Muzyka

27 sierpnia 2013

~Rozdział 30~


Obudziłam się w dość nietypowej pozie. Nie, wróć! Nie wiem co rozumiecie przez słowo „obudziłam” bo nawet nie otworzyłam oczu. Gdzieś z prawej strony usłyszałam płytki oddech..echh nawet nie wiedziałam kogo. Czułam, że jestem już na samej krawędzi łóżka. Odruchowo sięgnęłam po komórkę, żeby sprawdzić, która godzina, ale przypomniało mi się, że nie jestem u siebie a moja torba z telefonem może leżeć w dowolnym miejscu w tym domu. Leniwie uniosłam powieki do góry. Przed sobą ujrzałam szafkę nocną, która zasłaniała mi cały widok. O! Przynajmniej budzik jest. Sięgnęłam ręką, chcąc go obrócić, ale nie! Oczywiście moim szczęściem musiał zlecieć na podłogę! Zaraz zaraz..podłogę? Nie doczekałam się huku związanego z rozwalającym się zegarkiem. Spojrzałam w dół gdzie ujrzałam..tony porozrzucanych ubrań.
Nie, sorki! Mogliście to źle odebrać. To nie były moje ubrania, ja wszystko miałam na sobie. Ta cała garderoba należała do… Właśnie! Z kim ja w ogóle spałam? Obróciłam się chcąc ujrzeć twarz tego bałaganiarza i niechcący przygniotłam jego rękę. Heh. Nie wiem co mnie w tej chwili bardziej rozbawiło, mina śpiącego, czy poza w jakiej leżał. Cały Tomlinson. Ja musiałam się kulić na 1/5 łóżka, gdy on jakby miał je całe dla siebie rozłożył obie ręce na boki, z nogami podobnie. Można powiedzieć, że już spadałam z ciepłego posłania, a przed upadkiem stanęła mi tylko szafka nocna.
-Nie za wygodnie Ci?- starałam się, żeby nawet śpiący Louis mógł załapać mój sarkastyczny ton.
W odpowiedzi usłyszałam ciche mruknięcie. No świetnie.
Chrząknęłam ponaglająco i podparłam się łokciami.
-Lou -powiedziałam nieco głośniej.
-Nie, jakbyś mogła to jeszcze się przesuń-usłyszałam jego zaspany ton. Nawet nie byłam pewna czy chłopak nie wypowiada tych słów przez sen.
Jakby na potwierdzenie jego nakazu wziął rękę, którą odepchnął niczym piórko moje ciało. Ostatnie co pamiętam, to lecę w dół i na szczęście mam w miarę miękkie lądowanie.
-TOMLINSON!- wydarłam się na miarę moich możliwości. Brunet ocknął się i zamglonym wzrokiem spojrzał przed siebie.
-Tak, do Ciebie mówię!- syknęłam wstając i używając sporej dawki przekleństw.
-Co Ty robisz na podłodze? -zapytał powstrzymując śmiech, co nie potrwało za długo.
-To nie jest ani trochę śmieszne –starałam się brzmieć poważnie –przed paroma sekundami sam mnie na nią popchnąłeś prosząc, żebym się jeszcze bardziej posunęła. Czy Tobie nawet dwuosobowe łóżko nie wystarcza?!
Odpowiedzią był niepohamowany śmiech. Z powrotem usiadłam na łóżku, tym razem niebieskooki dał mi nieco więcej miejsca.
-Kotku, nie denerwuj się tak- wiedziałam, że używał takiego tonu, żeby mnie jeszcze bardziej rozzłościć. A do tego jeszcze ten uśmiech…ugh.
-Współczuję Twojej przyszłej żonie- nie wytrzymałam dłużej z taką kamienną twarzą i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ojoj czyżby Asia się uśmiechała? No nie kryj się, przecież widzę-specjalnie przybliżał swoją twarz do mojej, żeby mnie rozśmieszyć.
-Wcale nie, spadaj- na potwierdzenie tych słów z powrotem popchnęłam chłopaka na poduszki.
-Echhh…a ja współczuję Twojemu przyszłemu mężowi-mruknął, ale  jego kącik ust nadal były podniesione ku górze.
-Tomlinson! -warknęłam ostrzegawczo.
-Hmmm? -udawał niewiniątko.
-I tak wiesz o co mi chodzi, więc nie radzę, jak nie chcesz ze mną zadzierać.
-Och jakaś ty groźna-rzucił sarkastycznie.
-Masz łaskotki?- powiedziałam siląc się na obojętny ton.
-Jeśli to właśnie chcesz zastosować, to nie myśl, że Ci się uda.
-Pfff, a dlaczego nie?- uśmiechnęłam się drwiąco.
-Bo jestem silniejszy-odparł z dumą.
-To nie znaczy zwinniejszy i mądrzejszy-przekomarzałam się.
W odpowiedzi chłopak tylko prychnął.
Ułożyłam się wygodniej na łóżku w pozycji pół siedzącej- pół leżącej. Choć wcale nie chciało mi się spać- wstać również.
-Jesteś strasznym bałaganiarzem-powiedziałam ogarniając wzrokiem jego pokój. Na dywanie..no własnie nawet nie wiedziałam, czy on ma panele, drewno czy dywan, bo każdy skrawek na ziemi był zapełniony ubraniami, papierami i wszystkim co było możliwe.
-Harry przyjdzie to posprząta-mruknął jakby przyzwyczaił się już do takiego stylu życia.
-Echhh obwiniać Cię dalej nie będę bo mój pokój sam nie wygląda lepiej. No dobra… może troszkę, ale niewiele.
-A widzisz ile nas łączy? -powiedział uradowany.
Przytaknęłam głową i przyklepałam poduszki z tyłu. Ponownie przykryłam się kołdrą chcąc zachować ciepło, które ulotniło się wraz z moim upadkiem na podłogę. Cicho westchnęłam zamykając oczy. To łóżko było takie wygodne, że mogłabym tu spędzić cały dzień. Jedyne, co sprawiało, że czułam się dziwnie, to fakt, że nadal miałam na sobie ubrania z wczorajszego ogniska, z moje włosy śmierdziały dymem.
Modliłam się w duchu, żeby Louis też cos na sobie miał. Znając chłopaków mogłam się po nich wszystkiego spodziewać. Na razie był przykryty kołdrą, więc czułam się nieco spokojniejsza. Otworzyłam powieki i zerknęłam na Louisa. Był zapatrzony przed siebie i jak zwykle uśmiechnięty. Aurą radości, która od niego biła zaraził również mnie.
-Kto pierwszy bierze prysznic?- spytał znienacka.
-Ummm może ja.-zaproponowałam nie bez powodu.
Wtedy bym spokojnie poszła, a ten by wstał i jakby nie miał niczego mógłby się ubrać.
-Kiedy kobieta jest w łazience to dla mniej czas przestaje istnieć-jęknął.
-To postaram się umyć szybko-nerwowo przygryzłam wargę.
-Okay, to Ci pokaże gdzie co masz.
Nie! Nie wstawaj! Sama sobie..znaczy nie poradzę sobie, ale już wolę się myć męskim żelem pod prysznic niż widzieć Ciebie nago!
-Emm..poradzę sobie-zerwałam się z łóżka co nie uszło jego uwadze.
-Spokojnie, przecież Cię nie zjem… -zaczął, ale znowu mu przerwałam:
-Nie, naprawdę sobie poradzę a Ty tu leż! -starałam się, aby mój głos brzmiał w miarę wiarygodnie.
-A damskie ubrania na zmianę i damskie szampony to sama znajdziesz? -jego ton przybrał nieco sarkazmu.
-Ja…- w sumie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-No właśnie. Poza tym co się tak boisz? Nie wejdę z Tobą do jednego prysznica.-rzucił.
Nie zdziwiłabym się.
-Umm. Ta.-to jedyne co zdołałam z siebie wykrztusić.
Stanęłam tyłem do niego kiedy wstawał z łóżka. Nagle każda półka w jego pokoju wydała się bardzo ciekawa. Podeszłam do pierwszej lepszej i udawałam wielkie zainteresowanie zamieszczonymi na niej zdjęciami. Bosh …ale on był słodki jak był mały. Od dzieciństwa uśmiechnięte dziecko…
-To idziesz?- usłyszałam za sobą.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam niepewnie. Ufff miał na sobie jakieś luźne, szare spodnie. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się pod nosem co nie umknęło uwadze chłopaka.
-Co? -zapytał.
-Co „co” ? –odparłam. Achh te moje logicznie złożone zdania…
-Patrzysz na mnie tak, jak byś rozbierała mnie wzrokiem.-rzucił i zaśmiał się cicho.
Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, która leżała na ziemi i rzuciłam w nią Tomlinsona.
-Ej! A za co te bokserki? -spytał zdejmując je z twarzy.
-Domyśl się.
-To jakiś znak, czy zaproszenie, czy może sugestia ?-zapytał wybuchając na nowo śmiechem.
-Louis!
Wyrwałam mu ubrania z ręki i ruszyłam do łazienki. <O! prawie się rymuje!>
-Czekaj, nie wiesz, gdzie leżą damskie żele i szampony! -jeszcze krzyknął za mną próbując powstrzymać się od kolejnej salwy śmiechu.
Już wolałam nie wiedzieć i pachnieć męskim żelem niż wchodzić z nim w kolejną konwersację. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i przekręciłam zamek. Zaczęłam zdejmować bluzkę nadal przysłuchując się jak Lou zapewne „tarza się ze śmiechu”.
Reszty garderoby pozbyłam się równie sprawnie i udałam się do prysznica. Tak „udałam się”. Droga od zwykłych drzwi do tego miejsca nie zajęła mi tyle ile w normalnym domu. Tutaj wszystko było takie… przestrzenne. Podobało mi się to aczkolwiek wolałam swoją łazienkę- bardziej przytulną i mniej mi obcą. Weszłam do wielkiej kabiny i odkręciłam wodę. Na moje ciało od razu poleciały kropelki zimnej wody. Za zimnej. Czym prędzej ustawiłam cieplejszą temperaturę. Gęsia skórka nadal mnie nie opuszczała, ale była mniejsza niż przed paroma sekundami. Gdy wreszcie woda nabrała odpowiednią temperaturę mogłam się zacząć myć.
Po porannym prysznicu zawsze czułam się bardziej… orzeźwiająca a „niewyspanie” ograniczało się do mniejszych skutków. Gdy przyszła pora na namydlanie przypomniałam sobie, że nie przeszukałam łazienki w poszukiwaniu damskich  płynów. Skarciłam siebie w duchu i nałożyłam męski żel pod prysznic. Nie pachniał źle, ale czułam się trochę… dziwnie mając go na sobie. Znów odkręciłam wodę, a już po chwili wychodziłam z kabiny w poszukiwaniu czystego ręcznika. Nieźle tu nachlapałam zanim go znalazłam. Zaczęłam się wycierać, bo na moje ciało po raz kolejny wtargnęła gęsia skórka. Próbowałam opanować moje mokre włosy, z których nieustanie skapywały kropelki wody. Niestety- na marne.
Przebrałam się w suche ubrania, które dał mi Tomlinson. Były trochę za duże, ale nie przeszkadzało mi to. O rozczesywaniu się może nawet nie wspomnę. Stwierdziłam, że na mokro i tak nic nie zdziałam więc w miarę możliwości przeczesałam je palcami robiąc przedziałek. Przejrzałam się w lustrze.
No, przynajmniej lepiej niż przed prysznicem.
Nie przeszkadzało mi to, że nie mam makijażu. Tak dobrze słyszycie. Makijaż rzadko kiedy używałam, chyba, że uroczystość była ważna, albo bardzo nudziło mi się przed wyjściem. Wyszłam z łazienki, gdzie ujrzałam Louisa stojącego przy oknie. Podeszłam do niego od tyłu chcąc się zemścić na porannym upadku z łóżka. Zaczęłam go łaskotać, czego brunet się w ogóle nie spodziewał. Odruchowo skulił się ze śmiechu.
-Aaaaaasia. Proooooszę!!-Chyba nie był w stanie wypowiedzieć reszty. Wooo nie wiedziałam, że aż takie łaskotki miał.
Starał się odwrócić z moją stronę, czego próbowałam uniknąć bo wiedziałam, że wtedy przejąłby kontrolę.
-Przes…przest..!!-nie był w stanie dokończyć nawet jednego słowa.
-Coś mówiłeś? Bo nie słyszałam.-wyszeptałam mu stając na palcach, aby Lou mógł wszystko usłyszeć. Ehhh i to był błąd. Chłopak wykorzystał moją chwilę nieuwagi i już po chwili nade mną górował.
Zaczęłam dosłownie piszczeć na cały dom. Byłam pewna, że z taką barwą głosu w tej chwili wychodziłam poza skalę sopranu. Odruchowo kuliłam ręce, co niewiele dało. Wierciłam się i kopałam- a przynajmniej starałam się kopać. Moje zdolności fizyczne nie przynosiły dużych rezultatów- przeciwnie- pogarszały je. Zmuszona byłam iść tyłem w stronę kanapy. Stwierdzając, że i tak nie mam wielkiego wyboru- usiadłam na niej. Teraz miałam większe pole do popisu, gdyż uniosłam nogi do góry i kopałam tylko gdzie popadnie. Myślałam, że to odepchnie Tomlinsona dając mi większą przewagę, ale brunet najwyraźniej tylko na to czekał. Wykorzystując swoją siłę fizyczną przytrzymał moje nogi w żelaznym uścisku. Teraz równie dobrze mógłby wyjść z pokoju targając mnie za sobą. Na szczęście nie zrobił tego, tylko przesunął je w taki sposób, że byłam zmuszona się położyć. Chyba, że chciałam mieć nieźle wykrzywiony kręgosłup w bok. Przejrzałam go: chciał usiąść na mnie okrakiem dzięki czemu łatwiej by my było mnie łaskotać a jednocześnie nie mogłabym się ruszać. Na zbyt dużo sobie pozwalał. Co jak co, ale takiej bliskości bym nie zniosła. Póki siadał resztkami sił zamachnęłam się i przywaliłam kolanem prosto w jego krocze. Dobra wiadomość: zwinął się w pół z bólu sycząc. Zła wiadomość: Zwijając się z bólu upadł prosto na mnie. Chciałam wstać, ale Tommo rozłożony był na mnie jak długi. Ufff…a za lekki to on nie był.
-Musiałaś…tak…mocno..walnąć.-wybełkotał.
-Ostrzegałam-przyjęłam obojętny ton.
-Jeśli się okaże, że jestem bezpłodny-rzucił oskarżycielskim tonem wykorzystując, że ma usta przy moim uchu.
-No jasne, jeszcze czego.-powiedziałam sarkastycznie- a teraz jak byś mógł jeszcze ze mnie zejść to byłoby świetne
-Opierając dłonie po obu stronach mojej twarzy wstał cały czas patrząc mi w oczy. Nadal na jego twarzy wykrzywiał się grymas. Co jak co, ale te jego niebieskie spojówki potrafią być hipnotyzujące. Oderwałam wzrok spoglądając gdzieś w ścianę. Brunet nareszcie znalazł się w pozycji stojącej co nie zmienia faktu, że co chwila się zginał i łapał za bolące miejsce.
Usiadłam na kanapie i znów zatrzymałam na nim wzrok.
-Oj no aż tak to chyba nie boli.-odezwałam  się i pokazałam gestem aby usiadł obok.
Chłopak wykonał moje polecenie a ja poklepałam go po plecach.
-Czyżby nasz Tommo wymiękał?
-Jestem zawiedzony-udawał smutnego i potarł słodko oczy.
-Oooo masować nie będę ale mogę Ci zagwarantować, że nawet siniaka nie będzie.
-Zobaczymy-powiedział wystawiając język.
-Mam nadzieję, że to miało być znaczenie przenośne-uśmiechnęłam się.
-Kto wie-przeciągał, ale widząc moją minę dodał szybko -taaaak.
-Ty idź już się lepiej umyj.
 Louis wstał z kanapy ruszając w stronę łazienki. Westchnęłam cicho rozglądając się po pokoju. Wszędzie tylko ubrania. Setki ubrań. Oczywiście pomieszczenie miało swój styl. Były dwie tapety w biało-czerwone paski i dwie zwykłe ściany. Ogólnie sypialnia ta sprawiała wrażenie bardzo przestronnej z dominującymi jasnymi kolorami. Na biurku jak i na podłodze walały się rupiecie.
Nie mając tu nic szczególnego do roboty udałam się w stronę drzwi. Może ktoś już jest na dole. A jak nie to zrobię śniadanie dla wszystkich. Nie będzie jakieś urozmaicone, bo i zdolności kulinarnych nie miałam, ale prosty zwykły posiłek. Dźwięk moich bosych stóp stykających się o podłogę był teraz jedyną rzeczą, którą słyszałam. Schodziłam powoli chcąc zobaczyć, czy nikogo nie ma na dole. Żadnej żywej duszy. O! Za to jest moja torba! Podleciałam do niej przy okazji prawie nie potykając się o własne nogi i sprawdziłam zawartość. Wszystko na swoim miejscu. Nawet pamiętnik wzięłam. Otworzyłam na ostatniej stronie i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Zaczęłam tam zapisywać „sprawozdanie z wczorajszego ogniska”. Śniadanie może poczekać, więc nie spieszyłam się skoro i tak każdy spał albo się mył. Moja Głowna notatka skupiała się na początku na Louisie, następnie na Zaynie. Ciekawość zżerała mnie od środka o czym gadał z Alice. Wspomniałam nawet o Nicole. Pamiętam jak zobaczyłam ja po raz pierwszy. Zachowywała się dziwnie wobec mnie. Nie wiem czy moja przyjaciółka to zauważyła- ale ja tak.
Dlaczego ja tylu rzeczy nie wiem, i to wszystko przez nią! No dobra nie wszystko, ale czemu Horan przyszpilał ją wtedy do ściany? Może to ma coś wspólnego z jego wcześniejszym i teraźniejszym zachowaniem. Biedny blondynek jakby trochę zamknął się w sobie- a przynajmniej tak mówił Harry. Jak przychodziłyśmy to poprawiało mu się. Przez myśl przemknęły mi słowa Stylesa „Dla Ciebie to może zwykła przyjaźń, ale dla niego może to znaczyć coś więcej” Otrząsnęłam się. Nie, przecież to niemożliwe. Nigdy nie dawał mi żadnych znaków świadczących o tym, że czuje do mnie coś więcej. Albo to ja byłam na tyle głupia i ich nie zauważyłam. Ale przecież Horan? To wydaje się nierealne- a jeśli by było. Musiałabym skrzywdzić kolejnego człowieka na tej ziemi i powiedzieć „nie”. Nie wiem  czy byłabym w stanie- w końcu tyle razem przeżyliśmy, zaufałam mu, jest moim przyjacielem. Ej, ej! Stop! Kto w ogóle potwierdził taka opcja. Zapędziłam się- przecież jeszcze nic nie wiadomo. Wierzy w nią jedynie szanowny pan Styles, który jak słyszałam w ciągu tych ostatnich dni też się zrobił jakiś nieobecny. Znowu westchnęłam cicho zamykając mój „pamiętnik”- jeśli można to tak nazwać.
Wstałam z kanapy i z braku laku ruszyłam aby zrobić pozostałym śniadanie. Wyjęłam z lodówki wszystkie składniki, które mogą przydać się do kanapek. Przeszukałam szafki w celu znalezienia chleba. No oczywiście! Musiałam być na tyle ślepa, że nie zauważyłam dużego chlebaka przede mną. Walnęłam się otwartą dłonią w twarz i przystąpiłam do robienia kanapek.
Myślami znowu odeszłam w znane mi osoby. Czemu cholera jasna Nicole wygląda jakby coś ukrywała?! Teraz nie..ale kiedyś? I czemu się tak przylepiła do Zayna? I co ma z tą sprawą związanego mój kochany Irlandczyk. Dlaczego jak powiedziałam Harremu, że ta dziewczyna ze zdjęcia to moja kuzynka to mi nie uwierzył?! No dobra …bo to było kłamstwo, ale on tego nie mógł wiedzieć. Przytaknął, ale nadal był zamyślony. Dlaczego Liam chce mi coś powiedzieć, ale jednocześnie nie może…
-Robisz śniadanie dla nas?- z zamyśleń wyrwał mnie dobrze znany głos. Ta urocza chrypka zmieszana z zaspanym tonem…
-Co? A tak.-byłam nieco zdezorientowana na tak nagłe najście.
-Przestraszyłem cię? -zapytał ilustrując mnie od góry do dołu co mnie skrępowało, ale lokowany nie wyglądał na przejętego.
-Ehhh..nie. Raczej zaskoczyłeś – burknęłam.
-Aż taki jestem nieprzewidywalny?- zaśmiał się cicho nadal podparty o o ścianę.
Uśmiechnęłam się pod nosem nie przerywając smarowania kanapek.
Chłopak zaczął do mnie powoli podchodzić a moje serce- szaleć. Wiedziałam, że Harry swoimi  ruchami czasem potrafi zaskoczyć. Szkoda, że jak sam stwierdził- nad tym nie panuje. Nie chce tego, nie chce okazywać swoich uczuć tak, aby pokazywać je całemu światu. Nie chce, aby opisywano go w gazetach, jako tego „niewiernego”. Dokładnie pamiętam tamtą rozmowę. Aż  żal mi się  zrobiło. Potem mówił, jak bardzo pragnie, żebym się przed nim otworzyła. Nie jestem jak zabawka w sklepie, nie można tak po prostu mnie kupić. I miał rację. Nie zwierzałam się byle komu. W sumie to w pewnych sprawach w ogóle się nie zwierzałam. Ale temu, któremu najbardziej ufałam był Niall. Loczek o nim również wspominał, że bardzo by pragnął być nim. Taki skryty, ale jak zwykle uśmiechnięty.
-O czym tak myślisz?- usłyszałam szept koło lewego ucha.
Prawie co nie podskoczyłam. Jak on się tu znalazł? Jakim cudem był za mną i teraz niebezpiecznie jego usta były blisko mojej szyi. Mój oddech przyspieszył, a policzki lekko się zarumieniły.
-O…Tobie- po co miałam kłamać, jak już wystarczająco mu przedtem nakłamałam.
-Mhmmm. A dokładnie? -poczułam jego ciepły oddech owijający mój policzek i płatek ucha.
Zagarnął moje włosy na jeden bok. Nie Styles błagam nie! Co Ty robisz! Nie dotykaj mnie!
Uffff….. złapał tylko mój wisiorek, który od niego dostałam.
-Widzę, że nadal go nosisz.
-T-tak.- mój głos drżał.
-Słodko się wczoraj wierciłaś, wiesz?
Na samą myśl ponownie się zarumieniłam. Czy on musiał mi wypominać takie rzeczy?!
-Oj nie martw się, Alice bardziej. A tak w ogóle to jak tam nocka spędzona z Louisem?
-Rozwalił się na 4/5 łóżka- powiedziałam z dezaprobatą.
-Hah, cały Lou. Zresztą pocieszę Cię, że u mnie nie było lepiej bo Nicole jest gadatliwa nawet przez sen.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz zaraz ona u Harrego? Nie u Zayna?!
-Emmmm …ona? Myślałam, że Malik z nią śpi-siliłam się na obojętny ton.
-Nie tym razem, Bad boy’owi daliśmy Alice.
Stanęłam w osłupieniu. Czy Styles właśnie powiedział, że moja ukochana przyjaciółka śpi właśnie z NIM. Oooo Alice szykuje się długa rozmowa. Nie dość, że wczoraj na ognisku, to jeszcze na cała noc! Będzie się z czego tłumaczyć, ojj będzie. Teraz miałam ochotę tylko wpaść do pokoju mulata i wypytać ją o wszystkie szczegóły. Zrobiłabym to nawet teraz gdyby to nie był JEGO pokój.
-A-ha- mimo wszelkich starań mój głos i tak drżał.
-Dziwisz się? Wyrywała się jak opętana.  Chciała zostać w samochodzie, nie wiem jakim cudem mu się udało ją przenieść. W sumie to dlatego przydzieliliśmy mu właśnie ją …znaczy sam to zaproponował.-mówił loczek, a jego kąciki ust powędrowały ku górze, jakby na samo wspomnienie o niej.
No ładnie. I ja się dowiaduje takich rzeczy od niego?! Sam zaproponował?! Czy ja dobrze słyszałam?! Ciekawe jak zareaguje Alice gdy jej o tym powiem! Dlaczego ona jeszcze tu nie zeszła? Zawsze kiedy mam ochotę zasypać ją milionami pytań, to musi być gdzieś indziej. W tym przypadku w  JEGO  pokoju.
-Asia myślę, że dżem do pomidorów nie za bardzo pasuje- Harry zachichotał.
-A..n-n-no tak..
-Może ja dokończę te kanapki? -zapytał z nadzieją.
-Nie… echem…. poradzę sobie.
-Właśnie widziałem- mruknął.
Na chwilę w kuchni zapanowała cisza. To milczenie, którego nie znosiłam! Dla mnie to było dość  krępujące, ale dla Harrego? Wydawał się bardzo rozluźniony. W sumie to nie wiem, bo oczywiście stał za mną, co mnie już w zupełności dobijało.
-Skoro się najbardziej wierciła, to dlaczego sam się tego podjął? -zaczęłam niepewnie starając się brzmieć obojętnie.
No tak Asia! Skąd on ma wiedzieć? Przecież nie czyta Zaynowi w myślach! Ale oczywiście ja najpierw mówię potem myślę.
-Em… jakoś tak… zaproponowaliśmy mu Ciebie, więc szybko zadeklarował się do Alice.
Zaprzestałam robienia kanapek i stanęłam bezruchu. Czas..nie wiem..może zatrzymał się w miejscy albo to ja potrzebowałam naprawdę dobrego psychologa, psychiatry- cokolwiek. Słowa, które teraz padły z ust zielonookiego… były jak grom z jasnego nieba. Proponowali mulatowi, żebym z nim spała?! Nie wiedziałam kogo teraz bardziej nienawidziłam- ich za taka propozycję, czy jego, że nie chciał jej przyjąć.
Słowa Harrego mnie zabolały. On chyba nie zdawał sobie z tego sprawy. No tak- faceci. Albo kłamią, albo mówią to, czego nie chciałybyśmy usłyszeć raniąc przy okazji… Loczek na prawdę nie był tego świadomy sądząc po jego zdezorientowanej minie. Czy on tez zatrzymał się w miejscu czy ja naprawdę już mam jakieś zwidy.
Zayn pałał do mnie aż takim znienawidzeniem? Co ja mu takiego zrobiłam?! No dobra..wiem co. Czemu to wszystko musi być takie niezrozumiałe?!
-Jednak …dokończ..te..kanapki-powiedziałam słabym głosem.
Zanim Styles zorientował się co do niego powiedziałam byłam już w połowie drogi do pokoju..no właśnie. Do kogo iść? Liam? Tak, on mi zawsze wytłumaczy i pocieszy. Jednak po chwili przypomniałam sobie, że on teraz chciałby pobyć z Rose. Nie mogłam mu tego zepsuć…
W międzyczasie słyszałam za sobą niewyraźne krzyki Hazzy. Za późno. W  rekordowym czasie pokonałam drogę z kuchni do korytarza chłopaków, gdzie były wszystkie drzwi do sypialni. Niall, tak, on mi jest teraz potrzebny. Podbiegając wyminęłam zdziwionego Louisa, który schodził na dół w samym ręczniku opasanym wokół bioder. Widać, że dopiero co wyszedł spod prysznica, bo z włosów kapały mu kropelki wody. Słodko wyglądał, kiedy jego czupryna była w takim nieładzie. Jednak to obchodziło mnie teraz najmniej. Moim celem był pokój blondyna, do którego właśnie dobiegłam i z impetem otworzyłam drzwi. Poczułam, że łzy, których nigdy nie potrafiłam kontrolować już zbierają się w moich oczach.
Ogarnęłam pokój w celu poszukiwania mojego Irlandczyka. Zatrzymałam się na łóżku gdzie jeszcze spał. W duchu nie chciałam go budzić, bo wyglądał w tej chwili na najsłodsze stworzenie na ziemi. Nieśmiały i cichy blondynek szczelnie przykryty kołdrą z zamkniętymi oczkami. Lekko otwarte usta, z których co kilka sekund wydobywało się ciche mruknięcie.
Ten widok zmusił mnie do zwolnienia tempa. Ze łzami spływającymi na moich policzkach cicho podeszłam do łóżka. Jednak ta druga strona serca, która wrzeszczała „obudź go! Musisz się komuś zwierzyć” wzięła pod górę.
Nie obchodziło mnie to, że własnie chodzę po jego nogach. Nie obchodziło mnie to, że on jeszcze spał a ja go deptałam. Nie łączyłam teraz faktów, nie wiedziałam czy siedzę na nim, czy na łóżku. W tej chwili nie miało to dla mnie za wielkiego znaczenia. Ważne, śe siedziałam naprzeciwko niego i wlasnie zaczęłam nim potrząsać.
-Niall obudź się… proszę- mówiłam przez łzy, które niekontrolowanie spływały po moich policzkach.
Blondynek otworzył oczy i zaczął je przecierać. Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem po pokoju i po chwili zatrzymał na mnie swoje spojrzenie.
-Co..co się stało?- zapytał opiekuńczym tonem próbując usiąść. No tak- nie mógł się podnieść bo genialna ja siedziałam na jego torsie. Ej no skąd miałam wiedzieć, że akurat tak natrafię? Miał kołdrę, nie wiedziałam, gdzie jest jego ciało a gdzie materac. No uwierzcie, będąc w takim stanie jak ja teraz też byście nie zauważały takich „szczegółów”. Zsunęłam się trochę w dół żeby dać chłopakowi możliwość wstania.
-On..on mnie nienawidzi.-chlipałam.
-Co? Jak to? Ale o kim Ty mówisz, zwolnij.-mówił spokojnym i opanowanym głosem.
W sumie to się nie dziwię, że nic nie zrozumiał. Nie dość, że mówiłam niewyraźnie w przerwach na płacz, to jeszcze nie sprecyzowałam dokładnie o co i o kogo mi chodzi. A jakby tego było mało to przecież on dopiero wstał i i tak wszystko odbierał z pewnym opóźnieniem.
-Zayn..Dlaczego mi nie powiedzieliście, że nie chciał ze mną spać?! I kto to do cholery zaproponował?!
Jak zwykle wyżywałam na Irlandczyku swą złość, a on jak zwykle nie był niczemu winny. Mam nadzieję, że zdążył się przyzwyczaić.
-Po pierwsze nie krzycz tak. Po drugie uspokój się i trochę wyluzuj. Po trzecie Malik na pewno Cię lubi …tylko po prostu… -zaciął się.
No oczywiście, nie miał co powiedzieć. I widzisz, sam mi musisz przyznać rację, że on mnie nienawidzi Horan!
-Tylko po prostu co? Wiem, że mnie nienawidzi więc nawet nie próbuj zaprzeczyć.
-Ty wiele o nim nie wiesz kochana i zaufaj mi- to naprawdę nie tak jak myślisz.
 
-A jak? To jaki miałby być inny powód tego, że do własnego pokoju mnie nie chciał wpuścić?
Moje łzy nadaw spływały strumieniem mocząc Niallowi pościel.
-Hej, spójrz na mnie-powiedział Irlandczyk kładąc dłonie na moich policzkach i zmuszając mnie abym patrzyła prosto w jego oczy.
-Może i jest trochę wkurzony, ale w głębi serca nadal Cię lubi, rozumiesz?
-Nie, kto zaproponował ten pomysł?!
-Shhh. Liam, ale on nie chciał źle.
-Idę do niego-powiedziałam wstając, dopóki nie poczułam szarpnięcia za nadgarstek. Byłam zmuszona znów opaść na nogi Horana.
-Spokojnie. Chcesz mu teraz przerwać, z Rose? Póki dobrze im się układa?
Nie odpowiedziałam.
-Wyluzuj. Powiedział to, bo chciał was pogodzić…
-…Tylko to pogarszając-przerwałam mu.
-Na pewno nie.
-Masz rację, gorzej się nie da-mruknęłam.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś pod wpływem zbyt dużych emocji. Przecież nic się nie stało Asiu-mówił kciukiem wycierając moje łzy.
-Może i nie, ale teraz uświadomiłam sobie jak bardzo mnie nienawidzi.
-Na pewno nie-szepnął patrząc mi prosto w oczy.
Teraz patrzyłam prosto na twarz blondyna, który cos przede mną ukrywał. Coś czuł, co ja zawsze brałam za przyjaźń. Harry uświadamiał mi to, że jestem w błędzie. Teraz patrząc na niebieskie tęczówki mojego przyjaciela nie mogłam uwierzyć, że mógłby do mnie coś poczuć. On? Ta osoba, naprzeciwko której teraz siedzę jest we mnie zakochana? No tak …trudne do pojęcia. Jeśli to prawda, to doskonale ją ukrywał. Nieraz widziałam ból w jego oczach, ale nie teraz. Był szczęśliwy? To dlaczego będąc w jednym pokoju ze mną nie widziałam jego łez, które miałby oznaczać cierpienie, że nigdy nie będziemy czymś więcej. Teraz w tych oczach widziałam same iskierki, cieszył się, że jest przy mnie. Troszczył się o mnie. Nie, to niemożliwe, żeby on mógł poczuć coś więcej. Nigdy nie patrzyłam na to z innej perspektywy, jakbyśmy mieli być parą. On delikatnie muskający moje wargi? On pieszczący językiem moje podniebienie? On…ugh. Asia skończ! Czy ty właśnie wyobrażałaś sobie przyszłość z Horanem?! To przecież jeszcze nie jest potwierdzone. Może po prostu jest chory i mniej je? Jeszcze nic nie wiadomo, może on czuje to samo co ja do niego, a ta wypowiedź Harrego to zwykłe kłamstwo? A skoro tak, to po co mi to mówił? Stop Za dużo o tym myślę. Wytrząsnęłam się z chwilowego transu i powróciłam do rzeczywistości.
Nadal byliśmy w tej samej pozycji. Nadal patrzyliśmy sobie w oczy. Nadal miał spojrzenie pełne troski.
-Nie myśl o tym-szepnął.
Co? On wiedział, że właśnie myślę o naszej wspólnej przyszłości?!
-O czym? -Spytałam szybko a moja twarz zbledła nieco.
-No a o czym przed chwilą gadaliśmy?-pstryknął mnie w nos.
Aaaaaaa ok., ok. On o Zaynie. No tak, zawiesiłam się na trochę.
-A..no tak… -czułam że lekko się rumienię więc spuściłam głowę.
-Ktoś już wstał czy tylko Ty jak zwykle budzisz mnie w środku nocy? -zmienił temat lekko się uśmiechając.
-Pfff już jest rano. I dla Twojej wiadomości już nie śpi Harry i Louis. Co z resztą nie wiem.
-I chyba wolę nie wiedzieć-mruknął chłopak ja w odpowiedzi wybuchnęłam śmiechem.
-No dobra… -blondyn zaczął wstawać, na co szybko się podniosłam.
Oby coś miał na sobie, oby coś miał na sobie. Yeaaaa, bokserki, ale dobre i to.
Ogarnęłam ciało chłopaka, póki był odwrócony. Ideał no po prostu ideał, nic dodać, nic ująć! Odwrócił się. Moje nagłe zainteresowanie przyciągnęło obuwie, którego wprawdzie na sobie nie miałam ale musiałam gdzieś podziać oczy.
-Co tak przygryzasz wargę hmmm? -zapytał podchodząc.
To ja przygryzałam wargę?!
-Emmm…nic…tylko..ja tak..
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Idź się ogarnij w łazience, bo masz trochę podpuchnięte oczy od płaczu. Spotykamy się na dole.- pogłaskał mnie po włosach a następnie udał się w stronę garderoby.
Zrobiłam tak jak kazał chłopak. Poszłam do łazienki i zamknęłam się na klucz.
Wyglądałam tragicznie to mało powiedziane. Od mokrych policzków włosy przyklejały się z każdej możliwej strony. Oczy zaczerwienione i szklane. Zaczęłam wykonywać poprawki. Próbowałam zrobić jakiś sensowny przedziałek. Niewiele to dało… Przy lustrze spędziłam dobre kilkanaście minut. Wyszłam z pomieszczenia do pokoju z uśmiechem na twarzy. Jednak nie zastałam tam Nialla.
No tak, mieliśmy się spotkać na dole.
Najpierw musiałam załatwić jedną sprawę. Moim celem w tej chwili było znalezienie Alice. Chciałam z nią pogadać i to jak najszybciej. Nie mogłam czekać kilka dni a nawet godzin. Wyszłam na korytarz.
O wilku mowa!
Moja przyjaciółka właśnie wychodziła z pokoju Malika. Podbiegłam do niej i złapałam ją za rękę.
-Musim… -nie dokończyłam bo zaraz przy niej zjawił się mulat.
Co teraz? Iść, ignorować go? Przeprosić? Tysiące myśli nachodziło moją głowę, a ja zrobiłam to, co możliwe że było czystym impulsem: uciekłam. Tak, dobrze słyszycie. Słyszałam jeszcze ciche „Asia” padające z ust mojej koleżanki i już zbiegałam po schodach. Sama dziwię się w tej chwili swoim zdolnościom szybkiego schodzenia. Chciałam z impetem wparować do kuchni, ale to by mogło wzbudzić podejrzenia innych. Dlatego będąc na dole momentalnie zwolniłam kroku i spokojnie udałam się w stronę kuchni. Ktoś się tam kręcił, słyszałam go. Miałam już się wychylić zza ściany, jednak powstrzymała mnie rozmowa. Powstrzymały mnie słowa, które w tej chwili słuchałam.
-…Powiem-to był rozpaczliwy szept któregoś z chłopaków, na razie jeszcze nie wiedziałam kogo.
-Przełamiesz się, zobaczysz -Daddy?! Tak, to był Payne!
-Ale ona nie czuje tego samego do mnie. Liam, to tylko pogorszy sytuację!
Zamarłam. O kim i kto to mówił?!
-A skąd wiesz. Nawet się nie pytałeś?
-I tak wiesz, że nie potrafiłbym jej tego powiedzieć, prosto w oczy! -z szeptu chłopak podniósł trochę głos.
-Potrafiłbyś, na pewno Cię zrozumie.
-Ale to nie ma prawa zaistnieć! Znamy się od wakacji, rozumiesz?! Od wakacji! To krótki czas a ona nie widzi we mnie nikogo więcej niż najwyżej przyjaciela!- Wzdrygnęłam się. nie dość, że podniósł jeszcze bardziej głos to..wybuchnął płaczem. Chyba pierwszy raz w życiu słyszałam jak chłopak płacze. Nie, poprawka: drugi. Pierwszy raz słyszałam łkanie Zayna, kiedy stałam oparta o jego drzwi.
-To już długi okres czasu, a tego co ona czuje nie wiesz, bo nie czytasz jej w myślach.- mówił pocieszycielskim tonem brunet. I nawet mogłam się założyć, że w tym momencie klepał nieznajomego po plecach.
-Bardzo długi-usłyszałam a po chwili stwierdziłam, że to musiało być sarkastyczne stwierdzenie.
-Niall nie martw się. Najważniejsze jest…
Czy ja dobrze usłyszałam, czy on powiedział NIALL?! Czyli ten chłopak, który teraz siedzi w kuchni i ryczy to mój kochany przyjaciel?!
-…a wiesz co jest w tym najgorsze?! Najgorsza jest ta pieprzona świadomość, że nie mogę jej tego powiedzieć, bo ją skrzywdzę!
-Horan spokojnie, powiedz jej to, to  może…
Nie mogłam dłużej tu tak stać. On właśnie się zwierzał ze swoich sekretów. Wiedziałam, że jeśli się nie dowiem to nie będę mogła spać po nocach. Ta myśl nie da mi spokoju. Ta rozmowa…Miałam wybór, albo udawać, że zapomnę o tej rozmowie i potem mu kłamać w żywe oczy, że nie słyszałam jak coś usiłuje przekazać Liam’owi, albo wparować do kuchni i się wszystkiego dowiedzieć. Wybrałam to drugie.
-Co jej powiedz?- Wyłoniłam się zza ściany.

_____________________________________________________________
Hello miśki! <333
Przybywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że chociaż nie zasnęłyście
I jak, podoba się? Hehe kocham zatrzymywać w takich momentach, a nowego rozdziału nie dodam jak nie zobaczę waszych opinii i komentarzy x]
Tak więc… wena chyba mnie opuściła bo rozdział sam w sobie mi się nie podoba, więc przepraszam was za to, jakie pierdoły tu pisałam…
Jeśli chcesz być na bieżąco z moim blogiem, lub bardzo Ci się podoba to zachęcam do kliknięcia „obserwuj” i dołączenia do tej witryny : )
No przyznawać się, kto się spodziewał takiego obrotu spraw? ;3 Jak myślicie, jak potoczy się rozmowa w następnym rozdziale? :D

20 sierpnia 2013

~Rozdział 29~


Nawet nie wiecie jak bardzo moje powieki odmawiały posłuszeństwa. To tak jakby nagle ktoś skleił je klejem, podobne uczucie osiągam wstawiając do szkoły. Nie otwierając oczu mruknęłam coś pod nosem na znak sprzeciwu. No bo kto normalny budzi Cię w środku nocy?!
-Hej! Nie śpimy, wstajemy!
Byłam na tyle nieprzytomna, że nawet nie wiedziałam, który z chłopaków do mnie szepce. Wiedziałam tylko jedno: rano się ze mną policzy jak tylko będę wiedziała co się wokół mnie dzieje.
Gdzieś po lewej usłyszałam ostrzegawcze warknięcie, które zapewnie należało do Alice. Nie tylko ona była „drastycznie” budzona przez kogoś.
-Asia, zbieraj się! Burza idzie.-mówił ktoś nade mną.
Co? Burza? Achhh no tak, zapomniałam o moim „szczęściu”, które nigdy w takich chwilach mnie nie opuszczało. <czujecie ten sarkazm?> A teraz uwaga..pierwsza próba otworzenia oczu. Zamrugałam kilka razy i zobaczyłam niewyraźną postać schylającą się nade mną. Dwa zielone punkciki, jakieś afro na głowie, to z pewnością…
-Harry?- zapytałam zaspanym tonem.
-Nie-odparł, co po chwili dopiero załapałam, że było to sarkastyczne stwierdzenie. Wybaczcie, ale w środku nocy nigdy nie umiałam myśleć  trzeźwo i wszystko załapywałam z dużym późnieniem.
Wyciągnęłam ręce do tyłu z zamiarem wyciągnięcia się.
-Jakbyście mogły się pospieszyć, to byłoby fajnie.-tę odpowiedź kierował loczek zapewne do nad obu.
-Ja się nigdzie nie ruszam-bełkotała moja przyjaciółka i jakby na potwierdzenie tego szczelniej okryła się swoim kocem.
Styles westchnął w odpowiedzi i zwrócił się do kogoś z tyłu:
-Ej one nie chcą wstać, potrzebny będzie ktoś, kto je zaciągnie do samochodu.-mówił z rezygnacją.
-Dobra, to zostaw je, najpierw zbierzmy rzeczy, może wtedy się rozbudzą! -odkrzyknął jakiś chłopak.
Harry wypuścił głośno powietrze i odszedł gdzieś w bok.  Słyszałam jakieś przyciszone głosy, ale nie potrafiłam ich rozróżnić. Widziałam jakieś sylwetki niosące coś dużego do samochodu. Jak mniemam był to już złożony stolik. Odwróciłam się w stronę Alice, która również bacznie przypatrywała się poczynaniom bandu. Jej wzrok padł na mnie, uśmiechnęłyśmy się  do siebie zwycięsko. Co jak co, ale mnie w nocy nic nie zwlecze z łóżka. No w tym przypadku z ziemi.  W oddali usłyszałam ciche grzmoty. Na samą myśl o burzy moje ciało przeszła fala dreszczy. Nie to, że miałam jakąś fobię, ale przy każdej większej ulewie, nawałnicy czy czymkolwiek wspomnienia z tamtej nocy powracały. Gdy zamykam oczy mam wrażenie jakby wszystko się stało wczoraj. Bezbronna czteroletnia dziewczynka stojąca w nocy, w środku lasu przy wielkiej ulewie i wpatrująca się w ciało swojego nieżyjącego już ojca. Pioruny waliły jeden za drugim, wiatr rozwiewał moje włosy w każdą możliwą stronę, ale to był mój najmniejszy problem. Podbiegam do taty i klękam swoimi malutkimi chudziutkimi kolanami na mokrym gruncie. Wołam „tatusiu” nieświadoma słowa „śmierć”. Widzę, że leży przygnieciony pod jakimś drzewem, ale nadal nie umiem połączyć faktów. Nie wiedziałam, że go już nie ma, że już nigdy nie będzie mi czytał bajek na dobranoc, już nigdy nie posadzi mnie na kucyku czy koniu, już nigdy nie będę uciekała przed nim z piskiem i rozłożonymi rączkami. Czuję, że pod moimi kolanami znajduje się coraz więcej wody. . .wody? Nie. Klęczę nad moim ojcem w nogach zatopionych w krwi. Jeszcze nieświadoma tego zamaczam w niej rękę i podnoszę do góry. Przy najbliższej błyskawicy, która nadeszła po paru sekundach zauważam czerwoną ciesz na palcach. Przeraziłam się, co jak co, ale definicje krwi już znałam. Prędko wstaję o własnych siłach, ale za późno.  Całe *bryczesy są przesiąknięte czerwonym płynem. „Tatusiu!”- wołam po raz ostatni. Stoję jeszcze parę… minut? Godzin? Nie wiedziałam, dla mnie czas stanął wtedy w miejscu. Po raz ostatni patrzę na zmasakrowane ciało swojego ojca i usypiam. Tak. Usypiam, nieświadoma, że obudzę się rano ogrodzona czerwoną taśmą , kilkoma wozami policji i karetką. Moja mama podbiegnie do mnie i przytuli do swojej piersi, jej oczy będą całe czerwone i opuchnięte. Wtulę się i spytam „cio się śtało?”…
Na samo wspomnienie po moim policzku spłynęło parę łez. Nie umiem tego kontrolować, jestem wrażliwa, a to wszystko przez tamta noc. Właśnie wtedy zamknęłam się w sobie. Nie powiedziałam prawdy policji. Skłamałam, że nic nie pamiętam, nawet mojej własnej matce.
-Asia wszystko w porządku? -zapytała Alice widząc mój stan.
-Ja..ta-t- tak, jasne-powiedziałam pospiesznie wycierając kciukiem parę łez.
Blondynka spojrzała na mnie ze współczuciem. Wiedziała, że coś jest nie tak, ale nie chciała naciskać. Można by wtedy przewidzieć, że to by tylko pogorszyło sytuację.
I co z tego, że wytarłam słoną ciecz, jak już napływała mi do oczu nowa. To było poza moja kontrolą. Może ja na serio powinnam się udać do psychologa? Mama proponowała mi to nieraz, ale zaprzeczałam bojąc się zaufać komukolwiek.
Schowałam głowę w poduszkę nie chcąc, aby nikt nie zauważył mnie w takim stanie. Usłyszałam czyjeś kroki, a po chwili jakieś szepty. Parę sekund później poczułam na swojej szyi ciepły oddech.
-Co się stało? -spytał ktoś ze znajomym mi Irlandzkim akcentem.
Słychać było, że chłopak bardzo się przejął i mówił to tonem naprawdę opiekuńczym.
-Nic..nic-wybełkotałam do..poduszki.
-Przecież widzę, Alice również i martwi się o Ciebie. Zresztą ja też.-szepnął.
-Ja..na prawdę-starałam się mówić bez żadnego rozklejania, ale marnie mi to szło.
Słyszałam, że blondyn siada koło mnie i wzdycha teatralnie. Dalej naciskać nie zamierzał, a przynajmniej miałam taką nadzieję. Poczułam, że jego dłoń delikatnie głaszcze moje włosy. Schylił się, bo znowu poczułam to bijące od niego ciepło.
-Nie mogę patrzeć, kiedy Ty tak cierpisz.-mruczał.
-Och Niall… wcale nie jest tak źle jak to wygląda.-starałam się jakoś złagodzić sytuację.
-Mnie nie przekonasz.
Poczułam, że jego ręce wędrują pod moją talię. Chwilę później wylądowałam między jego kolanami opierając głowę o zagłębienie w szyi chłopaka. Choć ta noc należała do tych zimniejszych to fala ciepła w sekundę oblała moje ciało. Przy nim wiedziałam, że jestem bezpieczna.  Skuliłam się najbardziej jak było to możliwe i wypuściłam powietrze prosto na skórę blondyna. Wyczuł to, bo na ciele Irlandczyka zawidniała lekka tzw. gęsia skórka. Za każdym razem widziałam jak jego jabłko Adama porusza się przy przełykaniu śliny. Poczułam, że Horan’a przenika kolejna fala dreszczy, bo zadygotał.
-Twoje włosy mnie łaskoczą-wyszeptał wykorzystując, że ma dobry dostęp do mojego ucha.
Zachichotałam cicho. Przy nim czułam się taka szczęśliwa, nawet w takich sytuacjach potrafił doprowadzić moje wargi uniesienia się ku górze.
Wtuliłam się bardziej w jego szyję i przyciągnęła do siebie nogi.
-A więc …o co chodziło? -na nowo zaczął temat.
-Niall…- westchnęłam -myślę, że to nie jest dobre miejsce, żebym Ci o tym mówiła.
-Masz rację, nie musisz mi teraz wszystkiego tłumaczyć, ale chcę znać tylko powód Twojego płaczu.
Uniosłam głowę do góry chcąc widzieć teraz jego wyraz twarzy. Zdziwiłam się patrząc na łzy w jego oczach.
-Ochhh Niall a Tobie co się stało?- szepnęłam z przejęciem.
On tylko wpatrywał się we mnie troskliwie. Nic więcej- zero słów.
-Horan kochanie- powiedziałam z troską.
 
-Nie mogę na Ciebie patrzeć kiedy jesteś w takim stanie… -wyszeptał rozpaczliwie.
Czyli… czyli, że on tak się o mnie martwił. O Boże, to cudowne, takich to teraz ze świecą szukać! Na sam widok szklanych oczu chłopaka przytuliłam się mocniej i sama uroniłam kilka łez.
-Jak ja płaczę… to …błagam …ty nie rób tego...-szeptałam z trudem.
-Ale martwię się o Ciebie.
Mówiąc to poczułam jego dłoń na policzku. Zaczął delikatnie opuszkami palców go wycierać.
-Nie ma czym, naprawdę.-wykrztusiłam w końcu.
-Jest, bo widzę jak płaczesz.
Ponownie „schowałam się” w zagłębieniu na szyi chłopaka.
-Ja..tylko. Przypomniałam sobie …coś.
-Rozumiem, już nic więcej nie mów- chyba zauważył, że każde słowo wypowiadam z pewnym trudem. W końcu jeszcze nikomu nie opisywałam tamtej nocy.
Poczułam, że zrywa się wiatr. Nie był on jakiś silny, ale wiedziałam, że to tylko kwestia czasu. Blondyn wziął koc, który leżał na ziemi i którym przedtem byłam przykryta. Okrył mnie nim nie pomijając żadnego kawałka mojego ciała. Siedziałam… właściwie to pół siedziałam- pół leżałam podparta na Niallu czując jak jego klatka piersiowa unosi się delikatnie wraz z każdym oddechem.  Teraz byłam bezpieczna.
Kilka minut później…
Usłyszałam czyjeś kroki od lewej strony, ale nawet nie miałam siły się podnieść. Teraz było idealnie. Szczelnie przykryta kocem pod silnymi ramionami chłopaka kontrolującego mój każdy ruch. Po prostu czuł się za mnie odpowiedzialny, jak starszy brat-to był mój punkt widzenia, ale byłam pewna, że Niall również tkwił w taki przekonaniu.
-Ona śpi? -szepnął ktoś do ucha blondyna, które było niedaleko również mojego ucha.
-Nie wydaje mi się-odparł Irlandczyk przejeżdżając swoją dłonią po moich włosach.
-Dobra, to Ty weź Alice, bo tamta już zasnęła, więc z nią  będzie najciężej.
-Okay-powiedział Horan głośno wypuszczając powietrze i powili zaczynając wstawać.
-Czekaj, przytrzymaj ją, albo najlepiej weź do samochodu.
-Mogę przytrzymać, ale ja biorę Rose- usłyszałam dumny ton i stwierdziłam, że to musi być Liam, skoro się do tego podjął.
-Dobrze to zawołaj kogoś, bo sama na pewno nie pójdzie-w głosie blondyna doskonale wyczuwalna była troska.
-To Ty idź zawołaj. Jedziemy na dwa samochody. Louis kieruje jednym, Harry drugim. Już czekają w środku razem z Nicole- poinstruował go brunet.
-Ok, zaraz kogoś wyślę i idę po Alice.
Słyszałam oddalające się kroki, ale nic nie widziałam bo byłam zbyt mało przytomna. Odczekaliśmy parę sekund słysząc tylko własne oddechy.
-To kogo mam w…- osoba szepcząca  nagle przerwała. Nie otwierałam oczu, ale zdziwiona byłam ciszą, która zapadła. Leniwie próbowałam otworzyć oczy, ale coś marnie mi to szło.
-Echem..to ja może… Alice… -plątał się. Po głosie jedyne co rozpoznałam to to, że to chłopak.
-Nie, Alice już Niall się zajmie. Masz ją tylko przenieść do samochodu.-mówił spokojnym głosem Payne.
No  kurde, czy to rzeczywiście takie trudne?! O co oni się…. ZARAZ ZARAZ! Liam idzie z Rose, Niall z moją przyjaciółką, Louis już czeka w samochodzie z Harrym i z Nicole. Podsumowując …Został tylko ON.
Asia.
Spokojnie.
Zachowuj się normalnie, tak jak dotychczas.
 Albo nie! Udawaj, że śpisz! Z przypływu emocji i tego wszystkiego co w tej chwili mnie przytłoczyło wzdrygnęłam się. No tak! Teraz mogę się założyć, że Malikowi to nie uszło. No bo co, udaję, że śpię, nagle kiedy wiem, że został tylko on to wierzgam! Bosh …Asia uspokój się! W tej chwili 9374693023725349 myśli przebijało się do mojej głowy. Ej, co ja robię! To tylko kilka sekund, przeniesie i odstawi. No tak… powiedźcie to mojemu mózgowi, który nie był w stanie teraz funkcjonować normalnie.
Nawet nie poczułam, kiedy jego ręce odjęły moja talię. Tylko… wisiałam w powietrzu …no inaczej tego opisać nie mogę. Starał się być delikatny? Achh nie, może po prostu nie chciał mnie dotykać i ograniczał się do minimum. Matko! Sama nie wierzę, jakie ja mam teorie! I czy to jest normalne?! Będąc lekko „przyszpilona” do jego torsu poczułam te perfumy co zawsze. W mojej głowie zaroiło się od wspomnień. Wszystkiego, co mi one przypominały. Przez moje ciało po raz drugi przeszła fala dreszczy.
-Spokojnie- usłyszałam przy uchu a na policzku poczułam znajomy zarost.
Omg..nie wierzę, że on się do mnie odezwał! I mówił to z takim spokojem! A może po prostu powiedział to obojętnie? Tak …wiem dziwna jestem rozpamiętując jego każde słowo… Gdy tylko to wypowiedział po raz trzeci dostałam gęsiej skórki. Skarciłam siebie za to w duchu. Ale cóż …tego nie umiem kontrolować. Chłopak wyczuwając kolejną falę dreszczy …nie wiem. Wolałam nie otwierać oczu, ale mogę się założyć, że na jego twarzy wtargnął lekki uśmiech.
 
 
 
W mojej głowie szalało tyle myśli, że myślałam, iż nie doniesie mnie żywej do samochodu. Asia, za dużo się tym przejmujesz!
-Trzymaj się mocniej-usłyszałam znowu.
Moim ciałem zawładnęła kolejna fala dreszczy więc może pominę te wszystkie przekleństwa, które cisnęły mi się do głowy. Objęłam moimi dłońmi jego szyję. Po chwili puścił mnie jedną ręką i tworzył samochód. Dobrze, że mnie ostrzegł, bo zapewne bez tego leżałabym teraz rozłożona obok samochodu. To by była dopiero kompromitacja! Delikatnie ułożył mnie na siedzeniu. A może nie delikatnie, tylko nie chciał mnie dotykać? Może jak najszybciej chciał mnie puścić?
Za dużo o tym myślę. Stanowczo za dużo! Usłyszałam zamykające się drzwi. Cholera! Żadne dziękuję nie wydobyło się z moich ust! No tak, świetnie się prezentuję.
Oparłam się o kogoś, kto siedział koło mnie. Nawet nie spojrzałam na twarz, nie wiedziałam czy to dziewczyna czy chłopak, ale w tej chwili nie obchodziło mnie to zbytnio. Musiałam ochłonąć a następnie zasnąć. Po krótkich włosach wyczułam, że to jednak jest osobnik płci męskiej. Ułożyłam się wtulając moja głowę w jego ramię.
 Harry, bądź Louis zapalił silnik i ruszyliśmy. Słyszałam coraz wyraźniejsze grzmoty. Na samą myśl wzdrygnęłam się. Spokojnie, jestem przecież w samochodzie z moimi przyjaciółmi. Nic mi się nie stanie. Ta Asia, wmawiaj sobie wmawiaj. Po tamtej nocy nic mnie już nie zdziwi…
Teraz jedyną rzeczą, o której marzyłam było normalne zaśnięcie. Oczy już same mi się kleiły, ale trzaskające co sekundę pioruny uniemożliwiały to.
Minęło kilka minut, może i kilkanaście? O szybę zaczęły walić pierwsze krople deszczu. Czyli zdążyliśmy akurat, to dobrze, bo nie chciałabym się obudzić w błocie.
W mojej głowie znów zawirowały tysiące myśli. Jest tyle pytań, na które chciałabym znać odpowiedź. I właśnie teraz napływało wiele z nich. O co chodzi Niallowi? Dlaczego nie chce się przede mną otworzyć? Przecież to jest żałosne, oczekuję od niego odpowiedzi a sama nie mówię prawdy. Ciekawe czy by zaczął patrzeć na mnie pod innym kątem, gdyby znał moją historię. Ale ja nie chcę oczekiwać współczucia z jego strony.
Widzę jak się o mnie troszczy. Wiem, że w pełni zasługuje na to, żeby  być świadomym jaka kiedyś byłam i co mnie zmieniło. Ale ja jestem odizolowana od ludzi i dziwię się, czemu mnie zaakceptował. Może zmieni zdanie po tym, jak pójdę do szkoły i zobaczy jaka na prawdę jestem? Zawsze siedząca samotnie na korytarzu, ludzie mijają cię obojętnie. Już się przyzwyczaiłam. I co z tego? Czy to, że się przyzwyczaiłam znaczy, że już nie cierpię?
Może po prostu wszyscy patrzą na to pod takim właśnie kątem. Szkoda, że większość ocenia po wyglądzie, nie mając nawet pojęcia, że wszyscy bez wyjątku mają uczucia.
Ale nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to, że na moje zachowanie nie znałam odpowiedzi. Dlaczego nie mówiłam Niallowi prawdy? Dlaczego starałam od siebie odizolować całą piątkę. Chciałam, żeby wiedzieli o mnie jak najmniej. Może i prędzej czy później wszystko wyjdzie na jaw- jak to mawiają. Ale może też o mnie zapomną. O zwykłe szarej myszce bez uczuć. Właśnie- nawet w połowie chłopaki nie wiedzieli jakie uczucia mną miotają. Widzieli, że płaczę, ale nigdy nie znali powodu i nigdy nie będą znali. Lubię to tlić w sobie. Może to i głupie, ale rzeczywiście tak jest. Wolę płakać w samotności. Wolę wiedzieć o rzeczach, o których tylko ja wiem i nikt inny się nie dowie. Wolę mieć tajemnice, których nie mówię nawet najbliższym. Jestem skazana sama na… siebie. Na swój własny los i historię, którą buduję. Swoją barierę którą odgradzam otaczający mnie świat, stawiam granicę.
O podobnej barierze wspominał mi wczoraj Payne. Ale wtedy chodziło mu o przyjaźń, a to już zupełnie inny system. Nie wiem czy nie bardziej skomplikowany od mojego zachowania.
Znowu chciałam zasnąć i znowu się nie dało. Jechaliśmy przez piach i kamienie, z czego w wyniku moja głowa, która była oparta o czyjeś ramię cały czas podskakiwała. Podniosłam się, bo było to wygodniejsze od ciągłego walenia twarzy o barki chłopaka. W świetle księżyca jego rysy. Miałam nieprzytomne spojrzenie więc dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że siedzę koło Liama. Brunet zauważył, że nienagannie mu się przyglądam i odwrócił się w moją stronę.
-Spoko, jak Ci było wygodnie to się oprzyj-szepnął ze względu na ciszę panującą w samochodzie.
-Było, ale jadąc po takim czymś…- jęknęłam nawet nie potrafiąc nazwać podłoża.
Chłopak uśmiechnął się w odpowiedzi. Ten to zawsze potrafił człowieka obdarować takim uśmiechem, że aż nabierało się większej chęci do życia.
Z powrotem przerzuciłam wzrok za szybę. Krople deszczu przesuwały się poziomo zapewne ze względu na prędkość jaką się poruszaliśmy. Choć byliśmy w samochodzie słyszałam znienawidzony przeze mnie szum zrywającego się mocnego wiatru na zewnątrz. Widziałam jak niebo przecina kolejna błyskawica. Wzdrygnęłam się. Nie chciałam teraz znowu przywoływać wspomnień z tamtej nocy więc pomyślałam o pierwszej lepszej rzeczy jaka mi przyszła do głowy- Alice.
Moja kochana przyjaciółka. Choć znamy się tak krotko to nazywam ją najlepszą koleżanką. Ona również mnie nie odtrąciła. No tak… bo jeszcze nie widziała jak w stosunku do mnie zachowują  się inni. Czas pokaże jak znowu pójdę do szkoły… Przed oczami wciąż miałam jej dzisiejszą rozmowę z Malikiem. To, kiedy wyprzedziła Nicole mówiąc, że ona do niego pójdzie. Z jaką obojętnością koło niego usiadła i z jaką lekkością zadawała mu kolejne pytania. Po prostu prowadzili normalną konwersację. Taką jak ja z nim kiedyś.
Ciekawość zżerała mnie od środka. Dosłownie- przecież o czym oni mogli rozmawiać? Ona wyglądała na obojętną. Jak ja jej tego zazdroszczę. Wszyscy ją lubią, łatwo znaleźć z nią wspólny język. Chociaż nie mamy wspólnych zainteresować i tak siebie rozumiemy.
Może wtrąciła coś o mnie? Na samą myśl moje ciało znowu się wzdrygnęło.
-A Ty o czym tak zawzięcie myślisz? -usłyszałam szept      z lewej strony.
-Ja? Um... tak sobie. Nic ważnego-starałam się, aby mój ton zabrzmiał wiarygodnie.
-Jakoś w to nie uwierzę patrząc na twoją minę.-nie dawał za wygraną.
-Wiesz..ognisko..- no ej! W sumie nie kłamałam.
-A o KIM z tego ogniska?- zapytał chytrze naciskając na trzecie słowo.
Spojrzałam na niego błagalnym wzrokiem, ale ten nie wyglądał na takiego co zamierza mi odpuścić.
-Mnie nie oszukasz Asia. I tak wiem o kim.
-To po co się pytałeś?
-Chcąc potwierdzenie, którego właśnie mi udzieliłaś-mówił coraz bardziej pewny siebie, a na jego twarzy malował się uśmiech.
Westchnęłam teatralnie. Za bystry chłopak był…
-No i co chcesz wiedzieć? Mam Ci po raz setny powiedzieć, że też pragnę, żebyśmy się pogodzili?- jęknęłam.
-Nie, chcę Ci powiedzieć, że on tego równie bardzo pragnie jak Ty.
Zastygłam w osłupieniu. No tego się nie spodziewałam.
-A Ty to skąd wiesz?
-Bo widzę.
-Co widzisz?
-Jak cierpi. Asia nie pozwól by to ciągnęło się dłużej.
-Każdy widzi co innego Payne.
-Mogę się założyć, że nawet nad tym nie myślałaś pod takim kątem.
-Co? Jakim kątem? O czym Ty mówisz?
-Chcę Ci tylko uświadomić, że jedni się bardziej kryją z tym co czują, drudzy mniej. Ale to nie znaczy, że nie cierpią.
-Ale żeby stwierdzić że on cierpi tak bardzo jak ja, musisz wiedzieć jak ja cierpię, a nie wiesz. –już sama się plątałam w tym co mówiłam.
-Bo wiem, że on cierpi bardziej.
-A to niby na jakiej podstawie?!
-A tego Ci nie zdradzę.
-Pfff bo nie wiesz.
-Oj wierz, wiem.
Spojrzałam na niego. Tyle się malowały na jego twarzy a ja nic nie umiałam wyczytać.
-Teraz już nic nie rozumiem. Czy możesz mi jasno powiedzieć dlaczego, bo ja już nic nie rozumiem z tej rozmowy…
-Kiedyś zrozumiesz.
Jak ja nienawidziłam, kiedy rodzice… poprawka: rodzic pouczał mnie i dodawał „kiedyś zrozumiesz”. Z Liamem było to samo. Już wiem dlaczego nazywali do Daddy’m.
-Asia… nie odbieraj tego źle.-mówił spokojnym tonem.
-A jak mam odbierać, kiedy tyle przede mną ukrywasz i wszystko co mówisz jest takie..niejasne!- starałam się dobrać poprawnie słowa.
-Kiedyś mi podziękujesz za tą rozmowę. Zrozum… chcę Ci pomóc. I wiem więcej niż Ci się wydaje.
-I tu jesteś w błędzie, bo nie wiesz o mnie wielu rzeczy, a szczególnie z przeszłości! – nie wytrzymałam. No musiałam to w końcu z siebie wydusić. Siedzący na miejscy kierowcy Louis ledwo co nie podskoczył kiedy usłyszał mój krzyk. Liam podrapał się na karku, na jego twarzy nie malowały się żadne emocje. I to był ten moment, kiedy bym chciała mieć dar czytania w myślach. Czy tylko ja nie potrafię kryć swoich emocji i jak coś mi się dzieje, to moja twarz mówi sama za siebie. A oni? Kamienne twarze…
-Wiem, że jest wiele rzeczy..z przeszłości –przełknął głośno ślinę – o których nie chcesz nam powiedzieć i usiłujesz ukryć, ale chodziło mi o to…. Hmmm. Że wie… domyślam się jaki jest Twój punkt widzenia na różne sprawy, o których nie masz pojęcia a my mamy.
Co to znaczy my mamy? Czyli oni mieli przed sobą jakieś tajemnice o których ja nie wiedziałam? Oni wszyscy? Dzielili się swoimi… tajemnicami? Matko jak to dziwnie brzmi, że chłopaki mają swoje… sekrety.
-Możesz trochę jaśniej?- starałam się, aby mój głos przestał drżeć. Na marne…
-Pewnie masz o nad odmienne zdanie, ale i czasami i Ty nie znasz całej prawdy. Może nie dajemy po sobie tego poznać, ale Asia. My przecież też mamy uczucia! Może kiedyś połączysz fakty i sama do pewnych rzeczy sama dojdziesz. Prędzej czy później się dowiesz, albo wyjdzie to na jaw. Może ktoś Ci powie prosto w twarz…
Zamilkł.
-Co powie..?
-Zależy kto.
-A to ma jakieś znaczenie?
-Tak i to duże.
-No to, co Ty mi powiesz?
Chłopak uśmiechnął się chytrze.
-Akurat ja nie odgrywam w tej roli dużego znaczenia. Więc mogę Ci już otwarcie powiedzieć, że… jestem tym..kim Ci się wydaje- Czy on nie mógł normalnie dobierać słów?! Ugh …o co im wszystkim chodziło?
-Dobrze, że chociaż Ty-mruknęłam.
-Spokojnie. Z czasem się wszystko wyjaśni.
Na pocieszenie przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Echhh …mój Niall numer 2. Wtuliłam się w niego z nadzieją zaśnięcia, ale burza skutecznie temu zapobiegała.
-Liam?
-Hmmm?
-Kto siedzi obok Ciebie i z przodu?
-A czy to ma jakieś znaczenie?
-Ma.
-No to Rose i  Niall.
-Aha, to dobrze.
-Co dobrze?
-No..że oni.
-A jakby to nie byli oni to już by było źle?
-Gorzej.
-Dlaczego?
Po prostu nie chciałam jechać z Nicole i Zayn’em jednym samochodem. Czułabym się co najmniej… nieswojo.  Przynajmniej mnie nie kusi, żeby spojrzeć w ich stronę i patrzeć jak się świetnie dogadują, a ona jeszcze się do niego klei.
-Echhh nieważne zmieńmy temat.
-Zmienimy jak powiesz.
-Liam-jęknęłam.
-A więc? Słucham.
-Po prostu nie chciałabym jechać z..wiesz kim.
Chłopak uśmiechnął się.
-No już nie przesadzaj. Aż tak go nie lubisz?
-Aż tak mi przy nim… głupio-sama się dziwiłam swoim słowom, ale to była prawda.
-Okeyy..teraz możemy zmienić temat
-Aż tak Ci była potrzebna ta informacja? -rzuciłam sarkastycznie.
-Nawet nie wiesz jak bardzo-uśmiech nie schodził mu z twarzy.
-Dobra..zmieńmy ten temat.
-Emm o czym gadacie?- usłyszeliśmy zaspany głos Rose.
-O! Obudziłaś się. Właśnie..wymyślamy nowy temat, bo wszystkie już wyczerpane-jąkał się Daddy.
-No nie wiem… co lubisz robić w wolnym czasie Asia?
Dopiero po paru sekundach zorientowałam się, że to pytanie było kierowane do mnie. Ocknęłam się.
-Um… ja… no w sumie nie mam żadnego hobby-przyznałam.
-Na serio? Nieee no na pewno jakieś masz…. Gotowanie? -strzeliła.
-Ograniczam się do najprostszych dań, bo zazwyczaj moja mama się tym zajmuje-odparłam.
-No..to taniec?
-Jedyne co umiem to te „kaczuszki” z przedszkola.
Na twarzy Rose zagościł uśmiech.
-Ok, rozumiem że taniec odpada. Hmmm może jakieś sporty: siatkówka, pływanie, jazda konna.
Jazda konna- mogłabym to nawet wykrzyknąć. Ba! Nawet chciałam. Od małego konie i kucyki były moją pasją. W stajni spędzałam czasem więcej czasu niż w domu. To tata mnie do nich przekonał. Pamiętam, gdy miałam trzy latka to wsadzał mnie na najmniejszą klacz-zresztą moją ulubioną i jeździliśmy na długie przejażdżki po łąkach. A widoki? Zapierające wdech! Mój kuc szedł spokojnie stępem, a za mną kłusował mój ojciec trzymając wszystko pod kontrolą. Gdy dochodziliśmy do rzeki- odpoczywaliśmy. Konie trochę się napoiły i wracaliśmy. Zdarzało nam się zatrzymać na dłużej- wtedy pomagałam tacie rozłożyć malutki kocyk i trochę jedzenia. I tak mogliśmy spędzić cały dzień. Pamiętam nawet jak wystawiałam moje chudziutki rączki, żeby mój kuc zlizał kostkę cukru czy marchewkę. Wiedziałam, że nic mi się nie stanie, bo miałam za sobą osobę, którą kochałam najbardziej na świecie i która niedługo potem odeszła…
-Asia? Zbladłaś na twarzy. Wszystko ok.?-usłyszałam zatroskany głos Liama.
Znowu się zawiesiłam! Dlaczego ja tego nie kontroluję i jednocześnie zawsze wychodzę  na jakąś idiotkę!
-A jasne..po prostu …chce mi się spać- wybełkotałam pierwsze co mi przyszło do głowy.
Nie wiem czy ich przekonałam ale nie nalegali i w samochodzie znów zapanowała cisza. Rose wzdychając położyła głową na ramieniu Daddego i zamknęła oczy. On przeniósł na nią wzrok i dosłownie patrzył na nią jak na księżniczkę. Na sam ten widok moje kąciki ust powędrowały ku górze. Tam słodko razem wyglądali.
Blondynka miała bardzo delikatne rysy twarzy, co w połowie odzwierciedlało jej zachowanie. Była naprawdę miłym człowiekiem i podobnie jak Alice umiała się z każdym dogadać.
-A..jakie jest twoje hobby? -zapytałam niepewnie chcąc jakoś zrekompensować moją beznadziejną reakcję sprzed minuty. Wiedziałam, że dziewczyna jeszcze nie śpi bo uśmiech jej nie schodził.
-Od małego tańczę balet.
No tak, nawet pasowała do tej roli. Szczupła z idealną figurą…
-Oooo serio? I umiesz te wszystkie… przewroty..szpagaty-nie wiedziałam jak to wszystko się nazywa bardziej profesjonalnie.
-To nie jest takie trudne, jak może się wydawać-szepnęła.
-Ja to w tych …w takiej gimnastyce… bosh… ja mam dwie lewe nogi więc mnie tego nie wmówisz.
Liam z blondynką starali się powstrzymać śmiech.
 
-Nie no na pewno nie jest Az tak źle.
-Ojj uwierz jest-powiedziałam opierając głowę i ramię Liama z nadzieją na normalne zaśnięcie.
Właśnie wyjechaliśmy z szosy na „normalną” drogę więc nawet taka szansa się pojawiła. Rose chyba też ją chciała wykorzystać bo zamilkła i zamknęła ponownie oczy.
Kilkadziesiąt minut później…
Niewiele pamiętam z tej nocy i co stało się potem. Wiem tylko, że byłam niesiona przez czyjeś ramiona. Słyszałam jakieś szepty i ostrzegawcze warknięcia Alice. Po chwili zostałam przeniesiona znowu w czyjeś barki i wnioskując po rytmicznym wspinaniu się stwierdziłam, że idziemy po schodach. Osobiście współczuję temu kto mnie niósł…
Zostałam ułożona na coś miękkiego, gdzie przykryto mnie kołdrą. Pół-świadomie szczelnie się nią owinęłam. Już po chwili oddalam się w objęcia morfeusza.

________________________________________________________

 
*Bryczesy-spodnie przeznaczone do jazdy konnej.

Witam ponownie^^
Szczerze powiem, że ostatnie komentarze i ilość wejść po prostu zmusiły mnie do natychmiastowego wzięcia się w garść i napisania tego rozdziału ;3 Mam nadzieję, że wam się podoba. J
Nawet nie wiem jak wam dziękować za te wszystkie miłe słowa. Chciałam tylko przekazać, że każdy komentarz jest dla mnie ważny i gdy tylko ich liczba zmieni się choćby o jeden więcej szczerzę się do monitora jak głupia xD I uwierzcie mi- czytam każdy po kilka razy analizując go.
Hu hu widzę, że po ostatnim rozdziale wasze głosy w ankiecie nieco się zmieniły :D No cóż…obiecuję, że wam już tak pokręcę w głowach, że już same nie będziecie wiedziały na kogo głosować =P
O nowy rozdział lub różne propozycje pisać na asku, gdzie wchodzę co najmniej kilka razy dziennie i na każde pytanie staram się odpowiedzieć =]
Ale się rozpisałam ;o No jak tam przed premierą TIU, bo u mnie już rodzice nie mogą wytrzymać moich całodziennych wykładów :D
Jaki moment najbardziej wam się podobał w tym rozdziale? Jak myślicie z kim obudzi się bohaterka i o co chodziło Liamowi? Wasze opinie umieszczajcie w komentarzach ;**
Pozdrawiam
Nicole.