Muzyka

06 września 2014

~Rozdział 51~

"Dokładnie za dwadzieścia dwa dni jest wigilia, co oznacza również urodziny Louisa. Za piętnaście- przylot chłopaków do Anglii. Nigdy nie sądziłam, że będę z takim zniecierpliwieniem oczekiwać ich powrotu. [...]
W tłumie zauważyłam jasną blond czuprynę. Wstrzymałam oddech, ledwo co nie wypuszczając z ręki toreb. Moje kąciki ust podniosły się równie szybko jak opadły, gdy chłopak odwrócił się.
Nie, to znowu nie był on. Nie miał tych jedynych w świecie błękitnych tęczówek. Nie zadzierał nosa, gdy się uśmiechał. Nie przymykał przy tym oczu. Przy jego ustach skóra nie marszczyła się charakterystycznie, jednocześnie tak słodko i uroczo. Nie ukazywał się lekko lewy dołeczek. [...]
Siedząc tak pewnego [jeszcze] listopadowego dnia uznałam, że oni powinni znać prawdę. Być może już ją znają od Louisa, lecz ja wolę ją powiedzieć z moich ust. Chcę, żeby wiedzieli, ile zrobili, jak bardzo im ufam i się otworzyłam. [...]
-Właściwie to...- Liam Ty też?!- Muszę o czymś porozmawiać…- dziewczyna z ulgą podnosiła się z łóżka.- Z Tobą Nicole. [...]
-Liam …Ja przepraszam.- Jej ton diametralnie się zmienił, a ja byłam niemal pewna, że miała łzy w oczach.
Wstrzymałam oddech, robiąc coraz wolniejsze kroki.
-Nie Nicole, to ja… my przepraszamy.- Zrobił pauzę.- To nigdy nie powinno się wydarzyć.- Jego głos był coraz cichszy.- Nic tego nie usprawiedliwia. Mam nadzieję, że… Um… Nie zrobił Ci krzywdy… znaczy… - zaczął się jąkać.- Ja…er… nie.. nie znam tego punktu widzenia…. Znaczy wiesz… [...]
Westchnęłam, wyjmując złożoną na pół kartkę. Rozłożyłam ją, śledząc wzrokiem tekst.
Tekst pisany bardzo dobrze znanym mi pismem.
Zbladłam.
Kiedyś zbieżność osób była przypadkowa. Teraz już nic nie będzie działo się przez przypadek - tęskniłaś? [...]
Blondyn stał wpatrzony w moją osobę,  niemal analizując każdą część ciała. Jego spojrzenie wywiercało mi niewidzialną dziurę. Spuściłam wzrok pod wpływem tak intensywnie niebieskich oczu.
Irlandczyk postawił jeden niepewny krok swoją bosą stopą. Zatrzymując się spojrzał lekko w prawo. Idąc za jego spojrzeniem ujrzałam…
-Alice? Co Ty tu robisz? [...]
On tam stał jakby przed dokonaniem wyboru.
-To ją kochasz.-Mrugałam, starając się, aby łzy nie wypłynęły z moich oczu.-Prawda?- Dodałam po chwili zawahania. [...]
Jego pierwszy krok w moją stronę zdecydowanie zaprzeczył wszystkiemu co powiedziałam.
-Nie.- Szepnęłam.- Proszę, powiedz, że nie.- Wykrztusiłam. [...]
-Pocałuj mnie.- Usłyszałam koło prawego ucha, po chwili zdając sobie naprawdę sprawę co powiedział. [...]
-Już to zrobiłeś, Niall.- Nim się zorientowałam, te słowa wypłynęły z moich ust.
-Ale co to za miłość, kiedy osoba będąca dla Ciebie wszystkim ma w oczach pustkę, której nie mogę zapełnić?- Usta chłopaka zjechały niżej, gdzie lekko musnęły moją szyję. [...]
-Nia…Niall.- Z trudem łapię oddech. [...]
Najgorsze jest to, że nadal czuję jego ręce na mojej talii. Ciepły oddech wokół szyi nie idzie w zapomnienie. To jest jak koszmar. Zbyt realistyczny koszmar.

-Shhhh kochanie, jestem tutaj."


Zastygłam, słysząc doskonale znany mi głos. Nie wiem, czy byłam bardziej zaskoczona czy ucieszona. Przez parę sekund leżałam bezruchu nie mogąc uwierzyć, że to właśnie jego ciepłu oddech otula teraz moją szyję.
-Niall!- Pisnęłam, momentalnie się podnosząc.


W odpowiedzi dostałam tylko dobrze znany mi znany, charakterystyczny śmiech.
Nic się nie zmieniło…
Błękitne, zaspane oczy  patrzyły na mnie leniwie spod przymrużonych powiek. Lewy dołeczek ukazał się delikatnie, sprawiając że wszystko jakby powróciło na swoje miejsce.
-Wróciłeś.- Szepnęłam. To jedyne co udało mi się wykrztusić.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się tak, jak czekałam na to całe dwa miesiące. Tak, że cały sen natychmiastowo odszedł w zapomnienie.
On wrócił. Mój kochany anioł stróż wrócił!
-Czemu przykrywasz się kołdrą?- To było pierwsze pytanie, które padło z ust blondyna. Mimo jego zaspanego głosu i przymrużonych oczu, uważam że wyglądał niesamowicie uroczo.
-Um…- spojrzałam w dół, gdzie moja ręka ściśle zaciskała kołdrę przy piersi.- Nie wiem czy wiesz, ale dziewczyny śpią bez stanika… więc.
Serio, Niall? Serio?
Przygryzłam wargę, będąc nieco zawstydzona.
-Przecież masz na sobie bluzkę.- Kontynuował, w przeciwieństwie do mnie wcale nie będąc skrępowany tematem.
Wrócił mój przyjaciel i pierwsze rozmowa, którą prowadzimy dotyczy stanika…
-Ale…- Przewróciłam oczami.- Matko  Niall, czy to ważne?
-Bo to nie tak, że nie widziałem Cię bez biustonosza.- Na twarzy chłopaka pojawił się cwaniacki uśmiech.
-Horan! -Zażenowana opadłam, chowając głowę w poduszce.- Zamknij się już, zepsułeś tą chwilę.- Prychnęłam.- Zresztą nie będę z Tobą gadać, póki nie umyję zębów. Śpij już.
Mimo tych słów w głębi serca cieszyłam się z jego powrotu i ku zdziwieniu Irlandczyka ostatecznie zasnęłam głową przy jego szyi.
Godzina 15.34
-Wróciłam!- Krzyczę, rzucając plecak na kanapę. Najchętniej wylądowałabym tam razem z nim, gdyby nie Irlandczyk przebywający w moim domu.
Zdjęłam czapkę, próbując doprowadzić do ładu wszystkie włosy. W międzyczasie zahaczam jeszcze o łazienkę i powracam do salonu, gdzie nakarmiam rybki.
-Niall?- Zaglądam do kuchni, gdzie prawdopodobieństwo ujrzenia tam blondyna jest największe.
Gdy go tam nie zastaję, wzdycham, powolnym krokiem kierując się na górę. Światło od łazienki również się nie pali, co wydaje się co najmniej dziwne.
-Przecież zostawiłam Ci kartkę, dokładnie zapisu…- Przystanęłam na progu drzwi.
Chłopak pochrapywał rozłożony w poprzek łóżka. Poduszka, na której najprawdopodobniej miał zamiar spać leżała parę metrów dalej na podłodze. Kołdra zaś tworzyła teraz coś w rodzaju kokonu. Jedynie zza jej końca zdawała się wystawać mała blond czupryna.
Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Starając się nie narobić hałasu podeszłam do szafy, gdzie wzięłam domowy strój. Ruszyłam do łazienki i zamykając za sobą drzwi zaczęłam rozpinać koszulę. W połowie zastygłam.
Dlaczego jego pierwszym krokiem po powrocie do domu były odwiedziny mnie a nie Ali?
Pokręciłam głową.
Nie, to niemożliwe- zwykły zbieg okoliczności. Po prostu.. ugh- nie ma żadnego po prostu. Nerwowo przeczesałam włosy i powróciłam do zakładania legginsów i luźnego beżowego swetra. Wzięłam zmięte ubrania, i ruszyłam do drzwi,  starając się otworzyć je jak najciszej.
Wyszłam z pomieszczenia i zerknęłam na łóżko. Kołdra, spod której wydobywało się ciche chrapanie nie poruszyła się ani o milimetr, co oznaczało, że spokojnie mogę pójść na dół podgrzać obiad. Szybkim krokiem podeszłam do szafy, gdzie powiesiłam szkolny mundurek na wieszaku. Ostatni raz rzuciłam okiem czy wszystko jest na swoim miejscu, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
-A..Asia.
Mało co nie poślizgnęłam się na dywanie, który Alice kupiła tydzień temu stwierdzając, że „świetnie dopełni spokój i harmonię wnętrza”. Czymkolwiek to było, brzmiało całkiem fajnie stąd podziękowałam i zamieściłam prezent niedaleko półki.
Odwróciłam się gwałtownie co ponownie spowodowało utratą równowagi- tym razem- z mniejszą dawką szczęścia.
-Ta… ak?- Wstałam niechętnie, rozmasowując pulsujące kolano.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Czy to mój mózg miał kolejne urojenia pod nazwą „Niall Cię kocha”? Westchnęłam podirytowana i lekko kulejąc podreptałam do drzwi.
-Asiu.- Zastygłam, słysząc jego stłumiony głos.- Wiesz, że bardzo się o Ciebie martwię.
Tym razem słowa były zbyt wyraźne by mój mózg mógł cokolwiek zaprzeczyć. Głośno przełknęłam ślinę, starając się uporządkować moje myśli.
Spokojnie- nie powiedział „Kocham Cię” tylko „Martwię się”.
Wolnym krokiem podeszłam do łóżka. Czułam się trochę jak w jakimś horrorze, bo nie wiem po co, ale szłam na palcach. Mój oddech stawał się jedynym źródłem dźwięku.
W jakim kontekście były wypowiedziane te słowa? Średnio potrafiłam dopasować sytuację, w której chłopak miałby się teraz o mnie martwić.
Odchrząknęłam i otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, lecz skończyło się na niemym „c..co?”.
-Proszę.- Jego błagalny ton sprowadził mnie na ziemię.- Po ….pozwól mi Cię…
-Niall!- Potrząsnęłam chłopakiem.
Nie chciałam usłyszeć dalszej części zdania. Wiedziałam, że po niej moje najbliższe noce spędzałabym na przemyśleniach „Gdzie coś przeoczyłam” i słynnym Alice „uerhiguhg a nie mówiłam?!”.
-Horan obudź się.-Odchyliłam kawałek kołdry. Chłopak wzdrygnął się, po chwili przewracając swoje ciało na drugi bok.
Wypuściłam powietrze.
-Nialler.- Starałam się ignorować  uroczo marszczącą się twarz Irlandczyka podczas snu. Dotknęłam obu policzków blondyna.-Hej, obudź się.- Szepnęłam, kucając przy łóżku.
Na znak protestu prawa ręka niebieskookiego uniosła odkrytą kołdrę i szczelnie okryła całą twarz. 



Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wstajemy.- Przejechałam dłonią po blond czuprynie chłopaka.- Spałeś kilkanaście godzin śpiochu.- Powiedziałam cicho.
W odpowiedzi dostałam mruknięcie. Westchnęłam po raz kolejny tego dnia, po czym odchyliłam rąbek materiału. Patrząc na minę chłopaka stwierdziłam, że nie mam serca aby go obudzić, więc wstałam i ruszyłam do kuchni. Tam wyjęłam z lodówki jedzenie, które chwilę później wylądowało w garnku i na patelni. W zamyśleniu oparłam się o blat, po raz pierwszy tego dnia odczuwając ulgę. Rano od incydentu z Niallem nie pospałam długo, gdyż budzik zadzwonił mi dziesięć minut później. W szkole byłam praktycznie nieobecna, co dla innych nie sprawiało wielkiej różnicy. Moją głowę zaprzątało pięciu facetów, na których powrót czekałam od dawna i przyznam- nie mogę się doczekać, aby mocno wtulić się w każdego z nich. Dodatkowo przez myśli przeplatały się nadchodzące święta i urodziny Louisa. W autobusie z tego powodu zapomniałam po której się wysiada, i oczywiście stanęłam od strony ulicy czekając na otworzenie się drzwi, których nie było.
Jakby tego było mało konwersacja Nicole i Liama stawała mi przed oczyma na niemal każdej lekcji. No i jeszcze zostawał Zayn, z którym relacje nie powróciły tak szybko i naturalnie jak byśmy tego chcieli. Obecność przy nim nadal była swego rodzaju nieco krępująca, ale cóż- poznawaliśmy się na nowo.
Leniwie zamieszałam łyżką gotujące się danie. Sprawdziłam koniuszkiem języka smak i temperaturę. Dodałam szczyptę soli, po chwili ponownie zapominając o wszystkich rzeczach wokół. W tej chwili potrzebowałam tylko i wyłącznie osoby, która wszystko by mi uporządkowała. Mógłby być nią nawet Niall, gdyby nie fakt, że to on był częścią problemów. Kolejnym porządnym człowiekiem wydawał się być Liam. Pamiętam nasz spacer, na który mnie zaprosił jeszcze przed ogniskiem. Był bardzo zestresowany i nie mógł przestać gadać o Rose. Na samo wspomnienie uśmiech pojawia się na mojej twarzy. Wydaje się, że prowadziliśmy tą konwersację jeszcze wczoraj.
Tego samego wieczora obiecałam mu, że jeszcze będą razem. To niesamowite…
Jednak rozmowa z brunetem, jako ‘doradcą’ jest jak dla mnie dość skomplikowana. Słowa chłopaka do dziś odbijają się echem w mojej głowie. Mam wrażenie ja to wiem, że to co mówił, było nie bez powodu.
Mówił, że kiedyś to wszystko zrozumiem. Wtedy byłam na niego zła, ale zdaje się, że rzeczywiście… zrozumiałam.
„-Opcja numer dwa jest taka, że podświadomie wiesz i widzisz jasne znaki od drugiej osoby, ale nie chcesz tego przyjąć. Stwarzasz wokół siebie barierę. Okłamujesz samą siebie myśląc, że jest inaczej. Nie chcesz lub nie wierzysz w to co do Ciebie czuje i po prostu zaczynasz sobie wmawiać, że nadal jesteście przyjaciółmi.”
Wszystko by się zgadzało. To niemal cała historia mnie i Niall’a w dwóch zdaniach. Jednak gdzie w tej historii Alice? Gdzie te wszystkie kłamstwa, jak bardzo ją kocha?
Wolno wypuściłam powietrze. Zgasiłam gotującą się zupę oraz parujące danie na patelni. Zastanawiałam się, czy nie pójść teraz nie obudzić chłopaka- w końcu nie jadł nic od kilkunastu godzin. Po zastanowieniu się skreślam tę opcję, dochodząc do wniosku, że ściągnięcie  z łóżka Irlandczyka byłoby nie lada wyzwaniem.
Przekładając obiad na talerz moją głowę zaczyna nachodzić jeszcze jedna myśl. Tajemnicza kartka z dobrze znanym mi pismem. Z jednej strony to tylko pogróżki, które mogło napisać każde dziecko. Z drugiej, ostatni list jaki dostałam zgłosi… zaraz- LIST! Z hukiem zostawiłam wpół napełnione naczynie i pędem pobiegłam na górę. Wpadłam do pokoju, standardowo potykając się o dywan i z ulgą spojrzałam na śpiącego Niallera. Jak najciszej podeszłam do szufladki koło łóżka i wyjęłam niedużą kopertę. W tej chwili nawet oddech stawał się czymś niewyobrażalnie głośnym. Rozejrzałam się po pokoju, swój wzrok zatrzymując na szafie. W sumie lepsze to niż nic- wzruszyłam ramionami. Podeszłam  i ułożyłam kawałek papieru pomiędzy swetrami.
-Asia?- Usłyszałam z tyłu zachrypiały głos z tyłu.
Omal nie podskoczyłam słysząc głos, na który czekałam ponad dwa miesiące. Teraz, będąc w pełni rozbudzona, ubrana, ogarnięta i w miarę kontaktująca ze światem mogłam przywitać się z moim ukochanym przyjacielem.
Starając się przybrać weselszy wyraz twarzy, niż po doświadczeniu z listem-odwróciłam się.
-Niall! Nareszcie się obudziłeś!- Nawet nie musiałam się specjalnie maskować, gdyż widok poczochranego i niewyspanego blondyna sam spowodował uśmiech.
-Dlaczego…- Chłopak ziewnął, nawet nie próbując się zakrywać.- Dlaczego wpadłaś z takim impetem do pokoju?
W tej chwili miałam tylko nadzieję, że moja mina nie zdradziła tego, co naprawdę myślałam.
-Ja… Chowałam książkę.- Palnęłam pierwsze co mi przeszło do głowy, kciukiem wskazując za siebie.
-Do szafy?- Zmarszczył brwi.
-Ochh Niall, dlaczego zadajesz tyle pytań, zamiast po prostu się przywitać?- Jęknęłam.
Odpowiedzią Irlandczyka były wystawione do przodu ręce. Nie namyślając się dłużej, ruszyłam w jego stronę, z piskiem lądując razem z nim na łóżku.
Mocne, ciepłe ramiona obejmowały moje ciało. Słychać było tylko i wyłącznie nasze oddechy- nie potrzebowaliśmy słów, by wyrazić co czujemy. Mimo, że byłam wtulona pomiędzy puszyste blond włosy, a mleczną szyję wiedziałam, że chłopak się uśmiecha. Jedyną rzeczą, która oddawała rzeczywisty nastrój i atmosferę, były nasze szybko bijące serca. Blondyn przycisnął usta do moich włosów i wzmocnił uścisk. Przymknęłam oczy, kurczowo łapiąc się jasnego podkoszulka, który pod wpływem otarcia podwinął się. Napawałam się zapachem lekkiego cynamonu, którym nie wiedzieć czemu pachnęły włosy Irlandczyka. Przez chwilę miałam  wrażenie, że wszystkie problemy poszły w niepamięć. Był tylko on. Brakujący element, którego nieobecność dawała o sobie znać dość dobrze.
Była sekunda, w której nad moją głową zapaliła się czerwona lampka. Co, jeśli właśnie daję mu do zrozumienia, że zgadzam się na coś poważniejszego? Czy właśnie nie przekroczyłam bariery, którą tak zawzięcie budowałam przez kilka miesięcy?
-Brakowało mi tego.- Nim się zorientowałam te słowa opuściły moje usta. Nawet skarcenie się za to w myślach średnio nabierało sensu.
Chłopak mruknął w odpowiedzi, rozpoczynając delikatną wędrówkę swoimi opuszkami palców po moich plecach. Zadrżałam pod wpływem dotyku, bo to było… ugh … to było przyjemne. Nie otwierając oczu wsłuchiwałam się w melodię serca blondyna. Podczas jego płytkich oddechów lekko unosiłam się ku górze po chwili znów opadając na dół. Mimo, że ta czynność trwała co kilka sekund nie nudziło mi się to, a wręcz przeciwnie.
Przepełniona uczuciami-najtrafniejsze określenie panującej między nami atmosfery. Każdy element tego pomieszczenia wręcz ociekał uczuciem i chęcią dalszego działania. Nie powiedziałabym, że od razu była to namiętność…. Chociaż- tak, to mogło być to, lecz czy każde z nas odbierało ją na swój sposób? Na taki, na jaki powinniśmy- przynajmniej jako przyjaciele?
Mimo tego, moje myśli zaprzątało inne pytanie.
Czy nasza definicja uczucia panująca wewnątrz sypialni była pod tym samym hasłem?
Godzinę później…
-A to.- Blondyn odwrócił się, ukazując jedyny w swoich rodzaju uśmiech. Mój ulubiony- ten chłopięcy.- Zrobiłem specjalnie dla Ciebie.- Wymachiwał ręką, trzymając w dłoni mały, kolorowy przedmiot.
Podszedł bliżej, dzięki czemu mogłam dokładniej się przyjrzeć podarunkowi. W międzyczasie wymamrotałam coś pomiędzy „dziękuję”, a „nie musiałeś” i odebrałam bransoletkę- jak się po chwili okazało.
-Długo się zastanawiałem, co Ci mogę kupić.-Bąknął- Potem stwierdziłem, że jak zrobię coś samemu, to Ci się bardziej spodoba. Ty to lubisz.- Wzruszył ramionami.
-Jeju Niall.- Przewracałam między palcami niewielkich rozmiarów ozdobę na rękę z muliny.- Jest śliczna. Trafiłeś idealnie.- Zapewniłam go
-Cieszę się, że Ci się podoba.-Skinął głową- Będzie pasowała do sukienki, którą Ci przywiózł Liam.- Dodał, ledwo unikając upadku na dywanie.
-Co?!- Mój wzrok spoczął na chłopaku.- Z jakiej to okazji Ty i Payne kupujecie mi prezenty?
-A czy to musi być okazja?- Zapytał, podpierając się półki i bezskutecznie próbując bezskutecznie się nie poślizgnąć. Gdy napotkał jedno z moich ostrzegawczych spojrzeń, dodał szybko.- No co, to są po prostu pamiątki. Nie wnikam, czy będzie pasowała również bo bielizny, którą Lou…
-Nie dokańczaj.- Przerwałam mu. – To, że ma niedługo urodziny, nie zmienia faktu, że nie życzę mu od teraz spotkania ze mną.-Syknęłam.
-Ja też.- Chłopak zgodnie przytaknął, zbyt późno uświadamiając sobie, co powiedział.- Znaczy ten…- Zająknął się, unikając zabójczego wzroku.- Um… właśnie. O! Chłopaki kazali przekazać, że w ten piątek jesteś zaproszona na urodziny.- Powiedział na jednym wydechu, wykazując nagłe zainteresowanie swoimi stopami.
-To przecież za dwa dni!- Zerwałam się z łóżka.
-Chyba nie jesteś Alice, żeby tyle się przygotowywać.- Odparł pół żartem- pół serio.
-Nie… ale.. ja nawet prezentu.. – Wymachiwałam rękami.- Przecież… nie mogliście…- Silne ręce skutecznie zatrzymały wymachujące na prawo i lewo moje nadgarstki.
-Hej.- Uśmiechnął się, ukazując lekko lewy dołeczek. O Boże.- Spokojnie. Louisowi nie zależy na prezentach, tylko na Twojej obecności.-Oznajmił spokojnym tonem.-A Ty o tym dobrze wiesz.- Z powrotem posadził mnie na miękkiej pościeli.
Spojrzałam w górę napotykając jasny błękit. Mówi się, że z oczu można wszystko wyczytać. To prawda? Nie miałam na myśli ostatnich słów, o których tak szybko zapomniałam jak i się pojawiły. Wszystko, co chciałam wiedzieć, to co się kryje za niebieskimi tęczówkami. Co łączy mnie, Alice i… Nicole z tym chłopakiem.
-Skoro już mowa o Suzette.- Zaczęłam wolno.- To…to dlaczego jesteś tutaj a nie u niej? -Przełknęłam ślinę.
Blondyn poluzował uścisk.
-Co masz na myśli?- Uniósł brwi.
-No nie wiem.- Wzruszyłam ramionami.- Skoro to do niej coś czujesz, to myślałam, że to ją odwiedzisz.
Dłonie chłopaka opadły.
-Ja po prostu…- Nerwowo przeczesał włosy.- Chciałem zobaczyć… um …chciałem zobaczyć Ciebie. Znaczy…-O MÓJ BOŻE- To nie tak… musiałem się..
-Nieważne.- Wymamrotałam, odwracając wzrok.
Byłam pewna, że moja twarz była całkowicie blada. Słowa Irlandczyka wydawały mi się jednoznaczne. To po co były te wszystkie kłamstwa i obietnice? Dlaczego nie mógł powiedzieć mi tego wprost? Musiał urządzać do tego całe przedstawienie, włączając w to Liama i Zayna? Malik jeszcze tak, ale Payne? Zaufałam mu.
Starając się zatuszować drżący oddech wstałam z miękkiego materaca właściwie… właściwie sama nie wiedząc co zrobić. Chłopak nie ruszył się z miejsca nawet o milimetr. Stał, wpatrzony w jakiś punkt za oknem, przygryzając przy tym dolną wargę.
Przystanęłam, będąc odwrócona do niego bokiem. Nie wiem, czy byłam teraz bardziej zszokowana, czy smutna. Przymknęłam powieki starając się powstrzymać napływające łzy. Stres spowodował,  Ja po prostu starałam się… zrozumieć.
Dwa dni później…
Dudniącą muzykę już dało się słyszeć stojąc przed masywną, metalową bramą. Zrobiłam dwa krótkie wydechy, próbując uspokoić bicie własnego serca. O dziwno nie było spowodowane to stresem przed spotkaniem któregoś chłopaka (no dobra, może trochę…) a szybkim biegiem od popsutego autobusu do posiadłości. Wpuszczona przez ochronę niepewnie weszłam na przyozdobiony lampeczkami ogród. Byłam spóźniona dobrą godzinę, gdyż jak zwykle moim szczęściem w zegarku wyczerpała się bateria. Do tego doszła awaria pojazdu- i takim oto sposobem szłam teraz wąską ścieżką, co jakiś czas mijając wiszące materiały z różnymi napisami informującymi o urodzinach Louisa.
Mijając pierwszą (delikatnie mówiąc) połykającą się parę, wzdrygnęłam się i z coraz mniejszą chęcią ruszyłam ku drzwiom. Szczerze? Gdybym mogła wybrać- już dawno by mnie tu nie było. Wizja siebie na imprezie pełnej alkoholu i mnóstwa obcych ludzi wydawała się przerażająca. Tak wiem, to dziwne- jestem chyba jedyną osobą na świecie, która ma takie poglądy.
Dochodząc do wejścia, nad którym ilość ozdób spokojnie starczyłaby na dekorację co najmniej trzech choinek, zapukałam lekko. Z drugiej strony nie wiedziałam, czy moja wcześniejsza czynność miała jakikolwiek sens przy tak głośnej muzyce. Dlatego też, po chwili zastanowienia wcisnęłam klamkę, niepewnie przekraczając próg domu. Ilość zaproszonych gości oraz odór alkoholu były dwoma pierwszymi rzeczami, które dało się bez problemu zauważyć oraz wyczuć.
Stałam tak jeszcze przez chwilę, dopiero po minucie uświadamiając sobie, jak dziwnie musiało to wyglądać. Wzdrygnęłam się i czym prędzej poszłam do pokoju obok, aby zdjąć płaszczyk oraz buty. Gdy ledwie udało mi się zsunąć obuwie, wyszłam przeciskając się obok tańczących ludzi.
Teraz jedynym celem stało się znalezienie jakiejkolwiek znajomej twarzy. Choćby Niall’a czy Zayna. Uwierzcie- ja również nie wierzę, że to mówię. No okej… to nie tak, że z blondynkiem byłam pokłócona, czy coś. Po prostu nasza ostatnia sytuacja nie została wyjaśniona, a ja niestety wyciągnęłam z niej spore wnioski, które nie wróżyły niczego dobrego. Co do mulata- owszem, jesteśmy pogodzeni, ale chyba rozumiecie. Kilka miesięcy milczenia… teraz trudno jest nam powrócić do wcześniejszych relacji, dlatego podświadomie nasza dwójka zaczęła od nowa.
Przedzierając się poprzez kolejne osoby, dotarłam do salonu. Stanęłam na palcach, aby rozejrzeć się za kimś znajomym. Kurczowo trzymając zawiniętą we wstążeczkę miękką poduszkę z kształcie marchewki wzięłam od kogoś czerwony kubek- jak sądząc po zapachu- napełniony alkoholem. Głupio mi było odmówić, dlatego też stałam teraz wpatrując się w lekko żółtawą ciecz, nie za bardzo wiedząc co z tym zrobić. Wizja wypicia napoju nie była dość zadawalająca, stąd ruszyłam w stronę kuchni. Tam stojąc tyłem do zlewu ‘niechcący’ przechyliłam szklankę. Niewinnie rozglądając się na prawo i lewo natknęłam się na burzę ciemnych loków. Na samą myśl, że to może być Harry moją twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Chłopak siedział jakieś siedem metrów ode mnie na podwyższonym krzesełku  przy mini barku. Rozmawiał z nieznanymi mi osobami, co jakiś czas popijając niebieskim płynem zawartym w przezroczystej szklance.
Nim zdążyłam wykonać pierwszy krok, musiałam ustąpić kolejnej grupce, która przechodziła przede mną niemal nie zauważając mojej osoby. Uważając, by nie zostać staranowana ponownie stanęłam na palcach, nie chcąc stracić z oczu zielonookiego. W tym samym czasie brunet spojrzał się przelotnie, obrzucając gości obojętnym spojrzeniem. Nie pominął oczywiście kuchni, w której stałam, lecz głupio mi było dać jakiś znak, będący choćby machnięciem ręki. Po krótkim rozeznaniu się powrócił do konwersacji.
Nie trwało to jednak długo. Nim ruszyłam się choćby o centymetr jego ciało momentalnie zastygło, zaś loczek natychmiastowo odkręcił głowę, kierując swój wzrok prosto na mnie.
Teraz już byłam pewna, że to był on…
Zupełnie nie zważając uwagi na rozmawiających przyjaciół wstał. Nie wiem, czy zdążyli się zorientować, że jego miejsce jest puste, gdy chłopak pokonał już połowę drogi w moją stronę. Zarejestrowałam tylko ich miny, gdy umilkli w półsłowie, a następnie zostałam zagarnięta przez umięśnione barki.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo mi go brakowało, dopóki nie zatonęłam w jego ramionach. Ramionach trzymających mnie tak, jakby nigdy nie miały mnie puścić. Chociaż to z Niall’em zazwyczaj nie potrzebowałam słów, by cokolwiek wyrazić, teraz to Harry idealnie się wpasował. Pachniał czymś dość intensywnie, lub może to ja się za bardzo zaciągałam. Z tego co przedtem zdążyłam zauważyć miał na sobie  ciemną koszulę oraz czarne, ściśle przylegające spodnie. To nie tak, że nie patrzyłam w dół…
Dopiero po kilkunastu sekundach poczułam, że delikatnie przeczesywał dłonią moje włosy. Jego dotyk różnił się od dotyku Horana. Nie wiem dlaczego, ale w pamięci kodowałam sobie takie rzeczy. Styles miał mocniejszy uścisk, nieco większe, lecz chłodniejsze dłonie. Nigdy wcześniej nie zwracałam szczególnej uwagi na takie detale…
 Nie odezwał się ani razu, odkąd stanęłam na palcach, aby rzucić mu się na szyję. To nie było w jego stylu… Och, chyba, że te dwa miesiące zabrały mi chłopięcą część Hazzy i zamieniły na prawdziwego mężczyznę.
Z braku czucia w nogach (No co, stałam na palcach dobre dwie minuty!) odchyliłam się nieco, spoglądając na chłopaka. Chociaż w tym świetle niewiele można było dostrzec, wystarczyło aby zauważyć zaszklone oczy szatyna. Do tego uśmiechał się… tak , jak wręcz kochałam, i on to wiedział.
Uśmiechnęłam się delikatnie, opuszczając cały czas będące w górze ręce.
-Tęskniłem- Wyczytałam z ruchu jego warg.
Nie odpowiedziałam. Cóż… mimo tego wiedziałam, że on i tak zna odpowiedź.
Zielonooki uniósł dłoń, jednak  po chwili zastanowienia cofając ją. Odkaszlnął, ostatecznie błądząc palcami między zaczesanymi w tył włosami. Wlepiłam wzrok przed siebie, czyli logicznie rzecz biorąc w klatkę piersiową bruneta. Zaciągnęłam rękawy od swetra, cicho wzdychając.


-Właściwie to…- Sięgnął do tylnej kieszeni.
-Asia!- Usłyszałam gdzieś z prawej strony. Głos nie był dość wyraźny, przez dudniącą wokół muzykę oraz niekończące się rozmowy. Nim zdążyłam się odwrócić, poczułam, owijającą się dłoń wokół mojego nadgarstka. Uścisk nie był mocny, lecz wręcz przeciwnie. Gdy się zorientowałam, odsuwałam się od nieznajomego, który przed chwilą lekko pocałował mój policzek.
Przesunęłam się nieco, gdyż lampa, która jaśniała na przemian czerwono zielonym światłem świeciła mi prosto w oczy.
-Och… Liam.- Bąknęłam, dyskretnie rozmasowując pieczący nadgarstek.
Już na pierwszy rzut oka dostrzegłam dość spora opaleniznę i znacznie dłuższe włosy. A to wszystko przez dwa miesiące…
Jednak zmarszczki przy śmiejących się oczach  pozostawały takie same. Lekkie zagłębienia kącikach ust podnoszących się do góry również się nie zmieniły. Niesamowita troska oraz radość jak zwykle promieniały z czekoladowych tęczówek dając poczucie bezpieczeństwa.
-Cześć…- Wymamrotałam po chwili ciszy, siląc się na uśmiech.-Nie wiesz może gdzie jest Louis?- Wskazałam na prezent.
Chłopak zjechał wzrokiem niżej, niepewnie zatrzymując się na prawym nadgarstku. Obrzucił mnie nieco przestraszonym spojrzeniem, po chwili otrząsając się.
-Um…  Tomlinson.. tak, gdzieś tu chodził.- Burknął rozglądając się.-O, widzę, że wam przerwałem. – Zauważył stojącego nieopodal Harry’ego. Ten, słysząc swoje imię ponownie odchrząknął, wskazując na barek.
-To ja… Echem… Znajomi czekają.- Po czym ruszył przeciskając się tłumy tańczących.
Payne wzruszył ramionami.
-I jak tam? Znaczy… chyba nie za bardzo Ci przypadła do gustu ta impreza?- Uważnie mi się przyglądał.
-Jest okej.-Znów powróciłam do bawienia się rękawami od swetra. Gorączkowo przeszukiwałam listę pytań, które mogłabym zadać chłopakowi.- Um.. a jak tam z Rose?- To było pierwsze, co mi wpadło do głowy.
-Rose.- Uśmiechnął się pod nosem, jednak po chwili się opanowując.- Dobrze, jest gdzieś tutaj.- Stanął na palcach, szczegółowo rozglądając się.- Byłem u niej wczoraj w domu. Poznałem jej młodsze rodzeństwo i rodziców. Wiesz- nie mogłem przyjść tak rano jak Niall do Ciebie, to jednak… Zmieniłaś temat.- Zmarszczył brwi.- Specjalnie to zrobiłaś, trafiając w mój słaby punkt.- Spojrzał na mnie tak, że nie po prostu nie mogłam skłamać.
-Ja tylko się spytałam.- Wymamrotałam, spuszczając wzrok.
Chłopak westchnął.
-Mniejsza …Na czym to stanęliśmy? Ach- impreza.- Podrapał się po plecach.- Przepraszam już w imieniu Louisa, ale wiesz… to jest Tommo- go nie przekonasz. On kocha towarzystwo i  alkohol co zresztą widzisz.- Wziął głęboki oddech- Na szczęście jest też coś dla Ciebie.- Wskazał na prawo.- Tam, gdzie znajdziesz Nialla oraz stoliki z jedzeniem, będzie też Piccolo. – Uśmiechnęłam się pod nosem.- Po drugiej stronie, co już pewnie zdążyłaś zauważyć jest stoisko DJ-a. Tam możesz składać dedykacje, albo propozycje piosenek. Idzie to na bieżąco, więc nie musiałabyś czekać. Chyba wszystko…- Zmarszczył brwi w zamyśleniu.
-Naprawdę dziękuję.- Chciałam położyć dłoń na ramieniu chłopaka, jednak w ostatniej chwili ją cofnęłam. – Nie musieliście z tym Piccolo.- Zachichotałam.- No i dziękuję za… informacje ogólne.- Dodałam.
- Nie ma sprawy.- Odparł.- Idę do znajomych, chcesz dołączyć?
-N..nie, dzięki.
-Zapoznałbym Cię z nimi, chodź.-Machnął zachęcająco ręką.
-Może potem. Teraz na sekundkę skocze na górę.- Piekący nadgarstek dawał po sobie znać.
-Jasne. Gdybyś chciała, to będziemy przy kanapie blisko balkonu.- Uśmiechnął się, powoli zmierzając we wspomnianym kierunku.
Przytaknęłam głową
-Um.. I Liam?
Brunet odwrócił się gwałtownie.
-Pamiętasz nasz wieczorny spacer przed ogniskiem?- Wolno przełknęłam ślinę.- Wtedy mi mówiłeś, że jeszcze nie jest czas, że… kiedyś zrozumiem. Ja… ja chyba zrozumiałam.
Godzinę później…
-Nie, nie, ja naprawdę…
Schylił się.
-Jeśli nie pójdziesz to obiecuję, że przy wszystkich wezmę Cię na ręce i zaniosę na parkiet.
Wolałam nie testować wiarygodności jego słów, dlatego też niechętnie wstałam i pozwoliłam się prowadzić za rękę. Weszliśmy pomiędzy tłum wolno poruszających się par. Moje serce biło w szaleńczym tempie, dorównując szybkości wirującym myślom.  Gorączkowo rozglądając się na wszystkie strony zdałam sobie sprawę, że my będziemy wyglądali tak samo. Chłopak wzmocnił nieco uścisk na mojej dłoni i zaczął rysować delikatne okrążenia kciukiem. Zatrzymaliśmy się gdzieś po środku pomieszczenia, wokół samych nieznajomych twarzy. Białe światła w powolnym tempie poruszały się po salonie, skrapiając ściany oraz wtulone w siebie osoby.
Spuściłam wzrok, po raz kolejny  mocno naciągając rękawy. Poczułam ciepłe dłonie, które delikatnie owinęły się na bokach mojej talii. To było… miłe.
Przygryzłam wargę i niepewnie zarzuciłam ręce na jego szyję. Nie przybliżył się, ani nie przyciągnął do siebie. Byliśmy blisko, aczkolwiek nie dotykaliśmy się zupełnie, jak większość tańczących. Po prostu starał się być ostrożny jak zawsze.
Czułam jego ciągłe spojrzenie na sobie, lecz nie miałam odwagi zrobić tego samego. Błądziłam wzrokiem po innych parach oraz jasnych punktach leniwie poruszających się po ścianach. W pewnej chwili nawet mignęła mi Alice, która gdy tylko nas zobaczyła zaczęła złączać swoje dłonie w serduszka. Odpowiedziałam jej pokerową twarzą oraz środkowym palcem, na co tylko się zaśmiała. W tamtej chwili jedyną rzeczą, której pragnęłam był koniec powolnej piosenki oraz wygodna kanapa w towarzystwie Rose i Liama.
-Dlaczego boisz się związku? -Do moich uszu doszedł dobrze mi znany cichy głos. Dopiero po sekundzie ocknęłam się, zdając sobie sprawę o co zapytał.
Po raz pierwszy spojrzałam w jego oczy. Szybkie bicie serca i trzęsące się ręce z pewnością już zdradziły mój obecny stan. To pytanie było tak zaskakujące, że nawet nie zdążyłabym uciec od nadzwyczaj spokojnego chłopaka.
-C-co?- Wykrztusiłam.
Ten tylko wzruszył ramionami.
-Nic- zapomnij.
____________________________________________________
Witam :)
Na wstępie- tak ja też nie jestem zadowolona z tego rozdziału. :/ Postaram się o więcej akcji w następnych rozdziałach. Po prostu… teraz jest taki moment, że nie ma co umieścić, a tego czego chcę na razie wstawić nie mogę, gdyż musi minąć choć trochę czasu do pewnych wydarzeń.

Sprawa druga- wszelkie pytania o następne rozdziały, propozycje lub wasze przemyślenia na które chcecie, abym odpowiedziała kierujecie nie w komentarzach aczkolwiek w zakładce „kontakt” która przekieruje was na odpowiednią stronę, gdzie bez logowania się możecie zadawać tego typu pytania.

Sprawa trzecia, która właściwie powinna być pierwszą- dziękuję.. tak cholernie dziękuję i jestem z was dumna, że mimo tych wszystkich przerw nadal tutaj jesteście i mnie wspieracie. :’))