobności-odparłam rozpaczliwie.
-To pójdziesz do niego- chłopak przybliżył się do mnie już widząc, że coś jest nie tak.
-Nie....to tym bardziej nie- głos mi się łamał.
Nie potrafiłam sobie tego wyobrazić. Gdy tylko przypominałam sobie Zayna, w jakim był stanie od razu zbierałam się na płacz. Nie chciałam, aby ktokolwiek przeze mnie cierpiał, a tak było.
-Ejj ciiii, jakoś to będzie. Ja już coś zrobię, żeby zostawić was samych-Szeptał, po czym zbliżył się do mnie i objął jedną ręką.
Wtuliłam się w celu poczucia tego ciepła i przyjaźni, która nas otaczała. Tak bardzo mi tego brakowało. Poczucia, że jest się kochanym i dla kogoś ważnym.
-Dziękuję-odparłam przyciszonym głosem.
Odkleiłam się od niego i ruszyłam do drzwi. On poszedł za mną. Tak...chłopaki już są na dole, na pewno. Trudno ich nie usłyszeć.
Zaczęłam schodzić po schodach razem z Niall'em.
-Oooo wstały nasze gołąbeczki, no proszę- usłyszałam z ust Louisa.
Posłałam mu najbardziej groźne spojrzenie, jakie potrafiłam. Zagotowałam wodę na herbatę i podeszłam do stołu, przy którym już siedzieli wszyscy oprłcz Zayn'a.
Omiotałam wszystkich spojrzeniem. Harry mieszał herbatę patrząc w nią ponuro. Każdy lok sterczał mu na  inną stronę, co wyglądało dość zabawnie. Minę miał dość tęgą, jak na niego. Zazwyczaj to on był duszą towarzystwa. Louis jedynie teraz próbował coś wskrzesić i rozbawić całą grupę. Rose wyglądała na równie niewyspaną co ja...tylko, że ja płakałam całą noc. Więc może jednak do póżna gadała z Liam'em! A Liam? Jak to on...trochę zamyślony, wiadomo, jak to zakochany.
Usiadłam przy stole koło Liama w celu dowiedzenia się czegoś więcej. Blondyn usiadł koło Louisa  i ziewnął również czekając na gotującą się wodę. Lou spojrzał na niego i znowu posłał mu złośliwy uśmieszek.
-Hmmm a co tacy nie wyspani?-poruszył brwiami.
Dopiero po chwili zreflektowałam się, że pytanie jest kierowane głownie do mnie. Poczulan na sobei spojrzenie nie tylko Louisa ale i Harrego.
-Ha ha ha- odparłam sarkartycznie.
-Dziwnym trafem wybrałaś akurat jego pokój, co za zbieg okoliczności-zachichotał.
Już nie chciałam wspominać, że sam mnie tam zaciągnął, po wzbudziłoby to jeszcze większe podejrzenia.
-Muszę Cię rozczarować, ale nie to samo łóżko-odparłam i poszłam zalać herbatę słysząc, że woda już się zagotowała.
Niall też wstał, ale zatrzymałam go mówiąc, że mu też zaleję.
Po chwili przyniosłam dwa kubki i podstawiłam przed nosem Horanowi.
-Jak tam się spało?-zapytałam reszty.
-Dobrze- powiedziała Rose swoim sopranikiem.
Harry nie odpowiedział, tylko posłał mi karcące spojrzenie.
-A Tobie co?-zapytałam nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
-Ty wiesz co- odparł takim tonem jakby uważając, że to koniec rozmowy.

No następny, który obraża się za byle co, ale ja nawet nie wiem o co chodzi.
-Trochę niewyspany jestem, ale ok- odezwał się Louis chcąc złagodzić sytuację.
-Na którą jedziecie do studia?-zamieniłam temat upijając łyk herbaty, która okazała się jeszcze za gorąca.
-Na 12, ale Paul powiedział, że im wcześnie się nauczymy, tym szybiej nas wypuści. Więc myślę, że będziemy tam ze dwie godzinki i wrócimy. No ale nieważne, co teraz robimy? Mamy jeszcze 3 godziny.
-Za 3 godziny, to wy musicie by na miejscu- odparłam.
-No to nie zmienia faktu, że mamy jeszcze dużo czasu-powiedział Lou szczerząc się.
-Okay...a więc co robimy?
-Ja proponuję opalanie się. Obie z Rose wyglądacie na takie zmęczone- znowu wybuchnął śmiechem.
Tym razem Rose również zmierzyła go karcącym spojrzeniem.
-Ile razy mam Ci tłumaczyć, że tylko gadaliśmy?-zapytała znudzonym tonem.
-Jasne, jasne. I tak się dowiem wszystkiego od Zayna-Teraz Lou już nie mógł powstrzymać się do smiechu, a do niego dołączył Harry.
Zaraz zaraz...czy on powiedział Zayna?! Czyli Rose z nim gadała całą noc, nie z Liam'em! Momentalnie wyplułam herbatę  powrotem do kubka. Chłopaki spojrzeli na mnie dziwnym wzrokiem.
-Ekhem...za gorąca- palnęłam co pierwsze mi przyszło do głowy.
Tylko Niall zauważył moję minę. W sumie to i lepiej.
Ehhh a już myślałam, że Rose jakoś dogadała się z Liam'em, a tymczasem już po raz drugi jest sobie z Zayn'em a ja o niczym nie wiem! Może on coś do niej rzeczywiście czuje..? Biedny Liaś...  Kurde, musiałam z nią pogadać!
-To...co idziemy..?-zapytałam zachrypniętym głosem. Wow, nie wiedziałam, że aż tak źle "zabrzmię".
-Jasne, to my się pójdziemy przebrać i zapytamy Zayn'a czy nie chce pływać z nami- powiedział Louis po czym popędził na górę zanim cokolwiek zdążyłam mu powiedzieć.
Czy mało kompromitacji dziś przeszłam?
-Chodź Rose, musimy pogadać...
Zaciągnęłam blondynkę na ogród i ruszyłam w stronę hamaków. Ułożyłam się wygodnie na jedym, ona zrobiła to samo na drugim.
-Czy...ty na serio z nim gadałaś?-zaczęłam prosto z mostu.
-Tak...w sumie to już jak go wczoraj zobaczyłam stwierdziłam, że muszę coś z wami zrobić- odparła.
-Jak to z nami?!-niemal krzyknęłam.
Na jej twarzy pojawił się tajemniczy uśmieszek.
-Chcę, żebyście się pogodzili.
-Jeeeeeeej t bardzo miło z Twojej strony, nie musiałaś. Ale...przez całą noc z nim gadałaś? Zresztą jak jeszcze wcześniej poszłam z Harrym na ogród, też z nim rozmawiałaś.
-Owszem..
-I cały czas o mnie?!
-Można tak powiedzieć...Asia, żebyś Ty go widziała.
-Jak to? Ale co o mnie mówił?-nie wiem, dlaczego aż tak byłam tego ciekawa, ale nie mogłam się powstrzymać od zadania tego pytania.
-Bardzo chciał się z Tobą pogodzić...ale jakim tonem wypowiadał te słowa i...
W tym momencie wyszli chłopcy w strojach kąpielowych. Od razu ich usłyszałyśmy, bo wrzeszczeli jak małe dzieci. Na szczęście Zayn'a tam nie było.
-I...?-starałam się ich przekrzyczeć.
-Ekhem...tylko tyle mogę ci powiedzieć.
-Ja to?-zerwałam się z hamaka.
-Bo...tyle obiecałam.
-Co? Dlaczego?- coraz mniej rozumiałam. Wszystko robiło się takie skomplikowane.
-Bo obiecałam, że reszty nie powiem- mówiła ciszej.
Ta, no świetnie...
-Asia wiem, że jesteś na mnie zła, ale ja..nie mogę. Obiecałam  mu że nie powiem.
-Taaa rozumiem-odparłam.
Przez dłuższy czas myślałam, o co mu chodziło, że kazał mi nie mówić. Teraz tylko jedna i ta sama myśl krążyła mi po głowie. Jednak szybko przerwała mi ją Rose:
-Ej...a wy z Niell'em...to tak na serio nie jesteście razem?
-Nie, dlaczego?-zdziwiło mnie to bardzo.
-No wiesz...śpicie razem, ciągle się przytulacie, dużo o was w gazetach mówią.
-No bo to mój...przyjaciel?-teraz to i ja miałam wątpliwości.
-Ale z tego co słyszałam, to już nie raz spędziliście ze sobą noc tylko we dwoje u Ciebie.
-Tak...ale ja bym nie mogla...tak z przyjacielem.. Niall jest mi na prawdę bliski. Jak już mówiłam kocham go, ale...
Nie zdążyłam dokończyć, bo zostałam pochwycona przez czyjeś ręce lekko do góry.Otworzyłam czym prędzej oczy i ujrzałam uśmiechnięta twarz Louisa. Usłyszałam pisk Rose..czyli nie tylko ja zostałam "wzięta".
-Fiu, fiu, fiu co za wyznania-odparł Lou.
-Co?-odezwałam się nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
Chłopaki już szli z nami w stronę basenu. Ja jak i zarówno Rose póbowałysmy się wyrwać sprzed mocnych uścisków- ja Louisa, ona Harrego.
-Chyba ktoś tu się zakochał- odrzekł Lou z chytrym uśmieszkiem.
-Tomlinson przeginasz- powiedziałam przez zęby.
-Tak, tak już się nie wymiguj. Niall słyszałeś, jakie tokomplementy o Tobie prawią?!-wrzeszczał Lou na cały ogród.
Blondyn wynurzył się z wody i spojrzał na mnie słodko się przy tym uśmiechając. Miał przylizane wszystkie włosy od wody, w której się kąpał.
-A chętnie posłucham.
-Asiaa...
-Louis zamknij się ii w tej chwili mnie wypuść!!
-Dawaj, złapię ją!-krzyknął Niall tylko go prowokując.
Obok siebie usłyszałam plusk wody. To pewnie Rose wrzucili. Ten los za chwilę czekał również mnie. Fajnie, gdyby nie to, że nie miałam na sobie stroju kapielowego.
-...Powiedziała, że Cię kocha!
Po tych słowach wrzucił mnie do wody. Ja tylko zdążyłam pisnąć i zamknął usta, żeby woda nie zaczęła się do nich wlewać. Nim zdążyłam się wynurzyć poczułam, czyjeś ramiona, któr mnie łapią i szybko ciągną ku górze.
-Witam- powiedział Niall ukazując rząd swoich białych ząbków.
-Z teg co słyszałam miałeś mnie złapać- odparłam szybko zarzujacąc mu ręce na szyję, bo czułam, że mu się wyślizguję.
-No to złapałem.
-Ta, szkoda tylko, że po fakcie.
-Ojjj trudno, jak kocha, to zrozumie- uśmiechnął się jeszcze bardziej.
-Ha ha ha- powiedziałam.
-No wydaje mi się, że się nie przesłyszałem.
-Nie, ale kocham Cię jak brata- powiedziałam ciszej przytulając go.
-Ooooo jak miło.
Chłopak odwzajemnił uścisk.
Usłyszałam gwizdanie, odwróciłam się i ujrzałam Liama, któryprzypatrywał się nam. Pokazałam mu język odsuwając się od Niall'a i płynąc tu drabinkom. Rose własnie wychodziła, cała miała dreszcze, jednak jej ten skok mniej przypadł go gustu, niż mnie. Odwróciłam się do Liam'a i pokazałam mu, żeby za nią poszedł. chłopak szybko zrobił to, o co go prosiłam.
Wyszłam szybko  z basenu i poczułam, że ktoś od tyłu zaklada na mnie ręcznik. Odwróciłam się, to był Harry.Uśmiechnął się jak zwykle ukazując dwa urocze doleczki. Ona zawsze mnie onieśmielały.
-Chodź, dam Ci coś suchego- odparł.
Szłam za nim pewnie zostawiając za sobą morke ślady w mieszkaniu. Trudno, za chwilę wrócę i posprzątam. Weszłam z nim do pokoju, a on podszedł do drzwi otwierających garderobę. Po chwili wyszedł z parą damskich ubrań. Już miałam pytanie na końcu języka skąd ma, chyba wolałam nie wiedzieć. Chłopak podał mi ubrania, na co ja odpowiedziałam cichym "dziękuję" i poszłam do łazienki. Przebrałam się i wzięłam morke rzeczy, żeby porozwieszać je w ogrodzie. Gdy wyszłam Styles stał dokładnie w tym samym miejscu co przed chwilą.
-Asia...-zaczął.
-Hmmmm.?
-Powiedz mi co się wczoraj...a właściwie dzisiaj w nocy działo.
A więc dlatego mnie tu zaciągnął...Chłopak nadal nie ruszła się z miejsca czekając na moją odpowiedź.
-Czy to istotne?-zapytałam rozpaczliwie.
Podszedł do mnie blisko. Zdecydowanie za blisko.
-Tak, dla mnie bardzo.
On wiedział, jak mnie zmiękczyć. Wystarczyły te zielone tęczówki i dwa cudowne dołaczki na twarzy. Nie, Asia przestań!
-Ja po prostu nie mogę żyć ze świadomością, jak bardzo go zraniłam. Harry czy ty nie widzisz, jak on przeze mnie cierpi?-zaczęłam mówić coraz szybiej czując, że łzy napływają mi do oczu.
-Nie, nie widzę- wciąż patrzył mi w oczy, co sprzyjało tylko mojej dekoncentracji.
-Bo jesteś bez serca- powiedziałam such odpychając go.
A on? On stał tak jak wtedy Zayn stał w szpitalu. Miał lekko napięte policzki, ale nic więcej. Kamienna twarz. Wspomnienia wracały...
Nie ja nie mogłam popłnić drugi raz tego błędu, Podbiegłam do niego i przytuliłam się. Moje łzy spływały po policzku, ale teraz liczył się tylko on. Nie mogłam zranić kolejnej osoby.
-Przepraszam- szepnęłam.

-Hej, już spokojnie.
Harry zaczął głaskać mnie po policzku. Powoli się uspokajałam. I pomyśleć, że jeszcze chwila i mogłam popełnić mój jeden z największych błędów...


______________________________________________________________________

Także tego...postanowiłam wam zrobić taką mini niespodziankę :)) I jak podoba się? :D Mam nadzieję, że odzwdzięczycie się liczbą komentarzy =]
Tak, tak wiem, pewnie chciałyście, żeby Asia wreszcie się z nim pogodziła, ale trochę musicie poczekać^^
Przepraszam za wszystkie błędy, no i dziękuję, nie tylko Polskim Direscioners, że to czytacie, ale także: Czeskim, Rosyjskim, Niemieckim, Belgijskim, Francuskim i Amerykańskim! ;o Thank you directioners♥
Bosh...jesteście wielcy, kocham was! <3



16 maja 2013

~Rozdział 20~

Wolałam się nawet nie oglądać. Ale co dalej? Udawać, że nie słyszę? Może udawać, że śpię? Nie po prostu oglądać i nic więcej. Kurczowo złapana ręki Nialla wpatrzyłam się w telewizor. Lou  chyba też usłyszał te kroki bo odwrócił się.
Reszta (czyt. Liam i Harry) zdawali się nie zwracać na nic uwagi. Liam to jeszcze rozumiem, był  tak przejęty Rose, ale Harry. W sumie przy takim filmie to ehhh, szkoda gadać. Niall ocknął się pod wpływem mojego uścisku.
-Asia, o co...
Zatkałam mu buzię. Pewnie to już musiało wyglądać nienaturalnie, ale mówi się trudno.
-O Zayn! Dołączysz się?-zapytał Lou.
Zrobił to z czystej przyjaźni i troski nad nim. Przecież on musiał zacząć znowu funkcjonować normalnie. Ale czy akurat teraz musieli mnie zawołać? Za nami jak i przed tyle nocy, ale oni musieli to zrobić akurat wtedy, kiedy ja u nich byłam. To już tylko moje szczęście. Zacisnęłam mcno oczy modląc się w duchu, żeby zaprzeczył, albo nie mówił nic.
-Nie-powiedział chlopak.
Jego ton głosu mnie nieźle zdziwił. Był taki ochrypły, słaby. Zmartwiło mnie to, ale z drugiej strony ucieszyło. Przecież tego chciałam, przecież jeszcze przed chwilą dalabym wszystko, żeby powiedział to co właśnie usłyszałam. Ale ten ton głosu. Trudno nawet określić jaki. Cichy baryton jak zawsze, a jednak zupełnie innny.Ten głos przyprawił mnie o dreszcze. Tak dawno go nie słyszałam. Niall chyba to poczuł, ale co biedaczek mógł teraz zrobić? Wiedział, że to to jest pomiędzy mną a Zaynem musi być zachowane, więc gdyby zaczął teraz mnie pocieszać, czy robić cokolwiek, to wzbudziłoby ciekawość innych. Owszem, pozostała trójka wiedziałam, że coś między nami zaszło, ale nie znali szczegółów.
-Ojjj chodź, co będziesz tak sam siedział w pokoju-dodał Liam.
-Jestem już zmęczony, i tak zamierzałem się kłaść-nalegał.
Dlaczego nie chciał? Tego obaj mogliśmy się tylko domyślać. Albo mówił prawdę, albo był w podobnym stanie jak ja. Może pół na pół.
-Trudno, to najwyżej tutaj zaśniesz. Ojjj nie daj się prosić- powiedział Louis i wstał z kanapy
Mój oddech przyspieszył. Ja rozumiem, że faceci zazwyczaj nie rozumieją takich spraw, ale przecież mogli się domyśleś, że ja z Zaynem w jedyn pokoju to nie był teraz dobry pomysł. Zjachałam w dół na kanapie, jedyne co teraz chciałam zrobić, to zapaść się pod ziemię.
Tylko nie to...Lou wziął go za rękę i zaciągnął na miejsce koło siebie. Jak dobrze, że przynajmniej był to drugi koniec kanapy.
Nie wiem czy tylko ja ale czułam napinającą się atmosferę. W ogóle nie mogłam skupić się na filmie...dobra od samego początku nie mogłam skupić się na filmie, ale z innych powodów. Teraz dodatkowo doszły miliony myśli, z czego w wyniku na żadnej nie potrafiłam się skupić.
Cisza. Teraz chyba nie tylko ja czułam to napięcie. Spojrzałam ukradkowo na Niall'a. A on co? Posyłał porozumiewawcze spojrzenia Zayn'owi i na odwrót. I cięgle to samo. To już nie pierwszy raz.
Szybko odwróciłam od nich wzrok w obawie, że mulat to zauważy.
-Co wy na to, żebyśmy coś przekąsili?-to były pierwsze słowa przerywające głuchą ciszę.
No już mądrzej to palnąć nie mógł. Chętnie bym mu coś powiedziała, ale ze względy na okoliczności (czyt. Zayn) powstrzymałam się.
-Niall jest pierwsza w nocy, no błagam Cię- powiedział Lou.
-Dla niego i tak pory nie mają znaczenia. On zawsze jest i będzie głodny- powiedział ciszej Liam.
-Nie słyszałem, żadnego "nie". To co?Chodźmy do kuchni.
No i po co to wszystko? Nie wiem, czy on coś knuł, ale ja tak łatwo się nie dam.
Jak wiadomo Niall wstał jako pierwszy udając się czym prędzej w stronę upragnionego jedzenia. Rose zaraz po nim niechętnie zwlokła się z kanapy.
Jak i Rose to Liam...
Nie błagam Louis chociaż Ty bądź na tyle mądry, żeby tu zostać. Ufff dzięki Bogu. Chłopak nie wyglądał na takiego, co miałby się gdzieś wybierać. Harry tak samo.
A ja co? Jedyne co mi pozostało, to nagłe zainteresowanie filmem. W kuchni panował istny chaos, nawet nie musiałam tam patrzeć, by wiedzieć co się tam działo. Znając moje szczęście nagle wszystkim się zachciało ciasto robić.
Styles wykorzystał tę chwilę i przysunął się bliżej mnie. Nie, to zupełnie nie wyglądało dyskretnie, wiesz? Ehhh cały on. Na kanapie skuliłam się jeszcze bardziej- o ile się tak w ogóle dało.
-A tobie co? Zimno ci?-zapytał widząc moją reakcję.
-Pokręciłam głową. Nie zamierzałam wypowiedzieć żadnego słowa w towarzystwie Zayn'a.
-To coś się tak odsunęła?-zapytał próbując spojrzeć mi prosto w oczy.
-Może dlatego, że ty się do niej przysunąłeś?-podsunął ze śmiechem Louis.
No, nareszcie coś mądrego. W sumie to nawet była prawda.
Teraz chciałam być sama dla siebie. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać.  Z drugiej strony to Harry jedynie łagodził atmosferę głuchej ciszy w salonie.
-Lou, to Ty zjadłeś moje ostatnie żelki?!-z kuchni wydobył się głos Niall'a jak można było się domyśleć.
-Ja ten...-Louis już wbiegał na górę po schodach, a za nim w pogoń udał się blondyn.
Jesli teraz zawołają Harrego do kuchni to ja nie wiem co im zrobię. Odwróciłam się w nich kierunku. Włączają piekarnik...świetnie, już lepszej pory nie było.
-Miałaś mi wytłumaczyć jeszcze jedną rzecz- Harry spróbował po raz drugi. Tym razem nieco poważniejszym tonem.
Popatrzyłam na niego karcącym spojrzeniem. Skoro widział, że nie mam ochoty na jaką kolwiek rozmowę w tej chwili, to po co zadawał mi kolejne pytania?
Poczułam, że jego ręka wsuwa mi się pod plecy. O nie, takiego ruchu nie może wykonać nikt, z wyjątkiem Niall'a.
-Hej, spójrz na mnie- powiedział i zrozumiał, że do dziewczyn trzeba wolno, spokojnie i łagodnie.
Zupełnie inny ton. Taki opiekuńczy. O co mu chodziło, co miałam tu wytłumaczyć? Powoli przekręciłam głowę w stronę Styles'a. Jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych emocji. Nic, tylko sliczne zielone punkciki, mocno napięce policzki i loczki nachodzące mu na czoło mimo ciągłych poprawień.


-No, powiesz mi wreszcie?-jego ton głosu przyprawił mnie o dreszcze.
-Ale co?-szepnęłam starając się, żeby moje slowa słyszał tylko i wyłącznie on.
-Wczoraj...zauważyłaś nas i uciek...
Spojrzałam na niego błagalnym głosem. A to o to  mu chodziło. Jakoś nie musiał mi tego przypominać. A szczególnie przy Zaynie. Widziałam, że chłopak tylko odwraca głowę w naszą stronę. A Harry? Harry nadal nie wiedział o co mi chodzi, teraz patrzył na mnie tak czule.
-Chodź- powiedziałam zostajwaijąc Malika samego na kanapie.
Tak wiem, chamskie, ale co miałam na to poradzić. Nie chciałm porozmawiać ze Stylesem o takich sprawach przy nim. Pociągnęłam go za rękę i otworzyłam drzwi balkonowe. Wyszliśmy. Było już bardzo ciemno. W ostatniej chwili spojrzalam na Zayna siedzącego na kanapie. Patrzył gdzieś w dal, niby w stronę drzwi, ale jednak nie widział nas.. Był zbyt daleko myslami. Znałam to uczucie, więc wiedziałam jak to jest.Żal mi się go zrobiło. Siedział tak sam, sprawiając wrażenie dziecka, które własnie straciło rodziców. Jego oczy...Ich jasniejący blask napawał mnie jeszcze wielkim smutkiem i uczuciem, którego nie umiałm zdefiniować.
Zaprowadziłam Harrego trochę dalej. On bez żadnych sprzeciwów podążał za mną. W końcu stanęłam za jakimś drzewem, kilkanaście metrów dalej przepływał strumyk. Już stąd można  było usłyszeć jego cichy szum. Niebo tej nocy nie zaszczyciło nas swoim rozmaitym rozmieszczeniem gwiazd. Wszystko przykrywało ciemne chmury. Ale jednak i to miało swój urok. Księżyc, jakby walczący z obłokami i próbujący przebić swoją poświatę przez ciężkie kłęby.Wilgotne powietrze nie dawało złudzenia dusznemu- jak jeszcze parę godzin temu przy kąpieli.
Spojrzałam na niego niemal zatapiając się w jego oczach. Te również nie styskały radością.
-Asia, ja widzę, że coś Ci jest. Widzę to od dawna. To nie przez omdlenie, jak na początku podejrzewałem. Patrząc na Ciebie mam wrażenie, że cierpisz, a najgorsze jest to, że nie wiem przez kogo i dlaczego. A wczoraj? Wczoraj po prostu nas zobaczyłaś i zaczęłaś uciekać. Wtedy zdałem sobie sprawę, że to przez nas, może i przeze mnie. Powiedz mi co Ciś dręczy, a postaram się to zmienić, nie mogę dłużej tak na Ciebie patrzeć- mówil patrząc mi prosto w oczy jak by własne wyznawał mi  miłość.
Jego słowa były tak dogłębne. Każdy wyraz starał się się akcentować, tak aby do mnie dotarł. Wolno i wyraźnie.
-Harry ja..-głos mi się załamywał.
-To przez niego prawda? Powiedz mi tylko, co on Ci zrobił. Pozwól mi, abym mógł mu zadać taki sam ból, jaki on zadał Tobie-Patrzył na mnie, patrzył mi prosto w oczy i mówił. Jak on mógł tak mówić o swoim przyjacielu? Przybliżył się jeszcze bliżej, niż był. Niebezpieczna odległość. Te oczy pewne niepokoju, ale takie zasroskane.
-On..to nie jest jego wina Harry. Poza tym dlaczego to mówisz, jak nawet ne wiesz do czego doszło. Nie było Cię tam, a potem zwalasz wszystko na niego. To nie Twoja sprawa, tylko pomiędzy mną a
-Ale Ty przez niego cierpisz!-wydał z siebie okrzyk.
Przestraszyłam się tego. Był w bardzo niebezpiecznej odległości. Potrząsnął mną, po czym przygwoździł do drzewa. Jego oczy....on miał łzy w oczach.
Patrzyłam na niego ze strachem, nic nie mogłam zrobić. Zakoczył mnie tym tonem. Po co w ogóle się do tego wtrącał. A teraz jeszcze płakał? Nic nie układało mi się w logiczną i spójną całość. To nawet nie było do niego podobne.
Przywarta do drzewa tylko patrzyłam przestraszonym wzrokiem. Co mogłam zrobić? Miał żelazny uścisk. Odwróciłam wzrok. Chyba zaczął do siebie dochodzić...miałam taką nadzieję. Teraz nikt nie mógł być przy nas, żeby go uspokoić. Dlaczego tak daleko nas zaprowadziłam?! Jaka ja byłam głupia. Nigdy go nie widziałam w takim stanie.
-Puść mnie- szepnęłam.
To jedyne co w tej chwili byłam w stanie z siebie wydobyć. Jak  go uspokoić? Może zwyczajnie uciec? To bez sensu, złapał by mnie po sekundzie, a jeszcze dochodziła do tego jego znajomość ogrodu, a moja.
Chyba po tych słowach zreflektował się, co zrobił. Szybko rozluźnił uchwyt, a ja odskoczyłam jak oparzona. Rozmasowałam moje obojczyki, czyli miejsce na którym jeszcze przed sekundą spoczywały ręce Harrego.
Drugie co zrobiłam, to zwiększyłam oddzielającą nas odległość. On już nie próbował jej zmniejszyć, bo teraz to ja byłam w szoku i jego każdy drobny ruch mógłby doprowadzić mnie do ucieczki.
-Przepraszam- wyszeptał patrząc mi prosto w oczy, lecz i to było chwilowe. Po chwili spóścił wzrok. Będąc na jego miejscu to mu się nie dziwiłam.
Ja nic nie odpowiadałam. Musiałam dojść do siebie. I on to doskonale wiedział, więc czekał, i czekał. Po kilku minutach znowu odrzekł:
-Przepraszam.
Patrzył na mnie ze łzami w oczach. Na szczęście to  już nie był ten wzrok co przed paroma minutami. Zły, wręcz dziki.
Staliśmy tak jeszcze jakiś czas. On próbował robić niepewne kroki, ale widział, że natychmiast się odsuwałam.
-Boisz się mnie?-Ton głosu spokojny, ale ja wciąż nie miałam zaufania.
Niepewnie zrobil kolejny krok- ja również. Ups, stanęłam na korzeń jakiegoś drzewa, co oznacza, że nie mam za wielkiego pola manewru, bo gdzieś w pobliżu jest krzew, lub coś podobnego.
Jeszcze jeden krok. Już mialam się cofnąć. Nie! Nie rób tego, musisz być dzielna, przecież on Ci nic nie zrobi, nie ruszaj się!
Miałam tylko nadzieję, że w tej chwili moje nogi nie odmówią posluszeństwa. Stój, musicie to sobie wyjaśnić. Ucieczką nic nie zdołasz. Nie uciekaj od problemu, prędzej czy później objawi się w taki lub inny sposób, na pewno nie zniknie.
Styles znowu pojawił się bliżej mnie. Nie tak blisko, jak poprzednim razem, bo już nię nauczył, że na to mu nie pozwolę, ale bliżej, niż przed doslownie chwilą, kiedy jeszcze uciekałam.
-Przepraszam, ja po prostu się o Ciebie martwię-odparł cicho.
Nie odpowiedziałam, tylko nieśmiało pzytaknęłam.
-Asiu...nie bój się mnie. Czuję się.....jak ostatni debil. Wiem, że to co zrobiłem tyło tak podłe, ale poniosło mnie. Pozwól, abym znów mógł Cię dotknąć i nie czuć, jak bardzo Cię zraniłem.
Tak, bałam się, ale to nie był ten rodzaj bojaźni, jaki był przez kilkunastoma minutami. Nie chciałam go stracić, więc przebaczyłam mu. Był taki slodki, taki uroczy, tak bardzo tego żałował, że po prostu musiałam.
Nieśmiało wystawiłam raziona. On zrozumiał ten gest, a w jego oczach od razu zauważyłam przebłysk. Te śliczne, zielone tęczowki znów jaśniały jak dawniej.
On mnie szybko objłą swoimi barczystymi ramionami, a ja leciutko zarzuciłam mu ręce na szyję.




-Nie rób tak więcej- szepnęłam.
-Obiecuję, że nie będę- ciepło jego oddechu czułam na policzku, zaś na twarzy cudowne loki, które tak ślicznie pachniały. Ten zapach zawsze mi go przypominał.
Chociaż na dworze nie było najcieplej, bo zbierało się na burzę, a na dodatek była to...któraś w nocy to wtulona w Stylesa czułam się jak bym miała gorączkę. Mogłam tak stać całą noc.
-Harry, chcę Ci to chociaż po części wyjaśnić.-zaczęłam.
-Ciii, teraz za bardzo Cię zraniłem. Innym razem, kiedy się będziesz czuła na siłach.- wyszeptał.
-Nie, to nie może czekać. Nie mogę Cię trzymać dłużej w niepweności. Uważam, że powinieneś wiedzieć...-nie wiedziałam jak to ująć.
Przecież tak jakby przez niego cierpiałam, ale jednak to ja zawiniłam. I weź tu mnie zrozum...W tej chwili trudno mi bylo jakkolwiek dobrać słowa. Plątałam się, nie wiedziałam, od czego zacząć.
-Jak nie chcesz, to nie mów. Mamy jeszcze przecież dużo czasu, będą jeszcze inne...
-Nie, ja tylko nie umiem odpowiednio dobrać słów- przerwałam mu.
-To powiedz jak umiesz-nie wiem, czy się starał, czy na prawdę taki był, ale jego zachowanie wobec mnie momentalnie się zmieniło.
Albo nie chcial mnie urazić po raz kolejny, a może po prostu zrozumiał. Był taki spokojny, opiekuńczy i czuły (jak na przyjaciela).
-Po prostu...Chciałam powiedzieć, że źle zrozumiałeś naszą sytuację z Zaynem- na dźwięk tego imienia lekko zadrżałam. On dodał mi otuchy przytulając mnie coraz mocniej i czulej.
-...To nie jego wina, to wszystko przeze mnie Harry-mówiłam coraz bardziej załamanym głosem.
-Asiu, dokończysz innym razem. Teraz już jesteś przemęczona, dziś dużo przeszłaś, chodźmy-starał się mnie przekonać.
-Nie Harry, musisz to wiedzieć, żeby poczuć się tak ja ja sie teraz czuję...wiedzieć, ze to nie jego wina...tylko....tylko moja- pierwsza łza spłynęła po moim policzku. Dobrze, ze tego nie zauważył. Na pewno wyczuł moją zmianę tonu, ale tylko tyle.
-Ciii, już dobrze. Postaram się to wszystko przemyśleć i zrozumieć- ulżyło mi i to bardzo.
Staliśmy take jeszcze przez chwilę, gdy Styles zapropowował, żebyśmy się przeszli. Jak wiadomo -zgodził się. On to wszystko dla mnie mógł zrobić.
-Ekhem...ale mam nadzieję, że nie zrobiłam wam dużych kłopotów po tym co zaszło w centrum. Znaczy..nie mieliście tu żadnej kłótni w domu, prawda?-zapytałam niepewnie.
Harry przygryzł dolną wargę. Czyli jednk mieli. To tak...mogłam się spodziewać po wczorajszych słowach Stylesa w centrum.
-Wybacz...ja nie wiedziałem. My po prostu, od pewnego czasu...-zaczął, ale już nie dokończył. Nie wiedziałam, co go do tego skłoniło.
To trochę brzmiało tak, jakby w ogóle się zastanawiać, czy cokolwiek powiedzieć.
-Jakiego czasu?-zapytałam.
-A nic, już nie ważne- odparł ciszej.
-Heeeej, o co Ci chodzi. Wiesz, że przez takie gadanie robię się coraz bardziej ciekawsza,w ięc im szybciej mi powiesz, tym lepiej.
-Nie mogę- mówił.
Znowu te spięte policzki, kamienna twarz, smutne oczy.
-Możesz, ale nie chcesz-naciskałam.
-Asia...uwierz, że chcę, ale to sprawa pomiędzy mną a Zaynem. Tylko i wyłącznie.- mówił to tak poważnym tonem jak nigdy dotąd.
No teraz to się w ogóle pokomplikowało. Najpierw moja kłotnia z Malikiem, potem dowiaduję się, że on i Harry mają coś przede mną do ukrycia...świetnie, co jeszcze? Niedług się okaże, że wszyscy są wmieszani w tą sprawę tylko nie ja.
A myślałam, że przyjaciele mówią sobie wszystko. No cóż...potem Nialla zapytam, może on coś wie, w końcu z nimi mieszka.
-Asia, błagam nie pacz tak na mnie. Ja po prostu...nie mogę Ci powiedzieć.
-Nie chcesz- poprawiłam go trochę wkurzona.
-W połowie to prawda- stwierdził po chwili zamyślenia.
Szliśmy wolnym krokiem wzdłuż rzeki. Nie chciałam już poruszać tego tematu wiedząc, że i tak nic nowego nie wskóram.
Robiło się coraz zimniej, najpewniej zbierało się na burzę. Zresztą chmuy ciężko wiszące nad nami "mówiły" same za siebie.
-Harry, wracajmy.
-Okay.
Gdy dochodziliśmy do domu powiedziałam:
-Proszę Cię, nie kłóć się z nim więcej.
-Dobrze- szepnął wzdychając.
Ostatni raz ogarnęłam wzrokiem orgód po czym weszłamszybko do środka, gdzie Styles przepuścił mnie pierwszą.
W kuchni panowała nieco inna atmosfera, niż jak wyszliśmy. Wszyscy byli nieco ciszej czekając na jakąś potrawę i zagdądając co chwila do piekarnika. Nie ma to jak jeść ciasto w środku nocy...
Tylko kogoś mi brakowało.
-Gdzie Za....gdzie jest Rose- ugryzłam się w język.
-Z Zaynem na górze- powiedział smutno Liam.
Dopiero teraz zrozumiałam całą sytuację. Strasznie żal zrobiło mi się chłopaka- zaprasza do siebie dziewczynę, a ona idzie do innego.
-A..aha. A po co tam są?-udawałam nagłe zdziwienie Rose, żeby zatuszować zainteresowanie Malikiem.
-Nie wiem, zaraz jak wyszliście to podeszła do niego i poprosiła na chwilę na górę-oaparł Louis, a Liam tylko westchnął.
Już chciałam coś powiedzieć, ale piekarnik zapikał.
-O ciasto!-wrzasnął Niall na cały dom.
Usłyszałam czyjeś szybkie kroki po schdach. Ufff to tylko Rose. Schodziła do kuchni z nieco nieodgadniętym wtrazem twarzy. Liam gdy to zobaczył po prostu spojrzał na nią wzrokiem...ale to jakim wzrokiem. Pełnym rozpaczy, bólu i...tak..i miłości.
Chłopak jest taki uroczy, gdy się stara...
-O! Już wróciliście, akurat!-powiedziała uśmiechnięta.
-A co z Zaynem?-zapytał Lou próbując niezauważalnie skubnąć kawałek ciasta.
-Powiedział, że jest już śpiący i nie chce nam przeszkadzać.
Liam cały czas obserwował ją smutnym wzrokiem. Stał cicho oparty o ladę i nic nie mówił. Tak mi było go żal.
Nie wiem...czy Rose nie wiedziła tych jego spojrzeń, czy tylko udawała, że nie widzi, albo że nie chce widzieć.
No cóż...nieodwzajemniona miłość to przecież najgorszy ból dotykający człowieka. Wyżerający go od środka. Wszystko w nas się gotuje, chcemy krzyczeć, ale jednak wszystko dusimy w sobie. Z czasem staje się to ból nie tylko psychiczny, ale i fizyczny. Niektórzy zaczynają się ciąć, inni po psostu popełniają samobójstwo. Bo po co żyć, kiedy nikt ich nie rozumie. Czują się tacy niechciani na tym świecie, odrzuceni przez społeczeństwo. Nikt przecież Cię nie zrozumie, do puki sam nie doświadczy takiego bólu. Ale czasem już może być za późno...
A wszystko zaczyna się od tak niewinnej miłości. Nie chciałam, żeby coś podobnego spotkało Liama. Nie mogłam patrzeć jak cierpi. To w jaki sposób on na nią patrzył, było wzruszające. Jak na największy skarb w życiu, jak na ósmy cud świata.
Muszę z  nią o nim pogadać, ale nie dzisiaj. Teraz wszyscy są zmęczeni. poza tym wolałabym, aby rozmowa odbyła się na osobności.
 Ok 40 minut później...
Byłam już strasznie śpiąca, a chłopcy wybierali drugi film. Resztki cistra leżały na stoliku do kawy, ale już nikt nie był w stanie ich dokończyć. No..może dlatego, że Niall poszedł do toalety, a tylko on był do tego zdolny.
-Asia, gdzie idziesz?-zapytał Louis widząc, że powoli kieruję się w stronę schodów.
-Ja? Już jestem zmęczona. Połóżę się już, a wy tu oglądajcie.
-Idę z Tobą- odparł śmiało Harry.
-Nie, Ty tu zostań. Ja zaraz zasnę, więc i tak na wiele się nie przydasz- blado się uśmiechnęłam.
-To Cię chociaż odprowadzę do pokoju.
-Nie, Harry, na prawdę nie trzeba.
-Ale skoro za chwilę zasniesz, to i tak wrócę tu po paru minutach-nalegał.
-No własnie, więc jaki jest sens, żebyś w ogóle tam szedł?-zgasiłam go.
-Ale...
-Oj zostaw ją, jak chce, to niech pójdzie- przerwał mu Niall.
Styles tylko zjechał go wzrokiem, a ja rzuciłam blondynowi krótkie dziękuję, po czym zawlokłam się na schody. Nie wiem, która była w nocy, ale nie miałam siły już kompletnie na nic.
Już miałam wchodzić do pierwszego pokoju od samych schodów, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Przypomniałam sobie wydarzenia, które miały miejsce niecały miesiąc temu. Tak, to był jego pokój. Zatrzymałam dlonie na klamce. Widziałam delikatną poświatę wydobywającą się z tego pokoju, pewnie to lampka nocna. A jednak nie śpi, skoro ma ją zapaloną. No tak, przecież wiadomo, że powodem, dla którego nie zszedł byłam ja. Nie wiem co teraz robił w pokoju, ale słyszałam go, albo coś. Nie wiem, dźwięk był bardzo cichy. Tak, to chyba on....on płacze. Słyszałam jego ciche łkanie.
Teraz to i mi łzy snanęły w oczach. A pytanie,  nasuwające się teraz do mojej głowy było jednoznaczne: nacisnąć klamkę, czy nie? Przełamać się...
Podjęłam decyzję...


___________________________________________________________________


Rozdział dodałabym wczoraj, ale wolałam się bardziej przyłożyć z czego w wyniku wyszedł trochę lepiej :))  Oczywiście w następnym rozdziale dowiedzie się, czy bohaterka wreszcie pogodzi się z Zaynem, czy też nie wejdzie do pokoju. A wy jak myślicie, jaką decyzję podejmie? :D
Obawiam się, że dlugo będziecie musiały czekać na odpowiedź, bo naspępny tydzień zapowiada się o wiele gorzej od tego :<
No cóż....do następnego miśki <3
Komentujcie ♥