Muzyka

07 marca 2014

~Rozdział 46~

To już 13 lat… równo 13 lat.  Ja wciąż tęsknię (...) Łusiu. (...)
Wolnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi.
-Louis? (...)
-W rzeczy samej. (...)zaraz wszystko mi wyjaśnisz. (...)
-A tak w ogóle to co cała na czarno jesteś, jakbyś jakąś żałobę miała?- Parsknął zza ściany. (...)
Oj Loulou, gdybyś wiedział, ile w tych słowach jest prawdy… (...)
-Wiesz… znamy się od wakacji, a tak naprawdę nic o Tobie nie wiem. (...) jakie masz zainteresowania? (...)
-Nie mam zainteresowań.- wymamrotałam, mając przed oczami wspólną jazdę konną z tatą. (...)
-Skąd wiesz, że lubiłam jazdę konną? (...)
-Chciałbym kiedyś zobaczyć, jak jeździsz. (...)
- i tak nie zobaczysz (...)
-Nie LouLou, nie o to chodzi. Po prostu… nie wszystko jest takie oczywiste i proste jak Ci się wydaje.-gestykulowałam dłońmi, dopóki nie poczułam jego ciepłych ramion wokół siebie.
Przerwałam, teatralnie chrząkając.
-A Tobie… co się stało?
-Nazwałaś mnie LouLou.- powiedział miękkim głosem, a ja mogłam przysiąc, że się uśmiecha.
Zarumieniłam się lekko.
-Um… a co to…Er…wnosi?
-Tak mówią tylko Ci wyjątkowi.-głos chłopaka zmienił się na bardziej chłopięcy.
-Huh… czyli rozumiem, że nie mogę się tak do Ciebie zwracać.-szepnęłam.
Cisza.
-Dlaczego najbardziej rzucająca się w oczy część jest pusta?- przerwał moje przemyślenia.
-Nie jest pusta.- szepnęłam wlepiając oczy w nerwowo ściśnięte dłonie. (...) -Tutaj leżą…- zagryzłam wargę.- wspomnienia.-dokończyłam ciszej. (...)
-A czy mogę się dowiedzieć.- zrobił krok do przodu.- Co to za wspomnienia tam leżą?
Zaprzeczyłam.(...)
-Nie lubię o tym rozmawiać(...)
Teraz [jego oczy] przeniosły się na pamiętnik, który zostawiłam, w pośpiechu schodząc na obiad.
-A to co? 
-N..nic.- ze strachem w oczach wpatrywałam się w idącego ku mnie chłopaka. (...)
-Gdyby nie było na tyle ważne, nie ukrywałabyś tego za plecami. (...)- to są te… wspomnienia? (...)
-T..tak.- wydukałam. (...)
-A Ty mi nie ufasz? (...)
-Lou..Louis.- wychrypiałam.
Brunet podniósł załzawione oczy spod pamiętnika.
-T… To była Twoja siostra, prawda? -wyszeptał.


Ważna notatka pod rozdziałem.
W tamtej chwili cały świat stanął mi przed oczami. Równie dobrze ktoś  by mógł mi wbijać sztylet w plecy. Pięć słów… pięć słów zmieniających wszystko.
Przede mną siedziała osoba, która znała każdy szczegół. Wiedziała o moich uczuciach. Doskonale znała opis każdej z otaczających mnie osób. Przeczytała każdą linijkę o niej samej i innych. Widziała moimi oczami…
Czułam się tak… zażenowana? Tak, to najtrafniejsze określenie. Miałam wrażenie, że wszystkie tajemnice i wspomnienia zostają wypisywane na ścianach. Stają się widoczne dla ludzi. Każdy może mnie przejrzeć. Chodzę po ulicy z wymazanymi na czole uczuciami…
Chciałam uciec. Nic więcej.
Jak ja mu w oczy spojrzę?
To tylko sen, prawda? On nic nie otworzył, on nic nie przeczytał, on nic nie wie!
Co teraz o mnie myślał? Jakie myśli mogły się kłębić w jego głowie? Przewaga i duma, że wreszcie mnie rozgryzł? Od tamtej chwili mógł szantażować, że powie komukolwiek.
Czy może ból, zaskoczenie, smutek, współczucie? Nie spodziewał się po mojej osobie takiego życiorysu…
I co teraz? Ucieknie? Zostanie? Być może to ostatnia wizyta chłopaka w tym domu. Z pół sierotą nie warto się przyjaźnić. Nie mogę mu popsuć reputacji. Było też drugie wyjście, w końcu on też był człowiekiem. Miał uczucia i wiedział jak to jest. Przytuli? W ogóle nie ruszy się z miejsca?
Spojrzy na mnie tak, jak kiedyś? Czy może od tej chwili wszystko się zmieni, będzie analizował każde słowo, nie chcąc mnie zranić.
Wolno zamknęłam oczy. Próbowałam uspokoić oddech. Próbowałam uspokoić na nowo napływające łzy. Próbowałam uspokoić moje ciało, które drżało. Niestety; w tej chwili nic nie mogło przywrócić dawnych zachowań.
Zegar, jakby dla podkreślenia zaistniałej sytuacji głośno wymierzał każdą sekundę. Przynajmniej on wypełniał wiszącą w pomieszczeniu ciszę i oczekiwanie przed niewiadomą.
Niepewnie uniosłam powieki. Przez łzy widziałam, jak chłopak siedzi zgarbiony na łóżku, dokładnie jak przed paroma minutami. Tępo wpatrywał się w zapisane strony, co jakiś czas je kartkując. Już teraz było mi wszystko jedno. Znając moją przeszłość mógł czytać wszystko, co czuję. Teraźniejszość była tu mało istotna, bo przecież wszystko, co przeżywałam; miało swoje początki zamierzchłych czasach.
Mina Louisa wyrażała ogromny ból. Można to było dostrzec już po samych łzach. Czyli stawiając na współczucie nie przeliczyłam się…
Spuściłam głowę, zdając sobie sprawę, że jego błękitne, szklane tęczówki kierowane są w moją stronę. Stałam i czekałam, aż wzrok zacznie mi się wyostrzać, co oznaczałoby powracanie organizmu do codziennego stanu. W tej chwili nawet poobgryzane z nerwów paznokcie wydawały się godne zainteresowania.
-Przepraszam.- usłyszałam słaby głos gdzieś z naprzeciwka.
Wzdrygnęłam się. Jeszcze taki ton chłopaka nigdy nie doszedł do moich uszu.
Pełna skrucha, żal, smutek i współczucie…
Jednak z moich ust nie wydobył się żadnej dźwięk. Wciąż górowało mną zaskoczenie, zażenowanie i totalne zawstydzenie.
Z drugiej strony… co mu miałam odpowiedzieć? Tak po prostu „nic się nie stało”, czy „wyjdź”. Kierowana emocjami zapewne odpowiedziałabym to drugie, dlatego wolałam ochłonąć.
-To…- wydukał.
Wydawało się, jakby każde słowo sprawiało mu trudność; a u mnie powodowało dodatkowe dreszcze.
Zrobiłam jeden malutki krok; krok w tył. Chłopak nie zauważył tego. Moim jedynym  celem było teraz ulotnienie się. Plusem całej sytuacji było zaskoczenie malowane na twarzy bruneta, które ułatwiało mi mój zamiar.
Drżącymi rękami, Lou opuścił pamiętnik.
Serce biło mi jak oszalałe.
-Dlaczego…- z trudem przełknął ślinę. Zaczerwienione oczy mówiły same za siebie. Lekko drgające usta, nie potrafiące skleić nawet jednego sensownego zdania; coś czuję, że ten widok długo pozostanie w mojej pamięci.
Jeszcze jeden krok. Jeden malutki krok i staniesz na progu drzwi.
Ścisnęłam dłonie, kiedy niebieskie tęczówki powędrowały w moją stronę. Tommo był jednak w zbyt wielkim szoku, by zarejestrować, gdzie znajdują się moje stopy.
Nim jego wargi otworzyły się po raz czwarty, mnie już nie było. Zbiegałam po schodach, modląc się o uniknięcie jakichkolwiek upadków, czy choćby potknięć. W tej chwili liczyły się sekundy. Sama nie wiedziałam co robię. Nie przybrałam swojego celu, po prostu wiedziałam, że chcę być jak najdalej od chłopaka. Ostro skręciłam w stronę korytarza prowadzącego do drzwi. W tamtej chwili choćby nałożenie butów wydawało się zbędne. Z impetem nacisnęłam klamkę, czując szumiącą w uszach krew.
Zimno, które panowało na dworze; nawet nie uderzyło mnie tak bardzo, jak myślałam. Może to wydarzenia mające miejsce parę minut wcześniej dały mi w kość tak bardzo, że temperatura wydawała się czymś błahym? Jedynym odczuwalnym skutkiem okazały się być gołe stopy, które naciskając na wilgotne, nierówne podłoże tworzyły nowe, bolesne rany.
Nawet nie pamiętam, czy słyszałam za sobą głos Louisa. Bardzo prawdopodobne, że chłopak po prostu nie zdał sobie sprawy z mojego zniknięcia. Szok, jaki spotkał Tomlinsona po przeczytaniu pamiętnika  nie wydawał się niczym gorszym z moim odejściem.
W biegach szkolnych zawsze byłam przeciętna; ale czyż taka sytuacja nie sprzyjała wzrastającej adrenalinie?
Mijając zaskoczonych przechodniów wreszcie dotarłam do parku. Uznałam, że jest to najodpowiedniejsze miejsce, aby ostatecznie móc uciec z oczu Louisowi. Prawa noga pulsowała mi szczególnie dociekliwie, z czego mogłam wywnioskować, że albo źle stanęłam, albo wbiłam sobie jakiś przedmiot doświadczenia zapamiętując, do jakich reakcji jestem zdolna na widok krwi; modliłam się o to pierwsze.
Szara i pochmurna pogoda w Londynie nie zachęcała mieszkańców do spacerów o tej porze roku; dlatego też wkraczając w kolejne alejki  coraz rzadziej przechodziłam obok spacerowiczów. Jedynym obiektem który dodawał urok temu miejscu były dające delikatnie żółtawe światło- latarnie. 
Moje nogi stosunkowo zaczęły zwalniać. Teraz jedynie mogłam sobie pozwolić na wolny trucht, co jakiś czas oglądając się za siebie w obawie przed brunetem.  Zakręciłam w kolejną wąską ścieżkę. Przy tym etapie drogi zaczęłam odczuwać pierwsze skutki temperatury. Miałam na sobie jedynie czarną koszulę, zrobioną z przewiewnego materiału. Naciągnęłam jak najwyżej rękawy, co mimo to dało więcej poczucia bezpieczeństwa, niż ciepła.
Upewniając się, że nikogo nie ma w okolicy; usiadłam na drewnianej ławeczce. Już teraz było mi wszystko jedno, co przemoknie, a co nie. Moje skarpetki nadawały się jedynie do wyrzucenia, wyglądając jak dwie, zmokłe szmatki. Na dodatek na jednej z nich widniała dość pokaźna, wręcz bordowa plama.
Tak, moje szczęście…
Próbując zdjąć  mocno przylegający materiał; syknęłam z bólu. Jego zsunięcie wiązało się z pogłębieniem rany, której przyczyną był wbite szkło. Ruszając stopkę- ruszyłabym odłamek. Niechętnie, aczkolwiek delikatnie  z powrotem  ją nasunęłam.
Podkulając maksymalnie nogi, ułożyłam się w wygodniejszej pozycji. Mimowolnie zadrżałam, kiedy po raz kolejny poczułam chłodny wiatr świszczący pomiędzy drzewami.
Zaczęłam rozmyślać nad tym co się wydarzyło. Gdzie był teraz Louis, czy zawiadomił resztę, a co gorsza: powiedział co znajdowało się w tym pamiętniku?
Podparłam głowę o kolana.
Może Tommo nadal tam siedzi, czytając do końca wszystkie przelane na papier uczucia? Zresztą…co to zmieni? I tak byłam upokorzona, i tak. Zbyt dużo wiedział. Mógł przewidzieć każdy mój ruch. To tak jak gra w statki. Jeden gracz zna tylko swoje pole- drugi oba.
Już przegrałam…
Po prostu… byłam typem samotniczki. Nie lubiłam się dzielić emocjami, odczuciami i wspomnieniami. Z drugiej strony; choć tak bardzo nienawidziłam ludzi, to chciałam mieć z nimi kontakt. Potrzebowałam przytulenia i tej świadomości, że jestem dla kogoś ważna. Niestety takiej świadomości nigdy nie dostałam. Albo byłam ślepa…?
Jestem ciekawa co by się stało, gdybym jednak została w tym pokoju. Jak zachowałby się Tomlinson? Jego wcześniejsze zachowanie dało mi trochę do zastanowienia. Chciał mnie dotknąć, ale w ostateczności chował ręce za plecami. Wziął mnie pod swoje ramiona tylko raz, gdy wypowiedziałam „LouLou”, a w dodatku dał mi do zrozumienia komu nie ufa……
„-Nazwałaś mnie LouLou.” (…)Tak mówią tylko Ci wyjątkowi.
-Huh… czyli rozumiem, że nie mogę się tak do Ciebie zwracać.-szepnęłam.
Cisza.

Godzina … choć nie, może to były dwie, może trzy godziny później…
Siedziałam; myśląc o wszystkim i o niczym…
Moje powieki robiły się coraz cięższe. Słońce już dawno zaszło za horyzontem, a jego rolę zstąpiło już wyraźniejsze światło latarni. Wolno oddychałam, starając się zignorować nasilający się ból w prawej stopie. Spojrzałam na sine z zimna ręce; starając się jeszcze bardziej naciągnąć rękawy.
O tej porze rzadko kiedy zjawiali się jacykolwiek przechodnie.
Powoli układałam sobie plan powrotu do domu. Jeśli miałabym spotkać Louisa, to byłoby to ostatnie miejsce, w którym by się zjawił. Przynajmniej miałam taką nadzieję…
Nie wzięłam komórki, więc nie miałam pojęcia, która może być godzina.
Bałam się nałożyć nacisk na zranioną stopę. Teraz każdy krok mógłby mi sprawiać trudność, czego obawiałam się najbardziej.
W oddali usłyszałam jakieś kroki. Kolejny spacerowicz…
Wyprostowałam się nieco, starając się nie wyglądać jak bezdomny. Dłonią zakryłam zakrwawiony materiał dążąc do w miarę przyzwoitej postawy.
Podniosłam wzrok, co było w tej chwili największym błędem. Zanim zdążyłam go w powrotem opuścić, sylwetka chłopaka była kilka metrów ode mnie. Widziałam jego cień- tuż przed sobą. Moje serce znów wypadło z dawnego rytmu.
-Jesteś.- Do moich uszu doszedł głos przepełniony bólem, ale i ulgą.
 Nie miałam jednak odwagi, by mu odpowiedzieć. Nie miałam odwagi, by nawet ponownie zajrzeć mu w oczy.
Widziałam, że każda jego cząstka ciągnie ku mojej osobie; jednak on sam się wahał. Nadal stał w miejscu. Po chwili wyjął telefon, i szybko coś klikając przyłożył do ust.
-Znalazłem ją.- szepnął, zakończając połączenie.
Wzdrygnęłam się.
Czyli jednak im powiedział…
Ciekawe tylko jak dużo…?
-Asia…- podszedł najbliżej jak się dało. Przez chwilę nawet poczułam, jak otacza mnie ciepła aura; bijąca od ciała chłopaka.
Ale to nie było to samo, co przy Niall’u…
Lekko zagryzłam wargę.
Byłam ciekawa; dlaczego w porównaniu do reszty chłopaków bał się mnie choćby dotknąć?
Widziałam, jak nogi bruneta się uginają.
Kucał; spojrzenie nieuniknione.
Nie, nie, nie!
Spojrzał na mnie swoimi lekko niebieskimi oczami. Płakał..
Nie wiedział, gdzie podziać ręce, w ostateczności zatrzymał je przy sobie. Głośno przełknął ślinę. Wiedziałam, że lada moment, i ja się rozpłaczę.
Miał niechlujnie poukładane włosy, przeczesane lekko do tyłu, jakby co chwila próbował je zmierzwić ze zdenerwowania.
Przeniosłam wzrok na jego twarz, próbując wyczytać cokolwiek.
Jak zawsze trzymał swoje  uczucia za maską, ale tym razem…
…tak, chyba mu się nie udało.
Szok, ból, niepewność i troska- To jedyne, co w tej chwili byłam w stanie odszukać.
-Nigdy więcej tak nie rób.-szepnął, cały czas próbując powstrzymać wypływające łzy.
Wiedziałam, że się czegoś obawia. To był… dotyk? Czy to możliwe? W sumie to nie wiem dlaczego, ale najwyraźniej tak.
Tak więc to ja postanowiłam zrobić pierwszy krok. Wyciągnęłam szorstką i lodowatą dłoń; kładąc na jego policzku. Z początku poczułam, że i jego przeszły dreszcze. Zresztą, kontakt z ciałem chłopaka też był dla mnie nowością; w małym stopniu. Skóra bruneta była ciepła, ale i delikatna. Gdy się zjeżdżało  trochę niżej, można było poczuć kujący, kilkumilimetrowy zarost. Na tyle sięgała moja ręka. Dalej nie mogłam się posunąć. Widziałam, na twarzy Louisa, mimo łez, zjawił się cień uśmiechu. Niepewnie wyciągnął dłoń i położył na mojej. Następnie posunął ją wzdłuż linii szczęki, i zbliżając do warg, ucałował jej wewnętrzną część.
 Przeszedł  mnie drobny delikatny dreszcz. Otulona wewnętrznym ciepłem lekko uniosłam kąciku ust ku górze.
Chłopak powolnym ruchem zaczął zdejmować dżinsową kurtkę; po czym subtelnym ruchem umieścił dokładnie zakrywając ramiona; obojczyki i plecy.
-Nie pozwól, żebym kiedyś ponowne się tak martwił, jak dzisiaj.-wyszeptał. -Chcesz wrócić do domu?
Kiwnęłam głową, w myślach kombinując jak zakryć zranioną nogę.
Każde słowo bruneta było wypowiedziane z ostrożnością; zaś słowa jakby dobierane i dziesięć razy przeanalizowane, czy są odpowiednie.
Lou wstał i zerknął niepewnie w moim kierunku.
Odchrząknęłam.
-Jak chcesz, możesz już iść. Zaraz do Ciebie dojdę.-bąknęłam nieśmiało.
Tommo, słysząc pierwsze jak dotąd moje słowa wzdrygnął się.
-Słu…- jego oczy zjechały na pobarwiony od krwi materiał. Złapał się za skroń mamrocząc niewyraźne wyrazy.
-To nic takiego.-dodałam widząc reakcję Tomlinsona. Nawet postarałam się o wiarygodny ton, który skutkując po następnych zdaniach niewiele dał.
-T..To przeze mnie, prawda?
Przełknęłam ślinę.
-Oj Lou.- zaśmiałam się nerwowo.- Wiesz do czego jestem zdolna; umiem się potknąć o byle co.
-To przeze mnie.-powtórzył, jakby te słowa zupełnie do niego nie dotarły.
Przetarł twarz, kierując swoje tęczówki wprost na mnie.
Nie odzywałam się, czując jak tempo mojego serca po raz kolejny w tym dniu wybija się z rytmu. Milczałam, czekając na ruch ze strony chłopaka.
-Mogę zobaczyć?- ponownie przykucnął.
Przytaknęłam lekkim kiwnięciem.
Delikatnie uniósł zranioną stopę i zaczął oglądać ze wszystkich stron. Syknął, jakby chcąc sprowadzić na siebie cały ból. Zapewne do tego jeszcze doszła świadomość, że on jest temu wszystkiemu winny, choć wcale tak nie było.
-Z tym trzeba iść do lekarza.
Zbladłam.
-Nie Lou, to zwykłe zadraśnięcie.-wydukałam, starając się nie myśleć o tym miejscu, gdzie codziennie umiera tyle ludzi. Gdzie jest tak szaro. Gdzie leżysz obok tych, którym serce w każdej chwili może stanąć.
-Proszę.-pisnęłam, zdając sobie sprawę, jak żałośnie zabrzmiał mój głos.
-Ale Asia, sam tego nie opatrzę. Mogę co najwyżej zabandażować Ci miejsce wokół tego szkła, ale do wyjęcia potrzebna jest fachowa pomoc.
-Po prostu… to wyjmiesz.- zacisnęłam powieki, starając się nie myśleć o tym, co mnie czeka w domu.
-A jeśli są tam inne odł…
-Louis.-chłopak wyłapując błagalne spojrzenie- uległ.
Usłyszałam ciche westchnięcie.
-To jak chcesz, żebym Cię niósł?
A już myślałam, że nigdy…zaraz, zarz: CO?!
Gwałtownie potrząsnęłam głową.
-Nigdzie nie będziesz mnie nosić!
-A chcesz dzisiaj dojść do tego domu?- parsknął.
-Żartujesz sobie, wtedy już na pewno zwrócimy na siebie uwagę, już nie mówiąc o wizycie w szpitalu!
Tommo wypuścił głośno powietrze. Po minie chłopaka stwierdziłam, że nie za bardzo się przejął moimi piskami. Przeniósł swoje ręce na boki głowy, jakby uporczywie myśląc, jak wybrnąć z całej sytuacji. Zaczął chodzić w tę i z powrotem, a ja bacznie obserwowałam każdy jego ruch. W końcu przystanął, a wyraz twarzy bruneta nie wskazywał nic dobrego.
Z błyskiem w oku podszedł do ławki, na której siedziałam. Szybko omiótł mnie wzrokiem. Po chwili bez zawahania schylił się, wsuwając dłonie pod moje… pośladki.
-Jeśli. W. Tej. Chwili…
-Czas najwyższy wracać do domu skarbie.
Godzinę później…
Krwawiąca noga po raz kolejny ledwo co nie spotkała się z twarzą Louisa. Ten, w odpowiedzi przesłał delikatny uśmiech.
-Jeśli chcesz, żebym jeszcze dziś wyjąć Ci to ze stopy to z łaski swojej nie planuj kolejnych zamachów.- mruknął powracając do bandażowania.
Prychnęłam, po chwili automatycznie się prostując.
-M…mama.
-O co Ci chodzi, chętnie z nią zamienię parę słów.- odgłos zamykanych drzwi nie zrobił na nim żadnego wrażenia.
Zagryzłam wargę.
Osobiście uważałam, że takie sytuacje jak ta, są zawsze cholernie niezręczne. Ciało chłopaka również zesztywniało.
-Chyba, że…echem… wolicie spędzić ten dzień…
-Nie no co Ty.- przerwałam.- po prostu…um… nieważne.
-Wiem, przeczytałem.- szepnął cicho.
Co?! To też?!
Fajnie…
-Swoją drogą, dlaczego wszystko przed nią ukrywasz? Przecież to Twoja matka, możesz porozmawiać o wszystkim.
Zacisnęłam palce na pościeli.
-Nie lubię rozmawiać z ludźmi. Uważam, że nikt nie jest godny zaufania, jeśli do tego nie doczytałeś.- syknęłam.
Na jego twarzy dostrzegłam cień skruchy.
Zaraz, co?!
Lou i skrucha… Wydawało mi się
-Przepraszam.-Nerwowo oblizał wargi.-Zresztą o tym te…
Nie dokończył, bo usłyszeliśmy ciche pukanie.
-Asia? Przepraszam, że dziś tr…- zaczęła po polsku rodzicielka.
-O Liam, cieszę się, że…
-Er… Louis.
-Ahh, Louis! Jesteście tacy podobni.- zaśmiała się, a ja miałam ochotę tylko i wyłącznie zapaść się pod ziemię.- W każdym razie…- spojrzała na zabandażowaną nogę, omiatając nas wzrokiem.
-Um… Lou do mnie przyjechał. Niosłam tacę z herbatę na schodach… i…ten…- wskazałam kciukiem na zranioną stopę.
-Rozumiem…- przeczesała włosy.
-To nic poważnego.-Dodał Tommo, starając się zakryć dłonią odłamek szkła i milion zakrwawionych chusteczek wokół.
Kiwnęła niepewnie głową.
-Gdybyście…echem… gdybyście chcieli coś do jedzenia, to jestem na dole.
Przytaknęliśmy, a drzwi ponownie się zamknęły.
-Tace z herbatą, co?
-Ohhh, zamknij się Tomlinson.
15 minut później…
-Rusz się jeszcze jeden raz, a przywiążę Cię do tego łóżka.-burknął.
-Ciekawe c…- syknęłam po raz kolejny, czując jak kolejne kropelki wody utlenionej docierają do głębokiego nacięcia.
-Obiecuję Ci, że znajdę sposób.- uśmiechnął się bezczelnie.
Prychnęłam.
-Ostatnie dwa małe kawałki, wytrzymaj.-I nie czekając wyjął jednego z nich.
-Loueh…
-Ostatnio takie jęki słyszałem ki…
-Nie dokańczaj.
Brunet puścił mi oczko.
-Jeszcze dwie dezynfekcje, i jeden fragment szkła.
-Nie chcę, zostaw to tak.- wyrwałam się.
-A wolisz wizytę w szpitalu?- wstał powolnie.-A tak w ogóle to nie mów, że nie ostrzegałem.- łobuzerski wyraz twarzy mówił sam za siebie.
Zupełnie zdezorientowana obserwowałam kolejne kroki bruneta. Podparłam się na łokciach, i zmarszczyłam brwi. Moje serce zabiło mocniej, kiedy kolana chłopaka wylądowały tuż koło mojej klatki piersiowej.
Tommo zaczął zdejmować bluzę, a ja minimalnie się odsunęłam.
-Louis…- tylko tyle z siebie potrafiłam wydobyć.
Poczułam, jak krew odpływa mi z twarzy.
-Spokojnie.- zaśmiał się cicho, lecz mi wcale do śmiechu nie było.
Przyznam, że przez chwilę nawet zaczęłam rozważać opcje ucieczki, bo jego gesty wyglądały dość… jednoznacznie.
Ręce powędrowały do spodni, gdzie zaczął odpinać szelki. Przez kilka sekund zapomniałam, jak się oddycha. Zamknęłam oczy, odliczyłam do pięciu i uniosłam powieki- widok ani trochę się nie zmienił.
Lou przeniósł wzrok na mnie. Powoli się schylił. Mocno zacisnęłam usta. Jego wargi znalazły się przy moim prawym uchu.
-Obiecałem, że Cię tu przywiążę kotku.
Godzinę później…
-Wszystko zdezynfekowane, zabandażowane, wyrzucone i uporządkowane.- Loueh klasnął w dłonie.
-Świetnie.- mruknęłam.
-Ohhh, no jeszcze się fochasz?
Niebieskie tęczówki momentalnie powędrowały w moją stronę.
-Nieeee, bo to ja znam wszystkie Twoje tajemnice, i nie ja leżę przywiązana szelkami do łóżka.-wybuchłam.
-Shhh.- chłopak zaśmiał się.- Pokój dalej leży Twoja mama, nie chcesz, żeby się obudziła.
-Pokój dalej to ja mam łazienkę. -burknęłam.
-Ojej no to dwa pokoje dalej, co za różnica.
Prychnęłam.
-No więc widzisz.- uniósł ręce.- A tak w ogóle to mogę Ci zrobić zdjęcie?
Po raz kolejny spróbowałam wykonać jakikolwiek ruch, ale element ubioru Louisa automatycznie wbił się w brzuch.
-Po co Ci moje zdjęcie, leżącej i przywiązanej.
-Wyglądasz tak niewinnie.-zagruchał, a ja tylko przewróciłam oczami.
-Spadaj.
-Okej… już idę.- podążył w stronę drzwi.
-Nie, czekaj!- odwrócił się z wymalowana na twarzy satysfakcją.-Odwiąż mnie najpierw!
-A co za to dostanę?
10 minut później…
Siedziałam na łóżku, próbując rozmasować pulsujące części ciała, gdy chłopak z satysfakcją przeglądał galerię swojego telefonu, gdzie widniała moja osoba. Przez chwilę coś klikał, zablokował komórkę i odwrócił się do mnie.
-I jak? -Albo był świetnym aktorem, albo… nie drugiej opcji nie było. Musiał być świetnym aktorem, to ten zatroskany wyraz twarzy coś średnio mu pasował…
-Świetnie!- Odparłam sarkastycznym tonem.
-Widzisz? Mówiłem, że już po…- Widząc moje spojrzenie automatycznie ucichł.
Podrapał się po karku, kiedy  po raz kolejny próbowałam się wyprostować.
-No dobrze, usunę to zdjęcie.- westchnął.-Nawet przy tobie.- dodał.
Starając się wyglądać na mało przejęto zignorowałam go. Zeszłam z materaca i ruszyłam w stronę szafy. Wyjęłam pierwszą lepszą bluzę i nałożyłam na siebie. Dla zabicia czasu jeszcze podeszłam do lustra, poprawiając już i tak skołtunione włosy. Przeczesałam je palcem, dając…. Hmmm… gorszy efekt, ale było mi już szczerze mówiąc: wszystko jedno.
-Asiaaaa.
Zacisnęłam usta, słysząc z boku ciche westchnięcie.
-Nie powinnaś nadwyrężać nogi.-wysilił się na poważny ton, co ponownie spowodowało morderczy wzrok w stronę chłopaka.
-No dobrze… tak na serio, to powinnaś się już kłaść spać.- Mój poker face nasilał się z każdą sekundą.-Hej, tym razem nie kłamię.- uniósł ręce.-Po prostu…- zawahał się.- Dużo dziś przeszłaś.
Spuściłam głowę.
-Przepraszam.- po raz kolejny tego dnia ( a właściwie to już nocy ) usłyszałam to słowo padające z ust bruneta.
-Nie Louis, po prostu…
-Chcesz o tym pogadać?
20 minut później…
Siedziałam na łóżku, czekając na Louisa, który lada chwila miał przyjść. Wytarłam od niechcenia mokre końcówki włosów. Wstając, zasłoniłam zasłony, zapalając w rogu małą lampeczkę.
-O, już się umyłaś.- Zza drzwi wyłoniła się głowa Tomlinsona. Po chwili widoczna była już cała sylwetka. Chłopak trzymał w ręku dwa kubki z parującą herbatą.
Delikatnie się uśmiechając,  przeniosłam się z powrotem na materac, gdzie już swoje poduszki układał Lou.
-Udało mi się nie obudzić Twojej mamy.- odparł dumnie.- Co prawda o mało nie potknąłem się z tym wszystkim na schodach…- bąknął podając mi gorący napój.
Podziękowałam cicho i ułożyłam się obok niego.
-Jak tam stopa? -Ponowił próbę nawiązania tematu.
-Lepiej.-odchrząknęłam. -Lou, jeśli chcesz o coś zapytać, to po prostu to zrób.
Tommo nerwowo zacisnął dłonie.
-Ja..myślę… ten.. Um.. przepraszam, rzadko zdarza mi się rozmawiać na takie tematy.- Zmierzwił włosy.- Teoretycznie już wszystko wiem, jednak… Er… Wolę usłyszeć to od Ciebie.
Zagryzłam wargę.
-Przepraszam… po prostu nigdy nie patrzyłem na to z takiej strony… Znaczy, my… domyślaliśmy się, jeśli chodzi o Twoją przeszłość, ale żaden z nas nie wyobrażał sobie…- Podrapał się po karku-… takiej historii. I….o Bosh… kiedy do Ciebie dziś wszedłem i zażartowałem z tej żałoby…ja…
-Tylko po raz kolejny nie mów, że przepraszasz.- uśmiechnęłam się blado.
Przez chwilę jego kąciki ust powędrowały ku górze.
-Nie zdawałem sobie sprawy… przepr…
-Louis.- położyłam mu rękę na ramieniu.
Chłopak trzymał w ręce rąbek swojej koszuli.
W pokoju zapanowała cisza od czasu do czasu przerywana tykaniem zegara i naszymi oddechami. Tommo najwyraźniej był nadal lekko skrępowany, a ja? Hmmm myślami powędrowałam gdzie indziej. Nie do końca umiałam zdać sobie sprawę z tego co się dzieje. Ta świadomość, że chłopak siedzący koło mnie wie… kompletnie wszystko… ugh… to dobijające.
-Co czujesz?- Spytał cicho.
-C..co? -Lekko zbita z tropu, otrząsnęłam się z transu.-Co masz na myśli Lou?
Brunet wzruszył ramionami.
-Po prostu… jak się z tym wszystkim czujesz? Nigdy nie miałem styczności z osobą, która by tyle przeszła.- Sprostował.
Och.
Zaskoczona pytaniem, spróbowałam poszukać w pamięci wszystkie odczucia, i łącząc je wszystkie w całość- ułożyć jedno sensowne zdanie.
-Ja…- zaczęłam.
-Jeśli nie chcesz, to nie mów, i tak nie powinie…
-Nie, jest okay.- przerwałam mu.- Tylko… nie za bardzo wiem, od czego zacząć.-Upiłam łyka herbaty.
-Pewnie za nim tęsknisz.- Odchrząknął.-Sorry, to przecież logiczne.- Poprawił grzywkę.
-Um… Masz rację Lou, tęsknię i to bardzo, ale…er..nie chcę Twojego współczucia; przecież miliony ludzi na świecie ma to samo.- próbowałam się uśmiechnąć, ale wyszedł jakiś grymas.
-Ale Ty trafiłaś się właśnie mi, więc nie zmierzam tak tego zostawić.-Przybliżył się.
-Nic nie zrobisz. Nie cofniesz czasu.
-Ale pomogę Ci go przywrócić.
Zdezorientowana spojrzałam w jego stronę.
-Mówisz teraz o moim tacie, czy o czasie?
-O tym i o tym.
Pokręciłam głową.
-Louis, Ty siebie słyszysz? Chcesz przyw..
-Nie!- Przerwał .-Znaczy…. Nie o to mi chodziło. Ja…ugh… chcę pomóc.
Wzdrygnęłam się.
-Co rozumiesz przez słowo pomoc? Przec…- Chłopak położył swoją rękę na moich dłoniach.
-Chciałbym, abyś z kimś porozmawiała. Wiem, że tego nie chcesz, wiem, że nienawidzisz ludzi, wiem, że nigdy im nie zaufasz, ale zrób to… niekoniecznie dla mnie.-Powiedział na jednym wydechu.
-To nie pomoże przeszłości Tommo.- Wyszeptałam, tępo wpatrując się w ścianę.
-Ale pomoże przyszłości.-Nie dał za wygraną.-Nie chcę, żeby inni nadal Cię tak traktowali. –bąknął, lekko spuszczając głowę.
-Świetnie, może zanim będziemy kontynuować, powiesz mi co jeszcze przeczytałeś?- jęknęłam sarkastycznie.
Chłopak uśmiechnął się, jednak po chwili poważniejąc.
-Wystarczająco, aby wiedzieć co czujesz, i jak bardzo tęsknisz.
-Nie tęsknię.
Brunet posłał mi pełne zdziwienia spojrzenie.
-Znaczy…tak, oczywiście, że mi ich brakuje…- Spojrzałam na nasze dłonie.-Jednak…um… większy ból sprawia mi samo poczucie bezradności.-Zagryzłam wargę.-Ta świadomość…. Wiesz jak to jest, kiedy w jednej sekundzie ktoś jest, a w drugiej już go nie ma. Ja…. Ja nawet nie zdążyłam mu podziękować Louis.-Poczułam napływające do oczu łzy.-Tyle dla mnie znaczył, a jednak nie usłyszał tego z moich ust…i..ni..nigdy nie usłyszy.-Szepnęłam, odczuwając słone kropelki na policzkach.-Był najważniejszą osobą w moim życiu, a nigdy się o tym nie dowiedział. Te..Teraz już jest za późno.-Brunet wyjął z ręki należący do mnie kubek i odłożył go. Chwilę później szybkim ruchem poukładał poduszki do pierwotnej formy, delikatnie kładąc na nich moje ciało. Nadal utrzymując pewną odległość mamrotał jakieś słowa, głaskając po włosach.
Nie był wyraźnie przestraszony. Gdyby na jego miejscu stał Niall, czy Liam to z pewnością ta sytuacja wyglądałaby inaczej. Jednak chłopak - jak od początku spotkania; ograniczył kontakt do minimum. Nie dostrzegałam w jego oczach strachu, czy przerażenia, jedynie zmartwienie.
Potem już niewiele pamiętam. Odwróciłam się na lewy bok; tyłem do chłopaka. Łzy skapywały po moich policzkach, nie mając litości. Wspomnienia przebudziły się jak nowe; jednak każde ze zdwojoną siłą. Świadomość bezradności nasiliła się…
Nie chciałam, po prostu nie chciałam żyć…
Nieokreślony czas później…
-Na pewno.- Jego głos rozchodził się echem po całym pomieszczeniu, co zapewne było wynikiem mojej wyobraźni, która rozbudzała się o czwartej nad ranem.
-Ale ja będę miała wyrzuty sumienia, wypuszczając Cię...- Ziewnęłam.-O.. o tej porze do domu.
Tommo zaśmiał się.
-Oczy zamykają Ci się od trzech godzin, idź już spać, co?- Przede mną pojawiły się trzy sylwetki chłopaka.
Próbując nie ulec pokusie, o której wspomniał Tomlinson, wytężyłam wzrok.
-Możesz zasnąć tutaj.- Odparłam po raz kolejny.
-Ale..-zawahał się.-Proszę, chcę coś załatwić.
-O tej porze?- Uśmiechnęłam się, czego i tak pewnie nie zauważył, bo kołdra zajmowała połowę mojej twarzy.
-Tak, dokładnie.-mruknął.
-Ale…
-A jak zostanę, dotąd jak nie zaśniesz? -Uklęknął koło mojego łóżka, opierając się o nie łokciami.
-T..teeeż.- Coraz cięższe powieki w końcu wygrały, co potwierdził tylko chichot bruneta.
-Shhh, śpij.-Pogłaskał mnie po głowie.
-Mhmm.
-Aha… jeszcze jedno..-usłyszałam zawahanie a jego głosie, przez co przymrużyłam oczy.- Możesz mi mówić LouLou.
______________________________________________
Tym oto akcentem zakończyłam ten rozdział xD Wieeeem, wiem, pewnie nie tego oczekiwaliście, ale zaskoczę was- ja też :c Ehhh już sama nie wiedziałam co piszę ;/
Ale do rzeczy… wiecie, że zwykle nie piszę o jakiś ważnych notatkach, ale ta jest dość wyjątkowa, niestety w negatywnym tego słowa znaczeniu ;/ Za jakieś półtora miesiąca piszę egzaminy, z tego powodu nauczyciele dosłownie nie pozwalają nam żyć. :c Dlatego chciałabym was ogromnie przeprosić, ale rozdział 47 na pewno nie pojawi się jak to zwykle w przeciągu 2 tygodni. Nie mam pojęcia kiedy go napiszę.. można powiedzieć, że jest to takie małe zawieszenie bloga. Wiem, że okropnie was zawiodłam i dlatego jeszcze raz przepraszam.

Ahhh, bym zapomniała! :D Jak ktoś jest chętny na zlot directioners w Warszawie (ja na pewno będę ;>> ) to zapraszam TUTAJ.

43 komentarze:

  1. Przywiązał ją! Serio?!
    NICOLE!!! XD
    Cudowny ten rozdział jest <33

    OdpowiedzUsuń
  2. Booże Nicole . Love You ! ♥
    Ten rozdział jest .. jest .. no nie mam słow . Jak czytam Twoje opowiadanie to z każdym zdaniem przechodzi mnie taki dreszcz . nie umiem tego wyrazić słowami . Po prostu .. nie wiem . nie . To jest genialne , ty jesteś genialna . !
    Trzymam kciuki za Twoją wenę i za twoje testy ;***. I wcale nas nie zaniedbujesz jak to Ty mówisz . Poczekamy . nie martw się .
    Loulou - to jest świetne ;dd . zawsze jak to czytam to ma taaaaakiego banana na twarzy hah . ;******** .
    W. ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział! Rozumiem, że musisz na chwilę odstwić bloga i zająć się nauką co nie zmienia faktu, że z niecierpliwością będę czekać na następne :)
    Pozdrawiam
    Annie

    OdpowiedzUsuń
  4. O mój Boże to mój ulubiony rozdział:) Jest Świetny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak. My wszystko rozumiemy. Wiem co czujesz. xd Zajebisty nacisk na naukę. Odstawmy egzaminy ;p
    HAHHAHAAHAHAHHAHAHAH!
    Lałam xD Lałam i jeszcze raz lałam! xD Boże!
    Przywiązał ją. A w niektórych przypadkach zastanawiałam się, czy on aby nie chce jej pocałować.. Nie, nie, to tylko moja zryta psycha.
    Ale serio, te szelki..Mraśnie. ;3
    Szkoda Asi. Przecież co ona musiała przeżywać?
    Nikt o tym nie wiedział, nawet jej matka, co na przeżywa, a tu nagle Louis się dowiaduje. I ta jego niepewność... Boże jak to na mnie działa. *-*
    Weź w ogóle wyjdź, ja rycze, nie pacz na mnie xd Rozklejam się na twoich oczach...
    Dobra, jestem zbyt wrażliwa.. Dopiero teraz to sobie uzmysłowiłam.. ;d No to kończę, bo mi głowę rozsadza, a tu jeszcze taki wstrząs po tym hipersuprzajebistymfenomenalnym rozdziale, tak więc tego....
    Ubóstwiam Cię i czekam na kolejny, mam nadzieję, że jak najszybciej się pojawi! ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział świetny, Asia... współczuję jej szczerze, ale wydaje mi się, że to lepiej że ktoś się wreszcie dowiedział, nie będzie musiała tego znosić w samotności.
    Louis jest boski <3 uwielbiam, ubóstwiam, kocham :*

    Zapraszam na mojego bloga:
    onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com

    Pzdr. :) =) :* <3

    OdpowiedzUsuń
  7. 1. Co Ci chodzi po głowie ?! Z tym przywiązaniem Asi do łóżka ?? Lou jest prze, jeszcze swoimi szelkami !! <33
    2. Strasznie żal mi Asi :C Biedna... :(
    3. Lou płakał :'(
    4. Rozdział boski !! ;**
    5. Przyznaje że trochę płakałam !
    6. Masz dziewczyno talent !! ^^
    7. Powodzenia z egzaminami !! ;**
    8. Loulou <--- ZAKOCHAŁAM SIĘ !!;**
    9. Oddasz mi trochę swojego talentu ?? :) PROSZĘĘ !! ^^
    10. Czekam na next'a :)
    / Caroline ^^
    + ZAPRASZAM DO MNIE :
    http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/
    Mam nadzieję, że wejdziesz ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział :) wzruszyłam sie ;( jestem ciekawa przebiegu akcji.. Powodzenia z egzaminami no i oczywiście czekm na nn :* :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział!!! Nauka, wiem coś o tym. Będę czekała choćby miesiąc na nowy rozdział! Kocham twojego bloga.
    Pozdrawiam Julia

    OdpowiedzUsuń
  10. Kobieto, najlepszy rozdział ever! Nie wiem dlaczego, tak po prostu ;) Szkoda, że zawieszasz, ale jak mus to mus ;( Nie wiem czy mogę, ale weny życzę <3

    OdpowiedzUsuń
  11. nominuję cię do LIEBSTER AWARD !
    wiecej informacji u mnie na blogu :)
    http://onedirectionman.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. LOUASIAAA
    ten rozdział jest taki *asdfghjkl* że aż nie mogę.... i jeszcze LouLou :D
    Niee
    Oh, okey.... jakoś sobie poradzę z tym, że zawieszasz bloga :/
    Powodzenia na egzaminach kochana! ♥
    ~Claudia

    OdpowiedzUsuń
  13. CUUUUDOOO <3
    No po prostu brak słów. Taki wzruszający... No kocham, no ;**

    Ale ja u tak jestem za Zayn'em! On ma być Z Asią, dobrze? :))

    Czekam na nn :*

    POWODZENIA NA EGZAMINACH ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Super :-D powodzenia z egzaminami i wracaj do nas szybko!

    OdpowiedzUsuń
  15. Powozenia
    PROOOSZE ROMANS Z LOU LOU XC
    CHCE CHCE CHCEEE!!!XC

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetnie piszesz :* powodzenia na egzaminach :):):)
    szkoda, że zawieszasz...:(
    //wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny <33
    Powodzenia na egzaminach ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział. Osobiście uważam, że Tommlinson nie powinien był czytać jej pamiętnika, ale jak wszystko dobrze się skończyło to dobrze :) Jakbyś miała chwilę i czas to zapraszam do mnie na www.story-in-my-life-with-onedirection.blogspot.com Życzę weny i powodzenia na egzaminach ;** Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam < 3

    OdpowiedzUsuń
  19. Dawno nie czytalam twojego bloga bo po prostu nie mialam czasu. Ale udalo mi sie nadrobic i przeczytalam 3 zalegle rozdzialy. Swietnie piszesz i dziekuje ci za to ze takie wielki emocje wywierasz na mnie. Gdy czytalam ten rozdzial to sie poplakalam. Jeszcze ta dobijajaca pogoda za oknem. Ale rozdzial jest swietny ♥ dziekuje ci ze czytasz i komentujesz rowniez mojego bloga ;* jestes cudownym czlowiekiem, mam nadzieje ze kiedys cie spotkam ♡ IlY ♥

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham Cię za to XD No po prostu kocham! ;*
    Szkoda mi Louisa, bo wkońcu trochę krępujące było to, że zajrzał do jej pamiętnika a tam takie... wspomnienia.
    W Twoim stylu pisania jest coś... co pozwala się przenieść w inną krainę :>
    Szczerze, wystraszyłam się, jak LouLou przywiązał Asię do łóżka. Co jak co, ale to nie brzmi normalnie XD
    Kurcze, ale szkoda, że 1D wyjeżdżają na 2 miesiące. :c . A może Asia, Alice i Rose pojechałyby z nimi? XD
    Jak się kiedyś zapytałam, czy w opowiadaniu pojawią się nowe osoby, powiedziałaś, że wrócą postacie typu Sophie.... Czyżby Karen miała wyzdrowieć?
    Jestem za Louasią, Zasią i Hasią. ;*
    3maj się , powodzenia na egzaminach!
    Kochany Anonim. ;* (K.A ;*)

    OdpowiedzUsuń
  21. Nie wytrzymam tak długo :<
    Świetny rozdział
    DZIĘKI ŻE JESTEŚ ♥ :')

    OdpowiedzUsuń
  22. Gdbyś potrzebowała jakiejś pomocy , nie tylko w opowiadaniu ,ale i nauce !;)
    To zawsze możesz do nas napisać ! ♥
    genialne ♥ Louis i Asia ? sooooo cuuute

    @xBooLouxx

    OdpowiedzUsuń
  23. Super rozdział, jak zwykle z resztą ;* kiedy następny??? (wiesz bardziej podobał mi się tamten wygląd bloga, był taki weselszy ;P i ciekawszy ;))

    OdpowiedzUsuń
  24. Kiedy będzie nowy ??? Nie mogę się doczekać !! ;)
    Zapraszam na nowy rozdział :
    http://little-things-one-direction-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Czekam na nn ! :* <3 /karla

    OdpowiedzUsuń
  26. Kiedy dodasz kolejny rozdział :) Jestem bardzo ciekawa :**

    OdpowiedzUsuń
  27. Rozdział boski jak zwykle, ale jest jedno ALE, otóż jeśli Asia jest Polką i dzieciństwo spędziła w Polsce to pamiętnik też pisała raczej w języku polskim, a więc Lou jest Brytyjczykiem i nie rozumie co Asia mówi przez telefon, z czego można wywnioskować, iż nie zna polskiego, a więc nawet gdyby jakimś cudem przeczytał pamiętnik Aśki i tak nie wiedział by o co chodzi, chyba że czytałby go z tłumaczem Google.
    Buźkaa ;*
    Amanda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mysle, ze skoro Asia bardzo pilnowala, zeby jej mama nie wiedziala o roznych sytuacjach, jakie mialy miejsce i skoro umiala swietnie angielski, to mogla pisac po angielsku pamietnik. Moja mama raz znalazla moj pamietnik i przeczytala wszystko- od tamtej pory nic nie pisze i mam problem z zaufaniem jej. Pozdrawiam, A.

      Usuń
    2. Masz trochę racji, ale ja sądze, że mama Asi nigdy nie przeczytałaby jej pamiętnika. A i tak mama Aśki też zna angielski, więc może i byłoby jej trudniej przeczytać pamiętnik, ale gdyby chciała i tak zrobiłaby to.
      Mój pamiętnki wziął mi kolega, jak zostawiłam go na chwile samego w moim pokoju, więc ja rozumiem, że ktoś może stosować "środki bezpieczeństwa".
      Jednak my możemy tylko gdybać. Mam nadzieję, że autorka nam odpowie.
      Amanda

      Usuń
    3. Hmm, masz racje. Poczekajmy zatem na jakies wyjsnienie. Pozdrawiam :-) A.

      Usuń
  28. Świetne! Dopiero od nie dawna czytam twoje opowiadanie, ale już od 1 rozdziału już się w nim zabujałam! <333 :D Jest genialne! Czekam nn, szkoda że będzie tak późno :c Nie potrafię wyrazić słowami jak piękne jest twoje opowiadanie!!!! <333333 Błagam dodaj jak najszybciej możesz rozdział, bo normalnie padnę na miejscu! Albo przyjadę do Ciebie i osobiście zmuszę Cię abyś go dodała! Nie no taki żarcik na zastraszenie :D Ale tak na serio - dodaj jak najszybciej! Pozdrawiam i zapraszam do mnie --> pani.styles.pinger.pl <333!

    OdpowiedzUsuń
  29. Hej! Nominowałam cię do LA ! Więcej informacji na moim blogu ----------------------> http://one-direction-and-me-and-you-niall.blogspot.com/2014/04/liebster-adward.html

    OdpowiedzUsuń
  30. Gratuluję!
    Fragment Twojego opka znalazł się w poradniku mojego autorstwa zatytułowanym "AŁtoreczkowy przepis na sukces, czyli jak RZyć?".
    Poradnik znajdziesz tutaj:
    http://forteca-red.blogspot.com/2014/04/atoreczkowy-przepis-na-sukces-czyli-jak.html

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  31. http://sayonewordandllstay.blogspot.com/ zajrzysz? ;* proszę! <3 Naprawdę świetny blog! :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Hmm przeczytałam kazdy rozdzial i teraz czekam na kolejne ja niestety 23 tez musze napisac egzaminy(mowi sie trudno ) Kurcze nie wiem kiedy tu zajrzę ale jak mozesz to napisz mi na pingerze lub asku kiedy bedzie nowy rozdzial ok http://agata122222.pinger.pl/ lub http://ask.fm/Agata122222

    OdpowiedzUsuń
  33. czesc swietne rozdzialy czekam na wiecej :D hmm tez teraz pisze egzamin (gimnazjalny ) porazka :D jak mozesz to wyslij mi wiadomosc o kolejnym rozdziale naaska lub pingera ok http://ask.fm/Agata122222 http://agata122222.pinger.pl/ zgory dzieki :D

    OdpowiedzUsuń
  34. Nominuję cię do Liebster Award
    Więcej informacji u mnie http://i-loved-you-first-bad-boy.blogspot.com/2014/04/liebster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  35. Super blog <3 Zapraszam do siebie : http://1dczyjest.blogspot.com/ :*

    OdpowiedzUsuń
  36. Świetny rozdział! :)
    Zapraszam do siebie:
    http://maybe-it-is-not-too-late.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. Anonimowy01 maja, 2014

    Kiedy nowy rozdział??? <3

    OdpowiedzUsuń
  38. świetny rozdział naprawdę mi sie podoba życzę weny a przy okazji zapraszm do siebie http://nastolatka13567.blogspot.com/ jetsem poczatkująca i chce zobaczyc jak mi to wychodzi wieć wpadajcie i czytajcie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )