Muzyka

28 września 2013

~Rozdział 33~


Łatwo jest coś budować.  Dążąc do celu myślisz tylko o jego spełnieniu. A co jeśli się nie udaje? Przynajmniej masz satysfakcję i jesteś dumny. Jak to mówią „Nie rezygnuj. Być może zrobiłeś to w najmniej odpowiednim momencie”.  Idziesz dalej, na przód. No właśnie „na przód…”
Jeden krok za dużo. Wszystko się rozpada. „Budować” a „odbudować”…niby tak mało się różnią, ale są niemal przeciwieństwami. Od tego pierwszego zależy nasza silna wola i chęć, ale od tego drugiego… jego/jej silna wola i chęć.
Myślę, że nawet to nie streszcza tego błędu, jaki popełnił Niall. Błędu? Nie. To w żadnym calu nie jest jego wina. Człowiek nie jest w stanie panować nad uczuciami, a przecież tak często musi za nie przepraszać. Emocje można jedynie tlić w sobie, ale one nigdy nie zanikną. Na pewno jakąś cząstką pozostaną w nas do końca życia. Często nawet nie jesteśmy tego świadomi. Wmawiamy sobie, że jest inaczej. Że ten dział jest zakończony. To tylko przez letnie doświadczenie myślimy, że wygraliśmy. Nigdy nie wygramy.
Przecież każdy może powiedzieć „to dlaczego ja kochając go/ją tak bardzo teraz już nic do niej/niego nie czuję?” Widocznie- nic nie czuł. To musiało być tylko chwilowe zauroczenie. To musiał być błąd lub przypadek z minionego dzieciństwa.
Przez te dwa miesiące budowaliśmy z Horanem wieżę, czy mur- nazywajcie to jak chcecie. Każda cegła oznaczała wspólnie spędzone chwile. W tych chwilach kształtowało się zaufanie. Patrzyłam mu w oczy i bez wahania mówiłam moje tajemnice, które dotychczas nie ujrzały światła dziennego. Nazywałam go przyjacielem. I mówiłam to, czego teraz najbardziej żałuję…
Mówiłam, że go kocham.
Że go kocham jak brata, że jest dla mnie jak rodzina.
Nawet sobie nie wyobrażałam jak ból w jego sercu rósł kiedy to słyszał. Pewnie pękało coś w nim od środka. Nieodwzajemniona miłość- jest coś gorszego? Jesteś jej przyjacielem i w pewnej chwili przekraczasz te granice. Czujesz coś więcej. Widzisz to, czego przedtem nie postrzegałeś. Patrzysz na nią ze świadomością, że nigdy nie będzie Twoja- nie, nie ma nic gorszego.
Może i w znakach, które mi dawał Niall byłam ślepa, ale doskonale wiedziałam, co ludzie czują w środku. Może to ze względu na moją wrażliwość? Na to, ile przeszłam w dzieciństwie. Nie wiem, co mnie tak ukształtowało, ale uważałam to za mało przydatną cechę.
Owszem-wiedziałam co społeczeństwo ukrywa. Ale co z tego jak nie mogłam im pomóc. Irlandczykowi również. Teraz będąc koło niego mogłam tylko sprawę pogorszyć. Mam bezczynnie siedzieć i darować do świadomością, że nigdy go nie pokocham tak samo jak on mnie? Już lepiej, żebym zniknęła z jego życia, a przynajmniej unikała.
Czy kiedykolwiek będę mogła mu spojrzeć w oczy tak jak dawniej? Bez żadnych zobowiązań. Bez tak silnego uczucia, którym on darował mnie, a ja tego nie odwzajemniałam.
Trudni mówić o tym, że wieża, którą budowaliśmy została zburzona. Nie- gdybym tak powiedziała to bym kłamała. Ale zamiast muru mogła się zamieniać w barierę. Barierę oddzielającą te dwa światy, stary- ja i blondyn jako przyjaciele i nowy, w który właśnie wkraczałam: ja i Niall jako…
No właśnie, jako kto.
Przyjaciele? Czy przyjacielem można nazwać osobę, której teraz nie będziesz potrafiła spojrzeć w oczy?
Para? Nie, jeśli tylko jedna osoba dzieli to silne uczucie jakim jest miłość, to trudno jest to nazwać parą.
Muszę w sumie się przyznać, że Horan był typem chłopaka, który byłby moim wymarzonym. To chyba właśnie dlatego, tak się do siebie zbliżyliśmy, to dlatego pozwalałam mu na tak wiele. To dlatego właśnie mu zwierzałam się ze swoich tajemnic.
Ale nie mam tu na myśli „wymarzonym” w sensie takim, że od razu chciałam z nim być. Po postu był wzorem, stereotypem jakiego zawsze sobie wyobrażałam. Nieśmiały, opiekuńczy blondyn z niebieskimi oczami. Słodko, no nie?
Nie mogłam jednak powiedzieć, że tylko przez to tak zbliżyłam się z Irlandczykiem. On miał w sobie to coś. Zawsze mi pomagał- wspierał mnie. Wiedział co czuję. Widział, jak kłamię. Potrafił odgadywać moje uczucia. No dobra… z moją osobą nie było to zbyt trudne, skoro i tak ciągle płaczę. Ale tu nie chodzi o to. Po kłótni z Zaynem  wziął mnie pod” swoje skrzydła”. Myślałam, że to braterski gest, jednak… myliłam się. Moja przyjaciółka Alice za jednym spotkaniem mi wszystko uświadomiła. Przejrzałam na oczy.
Ale czy to lepiej…?
Z drugiej strony to nie była jego wina. Uczucia często wymykają się spoza kontroli. Nie panujemy nad nimi. Co on mógł zrobić w tej sytuacji? Odkochać się? Tak po prostu? To oczywiste, że tak się nie da. To tak jak by człowiek miałby zakaz do jakiegokolwiek okazywania tego co czuje. Człowieczeństwo by zaczęło w nim zanikać. Z jednej strony nie mogłam doprowadzić Nialla do takiego stanu, ale z drugiej strony… miałam jakiś wybór? Założę się, ze teraz myślisz „no pewnie, zeswataj się z nim i już”. Ale przecież ja go nie kochałam. Jeszcze gorszym bóle dla niego byłoby potem usłyszenie ode słów „Przepraszam, nigdy nie czułam tego samego do Ciebie co Ty do mnie”.
Byłam w kompletnym dołku. Każde rozwiązanie prowadziło do klęski. To jak pisanie tragizmu …co bym nie zrobiła i tak będzie źle.
Tak już właśnie myślałam, leząc od około 5 godzin na łóżku i bezczynnie wpatrując się w sufit. Była już noc. Za oknem świeciły miejskie latarnie ledwie dając światło dla nocnych przechodniów i kierowców. W lewej dłoni cały czas trzymałam kartkę zapisaną przez Alice. Po raz setny podniosłam ją do góry i przeczytałam  napis  złożony z samych wielkich liter: MIŁOŚĆ.
Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Dlaczego to wszystko jest takie trudne?  Albo to może ja jestem na tyle słaba, że nie mogę sobie poradzić z takimi rzeczami?
Przekręciłam się na prawy bok  i spojrzałam na godzinę. 3:07, ostatnio jak patrzyłam była 2:41 więc chyba nie jest tak źle. No Asia, to o czym teraz myślimy? Przecież trochę jeszcze do rana zostało…
2 godziny później…
Oooooo czyli na ognisku to on mnie wtedy pocałował- prowadziłam zawziętą konwersację sama ze sobą. W sumie to nawet było do niego podobne, na ostatnie pożegnanie zrobił to samo. Znów mogłam poczuć jego suche i ciepłe usta na moim czole. Ale wtedy jeszcze nie znałam mocy uczucia jakie nas łączy. Poprawka: jakie on czuje w stosunku do mnie.
I tak przez całą noc wspominałam stare dobre czasy i próbowałam złożyć niektóre fakty w logiczną całość. Niby kartka Alice miała mi w tym pomóc. Teoretycznie to już pomogła. Ekhem…nie tyle pomogła co uświadomiła. Ale nadal miałam mnóstwo pytań na które nie znałam odpowiedzi. Wszystkie związane były z głównym problemem o nazwie „Nicole”.
Co ma zakochanie się Horana we mnie do tej blondynki?
Do głowy przychodziła mi mianowicie cały czas jedna opcja: Ona dowiedziała się (nie wiem jakim cudem), że Niall się we mnie kocha. Ale czy to był powód, żeby ją aż tak… brutalnie potraktować?
Przekręciła się na drugi bok i po raz kolejny tej nocy poczułam napływające do oczu łzy. Szkoda tylko, że nie miałam bliskiej osoby, z którą mogłabym teraz leżeć i wylewać wszystkie negatywne emocje.No tak, dawniej ta osobą spokojnie mógłby być Irlandczyk …ale teraz? Teoretycznie to właśnie przez niego przez kilka godzin przepłakałam.
Powoli wstałam z łóżka kierując się… no właśnie, gdzie? Sama nie wiedziałam co teraz ze sobą zrobić. Byłam pobudzona, spanie było ostatnią rzeczą na którą miałam ochotę. Szczególnie, że jest już po 5, więc słońce powoli wychylało się zza horyzontu. Kłębiąca się nad chodnikami mgła dodawała urok temu miejscu. A ja? A ja stałam przy oknie wpatrując się w jeden nieokreślony punkt…
Rano…
-Wychodzę do pracy kochanie- szepnęła moja mama wychylając się zza drzwi.
-Mhhhmm- wymamrotałam będąc jeszcze w połowie w krainie snu.
-Skarbie coś blada dzisiaj jesteś. Nie masz przypadkiem gorączki?- usłyszałam kroki mojej rodzicielki.  Po chwili poczułam jej ciepłą dłoń na moim czole.
-Dobrze się czujesz?
Kiwnęłam twierdząco głową.
-No niby temperatury nie masz… Może zadzwoń do Alice niech do Ciebie przyjdzie.
-Mamo to niepotrzebne.
-Będę się czuła w pracy spokojniejsza. A jeśli nie ona to chłopaki.
Jasne, już dzwonię!
-Jasne mamo, cos wykombinuję-mruknęłam sama nie wierząc w moje puste słowa. W duchu modliłam się, żeby tylko zabrzmiały wiarygodnie.
-Dobrze, to ja wychodzę, będę wieczorem, pa.
Wymamrotałam coś pod nosem w geście pożegnania i sięgnęłam ręką po komórkę, żeby zobaczyć, która godzina. Dopiero po siódmej. Dla mnie to tym bardziej „dopiero” bo zasnęłam jakąś godzinę temu. Wolałam nawet nie wiedzieć jak teraz wyglądam.
Będąc jeszcze zaspana niepewnie spojrzałam przed siebie. Niewyraźne kontury mebli, budzik, kartki. Kartki… No super. Nawet jak wstanę w nienajgorszym humorze to musi on zostać zepsuty przez wydarzenia z ostatnich dni. W tym wypadku nie było to coś, co jest łatwo zapomnieć. Jest to uczucie, które nigdy nie zanika i zawsze pozostaje w pamięci. Jednym jako to dobre- innym niestety nie. Ja należę do tych drugich jak się można było domyślić…
Nie mając nic innego do roboty niechętnie podniosłam się z łóżka. Przetarłam kilka razy oczy, co i tak nie dawało wielkich efektów i zataczając się dotarłam do jasnej, drewnianej szafy. Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, która najprawdopodobniej przypominała sukienkę. Udałam się do łazienki, gdzie na razie wolałam dla własnego bezpieczeństwa nie patrzeć w lustro. Przemyłam twarz i wycierając ręcznikiem spojrzałam na swoje odbicie. Nie było to dla mnie jakimś wielkim zaskoczeniem. Często po zarwanych nocach bladłam a moje oczy były mocno podpuchnięte. Mama brała to za gorączkę czy jakieś przeziębienie więc nigdy się tym nie przejmowała- w sumie to i lepiej.
Przebrałam się i wyszłam z łazienki kierując się na dół. Tam wyjmując pierwsze lepsze składniki z lodówki zrobiłam sobie śniadanie. Może nie wyglądało jak te idealne z wszystkich reklam, na którym wzory na kanapce robi się kilka godzin …ale zjadliwe.
Gdy leniwie przegryzałam kolejny kawałek usłyszałam z góry charakterystyczny dźwięk komórki. Był krótki, to oznaczało tylko SMS, ale i tak moje serce zaczęło bić szybciej. Jeszcze dzień temu wcale bym się tym nie martwiła, ale zważając na to co mi Alice uświadomiła moje serce nieświadomie przyspieszyło. Wbiegłam na górę i już po chwili wracałam do salonu z telefonem w ręku.
Wiadomość od…
.
.
.
.
Niall.
Cholera, nie błagam! Serio? W takie chwili?
No tak, przecież on jeszcze niczego nie świadomy….
Szybko kliknęłam na beżową kopertę i zaczęła czytać treść. Pominę fakt, że literki rozmazywały mi się na wszystkie możliwe strony…
„Heeeey, moglibyśmy się dzisiaj jakoś spotkać? Chłopaki Cię zapraszają :) My mamy za 1,5  wywiad, więc jeśli już to za jakieś 3 godzinki ;>”
Przeanalizowałam każde słowo 9445390650483954 razy ale i tak treść nie docierała do mnie. Starałam się ukryć minimalne drżenie rąk, przez które nawet nie mogłam odpisać. Taaa..odpisać. Jak ja nawet nie wiedziałam jak zacząć! Dlaczego wszystko musi być takie trudne? Próbuję sobie wmawiać, że piszę do zwykłego przyjaciela- byłoby to prawdą gdyby mnie fakt, że ten „przyjaciel” jest we mnie zakochany.
Byłam w kompletnym dołku- nie wiedziałam jak skleić normalne zdanie. Wyjście jest jedno: nie odpisać nic.
Odłożyłam komórkę obok talerza. Zawsze jest jakaś nadzieja, że pomyśli, że jeszcze śpię. No w końcu nawet 9 nie ma! Odłożyłam talerz do zmywarki i stanęłam bezradnie na środku kuchni. Westchnęłam i poprawiłam sukienkę.
Udałam się do salonu gdzie rozsiadłam się na kanapie i włączyłam telewizor. Leciał jakiś nieznany mi brytyjski serial. Nawet się tym nie przejmowałam, bo byłam za bardzo rozkojarzona, żeby wsłuchać się w to, co mówią aktorzy.
Nawet nie wiem ile minęło- jak długo siedziałam bezczynnie wpatrując się w ekran. Rozległo się pukanie do drzwi. Wzdrygnęłam się. A jeśli to Niall?
Na drżących nogach podreptałam do holu. Zapaliłam światło, co w sumie nie było potrzebne, bo przecież było jasno, ale musiałam coś zrobić dla zabicia stresu i czasu. Nacisnęłam na klamkę a moim oczom ukazała się…
-Asiaaa- pisnęła Alice rzucając mi się na szyję.
-Tak, tak spokojnie- powiedziałam mniej entuzjastycznie.
Moja przyjaciółka zdjęła buty i czym prędzej udała się w stronę mojego pokoju. No tak, ale na mnie już poczekać to nie łaska! Pobiegłam za nią.
-A może jakieś wytłumaczenie? –mruknęłam sarkastycznie opierając się o framugę drzwi.
-Po pierwsze…przeczytałaś kartkę?
Kiwnęłam twierdząco głową.
-No właśnie, to już jest wystarczający powód, dlaczego tu przyszłam. Po drugie-zaczęła moja koleżanka wyliczając na palcach.
-… popatrz w lustro dziewczyno! Przecież Ty wyglądasz jak śmierć!
Dzięki!
-…Ale zaraz to poprawimy jak tylko poddasz się moim zabiegom.
Wywróciłam teatralnie oczami.
-A po trzecie znam swoja przyjaciółkę na tyle, żeby wiedzieć co czuje po tym co jej uświadomiłam-dumnie zakończyła swoją „przemowę.
Uśmiechnęłam się pod nosem co już było nowością w tym dniu. Alice podeszła do łóżka gdzie leżała kartka z jej własnymi zapisami.
-Co o tym myślisz?- zapytała odwracając się w moją stronę.
Wzruszyłam ramionami.
-Już sama nie wiem Ali. To za dużo jak dla mnie… -westchnęłam.
-Czyli zgadzasz się z tym?!-pisnęła uśmiechając się przy tym jak małe dziecko.
 Kiwnęłam niepewnie głową. W sumie wszystkie jej zapiski były rozsądnie uzasadnione. Nie miałam już nawet siły by się o to spierać.
-Jeeeeeeeeeeeej jak słodko!-wrzasnęła piskliwym głosem na cały dom.
Podbiegła do mnie w podskokach.
-Co jak słodko?- zapytałam zdziwiona.
-Jak to co?! Ty i Horan jako para!! – krzyknęła.
Odsunęłam się od niej.
-Alice, Ty żartujesz prawda?-spytałam niepewnie.
-Mówię zupełnie poważnie, za to Twoja reakcja miała być żartem..?
Nadal się śmiała.
-Um…nie Ali. Ja…ja go nie kocham – mój głos zadrżał a atmosfera między nami napięła się.
Mina brunetki zrzedła nieco.
-Asia…ale on cię kocha. Ty go pewnie też, tylko jeszcze sobie tego nie uświadomiłaś- próbowala ratować sytuację.
-Nie…znaczy tak. Ale ja go zawsze kochałam jak brata- nic więcej.-szepnęłam czując napływające do oczu łzy.
Moja przyjaciółka podeszła jeszcze bliżej. Miała nieokreślony wyraz twarzy.
-As…
-…Poza tym jeszcze nigdy nie ma pewności, że on mówił do końca o mnie.-przerwałam jej.
-No nie, a o kim?
Szkoda, że nie powiedziałaś czegoś mniej rozsądnego.
-Um…o..Tobie?-zaczęłam niepewnie.
Alice wybuchnęła śmiechem wzięła mnie za ręke i poprowadziła na łóżko.
-Ty to mówisz na serio?-zapytała pomiędzy atakami śmiechu.
-Nie, na niby- mruknęłam sarkastycznie- może to o Ciebie chodzi. Ciebie tez poznał w wakacje.
-No nie rozśmieszał mnie. Porównaj sobie ile razy wy sami byliście sami w pokoju, ile razy mu zaufałaś i ile razy opiekował jak tylko mógł.-rozgadała się, co natychmiast jej przerwałam:
-Alice, ale to nie znaczy, że od razu mnie kochał- teraz to już zaprzeczałam sama sobie, bo doskonale wiedziałam jaka jest prawda. Może rzeczywiście nie chciałam jej zaakceptować…? Wcielić do swojego życia jako kolejna porażkę pod tytułem „jak zepsuć komuś wszystkie marzenia?”
-Ej, ej wyluzuj. Patrzysz na to jak zwykle z jak najgorszej perspektywy. Musisz w końcu przyjąć do wiadomości, że Niall jest w Tobie zakochany na zabój.-zaczęła wolno.
-Co do tego nie mamy wystarczających argumentów-jęknęłam.
Alice zamyśliła się na chwilę.
-On próbował Cie kiedyś pocałować?
Pokręciłam energicznie głową.
-Co ty!- zaczęłam się śmiać.
-Zastanów się dobrze-mówiła z kamienna twarzą.
To nie było trudne, bo i tak moje myśli przez najbliższe 24 godziny były skupione wyłącznie na Horanie… Wzdrygnęłam się powracając do pierwszego mojego ogniska z chłopakami.
-Kiedy wyjechaliśmy w to samo miejsce co byliśmy teraz …tam ktoś mnie pocałował. Ale miałam zamknięte oczy, więc nie wiedziałam kto to… - szepnęłam rozpaczliwie łącząc fakty.
Czyli to był on…
Alice patrzyła na mnie przez chwilę z lekko rozdziawionymi ustami. Po około minucie ocknęła się niepewnie. Przełknęła głośno ślinę i zadala kolejne pytanie:
-Ktoś Ci to już kiedyś mówił? Wiesz..coś o Horanie. No…sugerował, że on się w Tobie podkochuje?
Wertowałam wszystkie wspomnienia w mojej głowie, próbując udzielić jej prawdziwej odpowiedzi.
Reprospekcja:
„-To…to ty jeszcze nie załapałaś? – spytał poważnie.
[…]
-Pomyśl sobie. Kiedy Cie nie ma chodzi cały czas ponury i nie odzywa się do nas słowem. Od czasu do czasu tylko wpada do pokoju Zayn’a albo z nami zamienia parę zdań, ale to już nie ten sam Niall co kiedyś.. Tylko wtedy kiedy wy przychodzicie to on powraca do dawnego stylu życia i jest zdolny do prowadzenia jakichkolwiek konwersacji.- Styles mówił wolno i dobitnie jakby chciał, żeby każde słowo do mnie odpowiednio trafiło.” (Rozdział 26)
-Ja….znaczy Harry kiedyś wspominał…-jąkałam się.
-Wspominał co? -moja koleżanka przekrzywiła glowę patrząc na mnie z lekkiego ukosa.
-Wiesz…mówił, że jak mnie nie ma to Niall jest inny. Jak przychodzimy- zmienia się- wytłumaczyłam najprościej jak tylko mogłam.
-Widzisz! I sama sobie dopowiedziałaś kolejny powód!- krzyknęła triumfalnie.
-Ale nie powiedział tego wprost-kręciłam głową.
-Ale się założę, że ty już tak- Alice uśmiechnęła się pod nosem.
-No fakt, trochę na niego nakrzyczałam- na mojej twarzy również zagościł delikatny uśmiech.
-Dobra, koniec o tym, a teraz siadaj naprzeciwko mnie i się nie ruszaj.
-.Yhmmm- to jedyne co byłam w stanie wykrztusić.
Brunetka zaczęła wyjmować ze swojej torby najróżniejsze kosmetyki. Może pominę, że co najmniej połowy z nich nawet nie znałam. Jęknęłam na co moja przyjaciółka tylko uśmiechnęła się triumfalnie. Kazała mi zamknąć oczy i zaczęła jeździć opuszkami palców rozsmarowując mi różne kremy, cokolwiek to było. Potem zajęła się rzęsami, powróciła do policzków i…nie wiem, ja sama już się w tym nie łapałam.
-Bosh, jak byście zostali parą to ja bym chyba była najszczęśliwszą osoba na świecie- bełkotała rozmarzonym głosem.
-Nie zapędzaj się tak- mruknęłam.
-O! I bym była twoim świadkiem  na ślubie!- zachichotała.
Gdybym tylko miała otwarte oczy z pewnością zmroziłabym ja teraz wzrokiem…
-Tak, coś jeszcze?- powiedziałam sarkastycznym tonem.
-Albo jak byście się z Niallem zgodzili to bym była chrzestną waszego pierwszego dziecka!- świergotała.
Westchnęłam teatralne.
-Zanim poruszysz sprawę dzieci, to może powróć do momentu, w którym powiedziałam Ci, że ja wcale nie zmierzam z nim być- odparłam.
-No ale przecież on jest uroczy!- pisnęła i nie dając mi dojść do słowa kontynuowała- popatrz jak się o Ciebie troszczy. Zapewne wie o Tobie więcej niż wszyscy chłopcy razem wzięci! A jak się o Ciebie martwi to jest taki słodki- nie wiem, czy ten głos można zaliczyć do najwyższej skali sopranu, ale to co ona teraz z siebie wydawała to… no może zostawię bez komentarza.
-Ach tak, skąd takie głębokie przemyślenia i wnioski?- mruknęłam.
-No przecież widzę, z jaką czułością całował Cię na wyjście.
-To był zwykły pocałunek w czoło- powiedziałam mniej entuzjastycznie – ale fakt, opiekuńczy jest-dodałam.
Na te słowa brunetka aż podskoczyła na łóżku.
-Widzisz, sama nieświadomie się z nim podkochujesz.
-Tak tak Alice, wmawiaj sobie- burknęłam.
-Kazałam Ci się nie ruszać- powiedziała ni z tego ni z owego.- Jeśli chcesz, żebym nie musiała zaczynać mojego dzieła od nowa to siedź tak jak teraz.
-Jak dla mnie, mogę latać bez makijażu.
W odpowiedzi moja koleżanka prychnęła.
-Ale dla mnie nie możesz.
Okay, ja już się nie odzywam
-…szczególnie jak jesteś w takim stanie. Wyobraź sobie jak bys teraz wyglądała, gdybym tu nie przyszła.
-Normalnie?
-Ojjj Asia Asia, czeka Cie ode mnie dużo lekcji.
-Z pewnością…
-Skończone, teraz powoli wstań i zobacz czy Ci się podoba-brunetka zaklaskała w ręce i i podbiegła do lustra jak oparzona. Ja- jak to ja- niezdarnie ześlizgnęłam się z łóżka i podreptałam koło Alice.
-I jak?- jej kąciki ust cały czas były podniesione ku górze.
-Ekchem… ślicznie- odchrząknęłam- a nie przesadzone to trochę.
-Nie! Jest idealnie.-kołysała się w te i we w te.
-Ach tak, to jest pięknie- wykrzesałam z siebie choć trochę entuzjazmu.- Ale…um…ja dziś nigdzie się nie wybieram.
-Ty nie, ale skąd wiesz, że nikt do Ciebie się nie wybierze. Oczywiście nikogo konkretnego tu nie sugerując-zaśmiała się cicho.
Odwzajemniłam uśmiech, ale zgasł on po chwili, kiedy sobie przypomniałam porannego sms-a.
-Alice…-zaczęłam.
-…Dziś rano dostałam od niego sms-a-powiedziałam niepewnie.
-Co tam było?!- krzyknęła na cały dom.
-Nic ważnego, tylko, że mnie zaprasza do siebie…
-A ty?!
-Ja…w sumie nie wiedziałam co zrobić. Więc…nie zrobiłam nic- ujęłam to najłagodniej jak mogłam.
-Nic czyli?- brunetka założyła ręce na boki.
-No..nie odpisałam.
-Asia!
-Um….tak?
-Wiesz jak on może się teraz czuć?!
-Teraz to niepotrzebnie będzie sobie robił nadzieję, jeśli mu odpiszę.
-I co, teraz mieszkając w tej samej części Londynu będziesz go unikać do końca życia?- uniosła brwi.
-Nie..znaczy jeszcze nie wiem. Muszę sobie wszystko poukładać.- powiedziałam niepewnym głosem.
-Jeśli chcesz sobie wszystko poukładać, skończy się tak jak z Zaynem. Unikasz go i za nic nie przeprosisz. Chcesz, żeby z Horanem było tak samo?
Ałć.
Przełknęłam ślinę.
-Nie wiem Alice…to wszystko jest teraz takie skomplikowane…Psychicznie nie daję rady.
-Dlatego masz mnie.- uśmiechnęła się.
Odwzajemniłam uśmiech.
-Chodź-zaprowadziła mnie na róg łóżka i sama usiadła obok.
-Ty na serio nic do niego nie czujesz? Wiem, że już tysiąc razy zadawałam Ci podobne pytania…Ale Asia- pomyśl. Czy są jeszcze momenty o których nie wiem, a powinnam? Czy są chwile, które was łączą bardziej niż  z którymkolwiek innym chłopakiem.-zaczęła wolno.
Spuściłam wzrok. Może rzeczywiście powiedzieć jej, że widział mnie w połowie nagą? Ona mówiła mi wszystko, nie byłam z nią fair. Albo nie, może powiem jej o sekretach dotyczących moje przeszłości, o których wiedział tylko Niall jeśli chodzi o chłopaków.
-Czyli są- westchnęła.
Potaknęłam głową.
-A więc? Słucham, chociaż jeden z nich, proszę. Może dopiszą to na kartkę i wtedy wspólnie odgadniemy o co mu chodzi, może to wniesie coś nowego.
Pokręciłam przecząco.
-Nie Alice, to nic nie wniesie, ale i tak Ci powiem… Ja… jak byłam w szpilatu po raz drugi. Wiesz, wtedy kiedy poznałyśmy Nicole..to… Nie byłam tam dlatego, że miałam jakieś porażenie słoneczne czy udar mózgu. To dlatego..że jakiś chłopak chciał mnie zgwałcić… -szepnęłam.
Brunetka wpatrywała się we mnie z szeroko otwartymi oczami. Nic nie mówiła- normalnie nie ta sama dziewczyna co przed paroma minutami.
Kontynuowałam:
-Niall mnie wiedział wiesz….bez koszulki..bez stanika.- sama się sobie dziwiłam, że mówię jej to prosto w oczy. Nikomu, nawet Julii bym nie była w stanie tego powiedzieć. Może jej po prostu na tyle nie ufałam co Alice.
Moja przyjaciółka po kilku minutach ciszy w końcu coś z siebie wykrzesała.
-A-a-a-asia. Ja nie wiedziałam… zgłosiłaś to na policję?
-To nie jest teraz istotne, chciałaś coś nowego, co nas łączyło, to masz.
Ona tylko głośno przełknęła ślinę.
-Boże…- wydusila.
-Dlaczego Ty mi tego wcześniej nie powiedziałaś…?
Wzruszyłam ramionami.
Przytuliła mnie. Trwałyśmy w takiej pozycji przez dobre kilkanaście minut.
-Następnym razem mów mi takie rzeczy od razu-wybełkotała ze złami w oczach.
Przytaknęłam niepewnie.
-Dobra, zmieńmy temat bo ja już dłużej- nie dam rady o tym rozmawiać- szepnęła.
-Ok.
-Jesteś pewna, że nie chcesz się z nim spotkać?- miała już nie poruszac tego tematu. Cóż ….przynajmniej próbowała.
-Nie dziś-szepnęłam.
Największym problemem nie było samo spotkanie. To był po prostu wielki ból, z którego zdawałam sobie sprawę jak bardzo go ranię. Do głowy cały czas wbijało się mnóstwo pytań, ale jedno z nich nurmowało mnie najbardziej:
Czy teraz będę w stanie spojrzeć mu w oczy jak dawniej…?

_________________________________________________________________
 Na początek, co wam się z pewnością należy: jedno wielkie PRZEPRASZAM.
Tyle czekaliście… no aż mi głupio :c Ale dziękuję, że wytrwaliście i że mnie rozumiecie ;* Dziękuję w ogóle wszystkim moim czytelnikom, wszystkim directioners i nie tylko, za te wszystkie wejścia i komentarze :)
Zapraszam do zapisywania waszych opinii i propozycji co do tego i następnych rozdziałów ;>
No cóż…. Przy ostatnim rozdziale liczba komentarzy zmalała dokładnie o połowę ;/ mam nadzieję, że to nadrobicie! ;D Chciałabym wiedzieć ile was tu jest poprzez wasze glosy, komentarze i liczbę obserwatorów. Niby jeden zwykły komentarz- a cieszę się jak głupia i analizuję kilka razy XD
Za wszystkie błędy (których jak zwykle jest tu pewnie od groma) przepraszam, ale nie mam czasu sprawdzić tego rozdziału. ;<
No… to chyba wszystko xD Czekam na wasze opinie (te złe i te dobre), A! I jeszcze jedno pytanko, tak z ciekawości: są tu jacyś Boy Directionerzy? ^^
Wasza Nicole :3

 

15 września 2013

~Rozdział 32~


-No mów!- krzyknęła Alice wędrując przez swoje łóżko z kartką i długopisem w ręku.
Westchnęłam  pod nosem.
Po przemyśleniu wszystkich spraw związanych z Niallem stwierdziłam, że powiem wszystko mojej najlepszej przyjaciółce. Może ona będzie znała wyjaśnienie.
-No wtedy na grillu…-zaczęłam.
-To już mówiłaś! Zacznij od tego jak weszłaś na korytarz-przerwała mi podekscytowana.
-Ja nie weszłam na ten korytarz-jęknęłam próbując wytłumaczyć jej tę samą sytuację po raz trzeci.
-Jak to nie…
-No ja byłam na schodach-mruknęłam wygodniej podpierając się na łóżku i trzymając kubek czekolady w ręku.
-Czyli on Cię nie zauważył?!-pisnęła energicznie zamazując coś na kartce.
-Nie-odparłam zdziwionym tonem.
-Więc jeszcze raz-sepleniła mając przedmiot do pisania w ustach.
Wypuściłam głośno powietrze.
-Od którego momentu? –zapytałam monotonnie.
-No jak go widziałaś z Nicole-powiedziała jak by to było oczywiste.
-No… wchodziłam na górę i zauważyłam ich razem. On przyszpilał ją do ściany-wzdrygnęłam się na samo wspomnienie o tym-szeptał jej coś.-mówiłam z każdym słowem zniżając głos coraz bardziej.
-A ona? -zapytała brunetka bazgrząc coś zawzięcie.
-Alice… po co ty to wszystko zapisujesz? -jęknęłam.
-Żeby lepiej wszystko zrozumieć-mówiła z powagą.
Upiłam łyk czekolady.
-No…a ona ?-spojrzała na mnie wyczekująco.
-Co ona?-bąknęłam
-No jaka była jej reakcja? Zachowanie, wyraz twarzy-wyliczała podekscytowana.
-Reakcja? A co mogła zrobić. Horan był przecież o wiele silniejszy więc bezradnie stała przy ścianie.
-Szczerze to nie wyobrażam sobie takiego Nialla- wtrąciła przerywając pisanie.
-Do tego momentu też go sobie takiego nie wyobrażałam-mruknęłam.
-No dobra …mów dalej.
-Dalej czyli…?
-No…coś się potem stało? Albo nie! Jaki miała wyraz twarzy?
-No…- starałam sobie przypomnieć minę Nicole z tamtego dnia.
-Ona no nie wiem… bała się go.-mówiłam niepewnie.
-Ale była zdziwiona?
-Niewiele widziałam, nie mogłam im się pokazać-mruknęłam sarkastycznie.
-Na pewno? Widziałaś w jej oczach jeszcze coś oprócz strachu?
-Alice!
-No co..?
-Czuję się jak na jakimś przesłuchaniu! A co ja jestem, żeby z oczu wyczytywać emocje?
-To by mogło mi pomóc ogarnąć tą sprawę…
-Nie wiem w jaki sposób, ale jeszcze raz Ci mówię, że niewiele zauważyłam ledwo wychylając się zza schodów.
-No ale… była zdziwiona?-nie odpuszczała.
-Nie… tak… nie wiem-jęknęłam.
Brunetka wywróciła teatralnie oczami. Powracając wzrokiem na kartkę niepewnie coś pisała.
-Co było potem?
Ocknęłam się.
-Um …przyszedł Zayn -na sam dźwięk imienia padającego z moich ust przeszły mnie dreszcze.
-A on Cię widział?- na nowo zapełniała kartkę notatkami.
-Wydaje mi się, że nie.
-Jaka była jego reakcja?
-No chyba oczywiste, że był zdziwiony-odparłam, a po chwili krótkiej ciszy dodałam:
-…Ale spokojny.
-Jak to on-mruknęła.
Przytaknęłam wiedząc, że moja przyjaciółka i tak tego nie zauważy.
-No i co zrobił?
-A co miał  robić. Uspokoił Nialla i Nicole. Przytulił ją i takie tam. A blondynowi kazał potem chyba zejść na dół. Co do końcówki nie jestem pewna, bo wtedy już zbiegałam po schodach.-powiedziałam na jednym wydechu.
Alice spojrzała na mnie znad kartki. Przełknęłam nerwowo ślinę.
-Okey, okey. Przyznam, że dziwne. Nigdy nie wyobrażałam sobie tego chłopaka robiącego jakąkolwiek krzywdę dziewczynie.
-Ja tak samo-szepnęłam.
Alice uśmiechnęła się do mnie ciepło wzięła długopis do ręki i zaczęła nim jeździć wśród kartki jakby czegoś szukając. Zatrzymała przedmiot trzymany w dłoni i niemalże krzyknęła:
-A właśnie! A Niall? Jak wyglądał? Słyszałaś cokolwiek co do niej mówił?
Pokręciłam przecząco głową.
-Pamiętam tylko, że był..no..zły, wkurzony. Jakby chciał od niej coś wydusić, oskarżyć. On..on jej groził-mój głos drżał, a tamta sytuacja stanęła mi przed oczami.
Moja przyjaciółka wzdrygnęła się. Przez chwilę między nami panowała cisza nie licząc mojego przyspieszonego oddechu i tykania zegara.
-Biedna Nicole…- wydusiła w końcu.
I miała rację. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że źle traktowałam dziewczynę. Ona była dla mnie miła mimo tego, jak na nią patrzyłam.
Nieraz sama siebie nie rozumiałam- i to był właśnie jeden z takich momentów. Bez powodu brałam ją za tą złą, choć nic mi jeszcze nie zrobiła. Nie wspomnę już o Irlandczyku, który wręcz zabijał ją wzrokiem gdy tylko była w zasięgu.
-No dobra….-przerwała moje przemyślenia Alice. –Teraz opowiedz o tym co się stało dziś rano.
-Po tym jak Zayn wyszedł z pokoju zbiegłam na dół- ale to już chyba wiesz- spojrzałam na nią wymownie.
Przyjaciółka przytaknęła.
-Chciałam wejść do kuchni, ale usłyszałam, że Niall gadał z Liamem, a ton jakim rozmawiali nie należał do tych zwyczajnych.
-A teraz słowo w słowo, o czym mówili?-przerwała wpatrująca się we mnie brunetka. Wyglądała jak zahipnotyzowana.
-Tak, uważaj bo zacytuję Ci każde ich zdanie- powiedziałam sarkastycznie.
Wzięłam łyk czekolady i zaczęłam:
-Um…Horan coś wspominał, że to nie ma prawa istnieć, bo…coś tam od wakacji-plątałam się starając sobie wszystko przypomnieć.
-Bo coś tam od wakacji-mruknęła.
-No co, mówiłam Ci, że nie pamiętam-jęknęłam
-Dobra…a przynajmniej pamiętasz coś jeszcze?
-Szeptali więc niewiele słyszałam, zresztą w wyniku tej całej ekscytacji sama połowy zapomniałam- westchnęłam.
-Ok…to mów co zapamiętałaś.
-Em…wspominał coś o tym, że ona nie widzi we mniej więcej niż kolegi, czy jakoś tak-paplałam sama nie wiedząc co mówię.
Alice momentalnie zaprzestała pisać swoją notatkę. Spojrzała na mnie znad kartki a jej oczy błyszczały.
-I Ty na serio nie załapałaś o co mu chodzi?- wyszeptała jakbyśmy były w jakimś  magicznym miejscu i odprawiały jakiś rytuał
-Yyyy…nie? -zaczęłam niepewnie ugniatając rąbek koszulki.
 Brunetka w geście zrezygnowania pokręciła głową.
-Jak spojrzysz na to co zapisałam to sama do tego dojdziesz. A teraz mi dokończ-mruknęła.
-Hmmmm… Liam cały czas go pocieszał. Wiesz coś w stylu: będzie dobrze i inne puste słowa.
Moja przyjaciółka przytaknęła na znak, że rozumie.
-Coś jeszcze zapamiętałaś? Jak się zachowywali gdy weszłaś do kuchni?
-Daddy…przerażony i zdziwiony a Horan stał tyłem i płakał.
Ali uśmiechnęła się pod nosem nie zaprzestając czynności.
-I co, kto się pierwszy odezwał?
Moja przyjaciółka była bardziej podekscytowana tą całą sytuacją niż ja. W jej oczach wręcz świeciły iskierki.
-No..ja się zapytałam o co im chodzi-powiedziałam niepewnie.
Alice zmarszczyła nos.
O! I mam coś jeszcze! Przedtem mówili…znaczy Niall mówił, że nie powie jej tego prosto w oczy i chyba w ogóle jej nie powie bo wie, że by ją skrzywdził..czy jakoś tak-próbowałam przypomnieć sobie zdanie wypowiedziane przez niego i ułożyć w jakiś logiczny sens.
Brunetka zapisała coś wielkimi literami na kartce z jeszcze większym „bananem” na twarzy.
-Który z chłopa…
-Lepiej Ty mi powiedz co z Zaynem- przerwałam jej.
Brunetka uniosła brwi.
-No nie udawaj, że nie wiesz-uśmiechnęłam się pod nosem.
-No…w sumie to na początku tak podeszłam i się spytałam dlaczego tak sam siedzi. Wiesz, takie tam pierdoły. Potem zmieniliśmy temat ogólnie na wszystkich. Wiesz, pytałam się raz o Nicole, raz o Liama. Tak jakoś zeszło. Potem jeszcze trochę rano gadaliśmy, bo w nocy podobno nie za bardzo bylam zdolna do jakichkolwiek rozmów.
Moje kąciki ust uniosły się ku górze.
-O wszystkich …-powtórzyłam.
-No o Tobie też coś tam-zaczęła niepewnie.
A więc?
-Co a więc?
-No co o mnie mówiliście?
-Na ognisku wyglądał na zakłopotanego jak zaczęłam Twój temat. Przygryzł wargę i znowu się zapatrzył. Jego wyraz twarzy był taki, że mało co się nie rozpłakałam, a do tego ta niewinność. Naprawdę wygląd Malika  potrafi być mylący…
Przytaknęłam.
Coś o tym wiem.
-Więc jak już wspomniałam wtedy jak najszybciej chłopak chciał zmienić temat. Nie odpowiedział nic, dopóki nie powtórzyłam pytania. Spojrzał na mnie i szepnął, że to trudny temat. Nie chciałam naciskać, więc już dalej go nie męczyłam-Alice wzięła oddech i kontynuowała- w pokoju obudziłam się na ogromnym łóżku. Na początku nie wiedziałam gdzie jestem, dopiero potem gdy spojrzałam w bok i zobaczyłam Zayna skulonego na sofie dotarło to do mnie. Powiem Ci, że jest nieziemsko przystojny nawet jak śpi-rozmarzyła się.
Zachichotałam.
-Cała Ty.
-Ojjj bez przesady. Cicho wstałam i znalazłam łazienkę. W czasie tego mulat zdążył się tylko przekręcić na drugi bok z uśmiechem na twarzy. Podwinął mu się koc, którym był przykryty więc podeszłam do niego i zaciągnęłam delikatnie. Potem poszłam się myć, pomijając to, że pół godziny szukałam damskich żeli pod prysznic. Gdy wróciłam Malik był już na nogach. Znów zaczęłam temat o Tobie. Tym razem chyba przez wzgląd, że byliśmy sami to stał się bardziej otwarty. Wtedy poznałam go od tej innej strony…
-Powiem Ci, że brakuje mi tego-szepnęłam wzdychając cicho.
-Jemu z pewnością też-brunetka usiadła bliżej mnie i objęła przyjaźnie ramieniem.
-Tak Ci powiedział? -zapytałam z nutką nadziei.
-Nie, ale widziałam to po nim. Poza tym można to było wywnioskować z niejednego zdania, jakie o Tobie mówił.
-Cały czas gadaliście o mnie? -nie dowierzałam.
-Całe rano. Znaczy wiesz.. Nie tyle o Tobie, tylko o samej sytuacji. Wspominał, że Niall mu z tym wszystkim bardzo pomaga. Liam stara się jak może, więc to właśnie im dwóm powierza sekrety i się zwierza. Z Louisem… ten też stara się go wspierać. Zawsze rozśmiesza i zabiera w miejsca, gdzie można się wyszaleć.-wyliczała moja przyjaciółka.
-Mnie traktują tak samo-bąknęłam.
-No i powiem Ci, że ta rozmowa wcale nie była taka krótka. Paplał całe dwie godziny.
Wzdrygnęłam się.
Na serio? Aż tyle miał do powiedzenia na mój temat?
-Skoro wypowiadał się przez tak długi czas to chyba coś jeszcze pominęłaś. -mruknęłam „wybudzając się” z transu.
-Owszem- przytaknęła robiąc przy tym nieokreślona minę.
-A więc?
-Um… Wspominał też o waszej kłótni. I wiesz Asia. Nie wierzyłam, że patrzę na Zayna, na tego Zayna.- Ali zaciągnęła nosem a ja spojrzałam na nią pytająco.
-Jak mówił o waszej kłótni to dosłownie głos mu się łamał. On chyba starał się być silny, ale przy tym jak szeptał, że nie mógł Ci powiedzieć dlaczego to zrobił to… to jego oczy się zaszkliły.
Jak to usłyszałam to sama miałam ochotę wybuchnąć głośnym płaczem. Aż tak był tym zdołowany? Aż tak prze mnie cierpiał? Aż tak potrafiłam zranić ludzi? -tylko takie myśli krążyły w tej chwili w mojej głowie.
-Mówił to z wielkim żalem. Jego oczy stały się ciemniejsze a on w tamtej chwili przyjął posturę małego bezbronnego chłopca. Spuścił wzrok i uporczywie  trzymał miętolił rąbek swojej koszulki. Nie wytrzymałam …podeszłam do niego. Tyle słów cisnęło mi się wtedy do ust, ale nie wydusiłam nic. Nie byłam w stanie.-mówiła jak najęta.
-Po chwili krótkiej ciszy położyłam dłoń na jego ramieniu a drugą uniosłam podbródek chłopaka. Chciałam, żeby na mnie spojrzał, ale po chwili już wiedziałam, że tego żałuję.
-Nie sądziłam, że on tak cierpi-szepnęłam wpatrzona w jeden punkt nadal nie mogąc uwierzyć w to, co słyszę.
-Tak..cierpi. To za mało powiedziane. Mówiąc, że żałuję, że uniosłam jego podbródek miałam na myśli to spojrzenie. On wręcz świdrował mnie wzrokiem. Jego tęczówki ani na moment nie spuściły wzroku z moich. Wpatrywał się uporczywie, dopóki nie powiedziałam, że wszystko będzie dobrze. Odparł, że nic nie będzie dobrze i tak jak kiedyś. A resztą odpowiedzi było spojrzenie Malika, które dobijało jeszcze bardziej.
Przez kilka minut żadna z nas się nie odzywała. Ja…ja po prostu nie byłam w stanie. Niema cisza była w tej chwili każdą odpowiedzią-naszą konwersacją. Świadkiem był zegar tykający cicho w roku pomieszczenia. Zero ruchów-próżnia. Tak dokładnie- czułam się jak w próżni. Nawet nie wiem- czy oddychałam, czy nie. Może i wstrzymywałam powietrze, które zresztą teraz nie miało dla mnie wielkiego znaczenia. Pustka-po prostu pustka. To była bariera która otaczała nas w chwili obecnej.
Skoro Alice tak się tym przejmowała to ja się naprawdę zaczynałam bać w jakim on aktualnie jest stanie. Zrozumiałam tylko tyle: Na początku naszej kłótni przez kilka dni w ogóle nie ruszał się z pokoju. Potem dochodził do siebie- ale tylko zewnętrznie.  Wewnętrznie z każdą sekundą, minutą czy godziną było coraz gorzej. A to wszystko przeze mnie. Uświadamiałam sobie do jakiego stanu go doprowadziłam.
Co myślał teraz? Jak się czuł?
Gorzej niż przed godziną, lepiej niż za godzinę.
Bariera oddzielająca mnie i Alice od reszty świata powoli znikała. Powracałam do rzeczywistości. Otworzyłam szerzej oczy i nabrałam powietrza, którego jak się dopiero teraz zorientowałam-brakowało mi przez długi czas.
Gdy wyrównywałam swój oddech brunetka szepnęła:
-Będzie trudno, ale nie powiedziałam że jest to niemożliwe.
Te słowa zostały dodały mi otuchy. Nie spodziewałam się, że będę je wspominać nawet za kilka lat.
-Wiem Ali wiem-odparłam słysząc podobne pocieszenia z ust Nialla.
Brunetka zmarszczyła nos.
-Nie sądziłam, że ten chłopak może aż tak cokolwiek przeżywać. Zawsze Zayna sobie wyobrażałam nieco inaczej. Wtedy w pokoju… szczerze Ci powiem, że to co widziałam w jego oczach to trudno będzie mi wymazać.
-Tak…on zawsze był taki..troskliwy. -mówiłam mając przed oczami wspólnie spędzone chwile z mulatem.
-Ma podobną naturę do Nialla ale przez jego wygląd zewnętrzny wszyscy o tym zapominają.-mruknęła moja przyjaciółka.
Przytaknęłam jej.
-Wiesz..kiedy już nie mogłam dłużej patrzeć mu w oczy-przytuliłam go. Po prostu czułam, że Malik bardzo tego potrzebował. Musiałam stawać na palcach-zachichotała- ale cieszyłam się, że w jakiś sposób Zaynowi pomogłam. Chyba go przedtem nie doceniałam bo…on to robił jakbym była ostatnią nadzieją. Nie puszczał mnie, ramiona chłopaka oplatały mnie…jeszcze nigdy nie czułam się tak bezpieczna. No po  prostu tego nie da się opisać. Widać, że zna się na dziewczynach, bo robił to z taką… pasją? Nie, nawet nie wiem jak to określić. Ale coś czuję, że on naprawdę będzie kiedyś wspaniałym chłopakiem dla tej jedynej …-skończyła a ja sobie uświadamiałam, jak bardzo mi go brakuje. Przecież jeszcze niedawno mogłam doświadczać tego samego. Zayn naprawdę znał się na rzeczy jeśli chodzi o dziewczyny. Na samą myśl o tym uroniłam kilka łez.
Tak bardzo chcę wrócić do tamtych czasów…
Spojrzałam na moją przyjaciółkę, która siedziała na łóżku nieruchomo i tak jak ja przed paroma sekundami wpatrywała się w jeden punkt.
Zamień się ze mną choć na chwilę, ja pragnę znowu poczuć jego dotyk…
-Ale nie mogę dla niego zrobić wszystkiego Asia. Myślę, że resztę musisz dokończyć Ty. Zakończ to wreszcie, proszę.
Choćby na sekundę być znów w Twoich ramionach…
-Ja..ja chcę Alice, ale jednocześnie nie mogę. Nie daję rady.-wyszeptałam.
-Rozumiem Cię, ale im dalej, Tym gorzej.  Nie radziłabym na Twoim miejscu znów to przekładać na tak długi czas.
Patrzeć Ci prosto w oczy i uśmiechać się…
-Postaram  się.
-Pomogę Ci kochana, myślę, że reszta też-oparłam głowę na jej ramieniu.
Fala ciepła rozeszła się po moim ciele. To się nazywa mieć prawdziwych przyjaciół…
-Kiedy się od niego odsunęłam, nadal widziałam w jego oczach smutek, były takie ciemne. To tak jak byś patrzyła w głęboką otchłań. Nie widzisz nic- próżnia. To właśnie spostrzegłam. A ciało chłopaka ponownie się spięło. Wgłębienie na jego policzkach stało się bardziej widoczne i blade. Nie wiem od kiedy zwracam uwagę na takie szczegóły… -mruknęła.
Znów mieć poczucie, że ta minuta jest tylko dla mnie i dla Ciebie…
-Ja też nie wiem Alice-odparłam  zdziwiona, choć rozumiałam ją bo sama przy śniadaniu nienagannie wpatrywałam się w widoczne zmiany od ostatnich dwóch  miesięcy.
-W sumie to już koniec tego co Ci miałam do powiedzenia …-szepnęła po chwili ciszy, która panowała w jej pokoju.
Wiedzieć, że jeszcze jednak dla kogoś żyję…
-Um…Podsumowując. Zayn spieprzył sobie całe wakacje, z każdym dniem jest z nim coraz gorzej, nikt mu nie może pomóc-jęknęłam.
Brunetka zaśmiała się cicho.
-Oj wcale nie jest tak źle. Chciałam Ci tylko pokazać, jak bardzo mu zależy na tym, żebyście się pogodzili.
-Widać to było szczególnie dzisiaj rano kiedy mnie unikał i nawet się nie pożegnał-powiedziałam sarkastycznym tonem.
-Po pierwsze Ty też go unikasz.
W sumie prawda…
-…A po drugie nie wyobrażam sobie, kto z was by pierwszy podszedł, żeby się pożegnać. Było by niezręcznie, a zakładam, że nie chciałabyś się znaleźć w takiej sytuacji.
-Nie rozumiem dlaczego go tak bronisz.
 -Nie bronię, tylko powoli zaczynam go rozumieć.-odparła.
Zamilkłam, a jej słowa docierały do mnie. Może i miała rację.
-Wina leży po obu stronach-dałam za wygraną uświadamiając sobie, że chłopak robi to samo, co ja jemu.
Alice przytaknęła.
-No wreszcie zrozumiałaś- wyszczeżyła się – a teraz dokończ mi poranną sytuację z Niallem-brunetka wzięła kartkę do ręki i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Um….a co chcesz jeszcze wiedzieć?
-Wszystko od chwili kiedy weszłaś i się zapytałaś o co im chodzi.
Wypuściłam głośno powietrze.
-Nie pamiętam tego dokładnie, ale utkwiły mi słowa bondyna „Nie powinno Cie tu być”. Szczerze to przyznam, że ukuły mnie trochę. Jego ton był taki twardy, lodowaty. Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie wszystko, ale on chyba zmienił zdanie.-zaczęłam.
-Przyjaciółmi- powtórzyła moja przyjaciółka uśmiechając się słabo.
-Co?-spytałam oczekując wyjaśnienia na dziwną postawę z jej strony.
-Niedługo sama do tego dojdziesz, poczekaj aż oddam ci kartkę-szepnęła.
Starałam się ignorować jej słowa więc kontynuowałam:
-W sumie to potem jak poszłam do niego na górę to było już wszystko ok. Zachowywał się ja dawniej…
-I powiedział Ci o co chodzi?!-przerwała mi z impetem i z iskierkami w oczach.
-Um…nie. Tylko wiesz …rozmawiałam z nim jak kiedyś. Już nie miał tego pustego spojrzenia i tonu.
-Aaa okay. A teraz powracając do tamtej sytuacji…
-No…to reszta to już nic ważnego. Liam chyba chciał w pewnej chwili mi powiedzieć, ale Horan mu przerwał. Ale tego też nie jestem pewna.
-Nie jesteś pewna tego czy mu przerwał, czy temu, że chciał Ci powiedzieć prawdę? -spytała  moja przyjaciółka chyba nie za bardzo wiedząc co mówi.
-Alice!
-Co?
-No a jak myślisz. Przeanalizuj to co powiedziałaś jeszcze raz i zastanów się nad pytaniem. Chyba logiczne, że nie jestem pewna tego, czy chciał mi powiedzieć prawdę- mruknęła podenerwowana.
-A sorry, wyłączyłam się na chwilę.-odparła zaprzestając pisanie.
Westchnęłam cicho.
-Okay…więc dalej już nic ciekawego nie było.-powiedziałam.
-No ale Niall mówił coś jeszcze?
-Coś tam mówił…ale..A! Właśnie! Pamiętasz jak wpadłaś do kuchni? Uratowałaś mi życie, bo wiesz …zaczęłam się pytać o Nicole. Czy może to jest coś z nią związanego. Bo wiesz….skojarzyłam sobie jak wtedy przyszpilał ją do ściany. No i jak o to zapytałam  to zaczął mnie wypytywać dlaczego akurat o nią pytam itp. Nie chciałam mu skłamać prosto w oczy i chyba się domyślił, ale na szczęście wtedy wbiegłaś Ty.
-Kobieca intuicja- zaśmiała się.
Kilka godzin później…
Przez resztę czasu nie rozmawiałyśmy o chłopakach. Zmieniłyśmy temat stwierdzając, że tak będzie lepiej dla nas obu. Alice przyniosła albumy i opowiadała mi o swoim dzieciństwie. Potem z pracy wróciła jej mama z którą także zamieniłam kilka słów. Proponowała mi kilka razy nocleg, ale stwierdziłam, że już dwa dni mnie nie ma w domu więc muszę tam dzisiaj wrócić.
-Alice…- zaczęłam.
-Hmm?
-Ja już się będę zbierać..
-A jasne. Odprowadzić Cię?
-Nie dzięki.-zaśmiałam się.
Brunetka wzięła kartki, których dotychczas mi nie pokazywała. Stwierdziła, że lepiej jak je na spokojnie obejrzę u siebie i wreszcie „przejrzę na oczy” jak to powiedziała. Schodziłyśmy na dół, gdzie Alex (jakby ktoś nie pamiętał, to imię mamy Alice) oglądała jakiś serial.
-O Asiu, już się zbierasz?
-Um…tak. Mama już pewnie czeka…-zaczęłam.
-Jasne, rozumiem- na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
-Pamiętaj, że możesz tu wpadać, jeśli tylko chcesz.
-Um..dziekuję -bąknęłam.
Alice tylko przewróciła oczami i zaprowadziła mnie do przedpokoju nadal trzymając kartki w ręce. Gdy zakładałam buty w drzwiach stanął jej tata.
-Um….dzień dobry-powiedziałam nieśmiało.
-Cześć-powiedział podając uprzejmie rękę.
Po chwili podszedł do swojej córki i przytulił ją. Poczułam lekkie ukłucie, brakowało mi takiego ojca.  Niestety mnie tak już nigdy nie przytuli…
-To moja koleżanka. Właściwie to już się zbiera, więc poznacie się innym razem.-mruknęła.
Mężczyzna przytaknął.
Chociaż nadal nie zmienię swojego zdania, że Alice jest bardziej podobna do mamy, to oczy i usta ma całkowicie po nim.
-Do widzenia-kiwnęłam do niego gdy  brunetka już otwierała drzwi.
Jej tata odpowiedział mi tym samym. Wydawał się być bardzo miły. A stylem ubierania przypominał dwudziestolatka- jak zresztą cała rodzina Alice.
Moja przyjaciółka podała mi torbę. Na pożegnanie przytuliła mnie wciskając w ręce jej dzisiejsze zapisy.
-Na spokojnie przejrzyj to w domu. Mam nadzieję, że sama dojdziesz do wniosku zanim przeczytasz duży napis zamieszczony na dole-wyszczerzyła się.
-Taaaa z pewnością- odpowiedziałam jej sarkastycznie.
Po chwili drzwi się zamknęły a ja ruszyłam w stronę mojego domu. Wybrałam droge przez park stwierdzając, że w sumie nigdzie mi się nie spieszy. Kartki wepchnęłam do torby chcąc je spokojnie je przeanalizować w domu.
Dotarłam po kilkunastu minutach. Mamy jeszcze nie było więc stwierdziłam, że będzie w przeciągu godziny. Zrobiłam sobie kolację i udałam się do pokoju. Jedząc weszłam na Twittera, gdzie liczba…liczba…no dosłownie wszystkiego zaskoczyła mnie do tego stopnia, że o mało co się nie zakrztusiłam kanapką. Myślałam, że moje oczy zaraz wylecą z orbit. Te wszystkie wiadomości, posty, oznaczenia…Zamknęłam jak najszybciej laptopa domyślając się co może być w niektórych z nich.
Na spokojnie ułożyłam się na łóżku i kończąc kolację wyjęłam zapisy Alice z torby. Rozłożyłam je i zaczęłam czytać. Z każdym słowem powoli docierało…
NIE! BŁAGAM, NIEEEE!!!

_________________________________________


Hello miśki! <3
Nawet nie wiecie jak bardzo się za wami stęskniłam, a rozdziału nie dodawałam, bo dwa ostatnie weekendy miałam meeega zapchane ;//
No cóż …teraz to chyba będzie rutyna, jeśli chodzi o rzadziej dodawane rozdziały… ;<<
Ale przejdźmy do tych lepszych rzeczy :D Przybywam do was z nowym dennym, nudnym i nicsięniedziejącym XD rozdziałem.
Chciałam wam serdecznie podziękować za te wszystkie komentarze i opinie, i dostosowanie się do moich punktów z notki z poprzedniego rozdziału  :)
Zachęcam do obserwowania bloga (pierwsza ikonka po lewej) i ogólnie brania udziału w ankiecie.
No…a teraz czekam na wasze długie i mega wyczerpujące opinie w komentarzach  x]