Muzyka

23 lutego 2014

~Rozdział 45~

Okej... jak pewnie większość z was zauważyła na blogu jest nowy szablon. Widzę, że w komentarzach było kilka opinii na jego temat, więc postaram się wytłumaczyć. Szablon... jako szablon w całej okazałości jest naprawdę cudowny (musicie mi wierzyć na słowo) tylko, że wasza kochana mistrzyni grafiki (czyt.ja) oczywiście musiałam coś spieprzyć, i w ostateczności jego cała "widoczna" wersja wyświetla się TYLKO w wersji komputerowej. Na telefonie, czy innych urządzeniach ( z których częściej wchodzicie na bloga) wygląda to... jak jeden wielki piksel (stąd pewnie niezbyt dobre zdanie o nim, czemu się naprawdę nie dziwię...) Będę rozmawiała z twórczyniami tego szablonu, czy dało by się to jakoś naprawić ( w co wątpię :c ) więc będziecie się musieli pogodzić oto z takim wyglądem, albo wchodzić z samych komputerów xD.
Za wszelkie niedogodności z góry przepraszam, i za rozdział również przepraszam; jest beznadziejny. 
A tak w ogóle idzie ktoś na zlot Directioners w Warszawie, w złotych tarasach? :D Ja będę, mam nadzieję, że kogoś spotkam ^^ Więcej informacji TUTAJ
Okłamałeś mnie.- poczułam napływające do oczu łzy.- obiecywałeś przyjaźń.  (...)
-To Ty mnie okłamałaś.-  (...)
-Kiedyś mówiłaś, że mnie kochasz.- wyszeptał.- nie wiedziałem, że nabierze to takiego znaczenia. –Spuścił głowę. (...)
-Nie Niall. Ja nic do Ciebie nie czuję. (...)
-A jaka normalna- niezakochana osoba śni o tej drugiej takie sny, hmmm? (...)
-Nigdy bym Cię nie okłamał, rozumiesz? Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł się pogodzić z Twoim odejściem (...) 
-Tak Asiu. Kocha ją, naprawdę kocha Alice, ale nie mógł żyć z poczuciem winy, by Ciebie tak po prostu zostawić… Wiedział, jak jesteś delikatna, i jak łatwo Cię można zranić, to dlatego poszedł Ci na rękę. Chciał dobrze. Źle go zrozumiałaś. (...)
-Czyli cokolwiek teraz powiem, to i tak będziesz się kierował swoją intuicją i mi nie uwierzysz?- syknęłam.-I tak będę wiedział, że czujesz do mnie coś więcej.

Przekręciłam prawidłowo numerki i otworzyłam szafkę. Zaczęłam wrzucać do niej niepotrzebne podręczniki, ubrałam płaszczyk i buty, jak najprędzej chcąc opuścić teren szkoły. Nienawidziłam tego miejsca. Zresztą- jak każdego innego, w którym byli ludzie.
Codziennie te same twarze, codziennie ta świadomość, że dla nich jesteś nikim. Nie to, że chciałam jakoś przegiąć w drugą stronę i znaleźć się w elicie klasowej. Po prostu… marzyłam być kimś więcej, niż osobą, którą tylko można zapytać o pracę domową.
Rozmawiać, jak oni, śmiać się jak oni- tak wiele wymagałam? Większość uczniów po pierwszym dniu szkoły uznała mnie za tą bezwartościową. Po co zagadać, skoro i tak nic z niej nie wyciągniesz? Te nerwowo ocierające się ręce i  naciągnięte rękawy mówią same za siebie…
Nie musiałam jakoś specjalnie kombinować, żeby wiedzieć co o mnie myślą. W końcu samotne siedzenie na korytarzu stało się rutyną.
Lekko zamknęłam szafkę i poprawiając torbę ruszyłam w stronę wyjścia. W myślach analizowałam sobie, jak spędzę dzisiejszy dzień. Lekcje? Jest piątek, na nie przyjdzie czas w niedzielę wieczorem. Alice? Niall, Liam, Zayn, Hazz, Lou?- odpada. Nie to, żebyśmy byli pokłóceni… no może z wyjątkiem mulata, ale tu nie o to chodzi.
Ten dzień jest wyjątkowy, zresztą jak co roku. Co prawda jego wyjątkowość w ciągu tych kilkunastu lat zmniejszyła się do bezczynnego siedzenia, wspominania, czasem… kaleczenia i płakania.
Co mi przyniesie tym razem?
Kilka godzin później…
14 października
To już 13 lat… równo 13 lat. Przypomnieć jest łatwo, ale zapomnieć? Mówią, że czas leczy rany- ale to nie prawda. Chyba, że przez „leczenie” rozumieją stan fizyczny, to by się zgadzało. Jednak w środku wszystko boli tak samo… może i ze zdwojoną siłą?
To zostaje na całe życie. Idzie za Tobą jak cień. Już nigdy się nie zmienisz. Już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Już nigdy do tego nie powrócisz…
Może teraz, gdyby nie to, miałabym do kogo zagadać. Nie czułabym się jak powietrze? Byłabym inną osobą. Mój pogląd na świat znacznie by się zmienił.
Nie chciałam współczucia od przyjaciół, których i tak  już nie miałam. Nie chciałam psychologa, psychiatry, czy innych lekarzy. Co z tego, jeśli nawet by mnie zrozumieli?
 Przywróciliby mi ją?
Nie.
Ja wciąż to pamiętam, ja wciąż tęsknię, żegnaj Łusiu.
Z cichym westchnieniem zamknęłam pamiętnik. Już czułam napływające łzy, ale dziś było mi wszystko jedno. Mogłam ryczeć jak głupia, co i tak by niewiele dało. Mogłam się okaleczać- i tak by nikt nie przyszedł. Mogłam krzyczeć- nikt by mnie nie uciszał. Mogłam się rzucać- jedyne co bym nabyła to nowe siniaki.
Wiem, że jestem dziwna. Nie musicie mi tego powtarzać.
Przecież ja nie chcę od nikogo współczucia. Lubię siedzieć jedynie w towarzystwie moich własnych problemów. Z  kimś czy bez kogoś- jej mi nie przywrócą…
Otarłam rękawem oba mokre policzki. Mając na sobie czarną koszulę mogłam to robić bez żadnych obaw przed tuszem do rzęst, którego o dziwo na sobie dziś miałam. Tak, wow- możecie już bić brawa. Co prawda nie jest to warstwa nie wiadomo jaka, którą widzę, przechodząc codziennie koło każdej dziewczyny z mojego otoczenia, ale jednak.
Mój brzuch zaczął dawać swoje pierwsze oznaki, że dawno nic nie dostał. Powolnie otwierając pamiętnik na ostatnio zapisanej stronie i zaznaczając wkładając tam długopis, pozostawiłam go i udałam się w stronę kuchni.
Zaczęłam podgrzewać obiad, cały czas będąc myślami gdzie indziej.
W końcu swój wzrok utknęłam na fotografii wiszącej niedaleko. Tak, tego samego zdjęcia…
Retrospekcja:
Wziął je delikatnie za ramkę nadal stojąc do mnie tyłem. Jakiś czas w pomieszczeniu panowała idealna cisza przerywana moim przyspieszonym oddechem. Hazza nadal wpatrywał się w zdjęcie, na którym byłam ja i moja ukochana siostrzyczka. Możliwe, że nawet nie zostałam przez niego rozpoznana. Chyba nigdy nie widział mnie takiej uśmiechniętej jak na tym zdjęciu. Mała, wyszczerzona do zdjęcia Asia trzymająca < a przynajmniej próbująca trzymać> swoją o 2 lata młodszą siostrzyczkę. Obie z tzw. bananami na twarzy. Wtedy wszystko było idealne. Miałam rodzinę, byłam szczęśliwa i spełniona.



Harry odwrócił się nadal trzymając w dłoni ramkę. Jego mina...bezcenna. No po prostu...ugh...wyglądał tak uroczo.
-To...to Ty ?-zapytal niepewnie.
-Tak. (…)
Ja również się uśmiechnęłam, ale to na widok jego miny,
-Ale..ta mniejsza czy większa-spytał dosiadając się i kładąc nogę na nogę.
-Zgaduj-postanowiłam trochę podręczyć chłopaka. (…)
-Emmm...no...tak mi bardziej pasujesz na młodszą-odparł drapiąc się po karku.
-Coś źle mnie dobrałeś (…)
-A ta młodsza to kto?(…)
-Kuzynka-odparłam bez namysłu.(…)
Być może wiedział, że go okłamałam… Sądząc po jego minie, było to nawet bardziej niż pewne. Jednak nie nalegał. Może domyślał się, jakie skutki mogą u mnie wywołać wspomnienia z nią związane…?
Rozmyślałabym tak dalej, gdyby nie rozchodzący się po całym domu dźwięk dzwonka do drzwi. W pierwszej chwili moje serce podskoczyło do gardła.
Przecież oni nie wiedzą, nie mogą wiedzieć.
Po paru sekundach sobie uświadomiłam, że przecież nawet jakby to była Alice, to by na pewno nie przyszła z tego powodu. Przecież często mnie odwiedzała. Byłam zbyt nerwowa…
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.  A co jeśli w ogóle to jakiś listonosz? Asia, po co ten strach!
Przekręciłam zamek i pociągnęłam za klamkę. Moim oczom ukazał się…
-Louis?- nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć.
-W rzeczy samej.- uśmiechnął się, jak to było w jego zwyczaju. – Wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła. Zresztą zaraz wszystko mi wyjaśnisz.
Wszystko mi wyjaśnisz?! Czy ja dobrze usłyszałam?!
Starając się przybrać mniej zaskoczony wyraz twarzy przesunęłam się dając chłopakowi miejsce. Ten zaczął odpinać guziki od swojego płaszcza i zdejmować buty.
Ja zaś szybko pognałam do kuchni przypominając sobie o grzejącym się obiedzie.
No nie chciałam być niemiła, ale jakoś inaczej sobie wyobrażałam ten dzień… A już na pewno nie z Tomlinsonem, który jak gdyby nic przyszedł do mojego domu, jakby tu mieszkał.
-A tak w ogóle to co cała na czarno jesteś, jakbyś jakąś żałobę miała?- Parsknął zza ściany.
Dobrze, że nie wiedział w tej chwili mojej miny…
Mocniej zacisnęłam dłoń, starając się powstrzymać przybywając stan.
Oj Loulou, gdybyś wiedział, ile w tych słowach jest prawdy…
-No, a teraz mów wujkowi Tommo co się stało!- klasnął w dłonie i wszedł do pomieszczenia.
-Nic.-odchrząknęłam.- Chcesz coś do jedzenia?- wychrypiałam.
-Nic, w makijaż rozmazał mi się bo…?- odparł.
W tamtej chwili miałam ochotę przywalić sobie z otwartej dłoni. Oczywiście, że musiałam o czymś zapomnieć.
-To naprawdę…
-Skarbie, mam cztery młodsze siostry, myślisz, że na takie słowa się nabiorę?- przerwał mi.
Z braku pomysłu na dalsze wytłumaczenia spuściłam nieco głowę, uporczywie wpatrując się z naczynie. W odpowiedzi usłyszałam westchnięcie.
-Wygląda na to, że najpierw sobie coś zjemy, a do tej sprawy podejdziemy później.- zakasał rękawy, już po chwili pomagając mi nakładać porcje.
Ojj, będę się tłumaczyła…
Godzinę później…
Chłopak przepuścił mnie w drzwiach do pokoju, po czym je zamknął. Klapnęłam bezradnie na łóżko, bijąc się z myślami, co będziemy robić w pomieszczeniu przez najbliższy czas. Telewizor był na dole, a takowego „Twistera” nie posiadam. Nie zaprzeczę jednak, że sam Tommo był dość pomysłowy i zawsze znajdował temat do rozmowy.
-Dlaczego przyszedłeś sam?- zaczęłam uporczywie wpatrując się w swoje dłonie.
Sama wizja tego, że dzisiejszego wieczora będę się musiała nieźle tłumaczyć za sprawą rozmazanego tuszu do rzęs- przerastała mnie.
-Hazza, Liam i Zayn nagrywają dziś swoje partie do piosenki, a Niall musiał poćwiczyć grę na gitarze, bo ostatnie tygodnie…- przerwał widząc moją minę.
-Um… w każdym razie musiał zostać.
-A..Aha.
-Hej.- położył swoja dłoń na moim kolanie.- tu już minęło. Liam mu wszystko wytłumaczył. Jest dobrze.- zapewnił mnie.
-Dla mnie nie istnieje takie określenie Tommo. -bąknęłam.
-Masz zdecydowanie zbyt pesymistyczne podejście do życia. Musisz się trochę rozerwać.
-Jeśli rozerwanie się rozumiesz przez pójście w miejsce publiczne, to nawet na to nie licz.- wyprzedziłam go.
Na twarzy bruneta pojawił się delikatny uśmiech.
-Tak, właśnie to miałem na myśli.- chłopak wstał.
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie tym razem Louis.- nerwowo naciągnęłam rękawy.-Ja… po prostu ten dzień wolę spędzić tutaj…- już chciałam dodać „samotnie”, ale w porę ugryzłam się w język, stwierdzając, że zabrzmiałoby to chamsko.
-Tydzień w przód, czy tydzień w tył; i tak byś powiedziała to samo.
I tu się mylisz Tomlinson…
-Lou… proszę.
-A czemu zawdzięczamy dzisiejszą wyjątkowość?- usiadł naprzeciwko mnie na podłodze.
Wzdrygnęłam się.
-Niczemu.- skłamałam, po chwili orientując się, jak sztucznie to zabrzmiało.
Westchnął.
-A teraz?.- ujął moją twarz, tak, że byłam zmuszona patrzeć mu prosto w oczy.- czemu?
Ledwo co potrafiłam kłamać unikając kontaktu wzrokowego. A teraz?
Duże, błękitne tęczówki wpatrywały się we mnie ulatniając wszelkie nadzieje wybrnięcia z sytuacji.
Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, poprawka: nie potrafiłam. Nie należał on do osób, którym ufałam… zresztą dla takich ludzi w moim świecie nie było miejsca.
-Wiesz… znamy się od wakacji, a tak naprawdę nic o Tobie nie wiem.- ponownie podjął próbę.-Co Lubisz robić?-? Jego dłonie przeniosły się na moje kolana.
Zmarszczyłam brwi.
Brunet zmieszał się trochę.
-W sensie… jakie masz zainteresowania.-dodał.
Uciekanie od ludzi, liczy się?
Podkuliłam nogi.
-Nie mam zainteresowań.- wymamrotałam, mając przed oczami wspólną jazdę konną z tatą.
-Nie uwierzę Ci, każdy ma.- dosiadł się obok na łóżku.-coś musiałaś przecież robić, zanim wyleciałaś do Londynu.
Tak- pierwsza połowa życia oswajanie się z przeszłością i próbowanie nawiązania kontaktu z ludźmi; druga połowa- zaakceptowanie rzeczywistości i próba odcięcia się od reszty.
-…Już nie wspominając o babskich wieczorach, zajadaniu się lodami i oglądanie bezsensownych komedii romantycznych.
Spojrzałam na niego krzywo.
-No co! Mając tak przez kilkanaście lat chyba mam prawo narzekać.- uniósł ręce.
-Nie LouLou, nie o to chodzi. Po prostu… nie wszystko jest takie oczywiste i proste jak Ci się wydaje.-gestykulowałam dłońmi, dopóki nie poczułam jego ciepłych ramion wokół siebie.
Przerwałam, teatralnie chrząkając.
-A Tobie… co się stało?
-Nazwałaś mnie LouLou.- powiedział miękkim głosem, a ja mogłam przysiąc, że się uśmiecha.
Zarumieniłam się lekko.
-Um… a co to…Er…wnosi?
-Tak mówią tylko Ci wyjątkowi.-głos chłopaka zmienił się na bardziej chłopięcy.
-Huh… czyli rozumiem, że nie mogę się tak do Ciebie zwracać.-szepnęłam.
Cisza.
-Jeszcze pomyślę.-usłyszałam po chwili czując jednocześnie, jak brunet klepie mnie po plecach.
Czyli nie…
-Wiesz.. niedługo będę się zbierał.- zaczął z innej beczki.
W duchu odetchnęłam z ulgą.
-Ale chyba najpierw masz mi parę rzeczy do wyjaśnienia, co?- cofnął ręce, a głowę umiejscowił tak, że byłam znów zmuszona patrzeć prosto w oczy.
-Nie wydaje mi się.- spuściłam wzrok.
Chyba zamierzał dotknął moich policzków, ale w ostatniej chwili zrezygnował i cofnął ręce. Wolno wstał z łóżka i zaczął spacerować po pokoju. W końcu przystanął przy półce. Jeśli spodziewał się, że zastanie tam mnóstwo bransoletek, kolczyków, szminek i innych rzeczy, które każda normalna dziewczyna miałaby w takim miejscu- to się mylił. Tutaj leżały pamiątki i zdjęcia, chwile które…
-Dlaczego najbardziej rzucająca się w oczy część jest pusta?- przerwał moje przemyślenia.
-Nie jest pusta.- szepnęłam wlepiając oczy w nerwowo ściśnięte dłonie.
Boo Bear dokładnie przyjrzał się jasnemu meblowi.
-To chyba ja jestem ślepy. -wymamrotał.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Nie, nie jesteś. Masz po prostu za mało wyobraźni.
-Wyobraźni? –powtórzył, po chwili wziął coś do ręki i wyraźnie usatysfakcjonowany odwrócił się.
Kiwnęłam głową.
-Tutaj leżą…- zagryzłam wargę.- wspomnienia.-dokończyłam ciszej.
Tommo stał w tym samym miejscu nieco zbity z tropu. Co prawda nadal zawzięcie trzymał coś za plecami, lecz  jego twarz przybrała nutkę wtajemniczenia.
Moje serce było szybciej niż powinno, zresztą czemu tu się dziwić. Właśnie powierzyłam.. no może mało istotną rzecz, ale jednak coś- Louis’owi. Tak, temu Louis’owi. Jakoś w dalekiej przyszłości nie planowałam, żebym to właśnie jemu się zwierzyła; nie planowałam, żebym komukolwiek się zwierzyła.
-A czy mogę się dowiedzieć.- zrobił krok do przodu.- Co to za wspomnienia tam leżą?
Zaprzeczyłam.
-Ale ja też chciałbym mieć taką wyobraźnię.
-Te dobre i te złe.- bąknęłam.
-A dokładniej?
-Um… Zrób u siebie w pokoju taka półkę, z pewnością Twoja wyobraźnia się poszerzy.- odparłam wymijająco.
W odpowiedzi dostałam tylko ciche westchnięcie.
-Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć nawet o tych dobrych wspomnieniach?
Bo ich nie miałam?
-Nie lubię o tym rozmawiać.-powiedziałam na jednym wydechu.
Jego niebieskie tęczówki skanowały każdy mój ruch, jakby próbując pojąc co w tej chwili dzieje się w mojej głowie. Wywiercały niewidoczną dziurę, po chwili zmieniając swój punkt zainteresowań. Teraz przeniosły się na pamiętnik, który zostawiłam, w pośpiechu schodząc na obiad.
Uniósł brwi.
-A to co?
Szybkim ruchem zagarnęłam owy przedmiot. Moje serce zaczęło wykonywać dwa razy szybsze obroty. Przecież tam było wszystko- cała przeszłość. Jedna chwila nieuwagi i mogłabym się pożegnać, dosłownie i w przenośni. Moje uczucia, moje tajemnice. To taki prywatny psycholog- tyle, że mi nie odpowiada, nie pociesza, i nie poklepuje po ramieniu. Co nie zmienia faktu, że zastępuje mi najbardziej zaufaną osobę, jaka nigdy dotąd nie pojawiła się w moim życiu.
-N..nic.- ze strachem w oczach wpatrywałam się w idącego ku mnie chłopaka.
-Gdyby nie było na tyle ważne, nie ukrywałabyś tego za plecami.-stanął przede mną.
Przełknęłam ślinę.
To była chyba jedna z najgorszych chwil w moim życiu. Jedna sekunda, która zmieniłaby wszystko. Przecież Tomlinson jest silny, spokojnie mógłby tak po prostu mi go wyrwać; i tego się obawiałam.
A wszystko zaczęło się od tego, że po prostu nie schowałam go na swoje miejsce. Tak, brawo Asia.
-Mogę?- wyciągnął wolno prawą dłoń.
Zaprzeczyłam, po raz kolejny w tym dniu zagryzając wargę.
Po prostu nie ukrywam- zaczynałam się go bać. Miał przewagę. Fizyczną jak i psychiczną.
-Proszę… Lou…- moje ręce niezauważalnie zaczynały drżeć.
-To dlatego, że to są te… wspomnienia? -nadal nie ruszał się z miejsca. Był niewyobrażalnie blisko, jednak jego ciało trzymało dystans do mojego, przed jakimkolwiek dotykiem.
Hmmm, jeśli mam być szczera, to chciałam, żeby w tamtej chwili choćby mnie dotknął. Potrzebowałam tego. Byłam pewna, że jeszcze chwila i rozkleję się zupełnie.
Kiwnęłam lekko głową.
-T..tak.- wydukałam.
Możliwe, że odpuścił. Jego ciało automatycznie się rozluźniło.
-A Ty mi nie ufasz?
Na to pytanie mu nie odpowiedziałam, ale nie trudno było się domyślić odpowiedzi.
Mogłam się mylić, bądź nie, ale wydawało mi się, że przed sekundą dostrzegłam w jego oczach smutek. Cicho wypuścił powietrze i cofnął się.
Wolno odłożyłam pamiętnik z powrotem na pościel.
W pomieszczeniu na chwilę zapanowała cisza, choć byłam pewna, że nawet z takiej odległości chłopak słyszy moje szybko bijące serce.
We wnętrzu  trochę zaczęłam żałować mojego zachowania wobec niego. Może i dla niego ta chwila pójdzie w zapomnienie, ale mnie jednak coś tknęło, mając przed oczami smutek na twarzy bruneta.
-Um…- podrapał się nerwowo po plecach.-A mówiłaś, że nie miałaś żadnych zainteresowań.-Zza pleców wyjął ramkę, która przedtem zdobiła środek mojej półki.
Uśmiechnęłam się delikatnie widząc, które zdjęcie wybrał. Nawet wam powiem, że była to ta sama fotografia, którą jeszcze tak niedawno trzymał w ręce Harry.
-Skąd wiesz, że lubiłam jazdę konną? Może po prostu zrobiłam jej zdjęcie, bo mi się spodobała?
-Er… skoro nic innego w tej sypialni nie wskazuje, żebyś uprawiała inny sport, to stawiam na kon…
-Dla ścisłości to był kuc.- przerwałam.
-No i widzisz?- Jego kąciki ust minimalnie podniosły się ku górze.- Gdybyś się na tym nie znała, nie wiedziałabyś, że to kuc.
Zacisnęłam usta w wąską linię.
Lou zacmokał.
-Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak jeździsz.-palnął, wymawiając te słowa z powagą.
Zamrugałam niepewnie.
-Po co?
Wzruszył ramionami.
-Tak po prostu, a musi być jakiś konkretny powód?- podciągnął rękawy.
-Co nie zmienia faktu, że i tak nie zobaczysz.- starałam się brzmieć obojętnie.
Kątem oka zobaczyłam, że chłopak waha się, czy podejść, ale w ostateczności został.
-Ponieważ?
-A mówi być jakiś konkretny powód?- niech ma za swoje.
Przewrócił oczami.
-A jak bym Ci powiedział, dlaczego, to Ty też mi zdradzisz?
Cwany jest!
-Nie.-syknęłam.
Kiwnął głową, mrucząc coś pod nosem. Spojrzałam na niego tępo.
-Okay, rozumiem.- Uniósł ręce w geście poddania.- Wiesz.- zajął miejsce na łóżku.- Za  tydzień wyjeżdżamy i chcielibyśmy zrobić imprezę pożegnalną.
-Wyjeżdżacie?!- teraz to ja byłam zbita z tropu.
-No kiedyś musiał nastać taki moment.- westchnął.- Ale spokojnie, trasa obejmuje tylko Australię, wrócimy po dwóch miesiącach.
Z trudem przełknęłam ślinę.
-To jak będzie…- nie dokończył, bo z mojej komórki wydobył się dźwięk dochodzącego sms-a.
Jak na zawołanie odwróciliśmy się w stronę pikającego przedmiotu. Niestety; chłopak był szybszy.
-Lou!- pisnęłam, lecz doskonale wiedziałam, że chłopak góruje wzrostem.
Cały czas trzymając telefon w górze, odblokował go, wchodząc w nową wiadomość. Chciałam zobaczyć, kto był nadawcą, ale z tej odległości trudno było cokolwiek wyczytać. W końcu odpuściłam, jednocześnie zauważając, że brunet też niewiele widzi.
-Poczekaj, tylko przeczytam.- opuścił rękę, odwracając się tyłem do mnie.
Prychnęłam.
-Masz koleżankę z Chin?!
-Echem.. nie?- odparłam zaskoczona.
-To…- podał mi urządzenie.-… w jakim to języku?
Zaśmiałam się pod nosem.
-Polski, ciołku, polski.- mruknęłam, snując wzrokiem po wiadomości.
„To już 13 lat, trzymaj się kochanie <33” Julia.
Pociągnęłam nosem.
-Co napisała?- zajrzał mi przez ramię.
-Nic.-wymamrotałam siadając na łóżku.
-Asiu?- podszedł, zaskoczony moją nagłą zmianą.
Spokojnie, tylko spokojnie, nie rozklejaj się.
-Tommo…- zasłoniłam oczy.- Proszę, nic nie mów.
-A..Ale coś się…
-Nie, nic się nie stało.-bąknęłam.
-Właś…- wstałam, szybko udając się do łazienki.
Wyminęłam przestraszonego chłopaka i czym prędzej zamknęłam drzwi. Szybko odkręciłam kran i usiadłam na zimnych kafelkach.
Załkałam na tyle cicho, aby chłopak tego nie słyszał. Miałam tylko nadzieję, że szumiąca woda, dostatecznie to ogłuszy.
-Asia.. otwórz..- usłyszałam po drugiej stronie delikatny i miękki głos Tomlinsona.
Kolejne słone łzy skapywały po moich policzkach tworząc lekko czarnawą ścieżkę. Chłodne podłoże zdawało się silnie zaznaczać swoją temperaturę, sprawiając dodatkowy ból.
Ponownie pociągnęłam nosem i przetarłam oczy. Wiedziałam, że jeśli teraz się nie ogarnę, to potem już będzie tylko gorzej. Tommo nie zasłużył sobie na to. Mogłam to zrobić po jego wyjściu, ale nie teraz. On w ogóle już nie wyszedł..?
Więcej słów, wypływających z jego ust nie usłyszałam.
Wolnym krokiem udałam się w stronę kranu. Opłukałam twarz, chcąc się pozbyć resztek makijażu rozmazanego zaledwie parę godzin wcześniej.
 Ostatni raz spojrzałam w lustro, nie za bardzo przejmując się jak wyglądam- ważne, żeby zakryć wszelkie ślady płaczu.
Wolno opuściłam klamkę, stając na progu drzwi.
Mój ledwie widoczny uśmiech na twarzy powoli zaczął znikać, uświadamiając sobie jaki widok mam przed sobą.
Kurwa.
-Lou..Louis.- wychrypiałam.
Brunet podniósł załzawione oczy spod pamiętnika.

-T… To była Twoja siostra, prawda? -wyszeptał.



08 lutego 2014

~Rozdział 44~



-Co Ty sobie k*rwa myślałeś!? (...) …Zdajesz sobie sprawę Zayn?!
(...)
-Liam..- szepnęła blada już Rose na widok bezbronnego Malika. (...)

-Idźcie na górę.- syknął w odpowiedzi. (...)

-Zeszłyście tam?- Niall nerwowo ścisnął dłonie.

-Tak. –szepnęłam cicho.- A Ty wiesz o co poszło?

Blondyn stracił ze mną kontakt wzrokowy i tępo wpatrywał się w ścianę.

-Nie.- odrzekł.(...)Wiedziałam, że Irlandczyk kłamie.

-Niall!- rzuciłam się w jego kierunku. Przytuliłam się, czekając, aż zamknie mnie w szczelnym uścisku, jak to było w zwyczaju chłopaka. (...)

Teraz było inaczej. Dotykał mnie, jak najdelikatniej mógł. Oczywiście to również było w jego stylu, ale nie w takich sytuacjach. Tym razem górowała niepewność. Nie czułam już tego oddechu na moich włosach. Głowa blondyna była uniesiona wysoko. Nie patrzył na mnie- tylko na Liama, który przyglądał się nam z pewnej odległości.

-Przepraszam.- wyjąkał.

-Za co Ty mnie przepraszasz?  (...)

-Za… - zakrył twarz dłońmi.- Ja Ci to wszystko mówiłem, i nie byłem świadom…- jęknął.
Niall…- nie bardzo wiedziałam czego dotyczyły te słowa, więc zaczęłam własny monolog.- Um.. to może zacznijmy temat, dlaczego poprosiłam o to spotkanie. W sumie Ty poprosiłeś, ale potem role się odwróciły.. zresztą nieważne.- odchrząknęłam.- Nialler to może głupie, ale wtedy, co zakochałeś się w Alice…- przełknęłam ślinę.

Błękitne tęczówki chłopaka spoczęły na mojej osobie. Miał w oczach ból. Powoli zaczął się przybliżać.

-To?

-To..m..myślałyśmy, że zakochałeś się we mnie.- wyjąkałam.

Jego twarz była coraz bliżej.


-A chciałabyś, żebym był zakochany w Tobie?

Ja.. co?!
To co przed chwilą właśnie usłyszałam, kompletnie zwaliło mnie z nóg. Ton, którym wypowiedział te słowa, był całkowicie poważny. Wyraz twarzy również nie wykazywał żadnych oznak rozbawienia.
Aż zaschło mi w gardle. Skąd taka propozycja w ogóle?!
-N..nie?- wyjąkałam nadal zszokowana
-Tak.- patrzył mi w oczy.
-Co tak?!
-Co nie?- powtórzył nadal spokojnie.
Nie, to nie mogła być prawda. Miałam wrażenie, że gadamy na dwa różne tematy. Mój przyjaciel właśnie się zapytał, czy chciałabym, aby był we mnie zakochany. Czasami facet powie coś głupiego, ale teraz…? To zdanie kompletnie nie miało sensu; to znaczy sens tak- znaczenie nie.
Odwróciłam wzrok pod wpływem ciepła, które  biło z ciała blondyna.
-Niall. –wychrypiałam. – Ty na pewno wiesz, co mówisz?- zaczęłam się cofać do tyłu.
Irlandczyk podążał moim krokiem. Przekręcił głowę i przygryzł wargę, nadal badawczo się przypatrując.
-Tak.
Poczułam za sobą zimną ścianę. Byłam przyparta do muru- dosłownie i w przenośni. Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że to mówię, ale powoli zaczynałam się go bać. Moim ciałem wstrząsnął dreszcz.
-M …mówiłeś, że jesteś zakochany w Alice. – głośno przełknęłam ślinę- Okłamałeś mnie.- poczułam napływające do oczu łzy.- obiecywałeś przyjaźń.
Nie wytrzymałam. Nie wytrzymałam faktu, że mój najlepszy przyjaciel mnie okłamał; teraz pozostawił w takiej sytuacji znając doskonale moją wrażliwość.
Moja dolna warga zadrżała.
Nasze ciała dzieliły centymetry. Jego oczy bacznie obserwowały każdy mój ruch. Każda moja reakcja nie umykała uwadze chłopaka. To były sekundy; sekundy dłużące się w nieskończoność.
Po moim policzku spłynęła samotna łza.
Zbliżył się. Będąc parę milimetrów od niego mogłam wymienić każdy odcień błękitu, który miałam przed sobą. Swoje opuszki palców zatrzymał na mojej talii. Ciepłym policzkiem otarł łzę.
-To Ty mnie okłamałaś.- wyszeptał.
Wzdrygnęłam się.
Było mi naprawdę gorąco. Ciało blondyna było całkowicie zetknięte z moim. Wiedziałam, że lada chwila Horan zauważy moje rumieńce. Nawet nie przykuwałam wielkiej uwagi do tego, co mówił. Zatraciłam się w jego gestach. Były dla mnie nowością. Nigdy nikt nie chciał przełamywać tej bariery, którą skutecznie wokół siebie budowałam.
Po chwili zaczęłam sobie uświadamiać wartość ostatnich słów.
Kłamstwo.
O czym on mówił…?
-Słucham?- mój głos drżał.
Kolejna łza. Kolejne rozczarowanie. Kolejna kłótnia?
Staliśmy w bezruchu przez kilka minut. Towarzyszyło nam tylko delikatne światło z lampki nocnej.
-A uważasz, że przyjaźń może się opierać na czymś więcej? Może istnieć wtedy, gdy ta druga osoba oczekuje czegoś więcej?-  wychrypiał.
Przełknęłam nerwowo ślinę.
Twierdzi, że ja go okłamałam, a tym samym sam się przyznaje, że nie jest zakochany w Alice..?
-Nie, nie może i…istnieć.
Choć miałam pod sobą dwie warstwy , a Irlandczyk grubą, szarą bluzę to czułam jego bijące wolnym tempem serce.

-Właśnie.-odsunął się wolno.- Więc nie zaprzeczaj samej sobie.- uśmiechnął się lekko.
Patrzył w moje oczy przez kilka sekund. Potem zjechał na popękane z zimna usta.
Poczułam delikatne motylki w brzuchu.
Nie, jednak on nie być ty jedynym.
-To może być trudne. Potrzebujemy czasu.- przejechał kciukiem ścierając kolejno spływające łzy.
To tylko przyjaciel. Był, jest i…
Będzie?
 -Czas tu nie jest istotny.- przeniosłam swój wzrok na podłogę.
-Nie?- wymruczał.-A co?
Milczałam.
Jego propozycja była jednogłośnie przeze mnie odrzucona. Ale czy istniało lepsze rozwiązanie? Czy istniało jakikolwiek inne?!
-To nie takie proste.-bąknęłam.
-Dlatego chcę nam pomóc.- oparł czoło o moje.
Nam?
-A… Ale Niall, nie rozumiesz tego, że ja nie wyobrażam nas sobie w związku?- wiedziałam, że każde słowo, które wypowiadałam było jak dźgnięcie w jego serce. Nie chciałam tego robić, ale kiedyś ta chwila i tak by musiała nastać.
Dostrzegłam lekkie rozczarowanie na twarzy chłopaka.
-Dlaczego? -odsunął rękoma moje ciało od zimnej ściany.
Jęknęłam.
-To… po prostu tak powinno być. Od początku nie powinno nas łączyć nic więcej, jak przyjaźń.

-Ale łączy.- szepnął.-I nic na to nie poradzisz. To nie Twoja wina; ani nie moja, ale wiem, że o wiele trudniej jest się odkochać, niż zakochać, więc idę Ci na rękę rzucając taką propozycję.- Złapał moją dłoń, aczkolwiek ustami nie zrobił żadnego ruchu, za co byłam mu ogromnie wdzięczna. Jednak choć trochę wpłynął na niego strach, który zawładnął całkowicie moim ciałem.
-Ale ja tego nie chcę.- oczy piekły mnie niemiłosiernie; już czułam zbliżający się potok łez.
-Kochasz mnie, a nie tego nie chcesz…
Znieruchomiałam.
Może i ledwo stałam na nogach; może miałam rozmazany przez łzy obraz, ale słyszałam jeszcze nie najgorzej.
Kochasz mnie…
Nieświadomie zdusiłam w sobie wszelkie resztki tlenu.
Kochasz mnie…
Czułam, jak moje kończyny są powstrzymywane tylko i wyłącznie ciałem chłopaka.
Kochasz mnie…
Przed oczami migotały mi różne sceny. Żadne z nich się ze sobą nie wiązały. Były po prostu wycinkami z życia. Ostatnia przedstawiała mój sen; jeszcze tak niedawny, który wzbudził we mnie ogromny …strach?
Kochasz mnie…
Ktoś ściska moją rękę; a drugą trzyma między łopatkami. Uchwyt jest silny.
Kochasz mnie…
Słyszę coś… a może kogoś? Jednak to teraz wydaje się być najmniej ważne. Przecież przed oczami nadal mam  niezwykłą wizję z blondynem.
Kochasz mnie…
Sceneria się zmieniła. Widzę idącego w moim kierunku Liama. Ma ona kamienną twarz, jednak w oczach niepewność.
Zaraz, zaraz… To już gdzieś było. I to wcale nie tak dawno!
Kochasz mnie…
Mój mózg chyba się upomniał o tlen, sądząc po biciu serca.
Kochasz mnie…
Czuję spływające krople na moim policzku. Czy to łzy?
Kochasz mnie…
Nadal ten znajomy uścisk. Tym razem ze zdwojoną siłą. Odruchowo zarzucam ręce na szyję, a głowę chowam na linii obojczyków.
Kochasz mnie…
Zaraz zaraz.. czy ja właśnie płakałam?
-…Domyśliłem?- niewyraźne dudnienie przerodziło się w jakieś słowa. Nawet możliwe, że były one kierowane do mnie.
Zamykam oczy… ugh.. znów ten cholerny sen. Otwieram oczy- moja głowa spoczywa na krawędzi czyjegoś ciepłego ciała, a szarego, ciepłego i miękkiego materiału. Wdycham powietrze rozkoszując się dobrze mi znanymi perfumami.
Teraz obie ręce są silnie zaciśnięte wokół mojej osoby.
-Przepraszam. Przepraszam, że Ci wszystko powiedziałem o Alice. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy…
Wydawało mi się, albo usłyszałam imię mojej przyjaciółki?
Mruknęłam coś niewyraźnie, a wtedy głos ucichł. Jedynie ciepły oddech wciąż był obecny gdzieś na czubku mojej głowy. Dłonie, próbujące wyrównać mój oddech, zwolniły tempo swoich obrotów.
-Możesz jeszcze raz?- wychrypiałam.
Może tamte wcześniejsze słowa były moją iluzją. Albo źle wyjęte z kontekstu.
-Mówię, że Cie przepraszam.- wolno przełknął ślinę. – dopiero po tym, jak powiedziałem Ci o Alice, nastąpiły pewne wydarzenia, które pozwoliły mi uświadomić, że to był błąd.
Zaczęłam analizować każde jego słowo, próbując dopasować do poprzednich zdań, które gdzieś mi umykały. Chciałam stworzyć jedną, logiczną całość; nie dało się. Cały czas brakowało mi paru elementów.
-Że się w niej zakochałeś? Przecież to kłamstwo.- zaczęłam.
-Że Ci to powiedziałem.- odparł.- Nie powinienem tego robić zważywszy na okoliczności.
Nadal nie potrafiłam ustatkować krążących w mojej głowie myśli. Z każdym zdaniem chłopaka, moje wcześniejsze dopuszczenia, które godzinami rozmyślałam a Al, pękały jak bańka. Byłam kompletnie rozkojarzona. Coś zaczynałam przeczuwać, że ta wizyta zajmie mi dłużej niż powinna.
Odchrząknęłam przerywając ciszę wywołaną wyczekiwaniem blondyna na moją odpowiedź. Dodatkowo starłam rękawem łzy, które jak na złość nie zamierzały mieć dzisiejszego wieczoru umiaru. Szybko poczułam dłoń chłopaka, która zatrzymała w silnym uścisku mój nadgarstek. Cofnęła go, poczym sama delikatnie zaczęła wycierać moje policzki, nie zważając na rozmazany tusz do rzęs.
Usłyszałam ciche westchnięcie.
-Właśnie dlatego proponuję takie wyjście z sytuacji.- szepnął patrząc na moje zamglone oczy.
Słucham?
Od przekroczenia progu tego pokoju nie zrozumiałam nawet zdania. Kolejno przybywające „propozycje” nie ułatwiały mi zrozumienia czegokolwiek.
Spojrzałam w jego błękitne tęczówki, próbując odczytać z nich choćby jedną tajemnicę.
-Um… pogubiłam się.- przyznałam.
Na twarz Irlandczyka wkroczył przelotny uśmiech.
-Czy to takie trudne do zrozumienia, że właśnie Ci proponuję, abyś została moją dziewczyną?
Zastygłam w bezruchu wyszeptując nieme „co?”
Oczy blondyna ponownie zjechały na moje usta.
O nie, nie nie!
To się nie może skończyć jak w tych wszystkich fanfictionach!
-Niall, proszę, nie.- bąknęłam.
-Nie rozumiem, dlaczego to dla Ciebie takie trudne.
-Bo…- w mojej głowie pojawiło się tysiące myśli.- nawet Cie nie kocham?- palnęłam pierwsze co mi przyszło do głowy, co w sumie było prawdą.
I znowu wracamy do punktu wyjścia…
Jego palce odgarnęły mój kosmyk włosów z ucho.
-Ojj Asia, Asia.
Uniósł mój podbródek.
-Jesteś uroczą dziewczynką, ale kłamcą marnym.- mruknął nie tracąc ze mną kontaktu wzrokowego.
Te słowa… można powiedzieć, że w pełni do mnie nie docierały. Sugerował, że... nie, to nie możliwe.
Po prostu moja głowa jest już na tyle zmęczona, że tworzy jakieś niestworzone fikcje, obrazy i dialogi, które w ogóle nie miały miejsca.

Zamknęłam oczy próbując cokolwiek uporządkować. Odetchnęłam głęboko, a następnie je otworzyłam.
Nic się nie zmieniło, prócz lekkiego rozbawienia widniejącego na twarzy chłopaka.
-Tak, o Tobie mówię.- pstryknął mnie w nos.
-Ja…- pierwsza próba wydobycia z siebie czegoś sensownego zakończona niepowodzeniem.
-Wiem już wszystko, nie musisz kończyć.- ułożył palec wskazujący na moich wargach.
Odsunęłam się od niego, ponownie przylegając do ściany. Serce mi było jak oszalałe.
-Kiedyś mówiłaś, że mnie kochasz.- wyszeptał.- nie wiedziałem, że nabierze to takiego znaczenia. –Spuścił głowę.
W tamtej chwili nie potrafiłam nawet zaprzeczyć. Oszołomiona całą sytuacją z trudem brałam oddech.
-Hej. Chcę dla Ciebie jak najlepiej. Proszę.- jego palce zetknęły się z moimi.
Wolno pokręciłam głową.
-Nie Niall. Ja nic do Ciebie nie czuję.- bąknęłam, próbując się oddalić jak daleko można było.
-A jaka normalna- niezakochana osoba śni o tej drugiej takie sny, hmmm?
O fuck…
Teraz to ja nie miałam co odpowiedzieć. Czułam, że moje nogi są jak z waty. Spuściłam wzrok. Moim największym marzeniem życiowym nagle stało się tylko jedno: jak najszybciej stąd wyjechać. Zniknąć. Zapaść pod ziemię. Moje policzki z każdą sekundą przybierały coraz to czerwieńszego koloru.
Zagiął mnie. Najprościej w świecie mnie zagiął.
Teraz każda wymówka stałaby się istnym kłamstwem; a przynajmniej w oczach chłopaka. Mogłam na próżno mamrotać coś pod nosem…
A najgorsze było to, że przecież mówiłam prawdę. Nigdy bym się w nim nie zakochała. Nigdy!
A ten sen… pod wpływem czego się pojawił?
Sama nie wiem… może to rodzaj koszmaru. Tak, to na pewno, ale jego przyczyna nadal pozostawała niezidentyfikowana.
Nie wiem, czy jestem w stanie opisać, co się teraz działo w mojej głowie. Myśli nie dawały mi spokoju; szczególnie jedna, która zaświtała zaraz po zdaniu wypowiedzianym przez Irlandczyka:
Czyli to jednak był on…
Kolejne kłamstwo…
Chociaż wszystkie wersje zdarzeń co do osoby wydawały by się tragiczne, to jednak sam fakt, że mnie okłamał; był niczym gwóźdź do grobu.
Ale zaraz zaraz…
Skoro on tam był… w ogóle PO CO tam był? Czyżby odwzajemniał moje uczucie, które rzekomo do niego żywiłam.
Tyle tajemnic… wszystkie naraz…
Zamrugałam szybciej próbując powstrzymać nieskończenie cieknące tego wieczoru łzy.
-Widzisz? Kłamstwem tego nie rozwiążesz.
Blondyn zaczął obracać wszystko przeciwko mnie, żeby wyglądało jak bym to ja nie mówiła prawdy? Sprytny był. Za sprytny….
-Ja… ja nie jestem w Tobie zakochana.-wymamrotałam.
-Nie? A ten sen? A Twoja reakcja, kiedy się dowiedziałaś, że kocham się w Alice? Nie tylko ja to zauważyłem Asia. Wiem, że Ci trudno, jakoś sobie poradzimy.
Czy on mi chciał przez to powiedzieć, że Suzette była tylko przykrywką? Tak naprawdę to chciał tylko zobaczyć jak się zachowam na wieść o jego zakochaniu? To wszystko było zaplanowane? Liam z Zaynem również? Oni też chcieli to zobaczyć? Nieprzypadkowo wtedy weszli?
W tej chwili poczułam się okłamana. Ale to nie tak jak zwykle. Tym razem to było coś więcej. Czegoś takiego się spodziewać po trójce przyjaciół? O czymś jeszcze nie wiem? Jakie tajemnice przede mną kryją?
-Okłamaliście mnie.- szepnęłam patrząc prosto w niebieskie tęczówki, wyszarpując się spod uchwytu nadgarstków chłopaka.
Irlandczyk zmarszczył czoło.
-Nie zrobiliśmy tego.
Jednak te słowa do mnie nie docierały. Przed oczami cały czas miałam widok naszej dwójki w dzień urodzin Horana. Jego ton był tak szczery, że niemal mu uwierzyłam.
-Ufałam Ci.- wychrypiałam.
Złapał w jednej chwili moje policzki i zaczął wolno mówić:
-Nigdy bym Cię nie okłamał, rozumiesz? Jesteś dla mnie zbyt ważna, żebym mógł się pogodzić z Twoim odejściem.
Nic z tego nie rozumiałam… Na chwilę obecną:
1.      Myślał, że się w nim kocham.
2.      Miał na to zbyt dobre argumenty, bym mogła temu zaprzeczyć.
3.     Twierdził, że to ja kłamię, choć sam dwa tygodnie temu mi wmawiał, że jest zakochany w Alice.
4.      Przekonywał, że tylko ja coś do niego czuję ( co już było nieprawdą ) a sam się wydał, mówiąc o moim śnie, czyli musiał być w tym pokoju. Pytanie brzmi: Dlaczego?
-Skoro jestem taka ważna, to dlaczego mi nie wierzysz?- burknęłam chłodniejszym tonem.
-To zbyt oczywiste. I nie tylko mój głos był jednoznaczny.
-A kogo jeszcze?- spytałam zdumiona.
Chłopak przełknął ślinę.
-Liama, Louisa i Zayna.
Oni wszyscy wiedzą o tym śnie?!
-A Harrego?- bąknęłam.
-Hazz… to inna sytuacja. Nie wydaje mi się, że powinniśmy o tym mówić.
Fajnie, kolejna tajemnica?
Wpatrywałam się tępo w ścianę. Już nawet zrezygnowałam z uporządkowania jakichkolwiek myśli, na starcie uznając to za niemożliwe.
Co takiego przykuło uwagę chłopaków, że wszystko jednoznacznie wskazywało na moją „miłość” do Niall’a?
Retrospekcja:
„(…)jestem na zabój zakochany w Alice Claire Suzette?!"
Po usłyszeniu tych słów z osłupieniem wpatrywałam się w jeden punkt.
(…)Dlaczego nie cieszyłam się jak powinnam. Jeden wielki problem z głowy. Znów zostaniemy przyjaciółmi.
(…) Jęknęłam cicho skrywając twarz w dłoniach.
­-(…) Daj mi chwilę czasu Niall.
Powiedzieć mu, że ja głupia, myślałam, że jest we mnie zakochany?
-Nic. -spuściłam głowę.

Może to moja spuszczona głowa mnie zdradziła? Wyglądałam aż tak dramatycznie… Zaraz zaraz: Zdradziła?! Nie, przecież ja nic do niego nie czułam. Ale równocześnie byłam na tyle głupia, że nie potrafiłam wyjaśnić swojego zachowania…

Bez dłuższego przeciągania powiem:
Owszem, blondyni od zawsze byli moją słabą stroną. No przecież jeszcze taki z niebieskimi oczami… jak anioł! Horan można by powiedzieć, że jest dla mnie ideałem. Do tego troszczył się o mnie niesamowicie, a za każdym razem kiedy widziałam te błękitne tęczówki- wymiękłam.
Jednak po jakimś czasie  poznałam go bliżej. Widziałam w nim swojego najlepszego przyjaciela; nikogo więcej. Choć nadal uroda chłopaka nieświadomie ciągnęła mnie do czegoś więcej, to serce podpowiadało mi, że kogoś tak równie wspaniałego nie dostanę nigdy więcej. Gdybyśmy byli parą, i coś by poszło nie tak, na zawsze stracili byśmy kontakt. Poza tym… związek ze światowa gwiazdą? Nie byłam tym typem osoby, której z łatwością przychodziły nowe zmiany. Jestem osobą wrażliwą, która przeszła więcej niż przeciętna osoba. Życie obdarowało mnie losem  innym niż wszystkich. Teraz boję się próbować… boję się coś rozpoczynać. Nie chcę, żeby znów coś poszło nie tak. Nie chcę tracić kolejnych osób…

Westchnęłam cicho.
-Czyli cokolwiek teraz powiem, to i tak będziesz się kierował swoją intuicją i mi nie uwierzysz?- syknęłam.
-I tak będę wiedział, że czujesz do mnie coś więcej.- poprawił.
Pokręciłam głową.
-Aha, czyli moje zdanie tu się nie liczy. Ty wiesz więcej o moich własnych uczuciach niż ja? – chciałam go wyminąć, ale on skutecznie temu zapobiegał.
-Nie złość się. Ja… po prostu myślę…no wiesz. Znam Cię może i kilka miesięcy, ale dostatecznie dobrze, żeby wiedzieć, że ciężko Ci jest się przyznać do niektórych rzeczy. Boisz się, albo sama nie jesteś ich świadoma.
Trafił w mój słaby punkt. Wszystko się w sumie zgadzało, prócz podstawowego problemu: Naprawdę nie byłam w nim zakochana. Jednak Horan był za dobry, żebym mogła temu zaprzeczyć. Jego argumenty; mocne, ale jednocześnie prawdziwe ukrywały całą podstawę, którą było kłamstwo.
Moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Niall momentalnie obrócił głowę, jednak nadal trzymając moje nadgarstki w szczelnym uścisku. Po chwili na ich progu znalazł się nie kto inny, jak… Daddy.
-O… echem.. widzę… że ten.. um…- podrapał się po plecach.
-Nie Liam, jeszcze nie. Przyjdź za chwilę.- odparł Irlandczyk.
-Er… okey. – wymamrotał wycofując się.
-Liam…- szepnęłam.
Chciałam jak najszybciej opuścić ten pokój, wraz z wszystkimi otaczającymi mnie problemami. Po prostu wybiec, uciec, być bezpieczna. Co do tego ostatniego, to miałam wątpliwości, czy istnieje jeszcze takie miejsce, ale w tej chwili było nim wszystko poza tym pomieszczeniem.
Moje szklane oczy od razu zostały zarejestrowane przez bruneta.
-Niall.- zaczął.- puść ją.
Każde słowo wypowiedział ze stoickim spokojem. Jednak uścisk ani trochę się nie poluźnił.
-Nie tak miałeś jej to powiedzieć.- Payne przybliżał się.- Ona się boi.
Jego dłonie z każdą sekundą coraz lżej mnie oplatały…
-Źle to zrozumiała.- tym razem odezwał się blondyn.
Rozmawiali jakby mnie tu w ogóle nie było…
-Chodź.- Usłyszałam słowa kierowane do mojej osoby.
Szybko wyminęłam Horana, który nadal wpatrywał się tępo w ścianę. Chciałam to samo zrobić z chłopakiem stojącym na progu drzwi, ale on był szybszy. W sumie to nawet nie zostałam dotknięta, ale rzucone krótkie „zaczekaj” zmieniło nieco mój zamiar.
Daddy opuścił sypialnię blondyna i nim się obejrzałam po kilku krokach stał tuż obok.
-Spokojnie.- rzucił kierując się w stronę swojego pokoju.- chodź.
Widząc, że nadal swoją w miejscu przybliżył się.
-Już się nie bój. Jak będziesz chciała, to w każdej chwili sobie pójdziesz.
Niechętnie ruszyłam za chłopakiem. Nie miałam pojęcia co chciał mi przekazać, czy może sam o coś zapytać. W tamtej chwili szczerze, to było mi wszystko jedno. Już i tak wie o moim kompromitującym śnie; i Bóg wie co mu jeszcze Horan powiedział.
Stanęłam u progu pokoju, gdzie biłam się z myślami; i po raz setny w tym dniu próbowałam ustalić sytuację z Niall’em.
-Chcę wam pomóc, dobrze? Chodź kochanie.
Godzinę później…
Payne chyba zostanie moim prywatnym psychologiem. Od zawsze był bardzo spokojny i opiekuńczy, ale obecność Rose w jego życiu zmieniła nastawienie do dziewczyn jeszcze bardziej. Wysłucha Cię, nie nalega, wytłumacza  wyraźnie i dobitnie, od czasu do czasu pozwała dotknąć jego klatkę piersiową i wsłuchać się w wolne bicie serca, zapominając przy tym o wszystkich problemach.
-… boję się.- dokończyłam, wygodnie podpierając się o stertę poduszek leżących na łóżku.
-Wiesz… masz takie dwie twarze. Jedną widzą inni, drugą ukrywasz.
Zagryzłam wargę.
-I tak obie są złe Li, po co mam pokazywać tą drugą?
-Obie są piękne i cholernie pociągające.- spojrzałam na niego karcącym wzrokiem, na co się zaśmiał. – nie no, a tak na serio to… wiesz… nie zrozumieją Cię, jeśli nie będą znali Twojej historii, tacy już są.- westchnął.- a tak powracając do tematu, to chyba nie pamiętasz co Ci mówiłem jakiś czas temu.- uniosłam brew.- tej pamiętnej nocy, kiedy to namię…
-Ohh Liam!- zakryłam się poduszką chcąc ukryć zarumienione policzki.
Usłyszałam cichy śmiech.
-No dobrze, dobrze. Już pominę ten wątek. W każdym razie przyszłaś do mnie. Powiedziałem Ci jedno ważne zdanie, które jest całą istotą tego, o czym teraz gadamy, a Ty nadal nie rozumiesz.
-To nie pamiętam. Pokręciłam głową.
-Podpowiem, że dotyczyły Horana.
Zmarszczyłam nos.
-Nadal…
W tamtej chwili zdawało mi się usłyszeć pewne słowa, które odbijały się w mojej głowie jak echo. Rzeczywiście, tamtej nocy obiło mi się coś o uszy. Jednak byłam zbytnio zszokowana, żeby pojąć ich wartość i połączyć fakty…
Retrospekcja:
Powoli zamknęłam powieki przysłuchując się rytmicznym odgłosom bicia serca chłopaka.
(…)
-Dobranoc- szepnął po raz kolejny.
Odpowiedziałam mu cichym mruknięciem.
-Aha…I…Asia?
-Mhmmm?
-Pamiętaj, Niall czasem doskonale potrafi zamaskować. Nie łudź się…
Byłam zbyt nieprzytomna, by uświadomić sobie znaczenie i wagę tych słów…
A szkoda…
-O…on.
-Tak Asiu. Kocha ją, naprawdę kocha Alice, ale nie mógł żyć z poczuciem winy, by Ciebie tak po prostu zostawić… Wiedział, jak jesteś delikatna, i jak łatwo Cię można zranić, to dlatego poszedł Ci na rękę. Chciał dobrze. Źle go zrozumiałaś.- wyrzucił robiąc okrężne ruchy na mojej dłoni.
Wolno przełknęłam ślinę starając się spokojnie  wszystko uporządkować.
-T…To dlaczego wtedy był s moim pokoju.. kiedy.. wiesz…
Na twarzy chłopaka pojawiło się lekkie zdumienie.
-A kto Ci tak powiedział?
-Powiedział co?
-Że to był on.
Zastygłam.
-To nie był Niall, Asiu. Owszem, dowiedział się o tym, ale to nie znaczy, że stał wtedy w tym pomieszczeniu.
-O..od kogo.
-A to już tajemnica.- zaczął wstawać z łóżka.- to już późno, choć, bo mi tu zaśniesz, a jutro trzeba iść do szkoły.
Prychnęłam.
-Powiedział.
-No ja będę w studiu.
-To ja się chętnie z Tobą zamienię.- rzuciłam. -Liam a mogę zadać Ci jeszcze jedno pytanie?
-Oczy już Ci się same zamykają.- przytuliłam poduszkę leżącą najbliżej mnie.- o nie, nawet nie myśl, że pozwolę Ci zostać. Twoja mama by mnie zabiła.- poczułam silne ręce chłopaka pod łopatkami i kolanami. Po chwili byłam już w powietrzu, cały czas ściskając miękki materiał.
Wsłuchując się w miarowe bicie serca chłopaka i czując bijącą od niego ciepłą aurę odpływałam…
-To mogę Cię zapytać?- szepnęłam tłumiąc ziewanie.
-No słucham.
-Czy Lou i Hazz….echem… są… no ten.. razem?
Odpowiedziała mi cisza.
-Li?
-Um… myślę, że o to powinnaś zapytać ich samych.- usłyszałam po chwili.
Po jakimś czasie zostałam usadowiona na wygodne siedzenie, które przypominało miejsce w samochodzie, co chyba nim było.
Usłyszałam szum silnika. Tak, to było auto…
-Hej, śpij już. Doniosę Cię do domu, nie martw się.
W tamtej chwili jego słowa przeważyły nad wszystkim. Problemy odpływały, a przede wszystkim odpływałam ja.
Nie myślałam nad tym, jaka będzie reakcja mamy, gdy zobaczy Liama ze mną na rękach. Nie myślałam nad tym, kto mnie przebierze, tylko całkowicie oddałam się chłopakowi.

Na rozwiązanie problemów- tych mniejszych i tych większych przyjdzie jeszcze czas…

____________________________________________

Ehhh przepraszam, za takie lanie wody w tym rozdziale ;/
Nawet nie wiem jak mam dziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem :') Mam cudowne czytelniczki, najlepsze! ♥♥♥
Kochane, wierzcie, że czytam każdy komentarz pod rozdziałem i żadna z was nie jest pominięta! ;*
I odpowiadając na pytanie jednego z nich: zdjęcia z tła bloga nie mam, gdyż niedawno mój komputer się popsuł... w każdym razie nie mam żadnego zdjęcia, które wtedy miałam w folderze, ale pamiętam tyle, że znalazłam je na stronie likely. pl 
Anonimki, podpisywać się ^^
Aby być na bieżąco z rozdziałami zachęcam do obserwowania:)
I jeszcze jedno... CZY ZNACIE JAKĄ OSOBĘ, LUB SAMI JESTEŚCIE KIMŚ, KTO POTRAFI ROBIĆ DOBRE SZABLONY NA BLOGA I SZCZEGÓŁOWO OBJAŚNIAĆ JAK JE SIĘ WSTAWIA XD ?
Kochani... jeszcze raz: kocham was i proszę i komentarze ;**