Dziś był "wielki dzień" dla Liama. Miała przyjść do niego ta dziewczyna, o której tak wiele mówił. Przez te kilka dni nie spotykałam się z chłopakami, bo całymi dniami urządzałam ogród z mamą i jeździłam z nią po sklepach. Wczoraj wieczorem skończyłyśmy sadzić ostatnie drzewko.
Zaraz po wstaniu z łóżka udałam się do szafy. Nie wiedziałam co dziś na siebie włożyć. Chciałam też pomóc
Liam'owi w dzisiejszym spotkaniu, więc obiecałam że przyjdę.Nawet jej musiałam pokazać się od jak najlepszej strony.
W końcu wzięłam moje ulobione liginsy, a do tego pastelową, przewiewną koszulę.
Po przebraniu się po prostu usiadłam na łóżku. Miałam mnóstwo czasu, a chciałam przemyśleć dużo rzeczy. Często tak robiłam- po prostu siedziałam na kanapie nic nie robiąc nawet przez godzinę.
W trakcie układania i usłania łóżka myślałam o całej piątce. Zamyślona usiadłam wygodnie na łóżku. Kiedy im powiedzieć prawdę? Kiedy im powiedzieć w ogóle coś o mnie. Nawet nie wiedzą skąd pochodzę, znają tylko moją mamę, nie wiedzą o mnie praktycznie podstawowych informacji, a i tak mnie stale zapraszają. zaakceptowali mnie taką jaką jestem. Nieśmiałą, cichą i tajemniczą.
Ale tu nie w tym rzecz. Martwiłam się ich reakcją na wieść o moim ojcu i wogóle o rodzinie. W ich oczach już nigdy nie będę normalna. Może tak po prostu mnie opuszczą? Nie zdziwiłabym się.Zresztą... Byłam już do tego przyzwyczajona.To dla mnie nie nowość. Odizolowana od świata, pragnąca nigdy niespełniących się marzeń.
Jak mnie przyjmą chłopaki diwiadując się prawdy o mnie? Nie wiedziałam, a co gorsza przekładałam powiedzenie jej. Nie byłam na to gotowa Oczywiście nie obyło się bez paru konwersacji z Niall'em na ten temat. On powiedział, że zawsze będzie za moją decyzją nieżaleznie jak postąpię. On mnie wspierał...był na prawdę wspaniały. Niestety konwersacje były tylko przez SMS-y. Dziś miałam się z nim (jak i z pozostałą czwórką) spotkać. To będzie pierwszy raz od kiedy mu to powiedziałam. Potem obywdoje zmieliśmy temat, wiedząc że nie czuję się na siłach, by wejść w dalszą rozmowę.
Wszystkie te myśli i tajemnice wirowały w mojej głowie. Nie mogłam się ich pozbyć.Może spacer o poranku tu coś da...? Wstałam z łóżka i udałam się na dół. Wzięłam do ręki jabłko i wyszłam z domu zamykając drzwi. Uderzył mnie chłód zimnego,ale i rześkiego powietrza. Udałam się jak zwykle do parku. Na szczęście miałam na sobie leginsy, które trochę mnie ociepliły. Ludzi było bardzo mał, chociaż więcej, niż ostatnim razem kiedy wyszłam o tej porze. Pierwszi biegacze, ludzie z psami i spacerowicze tacy jak ja. Idąc głowną alejką skręcałam w coraz to mniej zatłoczone i oświetlone promykami porannego słońca ścieżki. W końcu doszłam do takich, gdzie nie było praktycznie nikogo. W sumie nie dziwne, skoro jest taka pora. Na przeciwko mnie zaczłą iść jakiś chłopak. Był coraz bliżej i minął mnie z uśmiechem na twarzy. Wydawał się całkiem miły. Z wyglądu przypominał mi trochę Liam'a a trochę Zayn'a. Po pięciu minutach wyszła jakaś starsza pani, a za nią znowu jakiś chłopak. Nie przypatrywałam im się zbytnio. Staruszka przeszła, a przed sobą miałam...
Nie, to niemożliwe. Skąd on sie tu wziął?! To nie mógł być ten sam, a jednak. Te tatuaże, charakterystyczna twarz, złosliwy uśmieszek. Jego wzrok był skierowany wprost na mnie. Po prostu czułam go na sobie. Jedno spojrzenie- tyle myśli jednocześnie cisnących się do mojej głowy. Dreszcze przeszły mi po całym ciele. Co robić? Uciekać? Nie przecież on dogoni mnie w niecałą minutę. Zatrzymał się nadal przeszywając mnie wzrokiem. Był może dziesięć mertów ode mnie.Już czułam, że robi mi się słabo. Moje serce zdecydowanie za szybko pompowało krew. Jedyne co w tej chwili slyszałam to szybkie odbicia własnego serca. Starałam oddychać się normalnie, co w tej chwili było niemożliwe. Stałam jak wryta- po prostu wszystko zwolniło wokół mnie, a moje nogi odmówiły ruszenia się w jaki kolwiek sposób. On był coraz bliżej. Wszystko zaczęlo mi się rozmazywać przed oczami, nie czułam już nic, nie słyszałam już nic. Po prostu stałam próbując odzyskać pogubione zmysły. Ostatnie co pamiętam to jego ręce wędrujące pod moją koszulkę...
Kilka dni później...
Obudziłam się. Nieee może "obudziłam się" nie było dobrym określeniem. Leżałam na czym miękkim i czułam ból na całych plecach. Słyszałam coś, ale bardzo niewyraźnie. Nie miałam siły otworzyć oczu, a do tego cholernie bolała mnie głowa. Nie byłam teraz w stanie poruszyć jaką kolwiek częścią mojego ciała- choćby palcem, ale coś słyszałam i czułam. Słyszałam tylko jakies niewyraźne szepty, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźneijsze. Czułam miękkie podłoże pod sobą i ból. Przerażający ból na plecach, lewej nodze, a najbardziej głowie. Jeszcze coś mnie delikatnie kuło w rękę, ale teraz to był najmniejszy problem. Może uda mi się otworzyć oczy, żeby w ogóle zobaczyć co się dzieje, bo nawet nie wiedziałam gdzie byłam, jak się tu znalazłam i co mi się stało że wszystko mnie boli. Jak do tego mogło dojść? Dlaczego nic nie pamiętam? Po prostu budzę się w jakimś obcym miejscu. Nie wiem ile minęło, może kilka minut, godzin, ale czułam się coraz lepiej. Słyszałam coraz wyraźniej, i poczułam się na tyle silna, żeby otworzyć oczy, albo może spróbować.Pierwsza próba. Masarka! Dobrze, że ledwo mrugnęłam bo cały świat wokół mnie był otoczony swiatłem. Ale to jakim światłem! Wszystko tak potwornie raziło! Jakby nagle kilkanaście lamp zostało skierowanych prosto na mnie.
-Budzi się!!-ktoś krzyknął koło mnie.
To było pierwsze co sensownego usłyszałam, ale myślałam że zaraz ogłuchnę. Gdybym tylko mogła to bym zaraz odkrzyknęła, żeby ten ktoś sie przymknął.Powoli zaczęłam odczuwać kolejne rzeczy. Ktoś trzymał mnie za rękę. Byłam ciekawa kto to mógł być.Może jacyś przyjaciele? Niee, moją jedyną przyjaciółką była Julia, a to był męski głos. I zdanie również nie było wypowiedziane w języku polskim. Coś tu nie gra..angielski? To gdzie ja w ogóle jestem? Może to po prostu sen? Sen w którym nie mieszkam w Polsce, mam wspaniałych przyjaciół, a może i nawet chłopaka. Często śniły mi się takie sny, że jestem szczęśliwa, czuję się kochana, mam tatę, siostrę i dużo wspaniałych przyjaciół.
Ale tutaj wszystko wydawało się jakieś realne. Zazwyczaj w takich szczęśliwych momentach bym się obudziła, a ja nadal byłam w tym jasnym pomieszczeniu. Usłyszałam czyjeś kroki.
-Chyba Ci się przewidziało- powiedział jakiś głos nade mną.
Czy znałam ten głos? Możliwe. Teraz nie byłam w stanie nic zarejestrować.
-No na prawdę! Asia, Asiu słyszysz mnie?!- Dosłownie darł się jakiś głos nade mną.
Chciałam mu odpowiedzieć "przecież Cię słyszę, nie krzycz tak!"- ale po prostu nie mogłam. Nie miałam siły. Może spróbuję znowu otworzyć oczy? Na próżno, choć trochę lepiej, ale nadal za jasno.
-Widzisz, słyszy nas! Asia odezwij się!- wrzeszczał ktoś nade mną.
Taaa, bo jemu tak łatwo. Czy on nie rozumie że ja po prostu nie mogę nic powiedzieć?
-Harry, uspokój się- powiedział również znany mi głos.
-Chyba jakby mogła to by coś powiedziała- dodał jeszcze jakiś głos z daleka.
No, nareszcie ktoś mądry się odezwał. Żebym tylko zdążyła mu podziękować, jak tylko się obudzę. O ile to nie jest w ogóle sen. Nie, czuję nadal dotyk czyjejś ręki, oby to nie był sen. W sumie to potem będę musiała sobie wszystko przypominać. Dlaczego na przykład ja mówię po angielsku. Przecież mieszkam w Polsce...
Dzień później...
-Asia, Asia słyszysz mnie?!- ktoś mówi spokojnie nade mną.
Pewnie, że słyszę, ale co mogę zrobić? Czuję, że znowu ktoś mnie bierze za rekę. Chyba już coś takiego mi się śniło..i to nawet niedawno. A może to nie był sen..?
Spróbuję otworzyć oczy.Jest nawet dobrze, bo o wiele ciemniej. Nadal nie mogę przyzwiczaić wzroku, więc cały czas mrugam.
Pierwsze co widzę, to kilka głów stojących nade mną, ale tylko ich zarysy. Reszta jest biała, i tak jakby trochę miętowa.Gdzie ja w ogóle jestem? Kim są Ci ludzie nade mną?
-Gdzie jestem- zapytałam słabo.
No, nareszcie coś z siebie wydobyłam.
-Przepraszam proszę mówić po angielsku- odezwał się miły kobiecy głos nade mną.
Co? O co jej chodziło? Jak to po angielsku....to tak zadałam pytanie po polsku.
-Eeee, gdzie ja jestem?-zapytałam.
Patrzyłam na wszystkich, ale głupio się czułam będąc w centrum uwagi.
-Jest pani w szpitalu. Proszę leżeć spokojnie. Zemdlała pani w parku. Jak pani się czuje?
Zostałam zasypana pytaniami, choć dopiero co przyswoiłam to że jestem w szpitalu. Byłam kompletnie zdezorientowana. A najgorsze bylo to, że pamiętalam te twarze przede mną. Były takie znajome, a jednak nie potrafiłam powiedzieć kto to jest.Rodzina? Przyjaciele? Może któryś z nich jest moim chłopakiem czy bratem?
-Trochę boli mnie głowa- powiedziałam.
-To normalne po takim stanie, więc proszę się nie martwić. Zaraz pani podamy jakieś leki przeciwbólowe.
Kiwnęłam tylko głową, bo nie miałam siły na dalsza rozmowę.
-Dobrze, teraz proszę odpocząć, zostawiam was na chwilę samych- wskazała na chłopaków po czym wyszła.
Pierwszy odezwał się chłopak z mnóstwem brązowych loków.
-Asiu, jak się czujesz?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo nie wiedziałam kim oni dla mnie są.
-D-d-dobrze- odpowiedziałam niepewnie.
-Harry, ona się dopiero obudziła... pamiętasz nas?-zapytał chłopak o pogodnej twarzy, brązowych włosach.
Ten głos..przecież ja ich znałam, ale jako kogo?
-Ja...kim wy dla mnie jesteście?-zapytałam nieśmialo.
Chłopaki popatrzyli na siebie. Wyglądali na nieźle wstrząśniętych i przerażonych.
-Jesteśmy przyjaciółmi- odezwał się inny, chyba najstarszy chłopak z ich grona.
Dalszą rozmowę przerwała nam wchodząca pielęgniarka.
-Pacjentka teraz jest bardzo zmęczona,zapraszam panów później- z jednej strony cieszyłam się, że już idą, bo na prawdę byłam okropnie padnięta. Z drugiej strony nurtowało mnie to co usłyszałam.
Dostałam jakieś leki, pielęgniarka chodziła koło mnie sprawdzając wszystkie urządzenia, do których byłam "przyczepiona".Po pewnym czasie zasnęłam.
Kilka godzin później...
Obudziłam się. Było już ciemniej, przy mnie siedziała jakaś znajoma pani, która cały czas nię we mnie wpatrywała jakby czekając kiedy się obudzę.Tak, to przecież...
-Mama?-zapytałam.
-Kochanie leż spokojnie, przyniosłam Ci ubrania na zmianę, kilka rzeczy do jedzenia, jak się czujesz? Potrzeba Ci czegoś?- Nie nadążałam za pytaniami. Mama się o mnie martwiła, jak bym tu leżała na raka. Ale cóż..zawsze taka była.
-Yyyy..dziękuję mamo, ale na prawdę nie musiałaś. Dobrze się czuję, nic mi nie jest- powiedziałam, starając się, żeby wszystko zabrzmiało pozytywnie.
-No, ja już niedługo będę musiała iść, bo następnego dnia do pracy idę, ale zaraz powinni być tu Twoi koledzy.
Ja tylko kiwnęłam głową. Czy to chodziło o tych chłopaków co wczoraj? Mam nadzieję, bo wiedziałam że mam z nimi parę rzeczy do wytłumaczenia
Mama już poszła jeszcze pięćdziesiąt razy pytając mnie o to jak się czuję i czy coś mi przywieźć. Zapewniłam ją, że wszystko ok i żeby mi tylko jakieś czasopisma przyniosła, bo trochę tu nudno.
Chłopaki, a własciwie tylko jeden przyszedł pół godziny późnie, kiedy zdążyłam się już przebrać. Jakiś blondyn, znajoma twarz, ale nie wiedziałam co mnie z nim łączy.
-Cześć Asiu, chłopaki za chwilę przyjdą. Przyszedłem wczesniej, bo chciałem z Tobą porozmawiać, boję się, że o tym zapomniałaś, więc pod koniec spotkania poproszę, żebyśmy zostali sami, ok?- mówił, ale ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Coś ukrywaliśmy przed pozostałą czwórką?
-Jasne-odparłam.
Po minucie zjawili się pozostali. Ich imiona..jak się nazywali?
-Hmmm możecie mi przypomnieć swoje imiona?- zapytałam.
-Harry, Louis, Liam, Niall i Zayn- przedstawili się po kolei.
No tak! Jak ja mogłam nie pamiętać tych imion!
Z chłopakami spędziłam kilka godzin. Oni przypominali mi nasze wspólnie spędzone chwile. Większość z nich sobie przypominałam, ale niektóre były dla mnie nowością.Harry się martwił, że nie pamiętałam, kiedy mu weszłam do toalety. W sumie to się cieszę- wolałam nie wiedzieć.
Najgorsze bylo to, że nie wiedziałam czy powiedziałam im o mojej sytuacji rodzinnej. Bałam się też coś wygadać.Po kilku godzinach zaczęli się zbierać.
-Ja wezmę taxówkę, nie czekajcie na mnie- powiedział Niall stojący przy moim łóżku.
Chłopcy mieli nie mniej zdziwione miny ode mnie.
Nie wiedziałam o co mu mogło chodzić. Gdy chłopcy tylko opuścili salę zwrócił się do mnie:
-Wiem, że jesteś zdziwiona, ale dla Twojego dobra muszę przypomnieć Ci parę rzeczy.
Kiwnęłam głową czekając na dalszą część rozmowy.
-Czy pamiętasz jak odwiedziłem Cię, nauczyłaś mnie robić kilka dań, potem przesiedzieliśmy u Ciebie w pokoju kilka godzin?-zapytał, a dla mnie to zabrzmiało trochę podejrzanie.
Czy on coś sugeruje? Pamiętałam tylko, że go zaprosiłam, nic więcej.
-Jaaa..no my tylko byliśmy w moim domu..ale...hmmm..do niczego nie doszło- spojrzałam na niego pytająco.
-Co? Nie oczywiście że nie! Sorry, źle zacząłem, chodzi mi o to, że wtedy...- plątał się trochę, a teraz ciężko przełknął ślinę.
-...wtedy powiedziałaś mi kilka rzeczy o swojej rodzinie- powiedział niepewnie.
Tak! Już wiedziałam o co mu chodzi. A ja głupia już nabrałam podejrzeń...
-Aaa, no możliwe, ale dlaczego akurat to mi chciałeś powiedzieć? -Zapytałam.
-Bo obiecałem Ci, że nikomu tego nie powiem, nawet chłopakom. Bałem się teraz, że powiesz to wszystkim, a nie chciałaś, tak tylko Ci przypominam- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Ahaa rozumiem dziękuję, że mi powiedziałeś- odparłam.
Niall był mi chyba najbliższy z całej piątki, skoro tylko jemu to mówiłam.Wogóle po przebudzeniu dziwiłam się, że mam jakichkolwiek przyjaciół. Nie chciałam ich stracić, za bardzo mi na nich zależało.
-Ymm Niall a tak właściwie to co się ze mną stało, kto mnie znalazł?-zapytałam.
No tak, byłam w szpitalu ale nawet nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Musiałam też podziękować wybawcy.
-Noo tak w sumie to jakaś dziewczyna, potem dobiegłem ja- powiedział Niall.
Jego głos brzmiał jakoś...inaczej. Nie o to chodziło, że się cieszył i był z tego dumny, że mnie znalazł, tylko po prostu coś się musialo stać, że zostało mu na dłużej w pamięci.Czy sam fakt że leże na chodniku bez ruchu go tak przeraził? Nie sądzę.
-Aha..szkoda tylko, że nie mogę jej podziękować- odparłam nieco ciszej.
-Strasznie się denerwowała. Jak do was podbiegłem to nic nie mogła z siebie wydobyć.
-No tak w końcu miała przed sobą sławnego Niall'a Horana- powiedziałam ze śmiechem.
-Pfff, myślę, że po prostu strasznie się stresowała całą sytuacją.
-Aha..a jak przypadkiem trafiłeś na mnie?
-Nie wiem, usłyszałam, że ktoś zaczyna krzyczeć i tam pobiegłem. Wchodząc w ciemniejszą ścieżkę zobaczyłem tylko, że dziewczyna coś krzyczy do kogoś. Nie wiem może wzywała o pomoc, choć w sumie to raczej tak nie brzmiało.Potem schyliła się nad Tobą. No i..odchrząknął..tyle.
Zbyt podejrzanie to jego plątanie się pod koniec.
-Taaaa, na serio tyle? Nie więcej?-próbowałam znaleść przyczynę jego poddenerwowania.
-No i podbiegłem i..zadzwoniłem po karetkę- to już powiedział trochę pewniej.
Spojrzałam na niego jeszcze dobitniej.
-Yyyy Asiu, może innym razem Ci powiem. Nie sądzę, żeby szpital był do tego dobrym miejscem, zresztą to nic ważnego- wyrzucił szybko.
-No dobrze- dałam za wygraną.
-Już widzę, że oczy same Ci się zamykają. Niall idź już, dziękuję za informacje.
-Nie zostanę jeszcze trochę, nigdzie mi się nie spieszy- chłopak przysunął krzesło obok mojego łóżka i usiadł wpatrzony we mnie.
Już nawet ja chciałam zasnąć ale trochę głupio mi było tak przy nim. Przekręciłam się na bok bliżej Horana.
-No Niall! Co u Ciebie słychać? Jakaś dziewczyna Ci tam w oko wpadła, czy zostajesz przy jedzeniu?
-Przy jedzeeeniu- powiedział chłopak ze śmiechem.
-Cały Ty- odparłam z ironią rówież się śmiejąc.
-A tak wogóle to ile byłam nieprzytomna- zapytałam będąc ciekawa. Może coś mnie ominęło
- 4 dni -odparł Horan.
-Wow, coś mnie może ominęło?-zapytałam trochę zaskoczona tą wiadomością.
-Nieeee, znaczy wczoraj do Liama miała przyjść jakaś dziewczyna, ale Ty wylądowałaś w szpitalu więc...
-Taaa jak zwykle wszysko wszystko przeze mnie- przerwałam mu cicho.
-Ależ nie! Nie to miałem na myśli!
Przecież doskonale wiedziałam, że to miał na myśli tylko nie chciał powiedzieć, żeby nie robić mi przykrości. Przecież to było dla mnie normalne. Przeze mnie zawsze wszystko się psuło.
-Spotkanie przełożyliśmy na wtedy kiey wyjdziesz ze szpitala- kontynuował Niall.
-Co? Nie możecie spotkać się jutro? Nie możecie rujnować sobie przeze mnie życia.
-Po pierwsze nie mów tak, bo nie rujujemy sobie życia przez Ciebie, a po drugie Liam'owi bardzo zależalo żebyć tam była. Przecież wiesz, że ona nie jest mu obojętna.
-Wiem wiem- powiedziałam już trochę spokojniej.
-Ejj już lepiej?-chłopak złapał mnie za rękę.
Przeszedł mnie leciutki dreszcz. Nie za bardzo pamiętam co mnie z nim łączyło, ale chociaż miałam nadzieję, że w tej kwiestii by coś powiedział.
-Lepiej- odrzekłam po czym odpłynęłam w krainę snów....
-Cześć kochanie, przyniosłam Ci parę gazetek, laptopa i coś do jedzenia, chłopaki powinni Cię niedługo odwiedzić.
-Eee dziękuję mamo- nic więcej nie zdązyłam powiedzieć, bo mi przerwała:
-Ja lecę do pracy, i tak już pewnie jestem spóźniona, będę wieczorem, pa słońce.
No taa jeszcze tu mamy brakowało. Czułam na sobie wzrok grupki rozmawiających dziewczyn. Zerkały na mnie co chwila nadal rozmawiając. Ja starałam się udawać, że tego nie widzę. Wzięłam pierwszą lepszą gazetkę do ręki i wlepiłam w nią wzrok starając się nie myślić o moich współlokatorkach. Dopiero po 5 minutach zauważyłam, że gazetka była do góry nogami. Szybko przewróciłam ją zawstydzona. Usłyszałam czyjeś pytanie.
-Hej...czy to na prawdę Ty?-zapytała jedna i chyba najstarsza dziewczyna.
Dopiero po chwili dotarło do mnie że to pytanie skierowały mi.
-Eee słucham?-to jedyne co byłam w stanie powiedzieć.
Trochę mnie zaskoczyły.
-Joasia Kowalska, tak? Chciałyśmy się dowiedzieć jak to jest z nim być.- zapytała jedna.
Co? O co im chodziło kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi. Może po prostu kierują pytanie do kogoś innego. Odwróciłam się. Nie, byłam przy samej ścianie więc pytanie musiało być do mnie. Przecież to ja byłam jedyną Joanną Kowalską w tej sali. Z nim? O co im chodziło...
-Tak to ja...ale.Przepraszam że się zapytam, ale o co wam chodzi- wiedziałam, że zabrzmiało to głupio, ale nie umiałam odpowiedziec na pytanie, które dla mnie nie miało sensu.
-Sorki, pewnie nie chcesz o tym mówić, albo udajesz, że jeszcze nie jesteście parą. Rozumiem, na Twoim miejscu też bym unikała paparazzi, ale wiesz, nam możesz powiedzieć- dziewczyna uśmiechnęła się na prawdę ciepło, ale wprowadziła mnie tym samym w jeszcze większy błąd.
-Ale..powiedzieć wam co?Jakie paparazzi?-zapytałam.
Dziewczyny popatrzyły na siebie dziwnie.
-Może ten wypadek rzeczywiście źle na nią wpłynął?- zapytała druga reszty.
Coś czułam, że przez te kilka dni wiele przegapiłam.
-Dziewczyny, możecie mi powiedzieć o co wam chodzi? Jak bym wiedziała to na prawdę chętnie bym powiedziała, ale nawet nie wiem o czym mówicie.- w sumie to powiedziałam całą prawdę.
Dziewczyny popatrzyły po sobie, po chwili jedna z nich się odezwała:
-Na prawdę niczego nie wiesz? A te wasze zdjęcia w sieci?
-Słucham jakie zdjęcia?- teraz już zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi.
-Twoje i Twojego chłopaka- jedna się uśmiechnęła.
Widziałam, że powoli zaczyna je to bawić, ale mi nie było do śmiechu, szczególnie po tym co teraz usłyszałam. Chłopaka? Czy ja o czymś nie wiem? Czy jest coś co chłopcy chcieli mi wczoraj powiedzieć i tego nie zrobili czy po prostu te dziewczyny robią sobie ze mnie jaja?
-Ale jakiego chłopaka?-zapytałam tępo.
-Jak to jakiego? Sławnego Nialla Horan'a.
________________________________________________________________
Heyyy mordeczkyyy;**
Przepraszam, że dlugo was trzymałam w niepewności, ale nauka nie pozwalała mi na dodanie rozdziału tak wcześnie jak bym chciała ;c
Podoba się? :) Hehe trochę się poplątalo, ale wierzcie będzie gorzej:D
Komentować♥
Kilka dni później...
Obudziłam się. Nieee może "obudziłam się" nie było dobrym określeniem. Leżałam na czym miękkim i czułam ból na całych plecach. Słyszałam coś, ale bardzo niewyraźnie. Nie miałam siły otworzyć oczu, a do tego cholernie bolała mnie głowa. Nie byłam teraz w stanie poruszyć jaką kolwiek częścią mojego ciała- choćby palcem, ale coś słyszałam i czułam. Słyszałam tylko jakies niewyraźne szepty, które z każdą chwilą stawały się coraz wyraźneijsze. Czułam miękkie podłoże pod sobą i ból. Przerażający ból na plecach, lewej nodze, a najbardziej głowie. Jeszcze coś mnie delikatnie kuło w rękę, ale teraz to był najmniejszy problem. Może uda mi się otworzyć oczy, żeby w ogóle zobaczyć co się dzieje, bo nawet nie wiedziałam gdzie byłam, jak się tu znalazłam i co mi się stało że wszystko mnie boli. Jak do tego mogło dojść? Dlaczego nic nie pamiętam? Po prostu budzę się w jakimś obcym miejscu. Nie wiem ile minęło, może kilka minut, godzin, ale czułam się coraz lepiej. Słyszałam coraz wyraźniej, i poczułam się na tyle silna, żeby otworzyć oczy, albo może spróbować.Pierwsza próba. Masarka! Dobrze, że ledwo mrugnęłam bo cały świat wokół mnie był otoczony swiatłem. Ale to jakim światłem! Wszystko tak potwornie raziło! Jakby nagle kilkanaście lamp zostało skierowanych prosto na mnie.
-Budzi się!!-ktoś krzyknął koło mnie.
To było pierwsze co sensownego usłyszałam, ale myślałam że zaraz ogłuchnę. Gdybym tylko mogła to bym zaraz odkrzyknęła, żeby ten ktoś sie przymknął.Powoli zaczęłam odczuwać kolejne rzeczy. Ktoś trzymał mnie za rękę. Byłam ciekawa kto to mógł być.Może jacyś przyjaciele? Niee, moją jedyną przyjaciółką była Julia, a to był męski głos. I zdanie również nie było wypowiedziane w języku polskim. Coś tu nie gra..angielski? To gdzie ja w ogóle jestem? Może to po prostu sen? Sen w którym nie mieszkam w Polsce, mam wspaniałych przyjaciół, a może i nawet chłopaka. Często śniły mi się takie sny, że jestem szczęśliwa, czuję się kochana, mam tatę, siostrę i dużo wspaniałych przyjaciół.
Ale tutaj wszystko wydawało się jakieś realne. Zazwyczaj w takich szczęśliwych momentach bym się obudziła, a ja nadal byłam w tym jasnym pomieszczeniu. Usłyszałam czyjeś kroki.
-Chyba Ci się przewidziało- powiedział jakiś głos nade mną.
Czy znałam ten głos? Możliwe. Teraz nie byłam w stanie nic zarejestrować.
-No na prawdę! Asia, Asiu słyszysz mnie?!- Dosłownie darł się jakiś głos nade mną.
Chciałam mu odpowiedzieć "przecież Cię słyszę, nie krzycz tak!"- ale po prostu nie mogłam. Nie miałam siły. Może spróbuję znowu otworzyć oczy? Na próżno, choć trochę lepiej, ale nadal za jasno.
-Widzisz, słyszy nas! Asia odezwij się!- wrzeszczał ktoś nade mną.
Taaa, bo jemu tak łatwo. Czy on nie rozumie że ja po prostu nie mogę nic powiedzieć?
-Harry, uspokój się- powiedział również znany mi głos.
-Chyba jakby mogła to by coś powiedziała- dodał jeszcze jakiś głos z daleka.
No, nareszcie ktoś mądry się odezwał. Żebym tylko zdążyła mu podziękować, jak tylko się obudzę. O ile to nie jest w ogóle sen. Nie, czuję nadal dotyk czyjejś ręki, oby to nie był sen. W sumie to potem będę musiała sobie wszystko przypominać. Dlaczego na przykład ja mówię po angielsku. Przecież mieszkam w Polsce...
Dzień później...
-Asia, Asia słyszysz mnie?!- ktoś mówi spokojnie nade mną.
Pewnie, że słyszę, ale co mogę zrobić? Czuję, że znowu ktoś mnie bierze za rekę. Chyba już coś takiego mi się śniło..i to nawet niedawno. A może to nie był sen..?
Spróbuję otworzyć oczy.Jest nawet dobrze, bo o wiele ciemniej. Nadal nie mogę przyzwiczaić wzroku, więc cały czas mrugam.
Pierwsze co widzę, to kilka głów stojących nade mną, ale tylko ich zarysy. Reszta jest biała, i tak jakby trochę miętowa.Gdzie ja w ogóle jestem? Kim są Ci ludzie nade mną?
-Gdzie jestem- zapytałam słabo.
No, nareszcie coś z siebie wydobyłam.
-Przepraszam proszę mówić po angielsku- odezwał się miły kobiecy głos nade mną.
Co? O co jej chodziło? Jak to po angielsku....to tak zadałam pytanie po polsku.
-Eeee, gdzie ja jestem?-zapytałam.
Patrzyłam na wszystkich, ale głupio się czułam będąc w centrum uwagi.
-Jest pani w szpitalu. Proszę leżeć spokojnie. Zemdlała pani w parku. Jak pani się czuje?
Zostałam zasypana pytaniami, choć dopiero co przyswoiłam to że jestem w szpitalu. Byłam kompletnie zdezorientowana. A najgorsze bylo to, że pamiętalam te twarze przede mną. Były takie znajome, a jednak nie potrafiłam powiedzieć kto to jest.Rodzina? Przyjaciele? Może któryś z nich jest moim chłopakiem czy bratem?
-Trochę boli mnie głowa- powiedziałam.
-To normalne po takim stanie, więc proszę się nie martwić. Zaraz pani podamy jakieś leki przeciwbólowe.
Kiwnęłam tylko głową, bo nie miałam siły na dalsza rozmowę.
-Dobrze, teraz proszę odpocząć, zostawiam was na chwilę samych- wskazała na chłopaków po czym wyszła.
Pierwszy odezwał się chłopak z mnóstwem brązowych loków.
-Asiu, jak się czujesz?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć, bo nie wiedziałam kim oni dla mnie są.
-D-d-dobrze- odpowiedziałam niepewnie.
-Harry, ona się dopiero obudziła... pamiętasz nas?-zapytał chłopak o pogodnej twarzy, brązowych włosach.
Ten głos..przecież ja ich znałam, ale jako kogo?
-Ja...kim wy dla mnie jesteście?-zapytałam nieśmialo.
Chłopaki popatrzyli na siebie. Wyglądali na nieźle wstrząśniętych i przerażonych.
-Jesteśmy przyjaciółmi- odezwał się inny, chyba najstarszy chłopak z ich grona.
Dalszą rozmowę przerwała nam wchodząca pielęgniarka.
-Pacjentka teraz jest bardzo zmęczona,zapraszam panów później- z jednej strony cieszyłam się, że już idą, bo na prawdę byłam okropnie padnięta. Z drugiej strony nurtowało mnie to co usłyszałam.
Dostałam jakieś leki, pielęgniarka chodziła koło mnie sprawdzając wszystkie urządzenia, do których byłam "przyczepiona".Po pewnym czasie zasnęłam.
Kilka godzin później...
Obudziłam się. Było już ciemniej, przy mnie siedziała jakaś znajoma pani, która cały czas nię we mnie wpatrywała jakby czekając kiedy się obudzę.Tak, to przecież...
-Mama?-zapytałam.
-Kochanie leż spokojnie, przyniosłam Ci ubrania na zmianę, kilka rzeczy do jedzenia, jak się czujesz? Potrzeba Ci czegoś?- Nie nadążałam za pytaniami. Mama się o mnie martwiła, jak bym tu leżała na raka. Ale cóż..zawsze taka była.
-Yyyy..dziękuję mamo, ale na prawdę nie musiałaś. Dobrze się czuję, nic mi nie jest- powiedziałam, starając się, żeby wszystko zabrzmiało pozytywnie.
-No, ja już niedługo będę musiała iść, bo następnego dnia do pracy idę, ale zaraz powinni być tu Twoi koledzy.
Ja tylko kiwnęłam głową. Czy to chodziło o tych chłopaków co wczoraj? Mam nadzieję, bo wiedziałam że mam z nimi parę rzeczy do wytłumaczenia
Mama już poszła jeszcze pięćdziesiąt razy pytając mnie o to jak się czuję i czy coś mi przywieźć. Zapewniłam ją, że wszystko ok i żeby mi tylko jakieś czasopisma przyniosła, bo trochę tu nudno.
Chłopaki, a własciwie tylko jeden przyszedł pół godziny późnie, kiedy zdążyłam się już przebrać. Jakiś blondyn, znajoma twarz, ale nie wiedziałam co mnie z nim łączy.
-Cześć Asiu, chłopaki za chwilę przyjdą. Przyszedłem wczesniej, bo chciałem z Tobą porozmawiać, boję się, że o tym zapomniałaś, więc pod koniec spotkania poproszę, żebyśmy zostali sami, ok?- mówił, ale ja nie za bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Coś ukrywaliśmy przed pozostałą czwórką?
-Jasne-odparłam.
Po minucie zjawili się pozostali. Ich imiona..jak się nazywali?
-Hmmm możecie mi przypomnieć swoje imiona?- zapytałam.
-Harry, Louis, Liam, Niall i Zayn- przedstawili się po kolei.
No tak! Jak ja mogłam nie pamiętać tych imion!
Z chłopakami spędziłam kilka godzin. Oni przypominali mi nasze wspólnie spędzone chwile. Większość z nich sobie przypominałam, ale niektóre były dla mnie nowością.Harry się martwił, że nie pamiętałam, kiedy mu weszłam do toalety. W sumie to się cieszę- wolałam nie wiedzieć.
Najgorsze bylo to, że nie wiedziałam czy powiedziałam im o mojej sytuacji rodzinnej. Bałam się też coś wygadać.Po kilku godzinach zaczęli się zbierać.
-Ja wezmę taxówkę, nie czekajcie na mnie- powiedział Niall stojący przy moim łóżku.
Chłopcy mieli nie mniej zdziwione miny ode mnie.
Nie wiedziałam o co mu mogło chodzić. Gdy chłopcy tylko opuścili salę zwrócił się do mnie:
-Wiem, że jesteś zdziwiona, ale dla Twojego dobra muszę przypomnieć Ci parę rzeczy.
Kiwnęłam głową czekając na dalszą część rozmowy.
-Czy pamiętasz jak odwiedziłem Cię, nauczyłaś mnie robić kilka dań, potem przesiedzieliśmy u Ciebie w pokoju kilka godzin?-zapytał, a dla mnie to zabrzmiało trochę podejrzanie.
Czy on coś sugeruje? Pamiętałam tylko, że go zaprosiłam, nic więcej.
-Jaaa..no my tylko byliśmy w moim domu..ale...hmmm..do niczego nie doszło- spojrzałam na niego pytająco.
-Co? Nie oczywiście że nie! Sorry, źle zacząłem, chodzi mi o to, że wtedy...- plątał się trochę, a teraz ciężko przełknął ślinę.
-...wtedy powiedziałaś mi kilka rzeczy o swojej rodzinie- powiedział niepewnie.
Tak! Już wiedziałam o co mu chodzi. A ja głupia już nabrałam podejrzeń...
-Aaa, no możliwe, ale dlaczego akurat to mi chciałeś powiedzieć? -Zapytałam.
-Bo obiecałem Ci, że nikomu tego nie powiem, nawet chłopakom. Bałem się teraz, że powiesz to wszystkim, a nie chciałaś, tak tylko Ci przypominam- powiedział z uśmiechem na twarzy.
-Ahaa rozumiem dziękuję, że mi powiedziałeś- odparłam.
Niall był mi chyba najbliższy z całej piątki, skoro tylko jemu to mówiłam.Wogóle po przebudzeniu dziwiłam się, że mam jakichkolwiek przyjaciół. Nie chciałam ich stracić, za bardzo mi na nich zależało.
-Ymm Niall a tak właściwie to co się ze mną stało, kto mnie znalazł?-zapytałam.
No tak, byłam w szpitalu ale nawet nie wiedziałam dokładnie dlaczego. Musiałam też podziękować wybawcy.
-Noo tak w sumie to jakaś dziewczyna, potem dobiegłem ja- powiedział Niall.
Jego głos brzmiał jakoś...inaczej. Nie o to chodziło, że się cieszył i był z tego dumny, że mnie znalazł, tylko po prostu coś się musialo stać, że zostało mu na dłużej w pamięci.Czy sam fakt że leże na chodniku bez ruchu go tak przeraził? Nie sądzę.
-Aha..szkoda tylko, że nie mogę jej podziękować- odparłam nieco ciszej.
-Strasznie się denerwowała. Jak do was podbiegłem to nic nie mogła z siebie wydobyć.
-No tak w końcu miała przed sobą sławnego Niall'a Horana- powiedziałam ze śmiechem.
-Pfff, myślę, że po prostu strasznie się stresowała całą sytuacją.
-Aha..a jak przypadkiem trafiłeś na mnie?
-Nie wiem, usłyszałam, że ktoś zaczyna krzyczeć i tam pobiegłem. Wchodząc w ciemniejszą ścieżkę zobaczyłem tylko, że dziewczyna coś krzyczy do kogoś. Nie wiem może wzywała o pomoc, choć w sumie to raczej tak nie brzmiało.Potem schyliła się nad Tobą. No i..odchrząknął..tyle.
Zbyt podejrzanie to jego plątanie się pod koniec.
-Taaaa, na serio tyle? Nie więcej?-próbowałam znaleść przyczynę jego poddenerwowania.
-No i podbiegłem i..zadzwoniłem po karetkę- to już powiedział trochę pewniej.
Spojrzałam na niego jeszcze dobitniej.
-Yyyy Asiu, może innym razem Ci powiem. Nie sądzę, żeby szpital był do tego dobrym miejscem, zresztą to nic ważnego- wyrzucił szybko.
-No dobrze- dałam za wygraną.
-Już widzę, że oczy same Ci się zamykają. Niall idź już, dziękuję za informacje.
-Nie zostanę jeszcze trochę, nigdzie mi się nie spieszy- chłopak przysunął krzesło obok mojego łóżka i usiadł wpatrzony we mnie.
Już nawet ja chciałam zasnąć ale trochę głupio mi było tak przy nim. Przekręciłam się na bok bliżej Horana.
-No Niall! Co u Ciebie słychać? Jakaś dziewczyna Ci tam w oko wpadła, czy zostajesz przy jedzeniu?
-Przy jedzeeeniu- powiedział chłopak ze śmiechem.
-Cały Ty- odparłam z ironią rówież się śmiejąc.
-A tak wogóle to ile byłam nieprzytomna- zapytałam będąc ciekawa. Może coś mnie ominęło
- 4 dni -odparł Horan.
-Wow, coś mnie może ominęło?-zapytałam trochę zaskoczona tą wiadomością.
-Nieeee, znaczy wczoraj do Liama miała przyjść jakaś dziewczyna, ale Ty wylądowałaś w szpitalu więc...
-Taaa jak zwykle wszysko wszystko przeze mnie- przerwałam mu cicho.
-Ależ nie! Nie to miałem na myśli!
Przecież doskonale wiedziałam, że to miał na myśli tylko nie chciał powiedzieć, żeby nie robić mi przykrości. Przecież to było dla mnie normalne. Przeze mnie zawsze wszystko się psuło.
-Spotkanie przełożyliśmy na wtedy kiey wyjdziesz ze szpitala- kontynuował Niall.
-Co? Nie możecie spotkać się jutro? Nie możecie rujnować sobie przeze mnie życia.
-Po pierwsze nie mów tak, bo nie rujujemy sobie życia przez Ciebie, a po drugie Liam'owi bardzo zależalo żebyć tam była. Przecież wiesz, że ona nie jest mu obojętna.
-Wiem wiem- powiedziałam już trochę spokojniej.
-Ejj już lepiej?-chłopak złapał mnie za rękę.
Przeszedł mnie leciutki dreszcz. Nie za bardzo pamiętam co mnie z nim łączyło, ale chociaż miałam nadzieję, że w tej kwiestii by coś powiedział.
-Lepiej- odrzekłam po czym odpłynęłam w krainę snów....
Rano...
Obudził mnie trzask drzwi.Słyszałam nad sobą milion pikających urządzeń.Co? Gdzie ja jestem? Otworzyłam oczy. Znajdowałam się w jakiejś sali. Wyblakłe barwy, narastająca cisza, tak to był szpital. Zaczęłam sobie wszystko przypominać.Ktoś odsłonił zasłonkę dzielącą mnie od moich "współlokatorek". Jedna też już nie spała, bo pielęgniarka kręciła się koło niej co chwilę to sprawdzając kroplówki i podając leki. Druga tak jak ja się dopiero przebudzała. Czwarta miętoliła kołdrę, a piąta czytała jakieś gazetki. Wszystkie byłyśmy w podobnym wieku, no tak przecież dlatego tu leżymy. Czułam się trochę nieswojo nie znając nikogo. Nie mając co robić udawałam, że nagle zaciekawił mnie wygląd tej sali i oglądałam patrząc w ściany i łóżka.Po chwili dziewczyna, u której była pielęgniarka i dziewczyna, która miętosiła kołrdę rozmawiały. Pewnie już dłużej tu leżały skoro porozumiewały się ze sobą nrmalnie. Po chwili dołączyła się trzecia, która czytała jakies gazetki. Mi było głupio- one się znały, ja nie.
Po jakiś 10 minutach do sali wpadła moja mama. Z jednej strony- wybawienie, ale z drugiej wolałabym się zapaść pod ziemię.-Cześć kochanie, przyniosłam Ci parę gazetek, laptopa i coś do jedzenia, chłopaki powinni Cię niedługo odwiedzić.
-Eee dziękuję mamo- nic więcej nie zdązyłam powiedzieć, bo mi przerwała:
-Ja lecę do pracy, i tak już pewnie jestem spóźniona, będę wieczorem, pa słońce.
No taa jeszcze tu mamy brakowało. Czułam na sobie wzrok grupki rozmawiających dziewczyn. Zerkały na mnie co chwila nadal rozmawiając. Ja starałam się udawać, że tego nie widzę. Wzięłam pierwszą lepszą gazetkę do ręki i wlepiłam w nią wzrok starając się nie myślić o moich współlokatorkach. Dopiero po 5 minutach zauważyłam, że gazetka była do góry nogami. Szybko przewróciłam ją zawstydzona. Usłyszałam czyjeś pytanie.
-Hej...czy to na prawdę Ty?-zapytała jedna i chyba najstarsza dziewczyna.
Dopiero po chwili dotarło do mnie że to pytanie skierowały mi.
-Eee słucham?-to jedyne co byłam w stanie powiedzieć.
Trochę mnie zaskoczyły.
-Joasia Kowalska, tak? Chciałyśmy się dowiedzieć jak to jest z nim być.- zapytała jedna.
Co? O co im chodziło kompletnie nie wiedziałam o co im chodzi. Może po prostu kierują pytanie do kogoś innego. Odwróciłam się. Nie, byłam przy samej ścianie więc pytanie musiało być do mnie. Przecież to ja byłam jedyną Joanną Kowalską w tej sali. Z nim? O co im chodziło...
-Tak to ja...ale.Przepraszam że się zapytam, ale o co wam chodzi- wiedziałam, że zabrzmiało to głupio, ale nie umiałam odpowiedziec na pytanie, które dla mnie nie miało sensu.
-Sorki, pewnie nie chcesz o tym mówić, albo udajesz, że jeszcze nie jesteście parą. Rozumiem, na Twoim miejscu też bym unikała paparazzi, ale wiesz, nam możesz powiedzieć- dziewczyna uśmiechnęła się na prawdę ciepło, ale wprowadziła mnie tym samym w jeszcze większy błąd.
-Ale..powiedzieć wam co?Jakie paparazzi?-zapytałam.
Dziewczyny popatrzyły na siebie dziwnie.
-Może ten wypadek rzeczywiście źle na nią wpłynął?- zapytała druga reszty.
Coś czułam, że przez te kilka dni wiele przegapiłam.
-Dziewczyny, możecie mi powiedzieć o co wam chodzi? Jak bym wiedziała to na prawdę chętnie bym powiedziała, ale nawet nie wiem o czym mówicie.- w sumie to powiedziałam całą prawdę.
Dziewczyny popatrzyły po sobie, po chwili jedna z nich się odezwała:
-Na prawdę niczego nie wiesz? A te wasze zdjęcia w sieci?
-Słucham jakie zdjęcia?- teraz już zupełnie nie wiedziałam o co im chodzi.
-Twoje i Twojego chłopaka- jedna się uśmiechnęła.
Widziałam, że powoli zaczyna je to bawić, ale mi nie było do śmiechu, szczególnie po tym co teraz usłyszałam. Chłopaka? Czy ja o czymś nie wiem? Czy jest coś co chłopcy chcieli mi wczoraj powiedzieć i tego nie zrobili czy po prostu te dziewczyny robią sobie ze mnie jaja?
-Ale jakiego chłopaka?-zapytałam tępo.
-Jak to jakiego? Sławnego Nialla Horan'a.
________________________________________________________________
Heyyy mordeczkyyy;**
Przepraszam, że dlugo was trzymałam w niepewności, ale nauka nie pozwalała mi na dodanie rozdziału tak wcześnie jak bym chciała ;c
Podoba się? :) Hehe trochę się poplątalo, ale wierzcie będzie gorzej:D
Komentować♥
Fajne :}
OdpowiedzUsuńA kiedy następny rozdział?
superaśne - Twoja Mordeczka
OdpowiedzUsuń