Muzyka

03 stycznia 2015

~Rozdział 54~

"-Sądzisz, że on gdzieś tu jest?- Zapytał, wpatrując się w płynące po niebie chmury. [...]
Harry był ciepły. [...]
-Dziękuję, że mi powiedziałaś.- Przerwał moje przemyślenia.- Zapewne dużo Cię to kosztowało… Po prostu… zaufałaś mi .- Pokręcił głową. [...]
-Zabiorę Cię kiedyś do stadniny.- Przerwał milczenie.
Odwróciłam się.
-Naprawdę byś to zrobił?- Uśmiechnęłam się pod nosem. [...]
-To jest…- Obejrzałam trzymany w dłoni prezent- To jest cudowne, Hazz!- Wydusiłam, otaczając ramionami delikatną szyję chłopaka. [...]
Siedzieliśmy na zimnym podłożu, przy temperaturze zbliżonej do zera. Wokół nas nie było nic specjalnego. Nie było też ludzi, których chciałabym, żeby się pojawili. Nie było słów.
A jednak ta chwila miała w sobie coś, przez co nie zamieniłabym jej na żadną inną. Stała się powrotem do przeszłości, ale nie tej złej. Do tej, którą ledwo co pamiętam-tej szczęśliwej. [...]
-Nie wiem już jak do Ciebie dotrzeć. [...] 
Wystawił prawą dłoń, muskając koniuszkami palców moją skórę. Po chwili dołączył drugą rękę, i dotykając boków talii przyciągnął mnie do siebie.
-Po prostu usiądź. [...]
-Powiedz mi…- Zacisnął oczy.- Powiedz mi co myślisz jak teraz patrzysz. Co czujesz?
Moją odpowiedzią było milczenie.
-Proszę.- Jego oddech owinął moją szyję.
-Ja…- Wszystko co teraz chciałabym powiedzieć było uwięzione w gardle. O wiele silniejsze od podświadomości, która mówiła zupełnie co innego.
- Zrobię wszystko, bylebyś była szczęśliwa.
Dłoń chłopaka przejechała wzdłuż policzka, zostawiając ścieżkę dreszczy i lekkiego prądu.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak długo wstrzymywałam oddech, dopóki płuca boleśnie nie dały mi o tym znać. Zwilżyłam koniuszkiem języka wargi, które drgały z każdą sekundą.
-Jeśli… jeśli zapytałbym się, czy zostałabyś moją dziewczyną- zgodziłabyś się? [...]
Tak się wtedy zaczęłam zastanawiać gdzie był Horan, kiedy złożył… znaczy no nie wiem czy to był on, ale tak zakładam. W każdym razie powracając do tematu.. Widziałaś go chwilę przed tym jak dostałaś dedykację? Bo stwierdziłam, że możemy to rozwiązać w jeden sposób…[...]
Teraz się musisz skupić i powiedzieć kogo ostatni raz widziałaś chwilę przed jej złożeniem. W sensie przy DJ-u. Skoro Payne mówił, że idą na bieżąco, to on musiał być tam chwilę przed piosenką. [...]
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie Alice, to niemożliwe.
-To jest możliwe, jeśli tylko sobie przypomnisz z kim byłaś lub kogo widziałaś przez ostatnie minuty przed dedykacją. Pamiętasz co powiedział DJ? Dla dziewczyny, która zjawiła się tu niecałe sześć miesięcy temu,  stając się światem dla osoby, która właśnie zadedykowała „Kiss me”- Eda Sheeran’a. Właśnie zadedykowała.- Zrobiła nacisk na dwa ostatnie słowa.- To musiało być chwilę przed tym.
-I dlatego mówię, że to niemożliwe.- Szepnęłam, spuszczając wzrok.-On… on przez ostatnie kilkanaście minut był…. Był ze mną. [...]

Dźwięk wibrującego telefonu szybko przywrócił mnie do rzeczywistości. Wzdrygnęłam się i natychmiast otworzyłam oczy, mrużąc je przy tym. Było całkowicie ciemno. Przez kilka sekund musiałam przyswoić gdzie jestem, i dlaczego obudziłam się w niewygodnej pozycji. Wpół zgięta zaczęłam sobie uświadamiać, że moją szyję owija ciepły oddech, a przestrzeń w jakiej leżę jest… praktycznie jej nie ma. W tej chwili wykonałabym zapewne gwałtowny ruch, ale byłam zbyt nieprzytomna i leniwa, by zrobić cokolwiek. Do tego doszło jeszcze ograniczenie w postaci miękkiego oparcia fot…zaraz zasnęłam na fotelu?
Po chwili zaczęłam łączyć niektóre fakty, które wyjaśniałyby moje położenie- i to w sensie dosłownym. To by tłumaczyło nieznajome, miękkie dłonie stykające się w wcięcie w talii.
Wstrzymałam oddech.
Zaraz zaraz co… Liam?
Poruszyłam się niespokojnie. Gdyby nie fakt, że leżałam w fotelu, który całkowicie ograniczał jakiekolwiek ruchy, z pewnością byłabym już na drugim końcu materaca. Po chwili zastanowienia przypomniałam sobie o wibrującym telefonie. Sięgnęłam ręką na tyle, na ile było mnie stać. Wymacałam na podłodze coś na kształt komórki i uniosłam do góry. Pierwszym odruchem było schowanie jej ponownie na dół, gdyż światło z niej dochodzące było dość jasne. Od kiedy ja sobie taką jasność ustawiam…? Okej- powinnam raczej zadać pytanie kto jest na tyle normalny, żeby pisać o… spojrzałam na telefon.- 03:14.
„Nowa wiadomość od: Nicole.”
Z tego co mi się wydaje, w najbliższych dniach… ba- tygodniach nie prowadziłyśmy żadnych konwersacji. Nieco zdziwiona, ale zbyt senna by połączyć te dwa fakty weszłam w zaznaczone pole. Przeczytanie tekstu zajęło mi chwilę czasu, ze względu na obecny stan.
Przymrużyłam oczy.
„Proszę, nie wydzwaniaj do mnie więcej, nie chcę rozpoczynać tego tematu na nowo. Ja Tobie też życzę Wesołych Świąt. :)”
Nie wydz…
-Rose?- Zaspany i nieco zachrypnięty głos spowodował, że telefon wylądował na podłodze, lecz ‘na szczęście’ w miejscu gdzie znajdował się dywan.
-Kochanie, co robisz, jest środek nocy.- Silne barki przyciągnęły mnie go jego ciała, zaś usta wędrowały coraz bliżej skóry.
-Liam.- Wydusiłam skulona. –Liam, to ja Asia.- Powtórzyłam czując jak palce chłopaka przesuwają się coraz wyżej.
-As…O MÓJ BOŻE, PRZEPRASZAM!- Jestem pewna, że gdyby nie oparcie od fotela, Payne byłby już wręcz wgnieciony w ścianę.
Uśmiechnęłam się słabo, po chwili uświadamiając sobie że przecież on nie może tego zobaczyć, ze względu na panujące ciemności. Starałam się powoli ustatkować oddech, ale słysząc po szybkim wciąganiu powietrza- nie tylko ja miałam ten problem. Jedynym minusem całego obrotu spraw, był natychmiastowy chłód, wzrastający z każdą sekundą. Cóż… przecież nie powiem- „Hej Li, udając że nie masz dziewczyny przysuń się na chwileczkę, tak było mi cieplej.”
Szczelnie  nałożyłam biały kocyk, który najprawdopodobniej nałożył na nas brunet zaraz przed snem. Byłam lekko zażenowana całą sytuacją, by móc cokolwiek teraz powiedzieć. Jeśli już ktoś ma zacząć, to niech to będzie on. No wiecie- w końcu był facetem.
To nie to, że gest, które zrobił chłopak nie były swego rodzaju… przyjemne. Ugh… może to źle zabrzmiało. Po prostu sprawiły, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, ale nie przez wzgląd, że robił to Liam. Tylko przez wzgląd, że…uh… no robił to. Okej nieważne- nie powinnam o tym myśleć w żaden sposób, nawet w taki jak teraz.
Skrzywiłam się lekko, próbując się wyprostować. Echem… śpiąc parę godzin na fotelu uwierzcie na słowo- nie wstalibyście do obiadu. Chyba, że jesteście mną, która i tak i tak nie wstanie do obiadu, bo po prostu jest zbyt leniwa…
-Ja..myślałem ….Rose … zupełnie mi wypadło z głowy, że wyjechała..miałem sen..że…
-Li spokojnie.- Zaśmiałam się nerwowo, co w moim wykonaniu zabrzmiało tragicznie.
-O Boże, mam nadzieję, że nie pomyślisz sobie teraz… Matko… co ja…
-Hej, nie ma sprawy, tak? Zrobiłeś to nieświadomie. – Co nie zmienia faktu, że nadal mam Twój gorący oddech na plecach. – Rozumiem, naprawdę.
Chłopak chciał chyba w geście przeprosin wysunąć rękę, czy coś podobnego, ale cofnął ją szybko. Kątem oka prześledziłam ten ruch, ale już nic nie mówiłam. Aż tak się mnie przestraszył? Naciągnęłam rękawy nowej piżamy, którą dostałam od Horana  w Wigilię. Przygryzłam lekko policzek, starając się sprawiać wrażenie… obojętnej? Tak, myślę że to najlepsze określenie w tym momencie. Wiem, że zabrzmiało dość chamsko, albo tak jakbym była zazdrosna, ale naprawdę nie miałam takich intencji. Kierowało mną zdziwienie i rozczarowanie, ale to w najmniejszej dawce jaka jest możliwa. Po prostu… No dobrze -nieważne.
Skuliłam się bardziej na boku. Błądząc tak gdzieś w myślach, przypomniałam sobie o telefonie, którego wypuściłam gdy tylko się zorientowałam, że nie jestem jedyną osobą w pokoju, która ma otwarte oczy. Chciałam jakoś dyskretnie sprawdzić, czy nadal tam jest i czy wszystko z nim okej, ale wiem, że wyglądałoby to podejrzanie. Zwłaszcza, że chłopaka nadal leżał wgnieciony w miękki fotel, i spoglądał co jakiś czas w moim kierunku.
Po jakimkolwiek wysileniu mózgu do myślenia, zorientowałam się, jaka była treść wiadomości i że nie ma nic wspólnego z tym, o czym ostatnio gadałyśmy. O ile w ogóle kiedyś pisałyśmy… Dyskretnie zajrzałam w dół, gdzie leżał czarny iPhone, z już wygaszonym ekranem. Zaraz zaraz.. od kiedy ja mam iPhone’a i od kiedy na mojej tapecie widnieje …Rose?
Tak, dziękuję za te brawa.
Fuck.
FUCK.
F U C K
Właśnie się zorientowałam, że komórka nie należała do mnie, a jej właściciel leżał tuż obok mnie. Żeby tego było mało, przeczytałam jego prywatne wiadomości z Nicole. Jak na złość tego nie da się cofnąć i chłopak prędzej czy później zobaczy i złoży fakty. Pomijam już ‘szczęście’ dzięki którym brunet doskonale widział co robię, więc może się dowiedzieć nawet dzisiaj rano co zrobiłam. Oczywiście, gdyby nadawcą była Rose, czy jego mama nie denerwowała bym się, ale…Nicole? Teraz nie wiem co we mnie bardziej górowało- zdziwienie czy podenerwowanie. Nie widziałam jej dobre parę miesięcy i z tego co wiem cała piątka jakoś nie żywiła do niej specjalnej sympatii.  Teraz nagle… Liam?
Przewróciłam się na drugi bok, chcąc przypatrzeć się chłopakowi i omal nie pisnęłam, gdy ujrzałam jego oczy wpatrzone wprost we mnie. Nie miały w sobie złości, co oznaczało, że się jeszcze nie zorientował, albo udawał. Szczerze nie wiem, którą opcję bym wybrała.
-Em…sorry. Ja… Ten- Idę już spać.- Spuściłam wzrok i nałożyłam kocyk pod sam nos. Najchętniej zaciągnęłabym go na twarz, ale nie zrobię tego, gdyż wyglądałoby to co najmniej dziwnie.
-Niepotrzebnie.- Wymamrotał, tłumiąc ziewnięcie.- Zaraz trzeba będzie pójść włożyć prezenty do skarpet.
-Psujesz całą magię Świąt.- Mruknęłam.- Um… za chwilę? Jest trzecia w nocy. Chyba  godziny Ci się poplątały.- Z trudem powstrzymywałam się od przymknięcia powiek.
-A Ty chyba jeszcze nie poznałaś bliźniaczek.- Odparł, układając się w dogodnej pozycji.
-Chyba poznałam.- Mimo  zmęczenia rzuciłam mu najbardziej piorunujące spojrzenie na jakie było mnie stać.- Kiedy ktoś mi kazał z nimi zostać.- Syknęłam.- I nie tylko z nimi.- Dodałam, prychając.
Jego kąciki ust lekko powędrowały ku górze.
-To nie było specjal…- Jednak nie dokończył widząc pioruny ciskające z moich oczu.- No okej, może trochę…- Odchrząknął.
Nałożyłam kaptur jednoczęściowego prezentu i sprawdziłam, czy na pewno wszystkie guziczki są zapięte.
-Niall trafił z tą piżamą.- Pstryknął mnie w nos.
Fuknęłam.
-No nie złość się tak.- Zaśmiał się.- Nie poszłabyś włożyć moich i Twoich prezentów do skarpet?
-Już Ci mówiłam. Jest 3 w nocy.- Powiedziałam zaspanym głosem.
-A dziewczynki czatują od 5.- Mruknął.
-Co?- Usiadłam.
-No przecież mówię.- Oczy chłopaka  już się zamykały.
-Ale jak to od…
-Weź też moje prezenty, są podpisane.- Wymamrotał, przewracając się na drugi bok.
Westchnęłam zrezygnowana. Niechętnie wstając staczając się z fotela pokonałam drogę do torby, gdzie czekały wszystkie upominki. Wzięłam także drugie opakowanie, zapewne należące od chłopaka i ruszyłam do drzwi. Uchyliłam je i trzymając się wszystkich możliwych uchwytów i poręczy doszłam do końca schodów, gdzie przystanęłam. W kuchni usłyszałam niewyraźne kroki. Sądząc po ich wolnych odstępach ta osoba była tak samo niewyspana jak ja. Modląc się tylko, aby nie byli to Niall i Zayn wolno przekroczyłam próg pomieszczenia.
Gdybym tylko nie była na tyle zmęczona i świadoma, że w pokoju znajdował się mulat, zapewne pisnęłabym, upuściła paczuszki czy też wciągnęła głośno oddech. Jako, że moja natura oznaczała się niesamowitym lenistwem nie zrobiłam nic z tych rzeczy, po prostu przestąpiłam z nogi na nogę. Niby nasze stosunki już wyszły na prostą, ale obecność chłopaka nadal sprawiała mi lekki dyskomfort. Dlatego też stałam z coraz większą świadomością kto popija sobie gorący napój kilka metrów ode mnie. I ta świadomość zaczynała mnie coraz bardziej przerażać…
Wolno opuściłam dwie większe torby na podłogę, cały czas bacznie przypatrując się ciemnowłosemu. Tamtej najwyraźniej to usłyszał, bo nie minęła sekunda, a odwrócił się w wiadomym kierunku. Na jego twarzy zagościł zaspany uśmiech, za to na mojej- rumieńce.
-Witam.- Dlaczego ja nie mam takiego głosu w dzień, jaki on ma chociaż w nocy?
-He…ej.- Wychrypiałam.
Mulat odłożył kubek z parującą – jak się okazało- kawą. Miał na sobie szare dresy i czarny podkoszulek. Mimo potarganych na wszystkie strony włosów wyglądał idealnie. Myślę, że nawet jak bym się postarała, to nie potrafiłabym ukryć zafascynowania, jakie mnie ogarniało na jego widok.
-Herbaty? Kakao? Soku? Czekolady?
Otrząsnęłam się.
-Soku.- Palnęłam, jedyne co mi przyszło do głowy.
Przytaknął, skanując mnie wzrokiem. Przez tą krótką chwilę usiłowałam wyglądać jak najbardziej naturalnie i obojętnie. W efekcie końcowym i tak spuściłam głowę i  speszona naciągnęłam rękawy.
-W sumie to jednak czekolady.- Wymamrotałam, zdając sobie sprawę, że w środku nocy [ jak i zimy ] sok z lodówki nie będzie najlepszym rozwiązaniem.
W odpowiedzi usłyszałam tylko cichy śmiech. Mimo, że nie patrzyłam na chłopaka mogłam sobie wyobrazić jak teraz wygląda w każdym detalu.
Delikatne zmarszczki przy ustach i oczach. Brwi położone trochę bliżej siebie, jednak nieco obniżone. Policzki mniej napięte i wklęsłe niż normalnie. Czasem pochylony trochę do przodu z półprzymkniętymi powiekami.
-Hmmm?
Poniosłam wzrok.
-M…mówiłeś coś?
-Pytałem się, czy chcesz z piankami?- Pomachał w moim kierunku opakowaniem z małymi gąbeczkami.
-A…Um..Tak, poproszę.- Usiłowałam odwzajemnić uśmiech, który posłał mi czarnowłosy.
-Jesteś tak  niepewna i onieśmielona.- Wymamrotał.
Na te słowa starałam się nie zrobić nic, co potwierdziłoby to zdanie, lecz odruchowo zagryzłam wargę. One nie brzmiały jak wada, mimo to skłaniały do pewnych zmian. Pod tym względem wiem, że zawsze ulegałam każdemu, kto zwracał mi uwagę. Usiłowałam- choćby sztucznie przyjąć sobie tę rade i w jakiś sposób wcielić w życie.
-To wszystko czyni Ciebie taką…- Przekrzywiłam głowę.- Nieważne.- Zaśmiał się i pokręcił głową. – Proszę.- W  moich rękach pojawiła się parująca czekolada.
Jaką? Jaką mnie czyni?
-Dziękuję.
Chłopak oparł się na przeciwległym blacie, ponownie wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Nie zdążyłam nawet się speszyć, a jego głos rozbrzmiał w pomieszczeniu.
-Przepraszam.
Przyznam, że  moje zdziwienie już dawno nie sięgało tak daleko jak teraz. Pozbawiona resztek wstydu ani jakiejkolwiek niepewności odezwałam się.
-Ty? Za co?- Parsknęłam
Mulat przeczesał nerwowo włosy.
-Za… nie ja…- Zakrył twarz dłońmi.- Nie mogę… znaczy nieważne. Po prostu dużo się ostatnio działo, nieważne.- Jego palce przeciągnęły się od czoła do brody.- Po prostu przepraszam.- Wymamrotał.
Co? Jak? Co?
Miałam wrażenie, że nasze dusze zawarły chwilowy układ, w którym zamienią się miejscami.
Chłopakowi stojącemu przede mną można by było tylko skrzydła doczepić, zamiast tego słyszę z jego ust ‘przepraszam’. Słowo miało jakiś ukryty sens? Przeoczyłam coś w naszej znajomości? Może chodziło o kłótnię? Choć w tym wypadku to raczej ja powinnam przepraszać…
Otrząsnęłam się.
-Jesteś pewien, że mówisz  to do właściwej osoby?- Zmarszczyłam brwi, mocno zaciskając palce na blacie.
Czarnowłosy spojrzał na mnie swoimi karmelowymi oczami. Wyczytanie z nich jakichkolwiek uczuć czy nastroi zawsze sprawiało mi sporo problemu. Jednak teraz popatrzył na mnie jak nigdy przedtem- przynajmniej tak mi się zdawało. Widziałam już wszystko- smutek, złość, troskę, radość, ból, ale strach? Jego mimika twarzy w niektórych momentach była naprawdę trudna do odczytania- to był jeden z tych momentów. Moje zawahanie sięgnęło chyba temu poziomowi, co  jego nieudolne skrywanie przerażenia.
-Um… myślę, że w pewnym stopniu tak… w sumie… znaczy nie.  Myślę, że po prostu powinnaś wiedzieć.
-Wiedzieć o czym?- Przełknęłam ślinę.
-Echem… wiedzieć, że… Cię przepraszam.- Spuścił wzrok.
Co?
-Aha…- Zaczęłam błyskawicznie wertować myśli, próbując znaleźć dogodny temat na tę chwilę. -Um… To miłe, że zgodziłeś się spędzać święta  razem z nami.- Ruszyłam w stronę toreb z prezentami, aby nie skupiać uwagi tylko i wyłącznie na twarzy mulata.- Wiesz… znaczy jesteś muzułmaninem i…. no… Boże Narodzenie…- Złożenie jednego prawidłowego zdania nawet było trudnością. Brawa dla mnie…
Usłyszałam ciche kroki, po chwili chłopak stał koło mnie, również pakując upominki do skarpet. Zayn westchnął, kręcąc przy tym głową.
-To nie tak.- Zaczął.- W sumie nie jesteś jedyna, bo 99% fanek myśli tak samo.- Uśmiechnął się pod nosem.- Jezus w Islamie wcale nie jest nam obcy, tak jak wszyscy  to sobie  wyobrażają.- Przeczesał włosy koniuszkami palców.- Dla nas jest prorokiem… Naprawdę jednym z większych. Świętowanie Jego przyjścia nie jest czymś niezgodnym z naszą wiarą.
-O Boże przepraszam.- Szepnęłam.
-Miałaś prawo nie wiedzieć.- Uśmiechnął się.- Co prawda nie obchodzimy tego święta przy ubieraniu choinki czy dzieleniu się opłatkiem… teoretycznie dawanie prezentów również nie jest dla nas typowe, ale nie chciałem was urazić.- Odchrząknął.- Poza tym upominki już coraz częściej są jakby to powiedzieć… wcielane. Trudno jest wytłumaczyć dziecku, że nie znajdzie niczego w skarpecie przy kominku, podczas gdy nasłuchał się w szkole tylu rzeczy na ten temat.- Brązowooki wyciągnął ozdobiony w czerwony papier rulonik i skierował go do mojej skarpety.
Zmarszczyłam brwi.
-Co to?- Spytałam zaciekawiona, wskazując palcem na trzymaną w jego ręku rzecz.
W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech.
-Uroczo wyglądasz, kiedy robisz takie wielkie oczy i dziecięcy głos.
Speszyłam się.
- Po prostu byłam ciekawa.-Barwa mojego głosu podskoczyła o parę oktaw.
-I kiedy się rumienisz to również.- Dodał.
-Zayn!- Zakryłam policzki, choć wiedziałam, że to i tak niewiele da.
 Kątem oka zauważyłam, że kąciki jego ust cały czas są rozciągnięte w uśmiechu. Takie ujęcie mogłabym oglądać dwadzieścia cztery godziny na dobę- szczególnie z  roztrzepanymi włosami i zaspanymi oczami. Po chwili przekrzywił twarz i zagryzł dolną wargę. Skrzyżował ręce, ukazując napięte mięśnie oraz widniejące na nich tatuaże.
-Zdejmij te dłonie.
Pokręciłam przecząco głową. Mulat uniósł brwi. Spod jego długich rzęs dostrzegłam błysk w oku.
-Ejjj śmiejesz się ze mnie.-Pisnęłam oburzonym tonem, choć  w głębi serca wiedziałam, że nie umiałabym się na niego obrazić.
-Ja? Wcale.- Udawał zdziwienie, podczas gdy ja pokonywałam drogę na miękką sofę. Usiadłam, podkulając kolana. Usta ułożyłam na kształt podkówki, zaś ręce skrzyżowałam podobnie jak chłopak.
W salonie zapanowała cisza. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mulat stoi za mną i tylko czeka na dobrą okazję, lub nadal się śmieje pod nosem.
Poprawiłam kaptur oraz nachodzące na moją twarz doszyte do niego uszy. Po chwili poczułam, jak materac od kanapy lekko się ugina, a znajoma osoba siada tuż obok mnie. Odwróciłam się tyłem, dodatkowo zakrywając policzki. Mimo całej sytuacji moje kąciki ust same podnosiły się do góry, nie dając mi wyboru.
-Asiuuu.
-Teraz to Asiu.- Fuknęłam.
Przed oczami mignęła mi znajoma paczuszka w kształcie ruloniku.
-Przyniosłem Ci prezent.- Usłyszałam tuż koło ucha. Niestety nieudolne ukrywanie przyspieszonego bicia serca poszło na marne, wraz z próbą formowania kamiennej twarzy.
-O. A jednak ktoś tu się uśmiecha.- Przyległ klatką piersiową do moich pleców i położył przede mną zawinięty w czerwony papier podarunek. Czułam ciepło spowodowane jego dotykiem oraz puszyste włosy łaskoczące okolice szyi.
-Naprawdę mogę to teraz otworzyć?- Obejrzałam paczkę z wszystkich stron.
-Sama chciałaś to zrobić.- Wziął kosmyk  włosów wychodzący zza kaptura i zaczął układać z znajomy mi sposób.
-Wolałam się zapytać.- Burknęłam, zaraz potem rozwiązując złote wstążeczki z dwóch końców prezentu.
-Wyglądasz teraz jak małe dziecko.- Parsknął, wciąż plotąc małego warkoczyka.- Masz takie duże oczy. Naprawdę tyle radości sprawia Ci odpakowanie jednego podarunku?
Milczałam, wciągnięta w rozwijanie papieru, co chyba uznał za odpowiedź twierdzącą. Gdy tylko rozerwałam niepotrzebna warstwę ujrzałam zwinięte ciasno kartki sztywnego papieru. Zmarszczyłam brwi, najprawdopodobniej robiąc przy tym dość śmieszną minę, gdyż usłyszałam za sobą  cichy chichot.
-Że też wcześniej nie zwróciłem na to uwa…
-Cicho bądź.- Fakt, że była 3 w nocy był jedynym logicznym wytłumaczeniem  nagłego przypływu pewności siebie.
Rozciągnęłam kartki i zmrużyłam oczy, aby potwierdzić moje przypuszczenia. Przypatrując się uważnie- zaniemówiłam.
Na papierze widniała postać. Bardzo przestraszona postać. Kartek było kilka, lecz za każdym razem jej wizerunek wyglądał podobnie- Płonące policzki, duże oczy, długie, proste włosy i schowane w rękawach ręce. Jej smutny wzrok był mocno podkreślony we wszystkich rysunkach.
-T..to ja?- Szepnęłam.
Pytanie było retoryczne. Zbyt proste, aby oczekiwać odpowiedzi. Jednak sposób, w jaki chłopak  mnie  przedstawiał; pozostawił wiele przemyśleń.
Czy  rzeczywiście tak wyglądałam? Co Zayn chciał przez to powiedzieć? Wiedziałam, że teraz nie czas na interpretacje rysunków, ale ciekawość zdawała się być silniejsza. Idealizacja mojej postaci schlebiała mi, czego jednak nie umiałam tego pokazać w jakikolwiek sposób. Byłam zbyt zszokowana i jednocześnie onieśmielona talentem chłopaka. Dopiero po chwili przypomniałam sobie o czymś takim jak oddech i mowa.
-Boże… Dziękuję!- Wydukałam
On wiedział. Wiedział, że to jedyne co w tej chwili byłam w stanie powiedzieć. Wiedział, że zaparło mi dech w piersiach. Wiedział,  śledząc rytm bicia mojego serca. Wiedział, bo objął mnie szerokimi barkami, mocno do siebie przyciągając; jakby nigdy nie miał wypuścić.
Parę godzin później…
Jak przychodzi co do czego, to się okazuje, że czystym przypadkiem może mnie odwieść tylko Niall!
Siedziałam skulona na przednim siedzeniu, intensywnie wpatrzona w czarne buty. Liczenie mijających latarni już nieco mi się znudziło, więc musiałam przejść do innego rodzaju rozrywki…
-Już jesteśmy.- Do rzeczywistości przywołał mnie głos z Irlandzkim akcentem.
-Och.- Tylko tyle udało mi się wydobyć.- Dzięki.- Wymamrotała, siłując się z pasem.
-Pomogę Ci z prezentami.- Ożywił się nieco.
-Nie, naprawdę nie mu…- Już go nie było.
Westchnęłam cicho i nacisnęłam klamkę. Wzdrygnęłam się od natłoku zimna, który natychmiast uderzyło prosto w moją twarz. Niechętnie wygramoliłam się na zewnątrz i przeszłam do bagażnika, gdzie blondyn zabrał większość paczek.
-To nie jest potrzebne.- Zdziwiłam się, że w ogóle odzywam się do Irlandczyka.
Chłopak powiedział coś pod nosem, sprawiając wrażenie obojętnego na każde wypowiedziane słowo. Niespokojnie przełknęłam ślinę i zaczęłam przestępować z nogi na nogę. Wolałabym spędzić ten dzień sama pod kocem,  oglądając pierwszą lepszą komedię lub pisząc w pamiętniku. Niestety, Horan nie był tym typem chłopaka który Cię przywiezie i pójdzie. Mogę się założyć, że zaplanował już co będziemy robić przez najbliższą godzinę.
-Możemy iść.- Wziął ostatnią torbę i zamknął bagażnik. Słysząc to ruszyłam przodem, otwierając furtkę i idąc w stronę domu. Z każdym krokiem zwalniałam, co nie można było powiedzieć o oddechu. O mało co się nie wywróciłam, gdy moje przypuszczenia się sprawdziły, w postaci małej kartki wciśniętej w otwór. Listonosz? Sąsiadka? Kolędnicy? Firma? Moja mama?
Wszystkie z nich w tej sytuacji wydawały się prawdopodobne. Nie wiedziałam, czy idący za mną niebieskooki też ją zauważył, dlatego dla pewności przyspieszyłam kroku. Wyciągnęłam ją delikatnie, ale patrząc na pismo miałam ochotę cofnąć ten ruch. Czułam jak moje serce bije wszelkie rekordy Guinnessa, a ja mało co nie lecę do tyłu. Nie wiem jakim cudem utrzymałam się na nogach. Czucie w nich z każdą sekundą było coraz mniejsze.  Nawet nie miałam siły by zapłakać. Nie miałam siły na nic.
Zakołysałam się lekko w przód i w tył. Drżącymi rękoma przewróciłam ją na druga stronę , gdzie dostrzegłam krótkie zdanie.
Jego ruch był na całe życie. Mój bę
-Niall!- Krzyknęłam na chłopaka, który z impetem wyrwał mi kawałek papieru. Nawet nie śledząc tekstu porwał ją, nie zważając na moje protesty. Nie za bardzo uważał na trzymane w palcach torby. Połowa z nich ledwo co nie wylądowała na zimnej powierzchni wraz ze mną. Jego dłoń nie za bardzo kontrolowała swoje ruchy i na mojej głowie teraz było ratowanie własnej skóry. Cofnęłam się znacznie.
-Podaj mi klucze.- Sięgnęłam po wymienioną rzecz do kieszeni i wykonałam polecenie Irlandczyka. Nie wiem czym byłam bardziej przerażona- listem czy zachowaniem niebieskookiego. Ledwie się ocknęłam, a jego dłoń zaciągała mnie do środka.
Stanęłam na progu, próbując uporządkować myśli. Stało się za wiele jak na jeden raz. Drżącymi rękoma próbowałam rozpiąć kurtkę, co szło mi dość marnie. Jeszcze nic do mnie nie docierało. Mogę się założyć, że dopiero za kilka godzin zdam sobie sprawę, jak mogłam postąpić i co cofnąć.
Jedynym plusem całej sytuacji była nieobecność mojej mamy. Wiem, że gdyby nas teraz zastała w takim stanie, dostałaby palpitacji serca. Powolnym ruchem odłożyłam klucze z powrotem do kieszeni i zaczęłam rozwiązywać sznurówki butów. Jeśli mam być szczera, to więcej z nich poplątałam niż rozplątałam.
Bliska obecność chłopaka sprowadziła mnie na ziemię. Blondyn przyglądał mi się z założonymi rękoma. Był już rozebrany, a torby rozłożone na stole w salonie. Bo posturze i mimice twarzy poznałam, że niebieskooki jest bardzo spięty. Nie uśmiechał się jak zawsze, zaś w oczach nie dostrzegłam świecących iskierek radości i jakiejkolwiek chęci do życia.
Nie takiego Niall’a lubiłam.
-Dostałaś więcej takich listów?- Miałam wrażenie, że mimo tego pytania chłopak podświadomie zna odpowiedź.
Tak
-Nie.- Szepnęłam, spuszczając głowę.
Od wypowiedzenia tego słowa z każdą sekundą atmosfera robiła się coraz bardziej gęstsza, naciskając w najsłabsze punkty. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Irlandczyk świdruje mnie wzrokiem, ale nie ośmielałam się stawić mu czoła i zrobić to samo.
Nie lubiłam tego Niall’a, z którym ostatnio się utożsamiał. Prawdę mówiąc odrobinę się go bałam…
Przerażał mnie ten pewny błysk w oczach, gdy opieka i troska schodziły na drugi plan. Może stawał się mężczyzną? Wydoroślał ze swojego dawnego stylu postępowania. Mimo to… tamtego blondynka mi brakowało, choć wiem, że publicznie tego nie pokazywałam. Nieraz chciałabym się w niego wtulić i usłyszeć to co dawniej. Napawać się zapachem jego koszul i miękkością jego włosów. Miałam taką małą nadzieję, że kiedyś znowu powrócimy do punktu wyjścia i będziemy tak szczęśliwi jak na początku.
-Kur*a.- Gwałtownie podniosłam głowę. – W takim razie zaraz pójdę na górę, aby się upewnić w tym, co usły…
-Nie!- wydobyło się z moich warg, szybciej niż planowałam. Dopiero potem zakryłam usta, zdając sobie sprawę, że nakierowałam chłopaka na właściwy, aczkolwiek dla mnie niekorzystny trop.
O jedno słowo za dużo, o jeden ruch za późno…
Przed oczyma mignęły mi tylko nogawki  spodni chłopaka, który pokonywał już drogę na pierwsze piętro. Czym prędzej zdjęłam buty i pognałam za nim.
-Niall!- Wiedziałam, że to wołanie idzie na marne. Słyszałam już odgłos otwieranych drzwi, co zmotywowało moje nogi do szybszej pracy. Przytrzymując się poręczy w celu wyrobienia się na zakręcie, wpadłam  z impetem do pokoju. Kątem oka zauważyłam, że na pierwszy ogień poszła półka przy ścianie. Irlandczyk stał przy niej, przeglądając każdą zawartą na niej rzecz.
Przystanęłam na dywaniku, z doświadczenia wiedząc, że każdy moment nieuwagi na nim, może być wykorzystany w dość bolesny sposób.
-Niall, proszę.- Szepnęłam.
On zdawał się nie słyszeć tych słów. Był nakręcony listem i zaprzeczeniem, które okazało się być kłamstwem.
Kończył właśnie przeglądać drugą od góry półkę. Moje serce biło szaleńczo w piersi. Z każdą sekundą ogarniał mnie coraz większy strach. W końcu znajdzie list, a wtedy popadnie w jeszcze większy szał. Przerażało mnie jego zachowanie- chciałam zadzwonić po Liama, ale torebka z telefonem została na dole. Nie mogłam  przecież zostawić chłopaka na  ani chwilę- to stanowiło za duże ryzyko.
Wolno przeszłam na łóżko, bezradnie na nim siadając. Zresztą wiedziałam, że lada chwila moje nogi i tak odmówiłyby posłuszeństwa. Ze szklanymi oczami obserwowałam blondyna, który klęczał obok lustra. Przez chwilę  w głowie zaiskrzyła mała iskierka nadziei, ale chłopak tylko wstał i otworzył lewe skrzydło szafy. Zacisnęłam policzki, aby resztkami sił powstrzymać się od… wszystkiego.
Sama nie jestem pewna, co byłabym w stanie zrobić, kiedy dałabym upust wszystkim emocjom. Być może zaskoczyłabym sama siebie, lecz w negatywny sposób.
Przegoniłam wszystkie obrazki sprzed oczu, mając szczerą nadzieję, że żaden z nich nie zostanie wcielony w życie. Zamknęłam powieki, chcąc choć na chwilę oderwać się od rzeczywistości.
List, którego szukał Irlandczyk nie znajdował się na szczęście w szafie, gdzie miał swoje pierwotne miejsce. Po dłuższych przemyśleniach schowałam do  szafeczki w łazience, uznając, że mało kto tam zagląda- czytaj: Nikt oprócz mnie.
Odgłos tłuczonego szkła.
Otworzyłam oczy.
Spojrzałam w kierunku, na który nakierował mnie chłopak. Niedaleko łóżka leżała ramka. Poprawka: To, co z ramki zostało. Szybka oddzielająca zdjęcie klaczy mojego dzieciństwa została potłuczona na trzy wielkie części i kilka pomniejszych, które leżały porozrzucane po ziemi.
Zdjęcie mojego kucyka. Mojego kochanego maleństwa. Mojego małego życia. Mojego powodu, dla którego się urodziłam. Mojej pamiątki po nim.
Retrospekcja:
Spostrzegłam go już z daleka. Mimo szarych kolorów postać  znacznie się wyróżniała. Uśmiech na jego twarzy standardowo jaśniał, zarażając nim wszystkich wokół. Dzisiaj dodatkowo miał ręce za plecami, usilnie próbując coś zakryć.
-Tatuś!- Przytrzymałam się małymi rączkami, aby zejść z dużego, bujanego fotela. Gdy tylko dotknęłam ziemi stópkami- pędem rzuciłam się do mężczyzny. Z tyłu słyszałam krzyki mamy, że jestem boso i się zabrudzę, ale nie zwracałam na to uwagi.
On widząc, że biegnę w jego stronę, przystanął. Ukucnął i rozłożył jedną rękę, bacznie uważając, aby zakryć w drugiej skrywany przedmiot.
Nie zważając na skropioną rosą trawę pokonałam dzielącą nas odległość i zarzuciłam ręce na szyję. On również nie był mi dłużny, mocno do siebie przytulając i składając pocałunek na włosach.
-Moja mała księżniczka.- Wyszeptał.
-Twoja.- Podkreśliłam dziecięcym głosikiem.
Ten w odpowiedzi zaśmiał się pod nosem, gładząc mnie po plecach.
-Tylko Moja.- Pocałował mnie w czoło, odgarniając niepotrzebne kosmyki włosów.-Tylko.- Odparł ciszej.
Odsunęłam się nieco.
-A co chowasz za plecami?- Przekręciłam główkę.
Zaśmiał się pod nosem.
-Czyżby moja dziewczynka już zdążyła podpatrzeć? –Powrócił do pozycji stojącej.
-Wcale nie.- Wygięłam usta w podkówkę, tupiąc przy tym nogą.
-A byłaś dziś grzeczna?- Uniósł brwi.
-Byłam.- Zrobiłam maślane oczka.- Nawet posprzątałam miskę  rano, nakarmiłam misia, wyprowadziłam lalki na spacer.- Zaczęłam wyliczać na palcach.- Przyrzekam.- Przytknęłam paluszki do serca.
-Dobrze, już dobrze- wierzę Ci.- Parsknął.
Zaklaskałam dłonie, gdy tata zaczął wysuwać skrywany prezent. Z początku trudno mi było określić, co to jest, ale gdy zobaczyłam wizerunek mojej ukochanej Rozalie  pod szklaną osłonką- pisnęłam.
Patrzyłam na rozbity na podłodze przedmiot. Być może jeszcze w pełni nie docierało do mnie, co chłopak właśnie zrobił. Z pewnością, gdybym była teraz o zdrowych zmysłach nie hamowałabym się.
Teraz byłam w stanie tylko wpatrywać się w małe kawałki szkła porozrzucane na podłożu. Nie miałam pojęcia jak zareagował chłopak. Nie widziałam nic poza tą jedną rzeczą, która pozwalała mi na powrót do dzieciństwa.
-Odkupię Ci.- Mruknął bez większego zainteresowania, po chwili powracając do dalszych poszukiwań.
Wstrzymałam oddech.
Właśnie zamienił mój skarb w bezwartościowy przedmiot. On. Przyjaciel, którego szanowałam. Ten szorstki ton i kamienny wyraz twarzy.
Przeniosłam wzrok na kocyk, na którym został mokry ślad po łzie torującej sobie ścieżkę wzdłuż policzka. Płakałam? Możliwe.
Nadal pamiętam ten uśmiech towarzyszący mu przy wyciąganiu ramki zza pleców. Nadal pamiętam te delikatne zmarszczki przy kącikach jego oczu. Nadal pamiętam moją reakcję. Mój dziecięcy śmiech. Mój pisk. Moje rączki zakrywające usta. Moje oczy wpatrujące się w prezent niczym skarb.
To nie było wiele. Zwykłe zdjęcie. Ale czymże był taki podarunek w tamtych czasach! To mogło być zwykłe pudełko kredek, czy też mały miś. Wtedy liczyła się wyobraźnia, nie pieniądze.
Wzięłam do ręki najbliżej stojący odłamek.
Zepsuł to, co mi po nim zostało. Tak po prostu. Bez żadnej skruchy. Jak gdyby nic się nie stało nadal przeszukiwał pokój.
Poniosłam wzrok, ilustrując go z każdej strony. Wyglądał trochę jak kryształ. Miał trzy ostre zakończenia. Światło przez niego przechodzące odbijało się na ścianie za moimi plecami.
To, co kiedyś dostałam z  jego ręki, zostało wyrzucone przez dłoń przyjaciela.
Uśmiechnęłam się przez łzy. Sam jego dotyk był przyjemny w kontakcie z ciałem. Był niemalże kuszący. Działał tak uzależniająco tak… dobrze.Z przyjemnością poddałam się uczuciu, które wbrew pozorom nie było niczym nowym.
Wszystko zanikało. On- chłopiec, któremu zaufałam –również cofał się gdzieś na drugi plan. Chłopiec? Chłopiec. Jego zmiana spowodowała, że tamte czasy zaczęłam wspominać jako zbyt dalekie. Teraz był mężczyzną, w czym znalazłam więcej negatywów. Sam on już się w tym gubił, co pokazywała choćby zaistniała teraz sytuacja. Jednakże nie usprawiedliwiało go to w żadnym wypadku. Zrobił co zrobił- zyskał męską dumę, tracąc troskę i miłość.
-Byłoby szybciej, gdybyś po prostu powiedziała gdzi…Asia? Co…ASIA! O MÓJ BOŻE, ASIA! CO TY…C…CO...BŁAGAM PRZESTAŃ! ASIA!
______________________________________________________________
Witam kochani! :) ♥
Wiem, że rozdziały są coraz mniej zadowalające, przyznam, że nie tylko dla was :( Jednak z całego serca prosiłabym o komentarze- nie będę pisała, że są one motywacją, bo ten napis chyba widzicie już na każdym blogu i dobrze znacie na pamięć. Po prostu jest to dla mnie ogromna chwila, kiedy mogę się uśmiechnąć czytając co myślicie o bohaterach i danych wątkach. Poświęciłam te kilkanaście godzin na pisanie, poświęć tę minutę na jeden krótki komentarz. Także nie proszę tylko BŁAGAM o komentarze- nie muszą zawierać one pozytywów. Krytykę lub rady tez przyjmę- byleby cokolwiek było, gdyż z każdym rozdziałem liczba komentarzy diametralnie spada. :C

Przypominam także o zakładce „Kontakt” znajdującej się po lewej stronie, gdzie odpowiadam na wszystkie wasze pytania. :)