Tak bardzo chciałam, żeby oba te wydarzenia były
snem- jedno było drugie nie. Cały czas z trudem nabierałam powietrza aby do mój
mózg się trochę dotlenił i zaczął na nowo funkcjonować. Do głowy napływało mi
wiele myśli. Który to z chłopaków? Co on tu robił? Gdzie ja się znajduję? Czy
Niall już wrócił? Czy wybiegający- kimkolwiek był słyszał moje nieświadome
słowa?
Odpowiadając na ostatnie pytanie z niechęcią
odpowiedziałam sobie: tak. Może kiedyś wspominałam, bądź nie, że często
rozmawiam przez sen, o czym zapewne ten chłopak zdążył się już przekonać. Na
samą myśl, co on może teraz zrobić z taką wiedzą- przeszły mnie dreszcze.
Przecież jak on to powie reszcie…nawet wolę nie wiedzieć.
A kto to był? Nie wiem, widziałam sam tył. Przeklęłam
się w duchu, że nie spojrzałam w tamtą stronę o sekundę wcześniej.
Moje ciało nieświadomie drżało. Dopiero teraz zdałam
sobie sprawę z tego, że słone łzy spływają po moim policzku. Może to z całego
obrotu sytuacji? Może z szoku…? Możliwe, że z obu rzeczy naraz. To co się teraz
wydarzyło było zbyt przytłaczające. Nadal siedząc na łóżku zaczęłam jeździć
wzrokiem po pomieszczeniu . Jeszcze nigdy tu nie byłam. Może to od niedawna
funkcjonujący pokój gościnny? W każdym razie to na pewno nie był salon, w
którym zasnęłam. Przede wszystkim tam nie ma drzwi, a ściany nie mają koloru
….hmmmm w ciemności trudno odróżnić, ale w każdym razie był to ciemny odcień.
Na pytanie: Który to był z chłopaków… chciałam znać
odpowiedź?
...
Chyba nie.
Jak to był Niall to od razu możecie mnie zabić…
Horan?! Matko, przecież on wrócił! Nie dość, że to
mógł być on to jeszcze rano się z nim
spotkam. W gardle utknęła mi dość spora gula, której za nic nie mogłam
przełknąć. Złapałam za rąbek kołdry, co nie wiem w czym mi miało pomóc, ale
trochę pomogło. No cóż…nie miałam przy sobie chłopaka, z którym bym mogła
szczerze pogadać- musiałam wyżywać się na poszewce…
Tak, jestem nienormalna..
Dawniej „poszewkę” z pewnością zastępowałby mi
Niall. Kochany, mały Irlandczyk, który zawsze mnie rozumiał. Ale teraz..? Po
takim obrocie spraw już na pewno nie spojrzę mu w oczy. Już nigdy nie odezwę
się tak jak kiedyś…
Było minęło, to już nie powróci…
Potok srebrzystych łez nadal spływał po moich
policzkach, a każda z nowych myśli była kolejnym wodospadem.
Co on tu do cholery robił? Czy już we „własnym”
pokoju kim kol wiek był- musiał naruszać moją prywatność? Po raz kolejny
ogromna gula utrudniła mi przełykanie. Do tego dochodziły dawki cierpienia w
formie słonego płynu.
Dlaczego wybiegł
hukiem? Na pewno nie bez powodu- to nie martwiło najbardziej. Czyli
musiał słyszeć moje słowa… No bo co innego mogło go zranić/ zaskoczyć?
Niezdarnie wygramoliłam się łóżka właściwie to nawet
nie wiedząc co do końca ze sobą zrobić. Ruszyłam ku drzwiom. Co jeśli on teraz
stoi dokładnie za nimi? Poprawiłam moją koszulę i niepewnie nacisnęłam klamkę.
Moim oczom ukazał się pusty korytarz. Cisza- nic więcej. Nic?
Nie, słyszałam dźwięk, któremu sama nie mogłam
dowierzyć. Czyżbym nie tylko ja płakała o tej porze? Najwyraźniej tak…
Wzdrygnęłam się słysząc kolejne ciche łkanie. Nie,
no naprawdę? Moje oczy otworzyły się szerzej ze zdziwienia. A najgorsze było
to, że nie potrafiłam zidentyfikować z których drzwi wydobywał się owy płacz.
Była też druga opcja: zawsze mogłam bez wahania
wejść i po prosu sprawdzić, kto jest owym osobnikiem, którzy również tak jak
ja- czynnie wykorzystuje porę spania.
Cichutko przeszłam w dalszą część korytarza modląc
się tylko, żeby żadna z desek nie
zaskrzypiała.
Który to był pokój Liama? Moja potrzeba wtulenia się
w kogoś wzięła pod górę. Teraz najbardziej odpowiednią osobą wydawał się
właśnie on.
Nie spieszyłabym się tak- gdyby nie łóżko, którego
dźwięk przewracanego się na nim ciała nie wydal z siebie lekkiego skrzypnięcia.
Wpadłam do pokoju, który był na jakieś 90% pokojem chłopaka, którego teraz
szukałam. Na drżących nogach przeszłam w stronę łóżka, aby wypatrzeć, kto na
nim śpi.
Zobaczyłam… zwiniętego w kłębek Daddy’ego z lekkim
uśmiechem na twarzy. Najprawdopodobniej śniło mu się coś dobrego. A ja aż nie
miałam serca by go obudzić. Po prosu
stałam nad nim wpatrzona jak w obrazek.
Moje zamiary zmieniły się, kiedy usłyszałam niezidentyfikowane
dźwięki dochodzące zza ściany. Mogła to być rozmowa jak i głośniejszy wybuch
płaczu. Bez zastanowienia uklękłam na dwuosobowym łóżku Payne’a i ułożyłam się
do pozycji leżącej. Łzy, które nadal napływały mi do oczy, wydawały się być
nieskończonością. Najprawdopodobniej były one spowodowane strachem, który
sięgał w tej chwili zenitu. Najpierw ten chłopak- teraz kogoś płacz. Aktualnie
może i rozmowa…
Dłużej się nie zastanawiając chwyciłam zwinięte ręce
Liama i rozłożyłam je prosto. Dzięki temu uformowałam sobie drogę do wtulenia
się w jego ciepły, teraz wręcz gorący tors. Przybliżyłam się do chłopaka na
tyle ile się tylko dało i przylgnęłam do niego jak winorośl. Brunet zaczął się
rozbudzać. Czułam jak się poruszył. O! A teraz mogłam się założyć, że wlepił na
mnie swój wzrok.
-Ro…Asia?- szepnął niepewnie.
Odpowiedziałam mu cichym pociągnięciem nosa.
-C-co się stało, czemu płaczesz?- próbował mnie od
niego odsunąć by cokolwiek wyczytać z mojego ruchu warg, ale ja desperacko
stawiałam na swoim. Przyciągnęłam się do niego jak magnes- teraz nic by nas nie
rozłączyło.
Mocząc mu jego ciepłą klatkę piersiową w końcu wybuchnęłam
płaczem- co go zapewne utwierdziło w przekonaniu w jakim stanie się znajduję.
-Ciii, co się stało? Ktoś Ci coś zrobił?
Zero reakcji z mojej strony. Usłyszałam ciche
westchnięcie chłopaka i poczułam jak obejmuje mnie całym swoim ciałem.
Tak
było idealnie…
Brunet przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej –
o ile w ogóle było to możliwe- i nie zadawał więcej pytań.
Trwaliśmy w tak mocnym uścisku, że odniosłam
wrażenie, iż cala moja osoba spoczywa na nim- nie na łóżku. Bądź na odwrót- cała
jego osoba spoczywa na mnie. Nie wiem- byłam zbyt mocno zszokowana wszystkimi
nocnymi sytuacjami aby zwracać uwagę na takie szczegóły.
Czułam tylko, że Daddy ( nadal trzymając mnie w
żelaznym uścisku ) delikatnie odgarnia mój kosmyk włosów od policzka, który
cały był zalany łzami. Po raz kolejny nabrałam powietrza- co w moim stanie
łatwe nie było i wtuliłam się w tors chłopaka.
Przez chwilę czułam się taka szczęśliwa. Brakowało
mi takiej bliskości przez dłuższy czas.
Oczywiście nic nie zastąpi wiecznie martwiącego się o mnie Nialla- nawet Liam,
aczkolwiek miałam przynajmniej do kogo iść się wypłakać. Payne nigdy nie będzie
moim blondynkiem i na pewno jemu nie zwierzę się tak jak Irlandczykowi ale w
pewnym stopniu on też był mi bliski.
Czułam jak jego ciało lekko się spina- podobnie z
moim a do ucha docierają do mnie kolejne wyrazy pocieszenia. Ustawiłam rękę na
jego torsie czując pod spodem lekko łaskoczące mnie włoski.
-Już śpij, odpocznij. Jutro wszystko mi opowiesz,
ale teraz chociaż spróbuj zasnąć- słyszałam od dłuższego czasu.
Jego słowa w jakiś sposób działały na mnie
kojąco. Oczywiście- nie zmieniło to
faktu, że mój płacz nadal rozbrzmiewał echem po całym pokoju, ale przynajmniej
najgorsze mieliśmy już za sobą. Starałam sobie analizować każde zdanie, które
słyszałam i przerobić w czyny, co z
biegiem czasu nawet zaczęło przynosić swe skutki.
Wraz z opadaniem poziomu płaczu moja senność brała
pod górę. Gdy powoli zaczęły docierać do mnie niektóre szczegóły moje ciało
rozluźniało się. Payne również to wyczuł, bo szepnął
-O tak, rozluźnij się do końca a potem zaśnij.
Jego ręka po raz kolejny przejechała po moich
plecach, co najpewniej było zabiegiem kojącym. Pociągnęłam nosem.
-Już lepiej?- usłyszałam z góry.
Kiwnęłam lekko głową, ani na chwilę nie zmieniając
pozycji. Nadal byłam wtulona w niego jak małe dziecko.
Moje oczy ponownie zaczęły się zamykać. Może to ten
płacz mnie tak wykończył? Wdmuchnęłam powietrze prosto na jego klatkę
piersiową. Zagięłam palce, a Liam zaczął szczelnie okrywać nas kołdrą. Nie
puszczał mnie- a może to ja jego?
Zakładam tą drugą opcję…
Nie odzywał się, co dla mnie było najlepszym
rozwiązaniem, teraz potrzebowałam tylko poczucia bezpieczeństwa i spokoju. Obie
moje potrzeby zostały zaspokojone więc mogłam bez żadnych skrupułów zasypiać…
Powoli zamknęłam powieki przysłuchując się
rytmicznym odgłosom bicia serca chłopaka.
Rose
będzie szczęściarą…
-Dobranoc- szepnął po raz kolejny.
Odpowiedziałam mu cichym mruknięciem.
-Aha…I…Asia?
-Mhmmm?
-Pamiętaj, Niall czasem doskonale potrafi
zamaskować. Nie łudź się…
Byłam zbyt nieprzytomna, by uświadomić sobie
znaczenie i wagę tych słów…
A szkoda…
Kilka
godzin później…
Czuję czyjeś opuszki palców błądzące po moich
plecach. Moje ciało tkwi w żelaznym uścisku, co mnie dziwi jeszcze bardziej. Z
trudem otwieram oczy, ale jedyne co widzę przed sobą to lekką podnoszącą się i
opadającą klatkę piersiową. Nawet nie ma mowy, żebym się jakkolwiek ruszyła-
jego ramiona są zbyt mocne.
Jego?
Próbuję przywołać sobie wydarzenia z minionej nocy.
W kogo się teraz wtulam, a przede wszystkim dlaczego?
Moje palce lekko się zginają. Ciało chłopaka
automatycznie się napina.
-Obudziłaś się. -słyszę gdzieś koło głowy.
Uścisk się poluźnia. Powoli się odchylam, mój wzrok
spotyka się ze spojrzeniem zatroskanego Liama. Ten palcami przemierza mój
policzek.
-Spokojnie, już jesteś bezpieczna.
Słucham? Jaka bezpieczna.
Do moich ust napływa mnóstwo pytań, ale nie mogę ich
z siebie wydobyć. W tej chwili milczenie było dla mnie najodpowiedniejsza
rzeczą.
Jego ręka z powrotem oplata się wokół mojej talii.
Spokojnie, to tylko Payne…
Brunet przyciąga mnie znów do siebie. Jesteśmy tak
blisko, że słyszę każde uderzenie jego serca, czuję koło policzka przepływającą
krew. Ciepły oddech chłopaka wprawia
moje ciało w dreszcz. Kciuk Daddy’ego cały czas robi małe kółka na linii
kręgosłupa. Druga dłoń jest ściśle przylgnięta do mnie.
Tak trwaliśmy przez kilka minut. Cisza była naszym
jedynym świadkiem. Nie potrzebowaliśmy nic więcej- ja czułam się bezpieczna, on
szczęśliwy, że może mi to bezpieczeństwo zapewnić.
Błądziłam myślami po mojej głowie próbując sobie
przypomnieć wydarzenia tej nocy. Jakim
cudem teraz leżę na łóżku z Liamem?
Wtedy wszystko powróciło. Ten sen …huk drzwiami, mój
płacz, jego płacz… zdezorientowany Daddy.
Teraz to już nawet zabrakło mi łez, żeby zacząć
płakać. Wszystko wypróżniłam dzisiaj przed paroma godzinami.
-Dlaczego...- zaczął a ja kompletnie nie wiedziałam
o co mu chodzi.
-Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego przyszłaś cała
zapłakana? Co Ci się stało? – wyliczał słabym głosem.
Z trudem przełknęłam ślinę.
-Liam… proszę, nie każ mi teraz tego mówić.
-Ale ja muszę wiedzieć co było przyczyną takiej
reakcji z Twojej strony- jęknął histerycznym tonem.
-Nic… Nic ważnego.
-Ktoś do Ciebie przyszedł, coś Ci powiedział?- nie
dawał za wygraną.
Pokręciłam przecząco głową… no tak… w połowie
kłamałam, bo rzeczywiście ktoś do mnie przyszedł. Tylko pytanie brzmi kto i po
co?
-Nie wierzę, że nagle zerwałaś się z łóżka w środku
nocy i przybiegłaś do mnie cała zapłakana. Powiedz mi proszę…
-Li…ja nie mogę…- szepnęłam.
-Wiesz, że teraz będziesz jedynym obiektem o którym
będę myśleć i się zamartwiać- zaczął na nowo.
-Wiem..- bąknęłam. – Ale… to mnie przerasta, nie
teraz… proszę …nie naciskaj- mówiłam płaczliwym głosem.
Jego ręce znowu się zacieśniły a ciało spięło.
-Dobrze… tylko już nie płacz.
Staram
się…
-Pamiętasz co Ci jeszcze powiedziałem w nocy? –
burknął niewyraźnie.
-Słucham?
-Nie...już nic- mruknął po czym głośno westchnął.
No po prostu jak ja to uwielbiam! Mógłbyś zakończyć
to co zacząłeś!
-Liammm- jęknęłam przeciągając ostatnią literę.
-Zapomnij – odparł cichym głosem.
-Wiesz, że nie będę mogła.
-Ja również – wykorzystał swoja przewagę, że ja
również mu nie chciałam opowiedzieć co się stało tej nocy.
Westchnęłam.
Cholera! Czy on coś do mnie wtedy mówił? Oprócz
potoku słów typu „ co się stało, nie płacz!” za Chiny nie mogę sobie reszty
przypomnieć!
-Która jest godzina?- odbiegłam tematem od i tak do
– niczego –nie -prowadzącej rozmowy.
-Po ósmej- szepnął.
Odsunęłam się trochę od jego torsu, aby zaczerpnąć
świeżego powietrza, bo będąc cały czas przyszpilonym do jego klatki piersiowej
trudno było mi wykonać jakąkolwiek czynność.
-Macie dzisiaj jakąś próbę?- próba nawiązania tematu
numer 2.
-Tak, po południu.
-To ja się będę niedługo zbierać.
-No w takim stanie to na pewno- mruknął
sarkastycznie.
-Bez przesady, to że jestem blada, to nie znaczy, że
ludzie będą ode mnie uciekali na ulicy.
-Nie był bym tego taki pewien- bąknął nieśmiało.
-Dzięki.
-A patrzyłaś dzisiaj w lustro?
-No nie, ale zakładam, że wiele od wczorajszego dnia
się nie zmieniło.
-Nawet nie wiesz jak.- wymamrotał.
Odsunęłam się maksymalnie od jego ciała i niechętnie
zwlokłam się z łóżka. Pół przytomnie podreptałam do lustra, które znajdowało
się w garderobie chłopaka. Stanęłam przed…MATKO!
No ok… często wyglądałam masakrycznie po zarwanych
nocach… ale teraz? Aż brak słów. Z moich słów wydobyło się głośne jęknięcie.
Włosy były jednym wielkim kołtunem, skóra przybrała
barwę świeżego śniegu, zaś oczy… o oczach nawet nie będę wspominać.
-Mówiłem!- rozległo się zza ściany.
-Nie..nie… mów…- syknęłam.
Usłyszałam ciche kroki, i zaraz koło mnie pojawiła
się postać Liama.
Przeleciał mnie wzrokiem od góry do dołu. Wypuścił
powietrze i przeczesał dłonią włosy.
-Masz jakiś pomysł?- bąknął nieśmiało.
-Pomysł na co?
-Żeby…. No wiesz..przynajmniej w jakimś stopniu to
zasłonić.- nerwowo przygryzł dolną wargę.
Wlepiłam w niego swoje oczy. Patrzyliśmy tak na
siebie przez krótką chwilę, aż w końcu jednogłośnie krzyknęliśmy:
-Alice!
Ruszyliśmy pędem do szafki nocnej Daddy’ego, gdzie
leżała jego komórka. Payne zaczął stukać coś na swojej klawiaturze, gdy ja
rytmicznie uderzałam stopą o ziemię.
-Wysłane- odrzekł po chwili.
Odetchnęliśmy z ulgą. Brunet podrapał się po
plecach.
-Tobie też przydał by się lekki makijaż- przyznałam
chichocząc.
Brunet uśmiechnął się blado.
-Chcesz coś na przebranie?- zapytał ponownie
wędrując do garderoby.
-Przydałoby się- mruknęłam.
Brunet podrapał się po głowie.
-Um…ze spodniami będzie problem, więc mogę Ci
zaoferować jakąś bluzkę.
-Dobre i to.- stanęłam koło niego przed półką z
koszulami.
-Więc wybieraj sobie coś- westchnął po czym ruszył
do szuflady, jak zakładam z bokserkami.
Po wyjęciu wybranych przez siebie ubrań ruszył do
łazienki zostawiając mnie samą. Ja wzięłam pierwszą lepszą rzecz z szafy i
zasunęłam od niej drzwi.
Stwierdzając, że i tak on wyjdzie później z
łazienki, zdjęłam bluzkę- tu na miejscu. Szybko założyłam tę pożyczoną i
wróciłam do sypialni.
Czekając na chłopaka powędrowałam pod ścianę, gdzie
widniały jego fotografie. Było ich mnóstwo- mały Liaś obejmujący jakąś
dziewczynę. Pięcioletni Liam goniący się z kolegą w ogrodzie. 10-letni brunet ,
z dziewczyną o tak samo pięknych oczach- zakładam, że to jest jego siostra.
Później mnóstwo zdjęć chłopaka sprzed czasów X-Factora. Na każdym z nich był z
rodzicami, lub rodzeństwem.
Ta cała kolekcja zdjęć przypominała mi coś.
Przypominała? Nie, nawet była taksa sama…była taka sama jak moja.
Dzieciństwo z garstką dzieci z podwórka. Wtedy
wszystko było takie beztroskie, każdy był sobie równy. Ale te czasy szybko
minęły… echem..runęły.
Śmierć ojca i porwanie młodszej siostry doprowadziły
do braku akceptacji, braku jakiejkolwiek więzi ze światem.
Payne też musiał mieć jakieś przeżycia, może nie tak
duże jak moje- ale jednak miały ten sam skutek. Problemy w szkole, problemy z
jakimkolwiek nawiązaniem kontaktów.
Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu. Gwałtownie się
obróciłam stając oko w oko z jak się można było domyślić- Daddy’m.
-Przepraszam- powiedział nieśmiało- nie chciałem Cię
przestraszyć.
-Nie ma sprawy- posłałam mu delikatny uśmiech i
powróciłam wzrokiem do fotografii.
-Ty też ich nie miałeś, prawda?- szepnęłam.
Chłopak przełknął głośno ślinę.
-Skąd wiedziałaś.?
-Łatwo rozszyfrować ze zdjęć.- obróciłam się przodem
do niego.
-Bystra jesteś.- odparł opierając swoje ręce na
mojej talii i odwracając mnie lekko.
-Tutaj- wskazał na wyblakłą już fotografię.-
wszystko się zaczęło. Wraz z pójściem do szkoły traciłem kolejno kolegów.
Oparł głowę na moim ramieniu i ruszył dalej palcem.
-Nie potrafiłem się im postawić. Naśmiewali się ze
mnie, jedyną osobą, która nie wtedy wspierała była …moja siostra. Zawsze była
po mojej stronie, nawet w domu, kiedy rodzice na mnie krzyczeli. Do dziś mogę
jej być za to wdzięczny.
Niby kilka zdań, a tak potrafią dodać człowiekowi
otuchy.
-Dlatego tylko Ty byś mnie zrozumiał- westchnęłam.
Chłopak nic nie odpowiedział, tylko przyciągnął mnie
bliżej siebie- o ile w ogóle było to możliwe. Jego zmierzwione włosy łaskotały
moją szyję.
-Dlatego tylko ja bym Cię zrozumiał- powtórzył za
mną jak echo.
Mogłabym tak trwać w uścisku cały dzień. Przy nim
Rose naprawdę będzie najszczęśliwszą osobą chodzącą po ziemi.
-Aaaaaaaaaasia!!- dobrze znana mi osoba wpadła do
pokoju jak burza.
Ehhh… Alice lubi takie wejścia.
Oderwaliśmy się od siebie z Liamem i spojrzeliśmy w
stronę brunetki.
-Tu jesteś…Matko Boska jak wy wyglądacie!!- zaczęła
swój monolog.
Daddy zilustrował dziewczynę nieodgadnionym
wzrokiem.
-Asia siada w tej chwili na kanapie, Payne Ty
idziesz ze mną do garderoby.
Brunet cicho wypuścił powietrze a ja posłałam mu
współczujące spojrzenie. Dwójka zniknęła w bocznym pomieszczeniu a ja
posłusznie ruszyłam w stronę sofy. Usiadłam na miękkim materacu i czekałam, aż
wyjdą.
Po chwili Wyłonili się- Alice dreptała w moją stronę
z torbą pełną, jak się mogłam domyślić- kosmetyków, a Liam z całym plikiem
ubrań udał się do łazienki.
-Kiedyś mnie dobijecie- jęknęła.
-Nawzajem- mruknęłam- A tak w ogóle, to dlaczego
szedł z nowym zestawem do łazienki, przecież przebrał się 5 minut temu.
-Ale widziałaś, z jakim doborem kolorów?- pisnęła
zaaranżowana
Może lepiej będzie jak nie skomentuję powyższej
wypowiedzi…
-Kiedyś mi podziękujesz- nie przerywała
rozczesywania.
Z
pewnością…
Drzwi od łazienki lekko się uchyliły, a wyszedł z
nich Liam. Miał kamienny wyraz twarzy, z pewnością nie chciał nic dopowiadać do
swojego ubioru.
-O! I teraz się mogę z Tobą przywitać!- klasnęła w
dłonie, przerywając układanie moich włosów podeszła do zdezorientowanego
chłopaka rzucając mu się na szyję.
-A przedtem nie mogłaś?- zapytał z nutką zdziwienia.
Nie odpowiedziała mu, co znaczyło, że odpowiedź była
jasna.
-Jak się tu dostałaś?
-Harry mi otworzył. Chyba nie był jeszcze na tyle
przytomny, żeby widzieć kogo wpuszcza.- paplała jak zwykle z niemałym
entuzjazmem.
-Z pewnością- odparłam z przekąsem.
Alice uśmiechnęła się pod nosem.
-Dobrze, że chociaż zgadłaś, które to są moje drzwi-
szepnął Li.
-A kto powiedział, że zgadłam? Wpadłam do jakiegoś
pokoju, wrzeszcząć „Asiaaaaaa!”, ale nie zauważając Cię tam wypadłam, no i
potem tak do następnego…
Z tyłu można było usłyszeć otwartą dłoń plaskającą
się prosto w twarz. Najchętniej ja też bym tak zrobiła, gdyby nie fakt, że moja
przyjaciółka właśnie zajęła się malowaniem oczu.
- I do ilu tak wpadłaś?- wymamrotał Liam nadal
zakrywając ręką połowę głowy.
-Do dwóch. Ale i tak nikogo nie obudziłam. Louis
tylko pisnął przewracając się na drugi bok, a Niall z Zayn’em nawet się nie
ruszyli.
- Powiedziałaś, że byłaś w dwóch.
-No bo byłam w 2, w końcu do trzech razy sztuka
głuptasie.
-Chodzi mi raczej o to, że byłaś w dwóch pokojach, a
spotkałaś w nich 3 chłopaków- zauważył jak zwykle podatny Liam.
-Bo Malik spał u Nialla, bądź Horan u mulata, nie
wiem który to kogo pokój- mruknęła przechodząc do pudrowania.
-A ja myślałam, że to Larry jest prawdziwy- jęknęłam na co pozostała
dwójka wybuchnęła śmiechem.
-Spokojnie… byli w ubraniach, zresztą sama nie wiem.
Ale i tak słodko wyglądali tak się w siebie wtulając.- zachichotała na samo
wspomnienie.
Jakoś nie mogłam sobie wyobrazić Irlandczyka i Zayna
śpiących razem… Swoją drogą ciekawe, czy każdej nocy tak robią, i jak długo?
Pisk Ali „gotowe!” przywrócił mnie na ziemię.
-Czyż nie uroczo wygląda?- krzyknęła na jednym
oddechu.
-Ślicznie.- brunet posłał nam szczery uśmiech.
-Teraz Tobą się trzeba nieco zająć- powiedziała na
co mina Liama nieco zrzedła.
Wstałam w sofy chichocząc cicho Podeszłam do lustra,
gdzie oceniłam zmiany, jakich dokonała Alice. Nawet dobrze jej to wyszło-
zakryła to co ukryć się dało, resztę było widać dopiero po dłuższym
przyglądaniu się.
Przeniosłam wzrok na ścianę, gdzie pół godziny temu
próbowałam rozszyfrować przeszłość bruneta. Zdziwiłam się słysząc jego
historię, ale gdzieś tam w sercu ulżyło mi, że chociaż on w jakiejś cząstce
może mnie rozumieć.
Przerzuciłam swoje spojrzenie na chłopaka, który
swobodnie prowadził konwersację z moja przyjaciółką. I on miał kiedyś problemy w szkole?
No cóż… każdy z nas nosi maskę, pod którą chowa swe
uczucia, przeszłość, a może i nawet przyszłość. Przyszłość, której nikomu nie
zdradza- swoje najskrytsze marzenia.
On mi powiedział. Opowiedział historię swojego
dzieciństwa, które było tak stracone…
To dziwne, że ludzie często nie zauważają, jak
bardzo potrafią krzywdzić.
-Mmmm i teraz mi tylko powiedz, że Rose nie jest w
Tobie zakochana- mruczała dumna ze swojego dzieła Alice.
Matko! On wyglądał jak młody bóg.
Payne widząc, że mu się przypatruję posłał mi
nieśmiały uśmiech. Ze zdziwienia zamrugałam kilkakrotnie oczami.
-Liam…- wybełkotałam przełykając ślinę.
Chłopak ruszył w stronę lustra, gdzie po stanięciu
przed nim również stracił mowę. Alice chyba naprawdę powinna zostać stylistką…
Brunetka stanęła koło niego kładąc mu dłoń na ramię.
-A na urodziny zrobię z Ciebie takie ciacho, że
nawet chłopaki będą się zastanawiali, czy bardziej wolą dziewczyny.
Wybuchnęłam śmiechem
brunet mi zawtórował.
-Nie, aż tak to ja dziękuję- odparł.
Moja przyjaciółka uśmiechęła się tajemniczo. Wyjęła
telefon z kieszeni i zrobiła zaskoczonemu chłopakowi zdjęcie. Spojrzała na
telefon i zagryzła wargę.
-No patrz jak wyszedłeś!- pisnęła – wstawiam na
Twittera- krzyknęła nie dając mu dojść do słowa.
On w odpowiedzi przewrócił oczami i zaśmiał się
cicho. Podeszłam do dwójki i zajrzałam przez ramię, aby przyjrzeć się zrobionej
fotce.
-No Liaś…- szepnęłam z trudem biorąc oddech.
-Ciekawe co na to Rose- wymamrotała podekscytowana
Alice.
Na twarzy Liama pojawiał się coraz to większy
uśmiech.
-Gotowe!-pisnęła Ali na co my z Daddy’m aż
podskoczyliśmy.
Moja przyjaciółka z powrotem schowała telefon do
kieszeni i mrugnęła do chłopaka.
-Nie ma za co- wyprzedziła go.
Brunet przytulił ją w odpowiedzi .
Teraz spokojnie mogę schodzić do chłopaków…
Do chłopaków…? Będzie tam też Niall!
Na samą myśl nerwowo
przygryzłam wargę.
-Echem… Alice, my się już będziemy zbierać.
Moja koleżanka najprawdopodobniej miała odmienne
zdanie na ten temat, ale zmieniła je szybko widząc moją minę.
Zawsze była jakaś nadzieja, że blondynek jeszcze nie
wstał…
-Ehh ok. A właśnie!
Jak tam z urodzinami? Bo właściwie to dowiedziałam się o nich wczoraj
wieczorem od Asi.
-Um…no są jutr wieczorem o 18.
-A mogę przyjść wcześniej udekorować pokoje?!-
pisnęła Alice, której w oczach błyszczały iskierki radości.
-Jasne- odrzekł chłopak, chyba już przyzwyczajony do
takich reakcji brunetki.
-I przy okazji siebie samego nie poznasz- szepnęła
już zapewne mając przed oczami wszystkie zaprojektowane plany.
Odchrząknęłam znacząco.
-Achhh, to my się będziemy już zbierać.- dodała po
chwili a ja odetchnęłam z ulgą.
-Już? Poczekajcie chociaż do południa.- odparł
zdziwiony Daddy.
-Nie nie, przecież jutro się spotykamy, wytrzymasz
bez nas paręnaście godzin- wtrąciłam obliczając, że wyjdzie to parędziesiąt,
ale paręnaście brzmiało jakoś tak bardziej obiecująco.
-Yhm.. no..okay- powiedział otwierając przed nami drzwi.
Dałam znak mojej przyjaciółce, aby ruszyła pierwsza.
Chociaż zawsze była ta nadzieja, że nikt jeszcze nie wstał, to moje serce i tak
było z przyspieszonym tempem. Ruszyliśmy po schodach, ja oczywiście mało co się
nie potykając na każdym z nich. Payne musiał zapewne zauważyć zmianę mojego
zachowania, ale tego nie skomentował. Szedł za mną spokojnym krokiem.
Resztę odległości dzielącą mnie do parteru pokonałam
ze spuszczoną głową zawzięcie patrząc w schodki. Mało co nie wpadłam na moją
koleżankę, która czekała już na mnie na dole. Lekko podniosłam wzrok i
zobaczyłam, jak Alice delikatnie się uśmiecha w stronę salonu. Powędrowałam
wzrokiem we wskazanym kierunku, a moje serce w tej chwili dosłownie stanęło.
-Cześć….Niall…- szepnęłam.
_______________________________________________________
Heeeey miśki! ^^
Na początek... hahaah no nie wiem co powiedzieć, więc powiem tylko: Dziękuję Alicja za tą pracę ;33 Twoje motywacje przerastają samą siebie ;*
Na początek... hahaah no nie wiem co powiedzieć, więc powiem tylko: Dziękuję Alicja za tą pracę ;33 Twoje motywacje przerastają samą siebie ;*
Mam nadzieję, że nie zasnęłyście czytając ten
rozdział…
W sumie to nie mam nic do powiedzenia, więc jak
zwykle tylko poproszę was o wasze opinie w komentarzach <3 do dla mnie
bardzo ważne, co myślicie o tej całej sprawie i jakie są wasze przeczucia ;)
Do następnego, kocham was ;*
Nicole.
Nienawidzę Cię! W takim momencie! Wiesz ty co?! XDD
OdpowiedzUsuńRadzę Ci zacząć już pisać następny, bo nie dam Ci spokoju! :P
K.
Omom! Wspaniały! To brak mi słów! Przepięknie! Aww! Czekam na to, co powie Niall.... Uhuhu... Kroi się grubsza afera. :3 Czekam, szybko wstawiaj kolejny!
OdpowiedzUsuńAAAAAAA!!!!!
OdpowiedzUsuńKocham ale dlaczego znowu w takim momencie skończyłaś?!
I ten gif z Niallem <3
Mało Harrego, Zayna i Louisa :D, ale fajnie. Właśnie, kieyd ostatnio Zayn w ogóle coś mówił? : D.. a Harry? Dawno Asi nie podrywał :D , skończ szybko rozdział z Niallem( :] ) i napisz coś o nich...:) :*
OdpowiedzUsuńFajny rozdział.
Pati :)
Hahahha, rozwaliłas mnie tym "Dawno Asi nie podrywał" XDD
UsuńK.
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA w takim momencie -,-' DAWAJ KOLEJNĄ !
OdpowiedzUsuńBosko!! Jestem ciekawa, kim była ta osoba, co z hukiem zatrzasnęła drzwi! :D I pisz na za tydzień! :D Nawet nie wiesz, jak mi się ten rozdział podoba!:)CIekawe, czy Alice z Asią zostaną na dłużej u chłopców xD Aha, i jakoś tak miałam trochę skojarzeń jak Asia spała z Liamem xD
OdpowiedzUsuńKochany anonimek:*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudowne!Ty musisz ciągle kończyć w takich momentach ;) ? / Viki ;*
OdpowiedzUsuńWłaśnie!
OdpowiedzUsuńTaki Hazza to nie Hazza xd
Leżę na podłodze i turlam się ze śmiechu, nie wiem dlaczego, może dlatego że Alice mnie rozwala? XD
Rozdział cudny. Czekam na rozwinięcie.
~Claudia. :3
Uwielbiam <33
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział! *.*
OdpowiedzUsuńJa chcę następny i to jak najszybciej!!! XD
OdpowiedzUsuńJedno pytanie: dlaczego to tak szybko się kończy? Hę? XD
OdpowiedzUsuńWystarczy tych komentarzy? XD :*
OdpowiedzUsuń