Muzyka

27 października 2013

~Rozdział 36~


Przeczytaj notatkę pod rozdziałem! :)
______________________________________
-Mówiłam Ci nie ruszaj się!- fuknęła po raz setny Alice.
W odpowiedzi przewróciłam oczami.
-Nie łatwo jest siedzieć od dwóch  godzin w tej samej pozycji- mruknęłam patrząc na kolejny opadający kosmyk włosów, które brunetka wyciągała spod lokówki.
-Ale będzie warto.- odparła podekscytowana psikając zalokowaną część włosów, aby się nie wyprostowały.
-Mam nadzieję- szepnęłam słysząc pykające kości w wyniku ich wyprostowania.
-Znowu się ruszyłaś!- jęknęła.
Nawet nie miałam siły udzielić jej odpowiedzi…
-Ok., to już będą ostatnie – powiedziała oddzielając palcem ostatnią partię włosów.
Odetchnęłam z ulgą.
-Co nie znaczy, że  już nie musisz siedzieć bezruchu!
Wiedząc, że i tak nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie spojrzałam  przed siebie. Rzeczywiście- parząc w lustro przyznam, że Alice bardzo się postarała. Moje włosy delikatnie opadały na ramiona, kończąc się lokowanymi końcówkami. Można powiedzieć, że miałam teraz dokładnie to samo co moja przyjaciółka na co dzień. Co prawda akurat dzisiaj ona spięła je w luźnego koka i wyglądała sto razy lepiej ode mnie… zresztą jak zwykle.
-Teraz została tylko sukienka- podsumowała patrząc z dumna swoją kilkugodzinną pracę.
Wstałam i cicho przełykając ślinę podeszłam do szafy, gdzie czekała już na mnie miętowo- biała sukienka. Była to jedyna rzecz, którą Alice „łaskawie” pozwoliła mi wybrać na dzisiejszy wieczór.
-Idź do łazienki, tylko załóż ją nie dotykając fryzury!
-Jasne, nawet jej nie musnę- mruknęłam.
Brunetka uśmiechnęła się szeroko widocznie nie załapując sarkastycznej nuty w moim głosie.
-Leć- popchnęła mnie lekko.
Weszłam do jasnego pomieszczenia którym można było wyczuć woń wanilii i róży. Spojrzałam na włączniki do światła- było ich co najmniej z 5. A czego ja się mogłam po tej dziewczynie spodziewać? Niepewnie kliknęłam pierwszy z nich. Zapaliła się mała lampeczka nad lustrem. Drugi- trzy małe żaróweczki koło wanny.
Westchnęłam i zaczęłam zdejmować z siebie bluzkę. Ups, nakazy Ali coś nie za bardzo przestrzegałam. No, miejmy nadzieję, że nie zauważy tej drobnej zmiany w ułożeniu włosów. Zdjęłam również szorty, które sprawiały o wiele mniej problemu i stanęłam przed najtrudniejszym zadaniem- nałożenie sukienki. Zawsze mogłam spróbować przez nogi, ale pytanie czy by weszła? Warto wypróbować. Nie była ona jedną z tych, które ściśle opinają każdą cząstkę Twojego ciała. Zwężona była jedynie na górze, a wraz z jej opadaniem- coraz bardziej luźna.
Yeaaa, udało się. Spojrzałam na ścianę, będącą jednym wielkim lustrem z i dumą przyznałam, że efekt końcowy był zniewalający, co rzadko można usłyszeć o moim wyglądzie, więc zapamiętajcie sobie te słowa!
Wyszłam z łazienki i stojąc na jej progu czekałam na opinię Alice.
Ta klasnęła w dłonie podbiegając do mnie. Trochę zaciągnęła ją do dołu, poprawiła włosy i pisnęła.
-Niall będzie zachwycony!
Na dźwięk jego imienia nerwowo przygryzłam wargę. Przypomniała mi się sytuacja z wczoraj której jednak wolałabym nie powtarzać.
Retrospekcja:
-Cześć.…Niall…- szepnęłam.
Chłopak szybko odwrócił się naszą stronę, a na jego twarzy pojawił się dziecięcy uśmiech. Zdjął nogę z kolana i odłożył gitarę. Moje serce z każdą sekundą biło coraz mocniej i szybciej. W salonie panowała cisza, która trwała zapewne trwała tylko parę sekund, ale dla mnie to były przeciągające się godziny. Policzki Horana przybrały nieco czerwieńszego koloru, co nie uszło mojej przyjaciółce posyłającej mi znaczące spojrzenie. Blondyn zaczął się do nas zbliżać, a ja myślałam, że zaraz tam padnę.
-Asia…I Alice! Hej!- Irlandczyk był już w zasięgu ręki, kiedy cofnęłam się odruchowo. Nie wiem czy to zachowanie było wynikiem paniki…. Moje ciało po prostu zbudowało barierę oddzielającą poprzednie miesiące od tych nadchodzących.
Na szczęście Alice w porę zareagowała i starając się zredukować mój błąd wtuliła się w potężny tors chłopaka. Patrzyłam na nich z niewielkiej odległości ze strachem stwierdzając, że za chwilę to ja będę musiała znaleźć się na jej miejscu. Rozpaczliwie zaczęłam szukać jakiegokolwiek ratunku rozglądając się na boki. Zaczęłam dyskretnie zwiększać dystans pomiędzy dwójką cofając się w stronę holu. Skończyło się na lekkim obiciu się o coś ciepłego, co okazało się umięśnionym brzuchem Liama. Odwróciłam się, już teraz zupełnie nie wiedząc jak się zachować. Z moich ust wydobyło się nieme „przepraszam”. Brunet w geście zdziwienia uniósł obie brwi. Starałam uśmiechnąć się blado, co tylko wzbudziło podejrzenia w Daddy’m.
-Aż tak Ci się spieszy? Przecież masz jeszcze prawie dwa dni, więc zdążysz przygotować sukienkę.- odrzekł ni to żartem, ni to serio.
-Echem…- starałam powiedzieć cokolwiek, co miałoby większy sens.
Payne widząc moje zmieszanie przyjął nieokreślony wyraz twarzy unosząc przy tym kąciki ust ku górze.
-…Wiesz….- bełkotałam-… Znając Alice nie powiedziałabym, że będzie łatwo- palnęłam pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Patrząc na nią raczej nie widzę, żeby jakoś specjalnie spieszyła się do domu, a Ty wręcz przeciwnie.- odparł wskazując na brunetkę, która powoli uwalniała się spod uścisku blondyna.
W mojej głowie zawirowała spora dawka przekleństw. I co ja mu teraz powiem?!
Popatrzyłam na niego  bezradnym wzrokiem .Co innego mogłam zrobić?
-Hej…. już dobrze- szepnął widząc mój strach w oczach.
Domyślił się?! Oby nie…
-Asia- gdzieś z boku usłyszałam znajomy Irlandzki akcent, a na sam jego odgłos moje ciało przeszły ciarki.
-Sprawiasz wrażenie, jakbyś się czegoś bała, ale była wobec tego bezbronna. Tak jak dzisiaj w nocy…- mruknął  tyle co zdążył, bo naprzeciwko zjawiła się dobrze znana mi postać. 
Jak zwykle uśmiechnięty, lekko… cholera…teraz już bardziej zaczerwienione policzki. Iskierki radości w oczach- tak dobrze myślicie- Niall.
Starając się zrobić kolejny dyskretny kroczek do tyłu natrafiłam ponownie na ciało Liama. Ten swoim silnym ramieniem oplótł moje ciało na wysokość pępka, czyli tam, gdzie było mu najwygodniej. Dla mnie nieco krępujące, ale fakt, że mogłabym zamiast tego tkwić w uścisku Horana zaraz mnie zmotywował. Payne chyba w tej chwili znał mnie lepiej niż ja sama, doskonale wyczuwał mój strach i panikę, które zawładnęły moją osobą.
-My…. już… będziemy się… zbierać- wydusiłam.
-Jasne- powiedział Irlandczyk, jednak nie patrząc mi w oczy, tylko Liamowi.
Poczułam, że ciało Daddy’ego spięło się przez chwilę, a chłopcy nadal utrzymują kontakt wzrokowy przekazując sobie niewidoczne dla mnie informacje.
-Aaaaasia, spieszyło nam się, pamiętasz?- zaświergotała jak zwykle ze „ świetnym wyczuciem” Alice.
Uścisk bruneta poluźnił się, a ja szybko się z niego wyswobadzając pognałam w stronę mojej przyjaciółki. W drodze rzuciłam ciche „hej” ni to do jednego, ni to do drugiego.


 Po usłyszeniu jej odpowiedzi tylko przewróciłam oczami.
-Akurat nie to chciałam usłyszeć.- odparłam.
-To, to, tylko jeszcze o tym nie wiesz.- powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
-Ta, z pewnością- mruknęłam zabierając torbę z podłogi.
-To co, zbieramy się?- krzyknęła podekscytowana.
Pół godziny później…
-A co jeśli otworzy Niall?- zapytałam próbując wziąć dwa głębokie oddechy.
-To się z nim przywitasz.- powiedziała jakby gdyby nic Alice.
Brunetka zadzwoniła do drzwi, na co moje serce zaczęło bić dwa razy szybciej. Sekundy dłużyły się w nieskończoność, aż w końcu usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego zamka.
-Harry!- pisnęła moja przyjaciółka na widok uśmiechniętego loczka.
-Hej- Styles już miał się do mnie przytulać, kiedy Ali wyciągnęła swoją rękę pomiędzy nas.
-Nawet się nie waż psuć mojej całodziennej pracy.- mruknęła ni to żartem, ni to serio.
Spojrzeliśmy na dziewczynę nieodgadniętym wzrokiem.
-Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać- szepnął Hazza nadal  na nią patrząc.
W odpowiedzi dostał tylko buziaczka w powietrzu. Spojrzenie bruneta zostało skierowane na mnie, najpewniej w celu wyjaśnień. Wzruszyłam tylko ramionami lekko się uśmiechając.
Alice wparowała do środka jak gdyby nic.
-Liiiiiiaś!- pisnęła zapewne w poszukiwaniu Daddy’ego.
Ja również przekroczyłam próg domu korzystając z przytrzymanych przesz Stylesa drzwi i podążyłam za brunetką, która trzymała w dłoni nasz wspólny prezent.
Po schodach zaczął zbiegać zapinający koszulę Payne.
-H-h-heeeej- rzucił w biegu zatrzymują się przy nas i obdarowując szybkim uśmiechem.
-Matko, jakiś Ty zestresowany! A na dodatek nie gotowy…. zresztą żaden z was nie jest gotowy, dobrze, że jesteśmy z Asią wcześniej.- paplała jak najęta.
Chłopak przeczesał dłonią włosy.
-Nie codziennie prosi się o chodzenie.- wybełkotał.
-Liam! Nie pisałam Ci, że masz się niczym nie martwić! Ona się zgodzi, rozumiesz? A tak ogólnie to jak Ci obiecałam zaraz idziemy na górę, a za kilka godzi nikt Cię nie pozna!
-Wolałbym, żeby Rose mnie poznała- mruknął lekko  się uśmiechając.
On stał się najwspanialszym chłopakiem na świecie, od kiedy jest zakochany…
-O to już się nie martw…- brunetka zrobiła krótki oddech po chwili kontynuując- A więc ….dobra …no …powracając do bardziej urodzinowych tematów..Kochanie chciałyśmy Ci życzyć wszystkiego najlepszego, żebyś był z Florencis* jak najdłużej, żebyście mieli gromadkę wspaniałych dzieci, i żebym mogła wszystko zaprojektować na wasze zaręczyny, ślub, chrzciny, wesele, urodziny, roczni…
-Starczy Alice, rozumiem- przerwał jej chłopak śmiejąc się pod nosem.- Na pewno zatrudnimy Cię jako projektantkę. – powiedział odbierając prezent i całując ją lekko w policzek. Następnie podszedł do mnie i przyciągając swoimi potężnymi barkami złożył delikatny pocałunek na moich włosach.
-Dziękuję- szepnął na sam koniec.
-Proszę- odparła dziewczyna- a Teraz idziemy na górę i bez żadnych sprzeciwów poddajemy się moim zabiegom-  mruknęła ciągnąc chłopaka za sobą.
Rzuciłam brunetowi ostatnie współczujące spojrzenie poczym udałam się w stronę salonu, gdzie dekoracje przyczepiał Harry.
Loczek odwrócił się i widząc, że nie ma wokół mnie Alice podszedł wyciągając ręce w moją stronę. Zaśmiałam się cicho chwilę później tonąc pod falą gęstych włosów.
-Nie odpuściłbym- szepnął.
Już chciałam się odsunąć chcąc się przywitać z kolejnym członkiem, którego kroki usłyszałam na schodach, ale zrezygnowałam widząc idącego mulata. Z powrotem wtuliłam się w ciepłe ciało Hazzy przy okazji zahaczając o złoty wisiorek wiszący na jego szyi. W duchu modliłam się, żeby Malik nie spojrzał w naszą stronę, a tym bardziej, żeby się nie odezwał. Tak też było. Zayn przeszedł koło nas, oczywiście powodując u mnie wstrzymanie oddechu i przyspieszenia bicia serca, ale ignorując kompletnie naszą dwójkę.
Jedno musiałam przyznać: wyglądał bosko. Czarne rurki i biała rozpięta koszula świetnie eksponowała jego idealnie wyrzeźbione ciało. Zaś kolory doskonale odzwierciedlały emocje i nastrój, którymi zapewne było przygnębienie z odrobiną smutku.
Kontrastująca ze sobą odzież dopasowywała się do ciemnej cery mulata i lekko podniesionych włosów. Kątek oka zauważyłam, że chłopak w pośpiechu zapina koszulę, jakby dopiero co wstał. Może i tak było? Z tego co słyszałam, to czarnowłosy potrafił być nieprzewidywalny.
Przełykając ślinę niepewnie odsunęłam się od Harrego, który przeniósł wzrok na moje oczy. Te dwa zielone punkciki niemal błyskały radością.
-Asiaaaaaaa- usłyszałam gdzieś z lewej.
W pierwszej sekundzie przeraziłam się, czy aby głos nie należy do Nialla, jednak po odwróceniu się zobaczyłam rozpędzonego w moją stroną Louisa.
Chłopak zahamował w ostatniej chwili, w wyniku czego wylądował koło Stylesa i obaj runęli na podłogę. Cała nasza trójka wybuchnęła śmiechem. Ten widok chyba zapamiętam do końca swojego życia. Hazza przygnieciony przez Tomlinsona, który mimo wielu prób powstania  rozkładał się ponownie pod wpływem kolejnej dawki śmiechu.
-Tommo złaź, ciężki jesteś- wysapał rozłożony Styles.
Niebieskooki rozpoczął kolejną próbę, która również zakończyła się porażką.
-Lou- jęknął loczek.
Tym razem już chyba po siódmej próbie chłopak podniósł się na równe nogi. Hazz zaraz po nim zwlókł się z zimnej posadzki. Obaj nadal mieli uśmiech na twarzy.
-Harry- usłyszeliśmy z góry Alice.
-Chyba Twoja kolej, współczuję, idź.- powiedział sarkastycznym głosem Tomlinson.
-Niedługo Ty będziesz podzielał mój los- mruknął rozbawiony chłopak kierując się w stronę schodów.
Posłałam Louisowi pytające spojrzenie.
-Ona ma nas wszystkich wyszykować, nie tylko Liama- odparł wzruszając ramionami.
-Ja to przechodziłam już rano.- powiedziałam lekko się uśmiechając.
-No cóż…nie to jeszcze czeka. Chcesz coś do picia?- zapytał ruszając do kuchni.
Już miałam przytaknąć, przypomniałam sobie, że mulat siedzi w tym samym pomieszczeniu.
-N-nie, dzięki- starałam się, aby mój głos nie drżał, co nie za bardzo wyszło.
Tommo zatrzymał się w pół kroku odwracając się.
-A Tobie co? – wyszeptał zbliżając się.
-Nic- wysiliłam się na uśmiech.
Boo Bear uniósł brew w geście pytającym.
-Jakoś Ci nie wierzę.- mówił będąc coraz bliżej.
Nie chciałam poruszać tematu Zayn’a, kiedy chłopak był za ścianą.
-Idź już do kuchni, ja poczekam- odparłam popychając Lou w przeciwnym kierynku.
Brunet wykonał moje polecenie znikając za rogiem, a ja odetchnęłam z ulgą.
Usłyszałam rozbawiony ton, który zapewne należał do niego. Najprawdopodobniej próbował zagadać do mulata.
Gdy usłyszałam lekko zachrypnięty i dobrze znany mi głos przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Rozmawiali jak dawniej, różnicą była tam moja osoba, która teraz za nic w świecie nie pojawiłaby się w pomieszczeniu razem z nim.
Po chwili zza rogu wyłonił się niosący dwie szklanki Tommo. Gestem ręki wskazał na kanapę.
-Siadaj póki można, za dwie godziny nie będziesz mogła się tu przepchać- mruknął.
Kątem oka zobaczyłam, że Malik opuszcza salon kierując się ku górze.
-Trzeba było tak od razu- powiedział jakby gdyby nic Lou.
Spojrzałam na niego nie za bardzo wiedząc o co chodzi.
-On tam był. Dlatego  nie weszłaś, prawda?
Przytaknęłam niepewnie, odbierając od chłopaka zimny napój.
Brunet westchnął patrząc na mnie współczującym tonem i przybliżając się.
-Takim zachowaniem na pewno nie uda wam się pogodzić.
-Wiem.- jęknęłam starając się zatrzymać łzy, które uparcie próbowały wydostać się z moich oczu.
Nie wiedząc co za bardzo teraz zrobić po raz kolejny upiłam łyk soku, a niebieskie tęczówki chłopaka śledziły każdy mój ruch. W końcu brunet delikatnie sięgnął po moją szklankę i postawił ją na blacie.
-Nie musisz udawać przede mną, że wszystko jest dobrze. Nie musisz kłamać.- powiedział.
Zamrugałam kilka razy i podkuliłam nogi . Tommo westchnął i jak małą kuleczkę przyciągnął do siebie ramieniem, następnie usadawiając na kolanach.
-On też bardzo cierpi. Staramy się go wspierać Asiu, tak jak i Ciebie.
Schowałam głowę w jego ramieniu starając się nie rozpłakać. Sam ten temat  rozrywał mnie od środka.
Czułam jak chłopak bierze dwa głębokie oddechy. Zaczął kreślić małe kółeczka na moim przedramieniu.
-Spokojnie. Tylko żebyś mi się tu nie rozpłakała na urodzinach swojego przyjaciela. Po imprezie przyjdziesz do mnie się wypłaczesz, ale nie teraz, kiedy jesteś tak onieśmielająco piękna.- wyszeptał przyciągając moje ciało do rozgrzanego torsu.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Louis zawsze umiał pocieszyć.
-Dziękuję Lou- powiedziałam półszeptem.- może przyjdę- dodałam po chwili ciszy.
Kątem oka zauważyłam, że brunet się uśmiecha. Zresztą kiedy on tego nie robił?
Trwałam z nim tak w uścisku parę minut…a  może parenaście? Nie wiem, czas z wyjątkowymi ludźmi trudno jest policzyć. Tommo tylko kołysał mnie i jeździł opuszkami palców po ramieniu. To dziwne, że ten zawsze roześmiany Tomlinson ukazywał swoją drugą naturę jaką była troska- niezwykła troska.
Mój niepokój pojawił się wtedy, gdy usłyszałam rytmiczne kroki na schodach. Moje ciało spięło się momentalnie, co nawet brunet wyczuł.
A co jeśli to był Niall?
Podkuliłam moje nogi jeszcze bardziej, a dlonie mocno zacisnęłam. Chłopak przelotnie spojrzał na schody zapewne domyślając się skąd mój strach.
-Spokojnie, to tylko nasz blondynek. –rzucił przelotnie.
Nasz blondynek…. Czyli to był ON.
O mało co nie zasłynęłam się powietrzem. Boo Bear szeptał mi jakieś słowa, których nawet nie słyszałam. Byłam w zbyt dużym stresie.
Tym razem już nie uniknę z nim spotkania, w końcu będę musiała się przywitać- taka  myśl dręczyła mnie odkąd usłyszałam ciche kroki Irlandczyka.
Horan nawet mnie nie zauważając przeszedł do kuchni. Albo był tak przejęty jedzeniem, albo to ja się dobrze ukryłam w ramionach Tomlinsona.
Obie opcje są prawdopodobne.
-Za pół godziny zaczną się schodzić pierwsze osoby, poczekaj!- krzyknął Tommo.
-Chociaż jedna paczka!- pisnął błagalnym tonem.
-Nie! Jeszcze chwila i będziesz mógł wyjeść wszystko, więc wytrzymaj te kilkadziesiąt minut.- odparł.
-Louuuuuuis!- zawołała Alice.
-Oho, teraz moja kolej- mruknął wzdychając.
Co?! A ja mam tu zostać sam na sam z Niallem?!
-Idę z Tobą.- szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Skoro chcesz.- odrzekł niewzruszony przekręcając mnie tyłem i stawiając na równe nogi.
Przepuścił mnie przodem a ja pomknęłam na górę jak strzała. Wpadłam do pokoju, gdzie moja przyjaciółka układała mulatowi fryzurę jednocześnie dając rady na temat ubioru loczkowi.
-Malik nie ruszaj się…Nie Hazza bardziej w prawo…O teraz…Ale rozepnij ten guzik..Zayn co ja Ci mówiłam, że masz siedzieć w miejscu, Harry…..ehhh…jeden guzik miał być, nie rozbieraj się tutaj…!- paplała a ja nie byłam w stanie nadążyć co mówi.
-Jestem- zameldował się jak w wojsku Lou.
-Dobrze, siadaj zaraz się Tobą zajmę- mówiła nadal wpatrując się w ułożenie włosów Bad Boy’a.
Na dole rozległ się dzwonek do drzwi.
-To już?!- pisnęła dziewczyna.
-Tak Alice, męczysz tu nad od dłuższego czasu.- mruknął sarkastycznie Hazz.
Moja przyjaciółka uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-Kto zejdzie otworzyć? Lou na fotel!
-Liam, albo Niall.- powiedział Tommo zasiadając przed brunetką.
Czułam się co najmniej dziwnie będąc w jednym pomieszczeniu z mulatem, ale starałam się nie zwracać na niego większej uwagi. Przeniosłam wzrok na Stylesa, który próbował ułożyć odpowiednio koszulę. Widząc w lustrze, że skupiam na nim spojrzenie uśmiechnął się ukazując dwa prześliczne dołeczki.
-Louis tu mam oczy!- mruknęła zaaranżowana Alice, na co chłopak niechętnie podniósł wzrok, a Harry wybuchnął śmiechem.
Nawet Zayn uśmiechnął się pod nosem.
-Przepraszam kochanie.- odrzekł przymilnym głosem.
-Nie bądź bezczelny!- fuknęła, sama nie mogąc powstrzymać się od uniesienia kącików ust.
Oparłam się o framugę drzwi żałując, że nie wzięłam coli i popcornu.
Z dołu usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi i coraz głośniejsze rozmowy.
-Imprezę czas zacząć!- powiedział uradowany Styles kierując się w stronę salonu.
Kilka godzin później…
-Chociaż jednegoooo- mówiła moja koleżanka podsuwając mi pod nos alkohol.
Pokręciłam przecząco głową na co ona i Louis westchnęli.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz!- wybełkotał Tommo.
Brunetka spojrzała na niego nieodgadniętym wzrokiem wybuchając po chwili śmiechem.
-Od kiedy to jesteś takim poetą?
-Od kiedy wypił czwartego drinka.-mruknęłam przejeżdżając wzrokiem po imprezowiczach.
Gdzieniegdzie tworzyły się małe grupki osób. Same obce twarze. Powiem szczerze, że czułam się tutaj bynajmniej niekomfortowo. Nie to co Alice- ona porafiła zagadać do każdego. Nicole podobnie. Tylko Rose patrzyła nieco przestraszonym głosem  na gości.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło starając się dodać jej otuchy. Ehhhh Florencis wiem co czujesz, ja mam to samo… - powiedziałam w myślach.
Pewnie nie wspomniałam o tym, że blondynka wyglądała naprawdę dobrze. Nie to żebym zmieniła orientację…
Obok niej stał cały zestresowany Liam zapewne zastanawiając się w której chwili podejść. Rzucił mi pytające spojrzenie.
Nie teraz – odparłam co mam nadzieję- dobrze wyczytał z ruchu moich warg.
Zastanawiacie się o co chodzi? Otóż jak już wcześniej mówiłam bądź nie Payne postanowił zapytać Rose czy zostanie jego dziewczyną. To musiał być na prawdę ważny krok w jego życiu, więc chłopak nerwowo gniótł rąbek koszuli w dłoni.
Urodziny dopiero się rozkręcały, dałam mu znak, żeby jeszcze poczekał. On przytaknął, co miało oznaczać, że zrozumiał i podszedł do blondynki z zamiarem pogadania. (na razie)
Nialler zniknął gdzieś w „strefie jedzenia” a Hazza wywijał na w rytm muzyki.
Yhm…zapewne się zastanawiacie co z Malikiem. Otóż muszę was zmartwić, ale mulat stał na tarasie wpatrzony w poświatę księżyca. Nie bawił się z innymi, tylko samotnie przebywał odizolowując się od reszty. Z lekkimi wyrzutami sumienia odwróciłam wzrok.

Z głośników zabrzmiał rytm kolejnej szybkiej piosenki z ja zobaczyłam idącego ku mnie…
.
.
.
Nialla!!
Nie, błagam! Nie cholera! Nie, tylko nie on!
Przekręciłam głowę w  w lewo udając, że nie widzę uśmiechniętego Irlandczyka kierującego się w moją stronę. Spojrzałam bezradnie w stronę Alice, która również nie wiedziała co robić. Najchętniej rzuciłaby mnie ku niemu, ale wiedziała, że moja reakcja mogłaby być jeszcze gorsza niż wczoraj.
Przeniosłam swój wzrok na Louisa szukając w nim ostatniej deski ratunku. I choć chłopak nie wiedział czym jest spowodowany mój stres uśmiechnął się pod nosem i zaciągnął mnie wśród grupę tańczących. Szłam przeciskając się przez wszystkich imprezowiczów, aż w końcu Tommo stanął.
Przekręcił mnie tak, że byłam tyłem do niego, jednak dotykałam  każdej części ciała chłopaka. Ja nie wiem…czy on nie czuł się w żadnym calu skrępowany?!
-Tomlinson to nie jest wolny, a po drugie nie uważasz, że odległość między nami jest zbyt mała, a praktycznie nie ma jej wcale?- wycedziłam przez zęby.
-A wolałabyś, żebym wrzeszczał do Ciebie z odległości metra dlaczego tak się przestraszyłaś? – szepnął tuż koło ucha.- I żeby wszyscy słyszeli Twoją odpowiedź.- dodał nie widząc reakcji z mojej strony.
Nerwowo przygryzłam wargę.
-Spokojnie, jeśli chodzi o mnie to nic Ci nie grozi.-mruknął lekko oplatając mnie swoimi rękami.
-Chociaż Ty…- szepnęłam wzdychając cicho.
-Słucham?
-Nic, nie ważne- odpadłam szybko, przypominając sobie, że nikt nie może się dowiedzieć tego co wiem na temat Nialla.
-I tak słyszałem.
Przełknęłam wolno ślinę. Jeśli on to powie blondynowi to ja nie żyję…
Przypominając sobie dlaczego tak w ogóle tu jestem, i że tańczę z Lou spojrzałam w stronę lekko zestresowanego Irlandczyka gadającego z Alice.
Czyli jednak widział mój strach. Mógł się zacząć domyślać!
-Czy dowiem się czemu tak nagle rzuciłaś się na mnie z wielką chęcią zatańczenia?- zapytał Tommo wybudzając mnie z transu jakim było przerażenie na samą myśl, że Horan się dowiedział, dlaczego go unikam.
Nerwowo przygryzłam wargę.
-Przecież Zayn nadal stoi na tarasie, do nas tylko szedł Nialler.
Dla Ciebie tylko…
-Musiałam go pomylić z kimś innym- palnęłam pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Coś za bardzo się tym przejmujesz.-mruknął- blada jesteś, dobrze się czujesz?- spytał zatroskanym wzrokiem.
-T-tak.- odparłam co oczywiście nie było prawdą zważywszy na podejrzenia o których właśnie myślałam.
-Może lepiej usiądziemy?
Nie!! Tylko nie do niego!!!
-Jest ok, tańczmy.
Piosenka dobiegała końca, a ja stwierdziłam, że przecież nie mogę całej imprezy przetańczyć z Louisem na dodatek w tym samym miejscu.
Spojrzałam w stronę Alice, która jeszcze przed chwilą rozmawiała z Irlandczykiem.
Właśnie!! Przed chwilą, bo już go przy niej nie było. Nerwowo zaczęłam wodzić wzrokiem po wszystkich zebranych osobach.
Mój wzrok powrotem zatrzymał się na brunetce, która dawała mi jakieś niezrozumiałe znaki cały czas wymachując ręką.
Tak Ali, wszyscy wiemy o co Ci chodzi…
-Madam, mogę prosić?- przede mną pojawiła się sylwetka dobrze mi znanej osoby.
Czyli już wiemy…
Louis momentalnie poluźnił uścisk i popchnął mnie w stronę Horana.
A ja? Dokładnie w tej chwili słyszałam krew szumiącą w mojej głowie. Nogi ledwo co  trzymały się w pozycji pionowej. Oddech… praktycznie zanikł.
Słyszę, jak z głośników wydobywają się pierwsze nuty powolnej piosenki. Fuck!
Ręce blondyna z jak największą delikatnością oplatają się wokół mojej talii. Jakaś mała cząstka mnie poczuła ulgę czując dawny dotyk, ale reszta mojego ciała była spięta.
To wszystko zaczęło powracać… Przypomniało mi się z jak bardzo Niall o mnie dbał, z jaką troską to wszystko robił. Tak jak teraz! Właśnie teraz z nim tańczę. Zakładam mu ręce na szyję z tyłu nerwowo ściskając palce.
Jego ciepły oddech otula moje policzki. Nadal nie mogę obudzić się z transu. Jestem wpatrzona w jeden punkt, co nie uchodzi uwadze chłopaka. Ogólnie cały mój strach zostaje zauważany…
Może być gorzej??
-Hej, rozluźnij się- słyszę pierwsze, wypowiedziane słowa od początku piosenki. Brzmią one cudownie w połączeniu z tym dobrze mi znanym Irlandzkim akcentem.
Żebyś wiedział jakie to trudne…
Tańczysz z NIM!! Z przyjacielem, który jest w Tobie zakochany!
Nie mogę z siebie nic wydobyć. W tej chwili jest to zbyt trudne.
Patrzę w każdy inny możliwy punkt, byleby nie na niego. Odwracam wzrok, nie potrafię znów mu spojrzeć w te piękne, niebieski tęczówki.
Chłopa przybliża się. W pierwszej chwili myślałam, że z zamiarem pocałowania, na co moje serce dosłownie zastygło.
Jednak nie, chce mi tylko coś powiedzieć. Ostatnie spotkanie nauczyło go tyle, że mogę łatwo uciec, dlatego teraz mocno zaciska ręce. Nadal mogę się swobodnie ruszyć, ale wywinąć już nie.
-Asiu nic ci nie zrobię.- szepce do prawego ucha korzystając z bliskiej odległości, która nad dzieliła.
Kolejny dreszcz. Mogę się założyć, że moja twarz jest blada jak ściana. Jednocześnie mi duszno, chcę wziąć głęboki wdech, który nie byłby bardzo zauważalny.
-Jesteś strasznie spięta i nie wyglądasz za dobrze, wszystko ok.?
Trzecie wypowiedziane przez niego zdanie, a moich odpowiedzi zero.
W końcu zdobyłam się na lekkie kiwnięcie głową.
Ręce zaplecione wokół jego szyi drżą, nogi- plączą się.
W końcu blondyn odsuwa się, co skutkuje tylko na moją niekorzyść. Dlaczego? Prawa dłoń, która jeszcze niedawno była za moimi plecami teraz z największą delikatnością przejeżdża na moim policzku. Zmusza mnie to do spojrzenia z stronę chłopaka.
Z lekkim drżeniem warg mój wzrok spoczywa na nim. Wreszcie mogę mu się przyjrzeć. Irlandczyk nie okazuje żadnych oznak stresu, jest rozluźniony. Policzki Horana nie są już tak zarumienione jak przed paroma minutami. Uśmiecha się- jak dawniej. Wszystko jest jak dawniej. Nie widzę żadnych oznak jakiejkolwiek zmiany. Ten sam błysk troski w oczach.
-Piękna jesteś. - wyczytuję z ruchu jego warg.
Nie potrafię z siebie nic wydobyć. Jedynie moje dłonie zaciukują się jeszcze mocniej.
Co prawda ani razu Niall nie próbował mnie pocałować. Może woli poczekać…? Może szuka szansy, której dla niego nie ma?
Nie patrz się w te niebieskie tęczówki, nie patrz się tam!
-Co się z Tobą dzieje?- kieruje pytanie bardziej do siebie niż do mnie.
Wolno przełykam ślinę.
Zaczynam błądzić wzrokiem po wszystkich zgromadzonych wyszukując mojej przyjaciółki.
-Jeśli chodzi o Zayna to spokojnie, zamknął się w pokoju.-powiedział.
Nie, chodzi o Ciebie.
Zaraz zaraz…co?! Zamknął się w pokoju? Przeze mnie?! To drugie już dopowiedziałam sobie sama, wiedząc doskonale, kto jest tego przyczyną
Moje spojrzenie znów spoczywa na blondynie. Ten widząc wyraz twarzy, który nie zwiastował nic dobrego, szepnął:
-Przepraszam, nie powinienem tego mówić- spuścił wzrok.
I znowu ta gula w gardle. Zaraz kończy się piosenka a ja nie odezwałam się do niego ani słowem.  Chciałam coś powiedzieć, ale było to silniejsze ode mnie. Nie łatwo jest się przyzwyczaić, że Twój najlepszy przyjaciel żywi do Ciebie o wiele więcej, niż Ty do niego.
Miłość jest poważniejszym uczuciem, a w połączeniu z przyjaźnią wręcz niemożliwym…”
Słysząc ostatnie nuty moje serce znów powracało do normalnego rytmu.  Jednak dręczyły mnie wyrzuty sumienia związane z moim milczeniem. Kątem oka zauważyłam, że blondyn nadal ma spuszczoną głowę. Tak bardzo pragnęłam go pocieszyć, ale wewnętrzna siła nie pozwalała mi na to.
Ostatnia sekunda. Jego ręce zamiast się rozluźnić- przyciągają moje ciało do torsu chłopaka.
-Dziękuję za wspaniały taniec- szepcze składając delikatny pocałunek na moim policzku...
*Florencis- nazwisko Rose.
Kochani jak się pewnie domyślacie nie bez powodu proszę was o przeczytanie tej notatki. Piszę do was z pewną prośbą i informacją. Otóż następny rozdział będzie na tyle wyjątkowy, że losy Rose i Liama zależą tylko i wyłącznie od was. :)
Po prostu piszcie w komentarzach wasze opinie,  czy Rose powinna się zgodzić na prośbę Liama o zostanie jego dziewczyną.
Na początku myślałam nad tym, żeby to liczba głosów „tak” bądź „nie” miała największe znaczenie, ale po dłuższym zastanowieniu stwierdziłam, że jedna osoba może dodać 20 komentarzy z anonima co nie byłoby fair wobec innych.
Dlatego doszłam do wniosku, że to wartość komentarzy będzie miała tu największe znaczenie. Wygra tylko jedna osoba, która najlepiej przedstawi swoje argumenty a jej zdanie będzie dokładnie uzasadnione.
Tak więc… to od was zależy następny rozdział….w sumie to nie tylko 37 ale i całe opowiadanie, serdecznie zapraszam do umieszczania waszych opinii w komentarzach i podpisywania się!
To tyle… rozdział był o wiele dłuższy niż zwykle, więc mam nadzieję, że miałyście co czytać. ^^
Do „zobaczenia” w następnym (pamiętajcie, że cały zależy od was!), kocham was <33
PS. Co Myślicie o Story of my life? *-* Ja się zakochałam…

19 października 2013

~Rozdział 35~


Tak bardzo chciałam, żeby oba te wydarzenia były snem- jedno było drugie nie. Cały czas z trudem nabierałam powietrza aby do mój mózg się trochę dotlenił i zaczął na nowo funkcjonować. Do głowy napływało mi wiele myśli. Który to z chłopaków? Co on tu robił? Gdzie ja się znajduję? Czy Niall już wrócił? Czy wybiegający- kimkolwiek był słyszał moje nieświadome słowa?
Odpowiadając na ostatnie pytanie z niechęcią odpowiedziałam sobie: tak. Może kiedyś wspominałam, bądź nie, że często rozmawiam przez sen, o czym zapewne ten chłopak zdążył się już przekonać. Na samą myśl, co on może teraz zrobić z taką wiedzą- przeszły mnie dreszcze. Przecież jak on to powie reszcie…nawet wolę nie wiedzieć.
A kto to był? Nie wiem, widziałam sam tył. Przeklęłam się w duchu, że nie spojrzałam w tamtą stronę o sekundę wcześniej.
Moje ciało nieświadomie drżało. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że słone łzy spływają po moim policzku. Może to z całego obrotu sytuacji? Może z szoku…? Możliwe, że z obu rzeczy naraz. To co się teraz wydarzyło było zbyt przytłaczające. Nadal siedząc na łóżku zaczęłam jeździć wzrokiem po pomieszczeniu . Jeszcze nigdy tu nie byłam. Może to od niedawna funkcjonujący pokój gościnny? W każdym razie to na pewno nie był salon, w którym zasnęłam. Przede wszystkim tam nie ma drzwi, a ściany nie mają koloru ….hmmmm w ciemności trudno odróżnić, ale w każdym razie był to ciemny odcień.
Na pytanie: Który to był z chłopaków… chciałam znać odpowiedź?
...
Chyba nie.
Jak to był Niall to od razu możecie mnie zabić…
Horan?! Matko, przecież on wrócił! Nie dość, że to mógł być  on to jeszcze rano się z nim spotkam. W gardle utknęła mi dość spora gula, której za nic nie mogłam przełknąć. Złapałam za rąbek kołdry, co nie wiem w czym mi miało pomóc, ale trochę pomogło. No cóż…nie miałam przy sobie chłopaka, z którym bym mogła szczerze pogadać- musiałam wyżywać się na poszewce…
Tak, jestem nienormalna..
Dawniej „poszewkę” z pewnością zastępowałby mi Niall. Kochany, mały Irlandczyk, który zawsze mnie rozumiał. Ale teraz..? Po takim obrocie spraw już na pewno nie spojrzę mu w oczy. Już nigdy nie odezwę się tak jak kiedyś…
Było minęło, to już nie powróci…
Potok srebrzystych łez nadal spływał po moich policzkach, a każda z nowych myśli była kolejnym wodospadem.
Co on tu do cholery robił? Czy już we „własnym” pokoju kim kol wiek był- musiał naruszać moją prywatność? Po raz kolejny ogromna gula utrudniła mi przełykanie. Do tego dochodziły dawki cierpienia w formie słonego płynu.
Dlaczego wybiegł  hukiem? Na pewno nie bez powodu- to nie martwiło najbardziej. Czyli musiał słyszeć moje słowa… No bo co innego mogło go zranić/ zaskoczyć?
Niezdarnie wygramoliłam się łóżka właściwie to nawet nie wiedząc co do końca ze sobą zrobić. Ruszyłam ku drzwiom. Co jeśli on teraz stoi dokładnie za nimi? Poprawiłam moją koszulę i niepewnie nacisnęłam klamkę. Moim oczom ukazał się pusty korytarz. Cisza- nic więcej. Nic?
Nie, słyszałam dźwięk, któremu sama nie mogłam dowierzyć. Czyżbym nie tylko ja płakała o tej porze?  Najwyraźniej tak…
Wzdrygnęłam się słysząc kolejne ciche łkanie. Nie, no naprawdę? Moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienia. A najgorsze było to, że nie potrafiłam zidentyfikować z których drzwi wydobywał się owy płacz.
Była też druga opcja: zawsze mogłam bez wahania wejść i po prosu sprawdzić, kto jest owym osobnikiem, którzy również tak jak ja- czynnie wykorzystuje porę spania.
Cichutko przeszłam w dalszą część korytarza modląc się tylko,  żeby żadna z desek nie zaskrzypiała.
Który to był pokój Liama? Moja potrzeba wtulenia się w kogoś wzięła pod górę. Teraz najbardziej odpowiednią osobą wydawał się właśnie on. 
Nie spieszyłabym się tak- gdyby nie łóżko, którego dźwięk przewracanego się na nim ciała nie wydal z siebie lekkiego skrzypnięcia. Wpadłam do pokoju, który był na jakieś 90% pokojem chłopaka, którego teraz szukałam. Na drżących nogach przeszłam w stronę łóżka, aby wypatrzeć, kto na nim śpi.
Zobaczyłam… zwiniętego w kłębek Daddy’ego z lekkim uśmiechem na twarzy. Najprawdopodobniej śniło mu się coś dobrego. A ja aż nie miałam serca by go obudzić.  Po prosu stałam nad nim wpatrzona jak w obrazek.
Moje zamiary zmieniły się, kiedy usłyszałam niezidentyfikowane dźwięki dochodzące zza ściany. Mogła to być rozmowa jak i głośniejszy wybuch płaczu. Bez zastanowienia uklękłam na dwuosobowym łóżku Payne’a i ułożyłam się do pozycji leżącej. Łzy, które nadal napływały mi do oczy, wydawały się być nieskończonością. Najprawdopodobniej były one spowodowane strachem, który sięgał w tej chwili zenitu. Najpierw ten chłopak- teraz kogoś płacz. Aktualnie może i rozmowa…
Dłużej się nie zastanawiając chwyciłam zwinięte ręce Liama i rozłożyłam je prosto. Dzięki temu uformowałam sobie drogę do wtulenia się w jego ciepły, teraz wręcz gorący tors. Przybliżyłam się do chłopaka na tyle ile się tylko dało i przylgnęłam do niego jak winorośl. Brunet zaczął się rozbudzać. Czułam jak się poruszył. O! A teraz mogłam się założyć, że wlepił na mnie swój wzrok.
-Ro…Asia?- szepnął niepewnie.
Odpowiedziałam mu cichym pociągnięciem nosa.
-C-co się stało, czemu płaczesz?- próbował mnie od niego odsunąć by cokolwiek wyczytać z mojego ruchu warg, ale ja desperacko stawiałam na swoim. Przyciągnęłam się do niego jak magnes- teraz nic by nas nie rozłączyło.
Mocząc mu jego ciepłą klatkę piersiową w końcu wybuchnęłam płaczem- co go zapewne utwierdziło w przekonaniu w jakim stanie się znajduję.
-Ciii, co się stało? Ktoś Ci coś zrobił?
Zero reakcji z mojej strony. Usłyszałam ciche westchnięcie chłopaka i poczułam jak obejmuje mnie całym swoim ciałem.
Tak było idealnie…
Brunet przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej – o ile w ogóle było to możliwe- i nie zadawał więcej pytań.
Trwaliśmy w tak mocnym uścisku, że odniosłam wrażenie, iż cala moja osoba spoczywa na nim- nie na łóżku. Bądź na odwrót- cała jego osoba spoczywa na mnie. Nie wiem- byłam zbyt mocno zszokowana wszystkimi nocnymi sytuacjami aby zwracać uwagę na takie szczegóły.
Czułam tylko, że Daddy ( nadal trzymając mnie w żelaznym uścisku ) delikatnie odgarnia mój kosmyk włosów od policzka, który cały był zalany łzami. Po raz kolejny nabrałam powietrza- co w moim stanie łatwe nie było i wtuliłam się w tors chłopaka.
Przez chwilę czułam się taka szczęśliwa. Brakowało mi  takiej bliskości przez dłuższy czas. Oczywiście nic nie zastąpi wiecznie martwiącego się o mnie Nialla- nawet Liam, aczkolwiek miałam przynajmniej do kogo iść się wypłakać. Payne nigdy nie będzie moim blondynkiem i na pewno jemu nie zwierzę się tak jak Irlandczykowi ale w pewnym  stopniu on też był mi bliski.
Czułam jak jego ciało lekko się spina- podobnie z moim a do ucha docierają do mnie kolejne wyrazy pocieszenia. Ustawiłam rękę na jego torsie czując pod spodem lekko łaskoczące mnie włoski.
-Już śpij, odpocznij. Jutro wszystko mi opowiesz, ale teraz chociaż spróbuj zasnąć- słyszałam od dłuższego czasu.
Jego słowa w jakiś sposób działały na mnie kojąco.  Oczywiście- nie zmieniło to faktu, że mój płacz nadal rozbrzmiewał echem po całym pokoju, ale przynajmniej najgorsze mieliśmy już za sobą. Starałam sobie analizować każde zdanie, które słyszałam i  przerobić w czyny, co z biegiem czasu nawet zaczęło przynosić swe skutki.
Wraz z opadaniem poziomu płaczu moja senność brała pod górę. Gdy powoli zaczęły docierać do mnie niektóre szczegóły moje ciało rozluźniało się. Payne również to wyczuł, bo szepnął
-O tak, rozluźnij się do końca a potem zaśnij.
Jego ręka po raz kolejny przejechała po moich plecach, co najpewniej było zabiegiem kojącym. Pociągnęłam nosem.
-Już lepiej?- usłyszałam z góry.
Kiwnęłam lekko głową, ani na chwilę nie zmieniając pozycji. Nadal byłam wtulona w niego jak małe dziecko.
Moje oczy ponownie zaczęły się zamykać. Może to ten płacz mnie tak wykończył? Wdmuchnęłam powietrze prosto na jego klatkę piersiową. Zagięłam palce, a Liam zaczął szczelnie okrywać nas kołdrą. Nie puszczał mnie- a może to ja jego?
Zakładam tą drugą opcję…
Nie odzywał się, co dla mnie było najlepszym rozwiązaniem, teraz potrzebowałam tylko poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Obie moje potrzeby zostały zaspokojone więc mogłam bez żadnych skrupułów zasypiać…
Powoli zamknęłam powieki przysłuchując się rytmicznym odgłosom bicia serca chłopaka.
Rose będzie szczęściarą…
-Dobranoc- szepnął po raz kolejny.
Odpowiedziałam mu cichym mruknięciem.
-Aha…I…Asia?
-Mhmmm?
-Pamiętaj, Niall czasem doskonale potrafi zamaskować. Nie łudź się…
Byłam zbyt nieprzytomna, by uświadomić sobie znaczenie i wagę tych słów…
A szkoda…
Kilka godzin później…
Czuję czyjeś opuszki palców błądzące po moich plecach. Moje ciało tkwi w żelaznym uścisku, co mnie dziwi jeszcze bardziej. Z trudem otwieram oczy, ale jedyne co widzę przed sobą to lekką podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową. Nawet nie ma mowy, żebym się jakkolwiek ruszyła- jego ramiona są  zbyt mocne.
Jego?
Próbuję przywołać sobie wydarzenia z minionej nocy. W kogo się teraz wtulam, a przede wszystkim dlaczego?
Moje palce lekko się zginają. Ciało chłopaka automatycznie się napina.
-Obudziłaś się. -słyszę gdzieś koło głowy.
Uścisk się poluźnia. Powoli się odchylam, mój wzrok spotyka się ze spojrzeniem zatroskanego Liama. Ten palcami przemierza mój policzek.
-Spokojnie, już jesteś bezpieczna.
Słucham? Jaka bezpieczna.
Do moich ust napływa mnóstwo pytań, ale nie mogę ich z siebie wydobyć. W tej chwili milczenie było dla mnie najodpowiedniejsza rzeczą.
Jego ręka z powrotem oplata się wokół mojej talii.
Spokojnie, to tylko Payne…
Brunet przyciąga mnie znów do siebie. Jesteśmy tak blisko, że słyszę każde uderzenie jego serca, czuję koło policzka przepływającą krew. Ciepły oddech chłopaka  wprawia moje ciało w dreszcz. Kciuk Daddy’ego cały czas robi małe kółka na linii kręgosłupa. Druga dłoń jest ściśle przylgnięta do mnie.
Tak trwaliśmy przez kilka minut. Cisza była naszym jedynym świadkiem. Nie potrzebowaliśmy nic więcej- ja czułam się bezpieczna, on szczęśliwy, że może mi to bezpieczeństwo zapewnić.
Błądziłam myślami po mojej głowie próbując sobie przypomnieć wydarzenia  tej nocy. Jakim cudem teraz leżę na łóżku z Liamem?
Wtedy wszystko powróciło. Ten sen …huk drzwiami, mój płacz, jego płacz… zdezorientowany Daddy.
Teraz to już nawet zabrakło mi łez, żeby zacząć płakać. Wszystko wypróżniłam dzisiaj przed paroma godzinami.
-Dlaczego...- zaczął a ja kompletnie nie wiedziałam o co mu chodzi.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego przyszłaś cała zapłakana? Co Ci się stało? – wyliczał słabym głosem.
Z trudem przełknęłam ślinę.
-Liam… proszę, nie każ mi teraz tego mówić.
-Ale ja muszę wiedzieć co było przyczyną takiej reakcji z Twojej strony- jęknął histerycznym tonem.
-Nic… Nic ważnego.
-Ktoś do Ciebie przyszedł, coś Ci powiedział?- nie dawał za wygraną.
Pokręciłam przecząco głową… no tak… w połowie kłamałam, bo rzeczywiście ktoś do mnie przyszedł. Tylko pytanie brzmi kto i po co?
-Nie wierzę, że nagle zerwałaś się z łóżka w środku nocy i przybiegłaś do mnie cała zapłakana. Powiedz mi proszę…
-Li…ja nie mogę…- szepnęłam.
-Wiesz, że teraz będziesz jedynym obiektem o którym będę myśleć i się zamartwiać- zaczął na nowo.
-Wiem..- bąknęłam. – Ale… to mnie przerasta, nie teraz… proszę …nie naciskaj- mówiłam płaczliwym głosem.
Jego ręce znowu się zacieśniły a ciało spięło.
-Dobrze… tylko już nie płacz.
Staram się…
-Pamiętasz co Ci jeszcze powiedziałem w nocy? – burknął niewyraźnie.
-Słucham?
-Nie...już nic- mruknął po czym głośno westchnął.
No po prostu jak ja to uwielbiam! Mógłbyś zakończyć to co zacząłeś!
-Liammm- jęknęłam przeciągając ostatnią literę.
-Zapomnij – odparł cichym głosem.
-Wiesz, że nie będę mogła.
-Ja również – wykorzystał swoja przewagę, że ja również mu nie chciałam opowiedzieć co się stało tej nocy.
Westchnęłam.
Cholera! Czy on coś do mnie wtedy mówił? Oprócz potoku słów typu „ co się stało, nie płacz!” za Chiny nie mogę sobie reszty przypomnieć!
-Która jest godzina?- odbiegłam tematem od i tak do – niczego –nie -prowadzącej rozmowy.
-Po ósmej- szepnął.
Odsunęłam się trochę od jego torsu, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, bo będąc cały czas przyszpilonym do jego klatki piersiowej trudno było mi wykonać jakąkolwiek czynność.
-Macie dzisiaj jakąś próbę?- próba nawiązania tematu numer 2.
-Tak, po południu.
-To ja się będę niedługo zbierać.
-No w takim stanie to na pewno- mruknął sarkastycznie.
-Bez przesady, to że jestem blada, to nie znaczy, że ludzie będą ode mnie uciekali na ulicy.
-Nie był bym tego taki pewien- bąknął nieśmiało.
-Dzięki.
-A patrzyłaś dzisiaj w lustro?
-No nie, ale zakładam, że wiele od wczorajszego dnia się nie zmieniło.
-Nawet nie wiesz jak.- wymamrotał.
Odsunęłam się maksymalnie od jego ciała i niechętnie zwlokłam się z łóżka. Pół przytomnie podreptałam do lustra, które znajdowało się w garderobie chłopaka. Stanęłam przed…MATKO!
No ok… często wyglądałam masakrycznie po zarwanych nocach… ale teraz? Aż brak słów. Z moich słów wydobyło się głośne jęknięcie.
Włosy były jednym wielkim kołtunem, skóra przybrała barwę świeżego śniegu, zaś oczy… o oczach nawet nie będę wspominać.
-Mówiłem!- rozległo się zza ściany.
-Nie..nie… mów…- syknęłam.
Usłyszałam ciche kroki, i zaraz koło mnie pojawiła się postać Liama.
Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu. Wypuścił powietrze i przeczesał dłonią włosy.
-Masz jakiś pomysł?- bąknął nieśmiało.
-Pomysł na co?
-Żeby…. No wiesz..przynajmniej w jakimś stopniu to zasłonić.- nerwowo przygryzł dolną wargę.
Wlepiłam w niego swoje oczy. Patrzyliśmy tak na siebie przez krótką chwilę, aż w końcu jednogłośnie krzyknęliśmy:
-Alice!
Ruszyliśmy pędem do szafki nocnej Daddy’ego, gdzie leżała jego komórka. Payne zaczął stukać coś na swojej klawiaturze, gdy ja rytmicznie uderzałam stopą o ziemię.
-Wysłane- odrzekł po chwili.
Odetchnęliśmy z ulgą. Brunet podrapał się po plecach.
-Tobie też przydał by się lekki makijaż- przyznałam chichocząc.
Brunet uśmiechnął się blado.
-Chcesz coś na przebranie?- zapytał ponownie wędrując do garderoby.
-Przydałoby się- mruknęłam.
Brunet podrapał się po głowie.
-Um…ze spodniami będzie problem, więc mogę Ci zaoferować jakąś bluzkę.
-Dobre i to.- stanęłam koło niego przed półką z koszulami.
-Więc wybieraj sobie coś- westchnął po czym ruszył do szuflady, jak zakładam z bokserkami.
Po wyjęciu wybranych przez siebie ubrań ruszył do łazienki zostawiając mnie samą. Ja wzięłam pierwszą lepszą rzecz z szafy i zasunęłam od niej drzwi.
Stwierdzając, że i tak on wyjdzie później z łazienki, zdjęłam bluzkę- tu na miejscu. Szybko założyłam tę pożyczoną i wróciłam do sypialni.
Czekając na chłopaka powędrowałam pod ścianę, gdzie widniały jego fotografie. Było ich mnóstwo- mały Liaś obejmujący jakąś dziewczynę. Pięcioletni Liam goniący się z kolegą w ogrodzie. 10-letni brunet , z dziewczyną o tak samo pięknych oczach- zakładam, że to jest jego siostra. Później mnóstwo zdjęć chłopaka sprzed czasów X-Factora. Na każdym z nich był z rodzicami, lub rodzeństwem.
 
Ta cała kolekcja zdjęć przypominała mi coś. Przypominała? Nie, nawet była taksa sama…była taka sama jak moja.
Dzieciństwo z garstką dzieci z podwórka. Wtedy wszystko było takie beztroskie, każdy był sobie równy. Ale te czasy szybko minęły… echem..runęły.
Śmierć ojca i porwanie młodszej siostry doprowadziły do braku akceptacji, braku jakiejkolwiek więzi ze światem.
Payne też musiał mieć jakieś przeżycia, może nie tak duże jak moje- ale jednak miały ten sam skutek. Problemy w szkole, problemy z jakimkolwiek nawiązaniem kontaktów.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie się obróciłam stając oko w oko z jak się można było domyślić- Daddy’m.
-Przepraszam- powiedział nieśmiało- nie chciałem Cię przestraszyć.
-Nie ma sprawy- posłałam mu delikatny uśmiech i powróciłam wzrokiem do fotografii.
-Ty też ich nie miałeś, prawda?- szepnęłam.
Chłopak przełknął głośno ślinę.
-Skąd wiedziałaś.?
-Łatwo rozszyfrować ze zdjęć.- obróciłam się przodem do niego.
-Bystra jesteś.- odparł opierając swoje ręce na mojej talii i odwracając mnie lekko.
-Tutaj- wskazał na wyblakłą już fotografię.- wszystko się zaczęło. Wraz z pójściem do szkoły traciłem kolejno kolegów.
Oparł głowę na moim ramieniu i ruszył dalej palcem.
-Nie potrafiłem się im postawić. Naśmiewali się ze mnie, jedyną osobą, która nie wtedy wspierała była …moja siostra. Zawsze była po mojej stronie, nawet w domu, kiedy rodzice na mnie krzyczeli. Do dziś mogę jej być za to wdzięczny.
Niby kilka zdań, a tak potrafią dodać człowiekowi otuchy.
-Dlatego tylko Ty byś mnie zrozumiał- westchnęłam.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie bliżej siebie- o ile w ogóle było to możliwe. Jego zmierzwione włosy łaskotały moją szyję.
-Dlatego tylko ja bym Cię zrozumiał- powtórzył za mną jak echo.
Mogłabym tak trwać w uścisku cały dzień. Przy nim Rose naprawdę będzie najszczęśliwszą osobą chodzącą po ziemi.
-Aaaaaaaaaasia!!- dobrze znana mi osoba wpadła do pokoju jak burza.
Ehhh… Alice lubi takie wejścia.
Oderwaliśmy się od siebie z Liamem i spojrzeliśmy w stronę brunetki.
-Tu jesteś…Matko Boska jak wy wyglądacie!!- zaczęła swój monolog.
Daddy zilustrował dziewczynę nieodgadnionym wzrokiem.
-Asia siada w tej chwili na kanapie, Payne Ty idziesz ze mną do garderoby.
Brunet cicho wypuścił powietrze a ja posłałam mu współczujące spojrzenie. Dwójka zniknęła w bocznym pomieszczeniu a ja posłusznie ruszyłam w stronę sofy. Usiadłam na miękkim materacu i czekałam, aż wyjdą.
Po chwili Wyłonili się- Alice dreptała w moją stronę z torbą pełną, jak się mogłam domyślić- kosmetyków, a Liam z całym plikiem ubrań udał się do łazienki.
-Kiedyś mnie dobijecie- jęknęła.
-Nawzajem- mruknęłam- A tak w ogóle, to dlaczego szedł z nowym zestawem do łazienki, przecież przebrał się 5 minut temu.
-Ale widziałaś, z jakim doborem kolorów?- pisnęła zaaranżowana
Może lepiej będzie jak nie skomentuję powyższej wypowiedzi…
-Kiedyś mi podziękujesz- nie przerywała rozczesywania.
Z pewnością…
Drzwi od łazienki lekko się uchyliły, a wyszedł z nich Liam. Miał kamienny wyraz twarzy, z pewnością nie chciał nic dopowiadać do swojego ubioru.
-O! I teraz się mogę z Tobą przywitać!- klasnęła w dłonie, przerywając układanie moich włosów podeszła do zdezorientowanego chłopaka rzucając mu się na szyję.
-A przedtem nie mogłaś?- zapytał z nutką zdziwienia.
Nie odpowiedziała mu, co znaczyło, że odpowiedź była jasna.
-Jak się tu dostałaś?
-Harry mi otworzył. Chyba nie był jeszcze na tyle przytomny, żeby widzieć kogo wpuszcza.- paplała jak zwykle z niemałym entuzjazmem.
-Z pewnością- odparłam z przekąsem.
Alice uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobrze, że chociaż zgadłaś, które to są moje drzwi- szepnął Li.
-A kto powiedział, że zgadłam? Wpadłam do jakiegoś pokoju, wrzeszcząć „Asiaaaaaa!”, ale nie zauważając Cię tam wypadłam, no i potem tak do następnego…
Z tyłu można było usłyszeć otwartą dłoń plaskającą się prosto w twarz. Najchętniej ja też bym tak zrobiła, gdyby nie fakt, że moja przyjaciółka właśnie zajęła się malowaniem oczu.
- I do ilu tak wpadłaś?- wymamrotał Liam nadal zakrywając ręką połowę głowy.
-Do dwóch. Ale i tak nikogo nie obudziłam. Louis tylko pisnął przewracając się na drugi bok, a Niall z Zayn’em nawet się nie ruszyli.
- Powiedziałaś, że byłaś w dwóch.
-No bo byłam w 2, w końcu do trzech razy sztuka głuptasie.
-Chodzi mi raczej o to, że byłaś w dwóch pokojach, a spotkałaś w nich 3 chłopaków- zauważył jak zwykle podatny Liam.
-Bo Malik spał u Nialla, bądź Horan u mulata, nie wiem który to kogo pokój- mruknęła przechodząc do pudrowania.
-A ja myślałam, że to Larry  jest prawdziwy- jęknęłam na co pozostała dwójka wybuchnęła śmiechem.
-Spokojnie… byli w ubraniach, zresztą sama nie wiem. Ale i tak słodko wyglądali tak się w siebie wtulając.- zachichotała na samo wspomnienie.
Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Irlandczyka i Zayna śpiących razem… Swoją drogą ciekawe, czy każdej nocy tak robią, i jak długo?
Pisk Ali „gotowe!” przywrócił mnie na ziemię.
-Czyż nie uroczo wygląda?- krzyknęła na jednym oddechu.
-Ślicznie.- brunet posłał nam szczery uśmiech.
-Teraz Tobą się trzeba nieco zająć- powiedziała na co mina Liama nieco zrzedła.
Wstałam w sofy chichocząc cicho Podeszłam do lustra, gdzie oceniłam zmiany, jakich dokonała Alice. Nawet dobrze jej to wyszło- zakryła to co ukryć się dało, resztę było widać dopiero po dłuższym przyglądaniu się.
Przeniosłam wzrok na ścianę, gdzie pół godziny temu próbowałam rozszyfrować przeszłość bruneta. Zdziwiłam się słysząc jego historię, ale gdzieś tam w sercu ulżyło mi, że chociaż on w jakiejś cząstce może mnie rozumieć.
Przerzuciłam swoje spojrzenie na chłopaka, który swobodnie prowadził konwersację z moja przyjaciółką. I on miał kiedyś problemy w szkole?
No cóż… każdy z nas nosi maskę, pod którą chowa swe uczucia, przeszłość, a może i nawet przyszłość. Przyszłość, której nikomu nie zdradza- swoje najskrytsze marzenia.
On mi powiedział. Opowiedział historię swojego dzieciństwa, które było tak stracone…
To dziwne, że ludzie często nie zauważają, jak bardzo potrafią krzywdzić.
-Mmmm i teraz mi tylko powiedz, że Rose nie jest w Tobie zakochana- mruczała dumna ze swojego dzieła Alice.
Matko! On wyglądał jak młody bóg.
Payne widząc, że mu się przypatruję posłał mi nieśmiały uśmiech. Ze zdziwienia zamrugałam kilkakrotnie oczami.
-Liam…- wybełkotałam przełykając ślinę.
Chłopak ruszył w stronę lustra, gdzie po stanięciu przed nim również stracił mowę. Alice chyba naprawdę powinna zostać stylistką…
Brunetka stanęła koło niego kładąc mu dłoń na ramię.
-A na urodziny zrobię z Ciebie takie ciacho, że nawet chłopaki będą się zastanawiali, czy bardziej wolą dziewczyny.
Wybuchnęłam śmiechem  brunet mi zawtórował.
-Nie, aż tak to ja dziękuję- odparł.
Moja przyjaciółka uśmiechęła się tajemniczo. Wyjęła telefon z kieszeni i zrobiła zaskoczonemu chłopakowi zdjęcie. Spojrzała na telefon i zagryzła wargę.
-No patrz jak wyszedłeś!- pisnęła – wstawiam na Twittera- krzyknęła nie dając mu dojść do słowa.
On w odpowiedzi przewrócił oczami i zaśmiał się cicho. Podeszłam do dwójki i zajrzałam przez ramię, aby przyjrzeć się zrobionej fotce.
-No Liaś…- szepnęłam z trudem biorąc oddech.
-Ciekawe co na to Rose- wymamrotała podekscytowana Alice.
Na twarzy Liama pojawiał się coraz to większy uśmiech.
-Gotowe!-pisnęła Ali na co my z Daddy’m aż podskoczyliśmy.
Moja przyjaciółka z powrotem schowała telefon do kieszeni i mrugnęła do chłopaka.
-Nie ma za co- wyprzedziła go.
Brunet przytulił ją w odpowiedzi .
Teraz spokojnie mogę schodzić do chłopaków…
Do chłopaków…? Będzie tam też Niall!
Na samą myśl nerwowo  przygryzłam wargę.
-Echem… Alice, my się już będziemy zbierać.
Moja koleżanka najprawdopodobniej miała odmienne zdanie na ten temat, ale zmieniła je szybko widząc moją minę.
Zawsze była jakaś nadzieja, że blondynek jeszcze nie wstał…
-Ehh ok. A właśnie!  Jak tam z urodzinami? Bo właściwie to dowiedziałam się o nich wczoraj wieczorem od Asi.
-Um…no są jutr wieczorem o 18.
-A mogę przyjść wcześniej udekorować pokoje?!- pisnęła Alice, której w oczach błyszczały iskierki radości.
-Jasne- odrzekł chłopak, chyba już przyzwyczajony do takich reakcji brunetki.
-I przy okazji siebie samego nie poznasz- szepnęła już zapewne mając przed oczami wszystkie zaprojektowane plany.
Odchrząknęłam znacząco.
-Achhh, to my się będziemy już zbierać.- dodała po chwili a ja odetchnęłam z ulgą.
-Już? Poczekajcie chociaż do południa.- odparł zdziwiony Daddy.
-Nie nie, przecież jutro się spotykamy, wytrzymasz bez nas paręnaście godzin- wtrąciłam obliczając, że wyjdzie to parędziesiąt, ale paręnaście brzmiało jakoś tak bardziej obiecująco.
-Yhm.. no..okay- powiedział otwierając  przed nami drzwi.
Dałam znak mojej przyjaciółce, aby ruszyła pierwsza. Chociaż zawsze była ta nadzieja, że nikt jeszcze nie wstał, to moje serce i tak było z przyspieszonym tempem. Ruszyliśmy po schodach, ja oczywiście mało co się nie potykając na każdym z nich. Payne musiał zapewne zauważyć zmianę mojego zachowania, ale tego nie skomentował. Szedł za mną spokojnym krokiem.
Resztę odległości dzielącą mnie do parteru pokonałam ze spuszczoną głową zawzięcie patrząc w schodki. Mało co nie wpadłam na moją koleżankę, która czekała już na mnie na dole. Lekko podniosłam wzrok i zobaczyłam, jak Alice delikatnie się uśmiecha w stronę salonu. Powędrowałam wzrokiem we wskazanym kierunku, a moje serce w tej chwili dosłownie stanęło.
 
-Cześć….Niall…- szepnęłam.

_______________________________________________________
Heeeey miśki! ^^
Na początek... hahaah no nie wiem co powiedzieć, więc powiem tylko: Dziękuję Alicja za tą pracę ;33  Twoje motywacje przerastają samą siebie ;*
Mam nadzieję, że nie zasnęłyście czytając ten rozdział…
W sumie to nie mam nic do powiedzenia, więc jak zwykle tylko poproszę was o wasze opinie w komentarzach <3 do dla mnie bardzo ważne, co myślicie o tej całej sprawie i jakie są wasze przeczucia ;)
Do następnego, kocham was ;*
Nicole.