Ze snu wyrwał mnie dudniący dzwonek do drzwi. Jego
dźwięk jeszcze przez kilka sekund nieprzyjemnie drażnił moje ucho. Ziewając i
przeciągając się nawiązywałam coraz to lepszą więź z tym, co się wokół mnie
działo. Dochodziło do mnie gdzie się znajdowałam, oraz jaka była mniej więcej
pora. Po mgle wijącej się pomiędzy domami mogłam wywnioskować, iż jest jeszcze
wcześnie.
Wzdrygnęłam się. No tak, przecież przed chwilą ktoś
dzwonił do drzwi!
Alice.
To ona przez ostatnie dni jako jedyna przekraczała
progi mojego domu. Każde 12 godzin wyglądało tak samo- rankiem wybierała mi
zestaw ubrań- co sprawiało jej czystą przyjemność. Następnie, mimo codziennego
sprzeciwu nakładała mi make-up. Poddając się jej zabiegom rozmawiałyśmy …chyba
nie muszę pisać o kim. Chociaż nasze konwersacje już i tak nic nie wnosiły, to
Alice przekonywała mnie swoimi coraz to
nowszymi argumentami. Brzmiały one niemal tak wiarogodnie, że nawet nie śmiałam
wnieść ton sprzeciwu.
Do rzeczywistości powrócił mnie drugi dzwonek
zwiastujący, że moja koleżanka nieco się niecierpliwi. Szczerze powiedziawszy, za Chiny bym teraz nie wstała więc krzyknęłam tylko ochrypłym głosem
„Wejdź!” Słysząc jej kroki na schodach upewniłam się tylko, że brunetka
wykonała moje polecenie. Drzwi do mojego pokoju uchyliły się lekko, a w
drzwiach stanął:
-Louis?!-pisnęłam podsuwając kołdrę pod sam czubek
nosa.
Chłopak w odpowiedzi uśmiechnął się chytrze. Bez
wahania przekroczył pomieszczenia, w którym się znajdowałam ani na sekundę nie
spuszczając ze mnie wzroku.
-Co Ty tu robisz?!-mój ton nadal nie schodził
poniżej skalę sopranu.
-Mi też miło Ciebie widzieć Asia-mruknął.
Przewróciłam teatralnie oczami.
-Odpowiedz mi na pytanie.- nie zwracałam uwagi na
jego wcześniejszą odzywkę.
-A więc odpowiadając na Twoje pytanie- zaczął
sarkastycznym tonem- jeszcze przed paroma sekundami sama dałaś mi pozwolenie na
oficjalne przekroczenie progu Twojego domu-dokończył o mało co nie
wyprowadzając mnie z równowagi.
Chłopak usiadł na łóżku, a jego uśmiech nie chodził
mu z twarzy.
-Jak bym wiedziała, że to Ty z pewnością byś go nie
dostał.- mruknęłam.
Teraz to on przewrócił oczami.
-A co Ty okres masz, że taka pyskata dziś?
-Louis!
-No co?
Gdyby mój wzrok mógł zabijać.
-No dobrze, już dobrze- podniósł ręce w geście
obronnym.
Westchnęłam nadal kurczowo trzymając kołdrę.
-Tak więc zbieramy się-zaczął.
-Słucham?
-To co słyszałaś. Jedziesz do nas!-powiedział z
entuzjazmem.
-Chciałbyś.
-No owszem- bardzo chcę. A tak po drugie jadąc na
poranną próbę do studia spotkaliśmy Twoją mamę i wszystko nam przekazała. Ponoć
przez te ostatnie dni nie czułaś się najlepiej-
chłopak przybliżył się tym razem mając w oczach więcej troski niż
radości.
Położył swoją dłoń na moje czoło przez co odruchowo
się wzdrygnęłam. Nigdy wcześniej nie doświadczałam takiego dotyku. Przez chwilę
poczułam się jakby to mój tata przykładał
mi jego ciepłą rękę. Mogłam znów przypomnieć sobie jak to było kiedy on
jeszcze żył. Przymknęłam oczy rozkoszując się starymi, dobrymi czasami.
Lou odchrząknął co spowodowało natychmiastowe
zejście na ziemię z mojej strony. Nadal jego niebieskie tęczówki były wlepione
we mnie. Uśmiech- nigdy nie schodzący z twarzy jak zwykle zarażał swoją jasną
aurą.
-Gorączki nie masz, ale blada jesteś- mruknął jakby
sam do siebie.
-To pewnie …-starałam powiedzieć cokolwiek byle by
nie prawdę – Um… ostatnio coś dużo w domu przesiaduję, no wiesz…echem..nie
ruszam się- bełkotałam.
-Co z pewnością wyjaśniają Twoje podpuchnięte oczy-
przejechał opuszkami palców na moich policzkach.
Odwróciłam wzrok. Nie mogłam mu teraz tak po prostu
na niego spojrzeć i kłamać po raz kolejny. Tommo jakby zupełnie nieprzejęty
moją osobą poprawił sobie swój srebrny zegarek i wstał z łóżka.
-A więc, co dziś ubierasz?- spytał otwierając moja
szafę.
-Nie wiem, wybierz cokolwiek.- mruknęłam.
-Może być to?-spytał trzymając w ręce miętowo-
czarny biustonosz.
-TOMLINSON!
Nonszalancki uśmieszek nie schodził z twarzy
chłopaka.
-Echem… nie to nie. Trzeba było tak od razu-
powiedział z powrotem zagłębiając się w szufladę i szukając kolejnej pary
bielizny.
-Jak ja Cię wywalę przez to okno, to przez tydzień…
-Dobrze już dobrze- przeniósł się na półkę z
spodniami.
Prychnęłam z pogardą.
-Może być to? -zapytał z nadzieją.
-Jak już wspominałam daj mi cokolwiek.- mruknęłam.
Chłopak wyjął pierwsze lepsze szorty oraz koszulę i
rzucił mi na łóżko.
-Proszę. A tak w ogóle to strasznie tu duszno.
Otwórz sobie balkon czy coś.
-No tak, najlepiej jak właśnie się będę przebierała-
powiedziałam sarkastycznym tonem.
-Mi to tam nie przeszkadza- odchrząknął.
-Ojjj grabisz sobie grabisz- syknęłam.
Brunet zdjął koszulkę i znów odetchnął.
-Będę czekał na dole.
-Ok.- starłam się nie patrzeć na jego idealnie zarysowane
mięśnie, które z każdym ruchem zmieniały położenie.
-Gdybyś jednak potrzebowała jakiejś pomocy…-szepnął
już zamykając drzwi.
-Lou!
Godzinę
później…
-Em…a kto jest u was w domu?-zapytałam nerwowo
przygryzając wargę
-Chyba wszyscy…-Louis zastanowił się przez
chwilę.-który dziś jest?
-Dwudziesty siódmy.
-Czyli Niall’a nie ma.-odrzekł po chwili.
W duchu podziękowałam Bogu.
-A-aha, dlaczego?
-Horan od kilku dni mówił o jakimś koledze z
Irlandii, dziś on przyjeżdża..albo przejeżdża przejazdem , już nie pamiętam. W
każdym razie blondyn zaplanował mu cały dzień na mieście. Jeśli już, to
przyjdzie wieczorem.
Wzdrygnęłam się. Może i nie chciałam z nim skończyć
tak jak z Malikiem, ale…sama nie wiedziałam jaka będzie moja reakcja gdy
zobaczę Irlandczyka. Wiadomo, że już nigdy nie przytulę się do niego jak
kiedyś, że nigdy mu nawet nie spojrzę w oczy jak dawniej. Ale przynajmniej po
tym co przeszłam z mulatem, to powtórka nie byłaby dobrym rozwiązaniem. Jeśli
bym tak zrobiła, to już niedługo całe 1D byłoby moimi wrogami.
Cicho westchnęłam opierając się o szybę samochodu.
-Coś Ty taka przygnębiona?
-Ja? Wydaje Ci się- mruknęłam.
-Gdyby mi się wydawało to byś nie chodziła cała
blada z podpuchniętymi oczami.
-Lou zmieńmy temat…
-Ooo Ty patrz, ładną mamy pogodnę za oknem- odrzekł
przymilnym głosem.
Przewróciłam teatralnie oczami. W odpowiedzi
Tomlinson poszerzył swój uśmiech.
-Co u Alice?-spytał z obojętnością w głosie.
-Właśnie, Alice! Dobrze, że mi przypomniałeś-
pacnęłam się w czoło a brunet popatrzył na mnie zdezorientowanym wzrokiem.
-Pewnie stoi teraz pod moimi drzwiami i puka nawet
nie zdając sobie sprawy, że do was jadę.-wyjaśniłam mu w międzyczasie
energicznie przeszukując torbę.
-Jest! -krzyknęłam wyjmując moją zdobycz, a Lou aż
podskoczył na fotelu.
Szybko wysłałam jej wiadomość, z treścią, że dziś
cały dzień mnie nie ma. Z powrotem odłożyłam telefon na miejsce.
-Ją też możesz zaprosić- odrzekł po chwili ciszy.
-Ok., to jak odpowie, to wyślę jej „zaproszenie”.
Tomlinson kiwnął głową i włączył radio. Zaczął
rytmicznie stukać palcami w kierownicę w rytm melodii, która leciała.
Po paru
minutach wyciągnął kluczyki od brami i naciskając spowodował jej otwarcie.
Pomachał strażnikowi na wejściu i ruszyliśmy w głąb ogrodu. Zaparkowaliśmy na
żwirkowym podłożu, a ja z niechęcią otworzyłam drzwi. Od razu uderzyło mnie
ciepło dziejszej temperatury. Niepewnie wysiadłam z auta i podreptałam to
Louisa. Ten jak zwykle się uśmiechnął i ruszyliśmy w kierunku domu.
Stojąc przy wejściu głośno przełknęłam ślinę.
-Na pewno nie ma dziś Niall’a?- zapytałam z trudem
powstrzymując drżenie w moim głosie.
-Na pewno, ale nie martw się, przekażę mu, że się o
niego martwiłaś.- powiedział z chytrym uśmieszkiem i przepuścił mnie w
drzwiach.
Przewróciłam teatralnie oczami, ale w głębi serca
modliłam się, żeby to był żart.
Na progu przywitał mnie piękny zapach wydobywający
się z kuchni. Czyżby kolejne wypieki Stylesa…?
-No rozbieraj się.- powiedział chłopak zdejmując
czerwone Vansy.
-Nie mam z czego-mruknęłam pokazując na już dawno
leżące balerinki, które były jedyną częścią garderoby do zdjęcia.
-Dla chcącego nic trudnego- rzucił cicho i
uśmiechnął się przelotnie.
W odpowiedzi dostał mój lekki zamach ręki na jego
czubek głowy. Jednak- jak to Lou nie przejął się tym zbytnio i delikatnie
popchnął mnie w stronę salonu.
-Wróciliśmy!-krzyknął.
Z pomieszczenia obok wyłonił się Harry. Na nasz
widok na twarzy pojawiły się dwa mi znane, urocze dołeczki. Jego oczy przyjęły
jaśniejszą barwę, wręcz ukazując jaśniejące iskierki. Chłopak przetrzepał włosy
i ruszył ku mojej osobie. Złapał delikatnie za ramiona i spojrzał na mnie
swoimi zielonymi tęczówkami. Prawą ręką przejechał wzdłuż linii obojczyka- co
spowodowało u mnie falę dreszczy- i wziął w dłoń pamiątkę, dostałam od niego i
jeszcze ani razu jej nie zdjęłam.
-Widzę, że nadal to nosisz.- mówił z delikatną
chrypką, a jego usta po raz kolejny wygięły się w łuk.
Przytaknęłam niepewnie głową onieśmielona śmiałością
chłopaka- co było w jego zwyczaju.
On wiedział zawsze- jak się zachować. Co robić,
wszystko na luzie. Teraz na szczęście nie robił nic- dopóki się nie
zorientowałam, że loczek jest wpatrzony we mnie z nadzieją, że zrobię to samo.
Z jednej strony- nie mylił się. Z niemałą chęcią bym to zrobiła, bo jego oczy
wręcz przyciągały swoim cudownym blaskiem. Mogłabym już spokojnie stać
naprzeciwko niego i i wyliczać wszystkie odcienie zielonego, które bym
widziała- ale nie mogłam. To było silniejsze ode mnie. Może po prostu ta cała
sytuacja przeciążyła mnie już dostatecznie- ograniczenia, które obiecał mi
niedawno Harry zostały ledwie dotrzymane. Cieszyłam się, że przynajmniej brunet
nie przekracza tego limitu, a wiem, że łatwe to nie było. Widziałam, że nasza
ostatnia kłótnia jednak trochę na niego wpłynęła.
Styles równie szybko cofnął obie ręce jak i je
położył. Odsunął się i nadal z tzw. „bananem” na twarzy wkroczył do kuchni,
gdzie Louis podjadał sos przygotowany na obiad
Usłyszałam lekkie zamknięcie drzwi z góry a po
chwili ujrzałam wbiegająca ku mnie postać Liama. Z każdym schodkiem mogłam
zaobserwować dokładne zmiany położenia jego mięśni, których trzeba przyznać
miał sporą dawkę.
-Dlaczego nie dzwoniłaś? Jak się czujesz? Połóż się,
jesteś cała blada, co chcesz do picia? Poczekaj zaraz pójdę po jakieś leki…-
przywitał mnie przejętym tonem Payne.
-Echem… Liaś przystopuj- szepnęłam chichocząc.
Chłopak zatrzymał się w pół kroku i stanął przede
mną. Położył mi dłoń na czoło cały czas bacznie obserwując mnie swoimi
czekoladowymi oczami.
Cofnęłam się przewracając oczami.
-Nie Daddy, nie jestem chora.- mruknęłam
-Jeszcze czego , zbyt długo Cię znam, by stwierdzić
czy kłamiesz- miałam nadzieję, że wypowiadał to sarkastycznym tonem.
-No jasne- rzekłam śmiejąc się przy tym.
-Twoja mama jakoś w tej kwestii chyba postawiłaby
się za mną, co za tym idzie, że i tak musisz się położyć- stawiał twardo na
swoim.
Spojrzałam bezradnie na Harrego i Loiusa, a oni
tylko wzruszyli ramionami.
-I jak myślisz, skąd się wzięła nazwa Daddy?- mruknął
pod nosem Tomlinson, na co Harreh uśmiechnął się pod nosem.
-Tak więc, masz tu tylko potwierdzenie, że nie ma co
dyskutować- rzekł trochę łagodniejszym tonem.
Po chwili dłoń Liama spoczęła na moim ramieniu a
skinieniem głowy wskazał na dużą skórzaną sofę stojącą na rogu pokoju. Ten gest
był jednoznaczne- z lekkim oporem ruszyłam w stronę wskazanego mi miejsca.
Usiadłam na miękkim materiale odwracając się w stronę chłopaka.
-Ale ja nie jestem chora- jęknęłam po raz drugi.
-Ale jesteś blada, co jest już wystarczającym
argumentem aby Cię tu umiejscowić. Kiedy Ty porządnie się wyspałaś, albo
wyszłaś choć na pół godziny na świeże powietrze, co?
Z trudem przełknęłam ślinę. Miał rację, co z
niechęcią musiałam mu przyznać.
-Tutaj się wyśpisz, wreszcie odpoczniesz. Uwierz
mi- nie nękałbym Cię tak, gdybym nie zobaczył Cię w takim stanie.
Aż
tak źle wyglądałam?
Kiwnęłam głową.
Brunet usiadł koło mnie i spojrzał mi w oczy.
-No rozchmurz się- dotknął opuszkami palca mojego
policzka.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Tak lepiej. Zaraz zrobimy coś, żebyś jak najmniej
się ruszała i pozostała na kanapie. Oczywiście do łazienki i na obiad będziesz
wstawała.- wyliczał.
No,
przynajmniej to.
-Jak chcecie to już możecie siadać, za chwilę będzie
podam sałatkę!- krzyknął Styles z kuchni.
Liam westchnął.
-Idź już, ja tylko Ci rozłożę poduszki, żeby było Ci
wygodniej i zaraz do was dojdę.-bąknął.
Podniosłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku
kuchni. Unoszący się stamtąd zapach tylko motywował moje nogi do szybszego
działania.
Rozsiadłam się koło Louisa, szczerze mówiąc wiele
ryzykowałam, bo po nim to akurat mogę się spodziewać dokładnie wszystkiego…
Przywitał mnie chytrym uśmieszkiem, na co już żałowałam mojej decyzji…
Kilka
godzin później…
Półsiedząc rozgrywałam piątą rundę gry z
Tomlinsonem.
-Strzelaj, strzelaj!!- wrzeszczał przejęty obrotem
sytuacji.
A ja? A ja równie przejęta zaczęłam wciskać guzik po
lewej stronie konsoli o mało nie doprowadzając do jego stałego wciśnięcia w
plastik. Wpatrywaliśmy się w wielki ekran jak zaczarowani, a Liam tylko stał w
oddali i kręcił głową z każdymi krzykami załamując się coraz bardziej. Harry
podskakiwał obok niego i dopingował nas klaszcząc w dłonie i wykrzykując co
chwila jakieś komendy.
-Dobra koniec tego, jeszcze brakuje, żeby Asia nam
się tu uzależniła i niepotrzebnie marnowała czas.- mruknął Daddy stając
dokładnie po środku ekranu tym samym zasłaniając nam widok na nasze
postacie. Louis jęknął w geście
niezadowolenia a ja ze zmęczenia oparłam się o jego ramię.
-Jeszcze tylko kilka minutek- pisnął loczek.
W odpowiedzi Liam wyłączył urządzenie jednym
przyciskiem. Lou wydobył z siebie ponury pomruk niezadowolenia.
-Dziś wcześniej położysz się spać, więc nie sądzę,
żeby gra była najzdrowszym rozwiązaniem przed snem- Payne popatrzył na mnie wyczekująco.
-Liaś, nie przesadzaj- rzekł przymilnym głosem
Louis, przy okazji obejmując mnie ramieniem.
-Nie przesadzam- mruknął chłopak i chciał chyba coś
dodać, ale przeszkodził mu dźwięk wychodzący z wnętrza mojej torby.
Sms!
Rzuciłam się w kierunku dobrze znanej mi melodii i
popatrzyłam na nadawcę. Alice! Nareszcie!
„Hey, jasne nie ma sprawy, odwiedzę dziś Annabeth :)
Do zobaczenia jutro, mam nadzieję! ;* „
-Kto to?- zza głowy wychylił się Harry.
-A co pan taki ciekawski? Alice.- mruknęłam
odpisując mojej przyjaciółce przystając na jej propozycję.
Właśnie miałam wcisnąć „wyślij” kiedy Liam krzyknął.
-Nie czekaj! Alice? To jeszcze dopisz, że zapraszam
ją na moje urodziny w ten weekend!
-Twoje urodziny?- uniosłam brwi.
-No tak …moje urodziny są pod koniec wakacji- powiedział
wyraźnie zdezorientowany- To Louis Ci nic nie mówił?
Tomlinson nagle wykazał wielkie zainteresowanie
podłogą…
Kiwnęłam przecząco głową.
-No a jak myślisz, dlaczego tu jesteś? Znaczy…no bo
Twoja mama nas poprosiła, ale i tak byśmy cię wyciągnęli bo chciałem Cię
zaprosić na moje urodziny. – rzekł rzeczowym tonem Liam.
-A-aha to ja nic nie wiedziałam- jąkałam się.
Daddy posłał karcące spojrzenie w kierunku
Tomlionsona.
-Więc skoro już tu jesteś chciałem Twoje
potwierdzenie…
-Chyba nie planuję nic specjalnego w ostatni weekend
przed szkołą- powiedziałam.
-To dobrze…zresztą
odmowy też bym nie przyjął- chłopak rozchmurzył się nieco.
Uśmiechnęłam się do niego przelotnie i zaczęłam
pisać do Ali informację o urodzinach. Gdy wysłałam znów poczułam na sobie wzrok
Liam’a. Podniosłam głowę..nie myliłam się.
Brunet tępo wpatrywał się we mnie. Choć było to mało
przytomne spojrzenie, to i tak wzbudziło we mnie pewien rodzaj dreszczy.
Odchrząknęłam znacząco, a on ocknął się w mgnieniu oka.
-Ona też tam będzie…- szepnął cicho.
Choć i tak nie było nikogo w kuchni, to każde słowo
wypowiadał tak, jakby zaraz ktoś miał wszystko usłyszeć rozpowiedzieć całemu
światu.
-Rose…- jej imię rozniosło się echem po całym
pomieszczeniu.
Chłopak kiwnął smutno głową.
-Cały czas się zastanawiam…-zaczął dosiadając się
obok mnie- czy jej wtedy nie poprosić.- z trudem wybełkotał ostatnie sylaby.
Nie dziwne… ja sama byłam zaskoczona takim obrotem
spraw. Cicho przełknęłam ślinę.
-Liam jesteś pewny, że się na to piszesz?
Payne pokręcił twierdząc głową, ale po chwili to już
sama nie wiedziałam czy to bardziej nie przypominało przeczącego gestu.
-Sam już nie wiem- westchnął.
-To wielka odpowiedzialność- odparłam.
-Właśnie tego się boję.- odrzekł cicho.
-Ale Ty jesteś najbardziej ogarniętym członkiem tego
zespołu, więc poradzisz sobie- starałam zachęcić go do prawie postanowionej
decyzji.
-Ja może i tak, ale ona…
Chłopak podwinął rękawki i podparł się łokciami na
kolanach.
-Najgorsze są początki- przytaknęłam.
-Ale ona jest taka delikatna..taka krucha.
-Jest silniejsza niż myślisz, to, że tańczy
balet…-zaczęłam, ale Payne mi przerwał.
-Nie! Źle zacząłem. Tu nie chodzi o wygląd
zewnętrzny …chociaż też. Ale ….Rose wewnętrznie
może sobie z tym nie poradzić.
-Czego to się nie robi dla miłości- szturchnęlam go w
ramię.
-Ale o czym my w ogóle rozmawiamy- jęknął- przecież
ona nawet się nie zgodzi na moja propozycję, a ja tu już o związku- bełkotał
rozpaczliwie.
-A skąd wiesz, że się nie zgodzi?
-A skąd wiesz, że się zgodzi? -bąknął.
-Myślę, że widzi jak się o nią troszczysz i na pewno
weźmie to pod uwagę.
-I by była ze mną tylko z litości.
-Nawet tak nie mów Liam, jesteś wspaniałym
chłopakiem, miliony dziewczyn jest w Tobie zakochanych…
-…Ale nie ona- przerwał mi.
Westchnęłam.
-A skąd Ty to możesz wiedzieć?
-A Ty skąd?
-Myślę, że po tym co dla niej zrobiłeś nawet nie
będzie miała serca odmówić.- powiedziałam przekonującym tonem.
-Nigdy nie wiadomo- schował twarz w dłoniach.
-Zgodzi się- szepnęłam przytulając go nieśmiało.
Kilka
godzin później…
Leżałam na kanapie,
z uwagą przysłuchując się słowom chłopaków siedzących dookoła stołu.
Delikatna poświata będąca lampką stojącą koło sofy była jedynym źródłem
światła.
-Kolejna miłosna- jęknął Harry.
-Paul powiedział, że to już ostatnia, więc nie
przejmuj się Hazza.
Louis po raz kolejny ziewnął, a Styles podparł się
łokciami o kant stołu. Zayn coś zawzięcie pisał na swojej kartce papieru a Liam
nucił pod nosem melodię nowej piosenki.
-Kiedy on wróci?- zapytał pół-przytomnym głosem Lou
a moje serce się ścisnęło. Czy oni mówili o Niallu? Najwyraźniej tak…
-Payne spojrzał na na zegarek.
-Powinien już niedługo.
Świetnie!
Z trudem przełknęłam
ślinę i ścisnęłam rąbek cienkiego koca, którym zostałam przykryta.
-Tu jest napisane, że będzie nam podgrywał ten
utwór- loczek pokazał kawałek kartki.
Liam przytaknął.
-Musi zacząć ćwiczyć. A do tego jeszcze dochodzą
teksty na pamięć. Nie wiem kiedy on to zrobi, zwłaszcza, że w ten weekend
będzie impreza.- westchnął Daddy.
-Poradzi sobie-mruknął Lou.
-Nie przeszkadzamy Ci?- Hazza zwrócił się ku mnie. I
nagle wszystkie 3 (tak 3, bo Zayn nawet nie raczył spojrzeć) głowy spoczęły
mojej osobie.
Mocniej ścisnęłam kocyk.
-N-nie. Um… jest ok.- uśmiechnęłam się blado.
-Na pewno? Twoje oczy się już zamykają, może
pójdziemy na górę?- Liam spojrzał na mnie wzrokiem pełnym troski.
Pokręciłam głową ( na ile było to możliwe w pozycji
leżącej).
-Naprawdę nic mi to nie przeszkadza- zapewniłam ich.
Louis i Liam powrócili wzrokiem do stołu, a Hazza
uśmiechnął się do mnie. Poprawił swoją koszulkę i spuścił wzrok na kartkę.
Teraz już rozmawiali ciszej. Ich szept sprawiał, że moje oczy tym bardziej odmówiły posłuszeństwa. Sklejały się wbrew mojej woli. Ostatnie co pamiętam to pochylający się nade mną Liam. Nie słyszałam jego słów, ale po ruchach jego warg wyczytałam ciche „dobranoc”. Przykrył mnie kocem a ja odpłynęłam w krainę snu…
Teraz już rozmawiali ciszej. Ich szept sprawiał, że moje oczy tym bardziej odmówiły posłuszeństwa. Sklejały się wbrew mojej woli. Ostatnie co pamiętam to pochylający się nade mną Liam. Nie słyszałam jego słów, ale po ruchach jego warg wyczytałam ciche „dobranoc”. Przykrył mnie kocem a ja odpłynęłam w krainę snu…
Nieokreślony
czas później…
Ręka
kolejny raz zostawia ciągnące się wzdłuż pleców szramy. Jęknęłam cicho dając
upust emocjom. Jego dłoń wędruje pod moje łopatki. Namiętność, która zawładnęła
w tej chwili górowała ponad wszystko. Próbuję coś z siebie wydobyć, ale moje
słowa zostają stłumione w jego ustach.
-Rozluźnij
się kochanie- szepce do prawego ucha.
Gdybym
tylko mogła…
Kolejny
niekontrolowany jęk wydobywa się z moich warg. Ciało, które próbuje się unieść
zostaje doszczętnie przez niego
przygniecione. Chcę złączyć nogi z powodu rozkoszy, którą mną zawładnęła, ale
on w porę stopuje je swoim kolanem. Jego ciepłe usta składają na moim obojczyku
pocałunek, co powoduje u mnie kolejną falę dreszczy. Czuję, że już nie
mogę, rozkosz jaką on budował z każdym
ruchem stawała się niebezpiecznie uzależniająca. Chciałam więcej.
-Nie Mo..- szepcę nie dokańczając zdania, bo z
moich warg wydobywa się kolejny niekontrolowany jęk, po nim kolejny i kolejny.
Jakby na potwierdzenie tych słów chłopak przyciska mnie do siebie. Widzę, że on
również jest bliski spełnienia, bo jego ciało spina się, a brwi lekko się
ściągają.
Ostatni
ruch decyduje o wszystkim…
-Niall!
-Wydusiłam!
Łapczywie biorąc powietrze podniosłam się jak
oparzona. Nie, nie, to tylko zły sen. Ledwo
dochodziłam do siebie, matko to było straszne! Starałam się uspokoić mój
oddech, przez te parę sekund, które były dla mnie wiecznością.
Nagle zamarłam. Czy mi się tylko wydawało, czy ja
słyszałam czyjeś kroki?
Spojrzałam naprzeciwko siebie i zobaczyłam z
sylwetkę jakiegoś chłopaka z hukiem zamykającego drzwi.
____________________________________________________
Yhm…witam :3
Nawet nie wiem od czego zacząć…
Może od początku :D
Wprowadziłam pewną nowość, z której mam nadzieję
będziecie zadowoleni :) Otóż pod tym linkiem możecie
zadawać pytania głównej bohaterce:
Zasada jest jedna: pytania możecie zadawać tylko po
przeczytaniu wszystkich rozdziałów. Dlaczego? Daję przykład.
Jest czytelniczka, która jest w 15 rozdziale, a
rozdziałów jest już powiedzy…60. Bohaterce umiera mama co w 15 rozdziale nie
zostało podane, co zepsuje całą niespodziankę i przyjemność dalszego czytania…
Dlatego
pytania zadają Ci, którzy są na bieżąco
z opowiadaniem!
Druga sprawa… podziękowania. Matko, nawet nie
wyobrażacie sobie jak bym mogła się teraz rozpisać dziękując wam- directioners
( i wyjątkom) za te wielkie liczby, które zafundowałyście w statystykach O.O
Jeszcze raz dziękuję i zachęcam do udostępniania, pisania komentarzy oraz
dołączania do ikonki obserwatorów. :D
Hmmmm czekam na wasze opinie w komentarzach i podpisywania się, bo jestem mile
zaskoczona, że jedna osoba ( no Nicku nie zdradzę xd) doskonale mnie rozgryzła
i to właśnie to jej zadedykuje odpowiedni rozdział kiedy pewna rzecz zostanie
wyjaśniona :)
Czekam na dalsze wasze tezy, dotyczące
poszczególnych bohaterów, do następnego! <3
Nicole.
Świetny po prostu! :*
OdpowiedzUsuńTen sen mnie rozwalił XD. I jestem MEGA ciekawa, który to z chłopaków był tam na końcu <3
K.
YEAH, pierwsza! XD
UsuńJezuss!! xDTen seeeennn xD Weź, bo potem ja będę miała koszmary... aleee... jak Cię pięknie poproszę, to powiesz kto to jest na końcu? xD Bo ten rozdział jest zajefajny! KOlejny udany!!! :* A tak wgl. to za ile nn? Piszesz pięknie <3 Kurcze, kto to mógł być... no nwm xD
OdpowiedzUsuńKochany anonimek :* = Ta, co czyta Twój blog xD
Yeach, drugaa!! XD
No i nareszcie jest bez Nialla i więcej innych z 1D :P nie to że wcześniej coś było nie teges.. tyle że tak jets po prostu ciekawiej, jak jest więcej ich a nie jednego lub dwóch z nich xD..xD..ja bym mimo to dała jeszcze troszkę więcej Stylesa i Louisa bo ich ostatnio najmniej... a głosów najwięcej na Nialla( w sondzie) ...
OdpowiedzUsuńPati :)
Właśnie fajnie jak z Niallem jest tylko
UsuńJak dla mnie nie, bo ja ich razem nie widzę : D
UsuńTwój blog jest najlepszy ♥ Kiedy następny rozdział? ♥
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie! *.* No po prostu..no.. BRAK MI SŁÓW! Piszesz najwspanialej. NIKT Tobie nie dorówna. A ten seen.. Haha! xd Ja już wiem, co tam było...;p Chyba umrę z tęsknoty...;/ Pisz szybko następny, czekam! :3
OdpowiedzUsuńSupcio! Szkoda, że tak szybko się skończył. Mam nadzieję, że Asia będzie z Zaynem :P . Pięknie piszesz.
OdpowiedzUsuńbabka
Świetny!!!
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego.
Czemu kończysz w takich momentach?! :3
Bo ona lubi się znęcać nad ludźmi XD
UsuńK.
Ciekawy rozdział :D Mam nadzieje że Asia będzie z Zayn'em :D
OdpowiedzUsuńSuper :P
OdpowiedzUsuńDziewczyno, szalejesz xd Nadal próbuję sobie zweryfikować na czym polegał ten sen xd
~Claudia.
Kocham piszesz najlepsze opowiadania < 3 Viki :*
OdpowiedzUsuńCuuuudddoooowwwwnnnyyy jak zwykle. Kiedy dodasz następny ??? Błagam jak najszybciej !!! Bo umrę z ciekawości. Pozdrawiam Niki
OdpowiedzUsuńHey proszę wchodźcie na bloga http://opowiadaniaojednokierunkowych.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTy też będę ci przypominać ;* I poza tym świetny blog ;)
Czekamy na kolejny, czekamy! :* Wspaniale Ci ten rozdział wyszedł. Niech kolejny będzie z Niallem. A wiesz, zauważyłam, że nie zamierzasz pogodzić Asi z Zaynem xD Ale spk. xD
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba kiedy następny rozdział ;)?? Już nie mogę się doczekać! :)
OdpowiedzUsuńŚwietne ;3 Jeszcze się trochę gubię, ale świetne XD
OdpowiedzUsuńKocham Cię Nicole dlatego wstawiam link http://nickij97.blogspot.com/ wiem, że Ty też mnie kochasz XD
MEGA! *.* Tylko tyle jestem w stanie z siebie wydusić xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie!
Obserwuję i czekam na nn :)
http://now-i-know-i-am-not-alone.blogspot.com/
PISZ KOLEJNY!!xD Wiem że już to mówiłam, ale chciałam przypomnieć na asku, lecz jakoś nie mogę O.o
OdpowiedzUsuńKochany anonimek :*
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSupcio zapraszam do mnie :))))
OdpowiedzUsuńhttp://zayn-i-winter.blogspot.com/
http://impossible-malikowa.blogspot.com/
o matko czekam nn <33 ten rozdział świetny :))
OdpowiedzUsuń