Muzyka

23 listopada 2013

~Rozdział 38~


Ostatni raz nerwowo wygładziłam spódniczkę i weszłam w mury mojej szkoły. Idąc przez kamienny dziedziniec przypatrywałam się grupom nastolatków. Każdy już kogoś miał, tylko ja byłam sama. W większości były to grupy trzy- cztero i pięcioosobowe. Na szczęście nikt nie zawracał sobie głowy moją osobą.
Alice, potrzebuję Cię. –mówiłam błagalnie w myślach. Lecz jej nie mogło tutaj być. Moja przyjaciółka pewnie teraz jest już w sali słuchając monologu swojej nowej nauczycielki. A ja? A ja zapewne siedziałabym teraz koło niej, gdyby nie wczorajszy telefon do mojej mamy. Oświadczono, że moje znajomości języka są zbyt niskie, abym mogła kontynuować naukę w college. Musiałam po raz kolejny iść do „Year 11” (W Polsce to coś, jak 3 gimnazjum)
No cóż…czas się przyzwyczaić do zmian, jakie mnie tutaj czekają. Weszłam przez wielkie drzwi udając się za resztą uczniów. Skarciłam się w myślach za gniecenie rąbka koszuli, który jeszcze trochę i z pewnością by się oderwał.
Patrzyłam na wszystkich z pewnym dystansem. Zapewne przez moje przestraszane oczy ludzie czytali ze mnie jak z otwartej księgi. Nogi jak zwykle odmawiały posłuszeństwa, lecz rozsądek brał pod górę.
Sekretariat, gdzie jest do cholery ten sekretariat!? Jedyną pozytywem była to, że miałam jeszcze sporo czasu do oficjalnego rozpoczęcia.
W końcu natrafiłam na drewniane, brązowe drzwi z którymi zetknął się mój palec. Ktoś w ogóle usłyszał tak ciche pukanie? Zresztą…po co ja to zrobiłam? Tu się chyba od razu wchodzi. Tak też zrobiłam.
Pociągnęłam za klamkę i lekko uchyliłam drzwi. Rzuciła wzrokiem na pomieszczenie. Wysoka lada, skórzana sofa, fotel, biurko, a przy nim niskiego wzrostu kobieta kierująca swe oczy prosto na mnie. Brunetka uśmiechała się do mnie, tak jak nakazywała jej praca.
-Słucham?- zapytała ponownie chowając głowę w papierach.
-Echem… Jestem nową uczennicą…- zaczęłam w sumie nie przygotowując się na tego typu sytuację. –Nazywam się Joanna Kowalska.- Mój drżący ton zdradził stan, w jakim aktualnie się znajdowałam.
-Ahhh tak. Asia…jest!- mruknęła wyjmując plik kartek. Podała mi jedną z nich.
-Tu masz plan lekcji kochana. Witamy w nowej szkole.- odparła jakby ta formułka była jej dobrze znana.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się również sztucznie, po czym jak najprędzej opuściłam pomieszczenie.
Spojrzałam na kawałek papieru, który trzymałam w dłoni. Teraz głównym celem stało się znalezienie sali, w której miałam lekcje. Przemierzyłam całe pierwsze piętro. Nic.
Czyli zostaje drugie… Z niechęcią zaczęłam wspinać się schodami na wyższy poziom. Zaczynając od prawej zerkałam na każdy numer zapisany na drzwiach. Jest! Wreszcie, odnalazłam go!
Jak to w każda sala- była otwarta na oścież. Niepewnie weszłam do środka, gdzie siedziała już mała grupka uczniów. Rozmawiali i byli tak zajęci sobą, że nawet mnie nie zauważyli. Przeszłam na przeciwległy koniec pomieszczenia i usiadłam w przedostatniej ławce.
Jak na razie pozostałam niewidoczna- nic nowego…
Kilka godzin później…
-I jeszcze tylko dwie przerwy! U mnie w Polsce było zupełnie inaczej.- Żaliłam się mojej przyjaciółce.
-Nie wiem Asia. Dla mnie to normalne, w końcu mieszkam tu od małego- uśmiechnęła się.- Ale przyzwyczaisz się szybko, nie martw się.- powiedziała ściągając buty na dwunastocentymetrowym obcasie.
-Fajne buty, idealne na rozpoczęcie roku szkolnego-. Mruknęłam z przekąsem.
-Dzięki- pisnęła widocznie nie załapując mojego sarkastycznego tonu.
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Tak właściwie to miałam je założyć na urodziny do Liama, ale wolałam nie ryzykować.- odparła po chwili opadając na poduszki.
-Jakoś mnie to nie martwi, że zrezygnowałaś.- burknęłam na co brunetka się uśmiechnęła.
-Ejj! Może lepiej ja Ci przypomnę jak słodko wyglądałaś z Niallem na wolnym, co?- podparła się łokciami.
-Alice…już nic nie mów.
W odpowiedzi dziewczyna tylko zaczęła się śmiać, odchylając głowę do tyłu.
-Wiesz…zawsze możemy się przenieść na Liama. Ostatnim razem jak zobaczyłam razem wyglądaliście całkiem podejrzanie. On miał włosy sterczące w każdą stronę jakby…
Zatkałam jej usta ręką.
-Nie ręczę za siebie, no nie ręczę- mówiłam jednak sama nie mogąc powstrzymać się od uśmiechu.
-No co, ja tylko stwierdzam fakty.
-Tak, wmawiaj sobie wmawiaj. A dzień później zapytał dziewczynę o chodzenie.- burknęłam
-Czyżbyś była zazdrosna?
-Nie, ja tylko stwierdzam fakty.-wytknęłam jej język. – A tak na serio to nie mogłabym z nim być…. zresztą jak z każdym innym z 1D.
-Dlaczego?
-No..bo..to…oni?
-Tak Asia, z takimi argumentami daleko zajdziesz.- nie dawała za wygraną. – A tak w ogóle to nie zaprzeczysz, że spaliście razem, co?
-Ale…
-No Ty z Liamem- wyprzedziła mnie.
-A… Tooo. Echem…dłuższa historia.- zerknęłam na nią niepewnie.
-Tak już się nie broń, że z całej piątki wybrałaś akurat jego.- wybuchnęła śmiechem, ale widząc moją minę prędko spoważniała.
-Nie..Ty..nie mów, ze się…zakochałaś.- zatkała dłonią usta.
-Alice! Niee, nie o to cho…
-Nie no wiesz, całkiem trafny wybór. Bicepsów to niejeden chłopak mógłby pozazdrościć, kaloryfer...
-Dasz mi dojść do słowa?- przerwałam jej.
-Ale kochana do tego nawet nie trzeba słów…
-Ali…- westchnęłam.
-Ja się wcale nie zakochałam.- powiedziałam wolno tak aby każde słowo dotarło do brunetki.
-Ehhh to tak jak ja n…
-Suzette!
-No już dobrze, dobrze…słucham.
Nerwowo przełknęłam ślinę. Powiedzieć jej o tym, co słyszałam w nocy? O tajemniczym chłopaku wybiegającym z mojego pokoju. O tym, że nie tylko ja nie spałam tamtej nocy. A najgorsze jest to, że najprawdopodobniej owym nastolatkiem może się okazać Niall.
-Um… wtedy, co rano przyszłaś…w nocy wydarzyło się coś dziwnego.- Już na same wspomnienia wzdrygnęłam się odruchowo.
Brunetka spojrzała na mnie pytająco.
-Echem..ja…miałam sen o Niallu.- okeeeey może ten moment pominę.- w każdym razie jestem pewna, że osoba o której za chwilę usłyszysz mogła się domyślić, że śniłam właśnie o nim.- szepnęłam.
-A jaśniej..?- dziewczyna przybliżyła się znacznie i przypatrywała prosto w moje oczy.
-Er..No obudziłam się z krzykiem. Rozejrzałam po pokoju …W ostatniej chwili zauważyłam sylwetkę jakiegoś chłopaka wybiegającego z pokoju.- zacisnęłam oczy próbując przypomnieć sobie więcej szczegółów z tamtej nocy. – i potem… chwilę posiedziałam. Jak  już się otrząsnęłam to również poszłam na korytarz. Bałam się, że on nadal może tam stać…na szczęście gdy otworzyłam drzwi hol był pusty. Gdy przechodziłam w celu poszukiwania pokoju Liama to usłyszałam, że w którymś pokoju…- zatrzymałam się.
-W którymś pokoju co?- dopytywała się.
-Trudno mi stwierdzić.- skrzywiłam się.
-No ale usłyszałaś rozmowę, zapaliło się światło czy co?
-Słyszałam jakieś dźwięki. Mogła to być rozmowa, szepty jak i płacz. Potem usłyszałam jakies skrzypienie. Nie zastanawiając się dłużej wbiegłam do sypialni Daddy’ego i podeszłam do łóżka. Musisz kiedyś zobaczyć jak słodko śpi- wtrąciłam.
Na twarzy brunetki pojawił się lekki uśmiech.
-O matko… nawet wolę sobie tego nie wyobrażać..- westchnęła.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Obudziłam go…
-Nie masz serca- przerwała mi z dezaprobatą.
-Alice…- zagryzłam wolną wargę.
Dziewczyna złożyła ręce w tak zwaną kokardkę.
-Ahhh no dobrze, sam się obudził…- stwierdziłam, że innym argumentem jej nie przekonam.
-No…tak już lepiej.- uśmiechnęła się.
-No i w międzyczasie gdy wchodziłam mu do łóżka…- bosh jak to brzmi.- Er… usłyszałam jakiś płacz. Tego już byłam pewna, ale nie potrafiłam zdefiniować…- przerwałam widząc, że moja przyjaciółka schodzi z łóżka.
-Kontynuuj.- mruknęła grzebiąc w szufladzie od biurka.
-No to w sumie tylko tyle. Byłam w stu procentach pewna, że ktoś płakał, ale nie wiedziałam, od której strony dochodziły dźwięki.
-Ale chociaż wiesz, czy z naprzeciwka, czy z prawej, lewej…?
Pokręciłam przecząco głową.
Moja przyjaciółka zaczęła zapisywać coś na kartce.
-Alice….- jęknęłam.
W odpowiedzi dostałam ciche mruknięcie.
-Nie załamuj mnie…
-A co ja takiego robię?
-Nie udawaj, że nie wiesz…- wypuściłam powietrze. – Czy Ty znowu to wszystko zapisujesz?
Kiwnęła potakująco.
Oprócz przywalenia sobie z otwartej dłoni w twarz nic innego nie przyszło mi do głowy…
-Pamiętasz do ilu wniosków ostatnio doszłyśmy ostatnio stosując tą metodę?- zaświergotała.
-Tego akurat przypominać nie musiałaś.- mruknęłam.
-Jeszcze mi podziękujesz.- wyszczerzyła się.
Wypuściłam głośno powietrze.
-A tak powracając do tematu… pamiętasz jakieś szczegóły, jak wybiegał z pokoju? Blond włosy, tatuaże, burzę loków.
-Nie.- odparłam szybko.
-Ale zastanów się.
-Alice ciemno było…- jęknęłam.
-Okeeyy. A ta osoba co płakała. To…była sama co wybiegła z pokoju?
-Tak, bo bym słyszała dwie. A to były najpierw kroki, potem płacz.- powiedziałam na jednym oddechu.
-Jesteś pewna?
Zastanowiłam się na chwilę. Tamtej nocy nie za bardzo myślałam co robię. Wszystko już pamiętam przez mgłę.
-I jeszcze jakieś szepty…- odezwałam się w końcu.
-Kiedy?
-Po płaczu.
-Czyli osoby były dwie?
-Um…
-No bo kto by gadał sam do siebie- zaśmiała się.
-Fakt… Ale..nie wiem..może ta pierwsza zbudziła drugą…
Próbowałam wszystko ułożyć w logiczną całość. Gdy już byłam blisko coś mi burzyło tę całą koncepcję. Jakiś element, który mi umknął… O czym myślałam nie tak?  Może dobierałam niewłaściwe osoby do niewłaściwych okoliczności?
Może się przesłyszałam i wcale żadnych szeptów nie było? A ten płacz? Skrzypienie podłogi?
 
-…Daddy’emu?
-C-co?- otrząsnęłam się.
-Pytałam się, co powiedziałaś Liamowi i czy cokolwiek wie o tej sprawie.
-Nie… znaczy gadaliśmy. On mnie pocieszał i tyle.
-Jesteś pewna?
Mój przyjaciółka wymachiwała długopisem na wszystkie strony jednocześnie przeszywając mnie wzrokiem.
-Er… Rano. Przed tym jak weszłaś spytał się, czy pamiętam jego słowa z wczorajszej nocy. Nadal nie wiem o co mu chodziło..-mruknęłam.
-Przecież Cię tylko pocieszał!- Wtrąciła.
-Najwyraźniej nie tylko- westchnęłam.
-To żeś się wkopała… A domyślasz się o kim to mogło być?
-Nie… On też nie chciał mi powiedzieć, a cały czas się dopytywałam.- bąknęłam.
-Może ja to z niego wyciągnę…- mruknęłam.
-Nie! Wtedy się dowie, że Ci powiedziałam!
-Liam jest mądry Asia, myślisz, że by się nie domyślił? Jesteśmy przyjaciółkami. Chociaż byś mu nie wiem ile obiecała, to prędzej czy później przyszłabyś tu i mi powiedziała, nieprawdaż?- uśmiechnęła się.
-Trudny wybór, ale chyba msz rację…- westchnęłam opadając na poduszki.
-Hejjj nie załamuj się. Jesteśmy na dobrej drodze, rozwiążemy to.- poklepała mnie po plecach.
-Dzięki Ali. Obyś miała rację.- nabrałam głośno powietrza.
W odpowiedzi brunetka uśmiechnęła się.
-Jest coś jeszcze związanego z Niallem?
-Um..tak- zaczęłam a dziewczyna skupiła na mnie swoje spojrzenie. Wolno usiadłam na łóżku i zaczęłam skubać moją koszulę.
-Wtedy na imprezie… poszłam po picie. Znaczy uciekałam przed Harrym- uśmiechnęłam się pod nosem na same wspomnienia o tym.
-Dobra wymówka. – odparła sarkastycznym tonem Alice.
-Lepsze to nić nic.- zrobiłam krótką pauzę i kontynuowałam.- przy stolikach z jedzeniem zobaczyłam Nialla.
-Jakoś to mnie nie dziwi.- szepnęła moja przyjaciółka.
Moje kąciki ust ponownie powędrowały ku górze.
-Głownie chodzi o to, że on podszedł… próbował zagadać, aż wreszcie powiedział coś w stylu, że…- zatrzymałam się na chwilę próbując sobie dokładnie przypomnieć słowa chłopaka.
-Um… pytał, czy w ciągu ostatnich nocy wydarzyło się coś, o czym powinien wiedzieć…- odrzekłam wolno.
-Czyli to był on!- jej pisk przywrócił mnie na ziemię.
-Alice..nie krzycz tak…- przetarłam sobie uszy. – No tak mi się wydaje.
-To co po co ja zapisywałam…- westchnęła z rezygnacją.
-Bo to cała Ty- wytknęłam jej język. – A tak ogólnie, to nie mamy stuprocentowej pewności, że to był Horan!
-Asia, pomyśl! A kto normalny pytałby o takie rzeczy, gdyby się nic nie wydarzyło?- szepnęła patrząc mi w oczy.
W sumie prawda…
-Ale powiedział o co dokładnie chodzi?- dopytywała.
-Nie…ale nie sądzisz, że już sam fakt, że zapytał wiedząc dokładnie o którą noc chodzi nie jest wystarczający?
-No tak…- mruknęła podwijając rękawy.
Nerwowo przygryzłam wargę.
Czy wszystko musiało się tak komplikować? A wszystko zaczęło się od niewinnej rozmowy. Po co ja tam zeszłam, po co ją podsłuchałam? Tylko straciłam przyjaciela, teraz się dowiaduję, że śledził mnie praktycznie cała noc.  Słyszał wszystko, co mówię przez sen.
Na dodatek przedtem prawie nie rzucił się na moją koleżankę. Nie to, żebym jakoś polubiła Nicole, ale po tym incydencie było mi jej trochę żal.
Jeszcze ta kłótnia z Zaynem…
Nie potrafię być silna, nie potrafię zrobić pierwszego kroku. Co jest tego skutkiem? Niewidzialna bariera, która z dnia na dzień staje nie do przedarcia.  Traciłam wszystkich po kolei. I to tych najważniejszych i najlepszych.
Cały czas mam przed oczami wpatrzone we mnie tęczówki mulata i zatroskany wzrok blondyna.
 
Ich opiekę nade mną nie zastąpiłby nikt. I to wszystko zaczęłam sobie uświadamiać, kiedy już są niedostępni. Nie mogę podejść, pogadać  jak dawniej… po prostu nie mam wiary i nadziei, ale słabość.  Widać Malik ma tą samą cechę, co ja…więc kto zrobi pierwszy krok? O ile w ogóle ktoś zrobi...
Przełamanie się nigdy nie było moją mocną stroną. Zresztą …ja takiej strony wcale nie miałam. Zapewne to dzieciństwo tak osłabiło moją psychikę. A zrozumie mnie tylko ten, co przeżył to samo. Ale nie ma takiej osoby, prawda?
-A Ciebie się coś pytał?- zapytałam znienacka.
-Kto?-spytała zdezorientowana.
-No.. Niall. – powiedziałam wolno przełykając ślinę.
-Horan? Um…nie...znaczy- zastanowiła się chwilę.- kiedy Ty tańczyłaś  Hazzą on do mnie podszedł. Był trche podenerwowany… może właśnie o to miał zapytać. – szepnęła..
-A co zamiast tego mówił?
-No..nic… znaczy wiesz, gadaliśmy jak to zwykle. O imprezie itp.
-Szkoda. – bąknęłam.
Alice przytaknęła.
-Przedtem jeszcze byłam u Zayna…- na dźwięk tego imienia mimowolnie się wzdrygnęłam.
-… Ale….tym razem gadaliśmy o mnie. A tematu wolałam nie zmieniać… myślę, że to było najlepszym rozwiązaniem dla nas obojga.- podsumowała.
-Tym lepiej.- skwitowałam.-A…wy o czym tak dokładniej…?- zaczęłam niepewnie.
-O mojej sytuacji. Ogólnie to fajnie nam się rozmawiało. Malik jest typem człowieka, który Cię wysłucha i pocieszy, ledwo się skupiałam czując na sobie te czekoladowe oczy.- zaśmiała się.
A ja? A ja przytaknęłam jej smutno, przyjmując sztuczny uśmiech numer pięć.
-A jeszcze dokł…
-O Annabeth.- wprzedziła mnie ,a jej wyraz twarzy momentalnie się zmienił.
-Ah…um…- zaczęłam wiedząc, jak bolesne jest dla brunetki mówienie o swojej przyjaciółce, która leży w śpiączce.
Dziewczyna nerwowo przygryzła wargę.
-Brakuje mi jej Asia. Szanse na to, że się obudzi z dnia na dzień maleją, praktycznie w ogóle ich nie ma. – westchnęła.- rodzice już się szykują, żeby powiedzieć prawdę małej Sohpie. Karen doskonale wie, w jakim położeniu się znajdują. Wspieram ją jak mogę, ale sama nie daję rady.
-To musi być trudne. – pokiwałam głową przyciągając do siebie brunetkę.
W odpowiedzi ta pociągnęła nosem. Widok Alice zbierającej się na płacz był dla mnie odmianą. Zazwyczaj tak wszystko dobrze maskowała. Chciała mi pomóc- chciała pomóc wszystkim wokół sama mając już niemałe problemy.
-To jest straszne. Codziennie nachodzi mnie myśl, że ona nigdy się n-n-nie obudzi- zadrżała.
Delikatie pogłaskałam ją po głowie.
-Ali…- zaczęłam wzdychając…- szczerze to marna jestem, jeśli chodzi o pocieszenie, więc nie powiem, że wszystko będzie dobrze skoro nie będzie.- zaczęłam swój jakże i dobitny monolog.
-A wiesz co jest najgorsze?.. najgorsze jest to uczucie. Przychodzisz na salę i widzisz swoją przyjaciółkę. Wiesz, że umiera z każdym dniem. Masz tą nadzieję- nadzieję, której nie powinnaś mieć.
Rozmawiasz ją, trzymasz za rękę.. To dziwne, wiem, że mnie nie słyszy, ale rozmawiam z nią. Rozmawiamy codziennie. Ja opowiadam, a ona słucha. Tylko, że to nie działa w drugą stronę. – Ali pociągnęła nosem- wiem, że pewnie trudno jest Ci to zrozumieć. Przecież Ty takiego czegoś nie przeżyłaś.- szepnęła uśmiechając się przez łzy.
Potarłam jej dłoń kciukiem.
Chciałam powiedzieć, że wiem co to znaczy. Przecież znałam to uczucie, nawet lepiej od niej.  Czyż niewiele w życiu przeszłam?
-Ali… wiem jak to jest… uwierz mi…- wolno przełknęłam ślinę.
Nie, nie jestem w stanie jej tego powiedzieć. Nie teraz.
Moja przyjaciółka obróciła głowę ku mojej osobie.
-Nie, nie tym razem. Przepraszam…- bąknęłam.
-Rozumiem.- przytuliła się do mnie. – A tak w ogóle to rodzice Annabeth podrzucają mi w piątek małą. Wyjeżdżają na weekend z Karen. Chciałam chociaż jakoś ich odciążyć, i tak już nie zasługują na taki ból…
Przytaknęłam głową.
-Okey.
-Ale możesz wpaść. Przyda mi się dodatkowa pomoc.
-Jeśli nauka nie będzie przeważać to na pewno to zrobię.- odparłam.
Alice wolno się odsunęła. Nadal miała lekko podpuchnięte oczy, bladą cerę i łzy na policzkach.
-Dziękuję- powiedziała cicho.- A co ty na to, żeby chłopcy jeszcze wpadli?
-Wszyscy?-bąknęłam.
-Tak, Zayn i Niall też.- doskonale wiedziała o kogo mi chodzi.
Przełknęłam ślinę.
-Spokojnie, jakby co powiem im, żeby zajęli się Sohpie.
-Zobaczę.- powiedziałam wolno.
Brunetka uszczęśliwiona opadła na poduszki. Ja zrobiłam to samo. Zamknęłam oczy próbując wszystko sobie poukładać.
Nie wiedząc czemu gdy tylko moje powieki opadały miałam przed sobą tamtą noc. Jego sylwetka wybiegająca z pokoju. Huk drzwiami. Przejście przez korytarz- jedna z rzeczy, którą pamiętam najmniej. I Liam. Jego aksamitny i delikatny głos próbujący mnie uspokoić. Robię się senna. Jestem już na granicy snu i rzeczywistości.
Wysilam umysł próbując sobie przypomnieć co miał mi wtedy do powiedzenia. Chociaż jedno imię, jedną nazwę, jedno słowo…
Mam jego twarz przed oczami. Daddy coś mówi, ale ja się znowu wtulam. Opuszkami palców kreśli delikatne wzory na moich obojczykach. Drugim ramieniem obejmuje mnie tak mocno, jakby chciał podkreślić, że już jestem bezpieczna. On przy mnie jest, i nie puści. Czuję ciepły oddech chłopaka przy moich włosach. W pokoju nie słychać nic prócz naszych oddechów i jego szeptów.
Nic?
Nie, przysłuchując się można usłyszeć coś na wzór rozmowy. Nie toczy się ona  tym pomieszczeniu, w którym byłam, ale również niedaleko. Jestem zbyt zmęczona, by zweryfikować skąd pochodzą owe głosy.
Wtedy odchylam się lekko. Twarz Payne jest naprzeciwko mojej. Są blisko. Uśmiecham się słabo i widzę, że on robi to samo. Po chwili z jego ust wypływają jakieś słowa. Nie słyszę ich. Ale widzę- widzę ruchy warg chłopaka. Próbuję dotrzeć… je usłyszeć..i nic. Pustka, cisza. Dlaczego? Dlaczego właśnie tak się dzieje? Dlaczego w tym momencie?
Natężając słuch mogę ledwo usłyszeć dochodzącą zza którejś ściany rozmowę. Mój oddech, jego oddech- ale słów nie.
Przypatruję mu się usilnie próbując coś odczytać. W końcu usta chłopaka układają się w dobrze znane mi imię:
Niall.
Niall…
NIALL!
Tak, to jego imię wypowiedział tamtej nocy!
-Niall…
-Co?- moja przyjaciółka momentalnie się poderwała.
Ooops.
-Ehm… nic..
Mam za długi język.
-Przecież głucha nie jestem…- uśmiecha się.- Wypowiedziałaś jego imię.
-Coś mi się przypomniało…- dałam za wygraną.
-A dokładniej?- ledwo nie wywalając się z łóżka rzuciła się na kartke i długopis.
-Nie sądzę, żeby było Ci to potrzebne. –mruknęłam wskazując na trzymane w reku rzeczy.
Alice zignorowała moją propozycję i siedziała wyprostowana jak struna  wpatrując się wyczekująco.
Westchnęłam teatralnie.
-No to co mi mówił Liam..on chyba mówił o nim..
 -O kim?
Wypuściłam powietrze.
-A jak myślisz?
-No zakładam, że Horan albo Malik.
-Tego pierwszego.- bąknęłam.
-I co powiedział?!- aż podskoczyłam.
-Właśnie w tym problem, że nie pamiętam…- spuściłam głowę.
Między nami zapanowała cisza. Zapewne brunetka próbowała odgadnąć jak brzmiała dalsza część zdania. Spojrzałam na nią ukradkiem. Rzeczywiście- zmarszczyła nos wpatrując się w szafę stojąca naprzeciwko.
-Alice…- zaczęłam, ale szybko została uciszona gestem ręki.
-I tak się nie dowiesz co powiedział…- spróbowałam ponownie.
Dziewczyna nie reagowała. Nadal siedziała w bezruchu. Jedyne, co wiedziałam, to fakt, że na pewno była nieobecna.
Po kilku minutach, które dłużyły się wręcz niemiłosiernie moja przyjaciółka przygryzła wargę. Ocknęła się momentalnie i spojrzała na mnie nieodgadnionym wzrokiem.
-Czegoś tu nie rozumiem…- zaczęła.- on jest w Tobie zakochany.
Przytaknęłam.
-Tamtej nocy usłyszał z Twoich ust, coś na kształt jak bardzo Ty go kochasz.
I o wiele gorsze rzeczy…
-W takim razie brakuje nam jednego elementu łączącego wszystko w jedną, logiczną całość.
-Nie rozumiem..-mruknęłam.
-Mówiłaś, że najpierw były kroki, płacz, potem rozmowy.
-No bo tak było…
-Więc… skoro to był on… chłopak, który się w Tobie kocha… to dlaczego płakał tamtej nocy? On Cię kocha Asia. Żywiąc do Ciebie takie uczucie, nie mógł jednocześnie się smucić, słysząc takie słowa z Twoich ust…

Matko, jak ja się za wami stęskniłam *-*
Po pierwsze dziękuję za te wszystkie komentarze pod ostatnim rozdziałem, mam nadzieję, że dalej tak będzie. <3
Trzeba było od razu mówić, że nie chcecie długich opisów uczuć bohaterki, bym się wcześniej do tego zastosowała :P
A propo tego rozdziału… ehh, tak wiem, że nie ma chłopaków, no ale pojawiła się nowa zagadka i nowe podpowiedzi, mam nadzieję, że coś tam w głowie wam świta. XD
Jak myślicie, o co chodzi z tą całą nocą? Co myślicie o Niallu, jak by tu wyjaśnić jego zachowanie? Piszcie w komentarzach! :)
Onkjgbdfcgbfgr 1DDay już dzisiaj! *___________* mamy nadzieję, że wzmianek o Polsce będzie niemało! :D
Zapraszam do obserwowania tego opowiadania, dla Ciebie to chwila, dla mnie wielka motywacja! :)
No..to chyba wszystko. Piszcie co myślicie o tej całej sprawie,
Pozdrawiam! ;*

10 listopada 2013

~Rozdział 37~


Amanda i Dragosheep dziękuję za wasze opinie, to właśnie wy nakłoniłyście mnie do decyzji na temat Lose! :)
Gratuluję! <3
_______________________________________________________________
-Już? -zapytał po raz setny błagalnym głosem Horan.
-Jeszcze chwila, wstrzymaj się- mruknął stojący koło mnie Hazza.
-Pobiegnę po Zayn’a.- powiedziała jak zawsze podatna Alice po czym zniknęła za ścianą.
-Dobrze, już możesz wnosić.- szepnął Tomlinson zapalając ostatnią świeczkę
 
 
Blondynek dumnie wziął tort w obie ręce i ruszył w stronę salonu.
Zgaszone światła wspaniale dodawały uroku temu miejscu i atmosferze. Rozmowy stopniowo cichły, a wszystkie twarze skierowane były ku jaśniejącemu punktowi. Rozbrzmiała dobrze znana melodia Happy Birthday i przekrzykując się jeden przez drugiego zaczęliśmy śpiewać. Kątek oka zobaczyłam, jak moja przyjaciółka zbiega ze schodów ciągnąc za sobą Malika. Twarz mulata była blada…jak nie jego. Przyzwyczajona do oliwkowej cery zdziwiłam się trochę. Alice stanęła trochę dalej wiedząc, że nie uda jej się przepchnąć przez taki tłum.
Przeniosłam swój wzrok na Liama, który lekko się uśmiechając stał koło speszonej Rose. Dobrze, że chociaż on krył podenerwowanie wiążące się z decyzją, która miała być podjęta niemal za parę minut. Dziewczyna jeszcze niczego nieświadoma cicho nuciła ostatni wers piosenki urodzinowej. Kiedy skończyliśmy  goście zaczęli bić brawa czekając na zdmuchnięcie świeczek przez Daddy’ego. Payne chwilę rozmyślając nad życzeniem omiótł naszą grupkę spojrzeniem dyskretnie kończąc na Florencis. Wykonując kolejną czynność został nagrodzony gromkimi brawami. Większość imprezowiczów ruszyła w stronę tortu, zaś reszta rozeszła się kontynuując wcześniejsze zajęcia.
-Chodź.- Harry skinął ramieniem na bruneta, który wciąż przygryzał wargę.
Ruszyliśmy w stronę dwójki, którą już zaczęła ściskać Nicole.
-Liam!- przez tłum przedarła się moja przyjaciółka rzucając biednemu chłopakowi ręce na szyję.
-Echem… Tak Alice… spokojnie..- pogłaskał ją po plecach.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego- powtarzała w sumie to w plecy bruneta.
Wszyscy wokół uśmiechali się pod nosem- nawet Zayn.
-Echem… Panno Suzette*, może dałaby pani trochę powietrza jubilatowi.- Zaczął Styles delikatnie odciągając dziewczynę z ramion Payna. (Tak to się odmienia? O.o )
-Tak..tak..już…bo przecież…- zaczęła Alice mało co nie wydając biednego Liama, który spojrzał na nią ostrzegawczo.
-…booo ten…tak, tak. Ja już….echem…O Asia!
Serio?
Okey, pominę moją minę w związku z tym, że padło właśnie na mnie….
Uśmiechnęłam się blado.
Louis widząc zdezorientowanie na twarzy Rose i podenerwowanie u Daddy’ego pociągnął brunetkę do siebie.
-Ali, obiecałaś mi taniec- rzekł przekonywująco, a ja modliłam się, żeby moja przyjaciółka domyśliła się intencji tej wypowiedzi.
-Ja? Ni…
Gdzieś z boku słyszałam Harrego który głośno wypuszczał powietrze. Niall zachichotał pod nosem (dziwnie to brzmi, ale uwierzcie jeszcze dziwniejszy jest jego śmiech). Do Zayna podeszła dziwnym trafem Nicole… (Tak, to był sarkazm) a ja zostałam z Horanem, loczkiem, Daddym’m i nadal niepewnie patrzącą Florencis. Hazza odchrząknął posłał ostatnie pokrzepiające spojrzenie brunetowi i ruszył w moją stronę. Dla mnie nie było to najlepszą rzeczą, ale zważywszy na to, że miałam do wyboru blondyna, to gratulowałam w myślach Harremu za to posunięcie.
-Zatańczysz?- zapytał z delikatną chrypką w głosie.
Przytaknęłam nieśmiało nadal patrząc na śliczne odcienie zieleni w oczach chłopaka.
Nawet w białym, co chwila migającym świetle wyglądał bosko. Swoją drogą Alice dopasowała mu obiór niemal taki sam co mulatowi. Trzy pierwsze odpięte guziki w koszuli ukazywały początek tatuażu motyla, który był moim ulubionym. Był taki…inny. Wyróżniający się od poprzednich. Niepewnie zjechałam wzrokiem podziwiając dzieło.
-Podoba Ci się?- usłyszałam niski głos koło ucha.
Podniosłam głowę i lekko nią kiwnęłam. W odpowiedzi dostałam uśmiech bruneta, na którego widok moje kolana się uginały.

Chcąc skupić spojrzenie gdziekolwiek byle by nie na chłopaku wyjrzałam poza ramię Hazzy.
Liam spójrz na mnie, Liam spójrz na mnie, Liam. Spójrz. Na. Mnie.
Jest!
Mleczno – czekoladowe tęczówki spotkały się z moimi.
-Teraz.- dałam mu bezgłośny znak ustami aby zrobił, na co z pewnością czekał cała imprezę.
Daddy przełknął ślinę, i udał się w kierunku swojej wybranki- przyszłej wybranki. Podszedł do niej i mogłam się założyć, że robił to na galaretowatych nogach. Niepewnie wziął za rękę i szepnął coś do ucha wskazując na taras. Dziewczyna skinęła głową, co niestety jeszcze nie było jeszcze zgodzeniem się na chodzenie, lecz prośbą wyjścia na zewnątrz.
Wczoraj do drugiej w nocy prowadziliśmy zawziętą konwersację- ja, Alice i Li -na temat każdego kroku i poczynań bruneta w związku z Rose. Skoro chłopak i tak niemało się stresował to już nie chciał robić tego przy wszystkich, bo jak stwierdził „nie byłby w stanie znieść publicznej porażk” choć tysiąc razy wmawiałyśmy mu, że blondynka z pewnością się zgodzi.
 Patrząc na odchodzącą dwójkę mocno zacisnęła kciuki.
-Hello- zobaczyłam przed sobą wymachującą dłoń.
-Co? A.. tak, sorki, zagapiłam się- bąknęłam do Stylesa.
-Zdążyłem zauważyć- wymamrotał.
Oblizałam usta i znowu niepewnie na niego zerknęłam. Na moje szczęście muzyka była szybka, więc chłopak trzymał ręce przy sobie. Za to też mogłam w duchu dziękować..
-Byłaś już kiedyś na takiej imprezie?
-Nie.
-Dlaczego?
Bo nikt nie chciał mieć ze mną kontaktu? Bo byłam inna?
-Hazza  ja… nieważne..zmieńmy temat.- szepnęłam.
-Ok. Mówiłem Ci już dzisiaj jaka jesteś piękna?
Uśmiech mimowolnie wtargnął na moją twarz.
-A jak się rumienisz to do tego jeszcze słodka.
-Harry.- westchnęłam nie wiedząc co powiedzieć.
-Ooo-oo-ooo uśmiechasz się.
-Styles!- nie wiedziałam gdzie podziać oczy.
Chłopak odgarnął opadające moje włosy i uniósł podbródek.
-O, tak lepiej.- szepnął kojącym głosem.
Dla mnie wręcz przeciwnie.
-Zdjęłaś go.
-Słucham?
-Zdjęłaś mój wisiorek.- powiedział a ja w tej chwili ujrzałam przed sobą najsłodszego chłopczyka na świecie.
-Nie rób takiej miny.- odrzekłam nie wytrzymując- Alice mi pożyczyła inny, wiesz jaka ona jest- dodałam.
-Ale jutro go założysz? -spytał.
-Tak.
Na twarzy loczka pojawiły się dołeczki.
 
-I już nigdy nie zdejmiesz?
-Tego nie mogę Ci obiecać- odparłam zdziwiona jego słowami.
-To to zrób.
-A co Ci tak zależy?
-Chcę, żebyś miała jakąś cząstkę mnie zawsze przy sobie. I żeby Ci mnie przypominał.- szepnął patrząc mi prosto w oczy.
On to mówił naprawdę. Nie wyczułam tutaj ani krztyny ironii czy żartu.
Szybka piosenka dobiegła końca. Z głośników dobiegały pierwsze nutki piania. Wolna…
-Echem… usiądziemy?- wyprzedziłam go, zanim położył mi ręce na talii.
-Ale ja długo na nią czekałem…
-Więc masz jeszcze masę innych dziewczyn, z którymi mógłbyś ją przetańczyć.- odparłam odwracając się i kierując w stronę barku.
Dochodząc do wyznaczonego miejsca miałam lekkie wyrzuty sumienia. Jednak wolny z Hazzą nie był najlepszym pomysłem. Taniec z Niellem to i tak już za dużo jak na jeden raz.
Usiadłam na jednym z wysokich krzeseł. Obok mnie dosiadł się Hazz.
-Co Ty tu robisz?- zapytałam zdziwiona.
-Szedłem za Tobą. A co?
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Nic, nic…- przymknęłam na chwilę oczy.
-Nawet pięknie wyglądasz kiedy się złościsz- mruknął.- Ho ho czyżby nasza Asia zamawiała drinka?
-Co? Nie.
-Więc po co tu siedzisz?
Bo nie chciałam z Tobą tańczyć?
-Um… szukałam picia. Nie alkohol- dodałam widząc jego wyraz twarzy.
-Soki i napoje gazowane masz tam- wskazał na lewo gdzie znajdowały się również stoliki z jedzeniem.
-O, dzięki- wysiliłam się na uśmiech.
Wstałam i ruszyłam we wskazane miejsce. Kątem oka zobaczyła podnoszącego się chłopaka.
-A Ty gdzie?
-Za Tobą.
-Curly…- szepnęłam zaciskając usta w cieką linię.
Chłopak uniósł brwi.
-Po co to robisz?
-Nie zatańczyłaś ze mną.
-Przecież zatańczyłam.
-Ale nie na tej co chciałem.
Westchnęłam i bezradnie podniosłam ramiona.
-Po prostu chciałam się napić, okey?
-Okey.- skinął głową jednak w jego oczach nadal widziałam smutek.
Trudno, ignoruj to. Zaczęłam iść do stolików z jedzeniem i piciem. Gdy dochodziłam… no tak, gdybym napisała, że tam się go nie spodziewałam to bym kłamała. Tak, zobaczyłam Niallera.
Blondynek na mój widok uśmiechnął się blado.
Nie, nie, nie, nawet nie próbuj zagadać!!
Podeszłam do jak najdalszego stołu. Nie ważne, że stały tu tylko soki jabłkowe, których nienawidziłam, grunt, żeby się czymś zająć i być jak najdalej od Irlandczyka.
Horan zupełnie nie przejmując się moją reakcją sam zaczął podchodzić. Jednak zdziwił mnie ten wyraz twarzy. Był taki …inny. Już nie miał tego wymalowanego dziecięcego uśmiechu.
Gdyby nie kant blatu, o który się podparłam jestem pewna, że leżałabym tu jak długa.
Z każdą sekundą był coraz bliżej. Tajemnicza i niewidzialna maska doskonale zakrywała jego dotychczasowy stan i myśli, których zapewne w głowie miał niemało.
-Asia… - zaczął a ja słysząc tak dobrze mi znany Irlandzki akcent wzdrygnęłam się.
Biorąc głęboki oddech spojrzałam chłopakowi w oczy. Ten błękit ukazywał troskę, delikatność …i coś jeszcze. Coś, czego nigdy w życiu nie wiedziałam.
-Możemy pogadać?
Moje serce zaczęło pompować krew z co najmniej zdwojoną prędkością.
Czy…czy on właśnie chciał… Nie, powiedzcie, że nie.
Myśli, które w tej chwili nachodziły moją głowę wirowały w niej zawzięcie.
Chciał mnie poprosić. Miałabym go zranić? Może to on był tym chłopakiem, który wybiegł tamtej nocy z mojego pokoju może właśnie za parę sekund wyzna mi miłość? Matko, tego było za dużo…. Może spróbuje  mnie pocałować? Może powiedział reszcie chłopaków i moim ojcu i siostrze? Może za chwilę mnie pocałuje, a ja chwilę później wybiegnę z płaczę na taras.
STOP!!!
-Wszystko dobrze, jesteś strasznie blada?
Świetnie!
Skinęłam delikatnie głową w potwierdzającym geście.
-Na pewno?- niebieskie oczy blondyna śledziły każdy mój ruch.
Spuściłam głowę w dół.
-Ej, pamiętasz? Kiedyś mówiliśmy sobie wszystko?
To było wtedy, kiedy byłeś dla mnie jak przyjaciel i kochałeś mnie jak siostrę!
-Co się z Tobą stało?- szepnął błagalnie.
Nie odpowiedziałam.
-Asiu…- mówił płaczliwym tonem.
Nerwowo skubałam rąbek mojej sukienki ale nie śmiałam podnieść wzroku.
Poczułam jego dłoń na swoim policzku. Moim ciałem wstrząsnęły dreszcze.
Ten dotyk..pamiętam go…
Przysunął się na niebezpieczną odległość, a ja cofnęłam się czując kujący ból w okolicy krzyża związany z wbijającym się kantem stołu.
-Chciałem Ci zadać tylko jedno pytanie.- szepnął.
Chce Ci wyznać miłość!
-Może lepiej wyjdziemy, bo zrobiłaś się jeszcze bardziej bledsza.
Nie! Zostańmy tu! Zresztą nie wiem…
Pokręciłam przecząco głową.
Blondyn westchnął.
-Chodzi o…
 
On chce Cię poprosić!
-…do powiedzenia?
Zobaczyłam przed sobą machającą dłoń.
-Hello?
-Um… sorry… zagapiłam się.- to było moje pierwsze złożone zdanie od wczoraj kierowane do niego.
-Widzę właśnie- uśmiechnął się blado.
Po chwili przysunął się bliżej i zapytał.
-Um… czy zdarzyło się coś wczorajszej nocy o czym powinienem wiedzieć?- zaczął niepewnie na mnie patrząc.
Fuck. Jak on się dowiedział?! Przepraszam bardzo jak on się dowiedział?! Czyli to był on!! Czyli to on słyszał moje swoje imię przez sen! Matko. To on…to on przede mną stoi. Nie dość, że jest we mnie zakochany, to jeszcze właśnie słyszał. Słyszał…to wszystko. Do cholery! Co za szczęście! Nie! Błagam nie! Niech to będzie sen!
-N-nie?- bąknęłam niewyraźni, ale już trzeba było być naprawdę tępym, żeby nie usłyszeć jak bardzo byłam podenerwowana.
-Na pewno?- Jego brwi ściągnęły się w dół. Awwww, jak on uroczo wyglądał.
Skinęłam głową.
-To dobrze- rzekł przytulając się jak małe dziecko.
Co do cholery?!Są dwie opcje: Albo odpuścił stwierdzając, że i tak nie powiem mu prawdy… albo..kurna, drugiej opcji nawet nie ma!
Skoro to by nie był on, to by nie zadał tak oczywistego pytania!!
Tkwiłam w jego ramionach nie mogąc wykonać żadnego ruchu. Nie wiem czy wpływ na to miały jego mocne barki, czy już sam fakt, że zakochany przyjaciel właśnie jest zbyt blisko mojego ciała. Zresztą dzielącej nas odległości praktycznie nie było…
-Ale nie okłamujesz mnie, prawda…?
Przełknęłam ślinę nadal opierając głowę o ramię Irlandczyka.
Miałam mu teraz skłamać po raz kolejny?
To trudne. Był kiedyś moim przyjacielem. No właśnie …BYŁ.
-Nie.- bąknęłam co zabrzmiało raczej jak pytanie, ale blondynek już się nie narzucał.
Zacisnęłam oczy próbując powstrzymać łzy, które napływały do moich oczu.
Jednak ból związany z tak wielkim kłamstwem potęgował się z każdą sekundą. Nie był on bólem fizycznym, ale sądziłam, że na długo będzie mnie męczył w myślach.
-Jednak jak by Ci się przypomniało to powiedz. Dla mnie to ważne.- szepnął odsuwając się.
Automatycznie spuściłam wzrok nie mogąc nawet spojrzeć mu w oczy.
-No, nie zabieram Cię już, bo widzę, że Hazza się denerwuje.- zaśmiał się cicho.
Spojrzałam w bok i ujrzałam opartego o ścianę Stylesa przypatrującego się nam ze smutkiem w przepięknych, zielonych tęczówkach.
Po raz ostatni przybliżył się i odrzekł:
-Pamiętaj, że zawsze możesz przyjść i pogadać. Przecież kocham Cię, nie pamiętasz?
Moja reakcja…
.
.
.
.
.
.
Czy da się ją opisać słowami? Nie, z pewnością nie.
Szybkie przełknięcie śliny, dojście do Hazzy na ugiętych nogach. Potrojone bicie serca. Ciemne punkciki przed oczami. Myśli nie pozwalające mi nic z siebie wykrztusić.
On kiedyś też tak mówił, prawda? Ale skąd miałam wiedzieć, że teraz te dwa słowa nie nabrały innego znaczenia?
Ich wartość nie była taka jak brat mówi do siostry. To na 99% mogłam potwierdzić.
Ale zawsze jest ten 1%...ale..nadzieja? Istnieje w ogóle coś takiego? W moim życiu na pewno nie.  Nigdy w nią nie wierzyłam, nigdy jej nie miałam. Tylko w dzieciństwie …tylko w beztroskim dzieciństwie istniało coś takiego. Ale wtedy nie była ona tak ważna jak teraz. Jej waga nie decydowała o ludzkiej przyjaźni. Wtedy chodziło najwyżej o czekoladę, czy prezent na święta. A teraz?
On właśnie powiedział, że Cię kocha. Wyznał Ci miłość…
No dobra, zapędziłam się z tym drugim. Ale czyż to „kocham cię” nie miało właśnie takiego znaczenia? Może właśnie teraz mi to przekazał. Przyznał się do tego, co czuje. Wyznał mi to, przełamał się. Nie okłamał, w przeciwieństwie do mnie…
-Widzę, że dużo się napiłaś.- usłyszałam z naprzeciwka tę charakterystyczną chrypkę.
Przewróciłam teatralnie oczami, jednak nadal nie mogłam dojść do siebie.
-Niall mnie zagadał- burknęłam wymijająco.
-To miał chłopak wyczucie… Nie zdążyliśmy zatańczyć.- rzekł smutno.
-Przecież zatańczyliśmy- lepsze udawanie idiotki niż szukanie kolejnej wymówki…
Westchnął.
-Ale nie wolną.
-A co Ci tak zależy?
-Bo chciałem Cie przytulić.
Zdziwiły mnie jego słowa.
-Przecież zawsze możesz to zrobić…
-Ale nie na tak długo.
Awwwwww. No czy można do tego dobrać jakieś słowa?
Zachichotałam.
-Jak kiedyś będę w wyjątkowo dobrym humorze to Ci pozwolę na tak długo, na ile będziesz chciał.- poklepała go.
Loczek mruknął coś niewyraźnie.
-Hmmm?
-Nic nic- bąknął uśmiechając się blado.
Nie wiedząc co teraz zrobić rozejrzałam się na boki. W głowie mi coś zaświtało. Zapaliła się jakaś lampeczka.
Liam! Zupełnie o nim zapomniałam. Stanęłam na palcach w celu wyszukania tej dwójki.
-Kogo szukasz?- zapytał Hazz.
-Rose z Li…
-…Jeszcze nie wrócili.- przerwał mi curly.
-Aha- stanęłam zrezygnowana.
Idź zrobić coś cokolwiek, bylebyś tu nie stała i nie robiła z siebie pośmiewiska..
Kolejna wolna. Kurna kto tu jest DJ-em?!
Już widziałam ten uśmiech pod nosem Stylesa.
-Tym razem zatańczymy.
-Ale ja musz..
-To nie było pytanie Asiu.
Przybliżył się i mozno do siebie przycisnął. Porównując do Nialla można powiedzieć, że byli przeciwieństwami, ale każdy na swój sposób słodki…
Herreh trzymał mnie w swoich ramionach, jakby za chwilę miał być koniec świata, Nialler by to robił z jak największą delikatnością.
Od blondynka zawsze było ciepło. Wtulając się w niego wręcz czułam tę gorącą aurę. Jego ręce błądziły po moim obojczyku, rękach i plecach wszędzie zostawiając ślady w postaci mojej gęsiej skórki.
Przy Stylesie można było się poczuć bardziej …męsko?
On był zimny, co mi wcale nie przeszkadzało, ale czułam się po prostu inaczej.
-Chętnie bym wam nie przerywał tego jakże ponętnego, gorącego, namię...- niż tego ni z owego z boku pojawił się Lou z Alice.
-Nie kończ- syknęłam odsuwając się od loczka.
Chłopak jak zwykle się uśmiechnął. A do tego był nieźle pijany …zresztą moja przyjaciółka chyba też, sądząc po jej minie.
-A więc…?- zapytałam.
-A więc co?
-Po co tu jesteś?
-Aaaa. Echem… Żeby powiedzieć wam, e właśnie Liam i Rose wracają z tarasu- wybełkotał a ja momentalnie odwróciłam się tamtą stronę.
Rzeczywiście. Szli razem. O BOŻE! Trzymali się za ręce. Matko!!
Zgodziła się!
Słyszycie?!
Lose bądź też Riam zaczęło istnieć!
Oni ą razem… oni… wyglądają cudownie!!!
Miałam teraz ochotę skakać z radości.
Z boku usłyszałam głośne dmuchanie w chusteczkę…
Alice…
Bosh..i ona jest moją przyjaciółką…
Co najmniej połowa imprezowiczów była teraz skupiona na brunetce.
Nie rób mi tego…
Hazz zaczął się śmiać, podszedł i objął brunetkę, która cała zalana łzami chętnie skorzystała z okazji.
Lou stanął koło mnie i czekał aż Lose podejdą.
Nie mogłam się na nich napatrzeć… On… Nie, tego nie da się opisać słowami.
Nawet sama przez chwilę poczułam lekkie ukłucie w sercu.
Gdzieś koło Tomlinsona znikąd pojawił się Zayn. On również się uśmiechał… rozumiecie? Uśmiechał się. Nadal blady i smutny, ale to zrobił!
-No stary! – wykrzyczał Louis rzucając się na przyjaciela i klepiąc go po ramionach. Potem podszedł  do zmieszanej, ale szczęśliwej Rose i przytulił ją lekko.
Następnie była ta chwila niepewności, czy mulat podejdzie pierwszy, czy też ja. Problem rozwiązał się sam, kiedy po prostu ominął mnie i również począł składać gratulacje nowej parze.
Z Daddym zrobił coś..dziwnego co rozumieją chyba tylko mężczyźni. Przypominało ni to uścisk, ni to klepnięcie w ramiona, ni to podanie ręki.
Ehhh patrząc na nich przez chwilę mogłam sobie wyobrazić tę dwójkę jako małych chłopców, którymi może podkreślę, we wnętrzu nadal byli.
Zayn odsuwając się od chłopaka powędrował do dziewczyny i obejmując ją jedną ręką pocałował lekko w policzek. To co zrobił wyglądało tak …męsko? Nie wiem czy to jest idealne określenie, ale najbardziej pasowało.
I znowu to ukłucie w sercu…
Wreszcie mogłam podejść.
-Rose…- wykrztusiłam przytulając się do dziewczyny.
Blondynka uśmiechnęła się nieśmiało.
-To już wszystko wyjaśnia wasze dzisiejsze zachowanie.- powiedziała nie przestając się uśmiechać.
-No tak… patrząc na Alice nie spodziewaj się innych reakcji. –mruknęłam na co obie wybuchnęłyśmy śmiechem.
Po kilku sekundach przysunęłam się od Liama.
-Widzisz? Mówiłam, że się uda!- pisnęłam nie mogąc dłużej tłumić w sobie wszystkich pozytywnych emocji związanych z ą sprawą.
-Dziękuję, że wierzyłaś.- powiedział dumnie.
Odsunęłam się dając drogę ledwo żywej Alice i loczkowi, który ją podtrzymywał.
Moja przyjaciółka po raz kolejny głośno wydmuchała  nos zwracając uwagę większości zgromadzonych.
-Echem..-Zaczął Styles jednocześnie próbując uspokoić zapłakaną ze szczęścia brunetkę.
-To… wy… tak …romantyczne…- pisnęła Alice wreszcie coś z siebie wydobywając.
Lose nie potrafili powstrzymać się od uśmiechu.
-Alice..- zaczął Liam, na co Suzette wybuchnęła jeszcze większym płaczem.
Tak… lepiej będzie jak cała tą sytuację pozostawię bez komentarza…
_______________________________________________________________
*Suzette- nazwisko Alice.


Witam moje ukochane siostrzyczki! <33
Nawet nie wiem jak was przepraszać po tej długiej przerwie i braku rozdziału. Czułam się fatalnie, więc jakbym miała zasiąść do komputera jeszcze kilka dni temu, bo bym chyba wszystkich bohaterów pozabijała, więc mam nadzieję, że opłacało się czekać! :D
I jak wam się podoba? Mam nadzieję, że chociaż trochę bo przyznam, że od obiadu siedziałam i pisałam przez kilka godzin bez przerwy ^^ Mam nadzieję, że ktokolwiek to doceni w komentarzach :)
Tak a propos komów… zauważyłam, że z każdym rozdziałem jest ich coraz mniej.. :( Powiedzcie co robię źle, a chętnie to poprawię, ale błagam, nie przestawajcie czytać, bo jak tak dalej pójdzie to będę zmuszona zawiesić bloga pisząc dla jednej czy dwóch osób.
To tyle jeśli chodzi o mnie, mam nadzieję, że was nie zawiodłam.♥
Proszę o wasze opinie w komentarzach! ;*