Widać było że chłopak bardziej stresuje się tą sytuacją niż ja. Nie chciałam żadnej karetki, ale to chyba było nieuniknione.
-Ale nic mi...
Przytknął palec do moich ust.
-Żebyś tylko widziała jak Ty wyglądasz. Jesteś na dodatek bardzo słaba, poza tym muszą Ci założyć szwy.
Co? Jakie szwy? Nie dam w siebie wkuć choćby jednej igiełki! Od małego po prostu nie mogę patrzeć na igły. A już w ogóle koszmarem były dla mnie zastrzyki. A co dopiero zakładanie szwów!
-Nie ja nie..-znowu poczułam że łzy mi napływają do oczu.
-Ale nie płacz, nawet nic nie poczujesz, Asiu proszę!
Biedak tak się o mnie martwił, a ja jeszcze pogarszałam całą sytuację.
-Harry ja przepraszam, ale ja..porozmawiamy później- nie chciałam mu przy wszystkich wyjaśniać że się panicznie boję jakichkolwiek narzędzi chirurgicznych i kroplówek.
On się nie odzywał. Ale w jego spojrzeniu było tyle spokoju. Po prostu siedział nade mną, i patrzył mi prosto w oczy. Ja po prostu nie mogłam znieść takiego spojrzenia. Te zielone oczy..coś niesamowitego. Uśmiechnął się, dwa cudowne dołeczki pojawiły się na jego twarzy. No tak, nie dziwne, bo ja tam leżałam i jak głupia gapiłam się w jego oczy. Ale to było zbyt hipnotyzujące by jakakolwiek dziewczyna mogła by przestać na moim miejscu. A on się ze mnie śmiał- a raczej próbował owy śmiech powstrzymać z czego wyniku uśmiechnął się. W samą porę usłyszałam:
-Gdzie ona leży? Proszę się odsunąć, musimy dojść do poszkodowanej.
Aha fajnie, czułam się jak jakaś kaleka..w sumie to w jakimś stopniu nią byłam, no ale bez przesady. Harry znikł mi z oczu. Nie! Gdzie on był?! Przy nim czułam sie przynajmniej bezpieczna, a teraz?! Nade mną pojawiła się za to inna twarz. Jakiegoś krótko ostrzyżonego mężczyzny. Miał na sobie trochę coś jak kombinezon.
-Jak się pani czuje, czy będzie pani w stanie sama dojść do karetki?
Już chciałam mu pokazać żeby nie robili ze mnie w pół upośledzonej i że jeszcze umiem wstać o własnych siłach, gdy oczywiście ktoś nagadał:
-Dopiero się obudziła, jest bardzo słaba więc nie sądzę.
Obiecałam sobie że jak tylko będę o własnych siłach zdolna chodzić to znajdę tą osobę i osobiście się z nią policzę.
-Ok-powiedział patrząc się na mnie, po czym odwrócił się i krzyknął:
-Proszę przynieść nosze!
No świetnie...
Po chwili poczułam że sie unoszę i kładą mnie na czymś niewiele różiącym się od ścieżki na której byłam. Może trochę sztywniejsze. I teraz znowu mnie unieśli. Było nawet fajnie gdyby nie to że czułam na sobie wzrok kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu mieszkańców Londynu. Wsadzili mnie do jakiegoś pojazdu co zapewne było karetką. Tutaj było wygodniej, bo przenieśli mnie na łóżko. Wokół mnie były różne maszyny. Wolałam nie wiedzieć do czego służą. Odwróciłam więc wzrok a tam w oddali stał..Harry. Rozmawiał o czymś z ratownikiem a po chwili usiedli koło mnie w karetce. Pierwszy raz poczułam tak wielką ulgę na znajomą twarz mojego przyjaciela. Harry uśmiechnął się do mnie ciepło. W tej chwili nawet jeden uśmiech był dla mnie każdy. Nie powiem- bałam się i to bardzo. Czułam strasznie piekący ból na plecach, ale najbardziej piekło mnie kolano.
Ruszyliśmy. Tak bardzo nie chciałam tutaj być- tak bardzo się bałam- ale cóż takie już bylo moje życie.Harry cały czas na mnie patrzył. Ja na niego nie mogłam wiedziałam, że jak raz to zrobię to juz nie przestanę. Jego oczy działały tak hipnotyzująco.
Po paru minutach byliśmy na miejscu. Przeniesiono mnie na jakąś salę Wszędzie mdłe kolory, pusto, wszyscy albo śpią, albo mają bardzo zmęczone miny. Potem okazało się że pomylili sale, i znowu mnie zaczęli wieść. No- ta już była lepsza. Było tu parę dziewczyn w moim wieku. Były tak samo znudzone jak ja- ale przynajmniej się nie bały. Strach ogarniał mnie coraz bardziej. Gdyby nie Harry to już bym tu zemdlała. Kazali mi spokojnie leżeć- łatwo im mówić. To ie im za chwilę będzie się wbijać igłę i nitkę w nogę. Na samą tę myśl przeszył mnie dreszcz. Loczek chyba to zauważył i popatrzył to na lekarza to na mnie. Sam był bezradny- ale nie wiedział o co mi chodzi- w ogóle nie znał mojej przeszłości. Moich słabości do zastrzyków, kroplówek itp. również. Lekarz już szykował jakąś igłę którą za chwilę miał wbijać w nogę.
-To znieczulenie, dzięki temu cały zabieg nie będzie pani nic czuła.
Już chciałam odpowiedzieć "no co ty nie powiesz?" ale się powstrzymałam. Skinęłam tylko lekko głową. Odwróciłam tylko głowę. Bałam się. Myślałam że moje serce zaraz wyskoczy z piersi. Przyspieszyłam oddech. Harry musiał to zobaczyć bo gwałtownie odwrócił głowę z moją stronę. Nie wiem jaki miałam wyraz twarzy, i wolałam nie wiedzieć. Zacisnęłam oczy, przygryzłam wargę. To tylko lekkie ukłucie- nie patrz. Ktoś mnie pogładził po policzku, to zapewne był Harry. Jakoś cieplej zrobiło mi się po tym geście ale to nie zmieniało faktu, że leżałam z zaciśniętymi oczami. Poczułam wbijającą się igłę. Dreszcz mnie przeszył jeszcze bardziej. Ból rozprzestrzeniał się. Może i to wyolbrzymiałam, ale zrozumie mnie tylko ten kto przeżył to samo i się bał tego od małego.
Ból był ostry, ale znikł tak szybko jak i się pojawił. Przez resztę zabiegu starałam się patrzeć w sufit, jeśli w ogóle miałam otwarte oczy co zdarzało się rzadko. Znieczulenie zrobiło swoje, ale sam fakt że teraz "zaszywają" mi skórę był dla mnie wystarczająco ohydny.
Lekarz skończył i kazał mi się przewrócić na brzuch. No tak..plecy też nie były w lepszym stanie. Co chwila je czymś oblewał. Ja tylko starałam się nie wrzeszczeć z bólu.
Harry na chwilę wyszedł. Mam nadzieję że nie dzwonił tylko po chłopaków. Lubiłam ich i w ogóle ale to chyba nie był najlepszy czas na odwiedziny. Wrócił, wziął moja torebkę i po chwili znowu wyszedł. Już chciałam za nim wrzasnąć co on znowu robi, ale jedyne co mnie powstrzymało to stojący przy mnie lekarz. Zabieg chyba został zakończony, bo doktor powiedział że mam leżeć na brzuchu do póki maść i nie wyschnie. Za jakieś 15 minut mogę się przewrócić na drugą stronę. "No świetnie"- pomyślałam. Po chwili wrócił loczek.
-Po co brałeś moją torbę?!- wyrzuciłam z siebie przez zęby.
-Twoja mama jeszcze o niczym nie wie więc postanowiłem...
-Tylko nie mów że do niej dzwoniłeś!- przerwałam mu.
-No ale to dla Twojego dobra..prędzej czy później i tak by to zrobili- plątał się.
-Ale przynajmniej bym nie była w takim stanie! - podniosłam ręce do góry na znak że tylko nimi mogę ruszać.
-Ciii, ale już się nie denerwuj, na tej sali są też inne osoby- Harry wyjrzał zza zasłony która nas oddzielała.
-Ja Ci się jeszcze odwdzięczę- powiedziałam już nieco ciszej tylko dla bobra innych pacjentek. Po chwili dodałam:
-I ciesz się że jeszcze jest tu ta zasłona, bo na moje żądanie można ją przesunąć, a wtedy cały szpital Cię zobaczy, a nie chcesz tego prawda?- wyszczerzyłam ząbki.
Wiedziałam że autografy by go zamęczyły na śmierć, szczególnie że cały czas stał przy mnie i pewnie się martwił.
-No już dobrze dobrze, wygrałaś- powiedział i udał obrażonego. Skrzyżował ręce i odwrócił się do mnie tyłem. Nawet mi to nie przeszkadzało. Chciałam mieć chwilę ciszy, odpocząć, a najlepiej zasnąć.
Minęło parę minut. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać jak zwykle, moim szczęście musiała wbiec wtedy moja mama.
-Gdzie ona leży, coś poważnego?!-Zadawała miliony pytań, które wogóle nie były potrzebne. Robią z tego nie wiadomo co, a tak na prawdę nic mi się nie stało. Dobrze że chociaż dziś mnie wypiszą- przynajmniej mam taką nadzieję.
Harry się odsunął, nawet jej nie znał i nie za bardzo wiedział co w takiej sytuacji zrobić. Mama podeszła do mojego łóżka.
-Kochanie jak się czujesz?- a mówiąc to przyłożyła rękę do mojego czoła.
-Nic Ci nie jest? Niczego nie potrzebujesz? Zaraz pojadę do domu po ubrania bo widzę że...ile u krwi!!Matko Boska, coś Ty zrobiła!
-Proszę pani, proszę się uspokoić, to nic poważnego. Pańska córka będzie mogła już dziś wyjść ze szpitala.
Cieszyłam się że chociaż ten lekarz uspokaja moją mamę, bo ja już nie miałabym siły.
-To ja już może..pójdę- powiedział nieśmiało Harry. Stał w kącie, że ledwo co go było widać.
-O to Ty do mnie zadzwoniłeś, dziękuję Ci że ją uratowałeś- moja mama zwróciła się do niego
-To żadne problem, na prawdę nie ma za co- mówiąc to kierował się w stronę drzwi.
Taaaa, a teraz to nagle taki skromny...
-Mamo, pojedziesz po jakieś ubranie, żebym mogła się przebrać i wyjść już, bo dalszy zabieg chyba nie jest potrzebny- mówiąc to wymusiłam sztuczny uśmiech na mojej twarzy.
-Dobrze kochanie, na pewno nic Ci nie potrzeba?
-Na pewno mamo, jedź już.
Godzinę później...
-Tak proszę tu podpisać- dziękuję - powiedziała pani z recepcji i ze sztucznym uśmiechem doprowadziła nas do drzwi.
Wyszłam na dwór, nareszcie świeże powietrze. Wiatr odgarniał mi kosmyki włosów w tył. Szłyśmy z mamą na parkingu okrążając samochodu. Moja rodzicielka pomogła mi wsiąść do środka, po czym udała się na miejsce kierowcy. Około 20 minut później byłyśmy już w domu. Zmuszona połóżyć się na kanapę leżałam bezczynnie, z nogą na poduszce. Stąd miałam widok na ogród i telewizor. Drzwi były szeroko otworzone, tak samo okna. Moja mama stała przy kuchni coś gotując.
-Mamo przyniosła byś mi laptop?- Krzyknęłam.
-Jasne, już idę, poczekaj chwilę tylko wsypię makaron.-Odparła.
Pobiegła po schodach i po chwili wróciła z laptopem. Weszłam sobie na facebook'a, posprawdzałam powiadomienia i wiadomości. Po chwili Jula zaczęła do mnie dzwonić. Nie chciałam teraz odbierać i opowiadać jej o wszystkich zdarzeniach przy mamie więc napisałam "Nie dzwoń do mnie teraz, bo mama :P. Opowiem Ci wszystko wieczorem:) " Odpisała po chwili "Aż tak ważne, ok poczekam :D".
Nudziło mi się, znowu nie miałam co robić. Weszłam na jakieś strony plotkarskie o gwiazdach.
Juz miałam wyłączać gdy moją uwagę przykuł artykuł o Harrym. "Harry Styles uratował życie kilkunastoletniej dziewczynie!" Pod dołem były zdjęcia jak leżałam, a Harry klęczał nade mną właśnie sprawdzając mi oddech. Następne zdjęcie przedstawiało go jak wchodzi do karetki, na szczęście ja już byłam niewidoczna. Uśmiechnęłam się pod nosem- gdyby mi ktoś jeszcze parę dni temu powiedział że poznam sławny zespół, z którym się zaprzyjaźnię, to wyśmiała bym ta osobę. A teraz jestem w mediach, dobrze że chociaż nie widać mi twarzy..
Wyłączyłam laptopa i patrzyłam na biało- miętową firankę podnoszącą się i opadającą pod wpływem wiatru. Po narastającej ciszy jaka ogarniała mój dom mama powiedziała:
-Asiu, dziś mam jeszcze wolne, ale jutro obawiam się że nie będę mogła wziąć urlopu, a nie mogę zostawić Cię samej.
-Mamo rozumiem ale nie jestem kaleką, jeszcze potrafię dojść w razie czego do kuchni i sobie coś podgrzać.
-Wiem, ale wolę mieć tę świadomość że jesteś bezpieczna, zadzwoń do tej..koleżanki..hmm a! Alice! I poproś ją, może ona ma wolne jutro.
-Dobrze zadzwonię...-powiedziałam zrezygnowana.
Wzięłam komórkę ze stolika, który leżał kolo mnie i wybrałam numer do Alice. Do 3 sygnałach odebrała.
-Halo?
-Cześć Alice, tu Asia. Jest taka sprawa bo..masz jutro wolne?- Nie wiedziałam jak zacząć.
-O hej Asiu, pewnie że mam, a dlaczego pytasz?
-Bo ja no ten...tak jakby...miałam wypadek...znaczy nie miałam wypadku- dodałam szybko słysząc jej przyspieszony oddech.
-...tylko po prostu no, wytłumaczę Ci jutro- poczułam na sobie wzrok mamy więc nie chciałam Ci mówić jak do tego doszło.
-I czy mogłabyś do mnie przyjść na cały dzień bo moja mama idzie ju..
-Jasne że mogę, po co nawet pytasz! -przerwała nawet nie dając mi dość do słowa.
-Ufff...dziękuję Ci bardzo, a szczegóły powiem Ci jutro.
-Nawet nie dziękuj, wiesz że to dla mnie żadne problem, to do jutra!
-Do jutra..cze- już miałam skończyć, ale przypomniałam sobie że nie umówiłam się na konkretną godzinę.
-A właśnie, o której godzinie chcesz wpaść?
-A o której Ci wygonie- odpowiedziała.
-Mi jest wszystko jedno więc może o..11.00?
-Ok, to będę około jedenastej, paa.
-Cześć, dziękuję!
Położyłam telefon na stolik. Tyle wrażeń w jednym dniu. Kolejne wspomnienie które zapewnie dołączy niedługo do listy moich koszmarów.Starałam się o tym na razie nie myśleć. Wiedziałam że mama na razie również woli nie drążyć tego tematu. Już i tak wystarczająco przeżyłam w swoim życiu.
Pół godziny później mama przyniosła mi obiad. Jakieś typowe włoskie danie. Bardzo lubiłam włoską kuchnię i wszystko co z niej pochodziło.
Dochodziła już 18 a mi cholernie chciało się spać. Poprosiłam mamę żeby mi przyniosła piżamę, przebrałam się, umyłam z lekkim bólem nogi zasnęłam.
Rano...
Obudziłam się. Byłam zdziwiona czemu przede wszystkim śpię w salonie a nie w pokoju. Spróbowałam wstać. Syknęłam z bólu. Plecy mnie cholernie piekły, a każdy minimalny ruch nogi doprowadzał mnie do strasznego pieczenia. Położyłam się, bo nic innego nie mogłam w stanie uczynić. Próbowałam sobie przypomnieć wydarzenia z poprzedniego dnia. Przeszły mnie dreszcze. Park, tajemniczy chłopak, próba gwałtu, karetka...Wspomnienia wracały. Spojrzałam na zegarek 10.49. Chyba o 11 byłam umówiona..ale z kim, gdzie? I jakim cudem skoro nie mogłam się ruszyć z łóżka..Alice! No tak. Miała do mnie przyjść właśnie dlatego że nie mogłam się ruszyć. Dobrze że chociaż koło mnie leżała kupka ubrań na dziś. Mama pomyślała o wszystkim. Z wielkim wysiłkiem, ale po kilku minutach udało mi się założyć spodnie. Like a boss. To już coś..teraz tylko koszula. Z tym poszło mi o wiele szybciej.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Proszę! -krzyknęłam
Miałam tylko nadzieję że mama pozostawiła drzwi otwarte. Na szczęście tak było, bo Alice zjawiła się w salonie.
-Asiu co Ci jest?! Kiedy to się stało! Twoja noga..coś ty zrobiła?
-Spokojnie...wszystko po kolei-powiedziałam a po chwili dodałam:
-Chcesz coś do picia, do jedzenia?
-Ty się o mnie nie martw, ja już wszystko zjadłam! Mów lepiej co ty chcesz na śniadanie!
-Ejjj to Ty jesteś gościem, więc to chyba jednak ja decyduję.
-Ale Ty w tej chwili chyba nie jesteś w stanie wiele zrobić. Poza tym wiesz że gotowanie dla mnie jest czystą przyjemnością.
-Ojj na prawdę nie musisz, ale skoro już chcesz to mogą być płatki z mlekiem. Płatki są w trzeciej szafie od prawej, druga szuflada- zaśmiałam się.
Na szczęście Alice szybko załapała, i po pięciu minutach już jadłam śniadanie przy okazji opowiadając jej moją wczorajszą historię. Pominęłam tylko fakt ze chłopakiem, który mnie uratował był Harry Styles, bo nie wiedziałam jak zareaguje. Z wiadomością że poznałam tak znany zespół postanowiłam trochę poczekać.
Potem rozmawiałyśmy trochę o Alice, o jej zainteresowaniach. Obiecałam jej że dziś będę ją uczyła robić typowy Polski obiad. Wiedziałam że takie coś sprawia jej dużą przyjemność. Poprosiła mnie o jakieś kartki i ołówek. Powiedziałam jej gdzie co leży. Wyszła na chwilę na ogród. Wróciła po ok 20 minutach.
-Skoro i tak dziś cały dzień mamy wolny to spróbujmy Ci zaprojektować ogród.
Przyznam szczerze, że ja bym na to nie wpadła, ale ona zawsze miała wspaniałe pomysły.
Tak zlecialy nam aż dwie godziny! Kto by pomyślał, że takie zajęcie może wydawać się tak ciekawe. Z Alice po prostu nie dało się nudzić! Była wspaniała i zawsze coś wymyśliła.
Nadchodziła pora obiadu. Postanowiłam że nauczę Al jak się robi pomidorową- bo wiedziałam że w Anglii w ogóle zupa była rzadkością. Na drugie mizeria, schabowy i ziemniaki- typowy Polski obiad.
Mój stan się trochę polepszył. Wolałam jeszcze jednak nie stać przy kuchni. Alice przyniosła więc lekki rozkładany leżak do kuchni, gdzie mogłam się ułożyć i dyktować instrukcję na obiad. Pomogłam jej obrać ziemniaki i ogórki. Robiłam sos do mizerii, bo to jedna z niewielu rzeczy które mogłam robić na leżaku.
Czas zleciał na zadziwiająco szybko. Zupę miałyśmy już gotową, czekałyśmy już tylko na gotujące się ziemniaki, które miałam powiedzieć jak się przyprawia, chociaż to już chyba Alice wiedziała. Najbardziej nie mogła napatrzeć się na zupę. Pachniała dla niej znakomicie,. Ja trochę dziwnie się czułam wiedząc że moja przyjaciółka pierwszy raz w życiu zje zupę .Obiad ma starczyć jeszcze dla mojej mamy i na jutro, więc dużo tego zostało.
Alice nakładała nam obiad, ja już wróciłam na moje dawne "stanowisko" - kanapę. Miałyśmy tu jeść. Trochę będzie nam niewygodnie, ale czego to ona dla mnie nie zrobi. Przynajmniej był tu ustawiony mały stolik do kawy, na którym będzie można położyć talerze. Trochę za nisko, ale grunt że jest.
Alice właśnie nalewała ostatnią porcję zupy, gdy zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie znosiłam ludzi, w tym przypadku to zapewne był listonosz, którzy umieją przerwać w każdym momencie.
Już wstawałam z kanapy kiedy Alice powiedziała:
-Nie ruszaj się, ja otworzę , to przecież tylko listonosz, ale ktoś roznoszący ulotki czy gazetki. Chyba że coś zamawiałaś..
-Niee, idź, to listonosz- uśmiechnęłam się.
Alice poszła. Słyszałam tylko dźwięk otwierających się drzwi i..ciszę. No co ona tam robi?! Czy tak trudno jest otworzyć, podpisać coś i przyjść? Trochę dziwiła mnie ta cisza, ale pewne to ja byłam głucha, a ona po prostu mówiła normalnym głosem.
Trzask zamykających się drzwi. No nareszcie-pomyślałam.
-Alice, co tak....
Nie dokończyłam. Zza ściany wynurzyła się Alice. Miała trochę nieodgadniętą minę. Zastanawiałam się o co jej może chodzić. Po chwili zrozumiałam, za nią zaczęli wynurzać się kolejno: Louis, Zayn, Harry, Liam i Niall.
__________________________________________________________________
No po prostu musiałam zatrzymać to w takim momencie ;3 I jak podoba się? :D Komentoować <3
Podoba... udostępniłam link na FB mam nadzieję ,że nie jesteś zła?
OdpowiedzUsuńJasne, że nie;)
UsuńWręcz przeciwnie, dziękuję;3
Nominuję Cię do The Versatile Blogger Award.:) - http://let-me-kiss-you.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJaki świetny *__*
OdpowiedzUsuńSuper ♥ Tylko troche bledow, bo ,,Niall,, sie pisze, ale tak to jest super :)
OdpowiedzUsuńłoo Panie! mnie sie podoba - Nicole Johnson
OdpowiedzUsuńO jeeejku jejku ale to fajne ♥♥/Nitka
OdpowiedzUsuń