Muzyka

25 grudnia 2013

~Rozdział 41~

Hej miśki! :*
Mam nadzieję, że się nie spóźniłam... no w końcu święta są dopiero dzisiaj, c'nie? :D
To taki mały prezencik ode mnie :)) No chyba nie myśleliście, że tak po prostu zakończę ten rok, bez życzeń? ;)
Kochani...dobra... szczęścia, zdrowia....bla bla bla- wiem, że nasłuchaliście się tego na wczorajszej wigilii, więc dłużej wam nie chcę truć. Życzę wam tylko, żebyśmy się wszystkie spotkały w 2015 (w 2014 to już chyba bez szans ;/ ) na Stadionie Narodowym razem z naszymi pięcioma ideałami *-*.
To tyle, jeśli chodzi życzenia z mojej strony ^^. Wiem, że połowa z was pewnie i tak tego nie przeczyta, więc tylko wytłumaczę. Poniżej rozdział zaczyna się urywkami z 40 rozdziału, aby trochę "podnieść" atmosferę i przypomnieć na czym skończyliśmy :))
Miłego czytania, do "napisania" w nowym roku miśki!! <333
PS. Tak z ciekawości.... Są tu jakieś czytelniczki, które w 100% kibicują tylko Louasi, albo Liasi? :D
_______________________________________________________

"-Widzę, że nawet nie będę się musiała pytać o wolny termin.- z dumą podała mi telefon.
„Hej Rose, w najbliższą sobotę będzie mini impreza z okazji moich urodzin, mam nadzieję, że wpadniesz! :)” "
"Spojrzałam we wskazanym kierunku. Li zawzięcie kręcił głową i zaczął mu coś tłumaczyć. Blondynek przełknął ślinę i przeniósł wzrok na… naszą dwójkę. (...)
-On spojrzał na mnie, prawda? -szepnęłam cicho.
Brunetka nie odpowiedziała. (...)
-Al… Ja nie chcę.- jęknęłam płaczliwie wtulając się w dziewczynę."
"-Idę do łazienki.- odrzekłam co było w sumie pół prawdą, pół kłamstwem. (...)
Niepewnie spojrzałam za siebie. Nie widząc nikogo na korytarzu wkroczyłam do miękki dywan. (...)
Natknęłam się na coś. Otworzyłam oczy. Głęboko „zakopane” w kołdrze. Włożyła drugą dłoń w kłębek i powoli wyjęłam owy przedmiot.
To…
Ja rozumiem, żebym to ja pisała pamiętnik, ale on?!"
"Liam mówi, że to prawda. Ale ja nie chcę! Nie mogę! Dlaczego ona? Ledwie się poznaliśmy…” (..)
„Nie wiedziałem, że to takie trudne. Przecież się powstrzymuję, ona tego nie widzi. Staram się, wiem, że chce pozostać przyjaciółmi, uszanuję jej wybór”
„Jutro przychodzi, bardzo się boję. Zayn mówi, żebym zachowywał się tak jak na początku wakacji. To trudne, a przede wszystkim…
To boli..”
Uśmiechnęła się dzisiaj do mnie! Jej oczy są śliczne. Mam ochotę pogłaskać jej kasztanowe włosy i przytulić ją!”"
(...)
To już dziś! Będzie moim największym prezentem jak tylko przekroczy próg tego domu. Nie spałem. Do późna Liam mówił jak mogę jej to powiedzieć. Zapewniał, że to przecież nic trudnego. Przecież to nie to samo. Ale Asia… jak to przyjmie…?”
-Wolałem jednak, żebyś to usłyszała ode mnie...


Błagam. Wypuśćcie. Mnie. Stąd.

Jego słowa roznosiły się po pokoju niczym echo. Wmawiałam sobie w myślach, że to tylko zły sen. Nie, to się nie może dziać naprawdę.

Nerwowo zacisnęłam powieki, próbując odgonić wszystko wirujące myśli.

W pokoju panowała cisza nie licząc tykającego, czarnego budzika na stolik nocnym. Jednak wiedziałam, że on to jest. Czułam jego obecność. Ciepłą aurę, zapach- wszystko. Moje ręce, które straciły jakiekolwiek czucie upuściły pamiętnik wprost na łóżko.

Nie, nie nie, błagam.

Nie słyszałam jego kroków ze względu na puszysty dywan rozłożony na całej powierzchni pokoju. Zresztą to i lepiej- nie chciałam ich słyszeć.

Pragnęłam w tej chwili tylko cofnąć czas, lub ulotnić się- cokolwiek by za chwilę nie ujrzeć sylwetki chłopaka przed sobą.

Otworzyłam oczy, ale nadal nie widziałam tej bladej twarzy z blond włosami. Droczył się ze mną?

Nerwowo przygryzłam wargę starając się dojść do siebie. Nawet nie śmiałam się obrócić, wiedząc dokładnie kogo tam zastanę.


Starałam się uporządkować myśli. Jaka będzie moja wymówka?
Jaka wymówka?!

Przecież wszystko jest jak czarne na białym, on wie.

On wie…

ON. WIE.

Wszystko wie…

Zresztą po co ja tu o jakimkolwiek tłumaczeniu się mówię, skoro ja słowa nie wydobędę. Nawet nie 
otwierając ust czułam w gardle tę znajomą gulę

Moje serce szalało od usłyszenia pierwszej sylaby, dobrze znanego mi Irlandzkiego akcentu. Słyszałam je 
wyraźniej od budzika, mogłam się założyć, że blondyn również.

Mimo ciągłego strachu, byłam ciekawa co on sobie teraz myśli. Nie tylko ja byłam postawiona w kompromitującej sytuacji. On również. Teraz wie, co czytałam. Jego pamiętnik…
Znam jego tajemnice. Tajemnice, które dotyczą mnie.

Trzęsąc się ze strachu w głębi serca zżerała mnie ciekawość co Horan teraz powie. Jaka będzie postawa chłopaka, stosunek do mnie.

Frustracja, złość, smutek, kompromitacja, zażenowanie, ból, gniew…

Może wszystko w jednym?

Tego dowiem się za kilka sekund.

Nie wykluczałam opcji, że chłopak po kogoś pobiegnie, o ile już tego nie zrobił.

Najprawdopodobniej ta osobą był by Liam czy Zayn.

Ale po co miałby to robić? A jeśli nawet, to miałam szczerą nadzieję, że tak zrobi. Nie wymusi ze mnie spotkania z Malikiem, prawda…?


Moje stopy zaczęły błagać o zmianę pozycji. Nieruszanie nimi przez dobre kilka minut nie było dobrym sposobem. Jednak ja tego nie kontrolowałam. Zewnętrzny paraliż, jaki się pojawił od pierwszych słów Niall’a dotykał mnie aż do teraz. Nadal siedziałam skulona, na progu łóżka blondyna.

Niespodziewanie przede mną pojawiła się jego sylwetka przysłaniając promieniejące światło w pokoju. Wszystkie kończyny mojego ciała nie zmieniły chociaż na milimetr swojego położenia. Chłopak nie miał ze sobą osoby towarzyszącej, co przyjęłam z ulgą.

Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy. To mnie przerastało. Doskonale wiedziałam, że jego błękitne tęczówki wpatrują się we mnie, wywiercając dziurę od środka.

-Spójrz na mnie.- to były kolejne słowa Irlandczyka, jakie usłyszałam. Nie miały tonu smutnego, radosnego, czy też gniewnego. Były wypowiedziane bez  emocji. Jednak ich wartość zaczynała mnie przerastać. Czyżby nie znał mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że nie jestem w stanie tego wykonać?

Usłyszałam gdzieś z góry głośno wypuszczane powietrze. Spuściłam wzrok, o  ile bardziej się dało. Skuliłam się, niepewnie przyciągając nogi jeszcze bliżej łóżka.

Tępo wpatrywałam się w dywan, dopóki nie zauważyłam, że jego nogi się zginają. Klęknął przede mną. Teraz nie miałam wyboru. Bezcelowo krążąc wzrokiem po pokoju w końcu utkwiłam w nim swoje spojrzenie.

Chłopak miał kamienny wyraz twarzy. On w przeciwieństwie do mnie nie był otwartą księgą, z której można wszystko wyczytać.

Ponownie zagryzłam wargę próbując się skupić na czymś innym, niż na jego spojrzeniu. To było trudne i niemożliwe. Zresztą.. bezcelowe. Co by mi dało? I tak by mnie zapytał, i tak.

Ze skruchą w oczach wpatrywałam się w tęczówki blondyna. Każde z nas milczało. W końcu ręce Irlandczyka delikatnie musnęły moje stopy zatrzymując się na kolanach. Zatrzymał tam dłonie, kręcąc kciukami malutkie kółeczka. Na sam ten gest moje ciało wzdrygnęło się.

-Nie bój się mnie. Nie chcę tego. – odezwał się po raz kolejny.

Tym razem ton miał nieco łagodniejszy, jednak wyczułam, że chłopak musiał włożyć w to dużo siły, aby się uspokoić.

A ja? Jak to w moim zwyczaju nadal milczałam. Mając jedna rękę z tyłu ścisnęłam mocno prześcieradło. Dotyk Nialla nie spowodował choć na chwilę rozluźnienia. Wręcz przeciwnie. Napięłam się jeszcze bardziej. Wspomnienia wracały. Horan często tak robił… kiedy byliśmy przyjaciółmi. Jeszcze przyjaciółmi… To mnie uspakajało. Niekiedy zatracałam się w tym, zapominając o wszystkim innym. Mogłam tak siedzieć godzinami.

A teraz? Moje myśli zaczęły krążyć tylko wokół jego dłoni, które jeździły wokół kolan. Nie potrafiłam się skupić na niczym innym.

Niall widząc moją reakcję zaprzestał głośnym westchnięciem. Zamiast tego sięgnął jedną ręką po pamiętnik, który leżał obok mnie na białej pościeli.

Przekartkował go aż do końca. Ze smutkiem doszedł do ostatniej strony i zaczął jeździć wzrokiem po każdej literce.

Wyraz twarzy chłopaka zmieniał się z każdą linijką. Z kamiennego na ukazujący kompromitację, zażenowanie, lekki ból, ale i gniew.

Nie, proszę, tylko nie to. Nie bądź na mnie zły…

-Czyli wiesz już wszystko…- wychrypiał podnosząc swoje spojrzenie z kartki.
Wolnym  ruchem odłożył przedmiot, nadal nie spuszczając z mnie wzroku. Widziałam w jego oczach niepewność i nadzieję. Zapewne nadzieję, że przyszedł na tyle szybko, iż nie zdążyłam doczytać wszystkiego.

Nadzieja matką głupich Horan…

-Dlaczego to zrobiłaś? Nie mogłaś po prostu porozmawiać?

Nadal nie byłam w stanie nic powiedzieć, więc ledwie zauważalnie kiwnęłam przecząco głową.

-Dlaczego?- szepnął co nie wiem, czy miało być stwierdzeniem, czy pytaniem.

Nie odrywał ode mnie swoich oczu.

-Właściwie chciałem, żeby wyglądało to nieco inaczej. -kontynuował widząc, że nie mam nic do powiedzenia.- zbierałem się, żeby Ci to powiedzieć, ale Ty …wtedy zaczęłaś się dziwnie zachowywać.- wstał, siadając koło mnie na łóżku.

Ja zaś cały czas wpatrywałam się w miejsce, gdzie przed chwilą klęczał. Nie chciałam podnosić wzroku, żeby spotkać się z jego smutnym spojrzeniem. Jak zaczął opowiadać głos mu się łamał.

-Byłaś dla mnie ważna, Liam mówił, że już dawno zasługujesz naprawdę… Wahałem się, bo nie wiedziałem jak to przyjmiesz. W ogóle miałem nadzieję, że się nie dowiesz… ale jak wtedy weszłaś do kuchni… przysuniesz się bliżej? – przerwał nagle i przekrzywił głowę.

Ocknęłam się.

Nie, nic. Chłopak, który jest w Tobie zakochany, mówi, żebyś się do niego przysunęła.
Przełknęłam ślinę i z trudem na niego spojrzałam.

-Chodź.-wyciągnął ręce z zamiarem przytulenia mnie.

Nie myśl, że usiądę na Twoim kroczu Horan…

Zmieszana usiadłam naprzeciwko niego, jednak mając ręce przy sobie. Blondyn widząc moją reakcję nie powiedział nic. Tylko z rezygnacją opuścił ramiona i przyciągnął nogi jak najbliżej siebie.
-Co Ci się stało, ktoś Ci coś zrobił?

Ty…

-Ten chłopak z parku… Znowu.. on…

Pokręciłam przecząco głową ze strachem przypominając sobie początek wakacji.

-To co Ci się stało? Powiesz coś w ogóle?- jego ton zwiastował, że blondyn naprawdę jest bliski płaczu.

-Niall… ta sytuacja mnie przerasta.- to były moje pierwsze słowa od pojawienia się chłopaka w pokoju. 

Nawet nie zdawałam sobie sprawy, z jakim trudem wymawiałam każde z nich. Mój rozpaczliwy jęk nie uszedł uwadze Irlandczyka. Chłopak chciał mnie przytulić, ale w ostatniej chwili zrezygnował, domyślając się, jakie będą tego skutki.

-Przecież… Nie wiedziałam, że to aż tak na Ciebie wpłynie.- był naprawdę zszokowany.

-A czego się spodziewałeś?- ledwo powstrzymywałam łzy.

-Na pewno nie tego, że będziesz się bała mo…

Nie dokończył, bo do pokoju wpadł Zayn.

No jakby jeszcze było mi mało…


Przeszukał wzrokiem cały pokój, zatrzymując  go na nas. Automatycznie skuliłam się pod wpływem wlepionych we mnie, chyba najpiękniejszych na świecie oczu. Nie trwało to długo, bo nadal milcząc, spojrzał w kierunku Irlandczyka. Ten skinął lekko głową.


-Chcę, żeby wiedziała.- szepnął.

Hello, ja tu jestem!

Czarnowłosy ostatni raz ogarnął naszą dwójkę i wycofał się. Delikatnie zamknął drzwi, a ja siedziałam w osłupieniu.

Może ktoś mi coś wytłumaczy!?

Spojrzałam wyczekująco w stronę Horana. Ten tylko westchnął.

-Nie nic, nie zwracaj na niego uwagi.- po chwili zmarszczył brwi.- pogodziliście się?

Myślę, że moja mina w tamtej chwili musiała być bezcenna.

-Co?- wydusiłam.

Nialler przybliżył się, na co ja momentalnie się oddaliłam.

-Masz na sobie jego koszulę.- stwierdził na co ja zachłysnęłam się powietrzem.

-J-jak?

-Mnie się pytasz?- mruknął.- Asia, proszę powróćmy do tamtego tematu, chce mieć go z głowy.

Można powiedzieć, że dalszą część jego „przemowy” słyszałam jak we mgle. Myślami byłam oddalona gdzie indziej. Tyle rzeczy w ciągu tych paru minut się wydarzyło…

To dlatego jej zapach tak bardzo przypominał mi początek wakacji. Mulat musiał mieć ją któregoś dnia, gdy się spotkaliśmy…

I dlatego teraz tak dziwnie na mnie patrzył…

Miałam ochotę zabić Liama, chociaż doskonale wiedziałam, że to nie jego wina. Pozwolił mi wybrać cokolwiek, ale moim szczęściem musiałam wybrać właśnie koszulę Malika.

-Proszę.- opuszki palców blondyna sprowadziły mnie na ziemię.

Mimowolnie się wzdrygnęłam. Jednak tym razem nie odsunęłam się.

-To boli, kiedy osoba, której mogłaś powierzyć wszystkie sekrety, boi się Twojego dotyku. Nie każ mi tego przechodzić po raz kolejny, tylko proszę, powiedz, dlaczego?

Przełknęłam ślinę.

Przecież doskonale wiedział, dlaczego, więc po co pytał..?

Zagryzłam wargę i spojrzałam na wpatrujące się we mnie błękitne tęczówki.

-Na sam mój widok Twoje serce przyspiesza. Boję się tak samo jak Ty, a raczej zacząłem się bać kiedy to się zaczęło.- potarł mój nadgarstek swoim kciukiem.- U Ciebie krew jest pompowana dwa razy szybciej, nie chcę, żeby było to z mojego powodu. Ja też cierpię, pamiętaj, ja też mam uczucia…

Nie mogłam tego dłużej słuchać. Po prostu czułam, że jeszcze chwila i rozbeczałabym się tutaj jak małe dziecko. Znowu ogarnął mnie wewnętrzny paraliż. Wiedziałam, ze ostatnie zdania chłopak sam wypowiada z trudem. On także miał łzy w oczach. Znałam go dobrze, i spokojnie mogłam stwierdzić, że niewiele brakowało, żeby sam nie wybuchnął płaczem.

W pokoju zapanowała cisza, nie licząc oczywiście.. mojego bicia serca.

No a jak, to się już „szczęściem” nazywa!

Ogarnęło mną uczucie jeszcze gorsze, niż dotychczas. Siedzi przed Tobą osoba, bezgranicznie w Tobie zakochana, a Ty nie możesz jej pomóc. Przecież nie chcesz jej dać szansy, tylko po to, żeby ją potem odrzucić ze zdwojoną siłą.

To trudne. Nie miałam pojęcia, jak się zachować. Z przykrością wspominałam fakt, że po prostu nie umiem kochać. Nigdy nie doświadczyłam miłości,  więc może to dlatego. A może się bałam?A najgorsze było to, że nie umiałam powiedzieć czego. Po prostu na samą myśl, o pokochaniu kogoś ogarniał mnie strach. To trudne do zdefiniowania… A jeszcze trudniejsze było wymuszenie takiej miłości dla kogoś. Wy tego nie rozumiecie, prawda?

Szkoda… Bo w sumie w tym tkwił cały sens, dlaczego tej miłości nie odwzajemniałam…

Chłopak zmienił pozę, najprawdopodobniej próbując wyprostować nieco bardziej nogi, ale momentalnie syknął. Przykuło to moją uwagę.

-Co…

Irlandczyk pokazał gestem, żebym się uciszyła, i zamiast tego przeniósł swoje spojrzenie na kostkę. W miejscu, gdzie kończyły się jeansy widniało lekkie wybrzuszenie. ( Bosh, jak to brzmi O.O ) Niall zaczął podwijać nogawkę, a ja przyglądać się z zaciekawieniem.

Moim oczom ukazał się bandaż, który zapewne zaczął przesiąkać, sądząc po małych kropelkach krwi.

-Pójdziesz ze mną do łazienki?- zapytał zbierając się.

Wstałam automatycznie, lekko zszokowana takim widokiem. Horan kuśtykał, co było raczej wywołane niechęcią zachlapania dywanu, niż bólu.

Po chwili znaleźliśmy się w toalecie, gdzie chłopak usiadł na białym mebelku.

-Otworzysz tamta szafkę? O tą. Tam są bandaże.- wskazał mi właściwą szufladę.

Czym prędzej pognałam w tamtym kierunku i wyjęłam wymienione rzeczy. Wróciłam do niebieskookiego, który właśnie skończył odwijanie bandażu. Pomijając fakt, że prawie nie zemdlałam na widok krwi, to zobaczyłam wyraźne kreski, naznaczone w poziomie. Było ich pięć, ta druga najbardziej głęboka.

-Spokojnie.- dodał, widząc moją minę.- Może lepiej wrócisz do pokoju, i poczekasz, aż sobie opatrzę, co?
Pokręciłam przecząco.

-Jesteś blada, idź.- delikatnie popchnął mnie jedną ręką w kierunku sypialni.

Wyszłam, ostatecznie stając przy komodzie, gdzie mocno się podparłam. Nie liczyłam się z tym, że krew zaraz przestanie mi dopływać do palców, a moje dłonie stracą czucie. Wręcz przeciwnie- zacisnęłam je jeszcze mocniej. Zaczęłam sobie uświadamiać, mając widok zakrwawionej nogi..

Znałam te ślady, to bez wątpienia było…

Cięcie się.
Zamknęłam powieki w celu powstrzymania łez, które w tej chwili cisnęły się do oczy, niczym petarda przed samym wystrzałem.

On się ciął…

I na 99 procent, tym powodem byłam właśnie ja…

Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie to uczucie, kiedy wasz przyjaciel kaleczy się z waszego powodu. To było nie do opisania. Widzisz te rany, i masz świadomość, że są właśnie przez Ciebie. Przez Twoją głupotę, Twoje decyzje, które dla własnego dobra podejmowałeś.

-Nie kłopocz się tym.- usłyszałam gdzieś z tyłu.

Nadal się nie odwracałam. Nie miałam odwagi.

-Hej. Słyszysz mnie? Już dobrze. Widzisz? Normalnie chodzę.- mogłam się założyć, że chłopak wymachuje w tej chwili nogą.

Pokręciłam przecząco głową.

To przez Ciebie. Wszystko przez Ciebie…

-Niall.. ja..- nie udało mi się. Uroniła kilka łez.- te ślady… Ty się c-c-ciąłeś, prawda?- jęknęłam.
Doskonale wiedziałam, jaka jest odpowiedź, ale chciałam ją mimo wszystko usłyszeć.
Usłyszałam ciche westchnięcie.

-Tak.

-Nie.- szepnęłam. Zapewne powiedziałam to pod wpływem emocji. Przecież tak bardzo tego nie chciałam. 

Teoretycznie wiedziałam, że zaprzeczam sama sobie, a-ale ja nie chciałam.

-Już się goi.- odparł pokrzepiająco.

-I co z tego?- syknęłam. – ale jest winą osoby, którą kochasz,  a ona tej miłości nie odwzajemnia.- opisałam w skrócie samą siebie.

Moje łzy zaczęły skapywać na białą komodę. Jestem pewna, że to też był jeden z niewielu dźwięków, które słyszał Horan.

-Nie chcę, żebyś z tego powodu płakała.- poczułam jego ciepła aurę tuż za sobą.
-A ja nie chciałam, żebyś  robił takie rzeczy… p-prz..przez…- nie mogłam tego wykrztusić. To mnie przerastało. Zamiast tego wybuchnę łam jeszcze większym płaczem.

-Za bardzo się tym przejmujesz.- usłyszałam tuż koło ucha.

Poczułam, że jego dłonie wędruję na moją talię.

Tak, jak kiedyś…

Ciepło, jakie rozniosło się momentalnie po moim ciele było nie do opisania. Przylegałam do niego w pełni, jednak z uścisku mogłam się w każdej chwili wyplątać. Pewnie wiedział, że tak nagle nie przyswoję znowu jego dotyku.

Dał czas. Był jak zwykle delikatny.

Byłam pewna, że moje serce momentalnie zabiło dwa razy szybciej i mocniej. Karciłam się za to w duchu, jednak nic nie mogłam zrobić.

-Dlaczego?- bąknęłam nieśmiało.
-Hmm?

-To robiłeś. Niall…to straszne.

-Wiem, ale każdy w jakiś sposób musi dać upust swoim emocjom.- przyciągnął mnie do siebie jeszcze bardziej. Tak bardzo, że mogłam z bliska napawać się zapachem jego boskich perfum.

-A Ty akurat musiałeś się okaleczać?- mruknęłam.- i dlaczego akurat tam?- zapytałam z ciekawości.

-Chciałem w mało zauważalnym miejscu. Na nadgarstku, to Liam by  mnie chyba zabił.

-To on o tym nie wie?

-Aż tak szybko chcesz mojej śmierci?

-To nie jest śmieszne Horan. Wiesz, jak to mogło się dla Ciebie skończyć?

-Jakby Payne się dowiedział, to z pewnością gorzej.

-Niall!

-Mówię na serio. Zresztą Zayn mi wystarczy.

-To on o tym wie?

-Gdyby nie on, to już byś ze mną nie gadała- bąknął. –Zresztą..

-Słucham?!

-Zmieńmy temat… proszę.

-Nie sądzę, żeby to było potrzebne.

-Ale ja tak.- burknęłam.

-Lepiej wróćmy do tematu.- pociągnął mnie na łóżko.

Mimo wszelkich oporów znów zostaliśmy przy początkowym punkcie. Oczywiście, byłam już nieco bardziej rozluźniona, ale na myśl, o samej rozmowie, „dawna ja”, zaczęła powracać.

-Musimy teraz?- jęknęłam.

-Tak.-powiedział stanowczo.

Usadowiłam się naprzeciwko chłopaka.

-Czemu tak koniecznie chcesz drążyć ten temat?

-Bo chcę Ci wszystko wytłumaczyć, a przy okazji pogadać… jak kiedyś.

-Sądzisz, że teraz tak normalnie porozmawiamy ‘jak kiedyś’? -żachnęłam.

-Myślę, że z pewnością.

-To jesteś zbyt pewny siebie Niall. Teraz już nic nie będzie jak dawniej.-szepnęłam.

Auć.

Chyba go to trochę zabolało. Nerwowo potarł ręce i spojrzał na mnie nieśmiało.

-Dlaczego…- po chwili ciszy kontynuował.- dlaczego od razu nas przekreślasz. Naprawdę nie dasz mi szansy?- Jego oczy momentalnie zrobiły się szklane. Wiedziałam, że z całych sił się powstrzymuje, że się nie popłakać.

Zaprzeczyłam głową i westchnęłam spuszczając wzrok. Złapałam rąbek koszuli Zayna i zaczęłam się nią  bawić.

On mnie znał. On wiedział, że teraz nie będę znowu w stanie na niego spojrzeć. Przybliżyć się, przytulić- ale sam do tego doprowadził.

-Proszę.- wyciągnął rękę, ale po chwili ją cofnął bojąc się ruchu z mojej strony.

Kątek oka zobaczyłam skapujące na prześcieradło łzy. Jego łzy.


-O co prosisz? O szansę, której i tak dla Ciebie nie ma? Chcesz, żebym Cię okłamywała? Żebyś żył, w świadomości, że to co do Ciebie czuję, jest prawdą, a potem się rozczarował?

Chłopak wolno wstał. Podniosłam na niego wzrok. Jednak on nie patrzył na mnie. Podchodził  do parapetu. Na wyprostowanych rękach podparł się o niego i spojrzał gdzieś przed siebie. Pociągnął nosem.

-Chcę, żeby po prostu było jak dawniej… Przecież niczego więcej nie oczekuję. Nadal nie rozumiem, dlaczego nie przystaniesz na taka propozycję.

-Nie chcesz, żeby było jak dawniej. Przynajmniej każdy zakochany człowiek by tak nie chciał. Oczekujesz czegoś więcej.- bąknęłam.- nie okłamuj się Niall.

Chłopak potarł dłonią twarz, chcąc zapewne zatrzymać kolejne napływające łzy.

-Tak.- odparł cicho.- oczekuję, ale to przecież nie wpłynie na NAS.

-Jak to nie wpłynie na nas?! Ty słyszysz, co Ty mówisz Horan?!

Widziałam, że blondyn ściska obie dłonie, aż mu pobielały kłykcie.

-Oczekujesz miłości, mówisz o przyjaźni, a jak na razie jeszcze nie wiadomo kim dla mnie jesteś.-jęknęłam.

-Nadal nie rozumiem..-szepnął.

Czekałam na dalszą część z jego strony. W pokoju panowało milczenie. Co jakiś czas, można było usłyszeć łzy chłopaka, które zderzały się z parapetem.

Blondyn wziął głęboki oddech.

-Ja…my…nasza przyjaźń…

-Nie Niall. Wykreśl to sobie.-przerwałam mu.

-Ale co Ci to przeszkadza?!- podniósł ton.- powiąż fakty. Widzisz różnicę, pomiędzy tym, że oczekuję od Ciebie tylko jednego, a jestem na zabój zakochany w Alice Claire Suzette?!

20 grudnia 2013

~Rozdział 40~


Chodziłam przeszukując kolejne półki, próbując znaleźć właściwy tytuł. Moje oczy wodziły po książkach co chwila zbaczając na boki.
Cóż… będąc w tak wielkim centrum handlowym trudno być skupionym na czymkolwiek.
W myślach powtarzałam sobie tytuł, który pani Gesteff kazała kupić już od tygodnia.
-Asia?- usłyszałam obok dziewczęcy głos. Odwróciłam się stając naprzeciwko dobrze znanej mi osoby.
-Ros.- powiedziałam uśmiechając się. – Co ty tu robisz?
-Opóźnione zakupy szkolne.- odwzajemniła uśmiech. – widzę, że Ty to samo.
Kiwnęłam twierdząco głową.
-Taaa…znaczy..jestem tu po jedną książkę, ale chętnie z Tobą pochodzę.- odrzekłam.
-Dzięki.- poprawiła fryzurę.- to zacznijmy od Ciebie, skoro masz mniej rzeczy. Jaki tytuł?
-Um… Jakaś biologia Mike’a Katness’a. Tytułu nie podali.
-To chodź.- pociągnęła mnie na początek półki. – A tak w ogóle co tam u Ciebie? Nie widziałyśmy się ponad tydzień.
-Um..okey… znaczy nic nowego. Lepiej Ty opowiadaj jak z Liamem.
Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
-Wspaniale. Staramy się ukrywać nasz związek jak długo się da…
-Nie dziwne.- przerwałam jej.
Pokiwała głową.
-Z resztą chłopaków też się dogaduję. Każdy jest inny na swój sposób.- zaczęła. – Jednak wolę jak są oddzielnie niż razem.- uniosłam pytająco brwi.
-Er… chyba ze 3 dni temu spałam z Liamem…mam na myśli tą dosłowną wersję spania.- dodała szybko widząc moją minę.- kiedy chciałam iść do łazienki i otworzyłam drzwi to cała czwórka na mnie poleciała.
Wybuchnęłam śmiechem.
-Stali tam chyba od godziny, próbując zweryfikować..ehh…domyśl się.- jęknęła.
-Debile.- skwitowałam. – nie wiem jak Ty z nimi wytrzymujesz.- mruknęłam jednak nie mogąc powstrzymać się od ciągłego napadu śmiechu
-Przyzwyczajam się.- wzruszyła ramionami.-A jak tam u Ciebie? Widziałaś się ostatnio z którymś z nich?- spytała.
I tu się zaczynają komplikacje…
-Um… Nie. Wiesz..rok szkolny się zaczął więc nie za bardzo mam czas.
-Na pewno coś by się znalazło.- odparła przekonywującym tonem.-Chyba, że to chodzi o osobę, nie o wolne. – spojrzała na mnie wyczekująco.
Starałam się unikać wzroku dziewczyny, po chwili stwierdzając, że to jeszcze bardziej przykuje jej uwagę.
-Daj spokój, nie możesz się ciągle przejmować Malikiem. Pomyśl o pozostałej czwórce.
W tym próblem, że tu nie o Zayn’a chodzi…
-Chociaż nie zaprzeczam, że dojście z nim do porozumienia sprawiałoby mi zapewne tyle samo trudności co Tobie, więc do tego cię zmuszać nie będę. Rozumiem jakie to trudne.
Przynajmniej Ty mnie rozumiesz…
-Ale masz jeszcze pozostałych, nie zmarnuj tego.- bąknęła jeżdżąc palcem po książkach.
Ooooops chyba już to zrobiłam.
-Um…na razie..
-Tylko mi nie mów o szkole, bo od czegoś to weekendy są.- zwróciła głowę ku mnie.- Jak chcesz, to możesz iść ze mną. Z pewnością w najbliższym czasie Liam będzie chciał się ze mną spotkać.
-N-nie dzięki.- uśmiechnęłam się blado.
-Nie to, żebym była jakaś zaskakująco bystra, ale co jak co- mnie nie oszukasz udawanym wyrazem twarzy.- mruknęła powracając do poszukiwań.
Przełknęłam ślinę.
Ta dziewczyna czytała ze mnie jak z otwartej księgi, przez co naprawdę zaczynałam się martwić.
-Jest!- krzyknęła i wyciągając z półki poszukiwaną książkę.
-Dzięki.- bąknęłam.
-Zamyśliłaś się.- nie wiem czy to miało być stwierdzenie, czy też pytanie.
Potrząsnęłam głową.
-Słucham? Er…nie..ja tylko… no dziękuję za książkę…
-Widzę, że musimy sobie zrobić chwilę przerwy.- jej kąciki ust lekko podniosły się ku górze.
-A Twoje książki?
-Przecież powiedziałam, że za chwilę wrócimy, tylko mi coś wyjaśnisz.- pociągnęła mnie za rękę do kasy.
Zapłaciłyśmy i już chwilę później byłyśmy w drodze do kawiarenki.
W mojej głowie zaczęły się pojawiać coraz to nowsze myśli. Jaką wersję jej powiedzieć? Co w ogóle jej powiedzieć?
Nerwowo przygryzłam wargę.
-Czyli to jednak chodziło o osobę, nie o czas wolny. –westchnęła.
Rozsiadłyśmy się przy stoliku na samym rogu pomieszczenia.
Spojrzałam na nią niepewnie.
-W sumie to masz rację… ale za dużo do powiedzenia nie mam.
-Jakby było mało, to byś się tak nie wykręcała od spotkania z chłopakami.
-Chodzi o jedną rzecz, ale jednak wielką wartość.- zaczęłam.
-Proponuję najpierw powiedzieć o kogo chodzi.- odrzekła widząc moje zdezorientowanie.
-Jak już zauważyłaś to trudne nie będzie.- nerwowo skubałam rąbek koszulki.
-Harry?
Pokręciłam przecząco głową, a ona zmarszczyła nosek.
-Skoro mulat odpada… um…Lou?
Serio?
-Rose…
-No przecież Horan byłby ostatnią osobą, którą bym Cię podejrzewała o kłótnię z nim! Już prędzej martwiłabym się o Hazzę!- wytrzeszczyła oczy.
-Chodzi o to, że… tego kłótnią nazwać nie można.- przygryzłam wargę.
-To co?- zapytała jednocześnie dziękując za przyniesioną kawę.
-To…skomplikowane.
W głowie miałam tysiące myśli, a wysłowić się nie potrafiłam choćby jednym słowem. Słyszałam szumiącą w żyłach krew i gdyby nie kaszlnięcie Florencis to siedziałabym tak jeszcze z pięć minut.
-Tylko nie mów…że..- ponownie zaczęła się krztusić.
Podniosłam wzrok na dziewczynę i patrząc ściągnęłam lekko brwi.
-Że..?
-Że wy…no wiesz…Ty i Horan…
-Rose!- nie wiem dlaczego, ale po prostu zaczęłam się śmiać.
-Nie..to nie o to chodzi..- uspokoiłam patrzącą na mnie z przerażeniem w oczach dziewczynę.
Wolno przełknęła gorący napój.
-Ale mnie przestraszyłaś.- zaczęła wycierać swoje kąciki ust chusteczką.- tak więc nie romans, nie kłótnia, to mnie oświeć co.
-Ja po prostu…- teraz miałam zupełną pustkę.- Um…myślę, że on coś do mnie czuje.-wyrzuciłam.
Kawa po raz drugi niemal nie wylądowała na stoliku.
-Czy obie gadamy o tej samej osobie?
Przewróciłam oczami.
-Tak Ros, uwierz ja też bym wolała nieco inną wersję zdarzeń.- westchnęłam.
-Ale..ale..przecież- potrząsnęła głową.-nie masz na to żadnych dowodów.
-Dowodów nie, ale spójrz czasem jak się przy mnie zachowuje.-szepnęłam.
-To, że się przytula to jeszcze nie koniec świata.- odrzekła pokrzepiającym tonem.
Uśmiechnęłam się lekko.
-Chodzi mi o…nieco inne odruchy. Po prostu jest inaczej niż kiedyś. Wiem, że jeszcze wtedy nie miałyśmy okazji się spotkać, a Ty zobaczyć, ale od kiedy Alice mi to uświadomiła, sama to zaczęłam zauważać.
Rose niepewnie przełknęła napój.
-Przy najbliższym spotkani…- przerwał jej dźwięk informujący o nowej wiadomości.
Blondynka wyjęła telefon i spojrzała na wyświetlacz. Zmarszczyła nos i zaczęła coś klikać. Po chwili na jej twarzy zagościł tajemniczy uśmieszek.
-Widzę, że nawet nie będę się musiała pytać o wolny termin.- z dumą podała mi telefon.
„Hej Rose, w najbliższą sobotę będzie mini impreza z okazji moich urodzin, mam nadzieję, że wpadniesz! :)”
Świetnie, po prostu świetnie…
4 dni póżniej…
Zdjęłam okulary przeciwsłoneczne i ostatni raz przeczesałam włosy. Starałam się ignorować fakt, że serce mi bije przyspieszonym rytmem, a obok mnie nie ma Alice, która wyruszyła parę godzin wcześniej. Właśnie przekroczyłam próg wielkiej posesji chłopaków. Nigdzie mi się nie spieszyło, dlatego też wolnym krokiem ruszyłam ku domowi, przy okazji przypatrując się każdemu napotkanemu krzakowi róż. Z daleka szumiał odgłos małego źródełka, gdzie ostatnio byłam z… Zaynem.
Westchnęłam cicho.
Poprawiłam moją małą skórzaną torebkę. Już z daleka zauważyłam niewielką grupę ludzi stojących na zewnątrz. Czyli Horan postanowił zrobić imprezę na powietrzu…
Ruszyłam dalej zauważając biegnącą ku mnie postać.
Ehhhh Lou, nigdy się nie zmienisz…
Brunet był metr ode mnie kiedy potknął się o własne nogi i wylądował tuż u moich stóp.
Wybuchnęłam głośnym śmiechem.
-Lou….ja…nie..wierzę…- zgięłam się w pół. W odpowiedzi dostałam jego kamienny wyraz twarzy. Nawet kiedy próbuje być poważny, coś mu nie wychodzi…
Podniósł się z moją pomocą. Nadal wręcz płakałam ze śmiechu stając się, żeby makijaż, który o dziwo miałam na sobie, się nie rozmazał.
-Pffff to nie jest śmieszne.-burknął.- masz strój kąpielowy jak prosiliśmy?
-Taaa.-mruknęłam próbując się opanować.
-To dobrze.-spojrzał na mnie z tajemniczym uśmieszkiem.
-Tomlinson…- westchnęłam, ale nie mogłam się powstrzymać od podniesienia moich kącików ust ku górze.
-A coś na przebranie?
-Tak pomyślałam o wszystkim, i wyprzedzając Twoje następne pytanie nie myśl, że wzięłabym coś od Ciebie.- jęknęłam.
Brunet wziął moją torbę i ruszyliśmy ku domowi.
-Zawsze mogę gdzieś schować Twoje ubrania, wtedy nie miałabyś wyboru, chyba, że…
-Tak, z pewnością chodziłabym nago- przewróciłam oczami.
-Nie miał bym nic przeciw…
-Harry Ci nie wystarcza?- mruknęłam.
Chłopak spojrzał na mnie tajemniczo ale nie powiedział nic. Na mojej twarzy znów zagościł uśmiech. Już wolałam nie dopytywać, czy brać to na serio.
Nie wiem, czy chciałabym znać odpowiedź…
Doszliśmy do sporej grupy ludzi, gdzie jak na razie Niall’a (nie)stety nie widziałam.
-Szukasz Horana? Proponuję zacząć od stolików z jedzeniem.-popchnął mnie w ich kierunku.
Z niechęcią poszłam we wskazaną stronę. Nerwowo przeczesałam włosy, a oczywiście tuż przed blondynkiem o mało co się nie wywaliłam.
Nie, nic…
-Asia!- ledwo nie wypluł kawałka ciasta.
-Um..hej. Mam nadzieję, że nie spóźniłam się za bardzo.
-Nie, wszystko się rozkręca, więc przyszłaś idealnie.- wyszczerzył się.
-Er…właściwie to mam dla Ciebie prezent, ale Louis mi zabrał torbę więc…
-To bez różnicy.-przerwał szybko.
Uśmiechnęłam się nieśmiało.
Błagam, zabierzcie mnie stąd!
-Um…- Irlandczyk chciał chyba coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował, a ja poczułam, że ktoś zakrywa mi oczy.
-Szukałaś mnie?- do moich uszu dobiegła delikatna chrypka.
-Jasne, od początku nic innego nie robiłam.- burknęłam sarkastycznym tonem.
Już po chwili pożałowałam tych słów czując jak ręce chłopaka oplatają się wokół moich nóg i talii.
-Co Ty robisz?- odparłam zdziwiona, próbując niezdarnie się złapać jego szyi.
-Niosę Cię w kierunku basenu. Reszty, jak jesteś inteligentna to domyślisz się sama.
-No ty chyba żartujesz.- zaczęłam się wyrywać.
-Ja bym żartował?-puścił mi oczko.
-Coś mało śmieszny jesteś.- żachnęłam.
-Przynajmniej nie ja wyląduję zaraz w wodzie.- po uświadomieniu sobie tego, co właściwie powiedział, zaraz potem wylądowałam w basenie.
Pierwsze co odruchowo zrobiłam to ruszyłam rękoma by wzbić się do góry. Że nie jestem zwolenniczką pływania, to oczy, które były otwarte momentalnie zaczęły mnie piec. Po wynurzeniu się zaczęłam głęboko oddychać i ocierać twarz. Gdzieś z góry usłyszałam śmiech.
-Hazz!
-Tak, skarbie?
-Po pierwsze nie udawaj niewiniątka, po drugie nie mów tak do mnie, a po trzecie czy Ty wiesz, że ja nie mam stroju do przebrania?!
-Lou mówił, że masz.-nie przestawał się uśmiechać.
-Chodziło mi o bieliznę idioto!
-Czyli masz.
-A co ja będę w samej…
-Narzekał nie będę.-przerwał mi.
W odpowiedzi chlusnęłam mu prosto na suchutkie ubranie. Podpłynęłam do drabinki i wyszłam jak najszybciej.
-Ejjj nie wkurzaj się.-szedł za mną.
-Jestem cała mokra.
-Ja też.- pokazał na kawałek koszuli zachlapanej wodą.
-I ty to uważasz za porównywalne do mojej osoby? -prychnęłam? -lepiej mi powiedz, gdzie masz ręczniki.
-Tam.-wskazał na ich cały stosik.
-Dzięki.-bąknęłam i udałam się we wskazanym kierunku.
W drodze odruchowo oplotłam się rękoma, w celu nabycia ciepła, które i tak całe wyparowało wraz z wylądowaniem w wodzie.
-O Asia!- usłyszałam gdzieś z boku znajomy pisk.
Gdyby nie fakt, że jestem cała mokra, to mogę się założyć, że wylądowałabym już dawno w uścisku Suzette.
-Hej Alice.- odparłam beznamiętnie.
-Widzę, że już się wykąpałaś. Szybka jesteś.-pisnęła.

-Nie. Kochany pan Styles mnie wrzucił. -mruknęłam.-nie widziałaś gdzieś Liama?
Jako, że był Payne był tym najnormalniejszym, to na niego padł wybór.
-Chyba siedzi w salonie…- nie dokończyła bo wyminęłam ją i udałam się w tamtym kierunku.
-Dzięki.- rzuciłam jeszcze.
Wpadłam przez szklane drzwi jak strzała. W pomieszczeniu wcale nie było tak mało osób ile bym przypuszczała. Stanęłam na palcach jednocześnie próbując szczelniej nakryć się ręcznikiem. Co jak co, ale nawet jak w lato wychodzisz z basenu, to jest Ci przeraźliwie zimno. A pomijam fakt, że jest połowa września, więc to prawdopodobieństwo jest niemal stuprocentowe. Starając się ignorować gęsią skórkę poszłam w stronę sof, gdzie najprawdopodobniej mogłabym zastać Lose.
Faktycznie, siedzieli tam…
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie fakt, że oprócz nich na kanapie siedział również Zayn z Nicole.
Coś czuję, że do zaproszenia tej ostatniej Horan musiał się długo przekonywać…
Nie chciałam im przerywać, co w sumie już zrobiłam. Tak, moje zdolności…
 
Daddy chcąc mnie jakoś wyplątać z tej sytuacji wstał pospiesznie pytając się, czy nie chciałabym przy nich usiąść.
Pokręciłam przecząco głową, chyba nie muszę mówić z jakiego powodu…
-Ja tylko…- pociągnęłam za kawałek ręcznika.- Styles mnie wrzucił, a ja nie mam nic na przebranie.- powiedziałam cicho.
Wątpię, żeby siedzący na kanapie mnie słyszeli. Jak dla mnie to jeszcze lepiej…
-Cały Hazz.- mruknął pociągając mnie delikatnie za sobą.-chodź.
Dochodząc do pokoju Liama zahaczyłam jeszcze o sypialnię Louisa, skąd wzięłam moją torbę z bielizną.
Weszłam do pomieszczenia, w którym znajdował się Daddy i już poszukiwał czegoś na półkach. Wziął jakieś szorty i podał drapiąc się po karku.
-Um…to Rose, jedyne spodnie, które mogę Ci zaoferować.
-Jasne.- uśmiechnęłam się pod nosem widząc skrępowanie chłopaka.
-Bardzo Ci zimno?- spytał próbując jakoś wybrnąć z tematu.
-Trochę.-wzruszyłam ramionami.
-Masz gęsią skórkę.- brunet podszedł do mnie i zaczął delikatnie pocierać dłońmi o moje ręce.
-Już lepiej.- odparłam.- Er..A bluzka?
-A bluzkę to już możesz sobie wybrać, bo w sumie w każdej będzie Ci do twarzy, pomijając fakt, że będzie trochę za duża.-odparł rozsuwając jedno ze skrzydeł.
-Dzieki.- bąknęłam i otworzyłam szerzej oczy na widok tylu ubrań.
-To ja idę, możesz się nawet przebrać, bo raczej nikt tu nie wejdzie.- powiedział poczym opuścił pomieszczenie.
Przeszłam do zawieszanych koszul, które lubiłam najbardziej. Wzięłam jedną z nich.- zwykłą czarną i delikatnie zdjęłam ją z wieszaka. Podsunęłam pod nos. Jej zapach nie wiem czemu, przypominał mi początek wakacji.
Szybko się przebrałam i poszłam do pokoju. W oczy rzuciła mi się nowo powieszona fotografia Lose. Wyglądali tu tak pięknie. On składał na jej włosach pocałunek. Była taka uśmiechnięta…
Aż mnie coś w sercu ukuło. Co to było?
Pewnie zaraz wam przyjdzie wam do głowy: miłość.
Otóż nie, na pewno nie. Prędzej jej brak. Pożądanie. Nawet nie tęsknota, bo przecież ja nigdy nie byłam kochana.
Jeśli nie liczyć Nialla oczywiście. Ale on..przecież jest przyjacielem. Los postawił mnie w trudnej sytuacji dając taki wybór. Ja po prostu nie potrafiłam…
Nie potrafiłam kochać..
Pociągnęłam nosem i szybko przetarłam kciukiem spływającą łzę.
Może to dla was bardzo trudne do zrozumienia. Opisuję to słowami, choć sama nie umiem… do tego nie ma słów. To po prostu trzeba przeżyć. Jak to jest nie potrafić kochać i żyć z tą świadomością. Z roku na rok, ból się powiększa. Dziewczyna w moim wieku miałaby już za sobą z pięciu chłopaków, a ja? Nie dość, że nikt mnie nie chciał, to ja też nikogo nie chciałam. Chociaż nie… chciałam, ale nie potrafiłam. Dlaczego? Sama nie wiem. Może to strach. Przed czym? Tego sama nie umiałam zdefiniować…
I to było straszne. Żyć świadomym braku miłości…
 
Kilka godzin później…
Siedziałyśmy z Alice pod jednym kocem. Było ognisko. Zdziwiła mnie taka forma odprawiania urodzin. Zawsze ludzie wybierają kluby, albo robią domówki. A tutaj Niall zaprosił kilkadziesiąt osób. Teraz z nimi wszystkimi…no dobra z jedną trzecią siedziałam ja. Niektórzy już musieli się zbierać, a parę osób zostało w środku.
Ali zaczęła machać palcami u nóg.
-Jak sądzisz- wskazała na Irlandczyka i Payne zawzięcie o czymś rozmawiających.- o czym oni gadają?
Spojrzałam we wskazanym kierunku. Li zawzięcie kręcił głową i zaczął mu coś tłumaczyć. Blondynek przełknął ślinę i przeniósł wzrok na… naszą dwójkę.
NIE, NIE, NIE!
Tylko mi się wydawało, prawda?
Momentalnie ścisnęłam rękę dziewczyny pod kocem.
-Echem… nie nic, pytałam się o Louisa.
Westchnęłam.
-On spojrzał na mnie, prawda? -szepnęłam cicho.
Brunetka nie odpowiedziała.
Nie, proszę, to nie może być prawda. Oni o niczym ważnym nie gadali…
-Pamiętasz urodziny Liama?- wychrypiała Ali.
Kiwnęłam ledwie zauważalnie głową.
-I…ten…pamiętasz co na nich zrobił?
Tępo wpatrywałam się w ziemię.
-Al… Ja nie chcę.- jęknęłam płaczliwie wtulając się w dziewczynę.
Odwzajemniła uścisk opiekuńczo głaszcząc mnie po włosach.
-Przecież to nie musi od razu chodzić o chodzenie. Może..um.. rozmawiali o tym, jak zostałaś wrzucona do basenu. – mówiła przekonywującym tonem, choć tak naprawdę każda z nas wiedziała o czym na 99% prowadzili konwersację.
-Er…. albo to coś o mnie. Spojrzeli w naszym kierunku, prawda?
-Alice obie znamy prawdę, nie musisz mi wmawiać, że jest inaczej.- bąknęłam.
Nieśmiało podniosłam wzrok w tamtym kierunku. Widok był ten sam. Liam klepał przyjaciela po plecach, a tamten kiwnął.
Przełknęłam ślinę z coraz większym trudem.
-Nie chcę, żeby on to zrobił.- jęknęłam, co dla brunetki było już oczywistym stwierdzeniem.
-Może tego nie zrobi.- odparła przekonywującym tonem.- wiesz…nie mamy już stu procentowych dowodów, że on się w Tobie kocha.- rozpędziła się.
-A 99% ci nie wystarczają?- burknęłam.
-Myśl pozytywnie, zawsze ten jeden pro…
-Alice..- przerwałam jej.
Brunetka umilkła uśmiechając się pod nosem.
Ja powolnie zaczęłam wstawać.
-Idę do łazienki.- odrzekłam co było w sumie pół prawdą, pół kłamstwem.
Chciałam pobyć sama. Odetchnąć gdzieś. Jeśli jedynym wolnym pomieszczeniem byłaby toaleta, to rzeczywiście bym tam poszła.
Niechętnie odwinęła koc z kolan i przeciągnęłam się.
-Tylko wracaj szybko i weź mi coś do picia.- rzuciła.
Kiwnęłam głową i ruszyłam w stronę drzwi balkonowych.
Jak najdalej od Horana…
W drodze przepuściłam jakąś parę i udałam się  w kierunki dolnej łazienki. Niestety drzwi były zamknięte od drugiej strony.
Zaczęłam wchodzić po schodach.
Z brzegu znajdował się pokój Zayna. Doskonale go pamiętam. Bordowe ściany. Czarne meble i nieziemski zapach perfum.
Jednak tam wolałam nie wchodzić. Wiedziałam, że mulat i tak jest na dole, ale po co przypominać sobie czasy, na których same wspomnienie Twoje oczy robią się szklane? Nacisnęłam klamkę od kolejnej sypialni, ale ta była zamknięta. Ciekawe co z drugiej strony..?
Niepewnie otworzyłam drzwi i ujrzałam dobrze mi znane pomieszczenie. Było chyba najmniejsze ze wszystkich, ale za to najprzytulniejsze. Z boku łóżko z rozkopaną kołdrą. Uśmiechnęłam się pod nosem. Niedaleko garderoba. A wszystko to w ciepłych barwach.
Niepewnie spojrzałam za siebie. Nie widząc nikogo na korytarzu wkroczyłam do miękki dywan.
Chcesz Alice tego jednego dowodu? Nie ma problemu, zaraz coś znajdę…
Tak, dobrze myślicie, znajdowałam się w pokoju Horana.
Na palcach podeszłam do łóżka. Obeszłam je i usiadłam na jego samym brzegu. Wolną dłonią przejechałam po prześcieradle.
Natknęłam się na coś. Otworzyłam oczy. Głęboko „zakopane” w kołdrze. Włożyła drugą dłoń w kłębek i powoli wyjęłam owy przedmiot.
To…
Ja rozumiem, żebym to ja pisała pamiętnik, ale on?!
Szybkim ruchem otworzyłam go na jednej ze stron. To było gdzieś tak po środku.
A tak swoją drogą, to miał ładny charakter pisma…
Liam mówi, że to prawda. Ale ja nie chcę! Nie mogę! Dlaczego ona? Ledwie się poznaliśmy…”
Z przyspieszonym oddechem zaczęłam dalej kartkować.
 
 
„Nie wiedziałem, że to takie trudne. Przecież się powstrzymuję, ona tego nie widzi. Staram się, wiem, że chce pozostać przyjaciółmi, uszanuję jej wybór”
„Jutro przychodzi, bardzo się boję. Zayn mówi, żebym zachowywał się tak jak na początku wakacji. To trudne, a przede wszystkim…
To boli..”
Uśmiechnęła się dzisiaj do mnie! Jej oczy są śliczne. Mam ochotę pogłaskać jej kasztanowe włosy i przytulić ją!”
„Co się dzieje? Ta noc była… dziwna. Pełna płaczu, a ja nadal nie rozumiem. On przybiegł do mnie. Był roztrzęsiony. Pocieszałem go, pytałem o co chodzi. Mówił cały czas jej imię…”
Zamarłam widząc ten wpis i datę. To było dokładnie tamtej nocy…
On to opisał. On wiedział. On..on słyszał mój krzyk…wołający jego imię.
Zaraz…
Nie
Nie!
NIE!
Napisał On. To oznacza, że tamtej nocy tajemniczym chłopakiem nie był Niall…
Kilka minut później…
Z trudem dochodziłam do siebie. Dotyczy to tego, co przed chwilą przeczytałam, jak i tego co teraz czytałam.
Niektóre literki już zaczęły się rozmazywać. Ale przecież musiałam brnąć dalej. Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Ręce trzęsły się z trudem przewracając każdą kolejką kartkę.
To już dziś! Będzie moim największym prezentem jak tylko przekroczy próg tego domu. Nie spałem. Do późna Liam mówił jak mogę jej to powiedzieć. Zapewniał, że to przecież nic trudnego. Przecież to nie to samo. Ale Asia… jak to przyjmie…?”
-Wolałem jednak, żebyś to usłyszała  ode mnie…

Heyy :*
Postaram się krótko i na temat :D
Co myślicie o tym rozdziale, mam nadzieję, że was nie zanudziłam. ;) Jakie są wasze wersje?
·         Niall i Asia  się pocałują.
·         Wyjaśni jej wszystko, ale pozostaną przyjaciółmi.
·         Asia ucieknie.
·         Niall z trudem usłyszy, że Asia go nie kocha.
·         Wyzna jej miłość.
·         Asia sobie uświadomi, że go kocha.
Czy jakaś jeszcze wasza wersja :D
No cóż… przetrwam każdą, piszcie, chętnie poczytam <33