Obudziłyśmy się z Alice około 12.00. W sumie to nic dziwnego jeśli człowiek zasypia o 3 w nocy. Najpierw Al poszła wziąć krótki prysznic i się ubrać a zaraz po niej ja. Zeszłyśmy na dół, mojej mamy już nie było. Nie miałam pomysłu na jak obiecywałam Alice-śniadanie Polskie. Hmmm postanowiłam jej zrobić pierogi ruskie, co chyba tutaj było rzadkością. To nie był dobry pomysł na rano, ale nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
Alice była bardzo kreatywną osobą, szybko się uczyła jeśli chodzi o gotowanie. Dzięki jej pomocy miałam dwa razy mniej pracy. Pierogi jej smakowały i powiedziała że jeśli tak mają wyglądać polskie dania, to będzie przychodziła do mnie codziennie. Potem musiała już iść. Posprzątała ze mną po śniadaniu i zaczęła się zbierać.
-Asiu dziękuję Ci, mam nadzieję że w najbliższym czasie się spotkamy- powiedziała.
-Ja też mam nadzieję, cześć- przytuliłyśmy się.
Zamknęłam drzwi i nie wiedziała co teraz mogę zrobić. Zobaczyłam że za oknem była piękna pogoda. Skoro i tak się już nudzę to może bym wyszła do parku. Przebrałam się, uczesałam w niedbałego koka i zrobiłam lekki makijaż.
Dziś nie stawiałam na pastelowe kolory, tylko na wyraziste, no cóż czymś czasem człowiek musi się wyróżnić...
Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi i powoli udałam się w stronę parku. Po drodze rozplątywałam moje słuchawki. Usiadłam na ławeczce słuchając muzyki. Delikatnie zamknęłam oczy. Słońce świeciło mi prosto w twarz. Miałam przynajmniej okazję do opalania.
Usłyszałam płacz małego dziecka. Uniosłam powieki. Już nawet tutaj nie można było wypocząć. Wstałam z ławki. Chciałam się udać w jakieś spokojniejsze miejsce. Poszłam, trochę bardziej w cień, przynajmniej tutaj nie było ludzi. Szłam na przód, usłyszałam jakieś kroki za mną. Szybko skręciłam w inną ścieżkę, ktoś nadal podążał moim śladem. Już miałam uciekać kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Tysiące myśli zaczęło wirować z mojej głowie. Przeszedł mnie dreszcz. Bałam się odwrócić. Cała drżałam. W końcu poczułam bolesne szarpnięcie. Odwróciłam się. To był chłopak, miał około 18 lat. Był nawet przystojny i bogaty, ale widać było że po prostu rozpuszczony. Rodzice na wszystko mu pozwalają. Kupują wszystko co chce. Miał złośliwy uśmieszek na twarzy. Przeleciał mnie wzrokiem z góry na dół. Zaczął mnie gdzieś ciągnąć. Ja się szarpałam, w skutek czego zacieśnił swoją dłoń jeszcze mocniej. Myślałam że mi zaraz krew nie dopłynie.
-Gdzie mnie prowadzisz, puść mnie!- krzyknęłam.
On się nie odzywał. Szliśmy coraz to ciemniejszymi zakamarkami parku
-Puść mnie bo zacznę krzyczeć!- wydarłam się.
Wreszcie zareagował. Chociaż nie wiem czy wolałam żeby się odwracał czy nie. Spojrzał na mnie. Podszedł bardzo blisko- za blisko. Już sama nie wiedziałam co robić. Poczułam że złapał mnie w tali. Chciałam się wyrwać, ale nic z tego. Widać że był umięśniony i miał żelazny uścisk. Jego ręce zjeżdżały coraz niżej. W końcu nie wytrzymałam. Zaczęłam krzyczeć, wzywać pomocy. Ale w tym rejonie parku nikogo nie było. Podszedł ze mną do najbliższego drzewa. Przygwoździł mnie do niego. Wziął moją koszulkę i zaczął podwijać w górę.Zaczęłam krzyczeć jeszcze głośniej. Poczułam jego usta na mojej szyi, nie mogłam tego znieść. Już zdejmował moją bluzkę. Łzy zaczęły cisnąć do oczu. Bałam się- strasznie się bałam. Byłam bezbronna. Zaczęłam płakać i zakrztusiłam się od krzyku. Zauważyłam że jego uścisk rozluźnił się. Ktoś krzyczy, ale ja już nie byłam w stanie nawet usłyszeć co. Świat wirował mi przed oczami. Wiedziałam że już jestem wolna. Nie miałam siły iść. Dopiero teraz poczułam silny ból w kolanie. coś po nim spływało. Ale to był mój najmniejszy problem w tej chwili. Zobaczyłam jakieś dwie postacie. Dwa kształty ruszały się dynamicznie. Zjechałam po pniu. Pewnie teraz miałam porysowane całe plecy, ale moje nogi po prostu odmówiły posłuszeństwa. Usłyszałam znajomy głos.
-Asia!
Ten głos dudnił w mojej głowie. Potem to było tylko echo. Słyszałam niewyraźnie dalsze krzyki. A może mi się przesłyszało..teraz wszystko było takie zamglone i niewyraźne. Cały czas coś mnie piekło. Już nie wiedziałam nawet co. Nie byłam w stanie czegokolwiek pojąć. Głowa zwisała mi bezwładnie. Już nawet jej nie miałam siły utrzymać. Starałam się teraz tylko oddychać i nie stracić przytomności. Zobaczyłam coś przed oczami. To było szybko poruszające się coś. Potem jakaś duża plama do mnie podeszła. Zaczęła coś wołać. To był znajomy głos. Dźwięczał mi w głowie. Potem poczułam że jestem w powietrzu. Byłam gdzieś niesiona. A może to był tylko sen, a może jawa. Kołysałam się w powietrzu. Po chwili zostałam położona na czymś miękkim. Ktoś poprawiał mi bluzkę, lub wręcz przeciwnie- zdejmował ją całkowicie. Nawet nie wiedziałam. Za mało kontaktowałam ze światem żeby cokolwiek móc odczuć prócz bólu- takie zawsze było i będzie moje życie. To była składanka nieszczęść, samotności i rozpaczy.
Poczułam że znowu pół- siedzę, pół leżę u kogoś. Wzrok powoli się wyostrzył. Słyszałam jakieś glosy, może to było moje imię...? Potrząsali mną. To bolało. Każdy ruch, każdy wstrząs sprawiał mi straszny ból, który był nie do opisania. Leżałam tak może minutę, godzinę, dni, tygodnie- nie wiem straciłam rachubę czasu. Cały czas łzy ciekły mi potokiem- to jedyne co mogłam z siebie wydobyć.
Słyszałam coraz wyraźniej. Tak to było moje imię. To możliwe że ktoś się o mnie tak martwił? Cały czas widziałam jakieś kremowe kółko przed oczami. To kółko miało wokół siebie coś ciemnego. Na nim były dwa mniejsze kółka. Niżej jakieś uwypuklenie. Pod uwypukleniem było coś czerwonego, a może nie? W tej chwili nawet odróżnianie kolorów było dla mnie ciężkie. Coś czerwone cały czas się porusza i wydaje różne dźwięki. To chyba krzyk, rozpaczliwy krzyk.
Ciężkie powieki prawie mi się zamykają, ale nie chcę żeby to się stało. Nie chcę być odizolowana od tego świata. Kto wie, może się już nie obudzę...Kiedyś to było moje marzenie. Zejść z tego świata, zapomnieć o stracie ojca, siosry, braku przyjaciół. Ale teraz chciałam żyć, musze być silna. Już przynajmniej nie płakałam- nie miałam czym. Wszystkie łzy już wypłakałam. To było już coś- jeden ból mniej.
Nadal jestem trzęsiona. To mnie boli. Ale nie mam siły im tego powiedzieć. Zaczęłam się wsłuchiwać w słowa i krzyki które były mówione do mnie- przynajmniej miałam takie wrażenie.
-Asia, Asia, słyszysz mnie?! To ja...-dalej nie usłyszałam, za bardzo ten ktoś się darł.
Pewnie że słyszałam, ale co z tego jak nie mogłam nic zrobić. Nie miałam siły nawet ułożyć ust w nieme "tak". Ciekawa byłam kto był moim wybawcą. Patrzyłam się, ale widziałam tylko jasną plamę nad sobą...
Dobra wiadomość: Krew chyba zaczęła mi dopływać do ręki, zła wiadomość: zamknęłam oczy. Po prostu nie mogłam ich dłużej trzymać ich otwartych. Słyszałam:
-Nieee, otwórz oczy, słyszysz mnie?!!- Nie rób tego!
Po zamknięciu poczułam ulgę- minimalną ale uwierzcie- w takich sytuacjach nawet drobny ruch może przynieść wam ulgę lub wręcz przeciwnie- ból. No ale musiałam je teraz otworzyć- jeśli bym nie otworzyła to kto wie czy bym się obudziła.
-Halo?! -Słyszy mnie pani?- proszę otworzyć oczy!- to był głos jakiegoś dorosłego mężczyzny a przynajmniej tak mi się wydawało.
Taaaa chętnie bym otworzyła gdybym tylko mogła- pomyślałam.Za duży wysiłek. Wiem, wiem wy tego nie zrozumiecie. Jak można nie mieć siły otworzyć oczu? Ale wyobraźcie sobie że budzicie się w środku nocy cali zaspani. Macie ochotę zasnąć a tu ktoś wam nagle każe wstać i zrobić sto przysiadów- to tak dla porównania...
-Proszę wezwać karetkę!- usłyszałam jakiś głos koło mnie.
Nie, nie chcę żadnej karetki- pomyślałam! I co ja sobą reprezentuje! Jak moja mama się o tym dowie to zawału serca dostanie...
Poczułam że znowu jestem w powietrzu. Ktoś mnie ciągnął za ręce i za nogi. Chciałam im coś powiedzieć że nic mi nie jest, żeby mnie zostawili, ale jak miałam to zrobić...
Zostałam położona na czymś twardym. Pod głową tylko czułam jakąś cienką warstwę materiału.
Poczułam czyjeś włosy na policzku. Co one tu robią?! Po ok 10 sekundach znikły.
-Oddycha- usłyszałam czyjś głos.
No fajnie sprawdzają mi oddech, aż taka poszkodowana to nie jestem- pomyślałam.
-Karetka będzie za 7 minut!- krzyknął jakiś głos za mną.
To teraz już na pewno zrobię z siebie pośmiewisko...Na oczach wszystkich będą wkładali mnie na nosze. Nie chcę tego!
Poczułam czyjeś ręce na sobie. Zaczęli mnie układać w jakiejś innej pozycji.
-Ej! - zostawcie mnie! - tak bardzo chciałam krzyknąć, ale nie mogłam. Tak mi było wygodniej! Teraz nie dość że ustawiali mi ręce to całą mnie obrócili za nogi...co to za dziwna pozycja? Coś mi świtało w głowie ale nie miałam teraz czasu na takie przemyślenia.
Skupiłam się na otwieraniu oczu. To było dla mnie w tej chwili najważniejsze.
Spróbowałam jeden raz- bez rezultatu. Trudno- będę próbować dalej do póki mi się nie uda. Drugi raz- prawie było. Trzeci raz- Mrugnęłam, ale tylko na chwilę.-Ona mrugnęła, budzi się!- krzyknęła jakaś osoba czuwająca nade mną.
Natychmiast poczułam przy mnie jakąś osobę.
-Wydawało Ci się...
-Nie na prawdę, patrzcie!
No skoro patrzą, to teraz albo nigdy- pomyślałam.
Wysiliłam się jak tylko mogłam. Udało się! Ale okropne uczucie. Słońce razi mnie jak nigdy dotąd!
Widzę ciąg rozmytych twarzy przed sobą. Mrugam kilka razy. Próbuję wyostrzyć obraz.
Ktoś odwraca mnie najdelikatniej jak może z boku na plecy. Powoli obraz wyostrza się.
-Halo?! Słyszysz mnie? - mówi łagodnie osoba centralnie nade mną.
Spróbowałam chociaż lekko drgnąć głową. Nie wiem czy mi się udało, ale mam nadzieję że coś zauważyli.
Nadal wyostrzam wzrok. Próbuję się skupić na twarzy nade mną.
Tak! Kojarzę..tylko skąd? Ta znajoma przyjazna twarz. Mało wspomnień, ale wszystkie udane!
Tak to przecież...
-Harry?- odezwałam się słabym głosem.
_________________________________________________________________
Tak tak wiem, za dużo opisów, ale przynajmniej akcja była :D Mam nadzieję że się podobało.
Komentujcie <3
Omniomniom <3
OdpowiedzUsuńNormalnie akcja ja nic ! :D
OdpowiedzUsuńAle super *.* /Nitka
OdpowiedzUsuńskad mogla wiedziec jaki on jest? widziala go chyba pierwszy raz na oczy? bogaty? sratata
OdpowiedzUsuńLedwie zaczełaś pisać bloga i już jakiś wybawca i cały czas akcja
OdpowiedzUsuńToczy się z 1D