Muzyka

28 kwietnia 2013

~Rozdział 15~

-Zayn?!
Trudno mi określić kogo się spodziewałam. Mulat miał kamienną twarz. Spojrzał mi prosto w oczy. Teraz nic się nie liczyło, tylko te śliczne, brązowe tęczówki. I to uczucie...z jednej strony go nienawidziłam, z drugiej nie mogłam się oprzeć tym hipnotyzyjącym spojrzeniom.
-Przyjechałem po Ciebie, ale muszę Ci coś wyjaśnić.
Jego wyraz twarzy nie zmieniał się. Te same napięte policzki, tylko oczy trochę podpuchnięte. Moja świadomość naszego ostatniego spotkania wzięła pod górę:
-I po co jeszcze tu przychodzisz? Jeszcze wczoraj mi mówiłeś, że nie będziesz mi się z niczego tłumaczyć, a teraz co?! Nudziło Ci się, więc tu przyszedłeś?!
Zauważyłam kątek oka, że cała sala jest we mnie wlepiona. Nie chciałam mu tego mówić przy wszystkich, ale nie miałam wyjścia. Alice chyba nie wiedziała co w takiej sytuacji zrobić. Wachała się czy podeść i jakoś złogodzić sytuację, czy może lepiej gdyby się nie wtrącała.
-To nie tak. Asia, wczoraj nie dałaś mi dojść do sło...
-Jasne, już nie musisz się tłumaczyć. Alice jedziemy- te ostatnie słowa rzuciłam do stojącej w osłupieniu mojej przyjaciółki.
Jej mama jako pierwsza ruszyła się z miejsca. Wiedziała, że jestem podobna w zachowaniu do Alice, więc nie próbowała mnie nakłaniać do zmienienia zdania. I dobrze. Teraz byłam nieugięta.
Zayn tylko stał nadal patrząc mi prosto w oczy, a raczej próbując. Nie chciałam znów tego robić, żeby znów im ulec.
Alex i Alice ruszyły do wyjścia. Ja jako pierwsza przeszłam koło Malika. On nic nie zrobił, zero reakcji. Po prostu stał tam gdzie przed chwilą i patrzył w jeden punkt.
Wychodząc na korytarz już nie odwracałam się za siebie. Wiedziałam, że one za mną idą. Jednak w ostatniej chwili usłyszałam jakiś szept. Nie rozpoznałam czyj to, ale na pewno nie jego.
Szłyśmy korytarzem dochodząc do recepcji. Każdy krok przechodził mi z trudem, ale musiałam udawać silną. Za chwilę będę w domu- tam będę mogła przelać swoje emocje. Jak na złość przy recepcji musiałam składać tysiące podpisów podobnie jak Alex. Dziwię się, za jej poświęcenia w stosunku do mnie. I że jeszcze ona mnie lubi? Nawet moja mama teraz by nie wytrzymała.
Wyszłyśmy na parking. Nareszcie świeże powietrze. Włosy mi latały w każdą stronę, więc szybko spięłam je w niedbałego koka.
Teraz to mama Alice prowadziła, a dziewczyna dtorzymywała mi kroku.
-Nie sądziłam, że aż tak poważnie jesteście pokłóceni- szepnęła.
-Ja też- odparłam.
Sama dziwiłam się swoim wybuchem nagłej złości do niego. Owszem- nie otrzymywaliśmy dobrych kontaktów, ale moje zachowanie wobec niego teraz nie było fair. Ale cóż, czasu się już nie da cofnąć.
Doszłyśmy do samochodu. Alice usiadła koło mnie chcąc mnie jakoś pocieszyć. Ona już wiedziała, że tylko na zewnątrz jestem taka silna.

Wszystko w porządku zdjęcie



-Obiecuję, że jak tylko będę mogła to jak najszybciej przyjadę- powiedziała.
Ja tylko kiwnęłam głową. Dopiero teraz zaczęłam żałować, że Alice dziś do mnie nie przyjdzie. W takiej sytuacji nawet Julia by nie mogła mi pomóc.
Teraz pewnie sama się dziwi czytając te wszystkie aktykuły o mnie. Nie będę jej obarczać dodatkowymi problemami.
Oparłam się o szybę i patrzyłam na widoki za oknem. Na niebie gromadziło się coraz więcej chmur. No tak, niech dla dobicia zacznie dzisiaj padać. Coraz mniej mijałam jasne, niebieskie chmurki. Z czasem i słońca było ledwie widoczne. Tylko promienie sączyły się przez wolne przestrzenie między ciemnym i ponurym powietrzem.


Niby takie zwykłe zjawisko a jednak patrzyłam na nie z fascynacją. Nawet nie zauważyłam jak zatrzymałyśmy się pod moim domem. To wszystko minęło za szybko. Nie chciałam opuszczać Alice. Zobaczymy się dopiero jutro.
Alex pomogla mi wypakować rzeczy z bagażnika i dała mi potrzebne papiery z wskazówkami i poradami ze szpitala.
-Dzięki..Alex- powiedziałam.
-Nie ma sprawy Asiu. Mam nadzieję, że wam się jakoś ułoży- mrugnęła i poszła.
Zazdrościłam Alice takiej mamy. Ona mnie przynajmniej rozumiała.
Wolnym krokiem ruszyłam do domu. Mamy pewnie jeszcze nie było.Dochodząc do drzwi poczułam pierwsze krople deszczu. No, przynajmniej raz się wyrobiłam. Zaczęłam szukać kluczy w torbie. W takim stanie to tydzień mogłam tu stać i ich nie znaleść. Zebrałam się. Wciąż myślami gdzie indziej ale jednak znalazłam je. Otwierając drzwi czułam, że mój stan smutku powraca. No, przynajmniej teraz będę mogła się wypłakać. Weszłam do domu i zapaliłam światła, bo przez te chmury na dworze było niemal ciemno jak w nocy. Nie liczyłam, ze zaraz tłum przyjaciół wyskoczy zza mebli krzycząc "niespodzianka". W moim życiu nie było miejsca na takie rzeczy. Tu nic nie kończyło się happy end'em. Każdy dzień był cierpieniem większym od poprzedniego, ale był również kłamstwem. Kłamstwem wobec wielu osób, którzy byli mi bliscy. Większość z nich myślała, że mam wspaniałych rodziców, rodzeństwo i przyjaciół. Prawdę tylko znała Julia i Niall. Nawet oni nie wiedzieli do końca jaka jestem.
Weszłam do kuchni gdzie leżała kartka o obiedzie. Wyjęłam z lodówki wszystie garnki i wzięłam się do przygotowania. Teraz przynajmniej musiałam uważać, żeby niechcący nie przejechać sobie nożem z zamyślenia.
Godzinę później...
Byłam już po obiedzie. Teraz siedziałam na parapecie wpatrzona w Londyn zalany deszczem. Taka pogoda nie motywowała. Wiedziałam, że za niecałe dwa miesiące z taką pogodą będę się spotykała codziennie.
Zaczęłam myśleć o dzisiejszej zaistniałej sytuacji. Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu.

Down the Windowpane. by ~australialinlin on deviantART zdjęcie
Dlaczego tak się zachowałam? Nie wiem. Bo był czysty impuls. Co on teraz czuł? Czy którykolwiek z chłopaków teraz się do mnie odezwie? Przecież nie planowałam tego. Po prostu zaczęłam się drzeć jak głupia na całą salę. Ahh i w takich momentach najbardziej człowiekowi się marzy cofnąć czas.
Da się to naprawić? Musiałam, ale nie byłam w stanie. To mnie przerasta. Jedno słowo- tyle wysiłku. Samotność mnie róznież nie motywowała. Tak bardzo pragnęłam teraz czyjejś obecności. Na samą myśl, że już nigdy mogę jej nie dostać, jak kiedyś od chłopaków mój potok łez przeszedł wręcz w wodospad. I dlaczego ta samotność musiała spotkać właśnie mnie? Sama zawiniłam.
Niech ten dzień już się skończy. Jutro przyjdzie do mnie Alice, ona jedyna mnie zrozumie. Ale dopiero zrozumie kiedy będzie znała prawdę- całą bez wyjątku. Muszę jej powiedzieć o moim tacie, siostrze,  tym jak mieszkałam w Polsce. Mam tylko nadzieję, że jutro pogoda się zmieni.
Siedziałam tak jeszcze pół godziny bez ruchu. Jedna myśl wirowała mi w głowie: Zayn. Skrzywdziłam go i to bardzo. On mi nie wybaczy. Te jego oczy, te piekne oczy. Dziś straciły swój urok, jak były opuchnięte. Płakał? Całkiem możliwe. Ja zawsze takie mam, więc wiem co to znaczy.
Ale dlaczego płakał? Może przeze mnie? kolejny problem, kolejne pytanie na które nie znałam odpowiedzi. Dziś miał taką kamienną twarz. A jednak- wszystko takie napięte. Co to miało znaczyć? Chciał mi tą miną coś przekazać? Zawsze był skryty, więc zagadka była trudna.
Siedząc tak zauważyłam, że ściemnia się coraz bardziej. Chmury na dodatek już całkowicie zasłoniły niebo.W domu była cisza przerywana rytmicznym tykaniem zegara. Wolałam teraz nie patrzeć w lustro, żeby się nie przestraszyć. Cały makijaż pewnie rozmazany. Musiałam się ogarnąć chociaż do przyjścia mamy.W sumie to jeszcze kilka godzin, ale niektóry potrafią zaskakiwać.
Poszłam do łazienki. Rzeczywiście, wyglądałam tragicznie, ale kwestia przyzwyczajenia i problem mija.Obmyłam twarz i na nowo nałożyłam sobie lekki makijaż. Włosy rozpuściłam i trochę rozczesałam, co w sumie nie było trudnością zważywszy na to, że są proste jak drut.
Teraz nie miałam co robić. Laptopa wolałam nie włączać. Patrzeć teraz na te wszystkie hejty, w takim stanie? O nie, dziekuję, oszczędzę sobie. Niektórzy pisali o mnie takie rzeczy, jakby myśleli że nie mam uczuć. Pisali kim ja to jestem, że rozwalam zespół i w ogóle...
Nie wiem jak chłopaki tak wytrzumuję, podziwiam ich.
Usiadłam na łóżku nie wiedząc co teraz zrobić. Rozejrzałam się po pokoju. Ogólnie to według zaleceń lekarza musiałam leżeć, ale wtedy to bym się zanudziła na śmierć.
Mój telefon zawibrował w kieszeni. To tylko wiadomość..od mamy. "Hej kochanie, wrócę późno, bo pracuję nad ważnym projektem. Mam nadzieję, że się dobrze czujesz i chłopaki się Tobą opiekują. Całuski:)". Niee no to już w ogóle świetnie! Będę się nudziła do rana, jednak odpisałam "Czuję się świetnie i mam wspaniałą opiekę, do zobaczenia jutro;)". Bo po co miałam jeszcze ją stresować? Zresztą zawsze tak robiłam. Nigdy nie mówiłam mamie o swoich problemach. Czasme nawet i przyjaciołom. Wszystko dusiłam w sobie. No cóż, skoro Alice dziś nie może przyjść to zakładam, że będzie podobnie. Siedziałam dalej zamyślona na łóżku rozglądając się.
W tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. O! Jak dobrze, że wyglądałam w miarę normalnie, jednak warto było się ogarnąć. To była moja pierwsza myśl. A druga? Druga to: Kto to o tej porze jest? Czyżby mama Alice zmieniła zdanie co do nocowania?
Schodziłam na dół z szybko bijącym sercem.Otworzyłam drzwi, a w nich stał...Niall.
-Hejka mogę wejść, bo na dworze mokro trochę.
-Yyy jasne- tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
Chłopak miał na sobie kaptur, ale poznałam wystającą na przodzie jasną czuprynę. Nie wiem po co, ale założył również ray ban. Słońca nie było, więc chyba chciał się zakamuflażować przed fankami. Innego wyjścia nie widzę. Był cały przemoczyny. Woda się z niego dosłownie lała. W sumie to się nie dziwię. Kawał drogi do przejścia miał w ten deszcz.
Powiesil swoją kurtkę na wieszaku i podszedł do mnie.
-No i jak tam nasza księżniczka się czuje? Słyszałem, że Alice nie może się dziś Tobą zaopiekować, więc przyszedłem.
-Ja..? Eee no dobrze. S-s-skąd w ogóle to wiesz, że Alice nie mogła przyjść?- to było jedyne co mogłam wypowiedzieć z nadmiaru szoku.
-No to chyba logiczne, że do mnie napisała, bo jak inaczej- ironizował Niall.
-To wy macie numery? Ehh cała Alice. Niech no tylko się z nią spotkam.
-Z tego co się dowiedziałem, to jutro się spotykacie-chytro podpowiedział.
-No jasne, jeszcze jest coś, co Ci powiedziała.
-No..trochę tego jest. Ekhem..mogę wejść do środka?
-Aaa jasne, wchodź- odsunęłam się robiąc chłopakowi miejsce.
Był cały przemoczony, pewnie zimno mu też było.
-Matko Niall Ty przemokłeś do suchej nitki. No aż tak to nie musiałeś się poświęcać. Pewnie zimno Ci w tych wszystkich mokrych rzeczach. Zrobię Ci herbatę, jaką chcesz?
-Hmm dziękuję, może być jakaś owocowa- powiedział.
Ja poszłam do kuchni a on został w salonie.
-No i mi głupio teraz, Ty tu musisz przeze marznąć.
-Ojj nie przesadzaj, zaraz zdejmę co się da i będzie lepiej- odparł ze śmiechem.
-Masz rację, poczekaj w moim pokoju sobie na kaloryferach rozwiesisz bluzę choćby.- powiedziałam a po chwili dodałam:
-Herbata truskawkowa czy brzoskwiniowa?
-Może być truskawkowa- okdrzyknął.
-Ok, ok, usiądź sobie. chociaż i tak za chwię pójdziemy na górę,ale przynajmniej się ogrzejesz. Ile słodzisz?
-Dzie łyżeczki- odparł.
Czekając na gotującą się wodę wyjęłam popcorn i wrzuciłam torebkę zgodnie z instrukacją do mikrofalówki.
Wiedziałam, że popcorn i herbata nie jest dobrym połączeniem, ale Niall zje wszystko. Herbata miała tylko go ogrzać.
Po minucie woda zawrzała, z ja zalałam nią herbatę.
-Coś pomóc?- przyszedł do kuchni Niall.
To tak..z tym rozebraniem się to mówił na serio, bo zdjął bluzkę i podkoszulkę. Był w samych spodniah i oczywiście <miałam nadzieję> bokserkach. Dlaczego akurat jego kaloryferek musiał przykuć moją uwagę? Pewnie teraz wyglądałam jak jakaś idiotka tak gapiąc się na niego.
-Yhm....tu masz swoję herbatę, a ja już przesypuję popcorn do miski- ledwo wydukałam.
5 minut później...
Szliśmy teraz na górę. Ja z miską popcornu, on z bluzką i podkoszulkiem przewieszonymi przez ramię i herbatą. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i położyłam miskę na półce.
-O tu możesz rozwiesić rzeczy- wskazałam mu na kaloryfery na przeciwko szafy.
-Ok- chłopak zabrał się do zawieszania mokrych ubrań.
Usiadłam na łóżku i podstawiłam stolik nocny bliżej środka, żebym mogła tam postawić popcorn i herbatę. Czekałam na Nialla, chciałam z nim porozmawiać o Zaynie, czy wie co w ogóle z nim jest, czy wrócił do domu...
Po chwili chłopak dosiadł się na przeciwko mnie, wziął swoją herbatę do ręki i spojrzał na mnie.
-Niall..-zaczęłam-co się dzieje z Zaynem? On w ogóle był dzisiaj w domu?
-Właśnie to był jeden z kilku powodów, dlaczego do Ciebie przyszedłem- chłopak powiedział spokojnie uśmiechając się słodko.
Skoro to był dopiero jeden z KILKU powodów, z jakimi chłopak przyszedł mnie odwiedzić, bo bałam się reszty.
-Czyli...jest jeszcze coś o czym nie wiem?-zapytałam niepewnie.
-Tak, ale o tym potem chciałem z Tobą porozmawiać- teraz to jego ton głosu zrobił się podejrzany, a na twarzy chłopaka zagościły rumieńce.
No fajnie, czyli jeszcze kilku nowych problemów dowiem się tego wieczoru.
-A-ha- powiedziałam nadal niepewnie.
-Najpierw chciałabym się jednak dowiedzieć o Zaynie- to on mnie cały czas nurtował. Chciałam wiedzieć w jakim jest stanie w tej chwili.
-Chciałem, żebyście porozmawiali po prostu. Z tego co widziałem, to chyba jednak sobie nie porozmawialiście. Dzień później Zayn znowu wyszedł, nie da się ukryć, że był przybity. Już wiedziałem, że pojedzie do szpitala. Chłopaki się nie domyślali, ale ja widziałem, w jakim był stanie. Po jakimś czasie wrócił. Jak się go pytaliśmy co się stało, to udawał że nas nie słyszy, albo nie chciał słuchać. Po prostu zamknął się w pokoju i do tego czasu nie wychodzi- i oto takim akcentem Niall zakończył swoje "opowiadanie".
A ja gdy to usłyszałam...nie byłam w stanie nic powiedzieć. To wszystko przeze mnie, zawsze wszystko jest przeze mnie. To dlatego teraz Zayn tak cierpi! Taka była prawda. Niall widząc moją reakcję nie zdziwił się bardzo. On też mnie rozumiał i wiedział, lub pojedrzewał co mu powiedziałam.
-Asiu...Nie chcę ukrywać i nie chcę owijać w bawełnę. Nie oszukujmy się- powiedziałaś mu coś, co go chyba głęboko uraziło, lub- wręcz przeciwnie: w ogóle się do niego nie odzywałaś. Ale mimo tego wszystkiego nie mogę tak po prostu odejść i za wszelką cenę będę się starał Ci pomóc. Porozmawiam z nim i zrobię wszystko, żebyście się pogodzili..
To co Niall mówił bardzo mnie poruszyło. I to był prawdziwy przyjaciel, ale skoro już on tak powiedział, to znaczy że z Zaynem jest na prawdę źle. On musi być załamany...
Mimowolnie wszystkie łzy zaczęły napływać do moich oczu. Nie mogłam ich powstrzymać. Przynajmniej teraz nie byłam sama- miałam Nialla, mojego najlepszego przyjaciela. On wiedział co czuję, a przynajmniej był blisko.
Niall patrzył się na mnie współczującym wzrokiem, odłóżył kubek od herbaty , i to w samą porę. Musiałam, po prostu musiałam rzucić się w jego ramiona. Tak też zrobiłam. Wręcz odbiłam się prosto w tą ciepłą, barczystą klatę. On mnie przytulił. Mocno przytulił- zrobił to co w tej chwili było mi najbardziej potrzebne. Czułam się taka odrzucona, a jednak on mnie przyjął.
Cały tors już mu zdążył wyschnąć, ale nie na długo. Moje łzy kapały na każdy suchy skrawek i spływały w dół do pasa.
On delikatnie głaził mnie jedną ręką po plecach, drugą po włosach- jak małą dziewczynkę.
-Niall, dziekuję, dziękuję. Nawet nie wiesz ile...- nie mogłam nic więcej powiedzieć, bo nowy potok łez mi w tym przeszkodził.
-Ciiii, Asiu już nie płacz. Wszystko się ułoży.
Miałam taką nadzieję. On mi ją dawał. On cały czas przy mnie czuwał i dbał, by ona nie zgasła. Był wspaniałym przyjacielem, widać, że zrobiłby dla mnie wszystko. Zresztą ja dla niego też...
30 minut później...
Zaczynałam się uspokajać po wszystkich prośbach Horana. Teraz tylko leżałam cicho w jego mocnych ramionach, a on patrzył na mnie z uśmiechem, ale i niepokojem.
-J-j-już lepiej. Dziekuję Niall. To wszystko co o nim wiesz z dzisiejszego dnia?
-Tak, i z wczoraj oczywiście- dodał.
Usadowiłam się wygodniej siadając pomiędzy jego nogami.
-Przeproszę go, na pewno. Nie wiem czy będę w stanie, ale z Twoją pomocą Niall na pewno- dodałam co oczywiście było prawdą.
-Ooo dziękuję.
-Nie to ja dziękuję Horanku, przed Twoim przyjściem nie miałam żadnych nadzieji co do tego.  Teraz dzięki Tobie wszystko odbudowałam.
Chłopak tylko się uśmiechnął nadal patrząc mi prosto w oczy.
-Teraz ja chciałem się Ciebie coś zapytać..właściwie to mogę Cię trochę zaskoczyć- powiedział. Miał taki sam ton jak 15 minut wcześniej, gdy mówił o jakisjś tam rzeczy. Własnie teraz miał ową rzecz poruszyć- tak mi się wydawało.
-No słucham, słucham- spytałam.
-Czy Ty...wiesz dlaczego zemdlałaś?- To było trochę dziwne pytanie z jego strony. A myślałam, że dziś mnie już nic nie zaskoczy.
-No...- i do tej pory wydawało mi się, że znałam odpowiedź.Jakoś za bardzo o tym nie myślałam. Po prostu wiedziałam, zemdlałam i to było ważne. A jednak nie. Jednak on miał mi do przekazania coś więcej.
-...Wydaje mi się, że upadłam, bo miałam jakiś udar słoneczny czy coś. Przynajmniej tak mi powiedzieli w szpitalu.Przy okazji tego że upadła, pojawiły się następne komplikacje no i zabrała mnie karetka- powiedziałam tak jak myślałam, że było. A jak było to nie wiem czy chciałam znać odpowiedź.
-No własnie to nie było tak- chłopak przygryzł wargę. Widziałam, że to go trapi. Ale dlaczego się robił czerwony jak o tym mówił, tego nie potrafiłam wyjaśnić, a głupio mi było pytać.
-A skąd Ty znasz prawdę. To nie Ty mnie uratowałeś- myślałam, że go zagnę tym stwierdzeniem, ale myliłam się. To co za chwilę miałam usłyszeć to dopiero było zaskoczeniem, ale jeszcze o tym nie wiedziałam.
-Ale przybiegłem chwilę potem słysząc krzyki.
-No to chyba logiczne, że ona wrzeszczała o pomoc- powiedziałam sarkastycznie.
-W tym problem że ona nie wrzeszczała o pomoc.
Teraz to zupełnie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
-N....to o co. Leży ranna osoba, to chyba się woła o pomoc, nie?
-Ale ona nie wołała o pomoc. Dopiero jak mnie zauważyła to zaczęłam krzyczeć.
-Dlaczego? To co ona przedtem wrzeszczała?
Chłopak znowu zagryzł wargę.
-Niall, powiedz mi o co Ci chodzi.
-Ona krzyczała do jakiegoś chłopaka. Nie widziałem go, bo akurat jak przybiegłem to już skręcał za rogiem.
-A to cham. Prosiła go o pomoc a on jej nie pomógł- powiedziałam.
-Yyy własnie chodzi o to, że nie.
-Co nie?!
Teraz to już się w ogóle zmieszał i poplątał. O co mu chodziło? On wymyślał czy co?
-Niall powiedz mi wreszcie o co ci chodzi, nie owojaj w bawełnę.
-Bo..to przez niego upadłaś. To on Ci to zrobił, nie żaden udar słońca, nic z tych rzeczy.
-Co?! Jak to przez niego?!
To co teraz usłyszałam..myślałam, że gorszej wiadomości w tym dniu nie dostanę..a jednak. To co usłyszałam pół minuty później zmienilo mnie i moje nastawienie do pewnych rzeczy.
-Bo on...
-A tak w ogóle  to skąd wiesz, że przez niego?~! Może rzeczywiście miałam ten udar, a on nieszczęśliwym przypadkiem przechoził koło mnie.
-Bo po pierwsze ta dziewczyna coś do niego wrzeszczała, że co ty jej zrobiłeś itp...
-No..a po drugie? Uważam że to nie jest wystarczający powód, żeby kogoś obwiniać. Może ona też nie była przy tym jak zemdlałam, a on akurat przechodził koło mnie.
-Wiem Asiu rozumiem Cię, ale myślę, że drugi powód będziw wystarczający...
I cisza. Popatrzyłam w jego stronę. Zaskoczył mnie, bo trudno opisać w tej chwili jego wyraz twarzy. Cały czerwony Niall. Co on taki czerwony?!
-No więc...czekam?
-No bo..Ty...
-No bo ja co?-powoli traciłam cierpliwość.
-Leżałaś tam an chodniku...
-No trudno, żebym siedziała- zakpiłam.
I znowu cisza.
-Haaalo, ziemia do Nialla. No leżałam an tym chodniku i co?
-Ekhem..jakby to powiedzieć. Leżałaś tam bez...
-Bez?
-Bez....koszulki...bez...stanika....
To co usłyszałam, no po prostu nie da się opisać. Teraz już wiem dlaczego Niall'owi tak bylo głupio to wszystko powiedzieć. I ja poczułam rumieńce na policzkach. Czy ja dobrze usłyszałam? Z tego rozumiem, że ten chłopak chciał mnie zgwałcić.
To własnie to chciał mi powiedzieć Niall poprzednim razem. Dzięki Bogu, że nie powiedział przy wszystkim. Dobrze wyczuł, że chciałam, aby zostało to moją tajemnicą.
Jak się w tej chwili czułam?Strasznie niezręcznie.Tysiąc myśli wirowało mi w glowie. Z drugiej strony to mój przyjaciel. On tego nikomu nie powie, mam nadzieję, że ten widok nie zostanie mu w glowie na zawsze.No to raczej bylo niemożliwe. Każdy facet taki widok pewnie wspomina do końca życia.
Najgorsza była niezręczność w tej chwili, co miałam powiedzieć?Nie byłam w stanie powiedzieć kompletnie nic.
-Asiu, nie bój się. Obiecuję, że nikomu tego nie powiem. Wiem jak się teraz czujesz, ale to nie Twoja wina.
Nie byłam w stanie nawet spojrzeń mu teraz w oczy. Zbyt głupio mi było.Zresztą on to widział, chociażby po pliczkach, które w tej chwili niemal się paliły.
Poczułam jego dłoń na moim policzku, on doskonale wiedział w jakiej sytuacji się znajduję.
Spojrzałam mu w oczy. Jak dla mnie w tej chwili to i tak już był sukces.
-Nikt się o tym nie dowie- szepnął.
-Dziekuję-odrzekłam to tak cicho, że chociaż miałam nadzieję, że to usłyszał.
Oparłam głowę o jego ramię przytulając go mocno. To była jedyna czynność potrzebna do szczęścia teraz.
-Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego w życiu spotkałam-wyszeptałam mu do ucha.

przytuleni.jpg

-Nawzajem- szepnął.
Spojrzałam na zegarek. 23.48. Już tak późno?! Jak ten czas z przyjaciółmi szybko leci.
-Zmęczona już, co?-zapytał.
-Mhmmm.
Myślałam, że zaraz zasnę w jego ramionach.
-Niall, sorki nie wiedziałam, że jest już tak późno. Nie chciałam Cię na tak długo zatrzymać. Zostajesz u mnie na noc.
-Nie Asiu, nie muszę, przecież...
-Tylko się nie tłumacz. Już prawie 24, nigdzie Cię nie wypuszczę!
On się zaczął śmiać.
-No już dobrze, dobrze.
I teraz wszystko bylo idealne. Wspaniały Niall mój najlepszy przyjaciel i ja tuląca się do niego. Teraz mogłam zasypiać...


__________________________________________________________________

Łoo wyrobiłam się^^
Miałam wenę, więc wykorzystałam to:))
Kochani, teraz to już się czuję jakbym pisała to sama do siebie. Z każdym dniem jest coraz mniej komentarzy :c Proszę was, jesli ktoś to jeszcze w ogóle czyta, to niech komentuje <3











25 kwietnia 2013

~Rozdział 14~

Obudziłam się przez promyki słońca, które oczywiście świeciły mi prosto w twarz. Hmmm skoro już tak jasno to która to godzina? Zaczęłam na ślepo walić ręką w szpitalny stolik w celu wyszukania komórki. Jest! Trzask! No tak...moje szczęście. Wychyliłam się znad łóżka i pozbierałam podzieloną na dwie części komórkę. Na szczęście ekran był cały. Próbowałam złóżyć telefon udając, że nie widzę tych wszystkich spojrzeń jakie kierują do mnie "koleżanki" z sali. Nareszcie, udało się! 10.26, wow jak na szpital to późno.
Tu zawsze budziły mnie rozmowy innych dziewczyn, pielęgniarka, albo po prostu sama się budziłam.
Jeśli wszystko pjdzie dobrze, to mnie dziś wypiszą. No..to szczeże znając mnie i moje szczęście wypiszą mnie za tydzień.Wzięłam laptopa na kolana i uruchomiłam go. Czekałam rytmicznie uderzając palcami w jego obudowę. Hmmm na co by tu wejść? Na facebook'u nic ciekawego, oprócz Julii która się wręcz do mnie "dobijała". Chętnie bym z nią porozmawiała, ale nie moja wina, że przy rozmowie miałabym całą salę świadków.
Dostałam również widaomości od nieznanych mi osób.Tak, zapewnie dotyczyły Nialla więc nawet nie chciałam ich czytać. Po co mi dodatkowy ból? Ciekawiło mnie przede wszystkim jak one mnie znalazły, skoro w artykule nie podawali mojego imienia i nazwiska. Oho, nowa wiadomość od Juli. Znowu jakiś link? Wysłała mi już z piętnaście linków, a ja dopiero otwierałam pierwszy.
Jakiś aryukuł i kolejny, i kolejny, i kolejny. Co?! Aż tyle o mnie? Myślałam, że to jeden jakiś artykuł w sieci. A jednak nie. No cóż plotki szybko się rozchodzą. Ciekawa jestem co na to moja mama. Nie dość, że Jula i wszystkie koleżanki z Polski jeszcze nie dowiedziały się prawdziwej wersji to piszą miliony wiadomości  na ten temat.
Po trzecim linku zrezygnowałam. W coraz to kolejnym piszą większe bzdury. Nie chcę wiedzieć co będzie choćby za tydzień i co tym razem wymyślą. Zresztą nie sądzę, żeby sprawa się pogorszyła skoro jestem pokłócona z chłopakami więc raczej się z nimi nie spotkam. No..może nie do końca jest to kłótnia. Tego po prostu się nie dało nazwać.
Po jakimś czasie na salę przyszła Alice.
-Hej kochana. Moja mama będzie tu po południu więc o nic nie musisz się martwić- powiedziała z uśmiechem.
-Ahh nareszcie. Tak w ogóle to dziękuję, nie wiem co bym bez Ciebie wczoraj zrobiła.
-Przecież wiesz, że to żaden problem.
Alice usiadła na łóżku obok mnie.
-Hmmm coś tak czuję, że dużo mam Ci do opowiedzenia. Może byś u mnie zanocowała, co?
-Zobaczę.Chętnie, mam tylko nadzieję, że do moich rodziców nie przyjdą kolejni niespodziewani goście i nie będę musiała jednak zostać- powiedziała za smutkiem.
Przez chwilę panowała cisza nie licząc rozmawiania  dziewczyn z mojej sali i rytmicznego pikania urządzeń. Po chwili Alice wręcz podskoczyła.
-A właśnie! Bym zapomniała Ci przekazać. Wiesz, że ta dziewczyna co Cię wtedy znalazła w parku to ona tu raz była- powiedziała dodając:
-No i bardzo chciała porozmawiać z Tobą jak tylko się obudzisz. Ogólnie to miła była. Strasznie się o Ciebie martwiła. Dała mi swój numerm jako, że wtedy byłam przy tobie jako jedyna normalna osoba, bo chłopakom by nie dała.
-Serio? Ale chyba do niej nie zadzwonisz.
-Wiesz Asia..ona na prawdę bardzo się o Ciebie martwiła, jak by to od niej zależało w ogóle Twoje życie.- histeryzowała Alice.
-No wiesz co, chyba już z tym to przesadziłaś.-ironizowałam.
-No dobra..może z tym to tak. Ale myślę, że powinnyśmy do niej zadzwonić, przynajmniej przed wyjściem ze szpitala.
-Ale ja nie wiem czy to jest do...
-Jak Ty się nie zgodzisz to wiesz, że i tak to zrobię!- groziła mi ni to dla żartów, ni to na serio.
-Jak tam chcesz- powiedziałam obojętnie.
-Dobra..to teraz zadzwonić czy potem?-zapytała.
-Nie wiem jak chcesz. Ja się pójdę przebrać, bo chodzenie przez kilka dni w piżamie szpitalnej nie jest zadowalające.
-Aaa spoko, dojdziesz sama?-zapytała.
-No aż taką kaleką to ja nie jestem- powiedziałam ze śmiechem.
Na początku usiadłam na łóżku. Strasznie kręciło mi się w głowie. Chwilę przeczekałam przygotowywując w tym czasie moje ubrania.

Spódniczka różowa zdjęcie

Poszłam do łazienki zataczając się. Musiałam dziwnie wyglądać ale cóż....bywa. Wracając zauważyłam, że Alice rozmawia z kimś przez telefon.
-O kto to dz...
Nie dokończyłam, bo pokazałam mi gestem, żebym była cicho.
-Jasne, przychodź, będziemy tu do 14- mówiła zbyt przymilonym głosem Alice.
No taaak, pewnie to ta dziewczyna, która znalazła mnie w parku. Czego ona ode mnie chciała? Nie mogła tych odwiedzin sobie już odpuścić? Ja rozumiem, że się o mnie martwiła, ale bez przesady. Oho, Alice skończyła rozmowę.
-Powinna tu być za godzinę- powiedziała uśmiechnięta.
-Co? Kto?-na chwilę zupełnie wyłączyłam myślenie.
-No jak to kto? Ta dziewczyna. Nazywa się Nicole. Wydaje się być miła.
-Taaaa - usiadłam na łóżku nie za bardzo wiedząc, co teraz ze sobą zrobić.
-Chodź, zaczniemy Cię już pakować, bo widzę, że jesteś już znudzona tym całym pobytem w szpitalu.
-No nie gadaj, serio?- powiedziałam z nutką ironi.
-Hahah oj Ty. No przestań, tylko pomóż mi lepiej włóżyć tego laptopa.
50 minut później...
-Oj Asia, ty nie umiesz pakować! Najpierw to się w ogóle składa moja droga- Alice nie potrafiła już się powstrzymać od śmiechu.
-Po co to złożyć skoro za chwilę to rozpakuję, a w torbie i tak się pogniecie.-nie rozumiałam jej logiki.
-Już daj mi to lepiej- powiedziała wyrywając mi z dłoni koszulę.
-Ehhhh Alice- westchnęłam teatralnie.
-Pfff, powiedziała Asia.
-Ejj no wiesz co!- udawałam oskarżycielski ton.
Miałam dodać coś jeszcze, ale w tej chwili w sali pojawiła się niska dziewczyna o czarujących oczach. Szukała czegoś wzrokiem, zatrzymała się na nas i uśmiechnęła. Zaczęła iść w naszą stronę.
To pewnie ta Nicole- myślałam.
Dziewczyna podeszła bliżej:
-Hej jestem Nicole- powiedziała uśmiechając się do nas obu.
Miała śliczny głos. Musiała pewnie pięknie śpiewać. Jej blond włosy spływały trochę ponad ramiona.Patrzyła na nas wściekle niebieskimi oczami. Nie wiem..może to były soczewki, ale wyglądała..trudno okreścić. Zaskakująco? Wyróżniała się po prostu. Jej wzrost był dość niski, za to pewność siebie dodawała jej pół metra.
-Mpfff..hej- zaskoczyła nas trochę, stąd mój niezrozumiały potok słów.
-Siemka, Alice jestem, to Asia- moja przyjaciółka na szczęście uratowała całą sytuację.
-Hmm więc widzę, że na szczęście nic Ci nie jest- powiedziała współczującym głosem Nicole jednocześnie ogarniając mnie wzrokiem.
-Ehh no tak. W sumie nic poważnego. Pewnie miałam jakiś udar słoneczny, upadłam i straciłam przytomność. Gdyby nie Ty, to chyba by było trochę gorzej, dziekuję- wreszcie udało mi się ułożyć jakieś logiczne zdanie.
-Ekhem..proszę- powidziała dziewczyna trochę blednąc.
Takiej reakcji się niespodziewałam. Nicole wyglądała na dziewczynę raczej pewną siebie, ale jej ostatnie słowa zaprzeczały tej tezie.
Przez następne pół godziny gadałyśmy z nowo poznaną. Nie była taka zła jak to sobie ją wyobrażałam. Bardzo dużo się śmiała. Jej śmiech rozbrzmiewał na sali jak dzwoneczki. Nie wiem czy ona miała jakiś talent wymowy czy co, ale jej twarz ogólnei była bardzo urokliwa.Zazdrościłam jej włosów. Były to bardzo jasne blond i idealnie się układające. Charakterem była bardzo pewna siebie, ale jej oczy..choć takie błyskotliwe to jednak jakby coś ukrywały.Tak, tak wiem, trochę dziwne że po prostu mówię jakieś głupoty i wnioskuję z wzroku, że ona coś ukrywa, ale na serio! Pierwszy raz mi się coś takiego wydarzyło, żebym coś odczytała z oczu. A może to po prostu ten błękit mnie tak zahipnotyzował czy zaskoczył..sama nie wiem.
Po upływie dwóch godzin Nicole musiała już się zbierać. Miło nam się z nią gadało. Podała mi swój numer i obiecała, że na pewno się jeszcze kiedyś spotkamy. Mówiła to z taką pewnością, że aż się zdziwiłam. Gdy tylko wyszła z sali powiedziałam do Alice:
-Fajna, ale się wyróżnia, co?
-Nom..ten wzrok. Zabójczy hahah.
-Taaa. Teraz lepiej pomóż mi się pakować. Za niecałe dwie godziny będzie tu Twoja mama- odparłam.
-Lecę, pędzę- powiedziała Alice z ironią.
Po kilku minutach byłyśmy już gotowe. W sumie to teraz nie miałyśmy co robić.
-Wiesz co, jak przyjdzenie moja mama to najpierw pojedziemy do mnie po szczoteczkę do zębów, piżamę itp, a potem do Ciebie. Tak będzie szybciej, to Ty na to?-zapytała po chwili ciszy Alice.
-Jasne- odparłam.
Miałam jej tyle do opowiedzenia. Teraz to już sama nie wiedziałam, czy jestem pokłócona z wszystkimi chłopakami, czy tylko z Zaynem. Niełatwo będzie mi to wszystko opowiedzieć nie znając uczuć i więzi, które mnie z nimi łączą.Na dodatek Alice nie wiedziała jeszcze niczego o mojej rodzinie. Nie mówiłam jej o moim ojcu i siostrze.Powiedzieć dziś wieczorem? Może zupełnie innym razem. Nieee, nie mogę tak tego przekładać.Ona jest moją przyjaciółką, muszę być z nią szczera. Mam nadzieję, że ona też ze mną jest.
-Alice...
-Hmmm?
-Ja..wieczorem powiem Ci nie tylko o tym co myślisz. Jest też wiele rzeczy, które Ci powinnam powiedzieć dawno. Nie mogę po prostu tego dłużej w sobie dusić. Jesteś moją przyjaciółką więc mam nadzieję, że mnie zrozumiesz.- nie wiem kto był bardziej zdziwiony- ja czy ona. Myślę, ze nie spodziewała się tego co jej powiem, a ja  zdziwiłam się moją starannością i dobieraniem słów.Jak normalnie miałabym wygłaszać jakąś filozoficzną przemowę.
-Ekhem..zaskoczyłaś mnie- tylko to zdołała powiedzieć.
-Wiem, ale ja po prostu nie mogłam tego dłużej trzymać w sobie.
-Rozumiem rozumiem- objęła mnie ramieniem.
W tej chwili nie trzeba było więcej słów. Tylko cisza przerywana od czasu do czasupikaniem urządzeń i ćwierkaniem ptaków za oknem.Cieszyłam się, że ona mnie rozumiała. Wreszcie znalazłam przyjaciółkę- przyjaciółkę, która zawsze mnie zrozumie bez zbędnych słów.
Kilka minut później do Alice zaczął dzwonić telefon. Odsuwając się trochę odebrała.
-Halo? ...A dobrze, wiem czekamy. ....Co?! Ale ja dziś miałam iść do Asi na nocowanie! Mamo proszę, nie możesz tego przełożyć?.... A właśnie, że ważna sprawa dla mnie i chciałabym u niej nocować!...Mamo ja muszę, przełóż to!...Dzięki, na prawdę mnie wspierasz, pa!- nacisnęła guzik, że aż się zdziwiłam, że nie został tak wgnieciony.
Ostatnie 4 zdania wręcz wrzeszczała, chyba już się domyślałam dlaczego.
-Alice nic się nie stało, możemy przecież umówić się kiedy indziej- powiedziałam domyślając się powodu jej złości.
-Nie Asia, myślę, że to co chcesz mi przekazać jest o wiele bardziej ważniejsze od kolejnej wizyty jakiejś pani z którą i tak nie zamienię słowa, tylko będę siedzieć przy stole i czekać aż wyjdzie!
-Jakiej pani? To kim ona jest? Alice nie złość się tak, ja mogę na prawdę poczekać. Jeszcze został ponad miesiąc wakacji. Nie raz się umówimy i zrobimy nocowanie.
-Szefową mojej mamy. Trzeba się jakoś podlizać, żeby dostać awans, a ja znowu mam przez nią stracony cały wieczór.
-Nie przesadzaj, przecież poradzę sobie. Może jutro się umówimy, co?
-No mam nadzieję, jak tylko moja kochana mamusia nie zaprosi kolejnej ważnej osobistości- powiedziała z ironią przez zęby.
Alice na prawdę się wkurzyła. Rozumiałam ją, bo miała rację, ale starałam się ją pocieszyć. Przecież to nie jej wina, że nie możemy się spotkać. Równie dobrze moja mama by mogła zadzwonić z podobnym problemem.
-Ojj na pewno nie zaprosi- powiedziałam ze śmiechem po czym dodałam:
-Alice nie obwiniaj siebie kochana. To nie Twoja wina, ani Twojej mamy. A gdyby moja mama zadzwoniła z taką wiadomością, to myślę, że też byś mnie zrozumiała. Przełóżmy te spotkanie na jutro, co?
-Ok, ok. - powiedziała wiedząc, że już nie ma innych argumentów i już i tak mnie nie przekona.
Półtorej godziny później...
Do sali weszła mama Alice. Widziałam ją tylko raz w życiu kiedy na chwilę wpadłyśmy do Alice. Teraz mogłam się jej dokładnie przyjrzeć. Była młoda, myślę, że nie miała więcej niż 32 lata. Już wiem po kim Alice odziedziczyła te włosy i ogólnie styl ubierania.
Uśmiechnęła się do nas:
-Cześć dziewczyny, to co, gotowe?
-Dzień dobry. Hmm wydaje mi się, że tak- powiedziałam róznież się uśmiechając.
-Ok, ok na szczęście dziś się nigdzie nie spieszę, bo wieczorem dopiero goście będą więc nie ma pośpiechu.
-Maaamo nie można przełożyć spotkania?- spytała błagalnym głosem Alice.
-Nie Alice, wiesz o tym dobrze. Jak ona się czegoś uprze to nie ma zmiłuj. Wiesz, że chętnie bym Cię puściła do Asi.
-W takim razie jutro na pewno do niej idę- powiedziała.
-Jasne, jasno wychodź sobie jutro i na cały dzień.- odparła lekceważąco mama Alice, po czym dodała:
-No dziewczynki jak chcecie to nawet możemy do centrum wstąpić. Słyszałam, że w Bershce jakieś nowe przeceny, a ja sukienkę muszę sobie kupić.
A ja się dziwiłam, że Alice to taka zakupoholiczka...
-Eee mamo Asia jest dopiero po szpitalu. Myślę, że jest słaba- powiedziała.
-Aahh no tak, sorki Asiu, zapomniałam. Zawsze taka roztrzepana chodzę- powiedziała z rozmachem jej mama.
Hmmm trafnie określiła siebie. Była trochę przeciwieństwem do mojej mamy. U niej to wszystko musi chodzić jak w zegarku i zazwyczaj jest spokojna. Mama Alice była strasznie roztrzepana.
-Nic się nie stało, na prawdę- powiedziałam.
Nie kłamałam. Nie przeszkadzało mi to. Z jednej strony nawet chciałam mieć taką mamę: młoda, znająca się na modzie, można z nią pogadać na luzie, miła, pozwala na wszystko.
-Asia, mów mi Alex. Dziwnie się czuję kiedy ktoś wzraca się do mnie proszę pani, wolę na Ty.
-Jasne- odparłam.
Do rozmowy wtrąciła się Alice:
-Mamo po co chciałaś z nami tam jechać skoro właśnie z tego co widzę to wróciłaś z zakupów.-spytała pokazując na oparte przy szafce torby, które rzuciła Alex gdy tylko weszła.
Dzień bez zakupów, to dzień stracony! zdjęcie

-Nie byłam jeszcze we wszystkich sklepach. Wiesz dobrze, że dla mnie to i tak mało-powiedziała Alex zaczynając się śmiać.
Ehhhh cała mama Alice.
-Jasne- powiedziała Alice zrezygnowana.
-Dobra dziewczynki, to co, już się zbieramy?
-No ja już jestem gotowa, więc myślę, ze możemy- odparłam.
Wzięłam potrzebne rzeczy zaczęłam kierować się w stronę drzwi razem z Alice.
-Cholera gdzie są moje klucze do samochodu!-Usłyszałyśmy.
Ja tylko westchnęłam a Alice odwróciła się mówiąc:
-Maaaamo, tylko nie mów że....
-Alice mówię Ci że zgubiłam klucze- przerwała jej Alex w pół słowa.
-Mamoo, serio?- odparłam Alice z poker face'm.
-Ehhh taaa. Poczekajcie. No musiały mi gdzieś upaść!- zaczęła szukać pod moją szafką.
-Może po prostu masz je w torbie?- zapytałam się.
-Hmmm nie. Tak to bym już dawno znalazła.
-No zaglądając do Twojej torby mamo to szczerze wątpię. Dla pewności poszukaj.- powiedziała z nutką ironii Alice.
Alex zaczęła przeszukiwać torbę. Wyjmowała każdą rzecz po kolei na moje łóżko.
-Hehe to ja już Cię teraz rozumiem- szepnęłam do Alice.
-Taaa, dzień jak codzień- powiedziała wzdychając teatralnie.
Patrzyłyśmy na coraz większą stertę rzeczy powstającą na moim łóżku. Zrezygnowana podeszłam do ściany obok drzwi i oparłam się tam. Alice stała w tym samym miejscu.
-Niee no nie ma ich- powiedziała Alex.
-Mamo muszą być, poszukaj w torbie z zakupami.
-Oj tam to bym już ich na pewno nie włożyła. Poszukaj kochanie pod łóżkiem i na podłodze.
Alice schyliła się szukając. Ja tylko patrzyłam rozbawiona na tę całą sytuację.
Alex już zaczęła wszystko chować do torby. Najwyraźniej jej poszukiwania poszły na marne.
-Ehhhh mamo jak Ty coś zrobisz.
-Ojj cicho Alice. Niech no tylko Ty coś zgubisz, to co to przypomnę- groziła jej ironicznie.
-Nie ma ich- powiedziała Alice wstając i otrzepując się.
-No trudno, trochę sobie poczekacie.
Taaaa. Skrzyżowałam ręce wiedząc, że klucze chyba tak szybko się nei znajdą.
-A jak one w ogóle wyglądały?-zapytała Alice.
-Takie...no klucze jak klucze, tylko, że do samochodu.
-Aha, dużo mi to mówi.
-No wiesz. Takie srebrno czarne, cztery guziczki. Obok breloczek i doczpione drugie klucze.
-Od czego te drugie?
-Ekhem...od...domu- powiedziała mama Alice.
-Co? Maaamo no gratuluję.
-No co, każdemu się zdarza.
-Tobie coś niezwykle często.
-Oj nie gadaj tylko szukaj.
Cały czas przypatrywałam się tej sytuacji z rozbawieniem. Już chciałam usiąść, ale w spódnicy to by chyba nie był najlepszy pomysł.
Alice przeniosła poszukiwania na torby z zakupów.
-Mamo..- powiedziała błagalnym tonem.
-No czego ty znowu chcesz- powiedziała zza łóżka.
Alice trzymała w ręku pęk kluczy.
-Matko, gdzie były?!
-Na samym wierzchu torebki. Samym wierzchu- powtarzała.
-O! A widzisz! Jednak nie zgubiłam!
-Taaa, ale mówiłaś, że na pewno ich tam nie ma.
Ja tylko stałam pod ścianę obserwując tą samą sytację z rozbawieniem...do czasu. Poczułam czyjąś ciepłą dłoń na moim ramieniu. Serce zabiło mi mocniej. Alice i jej mama nie zwracały na mnie uwagi. W tej chwili były tylko zajęte kluczami i szykowaniem toreb. A Ja? Nawet bałam się odwrócić. No..ale kiedyś trzeba. Kto to był? Nie wiedziałam. Jedna chwila- tyle myśli cisnących się do głowy. Moje rozbawnienie momentalnie zeszło. Zamiast tego pojawił się strach, ale i ciekawość. No cóż, kiedyś trzeba....Odwróciłam się...

___________________________________________________________________

TA DAM! :D
Jak wam się posoba? Wiem, wiem truchę nudy, ale będzie się rozkręcać. Jak myślicie, kto to był?;)
W odpowiedzi na pytanie jednego anonimka: Nie to nie jest opowiadanie realistyczne, sama je wymyślam, nie dzieje się ono na prawdę:)
Komentować♥.





21 kwietnia 2013

~Rozdział 13~

Ten odgłos przez chwilę dudnił w mojej głowie. Sławnego Niall'a Horana..sławnego Nialla Horana, sławnego...Jak to możliwe, że chłopcy to przede mną ukrywali? Nawet sam Niall nie był w stanie mi tego powiedzieć. Dziś muszę z nim porozmawiać. Dziwne, nie przypominałam sobie żebym choćby się z nim całowała.
-Eee jaaa....- nie byłam w stanie wydobyć z siebie nawet słowa.
-Rozumiem, nie chcesz mówić,ale gdybyś jednak zmieniła zdanie- powiedziała blondynka.
-Znaczy..my nie..Niall  nigdy..- nawet nie umialam ułożyć słów w jakieś logiczne zdanie
-Spoko, rozumiem że nie chcesz- dodała inna.
Mam nadzieję, że oni tylko szybko przyjdą.Muszą. Nie mogłam tak tego zostawić.Leżałam na łóżku i wlepiłam wzrok w ścianę. Po chwili usłyszałam jakieś śmiechy i krzyki na korytarzu. Tak to na pewno oni.Nawet nie wiedziałam jak zacząć. Czy może wyprosić chłopaków?Omówić to z nimi? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i mówimy sobie o wszystkim. Ale cóż przyzwyczaiłam się. Nic nie trwa wiecznie i nic dla mnie nie kończy się happy end'em.Weszli do sali. Dziewczyny nadal coś gadały ale teraz jeszcze bardziej przyciszyły głos.
-Hejj mała!- powiedział Harry podchodząc do mnie
Rozłożył ręce w geście przytulenia i oczywiście prawie nie zerwał wszystkich kroplówek.
-Hej- odparłam ze mniejszą satysfakcją.
Popatrzyłam na Niall'a. Może w jego oczach znajdę prawdę. Może to one do końca przypomną mi wszystkie spędzone z nim chwile. On też zatrzyłam wzrok na mnie, ale zupełnie niechcący. Jak zawsze był uśmiechnięty, a gdy tylko mnie zobaczył jego uśmiech się rozjaśnił jeszcze bardziej. Nie, no po prostu nie potrafiłam wyobrazić sobie mnie z Niallem.
-Jak tam Ci nocka minęła?- zapytał Lou.
-Hmmm dobrze niedawno wstałam, więc akurat trafiliście- powiedziałam uśmiechając się sztucznie.
Chłopcy zdawali się w ogóle nie interesować resztą moich współlokatorek Rozmawiali tak, jak by byli u siebie w domu. Wygłupiali się, prawie nie rozwalili połpwy sprzętu szpitalnego.
-Nie wiem jak wy, ale ja już jestem głodny- chyba nie muszę pisać kto to powiedział.
-Hmmm to my byśmy się przeszli do nabliższej restauracji i przyniesli Ci coś Asiu. No i przy okazli oczywiście sami zjedli obiad.- powiedział Harry.
W ogóle to tylko Harry i Lou się najwięcej odzywali. Niall i Liam starali się "kontrolować" całe towarzystwo,a Zayn od kilku godzin nie powiedział opróc cichego "cześć" na wejście. Dziwiło mnie jego zachowanie.
-Ekhem..Liam jak tam z Twoją dziewczyną?- zapytałam i szczerze mówiac byłam bardzo ciekawa odpowiedzi.
-To nie dziewczyna. Hmm w sumie nic się nie zmieniło od ostatniego razu. Mam nadzieję że mi się uda.
-Na peewno.
Sama nie wiedziałam, ale lubiłam pocieszać innych choć często znajdowałam się w i gorszej sytuacji. I to jest właśnie mój częsty problem. Dla najlepszych przyjaciół wymyślam rozwiązania, pocieszam, ale sama już prychicznie nie daję rady, choć nigdy tego nie pokazuję. Po co mam ich martwić? Mają już własne problemy, lubiłam być zamknięta w sobie.
-Dobra..to my idziemy i wrócimy za jakiś czas- powiedział Niall.
Widać że chłopak tylko na mój znak najchętniej by już uciekł, ale przecież musiałam z nim porozmawiać. Nie, jednak nie teraz.
-Ok, jasne.
Chłopcy opuszczali salę jeden po drugim żegnając się.  Przy Harrym chichotałam, bo jego loczki łaskotały mnie po całej szyji.
Po chwili już znowu byłam sama w sali. Do dziewczyn również przychodzili jacyś goście. Skoro teraz czekała mnie godzina nic nierobienia to włączyłam sobie laptopa. Julia do mnie od razu zadzwoniła ale wolałam teraz nie rozmawiać z nią przy innych pacjentkach.Miałam z milion powiadomień i komentarzy...o co chodzi..? W tym samym czasie zaczęłam przeglądać różne strony plotkarskie.Tak tak wiem głupie zajęcie szczególnie,że pewnie połowa informacji tam zawartych zapewne nie jest prawdą.Ale co mogłam teraz zrobić? Z dziewczynami z mojej sali miałam hmm..trudną do określenia sytuację. Nie zrozumiałyśmy się. Ja jak zawsze się wyróżniałam, byłam samotna i to właśnie tego uczyło mnie życie od najmłodszych lat.
Zjeżdżałam myszką coraz niżej sięgając po informacje sprzed 3 dni, teraz już 4.No no, nawet dużo mnie ominęło...Zaraz zaraz co?!?!? To co zobaczyłam przyprawiło mnie o zawał serca. Nawet słyszałam, że niektóre urządzenia zaczynają pikać dwa razy szybciej niż przed chwilą. Ale w tym momencie był to mój najmniejszy problem.Największym problemem był w tej chwili aktykuł, który zobaczyłam: "Z kim spotyka się członek zespołu One Direction- Niall Horan"? Kliknij aby zobaczyć.
"[...]Znanego Niall'a Horan'a można było ostatnio zobaczyć w parku z tajemniczą dziewczyną. Czy ów piosektarz i ta młoda dziewczyna są parą? Bardzo możliwe, tutaj mamy zdjęcia, które zrobiły im fanki z ukrycia. Widać, że para trzyma się za ręce i jest ze sobą bardzo szczęśliwa.... [...].
Kurna, co oni sobie myślą!!Ja z Niall'em?! On jest moim najlepsym przyjacielem, ale chłopakiem?! Na pewno nie, niech on tylko przyjdzie! Muszę to z nim wyjaśnić. Już sobie wyobrażałam co ja będę miała po powrocie ze szpitala. Dlaczego żaden z chłopaków mi tego nie powiedział?!
Na salę wbiegła pielęgniarka.
-No no widzę, że Twój stan się pogorszył, proszę schować laptop i leżeć spokojnie.
-A-a-ale nic mi nie jest, ja tylko.
-Proszę dla bezpieczeństwa schować laptopa i się uspokoić.
Jak miałam się uspokoić, skoro pielęgniarka była jeszcze bardziej zdenerwowana ode mnie. Mi nic nie było to prędzej ją trzeba usadzić na tym łóżku.. Wyłączyłam laptopa i popatrzyłam na pielęgniarkę z poker face'm która w tej chwili coś sprawdzała na urządzeniach.
-Dobrze się pani czuje? Zaraz podam pani jakieś leki- powiedziała po chwili.
Ta no jeszcze tego brakowało.
-Ale nic mi nie jest czuję się świetnie- no dobra, to już było kłamstwo, ale co miałam poradzić.
Po chwili pielęgniarka przyniosła mi jakieś leki, nawet nie wiedziałam na co i po co je biorę.
Ja czekałam tylko na chłopaków, a dkoładnie na Niall'a. Oho! O wilku mowa! Chłopaki weszli do sali.
-Hejjj Asiu, mamy dla Ciebie obiadek! A no i dobra wiaodmość wy...
-Teraz chcę tylko porozmawiać z Niall'em- przerwałam im.
To musiało być teraz. Nie moglam dłużej czekać. Zobaczyłam też, że większość dziewczyn się na nas gapi ukradkiem. Zapanowała głucha cisza.
-Ale..my- zaczął Lou.
-To dotyczy tylko nas obojga i chcę z nim porozmawiać w cztery oczy- nie dałam im dojść do słowa. W sumie to ich ratowałam, bo byłam pewna że gdybym im teraz dała wolność słowa to by nic nie powiedzieli.
Harry przekazał Niall'owi jakąś papierową torebkę, zapewne mój obiad i coś mu szepnął. Poczekałam, aż reszta chłopaków opuści salę i spojrzałam na Niall'a.
On podchodził do mnie wolno jakby obawiając się już co go czeka.
-Asia ja...
-Niall dlaczego to przede mną ukrywaliście, dlaczego Ty to przede mną ukrywałeś! Wiesz ,że ja Ci ufałam, myślałam, że co jak co ale taką informację mi przekażesz.- wyrzuciłam z siebie jednym tchem.
-Asiu..ja nie chciałem. Lewdo co się obudziłaś, nie mogłem cię oddatkowo obarczać.
-Ale to ważna informacja! I co? Teraz cały świat myśli,że jesteśmy parą!-krzyknęłam.
Wiedziałam, że nie powinnam wywrzeszczeć mu tego prosto w twarz. To nie była przecież całkowicie jego wina. Ja po prostu nie chciałam zniszczyć naszej przyjaźni, skrzywdzić go.A co by powiedziała na to reszta chłopaków?Wszyscy byli mi bliscy, nie mogłam tak po prostu zerwać tej przyjaźni.
W sumie to nawet nigdy nie patrzyłam na to z takiej perspektywy. Ja bym miała zostać dziewczyną któregoś z członków 1D? Nie, na pewno nie to odpada. Widzę ich codziennie na okładkach milionów gazet, a ja jestem zwykłą dziewczyną, byłam nikim. Przynajmniej w ich oczach byliśmy przyjaciółmi.
-Asiu...obiecuję, że teraz to jakoś odkręcę.
-Teraz? To ciekawe co zrobisz! Całemu światu już tego nie udowodnisz!
-Obiecuję, że zrobię, za 3 dni mamy wywiad. Powiem im prawdę, zresztą już dawno miałem to zrobić, ale nie było kiedy.
-Aha..a moja mama wie?-zapytałam.
-Coś tam się domyśla, ale też nie chciała...
-Co?!
-Asiu spokojnie, ona tylko się domyśla, ja jej powiem prawdę kiedy tyl..
-To moja mama o tym też wie?! Jak na to zareagowała?
-Trudno stwierdzić, na początku się do nas nie odzywała, starałem się jej powiedzieć prawdę, ale nie wiem czy mnie słuchała,
-Dlaczego była wkurzona?- teraz z kolei byłam zła na moją mamę.
-Nie wiem..może stwiedziła, że chcę Cię wykorzystać? Może myślała, że jestem nieodpowiedni? Może nie chciała żebyś potem przeze mnie cierpiała?- chłopak mówił to z takim natchnieniem, że aż się przestraszyłam.
Chociaż nie byliśmy parą, to nie miała prawa tak o nim mówić! On wie więcej o mnie niż moja mama. Co ona o nim wie? Nawet praktycznie go nie znała.On też miał uczucia. Nie mówił to tego tak, jakby chciał ze mną być, tylko po prostu jak to by on nie nadawał się do żadnej dziewczyny i tylko ją krzywdził.
-Niall, nie mów tak! Jesteś idealny dla każdej dziewczyny! Przykro mi że to tak odebrałeś, ale po prostu myślę, że moja mama się trochę wkurzyła- wyszeptałam.
-No w sumie..mam taką nadzieję- mówił chłopak. W jego oczach widzialam smutek.
-Niall..ja mam nadzieję, że nie wziąłeś tego na serio?
-Asia, jedzenie Ci już wystygło, proszę, przynieśliśmy Ci...
-Zadałam Ci  pytanie..
-Frytki, shake...
-Niall! Ja..ja Cię przepraszam- czułam,że łzy naplywają mi do oczu.
I znowu to przeze mnie ktoś cierpiał. Może i nawet stracił wiarę w siebie.On nie chciał odpowiedzieć na to pytanie. Chyba odpowiedź nasuwała się sama. I znowu będę miała przez długi czas wyrzuty sumienia. Chłopak tylko patzrył na mnie i nic nie odpowiadął. Wypakował już mój obiad i podsunął pod nos. Chciał zmienić temat..a co ja na to mogłam poradzić?
-Nic się nie stało, co byś chciała najpierw zjeść?
Już mialam odpowiedzieć, ale zamiast tego z moich oczu wydobył się potok łez.Po prostu nie mogłam ich w sobie dłużej trzymać. Musiałam je "na kogoś wylać". Brakowało mi prawdziwej przyjaźni, której nie doświedczyłam przez kilka, nawet kilkanaście lat. Już nie mówiąc o miłości. Oczywiście nie mówię, że Niall okazywał mi miłość, ale był po prostu wspaniałym i najlepszych przyjacielem. On mnie po prostu rozumiał i chyba najwięcej o mnie wiedział.
Na szczęście do moich "koleżanek" z sali też ktoś przyszedł, więc za bardzo nie obchodziły się mną. Co się w sumie dziwić? Pora obiadowa była.  Jak by mnie w takim stanie zobaczyły...wolę nawet nie myśleć.
Niall widząc mój stan natychmiast wręcz się na mnie rzucił.
-Asiu to nie Twoja wina, nie płacz proszę!
Chłopak usiadł na progu łóżka a ja się do niego przytuliłam jak tylko kroplówki mi na to pozwalały. Nic w tej chwili nie było mi potrzebne już do szczęścia. Tylko on, który mnie rozumiał i przytulał. Sam był przybity, ale jeszcze próbował pocieszać mnie. Niezwykły chłopak.


I będę całować Cię w myślach, ile tylko będę chciała. zdjęcie

Siedzielismy tak w bezruchu przez długi czas. On samą swoją obecnością znaczył dla mnie najwięcej, niż jakiekolwiek słowo.
-Przepraszam Niall, ale ja po prostu czuję sie w tym wszystkim nabardziej winna.- to były moje pierwsze słowa od 20 minut. Głos nadal mi się załamywał, ale przynajmniej było lepiej niż poprzednio.
-Nie możesz. Przecież wiesz, że tak nie jest. Gdybym Ci wszystko powiedział na początku to do niczego by nie doszło- szepnął mi do ucha.
-Nie Niall, to oni zawinili mówiąc, że jestesmy parą. Mogli nam nie robić tych zdjęć.- odparłam słabo.
-Ja niestety już się przyzwyczaiłem ehhhh ale rozumiem Cię. Na początku mojej kariery paparazzi i te wszystkie koncerty, wywiady itp. były dla mnie ogromnym szokiem. Wraz z upływem czasu przestaję zwracać uwagi na te wszystkie plotki o mnie.
-Ja to bym tak nie mogła. No dobrze zmieńmy lepiej temat, bo zaraz obiadek mi wystygnie hehe- mówiąc to wybierałam czy zjeść frytki czy zacząć od kurczaków.
-Hmmm a Ty co wolisz?-zapytałam.
-Ale to jest Twoje, ja już swoje zjadłem- odparł Niall.
-Ojjjj Horanek, ale mogę się założyć, że nadal jesteś głodny- poczochrałam go po włosach.
On nadal mnie obejmując wziął drugą ręką kurczaki. Ja zaczęlam od frytek. Przynajmniej dzięki nim nie jestem zmuszona zjeść szpitalnego obiadu.
-No tak bym zapomniał! Jak wszystko pójdzie dobrze to jutro Cię wypiszą.
-Jak dla mnie to powinnam wyjść już pierwszego dnia- powiedziałam naburmuszona.
-Hahah no jaaasne, ciekawe ile byś zaszła- tym razem to on potargał mnie po włosach.
-Ejjj, precz od moich włosów- krzyknęłam ze śmiechem, po czym dodałam:
-A żebyś wiedział, żebym spokojnie doszła do domu.
-Oho już to widzę- przedrzeźniał się ze mną.
-Niall!
-Nie chcę nic mówić, ale to że Cię wypisują nie znaczy że w domu nie będziemy Cię kurować- odrzekł ze stoickim spokojem.
-Pffff no chyba jednak nie- odparłam.
-Ja już tego dopilnuję, ok pozwolisz, że na chwilę pójdę do kilka- wstał i otrzepał się z okruszków, potem dodał:
-Albo nie, zawołam chłopaków. Już sobie to wyjaśniliśmy, a oni pewnie się nie mogą doczekać, żeby Cię zobaczyć.
-No idź, idź ja poczekam. Jak chcesz to możesz ich zawołać.- powiedziałam.
Niall zniknął w drzwiach, a po chwili z nich wyłonili się chłopaki. W sumie to tak myślałam, dopóki nie wszedł sam Zayn.
-A gdzie reszta?-zapytałam
-nieważne- mruknął Malik.
No i co ja mu takiego zrobiłam?
-Zayn pytam się coś Ciebie. Co się stało, że reszta Cię zostawiła?
-Pojechali do domu, a ja miałem wracać z Niall'em. Reszty nie musisz wiedzieć.
-Reszty?-zapytałam podejrzliwie.
-I tak Ci nie odpowiem, więc nawet nie próbuj pytać.
-Zayn co się z Tobą dzieje?! Co ja wam takiego zrobiłam? Za co mnie karasz takim głosem?!
Akurat wtedy do sali musiał wparować Niall. Spojrzał to na mnie to na Zayn'a. On chyba też już wiedział o co chodzi. Zatrzymał wzrok na Zayn'ie a Zayn na nim.Chyba próbowali sobie coś przekazać. Tylko dlaczego do cholery nie mówili tego na głos?! O co im chodziło?
-Ekhem..Asiu ja się już zbieram, wrócę taksówką Zayn- skierował się do chłopaka.
-Niall zostajesz tu, dopóki nie wyjaśnicie o co wam chodzi!
I co to dało? Nic. Chłopak po prostu wyszedł udając, że nie słyszy tych słów lub nie chciał po prostu ich słyszeć.
Spojrzałam na jedyną osobę, z którą w tej chwili zostałam.Myślałam, że zobaczę tego Zayna, który przed chwilą odpowiadał mi chamsko i robił łaskę, że w ogóle ze mną rozmawiał. Jednak to, jakiego Zayna zobaczyłam zdziwiło mnie tak, że tę twarz będę pamiętała do końca życia.Chłopak patrzył prosto na mnie. W jego oczach był smutek. Spojrzał na mnie jakby właśnie się dowiedział, że mam raka i zostało mi kilka godzin życia. Jego oczy w tej chwili wylewały cały swój smutek, tyle, że bez łez. Patrzyłam w jego dwa czekoladowe punkciki na twarzy, które mnie zawsze hipnotyzowały. Teraz nie odeszłam od reguły, wpatrywałam się w jego oczy jak by to one były ósmym cudem świata.
Asia nie pacz tam! Odwróć się! Nie mogłam, po prostu nie mogłam...
Gdymy nie to, że chłopak ruszył w moją stronę, to bym tak się nadal gapiła.
-Ty płakałaś- powiedział cicho podnosząc mój podbródek.
Wyrwałam mu się szybko nie chcąc drążyć tego tematu i odsuwając się na bezpieczną odległość. Odwróciłam głowę. Nie będę mu się z niczego tłumaczyć.
-Nieważne- szepnęłam.
-Ważne, i to bardzo- odparł.
-Nie Zayn, zmieńmy temat i powiedz mi lepiej dlaczego wymieniałeś z Niallem te spojrzenia. Wszystko widziałam.
-On Ci coś zrobił?-Zapytał Malik zupełnie jakby nie słysząc poprzedniej mojej wypowiedzi.
-Niall by miał mi coś zrobić? No na pewno nie!- odparłam już trochę wkurzona.
-To dlaczego płakałaś?-zapytał sucho, pewnie dlatego, że zrobiłam to ja.
-A od kiedy to Cię tak obchodzi! Najpierw się do mnie nie odzywasz, potem odpowiadasz chamsko, a teraz tak nagle się o mnie troszczysz.
-Asia, bo ty niczego nie rozumiesz...
-To mi wytłumacz! - przerwałam mu.
-Nie będę Ci się ze...
Do sali weszła pielęgniarka i podeszła do mojego łóżka.
-Proszę nie denerwować pacjentki. Musi ona teraz odpocząć, więc proszę opuścić salę.
Zayn czym prędzej podszedł do drzwi i otworzył je mocnym ruchem.No świetnie, teraz straciłam mojego przyjaciela. O niczym nie wiem, co znaczyły te jego spojrzenia najpierw z Niallem potem na mnie i najpewniej już się nie dowiem. Miałam w tej chwili tyle pytań cisnących się do mojej głowy, a najgorsze było to, że każde z nich było zagadką. Nawet się nie pożegnał. Dopiero teraz zauważyłam, że w sali panuje cisza, a wszystkie dziewczyny patrzą na mnie.
-Ojjj proszę panią jak tak dalej pójdzie to nie wypiszmy pani jutro.- przerwała ciszę pielęgniarka, która właśnie sprawdzała wszystkie urządzenia, do których byłam podłączona.
Ja w odpowiedzi tylko się położyłam i szczelnie zayryłam kołdrą. Miałam teraz gdzieś to że cała sala skupiona jest na mnie. Nie miałam ani chwili prywatności.Czułam, jak jedna łza spływa mi op policzku. Szybko ją otarłam w obawie przed innymi pacjentkami. Nie obchodziło mnie ich zdanie o mnie, nawet wolałam nie wiedzieć, co w tej chwili o mnie myślą.
Zapłakana i zmęczona odplynęłam w krainę snu...
Obudził mnie czyjiś cień, który zasłonił mi dostęp do słońca. Otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą dziewczęcą sylwetkę.
Kto to był? Pielęgniarka? Nie, tak to by była w fartuchu, a to była dziewczyna ubrana w zwykłe szorty i bluzkę.Może któraś z pacjentek? Nieee, tak to na pewno nie stała by nade mną i się nie uśmiechała.
-Asia,  nie poznajesz mnie?-zapytała uśmiechając się.
No tak, wszędzie bym poznała ten głos!
-Alice?-Zapytałam.
Tak dawno się nie widziałyśmy.
-Hej kochana, widzę, że już się obudziłaś, niestety chłopaki powiedzieli mi to dopiero dziś, tak to bym już dawno przyszła. Co tam u Ciebie słychać, już lepiej się czujesz?
-Czuję się dobrze, ale niestety mnie tu trzymają. Oby do jutra- powiedziałam róznież się uśmiechając.
-Tyle się nie widziałyśmy, chyba masz mi coś do powiedzenia, co?
-Taaaak- musiałam jej powiedzieć o kłótni z Zaynem i ogólnie o chłopakach.
Usiadłam tak, żeby Alice też miała miejsce i przytuliłam ja mocno. Tak mi jej brakowalo. Można powiedzieć, że zastępowała mi Julię, a była w tym wspaniala.

Przytulające się przyjaciółki zdjęcie
-Hhahah u mnie to w sumie nic nowego. Ale jak szłam i jeszcze byłam trochę oddalona od szpitala  to wydawało mi się, że widziałam Zayn'a wychodzącego ze szpitala.- powiedziała.
-No nie przewidziało Ci się niestety- powiedziałam smutno.
-Jak to? Coś się stało?-zapytała szybko.
W odpowiedzi kiwnęłam głową.
-Dlaczego niestety?
-Bo..ekhem może powiem Ci jutro kiedy już mnie wypiszą- i tu dyskretnie pokazałam na moje "koleżanki" z sali nie chcąc tego przy nich opowiadać.
-Aaaa rozumiem. Mam nadzieję, ze chociaż nic poważnego. Ehhh no to widzę, że jednak dużo mnie ominęło.
-No niestety tak- odparłam.
-Asia..widziałam również tę wiadomość o Tobie i Niall'u- zaryzykowała.
Przygryzłam wargę.
-Ale oczywiście domyślam się, że to nie jest prawda- dodała szybko widząc moją minę.
-No tak..masz rację. Szkoda tylko, że inni mi nie wierzą.
-Taaa. I to jeszcze być tak beszczelnym i zrobić photoshop!
-Co?! Jaki photoshop?To się okazuje że ja jeszcze o czymś nie wiem...
No tego już było za wiele. Nie dość, że powiedzieli, że jesteśmy parą to jeszcze przerobili nasze zdjęcia.
-Yyy znaczy nic poważnego, to tylko się trzymacie za ręce.
Trochę dziwnie się poczułam, bo my na prawdę trzymaliśmy się za ręce. Ale ludzie! To był tylko przyjacielski gest!
-Ekhem..to Alice akurat nie był photoshop.- powiedziała.
-A-ha- powiedziała.
-Ale to, że jestesmy parą to już przesadzili!- przerwałam chwilę ciszy.
-Jak się jest z gwiazdą to trzeba się przyzwyczaić- zachichotała.
-O ty, no wiesz co? Ehh cała Ty.
-No co, ja tu nic nie sugeruję.
-No nie wogóle!
Przez następne kilka godzin rozmawiałyśmy trochę o Alice, trochę o mnie. Wiekszości jeszcze jej nie powiedziałam, bo wolałam nie rozmaiwać z nią o Zaynie i ogólnie o chłopakach przy innych pacjentkach z mojej sali. Wieczoram przyszła moja mama z wiadomością, że jutro mnie wypisują (co słyszałam już dziś po raz ęty) ale udawałam zaskoczenie i cieszyłam się. Mina mi trochę zmarniała, kiedy się dowiedziałam, że nie może ona wziąć wolnego  pracy, ale na pewno chłopcy po mnie przyjadą.
-Eeee no jasne- odparłam.
No tak, to szykuje się jutro długi spacerek do domu na pieszo. Na pewno nie zamierzam spotykać się z chlopakami jutro po tym co się dzisiaj stało.
-A co, chłopaki jutro nie mogą?-spytała moja mama słysząc mój głos.
-Nawet jesli nie mogę, to niech pani się nie martwi moja mama zabierze Asię do domu- Alice uratowała mi życie.
-Uff to dobrze, dziekuję. Ja już lecę córciu, bo idę jutro na 7.00 a jeszcze musze trochę popracować w domu. Alice podwieść Cię?-zapytała moja mama.
-A tak poproszę- odparła szybko Alice a ja rzuciłam jej ostatnie spojrzenie, którym dziękowałam za wybawienie z tej sytuacji.
-Cześ Asia, do jutra!- krzyknęła po czym obie z moją mamą wyszły z sali.
Zostałam sama wciąż czując na sobie spojrzenia innych dziewczyn. Jakoś mnie one nie obchodziły. Może dlatego, że byłam do takich przyzwyczajona?
Przez chwilę myślałam jeszcze o dzisiejszym dniu. Być może nawet o już skończonej naszej przyjaźni z chłopakami. Trudno, mam jeszcze Alice, która mam nadzieję pomoże mi w te nastepne dni chociaż.
Po 15 minutach zasnęłam...

____________________________________________________________________

KA BUM! I mamy nowy rozdzialik ;)
I jak podoba się? :P
Teraz tydzień egzaminów, więc będzie więcej wolnego no ale i więcej nauki;// Kto pisze? Bo ja niestety tak, ale naszczęście jeszcze nie 3 gim, tylko 2;))
Komentooować♥
Im więcej wejść, komentarzy, udostępnień ipt. tym więcej motywacji i szybciej dodawane rozdziały :D