Muzyka

26 marca 2013

~Rozdział 2~



Obudziłam się, bo jasne promienie słońca wpadały do mojego pokoju.Wzięłam poduszkę z pod głowy i nałożyłam ją na głowę, teraz było mi jeszcze bardziej niewygodnie, przynajmniej słońce mnie nie raziło. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z dzisiejszego dnia, co by wyjaśniało moje dziwne położenie. Coś mi zaczęło świtać w głowie..przeprowadzka, samolot, aparat, oczy, jakiś dom. Co?! Trochę nie miało to sensu, ale wcale mnie to nie dziwiło, często tak miałam. Leżałam jeszcze parę minut układając jakoś wydarzenia, które wczoraj zaszły. Potem wstałam. No tak nowy dom..trochę dziwnie się czuję. Nadal ten zapach świeżej farby. Trochę pusty pokój..no tak przecież tylko meble tu miały być, a rzeczy typu dywany, firanki, poszewki, obrazy itp. miałam kupić tu- w Londynie. Podeszłam do mojej walizki, chciałam założyć coś przewiewnego. Wybrałam kremowo- różową sukienkę, która przypominała mi tyle chwil spędzonych z Julą...

Zeszłam na dół czując zapach pysznych racuchów z jagodami. Jeśli chodzi o słodkie potrawy to moja mama była w nich mistrzem!Na dole wystrój wnętrza był wspaniały. Większość mebli była kremowa i nowoczesna. Dominowały tu pastelowe kolory. Kuchnia była miętowa. W salonie zwisał duży żyrandol idealnie dopasowały kolorem do reszty. Kanapa była biała. Na przeciwko kanapy stał wielki plazmowy telewizor. Kilka metrów dalej było akwarium.
-I jak Ci się podoba?-Zapytała mama, a widząc moją minę dodała - chyba ten styl przypadł Ci do gustu, co?
-Mamo jest ślicznie, jest nawet lepiej niż to sobie wyobrażałam- dodałam z zachwytem.
-No dobrze dobrze, siadaj już, śniadanie czeka- powiedziała moja mama ze śmiechem.
Postawiła przede mną pyszne placki z jagodami. Gdy jadłam starałam się wyłapać wszystkie szczegóły. Wysoka lampka, która stała koło fotela miała do ozdoby brylantowe zawieszki. 2 metry od fotela był otwarty na oścież taras. Ogród nie był jakiś zniewalający bo przecież go jeszcze nie urządziłyśmy. Dziś miałam jechać z mamą po zasłony do pokoi, dywany i ewentualnie jakieś kwiatki.Ze smutkiem spojrzałam że biorę do ust ostatni kawałek śniadania.



2 godziny później...
-Mamo, przecież mówię Ci że gdybyśmy wybrały te to by ożywiły nastrój w salonie!- niemal krzyknęłam.
-Wygrałaś..-powiedziała bezradnie kłócąca się ze mną od dobrych kilkunastu minut moja rodzicielka.
Z dumą podeszłam do kasy chcąc zapłacić za towar. Jak na początek nawet  dobrze nam szło. Jeszcze tylko jakieś kwiatki, doniczki i możemy wracać.Wyszłyśmy z mamą ze sklepu. Nogi mi juz padały.  
-Mamo, może ja wstąpię do jakiegoś sklepu odpocząć i przy okazji czegoś się napić, a Ty poszukasz już tych doniczek?
-Dobrze, to spotkajmy się tutaj za ok 45 min.- powiedziała,  po czym odeszła.
Poszłam do pierwszego lepszego sklepu. Podeszłam do  wolnego stolika. Na jednym krześle położyłam torby, a na drugim
-Co pani zamawia?-podszedł do mnie kelner?
-Ja..yyy..poproszę- zaczęłam jeździć wzrokiem po menu-Fantę- powiedziałam  co mi przyszło do głowy.
Kelner odszedł a ja zostałam sama ze swoimi myślami.Zapomniałam już że miałam zadzwonić jak tylko przylecę do Londynu. A telefonów było dużo..główne do Julii miałam je wykonać.
Po chwili kelner przyniósł zamówienie. Moja harmonia i cisza nie potrwały długo..
-Sorry, mogę się dosiąść?- zapytał jakiś głos za mną.
Odwróciłam się, to była jakaś dziewczyna. Miała ciemne, brązowe włosy lokowane na końcu-zawsze chciałam takie mieć.Wydawała się być miła.
-Jasne- powiedziałam przesuwając torby.
Dziewczyna usiadła na przeciwko mnie.
-Wszędzie strasznie tłok, a ty wydawałaś się w miarę normalna..a tak w ogóle to to Alice jestem- przedstawiła się.
-Asia- odpowiedziałam.
-Wooow, widzę że dużo nakupowałaś- czyli nie tylko ja jestem zakupoholiczką- zaśmiała się.
-Ja..to są rzeczy do domu. Wprowadziłam się tutaj wczoraj wieczorem. A właściwie to dzisiaj w nocy- odpowiedziałam uśmiechając się.
-Ooo czyli nowa, i jak Ci się tu podoba?-zapytała
-Jeszcze nic nie zwiedziłam, nie zdążyłam.
-Jak chcesz to zadzwoń do mnie chętnie pomogę, i tak nie mam planów na te wakacje.- powiedziała Alice zapisując swój numer na karteczce z notesu, wyrywając podała go mi. Ja również jej swój podałam.
-A jaki jest powód że się tu przeprowadziłaś?- zapytała.
-Moja mama dostała awans, który był jej jedyną szansą, w sumie to nie miała wyboru. Ale mam nadzieję że poznam tu wiele nowych osób.
-Na peewno- odparła.
Alice wydawała się bardzo miłą osobą. Choć nie znałam jej jeszcze tak dobrze, od razu wprawiała mnie w dobry nastrój. Była jak parę koleżanek z mojej dawnej szkoły.
-A ty masz jakieś plany w te wakacje?- zapytała.
-Wiesz..muszę sobie wszystko załatwić i uporządkować. Mój dom jest jeszcze pusty, więc będę szukać wystroju do niego.No i  nie mogę tak zostawić mamy z tym wszystkim.
-Aha rozumiem, jak chcesz to mogę wam pomóc, bo jeśli chodzi o projektowanie to jest to moja ulubione zajęcie. Chociaż nigdy nie byłam w tym dobra.
-Może skorzystam- dowiedziałam z uśmiechem, po chwili dodałam:
-Mam jeszcze pół godziny, chcesz się ze mną przejść? Może będzie coś ciekawego w sklepie, jakieś ubrania czy co?
-Chętnie- odparła.
Ruszyłyśmy z moimi wielkimi torbami. Pierwszym sklepem była Zara, spodobało mi się tam parę ciuchów, ale wolałam jeszcze nie kupować, może innym razem.Po jakimś czasie poczułam wibracje w kieszeni...no tak mama.
-Halo mamo już idę- powiedziałam szybko, po czym krzyknęłam do Alice:
-Już muszę iść, mam nadzieję że niedługo się spotkamy.
-Jasne- odpowiedziała z uśmiechem Alice.
Zaczęłam biec, co w sumie w tym tłumie i moimi siatkami nie było możliwe. Po chwili byłam już na miejscu.
-H-h-h-h-ej mamo- zdyszana próbowałam cokolwiek z siebie wydobyć.
-No cześć, cześć, chodź już do samochodu bo widzę że ledwo żyjesz.
5 godzin później...
 -Siedziałam sobie w parku, który był niedaleko mnie od domu. Tu było tak dobrze. Włączyłam sobie muzykę siedząc na ławce, na którą padały jasne promienie słońca.Delikatnie odchyliłam się do tyłu i zamknęłam oczy.Myślałam o nowym domu, nowej przyjaźni z Alice, i ogólnie o tym miejscu. Było tu ślicznie. Nagle poczułam, że robi się zimniej. Otworzyłam oczy, i ujrzałam zarysy jakiejś osoby. Słońce tak raziło że musiałam przyzwyczaić wzrok do otoczenia.To jego cień sprawił że było tak zimno. Po kilku sekundach zobaczyłam że ów chłopak się na mnie patrzy. Uśmiechnął się i powiedział:
-Cześć.
-H-h-hej- powiedziałam.
No nie wierzę, to był Harry z 1D!Trochę dziwiłam się, że tak się do mnie przyczepił- ja, jakaś zwykła dziewczyna.Nie to że coś do niego czułam, ale miło gdy ktoś bardzo znany nagle mówi do Ciebie cześć.Dopiero teraz zauważyłam że nie jest sam. Za nim stał Liam, a jeszcze dalej Zayn.
-Jak tam nóżka?- Zapytał z uśmiechem Harry.
-Dobrze- odpowiedziałam i odwzajemniłam uśmiech.
-Liama wcześniej nie było na lotnisku, więc jeszcze nie miał okazji Cię poznać- dodał Zayn.
-Hej, Liam jestem- powiedział chłopak, który miał bardzo sympatyczną twarz.
-Asia- odpowiedziałam.
Po chwili Harry usiadł po mojej lewej stronie, Zayn po prawej, a Liam koło loczka.
-Co robisz sama w środku parku, czekasz na kogoś?-Zapytał Harry.
-To samo co wy- odparłam.
-Ooo a coś ty taka dziś naburmuszona?-zapytał Liam ze śmiechem.
-Zmęczona jestem, przecież wczoraj przyleciałam.
-A jutro masz wolne?-Zapytał Zayn
-Nigdzie mi się nie spieszy, poza tym wakacje są- odparłam.
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
-Może chciałabyś pojechać jutro z nami na ognisko?-zapytał Harry.
-Ja...nie dzięki, jeszcze..- zaczęłam, ale przerwał mi loczek:
-No nie daj się prosić- i zrobił słodkie maślane oczka.
-Jeszcze zobaczę- powiedziałam- a tak poza tym to ja już się zbieram.
To powiedziawszy wstałam z ławki i zaczęłam iść w kierunku domu.
-Ejj!!-Usłyszałam za sobą wołanie.
Odwróciłam się.
-Jak masz nam dać odpowiedź skoro nawet nie mamy jak się z Tobą skontaktować?-Zapytał Harry.
-Ja...no dobrze przyjdę. To jak się umawiamy?
-Przyjedziemy jutro pod Ciebie pod dom, tylko podaj nam swój adres.
Ustaliłam na szybko z chłopakami wszystkie szczegóły, podałam adres i pobiegłam do domu. Nie chciałam im dawać swojego numeru telefonu, nawet się jeszcze nie znaliśmy.
-Hej mamo!- przybiegłam do domu i pobiegłam na górę nawet nie czekając na reakcję. Włączyłam laptopa i weszłam na skype. Miałam dużo nieodebranych wiadomości typu "Dlaczego nie dzwonisz?!" Na facebook'u było tylko gorzej. Ludzie..to tylko jeden dzień..-pomyślałam. Zaczęłam oglądać posty znajomych, gdy nagle pojawiła się ikonka ze skype'a "Julia dzwoni", odebrałam to szybko.
-Aaaasia, cześć ty mój debilu, co nie dzwoniłaś?!
-Spokojnie, spokojnie- powiedziałam ze śmiechem.
-No mów, opowiadaj jak tam jest!
-Eeee..noo fajnie. Dom jest nawet ok, dziś byłam w centrum handlowym po wyposażenie domu i..to wszystko.
W porę ominęłam moje spotkanie z chłopakami z One Direction. Gdyby ona się o tym dowiedziała, to by zaczęła wrzeszczeć, aż by mi szyby popękały w pokoju.Wolałam jej zrobić niespodziankę. Rozmawiałyśmy jeszcze z Julią przez dłuższy czas. Obiecałam że do niej jutro zadzwonię, i się czym prędzej rozłączyłam.
Po chwili zeszłam na dół na kolację.
-Jak tam pierwszy dzień minął? Poznałaś kogoś? Możne znalazłaś jakieś ciekawe zajęcia, na które chcesz chodzić?
-Na razie nic..i wtedy sobie przypomniałam o spotkaniu z chłopakami- Eeee znaczy ja się jutro umówiłam na ognisko ze..znajomymi.
-Oooo już kogoś poznałaś? Cieszę się że szybko się tu odnajdujesz- powiedziała mama.
2 godziny później...
Leżałam już w łóżku z laptopem na kolanach. Pisałam z paroma koleżankami z dawnej szkoły. Nikomu nie mówiłam o moich zdarzeniach jeśli chodzi o One Direction. Pierwszy raz w życiu coś zaczęło mi się układać. Wcześniej było okropnie, a z dnia na dzień robiło się jeszcze gorzej. A wszystko zaczęło się od jednej, burzowej nocy. Choć miałam wtedy 4 latka nadal pamiętam każdy szczegół.Wracałam wtedy z tatą ze stadniny. Była praktycznie noc. Drzewa szalały, bałam się strasznie. Słyszałam tylko szum własnych myśli. Wszystko wokół mnie się ruszało, tak jak by zaraz miało polecieć z wiatrem. Był niemal huragan, a temu jeszcze towarzyszyły błyskawice, wielki deszcz i pioruny.Środek lasu, tylko niewyraźne zarysy drzew. Nagle niebo zajaśniało. Ale to zajaśniało tak że mnie oślepiło. Zasłoniłam swoimi malutkimi rączkami oczy. Nawet w dzień nie było tak jasno. Po sekundzie grzmot- ale to grzmot jaki wstrząsnął to był odgłos jakby ziemia pękła na pół.Potem ojciec mnie bierze szybko na ręce i rzuca. rzuca gdzieś daleko, w jakieś krzaki. Przestraszyłam się. Po chwili znowu huk, nie już grzmot- tylko huk.Jakaś gałąź mnie walnęła, ale nic mi się nie stało. Wtedy jako czteroletnia dziewczynka przejmowałam się tylko tatą. Podbiegłam do miejsca z którego jak mi się wydawało- mnie "wyrzucił" To co zobaczyłam- śni mi się w każdym koszmarze do teraz. Niewidzialne zarysy drzewa na drodze- drzewa, które własnie się przełamało na wskutek uderzenia piorunem- drzewa pod którym leżał mój ojciec...

________________________________________________________________

Mam nadzieję że się podoba :) Przepraszam za wszystkie błędy językowe, ortograficzne itp. ale jak już piszę szybko to nie zwracam na to uwagi ;P
Komentujcie i udostępniajcie plisss <3

10 komentarzy:

  1. Anonimowy27 maja, 2013

    Bardzo ciekawe. Boskie! ^.^

    OdpowiedzUsuń
  2. Robisz apetyt z tymi fotografiami

    OdpowiedzUsuń
  3. Myrymyry xD koffam już to *__* - Nicole Johnson

    OdpowiedzUsuń
  4. to jest boskiee
    lovciam toooo

    kaja :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku, kocham to! Sciąga na max <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Superr na pewno będę czytać <3

    OdpowiedzUsuń
  7. nie podała numeru telefonu bo ich nie zna ale za to podała swój dokładny adres? ok :)
    Wszystko jest zbyt idealne, zbyt piękne, ona rano wstaje i od razu ubiera super piekna sukienke i szpilki. ok :)
    Nie zacheca mnie to opowiadanie ale postaram sie poczytać dalej, może później coś ciekawego będzie

    OdpowiedzUsuń
  8. Super blog . Szybko wciąga!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )