Muzyka

09 maja 2013

~Rozdział 18~

-Hello- pierwszy odezwał się Niall i pomachał do kamerki.
-Eee hej..-zaczęła Julia po angielsku.
-No to Horan poznaj Julię, Julia poznaj Horana- powiedziałam przedstawiając ich sobie.
Na szczęście Niall, który nie  był w takim szoku co Julia zachował resztki rozsądku.
-Miło mi- odezwał się.
-Mi również- Julia starała się mówić normalnym głosem, co jej na szczęście coraz lepiej wychodziło.
-Ekhem, Asia dużo mi o Tobie opowiadała. Hmmmmm a więc tak wygląda jej przyjaciółka.
-O serio? Ehh no tak wiem, nie patrzcie na moje włosy- Jula starała poprawić sobie fryzurę z czego w wyniku był negarywny skutek.
-Nieee dobrze jest- Niall zaczął się śmiać.
-Jasne, jasne. To samo Asia mi zawsze mówiła, więc już wiem, że kłamiecie.
-Hahahah oj już nie przesadzaj- wtrąciłam się.
-Taka prawda. Hmmm strasznie dużo teraz o was w sieci jest. Tworzycie śliczną parę- wyszczerzyła się.
Spojrzeliśmy na siebie z Niell'em. Na początku trochę wystraszeni, ale po chwili wybuchnęliśmy śmiechem. Julka chyba nie za bardzo wiedziała o co nam chodzi.
-Jula...my..nie...- nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
-Co? Nie rozumiem was. Powiedziałam coś śmiesznego?-teraz to i ona się uśmiechała.
-Nie, po prostu Asia chciała powiedzieć, że by nie jesteśmy parą- Horan wreszcie się oanował.
-A-a-a-haa. Nie no spoko. A ja już w to uwierzyłam i mówiłam, że moja przyjaciółka chodzi ze sławnym Niall'em Horanem.
-Pfff co Ty, ja z nim, o w życiu- udawałam sarkastycznie.
-No co, przecież są dowody, to czemu by nie wierzyć.
-To są plotki nie dowody- powiedział Niall.
-W sumie- Julia zamyśliła się.
-Ehhh a o Tobie Asia za dużo nie mówiła. Byłam ciekawa czy na prawdę tak dużo jesz- zaśmiała się.
-Pffff, wcale nie tak dużo- udawał obrażonego.
-Hehe no nie wiem Niallerku- zaczęłam się śmieć.
-Ojj cicho, nie było tematu- odparł.
-Czyli jednak to prawda- powiedziała Julia nie przestając się uśmiechać.
-Taaa, dobra zostawiam was na chwile same, a ja idę coś sobie zrobić do jedzenia.
-Mogłam się spodziewać- dodałam sarkastycznie w wyniku czego oberwałam w moje "idealnie" ułożone włosy.
-O Tyyy, ehhh potem Ci się odpłacę- mówiłam do już znikającego w drzwiach Niall'a.
Odwróciłam się szybko do Julii. Miałyśmy malo czasu a znając ją miała mi teraz do zadania miliony pytań.
-Ejjj, no to mnie zaskoczyłaś. A tak na serio...wy na prawdę nie jesteście razem?
-My? Nieee, co Ty. Niall był, jest i będzie moim najlepszym przyjacielem i nikim innym. My nigdy ten..wiesz nie patrzyliśmy na to z tego punktu widzenia.
-Wiem wiem, ale jak widzę te wasze zdjęcia w sieci, to wiesz..miałam wątpliwości.
-Photoshop- odparłam obojętnie.
-Hmm no w sumie mogłam się domyślić. Ale opowiadaj,  co z resztą?
-Reszta..to skomplikowane. Nie chcę teraz o tym mówić. On zaraz przyjdzie a wolałabym przy nim na inne tematy- odezwałam się.
-Ok, spoko, to wieczorem o tym pogadamy. Zadzwonisz do mnie wtedy kiedy pójdzie....no nie wiem, to o 23 g już nie będzie, no nie?
-Eeee- szczerze to nie wiedziałam, czy jej powiedzieć, że się przespaliśmy, ale w takim normalnym sensie. Tej nocy...sama nie wiem, może Niall już pójdzie. Julia zauważyła moje niezdecydowanie, ale nie wiedziała o co mi chodzi.
-Tylko mi nie mów, że będziesz wtedy spać- powiedziała.
-Niee, nie o to chodzi- odparłam trochę nerwowo.
-Zobaczę- dodałam.
-Ok
W tym samym czasie ktoś zasłonił mi oczy. No dobra...po co mówię ktoś, skoro wiadomo, że to Horan.
-Nie no wiesz, zupełnie nie wiem  kim jesteś, chodź tu lepiej usiądź.
-No już już- chlopak przyszedł a ja usiadłam mu na kolana.
Julia patrzyła na nas trochę dziwnym wzrokiem. Jakby coś nie mogła uwierzyć, czy do końca mówiłam prawdę.No cóż...ja byłam przyzwyczajona, ona nie.
Po chwili do Nialla dotarł jakiś SMS. Chłopak wstał, odszedł trochę i odczytał.
-Mam kolację, lecę już, heeej- powiedziała Julia do kamerki zostawiając nas samych.
A ja nadal patrzyłam na niego. Czy rzeczywiście, żeby coś odczytać musiał odchodzić? Uśmiechał się teraz pod nosem i szybko odpisywał.
-Niall, o co chodzi, kto do Ciebie pisze?
-Ja? Ee nikt, znaczy chłopaki, że jutro na 8.00 mamy próbę- jego twarz posmutniała.
-Aha...szkoda. Czyli nie zanocujesz.
-Chyba nie, ale nie martw się, zostanę do puki nie zaśniesz- przysunął się.
-Nie ma potrzeby.....Ehhhh chłopaki czyli kto?
-No ten...
-Tak wiem, Zayn. Ale czy musiałeś odchodzić tak daleko, żeby to odczytać?
-No zasięgu nie było...
-Z tego co ja wiem to jest- powiedziałam ciszej, ale nie wiem czy chłopak to usłyszał.
Nie chciałam się już w to wszystko angażować, ale byłam ciekawa o czym chłopcy gadali. No najprawdopodobniej o mnie, ale co Zayn sobie o mnie myślał? Niall mi teraz nie powie, chyba to logiczne, że zacznie bronić jego.
-Ymmm wracajmy już, zimno się robi- odparł.
-Jasne...
Biorąc szklanki i poduszki z leżaków poczułam wibracje w kieszeni. SMS...Nie wiedziałam kto to  byłam trochę zaskoczona. Może Julia? Alice? Może....nie to na pewno nie on. Odblokowałam telefon, a nadawcą był Liam:
"Asiu, byłbym wdzięczny gdybyś jutro przyszła do nas....Dziewczyna, która bardzo mi się podoba <wiesz o kogo chodzi> przychodzi własnie jutro. Coś czuję, że sobie nie poradzę...błagam pomóż :c"
Serce mocniej mi zabiło. Chciałam przyjść, i to bardzo, ale powód jest chyba wszystkim znany. Moja reakcja na pewnych domowników domu mogła być nieprzewidywalna. I co zrobić? Opuścić go? Nie, nie mogłam.
-Asia? Asia o co chodzi, co tak stoisz, wejdź.
Podałam mu telefon. Po przeczytanie on sam miał niepweną minę.
-Nie wiem..ja bym poszedł.
-Na pewno? Pomysł Niall, gdybyś był w mojej sytuacji-powiedziałam załamanym głosem odkładając rzeczy do zlewu. Szlam w stronę kanapy.
-A gdybyś ty potrzebowała wsparcia, myślę, że zrobiłby to samo dla Cienie. Poza tym to...
-Niall, mówię Ci jeszcze raz. Postaw się w mojej sytuacji.-łzy podchodziły mi do oczy.
Panika brała pod górę. Usiadłam załamana na kanapie. Co odpisać? Wyjść na fałszywą koleżankę, czy narazić się na Zayn'a i w pewnym stopniu Harrego. Nie chciałam tlumaczyć się Stylesowi z zaistniałej sytuacji.To nie jego sprawa.
-Nie ró mu tego- szepnął.
Choć wiedział, że nie jestem teraz w dobrym humorze to musiał to powiedzieć. Musiał po prostu potwierdzić to, co było rzeczywistością. Nia moglismy się okłamywać- choć niestety już i takie sytuacje były. Ale myślę, że to dla mojego dobra. A teraz? Chyba miał rację...
"Oczywiście, że przyjdę :) To na którą?" -odpisałam.
Sms-a dostałam z prędkością światła wyjaśniającego dokładnie godzinę i podziękowania.
Chyba dobrze zrobiłam...
Godzinę później...
-Ale na pewno sobie poradzisz?
-Tak Niall, na pewno. Pytasz mnie o to już setny raz. Nie martw się, moja odpowiedź się nie zmieni. Poradzę sobie, do zobaczenia jutro.
-No, pa, pa- podszedł do mnie i przytulił.
Mogłam tak teraz stać 5 godzin, ale lada chwila miała przyjść moja mama, poza tym było już późno. Chłopak w końcu się ode mnie odsunął, posłał ostatni uśmiech i wyszedł.
Zamknęłam drzwi i udałam się do pokoju. Co teraz robić?
Usiadłam na łóżku próbując chociaż przemyśleć jutrzejsze spotkanie. Nie pozostaje mi nic innego jak nie zwracać na mulata uwagi. Po prostu będę zajmować się tylko Liam'em, jego przyjaciółką i resztę chłopaków, żeby nie palnęli czegoś głupiego, co w ich wykonaniu było bardzo możliwe.
Wzięłam telefon do ręki i zaczęłam pisać do Alice. "Hej kochanie;* Jutro idę do chłopaków, więc będę tylko do południa :( Chcesz do mnie przyjść rano?^^ Wszystko bym wyjaśniła ;>" Po chwili już dostałam odpowiedź "Heeej <3 Wiesz jak bardzo bym chciała, ale nie mogę :c Koleżanka leży w szpitalu w śpiączce, więc jak chcesz to wpadaj do szpitala, bo będę tam cały czas :]" "Jasne, to spróbuję jutro z rana wpaść. :)" Odłożyłam telefon na półkę.
Moje myśli tym razem nie skupiły się na chłopakach. Wędrowałam daleko w zupełnie odrębych tematach. Władnęło mną uczucie. Tęsknota? Można tak powiedzieć, ale nie do końca. Bliskość, może i zazdrość. Za kim? Tego nie wiedziałam, odpowiedź znało tylko moje serce, do którego budowałam sobie grubą, niewidzialną warstwę.Starałam się zapomnieć, ale trudni jest zapomnieć i nawet nie wiedzieć o czym dokładnie. Tego nie dało się zdefiniować, zbyt dtudne do pojęcia i zrozumienia. Gubiła się w myślach, nie słyszałam głosu własnego serca, co było ważne. A może ono do mnie mówiło, ale udawałam, że nie chcę go słuchać.
Mimowolnie położyłam się na plecach i myślałam dalej. To było silniejsze ode mnie. Szkoda, że nie było ze mną drugiej osoby. Kogoś, kogo zawsze pragnęłam, a nigdy nie dostałam. Niespełniona miłość. Tak bardzo chciałam stać się ważna w kogoś oczach. Tak jak moje koleżanki  miały. Nie dało się im nie zazdrościć. Będąc jeszcze w Polsce codziennie patrzyłam na tulące się pary na przerwach, przychodzących chlopaków pod skołe, specjalnie dla nich. A mi takiego kogoś brakowało. I to bardzo. Niestety nie było mi dane być tą szczęśliwą. Nie byłam jedną z "nich"Nie byłam jedną z tych dziewczyn, które kończąc gimnazjum miały za jobą conajmniej 3 chłopaków. Czy żałowałam? Sama nie wiedziałam. Z jednej strony każdy by chciała, ale po stracie tej osoby widzimy świat inaczej.
Asia! Przestań już o tym myśleć! Przez mało wypadków i poniżeń przeszłaś? I po co sobie to przypominałam. No cóż..już taka pora, ale miałam takie wrażenie,że nie tylko ja w wieczór mam największą wyobraźnię i moje uczucia najmocniej działają. A jednak noc też miała swój urok...
Po kilku minutach zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Ehhh zimny, rzeźwiający prysznic, tego mi było tzeba. Trochę ocudził mój umysł...
Spać poszłam wcześniej niż zwykle, przecież jutro muszę wcześnie wstać, żeby odwiedzić Alice i jej przyjaciółkę...
Kilka godzin później...
Obudziło mnie poranne ćwierkanie ptaków. Nic dziwnego, przecież jest lato, a okno jak wiadomo było otwarte. Było już dość jasno. Przetarłam oczy i spojrzałam za okno na tyle ile się dało z perspektywy leżącej w łóżku. Jeszcze jest mgła, to pewnie wcześnie. Spojrzałam na wyświetlacz mojego telefonu, rzeczywiście, była 7:40. Wiadomo było, że tak od razu nie wstanę. Nigdy tak nie robię, nie chce mi się.Poleżałam sobie w moim ciepłym łóżeczku. Z pewnością mama była już dawno na dole bądź właśnie wychodziła.
O czym myślałam? Może łatwiej...o czym starałam się nie myśleć, co tylko pogorszyło w całą sytuację? Jak wiadomo o dziejszym spotkaniu  w domu chlopaków.No trudno się mówi. Nie będę na...ekhem..niektórych po prostu zwracać uwagi i już. Innym razem będę miała okazję porozmawiać.
Potem moje myśli przeniosłam na wczorajsze przemyślenia, a raczej pragnienia, które nigdy nie staną się rzeczywistością, marzenia, które nigdy się nie spełnią. Nie byłam jedną z takich, które pozytywnie patrzyły na świat. O nie. Moje życie było w ciemnych barwach. Nie miałam nadzieji na nic o czym tak bardzo marzyłam. Nie rozumiałam definicji miłości. Dlaczego? Bo nigdy jej nie doświadczyłam i uznawałm ją jako cud. Jak dwójka ludzi może się w sobie zakochać i być szczęśliwa. Było mi to obce. Jak może istnieć miłość, a szczególnie odwzajemniona miłość. Każda dziewczyna kochała się w tym jedynym, ale on w niej nigdy, lub na odwrót. I tak już było, taki był mój punkt patrzenia na świat. Ale to nie bez powodu. Musiałam to przecież kształtować przez całe 17 lat. Przyjmowalam do świadomości, że już nigdy nie przytulę mojego ojca, nigdy nie pośmieję się z siostrą. Nie da się ich przecież przywrócić do życia.
Z takim oto tokiem myślenia wstałam z łóżka udając się do szafy. Jak w wiekszości moich wyborów padło na pastelowe kolory.
:)) zdjęcie



Zeszłam na dół i jak się spodziewałam mamy już tam nie było. Weszłam do łazienki i rozczesałam włosy, co bie było trudne, zważywszy na to, że zawsze są proste jak drut.Po minucie wyszłam i zaczęłam robić sobie śniadanie. Miałam dylemat pomiędzy płatkami z mlekiem a tostami, w końcu wybrałam to drugie. Spojrzałam na segarek 8:16. Pewnie Alice była już na miejscu więc nic nie przeszkadzało przejściu się.
Wyszłam z domu nie zamawiając taksówki. Poszłam na pieszo, nie miałam daleko. Gdy byłam już blosko napisałam SMS-a do Alice, czy mogłaby po mnie wyjść, bo by mnie nie wpuścili. Po chwili zobaczyłam stojącą przed drzwiami do szpitala dziewczynę.
-Alice!
-Hej kochana, chodź-odparła uśmiechając się.
Musiała się bardzo przejąc wypadkiem jej koleżanki, bo miała wielkie wory pod oczami. Pewnie całą noc nie spała.Biedna Alice...aż tak się  o wszystkich troszczyła,a sama nie miała czasu dla siebie. Weszłyśmy do budynku i szłyśmy przez korytarz. W końcu weszłyśmy do jakiejś sali. Były tam trzy łóżka, na jednym siedziała jakaś dziewczyna czytająca gazetkę. Była może o 2 lata młodsza. Na drugim jak i na trzecim znajdowały się dziewczyny, które spały. A może były w śpiączce? Tego nie wiem. Podeszłyśmy do tej trzeciej. Myślałam, że będziemy same, a jednak nie... Przy łóżku stała dziewczyna mniej więcej w moim wieku, no może ja byłam trochę starsza.
-O, Karen! Już przyszłaś, jak miło. Ja przyprowadziłam koleżankę. To jest Asia, a to Karen-siostra Annabeth.
-Hej, miło mi- powiedziałam uśmiechając się.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech, ale nie miała takiego entuzjazmu w sobie co ja. W sumie to jej się nie dziwię, gdyby to moja siostra tam leżała to też bym była w takim stanie, albo i w gorszym.
Podobnie jak Alice miała poskrążone oczy, pewnie została z moją przyjaciółką na całą noc. Na prawdę je podziwiam. A jednak są jeszcze na tym świecie ludzie warci i godni zaufania.
Spojrzałan na dziewczynę leżącą na łóżku, która była podłączona do różnych urządzeń. Była strasznie blada,  miała mnóstwo krolpówek, i coś dziwnego na twarz- też takie coś miałam, ale ledwo pamiętam. Annabeth i Karen w ogóle nie były do siebie podobne. Nieprzytomna miała śliczne rude włosy, na prawdę piękne. Lekko falowane, na końcu z loczkami- moje marzenie. Zaś jej siostra miała podobny, w sumie to nawet taki sam tym wlosów ja ja. Mlecznoczekoladowe, proste i hmmmm jak by to określić...sypkie? Myślę że to najbardziej trafne określenie.
Dziewczyny cały czas były wpatrzone w Annabeth. Ja stanęłam nieśmiało pomiędzy nimi i w sumie nie wiedziałam co robić, trochę głupio mi było.
-Annabeth ma śliczne włosy-szepnęłam opierając się o ramę łóżka.
-Wiem, wszyscy jej zawsze zazdrościli- uśmiechnęła się jej siostra.
-Ejjj, ale Ty też nie masz złych. Znaczy w sumie to mamy takie same. Czy Twoje też ledwo co da się w cokolwiek uczesać, bo od razu zaczynają lecieć na wszystkie strony?-zapytałam.
-Taaak, wreszcie ktoś mnie rozumie- Karen trochę się rozchmurzyła. W sumie to tylko na chwilkę, bo potem powróciła do wpatrywania się w swoją siostrę. Bardzo jej współczułam. Stała tu, najpewniej młodsza ode mnie i patrzynła na swoją najbliższą rodzinę ze świadomością, że nigdy może się nie obudzić.
Nastolatka była na swój sposób naturalnie śliczna. Nie musiała używać za dużo makijażu, nie był jej potrzebny przy takiej urodzie i tak nieskazitelnej cerze.
Pod dolną wargą miała bliznę. Nie była wielka, lecz chyba musiała być trochę głęboka. Dwie malitkie kropeczki i cieniutka kreska łącząca je. Ciekawe od czego? Trochę dziwna ta blizna, w wypadku zazwyczaj ma się jakieś nierówne szramy, ta była jakaś....geometryczna. Taka równa.
Nastolatka chyba zauważyła, że się w nią wpatruję, więc szybko przesniołam wzrok na Annabeth. Bez zmian, pikanie w tym samym rytmie, żadnych ruchów.
Karen złapala jej rękę.
-Dlaczego nie mogę być na Twoim miejscu- szeptała bezradnie a w jej oczach stały łzy.
Te słowa mnie wzruszyly, i to bardzo. Widziałam wiele typów miłości, ale ten był najbardziej niezwykły i godny uwagi. Niby na codzień się nie lubią- jak to siostry, ale jednak w sercu bardzo kochają, że nawzajem mogly by oddać za siebie życie.
Dziewczyna tak mnie wzruszyła, że i w moich oczach stanęły łzy. Podeszłam do Karen i objęłam ją ramieniem.
-Nie martw się, na pewno niedługo się obudzi.-odparłam spokojnie sama nie mając wielkich nadzieji, ale musiałam ją jakoś pocieszyć. Uwierzcie, że gdybyście zobaczyli ten wodok też byście zrobili wszystko, żeby jej pomóc.
-O ile w ogóle się obudzi-pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
-Na pewno...Dla tak kochającej rodziny będzie starała się być silna i obudzi się, zobaczysz.-wow, aż sama zdziwiłam się od moich "poezji".
-Mam nadzieję- szepnęła nadal wtulona we mnie.
Czułam się wspaniale. Na prawdę! Mimo zaistniałej sytuacji czułam się szczęśliwa jak małe dziecko na widok mikołaja. Dlaczego? Pomogłam jej, pocieszyłam ją i to my sprawiło tę satysfakcję. chociaż dałam jej tę nadzieję. Przez chwilę martwiłam się o nią jak o własną siostrę, którą mogę pocieszać. Poczułam, że mam kogoś bliskiego.
No cóż...marz dalej Asia, siostry do życia nie przywrócisz.
Alice stanęła koło nas i z drugiej stronu objęła Karen. Była to jedna z najlepszych chwil jakie przeżyłam w życiu. To była taka moja..rodzina.
Pochwili Kaern ziewnęła.
-Hmmm jak widzę, cała noc nie spałaś. Może idź do bufetu czy automatu i chociaż kup sobie kawę, a przy okazji coś zjedz.
-Nie, zostanę tu- mówiła już ledwo trzymająca się dziewczyna.
-A kiedy ostatni coś jadłaś?
-Wczoraj o...
-Co? Wczoraj. Ok, to ja idę po cos szybko do bufetu, zaraz wracam.
Wyszłam z sali. Byłam pełna podziwu. Obie dziewczyny, nie dość, że nie spaly całą noc to jeszcze nic nie jadły przez kilkanaście, broń Boże kilkadziesiąt godzin.
Udałam się w prawo mając nadzieję, że wybrałam dobry kierunek.Tak! Po 5 minutach dotarłam do czegoś w rodzaju sklepiku albo stołówki. Kubiłam dziewczynom kanapki, które chyba miały służyć za hamburgery, owoce i jakieś batoniki. o tego dwa soki. Może i nie za bardzo wartościowe, ale z zupą do nich przecież nie pójdę.
W drodze powrotnej ledwo co utrzymałam torebki aż wreszcie docierając do sali. Alice i Karen nadal stały przy łóżku. Moja przyjaciółka trzymała Annabeth za rękę, zaś drugą ręką obejmowała jej siostrę. Widok bezcenny. Szybko odwróciły głowy widząc mnie w drzwiach.
-Proszę, wiem, że nie przypomina obiadu, ale chyba nie opuściły byście tej sali, żeby móc sobie wykupić i zjeść obiad.
-No masz rację-powiedziała śmiejąc się Alice.
-Dziekuję- szepnęła zapłakana Karen.
Od razu rzucily się na jedzenie. Musiały dobre kilkadziesiąt godzin na prawdę nic nie jeść.
Patrzyłam na nie a sama podeszłam do Annabeth. Złapałam jej rękę, była zimna. Dziewczyna na prawdę była śliczna. Na twarzy leżała z lekkim uśmiechem, a jej włosy opadały na podeszkę. Ciężko oddychała, ale grunt, że żyła. Jakoś próbowałam znaleść podobieństwo pomiędzy Annabeth a Karen i nadal nie znalazłam. Może mają te same oczy, ale że jedna jest nieprzytomna to nie mogę przecież tego zobaczyć, bo ma zamknięte.
Annabeth nadal leżała w bezruchu. Jedynie co jej delikatnie się opruszało to była klatk piersiowa opadająca i podnosząca się pod wpływem oddechów.
-Kalen!-Usłyszałam dziecinny głos za sobą.
Odwróciłam się. To co zobaczyłam również było pięknym widokiem. Chyba ledwo co nauczona chodzić mała dzieczynka biegła w stronę Karen. siostra wzięła małą na ręce a tamta przytuliła się do niej i opasała ją w pasie swoimi krótkimi chudziutkimi nóżkami. Tak uroczy widok...Zawsze chciałam mieć młodszą siostrę, ale najwyraźniej nie było mi to dane.
W drzwiach stali najprawdopodobniej rodzice trzech dziewczynek i uśmiechali się. Dopiero teraz zauważyli mnie, a ich miny były trudne do odgadnięcia. Pewnie mocno się zdziwili.
-Eee dzień dobry, to jest moja koleżanka-Asia. Przyszła tu do nas i nam pomaga.
-Miło mi-odezwałam się planując, żeby wszystko wyszło bardzo  milutkim tonem.
-Nawzajem- mama Karen uśmiechnęła się blado. Niedlatego, że była na mnie zła, tylko widać było, że po prostu była zmeczona, by nawet cokolwiek powiedzieć.
-Annabeth jesce śpi?-zapytała słodko dziecinnym głosem mała.
-Tak kochanie, jeszcze śpi, ale niedługo się obudzi.
-To dluuuugo śpi- sepleniła.
-Tak, ale niedługo powinna już się wybudzić.
-A dlacego nie mozemy jej obudzić?
-Bo...-mama Karen już sama nie wiedziała co odpowiedzieć. Spojrzała bezradnie na męża. Mąż ocknął się i powiedział:
-Ekhem....bo nie ma potrzeby. Annabeth sama się obudzi. Ty kochanie też nie lubisz, kiedy musisz wstawać rano bo ktoś Cię obudził, prawda? Tak samo Annabeth. Też woli się sama obudzić- zapewnie mówił co mu pierwsze przyszło do głowy.
Wzruszyła mnie szczeże ta rodzina. Gorzej będzie  jeśli Annabeth tego nie przeżyje. Wtedy już nie będzie żadnego argumentu dla małej. Tak bardzo chciałam im pomóc, chociaż widziałam ich pierwszy raz na oczy.
-Aha. A kto to jest?-wskazała na mnie.
Ja poruszyłam się nerwowo i odparłam.
-Jestem koleżanką Alice-Asia, a Ty kim jesteś?-starałam się jakoś wejść w konwersację z małą. Chciałam ją jakoś uszczęśliwić. W tej chwili to chyba bym mogła zrobić wszystko.
-Ja jestem siostlą Kalen i Annabeth- Sophie.
-Śliczne imię Sophie- pwiedziałam.
-Wieeem. Annabeth tez tak mówi.
2 godziny póżniej...
Z rodzicami Karen Sophie i Annabeth dogadywałam się bardzo dobrze. To na prawdę wspaniała rodzina. Chętnie bym to została jeszcze cały dzień, ale musiałam się zbierać. Zbliżała się 13 godzina, a na musiałam jeszcze dojść do chłopaków. Ahhh jak ten czas szybko mija.
Z Karen zaprzyjaźniłam się i dowiedziałam się, że jest 2 lata młodsza- tak jak myślałam. Z małą Sophie zamieniłam kilka zdań, ale dwiedziałam się tylko tyle, że lubi żelki.
Obiecałam wszystkim, że wrócę jak tylko będę mogła. Nie kłamałam, bardzo chcialam się z nim spotkać jak najszybciej. Dla takich osób na prawdę warto.
Musiałam już się zbierać i to dość szybko, bo i tak nie wiedziałam, czy zdjążę na umówioną godzinę. Pożegnałam się z wszystkimi i wyszłam ze szpitala. Ruszyłam w stronę domu chłopaków. Wyliczyłam, że dojdę tam w 15 inut, ale to na prawdę szybkim krokiem. Przyspieszyłam tępo, ale biec też nie mogłam. Co miałam potem chodzić spocona po domu? Nie, musiałam wyjść perfekcyjnie, przynajmniej dla Liam'a.
W szpitalu zupelnie zapomniałam o moich problemach <czyt. chłopaki> bylo mi tam tak dobrze..Obiecałam sobie, że jak najszybciej tam wrócę.
Doszłam do bramy chłopaków. Zadzwoniłam dzwonkiem a po chwili zostałam wpuszczona do środka przez automatyczną furtkę. Szłam ścieżką z ogrodu wprost do domu. Przy okazji podziwiałam ten piękny widok kwiatów, strumyczka i drzew. Tu wszystko było tak idealnie zadbane. Oho, z daleko zauważyłam nawet mini ogródeczek Niall'a. W końcu doszłam do wielkiego domu stojąc przed drzwiami.
Zapukałam...


____________________________________________________________________

Hello <33
Dziekuję za ogromną motywację od  wszystkich, kocham was;**
Mam nadzieję,że rozdział się podobał ;))
Przepraszam za wszystki błędy, ale jak mam wenę, to piszę szybko nie zważając na cokolwiek, a jeszcze przy takiej motywacji to hu hu =P
Do następnego miśki! ^.^








8 komentarzy:

  1. Anonimowy10 maja, 2013

    Boski <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny tak jak każdy:)Mam nadzieję że na nowy rozdział nie będzie trzeba długo czekać:p
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy10 maja, 2013

    Super !! ♥ Czekam na następny !!!

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM to opowiadanie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy11 maja, 2013

    Kocham to, po prostu kocham!
    Hmm.... Czy ta rudowłosa dziewczyna to nie siostra bohaterki? Jak nie, to mi się coś pomyliło, przepraszam.
    ~Anai

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, rudowłosa ( Annabeth ) to koleżanka Alice i siostra Sophie oraz Karen :3

      Usuń
  6. Nicole, zadziwiasz mnie :) naprawdę świetny rozdział! A tymi błędami to się nie przejmuj! Kolejność liter nie wpływa na rozumienie tekstu :)
    Zapraszam do mnie :) ---> http://nickij09.blogspot.com/ , http://dlacze.blogspot.com/ , http://nickij97.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne opowiadanie ... ! <3
    Pozdrawiam N.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )