Muzyka

25 czerwca 2013

~Rozdział 26~

Minęło kilka deszczowych dni, co w Londynie nie jest dziwnym zjawiskiem. Mój humor pogarszał się wraz z pogodą, lub jak kto woli na odwrót. Siedziałam na parapecie obserwując spływające krople deszczu. Cholernie mi się nudziło. Chłopaków nie widziałam od ładnych paru dni. Jak wiadomo mają dość napięty grafik, więc wolałam im nie przeszkadzać. Dostawałam parę SMS-ów, nawet jeden od Harrego się trafił. Teoretycznie nie chciałam się z nim kłócić, więc odpisałam.
Powracając do rzeczywistości. Wstałam i ruszyłam w stronę szafki nocnej. Otworzyłam jedną z szuflad i wyciągnęłam pamiętnik, który niedawno zaczęłam pisać. Dopiero teraz dostrzegałam jego wartość. Mogę tam wylać każde moje cierpienie, smutek i ból. Podobnym takim "pamiętnikiem" był nie kto inny jak Niall, jednak jemu też nie mówiłam wszystkiego. Każdego dnia myślałam o rodzicach. Została mi tylko mama- powinnam to wykorzystać, a nie znikać z domu na kilka dni. Nie doceniałam jej wcześniej, a kiedyś może być za późno.
Otworzyłam pamiętnik na nowej stronie i zaczęłam przelewać na papier swe uczucia. Wszystko-rodzice, siostra, Zayn i  nawet Harry. Wszystkich mi brakowało. Jednych mogłam odzyskać- drugich nie. Musiałam się tylko postarać, bo kiedyś może być za późno.
Jeszcze została mi kwestia Niall'a. Niby mój najlepszy przyjaciel a tak mało o nim wiem. Bardzo martwię się o niego, więc w najbliższych dniach nie spocznę, póki się nie dowiem co go tak gnębi. Może jakoś Alice do tego wykorzystam...?
Przelewając moje uczucia na papier wszystkie wspomnienia zaczęły wracać. Z jednaj strony to piękne, ale z drugiej trochę straszne i smutne.
Pisałam tak jeszcze pół godziny, potem postanowiłam, że zejdę na dół. Jeszcze cały dzien przede mną a ja już nie mam co robić. Jak wiadomo moja mama wraca wieczorem, a z chłopakami straciłam ostatnio kontakt. Co teraz mogę zrobić? Zaczęłam niechętnie odgrzewać obiad z braku niczego innego do roboty. Przez chwilę zagapiłam się w okno. Londyn w deszczu był bardzo urokliwym widokiem. Niektórzy biegali z parasolkami spiesząc się do pracy lub na inne zajęcia. Tylko ja siedziałam w domu całymi dniami.
Kiedy po raz setny zaglądałam do garnka, by upewnić się, czy zupa jest już gotowa do drzwi zadzwonił dzwonek. Na dworze leje jak z cebra, więc nie chcąc dłużej trzymać "nieznajomego/nieznajomej" w niepewności podbiegłam do drzwi. Czyżby listonsz? Nawet możliwe, tylko dziwne, że o tej porze. Pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się Styles.
-O...ekhem...cześć.
Moje zdziwienie z pewnością nie umknęło jego uwadze.
-Hej...mogę wejść?-zapytał nieśmiało.
Tak, dobrze słyszycie-nieśmiało. Normalnie taki Harry to nie Harry. To do niego niepodobne. Czy już wspomniałam jak słodko wyglądał? Taki niewinny loczek-bezcenny widok.
-A! jasne.
Dopiero teraz obudziłam się z lekkiego szoku. Przesunęłam się szybko robiąc mu miejsce. Brunet wszedł trzymając coś za plecami, co przykuło dodatkowo mój wzrok. Dobra, Asia ogarnij się i nie bądż nachalna i  zachowuj się normalnie.
Z włosów chłopaka co sekunda kapały krople letniego deszczu. Styles starał się je jekoś ogarnąć, co dało nie lepszy rezultat.
Ruszyłam do kuchni dając mu wolną rękę. Jednak przeszkodziła mi w tym jego zimna dłoń spoczywająca na moim ramieniu. Szczerze? Bałam się. Bałam się, że sytuacja sprzed kilku dni się powtórzy. Tym razem byłoby o wiele gorzej, bo w domu byliśmy sami. Odwróciłam się i stanęłam na przeciwko chłopaka.  Popatrzyłam mu w oczy, chcąc dowiedzieć się co skłoniło go do takiego gestu. W jego zielonych tęczówkach zobaczyłam tylko jedno- niepewność.
Brunet widząc, że patrzę mu prosto w oczy zagryzł wargę i spuścił wzrok. No od tej strony Cię nie znałam Styles!
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam...Asia ja...
-Harry zapomnijmy o tym.-przerwałam.
-Nie, może Ty zapomnisz, ale ja nie. Dlatego muszę Ci to powiedzieć. Przepraszam. Po prostu zachowałem się jak dupek, nie powinienem tak naciskać i w ogóle zakłócać Twojej strefy prywatnej-mówiąc te ostatnie słowa spuścił wzrok najbardziej jak tylko to było możliwe.
Po skończonej "przemowie" wyjął zza pleców malutkie pudełeczko. Wziął delikatnie moją rękę i przekazał owy prezent w dłoń zamykając ją przy tym.
A ja? Stałam zszokowona tym co przed chwilą usłyszałam. Wiedziałam, że może kiedyś chłopak wspomni o tej sytuacji, ale na pewno nie w taki sposób i takim głosem. Teraz już patrzył mi prosto w oczy wymawiając każde słowo takim tonem, że niemalże jeszcze chwila i bym tu stała i ryczała. Nie wiedziałam co robić, jego mowa kompletnie zwaliła mnie z nóg. Jeszcze nigdy nikt nie przemawiał do mnie w taki sposób z takim uczuciem, a tym bardziej skruchą.
Otworzyłam dłoń i spojrzałma na pudełeczko. Podniosłam jego gorną część a moim oczom ukazał się śliczny złoty wisiorek.
-Jej...Harry- to jedyne słowa, które byłam w stanie wypowiedzieć w tej chwili. Miałam nadzieję, że chłopak wiedział, że znaczą one bardzo dużo.
Wiedział, wiedział bo przed chwilą kąciki jego ust podniosły się delikatnie ku górze. Spojrzałam na niego i zarzuciłam mu ręce na szyję.
-Dziękuję-szepnęłam.
-Nie masz za co dziękować, bo to była moja wina-szepnął swóją chrypką.
-Ale moja też- przyznałam.
Chłopak chciał jeszcze coś dodać, ale usłyszałam z kuchni dziwne syczenie...
-Zupa!-krzyknęłam odrywając się od chłopaka i biegnąc w głąb domu.
Szybko zgasiłam wrzejący obiad i spowrotem udałam się do przedpokoju. Hazza własnie zdejmował swój szary płaszczyk cały ociekający kroplami deszczu. Z fryzurą również próbował coś zrobić, ale bez efektu...
-To jak, zostaniesz na obiad?
-Jasne, a co tam gotujesz?
-Właściwie to mam tylko zupę...
-O! To razem zrobimy na drugie!-krzyknął wyraźnie zadowolony tym pomysłem.
Nigdy nie wiedziałam na jakim poziomie są umiejętności kulinarne loczka, więc nic nie stało na przeszkodzie, żeby się przekonać.
-Okay- powiedziałam udając się do kuchni.
Zaczęłam wlewać dwie porcje, po chwili w pomieszczeniu znalazł się również Hazza.
-Pomóc coś?-zapytał.
-Nie, siadaj już, ja za chwilę dojdę.-odparłam.
Styles posłusznie usiadł na swoje miejsce. Ja dokonywałam ostatnie poprawki co chwila czymś przyprawiając. Po kilku minutach poszlam w ślady chłopaka który już czekał świdrując mnie wzrokiem. Nie powiem, krępowało mnie to, ale starałam się omijać tematy tego typu. Po prostu nie chciałam powracać do kłótni, którą ja jak i on zapamiętamy na długo.
Podałam Harremu obiad i usiadłam na przeciwko niego.
-Hmmm co porabiałaś przez te kilka dni kiedy nas nie było?
-Szczerze? Nic szczególnego, nudziło mi się tak bez was. Parę razy była u mnie Alice, odwiedziłam również Annabeth w szpitalu no i...tyle. A Ty?
-My też tęskniliśmy, ale niewiele mogliśmy zrobić. Szykujemy się do wydania nowej płyty...już męczy mnie to wszystko.
Chłopak westchnął cicho  i powrócił  do konsumowania obiadu.
-Ooo Ty biedaku-powiedziałam sarkastycznie.
-A żebyś wiedziała-odparł z powagą.
-No już się tak nie rozczulaj. A jak plany na najbliższe dni? Nadal tyle pracy?-zapytałam.
-Teraz nam trochę odpuścili, ale i tak musimy się codziennie spotykać.
-Ughhh ja bym tak nie wytrzymała, ale to przecież wasza pasja więc to co innego.
-W pewnym sensie masz rację...-powiedział zamyślony.
15 minut później...
Siedzieliśmy w kuchni zastanawiając się, co by tu zrobić na drugie danie, bądź deser.
-Aaa na co masz bardziej ochotę?-zadał mi to samo pytanie już po raz setny.
-Ojjj Hazza mówiłam Ci, że mi jest wszystko jedno. A co Tobie lepiej wychodzi, to się do Ciebie dostosuję- odparłam.
-To może jakieś ciasto, albo sernik?
-To już lepiej ciasto, serników nie lubię- stwierdziłam zgodnie z prawdą.
-O serio? Nawet nie wiedziałem. Okay to wyjmujemy składniki.
-Czekaj głuptasie, a przepis?
Uśmiechnęłam się do niego delikatnie co od razu zostało odwzajemnione.

-A przepis-powiedział zbliżając się powolnym krokiem-to już ja mam tu-pokazał na swoją głowę.
-Zaryzykuję...-wydukałam modląc się w myślach co z tego wyjdzie, jeśli w ogóle dotrwa to do fazy wkładania do piekarnika.
-A o to już się nie bój.
Mówił to tak pewny siebie, że niemal mu uwierzyłam. No co? Nie znałam jego umiejętności kulinarnych. Na razie to Niall do mnie przyszedł aby pomóc mi w gotowaniu, ale to już było około miesiąca temu.
Harry zaczął krążyć po całej kuchni zaglądając z szafki do szafki. Rzeczy były przeróżne, miałam tylko nadzieję, że wie co robi.
Po chwili chłopak wręczył mi nóż i podstawił kilka rodzaji owoców do pokrojenia. On zaś zajął się masą. To wszystko robił z taką pasją, aż ja nie mogłam się nadziwić. Myliłam się co do jego umiejętności w kuchni, zawsze myślałam, że skoro Niall ciągle je to i ciągle gotuje.
Uwinął się z masą szybciej niż ja z wszystkimi owocami. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie ukazując dwa wspaniałe dołeczki.Stanął za mną i złapał rękę w której trzymałam nóż. Zaczął...w sumie to zaczęlismy kroić owoce z prędkością światła. On poruszał nim tak zwinnie i tak szybko, że mój mózg nie był w stanie wszystkiego zarejestrować. Gdzie on się nauczył tak wspaniale gotować?
-I widzisz? Żadnego zadraśnięcia. Dobra, ja robię polewę a Ty dokończ to kroić- powiedział po chwili.
Zrobiłam tak ja kazał. Co prawda krojenie nie szło mi tak wspaniale jak przed chwilą ale nieco lepiej niż na początku.
Po pół godzinie mieliśmy wszystko gotowe, teraz wystarczyło tylko włożyć ciasto do piekarnika, co własnie robił Styles.
-No, teraz mamy chwilę czasu dla siebie-powiedział odwracając się do mnie.
-Daj mi minutę, ja tylko dokończę to zmywać-odparłam czyszcząc ostatnie ślady po naszym pobycie w kuchni.
Skończyłam! Odwróciłam się do loczka, który cały czas bacznie mi się przyglądał.
-Co jest, mam coś na twarzy?-zapytałam niepewnie odruchowo wycierając się ręką.
Chłopak zaśmiał się gardłowo a po chwili powiedział:
-Nie, po prostu cokolwiek byś nie robiła i tak wyglądasz  idealnie.
Awwww miło z jego strony. Znów czułam, że robię się czerwona. Ojjj Styles nie wolno kłamać.
-Emmm dziekuję-szepnęłam.
-Hu hu ktoś tu się czerwieni, ale nie martw się, teraz też jesteś śliczna-dodał.
Odwróciłam wzrok, myśląc, że to coś da.
-Już nie speszaj się tak-odezwał się po chwili ciszy chichocząc.
Spojrzałam na niego, ale on już był tyłem. Wychodził z kuchni i kierował się ku wyjściu.
-Zaraz wrócę, poczekaj-rzucił.
Westchnęłam cicho udając się do salonu. Usiadłam na kanapie podkulając nogi. Błądziłam wzrokiem po ścianach kiedy moje spojrzenie zatrzymało się na wspólnej fotografii mnie i siostry. Tak bardzo za nią tęskniłam choć tak mało pamiętam...
Szkoda, że nie miałam nikogo więcej z rodzeństwa. Nawet nie zdążyłam jej poznać, pokochać a tak szybko odeszła...wróć! Zaginęła...tak, to trafniejsze określenie. "Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą...". Ale czy to moja wina, że byłam na tyle mała, że nie wiedziałam co to miłość?! Skąd miałam wiedzieć, że sposród tych wszystkich nieszczęść, które mnie nachodziły jeszcze dojdzie porwanie siostry. Mało mi? Śmierci ojca?! Boże..dlaczego to wszystko spotyka się na mnie? To jak wielka chmura nieszczęść, której deszcz spłynął właśnie na mnie. Za co to wszystko?! Czy nie mogłam być jedną z tych dziewczynek, które miały rodziców, siostry, braci, normalne życie? Dorastać, cieszyć się, mieć poczucie bezpieczeństwa...
Gdy byłam mała zawsze wszyscy powtarzali "wykapany tata". Tak, lubiłam przygody, wręcz kochałam. Jazda konna była moją pasją. To mnie od najmłodszych lat uczył jej ojciec. Spędzałam z nim większość wolnego czasu. Gdy tylko wracał z pracy biegłam do niego nastawiając moje małe pulchne rączki do uścisku. Uśmiech nie schodził mi z twarzy. A potem? Wszystko prysło. Bum! śmierć ojca! Bum! Porwanie siostry, mojej jedynej siostry! Okłamuję wszystkich wokół. Mówię, że nie pamiętam widoku taty leżącego pod ciężarem drzewa. Wokół krew. Ale ile ja miałam lat?! Nie znałam takiego czegoś jak śmierć...
Nie dość, że okłamuję wszystkich wokół, to sama zaczynam w to wierzyć. Sama sobie wmawiać, zamykam się w sobie. Nie ważne, że byłam małą dziewczynką, ja wciąż to pamiętam. Mam to przed oczami jakby to bylo wczoraj! Ale nikt o tym nie wie, nawet Julia, nawet Niall.
Od tamtej pory moje życie odwraca się o 180 stopni. Z żywej, pełnej energi dziewczynki staję się nieśmiałą i zamkniętą w sobie. Nikt nie zdoła mnie już zmienić. Za dużo przeszłam, to zrozumie tylko ten kto przeszedł to samo.
Gdybym opowiedziała jaka byłam kiedyś...kto by mi wierzył? To byłoby nie do pomyślenia. Taka szara myszka będąca w dzieciństwie chodzącym uśmiechem. Pocieszająca wszystkich wokół, o nieeee o tym wiedzieli tylko moi najbliższi sądziedzi i mama.
I niech tak już będzie. Czasem mówią "idź za głosem serca". A co mi podpowiada serce? Nie okłamuj sama siebie. Zobacz ile z tego masz. Myślisz, że trzymając to wszystko w sobie zajdziesz daleko? To zaćmiewa Twój umysł, widzisz? Sama zaczynasz już z tym nie radzisz! Wszystko Ci się wymyka, masz niekontrolowane wybuchy płaczu, które widzi każdy, ale nikt nie wie dlaczego. Julia tylko może się domyślać, tak samo jak i Niall.  To Twoi przyjaciele, zaufaj im...
Z tych wszystkich myśli wyrwała mnie zimna ręka odgarniająca moje włosy. Odwróciłam się gwałtownie. Harry? Co on tu robi? Asia...włącz myślenie. Chwila...przecież on tu już był, sama go zapraszałaś! To on teraz patrzył się na Ciebie ukazując dwa dołeczki, przez mój umysł nie mógł funkcjonować normalnie.
-Spokojnie, przecież nic Ci nie zrobię.
Jednak po chwili loczkowi cały uśmiech znikł.
-Asiu co Ci sie dzieje? Ty...ty płaczesz-jego ton momentalnie sie zmienił na łagodny i uspokajający.
-Ja? Ja..wydaje Ci się-odparłam szybko ocierając z policzka spływającą łzę.
-Myślisz, że tego nie zauważyłem?-zapytał nieco poważniej.
Odwróciłam wzrok. Nie umiałam komuś kłamać w żywe oczy. A powiedzieć prawdę jeszcze trudniej. Harry nie mógł się dowiedzieć o tym co przed chwilą myślałam. O nie, co jak co, ale Hazza będzie musiał życ w nieświadomości ile jego koleżanka przeżyła. Tak już ustaliłam i tak będzie najlepiej! Milczałam. Choćby siłą miał to ze mnie wyciągnąć i tak tego nie zrobi. O dziwo nie doczekałam się kolejnego pytania tylko znowu poczułam na mojej szyi delikatnie jeżdżące opuszki palców odgarniające moje włosy na bok. Dreszcz przeszył moje ciało. Po chwili zauważyłam dłonie Harrego przed moimi oczami. Coś trzymały. I znowu znikły gdzieś z tyłu. Moją skórę dotyka zimny, mały metal. Czy to nie wisiorek? Opuszczam wzrok i biorę do ręki złote, błyszczące coś.
Tak! Miałam rację! To niewielki napis forever z doczepionym serduszkiem.

-Żebyś o mnie nie zapomniała-odrzekł cichą chrypką ponownie odgarniając moje włosy do tyłu.
No tak, to ten sam który dał mi z godzinę temu, tyle, że zapomniałam go wziąć z kuchni. Moje kąciki ust mimowolnie podniosły się ku górze. Trzymałam w ręku niby zwykły metal a jednak przynoszący tyle radości i wzruszenia.
Podniosłam wzrok na Stylesa. Mimo tych miłych słów nadal widziałam niepokój w jego oczach. On mi tak łatwo nie odpuści, ja to wiedziałam. Chłopak wymijając sofę na której siedziałam udał się na przeciwko, gdzie jeszcze przed paroma minutami wspominałam moje dzieciństwo. Rozejrzał się. Czyżby się domyślał, który przedmiot w salonie przykuł moją uwagę? Niestety tak...zdjęcie było jedyną rzeczą znajdującą się bezpośrednio na przeciwko mnie. Pewnie widział jak się na nie zagapiłam.
Wziął je delikatnie za ramkę nadal stojąc do mnie tyłem. Jakiś czas w pomieszczeniu panowała idealna cisza przerywana moim przyspieszonym oddechem. Hazza nadal wpatrywał się w zdjęcie, na którym byłam ja i moja ukochana siostrzyczka. Możliwe, że nawet nie zostałam przez niego rozpoznana. Chyba nigdy nie widział mnie takiej usmiechniętej jak na tym zdjęciu. Mała, wyszczerzona do zdjęcia Asia trzymająca < a przynajmniej próbująca trzymać> swoją o 2 lata młodszą siostrzyczkę. Obie z tzw. bananami na twarzy. Wtedy wszystko było idealne. Miałam rodzinę, byłam szczęśliwa i spełniona.
Harry odwrócił się nadal trzymając w dłoni ramkę. Jego mina...bezcenna. No po prostu...ugh...wyglądał tak uroczo.
-To...to Ty?-zapytal niepewnie.
-Tak.
Ja również się uśmiechnęłam, ale to na widok jego miny,
-Ale..ta mniejsza czy większa-spytał dosiadając się i kładąc nogę na nogę.
-Zgaduj-postanowiłam trochę podręczyć chłopaka.
-Emmm...no...tak mi bardziej pasujesz na młodszą-odparł drapiąc się po karku.
Dlaczego wszyscy mnie z nią mylą? No tak...to moja siostra była zawsze tą nieśmiałą. Przynajmniej jak miała 2 lata. Ciekawe jaka byłaby teraz? Na samą myśl łzy zaczęły cisnąć się do moich oczu. Aśka ogarnij się! Jej nie ma, rozumiesz! Została porwana, zginęła najprawdopodobniej!
-Coś źle mnie dobrałeś-odrzekłam śmiejąc się, a przynajmniej próbując się śmiać udając, że wszystko jest ok.
-Serio?-zapytał zdziwiony a po chwili dodał:
-A ta młodsza to kto?
I wiedziałam, że o to zapyta! No mogłam się założyć! I co teraz odpowiedzieć!? Moja twarz od razu przybrała nieco bledszy kolor, uśmiech momentalnie znikł.
-Kuzynka-odparłam bez namysłu.
To, kim była na prawdę chcę, aby wiedzieli tylko Niall i Julia. A Harry? Myślałam, że o coś dalej zapyta, lecz on po prostu się zamyślił. Stał w bezruchu pocierając jedną ręką o swój podbródek. O czym myślał..ciekawiło mnie to bardzo. Normalny człowiek nie milczałby w takiej sytuacji. M-m-m-może on się domyśla...? Nie, to niemożliwe. A może jednak? Odpowiadam sobie "nie" bo tak chcę i mam taką nadzieję, a prawdy nie znam.
-Strasznie podobne jesteście-mruknął w końcu.
No nareszcie coś z siebie wydusił. Moje obawy zniknęły..prawie. Dlaczego on nadal tak intensywnie myślał? Kolor mojej twarzy zmienił się na coraz bledszy. Nie, on nie może nic podejrzewać. Przecież nie wie co się działo kilkanaście lat temu w kraju zupełnie mu obcym. Nie może wiedzieć! Poza tym z nikim nie dzieliłam się tym co widziałam, więc mało możliwe. On nawet nie wie, że to moja siostra!
-Wiem-wydusiłam.
Chłopak odstawił zdjęcie na swoje miejsce i ruszył ku kanapie usadawiając się obok mnie. Pomiędzy nami zapanowała niezręczna cisza. Patrząc na minę Stylesa to wątpię, czy w ogóle zdawał sobie z tego sprawę. Myślami był zupełnie gdzie indziej, co nie było do niego podobne.
Nie wiedziałam co w takiej sytuacji począć. Podkuliłam nogi jeszcze najbardziej jak tylko się dało i znów cicho westchnęłam A to wszystko dla zabicia czasu. Splotłam ciasno moje ręce i znów zapatrzyłam się na ścianę. Tym razem myśli nie dawały szansy na skupieniu się na jedym punkcie. Może rozpocząć rozmowę? Tylko jak? O czym? Niby to mój przyjaciel, ale jak przychodzi co do czego to nie umiem z nim wymienić choćby jednego zdania.
-Emmmm....jak tam z Niall'em?-spróbowałam.
Harry momentalnie potrząsnął głową i spojrzał na mnie niezrozumiałym spojrzeniem.
-No co?-zapytałam.-Pytam się tylko o Horana.
-Aaaa...Nialler-powiedział loczek przeciągając oba te słowa. Mogę się założyć, że zrobił to tylko po to, żeby zyskać na czasie i mieć więcej czasu na odpowiedź.
-Yyyy...dobrze-odparł po chwili namysłu.
-O! Czyli już mu przeszło?-zapytałam rozchmurzając się nieco.
-Co? Znaczy nie...nadal mało mówi i nawet ograniczył się do 7 posiłków dziennie- powiedział Harry ni to poważnie, ni to zabawnie.
-A-aha-odezwałam się nawet nie chcąc myśleć ile jadł kiedyś, skoro to było jego "ograniczenie".
No ale cóż...jak na blondyna to i tak wielki sukces!
-Ale jak przychodzisz z koleżankami to jest lepiej. Szkoda, że nie widzisz go jak się zachowuje  przy nas.-rzucił Hazza z przekąsem.
-Widocznie tylko ja umiem go pocieszyć-odrzekłam triumfalnie.
-Nie sądzę.
-Skoro tak to dlaczego przy mnie zachowuje się inaczej?
-Po prostu tak na niego działasz-mówił pewny siebie.
-"Tak" to znaczy jak?-zapytałam wtulając się głębiej w sofę.
-Ty na prawdę tego nie zauważasz?-spytał jakby chcąc się upewnić czy na pewno rozmawia z osobą sprawną umysłowo.
-A co mam zauważać?!-podniosłam ton mojego głosu przy okazji dodając nutę irytacji.
-A widzisz jak się zachowuje Liam w stosunku do Rose?
Minimalnie złagodził swoją wypowiedź co nie zmieniło faktu, że nadal nie wiedziałam o co mu chodzi i nadal mówiłam podniesionym głosem.
-No a jak ma się zachowywać? Stara się być dla niej miły i wypaść jak najlepiej, to chyba jasne-odparłam chytrze nadal nie wiedząc do czego zmierza.
-No właśnie-odezwał się Hazza jakby to miało wytłumaczyć całą sytuację.
-Co no właśnie?! A co ma piernik do wiatraka?!
-Co?
Harry wybuchnął niepochamowanym śmiechem. No teraz to już kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi. Najpierw zadaje mi pytania, które w ogóle się ze sobą nie łączą a na koniec jeszcze dostaje ataku głupawki.
-M-m-możesz to powtórzyć?-zapytał w przerwie pomiędzy kolejnymi napadami.
-Co?!-zapytałam już zupełnie podirytowana.
-To ostatnie zdanie.
-Pytałam się w znaczeniu przenośnym co ma piernik do wiatraka-odparłam wzdychając.
-Hahahhah, skąd Ci takie głupstwa do głowy przyszły?-zapytał starając się zachamować kolejne salwy śmiechu.
-U nas w Polsce tak się mówi jak byś nie wiedział-mruknęłam nieźle wkurzona.
-Poland? Wiedziałem! Ha! Sama siebie wydałaś!-wykrzyknął momentalnie się szczerząc.
-I się ciesz. A teraz wytłumacz mi o co Ci chodzi i co ma Niall do Rose i Liam'a.-zapytałam całkiem poważnie.
-To....to Ty jeszcze nie załapałaś?-spytał poważnie.
-Jak bym załapała to bym się Ciebie nie pytała, nie?- jęknęłam sarkastycznie.
Styles pomijając moją obraźliwą uwagę rzekł:
-Pomyśl sobie. Kiedy Cię nie ma chodzi cały czas ponury i nie odzywa się do nas słowem. Od czasu do czasu tylko wpada do pokoju Zayn'a albo z nami zamienia parę zdań, ale to juz nie ten sam Niall co kiedyś.  Tylko wtedy kiedy wy przychodzicie to on powraca do dawnego stylu życia i jest zdolny do prowadzenia jakichkolwiek konwersacji.-Styles mówił wolno i dobitnie  jakby chciał, żeby każde słowo do mnie odpowiednio trafiło.
Myśl, Asia myśl. Dlaczego on go porównuje do Liama i Rose? Kiedy do chłopaków przychodzą goście blondynek rozluźnia się nieco i stara się powrócić do dawnego stylu życia. Teraz tylko muszę sobie wszystko ułożyć w jedną logiczną spójną wersję.
Zaraz...ej! Zaraz!!!
-Czy Ty Styles sugerujesz, że Niall czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń?!-wydarłam się na zaskoczonego loczka.
-Ja...nie wiem. Tak jakoś to wygląda. Poza tym z tego co widzę, to macie całkiem dobre relacje-zaczął się jąkać.
-To dobrze zauważyłeś, ale wiedz, że to zwykła przyjaźń.
Starałam się mówić nieco łagodniej, ale bez efektów. Co on sobie wyobrażał? Ja i Niall? Czy mu się już kompletnie w tym pustym łbie poprzewracało?! Może i znałam blondyna krótko ale ani on ani ja nie przejawialiśmy do siebie jakiegoś głębszego uczucia. Ale tak to już jest, że jak ktoś (czyt. Harry) próbuje nam wcisnąć kit, to po jakimś czasie sami zaczynamy się zastanawiać, czy to rzeczywiście nie jest prawdą. W moim przypadku miałam nadzieję, że nigdy nie pomyślę o jakimś głębszych relacjach z Irlandczykiem. Oczywiście, kochałam go, ale jak brata. On mnie zawsze rozumiał, wiedział jak mi pomóc. Po prostu chodzący skarb! Miał wielkie serce i za to go tak uwielbiałam. Teraz nagle ja i blondyn jako para? Nie, myslę, że on myśli podobnie. Nawet jeśli juz jakimś meeeeeega cudem mnie poprosił, to i tak bym się nie zgodziła. Jest bynajmniej milion powodów. Na przykład to, że nigdy bym nie chciała popsuć naszej przyjaźni. Przecież związek trzeba przemyśleć, on ma zostać na lata, a nie zniszczyć się po paru miesiącach niszcząc przy tym wszystkie nasze wspomnienia i relacje.
-Dla Ciebie może tak, ale dla niego może to znaczyć coś więcej-nie dawał za wygraną loczek.
-Jestem w stu procentach pewna, że to nie chodzi o mnie. Sama go się o to pytałam jak byś nie wiedział i potwierdził, że to ma niewiele wspólnego ze mną.
-Jakby...Louis się w Tobie kochał a Ty byś go zapytała, czy to chodzi o Ciebie, to jak myślisz, powiedziałby Ci, że tak?-zapytał chytrze Harry.
No..po prostu zbił mnie z tropu. Ja wiedziałam, że to co sugeruje Styles jest kompletną bzdurą, ale nie miałam już argumentów. Niall i ja? Nie, zdecydowanie nie. Jakoś nigdy nie zauważyłam, zeby blondyn przejawiał do mnie to  uczucie, albo cokolwiek mi mówił na ten temat. Przecież..nie! To nie może być prawdą, my nawet do siebie nie pasujemy. Myślę, że ja tak samo jak i on nie wyobrażam nas sobie razem.
Z odpowiedzi uratowało mnie charakterystyczne pikanie piekarnika obwieszczające, że ciasto już się upiekło. Zaczęłam podnosić swoje cztery litery z kanapy, ale uprzedził mnie loczek mówiąc, że on sam chce wszystko udekorować i zaraz mi przeniesie kawałek.
Okay, nie będę nalegać. Zostałam na kanapie początkowo obserwując każdy ruch Harrego idącego do kuchni. Mało interesujące zajęcie- wiem. Dlatego przeniosłam mój wzrok spowrotem do salonu. Nic ciekawego. Deszcz cały czas dudnił za oknem, a ja wpatrywałam się w niego jak zaczarowana. Tak już człowiek z braku zajęć ma...
Po chwili przyszedł loczek niosąc dwa talerze pełne smakowicie wyglądającego ciasta. Jak wyglądało takie również było. Jak nie lepsze!
-Mmmm Styles chyba nie doceniłam Twojego talentu-mówiłam z pełną buzią.
Chłopak uśmiechnął się tylko wsadzając do ust kolejny kawałek. Teraz cisza i stukanie sztućcy nie przeszkadzały mi, każdy wręcz zapychał się swoją porcją.
Wieczorem...
Reszta popołudnia z Harrym minęła wspaniale. Przegadaliśmy kilka godzin. Tym razem chłopak już nie powracał do tematu Nialla, zapewne bojąc sie mojej reakcji. Jeszcze nigdy tak dobrze nie bawiłam się w towarzystwie loczka. Zmienił się po ostatniej naszej kłótni. Teraz starał się nie być tak nachalny i kontrolować się. Cieszyłam się z tej zmiany na lepsze.
W tej chwili byliśmy z moim pokoju popijając gorącą czekoladę. Styles chodził po pomieszczeniu a ja zakładałam Twittera z ciekawości i z ciągłych próśb Hazzy.
-Już!-krzyknęłam triumfalnie na co Harry szybko podbiegł do laptopa.
-No dobrze, teraz jak chcesz to możesz śledzić chłopaków.-powiedział zaglądając mi przez ramię.
-Śledzić? Po co?-jęknęłam.
-No klikasz follow i widzisz wszystkie nasze tweety.
-Skoro nalegasz-odparłam obojętnym tonem.
Loczek powrócił do oglądania mojego pokoju a w tym czasie ja wyszukiwałam chłopaków i znajomych a także innych różnych gwiazd.
-Co to za koń?-zapytał po kilku minutach przychodząc ze zdjęciem w ręku.
-Skąd to masz?-spytałam podejrzliwie.
-Trudno nie zauważyć ramki stojącj po środku półki-powiedział chichocząc.
-Ha ha ha, bardzo śmieszne.-odparłam sarkastycznie po czym dodałam:
-Echhh idioto to nie jest koń tylko kucyk, zresztą nie byle jaki- mój ulubiony.
-To Ty jeżdzisz na koniach?! Kucykach znaczy?
-Jezdziłam-poprawiłam go.
-Dlaczego już przestałaś? Chciałbym Cię kiedyś zobaczyć tak ślicznie galopującą.
-Ale nie zobaczysz-warknęłam.
-Dlaczego?
-Bo już nigdy w życiu nie zbliżę się do tych zwierząt-jęknęłam na samo wspomnienie o tamtej nocy kiedy własnie wracałam ze stadniny.
-A zrobiły Ci coś? Spadłaś z nich?-nalegał.
-Cholera, Styles to moja prywatna sprawa i nie chcę o tym mówić!-krzyknęłam jednocześnie próbując się nie załamać i nie wylać potoku łez, które już cisnęły mi się do oczu.
-Ok, ok przepraszam- powiedział po chwili odwracając się i widząc mój stan.
-Matko Asiu ja nie chciałem! Sorry ja...wiesz jaki ja jestem. Nachalny i nieskrywający swoich uczuć.-zaczął próbując jakoś złagodzić sytuację.
Szybko usiadł koło mnie a ja odstawiłam laptopa. Otarłam łzę spływającą po moim policzku mając nadzieję, że tylko jej nie zauważył. Wpatrywał się we mnie swoimi mocno zielonymi tęczówkami, w którym można było dostrzec niepokój.


-Nawet nie wiesz jak bardzo chciałbym być taki jak...na przykład Niall-odezwał się po chwili ciszy. Nie czekał na odpowiedź tylko kontynuował:
-Media mówią, że nigdy nie skrywam swoich uczuć. Nie potrafię być wierny, bo co jestem z jakąś dziewczyną to nasz związek szybko się psuje.
Jego słowa wzruszyły mną. On doskonale wiedział jaki jest i tak bardzo chciał to zmienić. Podziwiałam go za taką postawę.
-...Jestem świadomy tego, że czasem nie panuję nad sobą, ale to sława mnie tak zmieniła. Z czasem masz coraz więcej pieniędzy, kupujesz wszystko to, o czym dotychczas nawet nie marzyłeś. Mogło by się wydawać, że masz wszystko, ludzie myślą, że jesteś taki rozpieszczony, ale my przecież też ciężko zarabiamy te pieniądze. Kiedy zasmakowałem sławy zorientowałem się jak bardzo mnie zmieniła. Zazwyczaj dostaję wszystko czego chcę, ale z ludźmi jest inaczej- z Tobą szczególnie. Skrywasz swoje uczucia, nie dajesz się tak łatwo "kupić" jak się bierze zwykłe rzeczy ze sklepu, idzie do kasy i po chwili już są one Twoją własnością. Jestem taki wobec Ciebie...bo..zrozum chciałbym wiedzieć o Tobie coś więcej, ale nie mogę. Dlatego jestem taki nachalny, nie kontroluję się..po prostu jak chcę czegoś to mam, z Tobą jest inaczej. Ty jesteś taka..niedostępna-zakończył.
-Harry-zaczęłam nadal wpatrując się w niego jak zaczarowana. Jego słowa...no po prostu...nie umiałam wyrazić tego uczucia, które mną górowało. Wzruszyłam się, nigdy nie postrzegałam tego z takiej strony. Mówił to tak dobitnie...tak wspaniale.
-...Zaskoczyłeś mnie-wychrypiałam po chwili ciszy.
Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
-Mam nadzieję, że zrozumiałaś dlaczego taki jestem. Pracuję nad sobą  a moim marzeniem byłoby być takim jak Niall. Chłopak, który ma wielkie serce i żadnej dziewczyny nie skrzywdził.
-Nie, bądź sobą Hazza. Nikt nie jest idealny, ale ciszę się, że mi to powiedziałeś-wyszeptałam.
-Ja też się ciszę, teraz mi jakoś...
-Asiaa, wróciłam-przerwał mu głos dochodzący z salonu.
-O, moja mama wróciła-powiedziałam.
-To chodź się przywitam.
Harry pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy na dół.
-Cześć Asiu, o widzę, że gościa mamy!
Tak, moja mama jeszcze nie zdążyła się nauczyć imion piątki chłopców.
-Harry mamo, Harry-jęknęłam.
-Dzień dobry- odezwał się loczek miło.
-Achh no tak, cześć Harry!-odparła moja mama.
-Asia mam nadzieję, że poczęstowałaś go obiadem i nie jest głodny.-zwróciła się do mnie moja rodzicielka.
-Nie, on sam mi pomógł i założę się, że takiego ciasta to i Ty byś nie zrobiła-powiedziałam szturchając Hazzę w ramię.
-Ho ho skoro moja córka gadzi moimi ciastami to ciekawe jakie ty musiałeś zrobić.
Moja mama puściła oczko do Stylesa. Chłopak w odpowiedzi się uśmiechnął. Poszliśmy do kuchni gdzie przygotowałam dla loczka coś ciepłego, bo na dworze nadal lało. Moja rodzicielka nakładała sobie ciasta, którego po chwili zasmakowała. Wybałuszczyła oczy i zaczęła wypywywać Harrego gdzie nauczył się piec tak pysznych wypieków. Teraz dość "skromny" chłopak mówił, że bez przesady, to zwykłe ciasto. Nie chcąc go dłużej męczyć zaciągnęłam go na górę gdzie znów zamknęliśmy się w pokoju.
2 godziny później...
Wszystko co dobre się dobrze kończy. Już było późno. Nalegałam, żeby chłopak został, ale on mówił, że sobie poradzi i spokojnie wróci do domu. Żadne wymówki typu, że pada rzecz nie przekonywały go. Hazza był nieugięty. Teraz staliśmy w przedpokoju, gdzie loczek zakładał swój szary płaszcz.
-Kiedy będziecie mieli wolne, żebym mogła się z wami spotkać?-zapytałam twierdząc, że kolejne moje prośby o pozostanie na noc i tak nie zostaną przyjęte.
-A co, już tak bardzo się stęskniłaś?-droczył się ze mną.
-Bardzo.
Wyszczerzyłam się.
-Dlatego dałem Ci to-powiedział przybliżając się do mnie i biorąc w dłoń piękny złoty wisiorek.
-Mmm no tak zapomniałam-odparłam.
-A tak ogólnie to niedługo robimy ognisko. Dokładnego terminu jeszcze nie znamy ze względu na próby i taką pogodę, ale jak tylko będziemy wiedzieli to Cię poinformujemy.
-Okay, to dzwońcie.
-Jasne, pa mała.
Chłopak schylił się i przytulił jak najmocniej. Tak bardzo mi go brakowało.Po chwili odsunęliśmy się od siebie.
-Cześć idioto-powiedziałam zamykając drzwi.
Udałam się na górę, gdzie od razu zalogowałam się na Twittera. Napisałam "@Harry_Styles dziękuję za wspaniały dzień! :) "

____________________________________________________________________


Witam miśki! <3
Na początek chciałabym was przeprosić, że tak długo czekaliście z rozdziałem, no ale odpłaciłam się jak widać długością :P A teraz uwaga ogłoszenie parafialne! Wyjeżdżam i nie będzie mnie do 17 lipca! Dlatego rozdziałów jak wiadomo nie będzie. Oczywiście jak wrócę to również nie napiszę w jeden dzień, więc proszę nie liczyć, że rozdział pojawi się tego samego dnia co wrócę. Dokładniejszy termin dodam po powrocie na asku lub GG jak ktoś zapyta :)
Dziękuję za coraz więcej komentarzy no i jak już pewnie zauważyliście dodałam swoje GG, gdzie możecie pisać i poddawać swoje pomysły, sugestie, albo prośby co do kolejnych rozdziałów ^^.
Hmm znalazłam wspaniały blog, gdzie dziewczyna pisze bardzo podobnym stylem więc jak wam się podoba moje opowiadanie to gwarantuję, że tamtym również będziecie zachwyceni <LINK>
No...to do lipca! :D teraz liczę na kopa z komentarzami, żeby rozdział pojawił się jak najszybciej. :)
Pozdrawiam ;**
Nicole.


15 czerwca 2013

~Rozdział 25~

Obudziłam się leżąc na samym rogu kanapy dziwiąc się czemu jeszcze nie spadłam. Na sobie miałam coś ciężkiego...
-Louis spadaj ze mnie-jęknęłam cicho.
Chłopak tylko ułożył się jeszcze wygodniej i włożył kciuk do buzi. Tam w oddali ktoś chrapał. Wyjrzałam na tyle, na ile moja zdolność ruchowa i Lou mi pozwalali. Dalej na "Tomlinsonowych" nogach spał Styles, na nim podobnie jak na mnie Lou na mnie leżała Alice. Na ramieniu mojej przyjaciółki spała Nicole, chyba w najmniej wygodnej pozie bo prawie na siedząco, a na niej spał skulony Niall chyba nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Blondyn miał lekko otwartą buzię na czego widok moje kąciki ust uniosły się ku górze.
Próbowałam się jakoś wyswobodzić spod ciała Louis'a, ale ten miał twardy sen. No to fajnie, trochę sobie tu poleżę myślałam ledwo co biorąc oddech.
25 minut później...
Leżałam tak czując jak mi nogi drętwieją, a sama ledwo co oddycham. Zaczęłam stukać rytmicznie palcem w podłogę...w sumie to w Liama, który był na niej skulony. Hahah wspomniałam już, że chyba przez sen zrzuciłam biednego Liasia, dlatego teraz się męczy na twardym podłożu?
Po chwili zaczął wybudzać się Niall. Spojrzał na wszystkich swoim mało przytomnym wzrokiem i przeciągnął się. Przetarł oczy i ziewnął wyglądając przy tym jak małe dziecko. Rónież rozbawiony tym widokiem spojrzał na mnie.
-O Asia, długo nie śpisz?
-Tak Niall mi też miło Ciebie widzieć, a teraz pomóż mi wydostać się spod Louisa...- ledwo z siebie wyrzuciłam.
Chłopak wstał niechętnie i dopiero teraz zauważył na kim leżał cały czas. Jego uśmiech momentalnie zszedł z twarzy.Przeciągając się jeszcze parę razy doszedł do mnie. Przy okazji starał się nie zdeptać Liama.
-No nie stój jak ten słup, tylko lepiej pomóż mi się wydostać!-powiedziałam nieco głośniej.
Blondyn uniósł Tomlinsona do góry a ja czym prędzej zabrałam nogi. Najlepsze było to, że brunet nadal spał twardym snem. Moje nogi poszybowały wprost na podłogę...a przynajmniej tak myślałam do puki nie natrafiłam na coś nieco innego "materiału" niż pogłoda i nie usłyszałam:
-Ałłłl mój brzuch!-odezwał się o parę oktaw Liam momentalnie się budząc.
Blondyn wybuchnłą śmiechem i powiedział, żebym się pośpieszyła, bo długo tak z Louisem nie wytrzyma. Podniosłam się tym razem już uważając na biednego Liama rozmasowującego sobie obolałe miejsce. Lou znowu wylądował na kanapie mrucząc coś o marchewkach z meczetu (wtf?!) i przekładając się na drugi bok. Blondyn się śmiał dopóki nie powiedziałam mu, żeby się zamknął, bo inni jeszcze śpią.



Spojrzałam za okno. Dostrzegłam jak słońce kreśli niskie nad horyzontem, z czego wywnioskowałam, że musi być jeszcze wcześnie. Udałam się do kuchni jeszcze mało przytomnym wzrokiema za mną poczłapywał zaspany Niall. Teraz pewnie jak w każdym filmie  zrobię kanapki i obudzę wszystkich, którzy będą równie wyspani jak ja i razem  zasiądziemy do stołu.
No  cóż...ja taka nie byłam. Usiadłam przy stole i podparłam głowę łokciami. Kilka metrów dalej Horan krzątał się po kuchni zapewne robiąc sobie śniadanie, czyli 234567809876534567 kanapek. Że mu się tak rano chciało...
A ja? Siedząc tak myślałam o wszystkim i o niczym. Co mogło gnębić mojego ukochanego, najlepszego przyjaciela? Analizowałam wszystkie przypadki, ale jakoś żaden nie był wystarczający. Każde miały jakieś "ale".
Myślę, że 7 rano, czy którakolwiek podobra pora nie były najlepszym czasem na myślenie, ale przynajmniej teraz miałam ciszę. Z drugiej strony za kilka godzin również się znajdę w domu, w którym będzie panowała absolutna cisza.
-O czym tak zawzięcie myślisz?-zapytał blonyn gdzieś z tyłu.
-O tobie-odparłam wprost.
-O mnie? A cóż to się stało, że tak na mnie się przerzuciłaś hmm?
-Wiesz co-powiedziałam z nadzieją, że nie jest taki głupi na jakiego wygląda.
-Nie, nie wiem.
A jednak jest...Ehhhh westchnęłam, bo już nawet nie miałam siły mu wszystkiego tłumaczyć.
-No dobrze...wiem, ale teraz to nie jest dobra pora, żeby Ci to powiedzieć.
-Dla Ciebie nigdy nie ma dobrej pory-mruknęłam kładąc głowę na stole i ponownie zamykając oczy.
Moje myśli zaczęły się skupiać tylko i wyłącznie na Zaynie. Może i Horan miał rację, mówiąc, że im dłużej to przekładam, tym będzie mi trudniej. Muszę to zrobić w najbliższym czasie. I ja cierpię i on cierpi.Tylko jak, gdzie i kiedy? Choćbym miała nie wiem jakie plany, to i tak jak go zobaczę wszystko zapomnę i cała moja pewność siebie minie.
-Ej wszystko w porządku?-zapytał blondyn klepiąc mnie lekko w ramię.
-Nie-jęknęłam.
Przed nim wiele ukryć się nie dało. No cóż, taka to już cecha przyjaciela.
-Chodzi...o niego?
Kiwnęłam niezauważalnie głową podnosząc ją zaledwie kilka centymetrów w górę.
-Na pewno coś wymyślimy-odparł siadając na przeciwko mnie z talerzem pełnym kakapek. Boże Horan ile Ty jesz!
-Znasz mnie więc nawet nie próbuj pocieszać wiedąc, że nie dam rady.
-Znam Cię i wiem, że dasz radę-odezwał się po chwili zamyślenia.
-Już daruj sobie te puste słowa.
-Ej, ej jak mówię, że pomogę to się postaram.
-Wiem Niall, że Ty się postarasz, ale nie w tym rzecz. Chodzi o to, że to ja nawalę i to ja nie dam rady.
Chłopak tylko westchnął. No wreszcie zrozumiał...A może już wiedział to dawno, tylko wolał żyć w nieświadmości związanej z tą sprawą.
Przez chwilę trwała cisza, zakłócana co jakiś czas rytmicznym biciem zegara. Horan wcinał już...6 (?) kanapkę, a nawet nie wiem i wolałam nie wiedzieć.
-Chcesz?-zapytał.
Podniosłam głowę i zobaczyłam, że chłopak podsuwa mi pod nos talerz ze swoim śniadaniem. Uśmiechnęłam się do niego ciepło biorąc pierwszą lepszą rzecz, którą dotknęłam. Zaczęłam przeżuwać pokarm, nawet nie czując jego smaku. Już częśto tak miałam, że myśląc o czymś zapominałam o wszystkim wokół. Przestałam odbierać jakiekolwiek bodźce.
-Niall częstuje swoimi kanapkami! Ludzie nie wierzę!!!-usłyszeliśmy z salonu.
Zachichotałam pod nosem. Głos bowiem należał do Louisa jak się można było domyśleć. Natomiast Horan posłał w tamtą stronę jedno ze swoich najbardziej piorunujących spojrzeń.
Po tym krzyku Tomlinsona już cała reszta zaczęła się rozbudzać. Kolejna osoba nadepnęła na biednego Liasia, tym razem nie zauważyłam kto to. Echhh biedaczek.
15 minut później...
Jak się można było domyślić pozostali nadal byli na etapie przebudzania się. Dojadałam jeszcze pierwszą kanapkę, którą konsumowałam już od 15 minut, w tym czasie blondyn zjadł ich 843957397453354612...
-Haaaaarry, nie schodź wygodnie tak-jęknęła Alice, która najprawdopodobniej była w takiej pozycji w jakiej ostatnio ją widziałam.
Ja wstałam od stołu biorąc już pusty talerz blondyna do zlewu. Teraz nasze role nieco się zamieniły. On był  przybity i zapatrzony w jakiś punkt w salonie, a ja krzątałam się po kuchni. Przechodząc trzepnęłam go w tą uroczą blond czuprynkę pytając:
-A Tobie co?
Cisza.
-Haaaaaalo!
Pomachałam mu talerzem przed samym nosem.
-..Yyyy coś mówiłaś?
Wybudził się jak z transu.
-Tak, pytałam coś się tak zamyślił.
Chłopak przybrał minę pięcioletniego dziecka, które własnie się dowiaduje, że Mikołaj jednak nie istnieje. Tylko, że ten wyraz twarzy znaczył coś więcej, czego nadal nie mogłam zgadnąć. On...cierpiał. Tylko chlolera jasna dlaczego?! Jakby jakaś osoba bliska mu zmarła to zakładam, że już pisaliby o tym w każdej gazecie.
-Nieważne-szepnął co miało jednoznaczne znaczenie słów "potem Ci powiem".
Westchnęłam i udałam się w stronę zlewu. Zaczęłam myć naczynie, do póki nie poczułam ciepłych rąk na mojej talii. Momentalnie przeszedł mnie dresz. Trudno mi określić, które uczucie jako pierwsze mną owładnęło. Mało co nie puściłam talerza. Odwróciłam głowęi stanęłam oko w oko z ...Harrym...
-Ekhem...co Ty robisz Styles?-zapytałam nieźle zaskoczona, ale i wkurzona.
Co on sobie wyobrażał? Przynajmniej znał mój jeden ze słabych punktów i wykorzystał go.
-A co, nie mogę sie przytulić do mojej przyjaciółki?-zapytał jednocześnie zniżając się i kładnąc głowę na moim ramieniu. Jego loczki łaskotały mnie po szyji, a ciepły oddech na moich obojczykach przyprawiał do białej gorączki. Zaczął jeździć opuszkami palców nieco niżej szyji już po plecach. Szczerze? Potrzebowałam takie bliskości i to bardzo. Pragnęłam tego za każdym dniem. Nigdy jej nie doświadczyłam, no bo w końcu kto by mnie chciał. Ale.. Harry? Nie, on nie był tym jedynym....więc...co ja robię?!
-Możesz, ale puść mnie już- wyswobodziłam się zwinnie spod jego ramion.
Wciąż czułam te męskie perfumy i każdy dotyk, który doprowadzał mnie do obłędu. Ale ja przecież nie mogłam! On był moim przyjacielem, tylko i na zawsze.
Spojrzałam w jego oczy co było wielkim błędem.
 W tych tęczówkach można było po prostu się zatopić! To, że przedtem wyswobodziłam się z ramion loczka, to nie znaczy, że mogłam już sobie ot tak pójść, o nie! Stałm już opierając się jak tylko mogłam o blat starając się zwiększyć dystans pomiędzy nami. Nie dość, że on był przeszkodą to jeszcze doszły ubóstwiane przeze mnie dwa dołeczki. Już niermal czułam na policzku oddech chłopaka. Na mojej twarzy zagościły lekkie rumieńce. Harry znowu już tym razem delikatniej objął mnie w talii.
-Dlaczego?-spytał.
-Co dlaczego?-zapytałam zdziwiona "wybudzając się" z transu.
-Dlaczego mam Cię już puścić?
Na to pytanie nie znałam już odpowiedzi, chociaż sama tu to powiedziałam. Znaczy...to nie jest tak, że nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Po prostu nie chciałam go...urazić? (?) rozczarować..? Miałam mu tak po prostu powiedzieć "nie zbliżaj się do mnie i trzymaj dystans, bo jesteś moim przyjacielem". Harry przyjacielem? Nie, to tylko Niall nim był jeśli chodzi o chłopaków. Można powiedzieć, że Styles był moim dobrym kolegą. Jemu, w przeciwieństwie do blondyna już bym nie mogła zaufać. Horanek jest jedyny w swoim rodzaju. Doskonale mnie zna, przed nim choćbym nie wiem jak chciała to i tak nic nie ukryję.
-Emmmm- na tylko tylko było mnie stać.
To odpowiedź z mojej strony. No co? Nie potrafiłam komuś powiedzieć pewnych rzeczy prosto w twarz. Taka już moja osobowość, może i  różniąca sie od inncyh, ale etgo zmienić nie potrafiłam.
-No widzisz-szepnął do ucha swoją charakterystyczną chrypką.
Z jednej strony było mi cholernie dobrze. Tak ciepło, tak bezpiecznie. Wreszcie czułam się kochana, potrzebna komuś. Stałam tak przez chwilę wdychając prefumy chłopaka i zatapiając się w jego loczkach. On zaś wtulił się w moje włosy lekko obejmuąc mnie w talii.
No i w tym właśnie momencie poczułam na sobie czyjś wzrok. To blondynek przeniósł na mnie swoje niebieskie oczka. Patrzył...niepwenie? Czy on chciał mi tym spojrzeniem coś przekazać? Tak..znaczy nie ale tak. I weź tu mnie zrozum... Chodziło mi o to, że widziałam na twarzy Horana uśmieh. Fałszywy uśmiech. Próbował unieść swoje kąciki ust ku górze, ale coś słabo mu to szło.
Z drugiej strony nie był zadowolony z tego co teraz robię, ale nie dał po sobie tego znać. Przynajmniej tak mu się wydawało. No ale matko, to tylko przytulanie, nie przesadzajmy!
No dobra...przesadzajmy bo do kuchni własnie wpadł Zayn. Momentalnie poczułam na sobie jego wzrok. Ten wzrok, który sprawiał, ze nogi uginały się pode mną. Jednak chwila trwała krótko. Zbyt krótko. Zniknęła tak szybko jak i się rozpoczęła, bo chłopak na nasz widok po prostu...wycofał się z powrotem na schody. A prznjamniej tak przeczuwałam. No...miałam rację, po paru sekundach usłyszalam szybcie kroki bosych stóp na schodach.
Co ja robiłam?! Momentalnie odsunęłam się od Harrego. Zobaczyłam zdziwienie na jego twarzy, bo przecież skąd miał wiedzieć co się dzieje, jak cała akcja rozgrywała się tyłem do niego. Ja cały czas wpatrywałam się w punkt, w którym jeszcze przed paroma sekundami stał Zayn. Dlaczego tak zareagował. Ja się pytam dlaczego?!
Styles spojrzał tam gdzie ja, póbując się chyba dopatrzeć, tego <a raczej kogoś> czego już tam nie było.
A Niall? Patrzył to na mnie, to na schody. W końcu spojrzał na mnie po raz ostatni i pognał na górę śladami mulata.
-O co wam chodzi?-zapytał najpoważniej w świecie Harry nadal wpatrując się tam gdzie ja i mrużąc oczy.
-O nic- szepnęłam.
-Przecież widzę, że gapisz się tam jakbyś ducha zobaczyła- powiedział przybliżając się do mnie, próbując mnie pocieszyć.
-Nie...nieważne-odparłam tym razem wymijając chłopaka i udając się w stronę...nawet nie wiedziałam gdzie iść.
Stanęłam bezradnie po środku salonu. Liam nadal leżał na podłodze rozmasowując sobie kolejny raz nadpepnięte miejsca, Alice zasnęła na kanapie leżąc głowa w głowę z Louisem.  Nicole poszła w ślady dwójki.
Nikt nie zauważył tego zajścia. Może to i lepiej. I tak później powiem mojej przyjaciółce, reszta nie musi wiedzieć.
Cholera a ciekawi mnie to dlaczego tak szybko wbiegł na górę? Ale najbardziej boję się o czym teraz gadają z Niall'em. O ile w ogóle blondyn się do niego dostał. Dlaczego tak zareagował ja się pytam?!
-Asia...
Poczułam, że ktoś (czyt. Harry) pociągnął mnie za nadgarstek. Niechętnie się odwróciłam.
-Przecież widzę, że coś się stało- zaczął.
Ja nic nie mówiłam. Kłamać nie chciałam, ale prawdy też mu nie ujawnię. Wbiłam wzrok w podłogę nie chcąc spojrzeć mu w oczy. Myśleć na poczekaniu też by nie było sensu, bo loczek by tego nie kupił. A jeszcze znając moje pomysły, to już w ogóle...
Styles westchnął. To zapewne nie była odpowiedź, jakiej oczekiwał, ale przynajmniej nie naciskał.
-Chodź- rzucił i zaczął iść schodami na górę.
Nie wiem czemu, ale poszłam za nim. No  co, miałam jakiś wybór? Inaczej bym tu tak jeszcze stała do chwili, aż reszta by się nie obudziła. Chłopak szedł przodem nawet nie parząc czy za nim idę. Doszliśmy do jego pokoju. Przepuścił mnie pierwszą  i zamknął drzwi. Nic tu się od ostatniego razu nie zmieniło.
-Po co tu przyszliśmy?-zapytałam cicho.
Udałam się w jak najdalszej odległości od bruneta. On nie wzruszył się tym zbytnio i ruszył do garderoby. Dopiero stamtąd zawołał:
-Musiałem się przebrać.
-I po to mnie tu zabrałeś-zapytałam niepwnie.
-Nie, chciałem też pogadać-odkrzyknął.
Po chwili wyszedł bez koszulki z T-shirtem przewieszonym przez ramię. Starałam się unikać jego wzroku. A powód był oczywiście nie jeden. Choćby to, że gdybym teraz się na niego spojrzała to jak głupia nie mogłabym oderwać wzroku od oczu, a jak nie od oczu to od torsu itp.
Usłyszałam cichy śmiech chłopaka. Spojrzałam na niego a ten patrzył się na mnie szczerząc wszystkie ząbki.
-Boisz się mnie?-spytał.
Nie odpowiedziałam mu. Hmmm patrzył na to nieco z innej strony. Inaczej odbierał moje reakcje. Oczywiście, że się go nie bałam. Po prostu czasem pozwalał sobie na zbyt wiele. No żeby nie powiedzieć przerażał mnie.
Loczek usiadł na kanapie nadal wyczekując mojej odpowiedzi.
-Nie-odparłam w końcu.
Po chwili poszłam w jego ślady kładąc moje cztery litery na sofie, lecz na drugim jej końcu.
Chłopak  westchnął opierając swoje łokcie na nogach i złączając dłonie. Jego wzrok powędrował ku podłodze. Przez chwilę nawet zrobiło mi się go żal. Może zbyt chłodno mu odpowiadałam...
Siedzieliśmy tak w ciszy przez kilka minut. Odruchowo wzięłam skrawek mojego ubrania i miętoliłam go w ręce.
-To dlaczego mnie tak unikasz?-zapytał swoją charakterystyczną chrypką w głosie.
-Wcale Cię nie unikam-powiedziałam.
-To dlaczego zawsze gdy na Ciebie patrzę Ty spuszczasz wzrok?!-zapytał głośniej, jednak w tym tonie wyczułam coś, czego przedtem nigdy nie słyszałam. A już na pewno nie u Stylesa. Zdziwił mnie tym głosem. Spojrzałam na niego, ale on nadal był wpatrzony w podłogę.
Na to pytanie...nie chciałam mu odpowiedzieć. Zaczęłam błądzić wzrokiem po ścianach, chociaż wiedziałam, że to niewiele da. Podkuliłam nogi, aby zyskać na czasie. No cóz jakby to ująć...zagiął mnie. Wrafił w mój słaby punkt- mówił to, co rzeczywiście było prawdą. Nie mogłam sie sprzeciwiać i nie potrafiłam się bronić.
A co miałam mu wykrzyczeć prosto w twarz, że te zielone tęczówki onieśmielają mnie?! Że kiedy patrzę na jego idealnie wyrzeźbione ciało to nogi mi sie uginają?! On był chłopakiem dla wszystkich innych, ale nie dla mnie. Ja-mała szara myszka, on-wielka gwiazda. Miałam mu powiedzieć, że boję się bo gdy patrzę na jego prześliczne oczy to przestaję się kontrolować. Mój umysł nie odbiera żadnych bodźcy. Co by się stało, gdybym jednak postąpiła za daleko i pomiędzy nami doszłoby do tego, do czego dojść nie powinno? Tak bardzo chciałam, żeby na zawsze pozostał dla mnie tym Harrym Stylesem, jakiego znałam dotychczas. Nic więcej- żadnych problemów, ran, kłótni.
-Zmieńmy temat, proszę...-wyszeptałam.
-Jak odpowiesz mi na pytanie to zmienimy-powiedział twardo mając z każdym słowem coraz więcej pewności siebie.
-Ale Harry...
-...Nie odpowiedziałaś mi na pytanie-przerwał mi chłopak.
Do oczu napłynęły mi łzy. Nie byłam jedną z tych twardych osób, których nie obchodzi zdanie innych. Ja też miałam uczucia, na które byłam bardzo wrażliwa. Czy Styles na prawdę tego nie widział? Może znał mnie tylko miesiąc, ale takich rzeczy nie trudno się nie dopatrzeć.
-I nie od...-zaczęłam.
-W takim razie mam czas-znowu mi przerwał.
Schowałam głowę w kolana. On tego nie widział, bo sam miał spuszczony wzrok. Pierwsze łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Szybko wytarłam je rękawem. Wiedziałam, że gdy zacznę kierować się w stronę wyjścia to chłopak momentalnie mnie dogoni. Potem znowu zaciągnie, bo jest silniejszy.
-Wdzisz, sama nie umiesz odpowiedzieć na to pytanie, sama siebie ok...-zaczął się drzeć, ale przestał bo w drzwiach zjawił się Niall.
-Mógłbyś być tak łaskawy i pukać kiedy wchodzisz?-syknął Styles.
-Szukałem Cię-odparł blondyn, ale kierując te słowa nie do loczka, tylko do mnie.
Zupełnie go ignorował, jakbyśmy byli sami.
-Ona nie wyjdzie stąd dopóki nie odpowie mi na pytanie-powiedział Hazza przez zęby.
-Wyjdzie, Asia chodź-mówił jakby nadal nie przejmując się brunetem.
Chciałam wstać, ale napierw musiałam się szybko doprowadzić do jakiegoś normalnego stanu. Wytarłam szybko łzy, co spodowało wtórnym ich wybuchem płaczu.
-Nie wyjdzie jak nie odpowie. A Ty się do niej nie zbliżaj!-mowiąc, a już właściwie krzycząc to drugie zdanie podniósł ton o parę oktaw wyżej. Chyba blondyn się do mnie przybliżył skoto Hazza tak zareagował. Poczułam czyjeś ciepłe dlonie na policzku. Następnie mój podbródek został uniesiony lekko ku górze. To Niall na mnie patrzył z zatroskaniem swoimi niebieskimi oczami.
-Coś Ty jej zrobił, nie widzisz, że ona płacze?!-zwrócił się do Styles'a.
Teraz to on był nieźle wkurzony. Loczek stał przez chwilę w osłupieniu patrząc to na mnie to na Horana. W końcu się odezwał:
-Dziwne, że jak jej- Harry wskazał na mnie- nie było, to do nikogo się nie odzywałeś. Teraz nagle przyszła to co? Gadasz z innymi i latasz za nią w kółko.
Tak mi się jakoś ciepło na sercu zrobiło. Nie dość, że biedaczek sam miał własne problemy to jeszcze mi próbował pomóc i co chwila pocieszał. To dopiero jest przyjaciel.
-Asiu, co on Ci zrobił? Już dobrze, nie płacz- przemawiał do mnie spokojnym głosem Niall.
Wreszcie poczułam się bezpieczna. Znów czułam jego ciepłe dłonie. Tego mi tak bardzo brakowało.
-Nie dotykaj jej i w tej chwili wyjdź!-wrzasnął Harry.
-Wyjdę, ale z nią-odrzekł twardo blondyn.
-A co Ci tak nagle na niej zależy?-zapytał śmiejąc się chamsko.
-Bo jest moją przyjaciółką? Czy Ty na prawdę nie widzisz, że w tej chwili doprowadzasz ją do płaczu?!
Kochany blondynek. On zawsze jako jedyny widział mój smutek.
-Niall...-to były moje pierwsze słowa od kilku minut.
Chłopak momentalnie odwrócił się z moją stronę i spojrzał opiekuńczym wzrokiem. Wystawiłam ręce do góry wyglądając jak mała dziewczynka, która chce na rączki. W tej chwili mało mnie to obchodziło jak wyglądam. Chciałam jak najszybciej stąd wyjść i porozmawiać z Horanem.
Ten momentalnie zrozumiał o co mi chodzi i przytulił się mocno.
-Już dobrze-szepnął.
A ja? Jak małpka w zoo wtuliłam się w niego i nie chciałam puścić. Po prostu musiałam jakoś odreagować. Potok łez cały czas spływał po moich policzkach. Objęłam go nogami w pasie i za nic nie puszczałam.
-Chodź- chłopak podniósł się i ruszył ku wyjściu.
Ostanie co zauważyłam to był stojący w osłupieniu Harry. W jego oczach widziałam również...cierpienie (?) Nie, jak zwykle musiałam źle spojrzeć.
Wyszliśmy na korytarz i udaliśmy się...nawet nie wiedziałam gdzie idziemy. Utonęłam w tych ślicznych i pachnących blond włoskach chłopaka. Po chwili Niall otworzył drzwi, które zapewne były od jego pokoju i udał się na coś, co przypominało w dotyku łóżko. Ułożył mnie na nim najdelikatniej jak mógł. Powoli zaczęłam go puszczać choć tak na prawdę, to mogłabym tak leżeć wieczność.
-Dziękuję-szepnęłam.
Tak bardzo byłam mu wdzięczna...on chyba mógłby zrobić dla mnie wszystko. Chłopak usiadł na przeciwko mnie i spojrzał w oczy.
-Już nie płacz, nie warto.
Mówiąc to odgarnął mi kosmyk włosów za ucho. Czy on musiał być taki słodki...?! Starałam się uspokoić, żeby móc spokojnie z nim porozmawiać. Blondyn czekał cierpliwie.
-Niall?
-Hmmm?
-No wiesz...-zaczęłam.
-No nie wiem-odparł uśmiechając się.
Jaka ja głupia, przecież on nie myśli o Zaynie tak często jak ja i nie czyta mi w myślach, więc jak mógł się domyślać.
-Chodzi mi o to w kuchni- powiedziałam.
-Aaaa...Malik....rozumiem.
-Ekhem...gadałeś z nim potem?
-Tak-odparł jakby to było wystarczającą odpowiedzią.
-I..?
-No nie mogę Ci powiedzieć...obiecałem mu.
-Co mu obiecałeś? Czyli jednak coś o mnie wspominał?!
-Może...
-Niall!
-Asiu zrozum to, obiecałem mu. On jest moim przyjacielem tak samo jak Ty. Gdybyś mnie o coś poprosiła też bym nie powiedział-mówił patrząc mi prosto w oczy. Dlaczego ta cała piątka musi mnieć tak hipnotyzujące spojrzenie?!
Kochany Horanek. Był najwspanialszym chłopakiem, którego w życiu spotkałam. Kochałam go jak własnego brata i za nic bym go nie oddała.
-No w sumie tak...-jęknęłam po chwili dodając:
-A..dlaczego on tak w ogóle uciekł?
Niall westchnął spuszczając wzrok.
-Tego też nie mogę  Ci powiedzieć, przepraszam.
-Ejj nie przepraszaj mnie za to, że jesteś tak wspaniałym przyjacielem i po prostu mu to obiecałeś-odezwałam się. Blondyn podniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się ukazując rząd białych ząbków. Objął ramieniem przysuwając do siebie.
-Wiesz, że bardzo chciałbym Ci pewne rzeczy powiedzieć, ale po prostu nie mogę. Miałbym to potem na sumieniu.
-Wiem wiem Niallerku i za to Cię kocham-odparłam wspinając się nieco wyżej i całując chłopaka w czoło.
-Hejoooooooooo gołąbeczki, schodzicie na śniadanie?-przerwał nam Louis wchodząc do pokoju.
Szybko odsunęłam się od blondyna i spojrzałam na Tomlinsona, któremu uśmiech nie schodził z twarzy.
-Co? Śniadanie?-zapytał Horan, już po chwili wylatując z pokoju jak torpeda.
Ja zaczęłam się śmiać.
-On tak zawsze?-spytałam cały czas nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
-Nie czasem gorzej-powiedział Lou z bananem na twarzy.
Zeszłam z łóżka i ruszyłam w ślady Niall'a tyle, że nieco wolniej. Idąc koło Louisa zauważyłam, że zatrzymuje się on koło drzwi Zayn'a. Wskazuje pytającym gestem, ja po chwili niepewności zaprzeczyłam głową.
-Nadal się nie pogodziliście?-zapytał wzdychając cicho.
-Nie, ja już z tym wszystkim nie daję rady-odparłam.
Zeszliśmy do salony gdzie czekała na nas już cala reszta-nawet Harry. Chłopak co chwila na mnie spoglądał. Ja starałam się tym nie przejmować i usiadła spokojnie obok Liama i Alice.
Godzinę później...
Zbierałyśmy się już z dziewczynami a trwało to juz od 20 minut, bo Alice co chwila czegoś zapominała.
-Na pewno was nie podwozić?-pytał po raz setny Louis.
-Nie Lou poradzimy sobie-przekonywałyśmy go już...nie wiem, przy 16 razie przestałam liczyć.
Staliśmy razem z Nicole, Niall'em, Louis'em i Liam'em. Usłyszeliśmy kroki mojej przyjaciółki, która schodziła już mieliśmy nadzieję, że po raz ostatni na dół. Podeszłam do chłopaków i zaczęłam się z nimi żegnać. Niall podał blondynce rękę, co i tak było już wielkim sukcesem. Wyszłyśmy na świeże powietrze udając się w stronę wyjścia. Oczywiście bie obyło się bez paru potknięć Alice na swoich szpilkach, które zostały komentowane moim i Nicole śmiechem. Przy furtce każda udała się w swoją stronę...

__________________________________________________________________

Witam moje ukochane <może i ukochanych> directioners! ;**
No...macie kolejny rozdział, który pojawiłby się już wczoraj, gdyby mój kochany komputer nie skasował mojej 4 godzinnej pracy -.-
Mam nadzieję, że się podobało i odwdzięczycie się ilością komentarzy, bo znowu czuję się jak bym to pisała sama dla siebie ;c
Przepraszam, za błędy :)
Ekhem...zostałam poproszona o dodawanie muzyki do rozdziałów. Muzykę dodam, ale tylko do tych szczególnych i wyróżnionych, no wtedy będą miały jeszcze większą atmosferę :D
Prooooszę komentujcie, to na prawdę motywuje <33