Przeczytaj notatkę pod rozdziałem! :)
______________________________________
-Mówiłam Ci nie ruszaj się!- fuknęła po raz setny
Alice.
W odpowiedzi przewróciłam oczami.
-Nie łatwo jest siedzieć od dwóch godzin w tej samej pozycji- mruknęłam patrząc
na kolejny opadający kosmyk włosów, które brunetka wyciągała spod lokówki.
-Ale będzie warto.- odparła podekscytowana psikając
zalokowaną część włosów, aby się nie wyprostowały.
-Mam nadzieję- szepnęłam słysząc pykające kości w
wyniku ich wyprostowania.
-Znowu się ruszyłaś!- jęknęła.
Nawet nie miałam siły udzielić jej odpowiedzi…
-Ok., to już będą ostatnie – powiedziała oddzielając
palcem ostatnią partię włosów.
Odetchnęłam z ulgą.
-Co nie znaczy, że
już nie musisz siedzieć bezruchu!
Wiedząc, że i tak nie mam nic do powiedzenia w tej
sprawie spojrzałam przed siebie. Rzeczywiście- parząc w lustro przyznam,
że Alice bardzo się postarała. Moje włosy delikatnie opadały na ramiona,
kończąc się lokowanymi końcówkami. Można powiedzieć, że miałam teraz dokładnie
to samo co moja przyjaciółka na co dzień. Co prawda akurat dzisiaj ona spięła
je w luźnego koka i wyglądała sto razy lepiej ode mnie… zresztą jak zwykle.
-Teraz została tylko sukienka- podsumowała patrząc z
dumna swoją kilkugodzinną pracę.
Wstałam i cicho przełykając ślinę podeszłam do
szafy, gdzie czekała już na mnie miętowo- biała sukienka. Była to jedyna rzecz,
którą Alice „łaskawie” pozwoliła mi wybrać na dzisiejszy wieczór.
-Idź do łazienki, tylko załóż ją nie dotykając
fryzury!
-Jasne, nawet jej nie musnę- mruknęłam.
Brunetka uśmiechnęła się szeroko widocznie nie
załapując sarkastycznej nuty w moim głosie.
-Leć- popchnęła mnie lekko.
Weszłam do jasnego pomieszczenia którym można było
wyczuć woń wanilii i róży. Spojrzałam na włączniki do światła- było ich co
najmniej z 5. A czego ja się mogłam po tej dziewczynie spodziewać? Niepewnie
kliknęłam pierwszy z nich. Zapaliła się mała lampeczka nad lustrem. Drugi- trzy
małe żaróweczki koło wanny.
Westchnęłam i zaczęłam zdejmować z siebie bluzkę.
Ups, nakazy Ali coś nie za bardzo przestrzegałam. No, miejmy nadzieję, że nie
zauważy tej drobnej zmiany w ułożeniu włosów. Zdjęłam również szorty, które
sprawiały o wiele mniej problemu i stanęłam przed najtrudniejszym zadaniem-
nałożenie sukienki. Zawsze mogłam spróbować przez nogi, ale pytanie czy by
weszła? Warto wypróbować. Nie była ona jedną z tych, które ściśle opinają każdą
cząstkę Twojego ciała. Zwężona była jedynie na górze, a wraz z jej opadaniem-
coraz bardziej luźna.
Yeaaa, udało się. Spojrzałam na ścianę, będącą
jednym wielkim lustrem z i dumą przyznałam, że efekt końcowy był zniewalający,
co rzadko można usłyszeć o moim wyglądzie, więc zapamiętajcie sobie te słowa!
Wyszłam z łazienki i stojąc na jej progu czekałam na
opinię Alice.
Ta klasnęła w dłonie podbiegając do mnie. Trochę
zaciągnęła ją do dołu, poprawiła włosy i pisnęła.
-Niall będzie zachwycony!
Na dźwięk jego imienia nerwowo przygryzłam wargę.
Przypomniała mi się sytuacja z wczoraj której jednak wolałabym nie powtarzać.
Retrospekcja:
-Cześć.…Niall…-
szepnęłam.
Chłopak
szybko odwrócił się naszą stronę, a na jego twarzy pojawił się dziecięcy
uśmiech. Zdjął nogę z kolana i odłożył gitarę. Moje serce z każdą sekundą biło
coraz mocniej i szybciej. W salonie panowała cisza, która trwała zapewne trwała
tylko parę sekund, ale dla mnie to były przeciągające się godziny. Policzki
Horana przybrały nieco czerwieńszego koloru, co nie uszło mojej przyjaciółce
posyłającej mi znaczące spojrzenie. Blondyn zaczął się do nas zbliżać, a ja
myślałam, że zaraz tam padnę.
-Asia…I
Alice! Hej!- Irlandczyk był już w zasięgu ręki, kiedy cofnęłam się odruchowo.
Nie wiem czy to zachowanie było wynikiem paniki…. Moje ciało po prostu
zbudowało barierę oddzielającą poprzednie miesiące od tych nadchodzących.
Na
szczęście Alice w porę zareagowała i starając się zredukować mój błąd wtuliła
się w potężny tors chłopaka. Patrzyłam na nich z niewielkiej odległości ze
strachem stwierdzając, że za chwilę to ja będę musiała znaleźć się na jej
miejscu. Rozpaczliwie zaczęłam szukać jakiegokolwiek ratunku rozglądając się na
boki. Zaczęłam dyskretnie zwiększać dystans pomiędzy dwójką cofając się w
stronę holu. Skończyło się na lekkim obiciu się o coś ciepłego, co okazało się
umięśnionym brzuchem Liama. Odwróciłam się, już teraz zupełnie nie wiedząc jak
się zachować. Z moich ust wydobyło się nieme „przepraszam”. Brunet w geście
zdziwienia uniósł obie brwi. Starałam uśmiechnąć się blado, co tylko wzbudziło
podejrzenia w Daddy’m.
-Aż
tak Ci się spieszy? Przecież masz jeszcze prawie dwa dni, więc zdążysz
przygotować sukienkę.- odrzekł ni to żartem, ni to serio.
-Echem…-
starałam powiedzieć cokolwiek, co miałoby większy sens.
Payne
widząc moje zmieszanie przyjął nieokreślony wyraz twarzy unosząc przy tym
kąciki ust ku górze.
-…Wiesz….-
bełkotałam-… Znając Alice nie powiedziałabym, że będzie łatwo- palnęłam
pierwsze co mi przyszło do głowy.
-Patrząc
na nią raczej nie widzę, żeby jakoś specjalnie spieszyła się do domu, a Ty
wręcz przeciwnie.- odparł wskazując na brunetkę, która powoli uwalniała się
spod uścisku blondyna.
W
mojej głowie zawirowała spora dawka przekleństw. I co ja mu teraz powiem?!
Popatrzyłam
na niego bezradnym wzrokiem .Co innego
mogłam zrobić?
-Hej….
już dobrze- szepnął widząc mój strach w oczach.
Domyślił
się?! Oby nie…
-Asia-
gdzieś z boku usłyszałam znajomy Irlandzki akcent, a na sam jego odgłos moje
ciało przeszły ciarki.
-Sprawiasz
wrażenie, jakbyś się czegoś bała, ale była wobec tego bezbronna. Tak jak
dzisiaj w nocy…- mruknął tyle co zdążył,
bo naprzeciwko zjawiła się dobrze znana mi postać.
Jak
zwykle uśmiechnięty, lekko… cholera…teraz już bardziej zaczerwienione policzki.
Iskierki radości w oczach- tak dobrze myślicie- Niall.
Starając
się zrobić kolejny dyskretny kroczek do tyłu natrafiłam ponownie na ciało
Liama. Ten swoim silnym ramieniem oplótł moje ciało na wysokość pępka, czyli
tam, gdzie było mu najwygodniej. Dla mnie nieco krępujące, ale fakt, że
mogłabym zamiast tego tkwić w uścisku Horana zaraz mnie zmotywował. Payne chyba
w tej chwili znał mnie lepiej niż ja sama, doskonale wyczuwał mój strach i
panikę, które zawładnęły moją osobą.
-My….
już… będziemy się… zbierać- wydusiłam.
-Jasne-
powiedział Irlandczyk, jednak nie patrząc mi w oczy, tylko Liamowi.
Poczułam,
że ciało Daddy’ego spięło się przez chwilę, a chłopcy nadal utrzymują kontakt
wzrokowy przekazując sobie niewidoczne dla mnie informacje.
-Aaaaasia,
spieszyło nam się, pamiętasz?- zaświergotała jak zwykle ze „ świetnym
wyczuciem” Alice.
Uścisk
bruneta poluźnił się, a ja szybko się z niego wyswobadzając pognałam w stronę
mojej przyjaciółki. W drodze rzuciłam ciche „hej” ni to do jednego, ni to do
drugiego.
Po usłyszeniu
jej odpowiedzi tylko przewróciłam oczami.
-Akurat nie to chciałam usłyszeć.- odparłam.
-To, to, tylko jeszcze o tym nie wiesz.- powiedziała
z chytrym uśmieszkiem.
-Ta, z pewnością- mruknęłam zabierając torbę z
podłogi.
-To co, zbieramy się?- krzyknęła podekscytowana.
Pół
godziny później…
-A co jeśli otworzy Niall?- zapytałam próbując wziąć
dwa głębokie oddechy.
-To się z nim przywitasz.- powiedziała jakby gdyby
nic Alice.
Brunetka zadzwoniła do drzwi, na co moje serce
zaczęło bić dwa razy szybciej. Sekundy dłużyły się w nieskończoność, aż w końcu
usłyszałyśmy dźwięk przekręcanego zamka.
-Harry!- pisnęła moja przyjaciółka na widok
uśmiechniętego loczka.
-Hej- Styles już miał się do mnie przytulać, kiedy
Ali wyciągnęła swoją rękę pomiędzy nas.
-Nawet się nie waż psuć mojej całodziennej pracy.-
mruknęła ni to żartem, ni to serio.
Spojrzeliśmy na dziewczynę nieodgadniętym wzrokiem.
-Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać- szepnął
Hazza nadal na nią patrząc.
W odpowiedzi dostał tylko buziaczka w powietrzu.
Spojrzenie bruneta zostało skierowane na mnie, najpewniej w celu wyjaśnień.
Wzruszyłam tylko ramionami lekko się uśmiechając.
Alice wparowała do środka jak gdyby nic.
-Liiiiiiaś!- pisnęła zapewne w poszukiwaniu
Daddy’ego.
Ja również przekroczyłam próg domu korzystając z
przytrzymanych przesz Stylesa drzwi i podążyłam za brunetką, która trzymała w
dłoni nasz wspólny prezent.
Po schodach zaczął zbiegać zapinający koszulę Payne.
-H-h-heeeej- rzucił w biegu zatrzymują się przy nas
i obdarowując szybkim uśmiechem.
-Matko, jakiś Ty zestresowany! A na dodatek nie
gotowy…. zresztą żaden z was nie jest gotowy, dobrze, że jesteśmy z Asią
wcześniej.- paplała jak najęta.
Chłopak przeczesał dłonią włosy.
-Nie codziennie prosi się o chodzenie.- wybełkotał.
-Liam! Nie pisałam Ci, że masz się niczym nie
martwić! Ona się zgodzi, rozumiesz? A tak ogólnie to jak Ci obiecałam zaraz
idziemy na górę, a za kilka godzi nikt Cię nie pozna!
-Wolałbym, żeby Rose mnie poznała- mruknął
lekko się uśmiechając.
On stał się najwspanialszym chłopakiem na świecie,
od kiedy jest zakochany…
-O to już się nie martw…- brunetka zrobiła krótki
oddech po chwili kontynuując- A więc ….dobra …no …powracając do bardziej
urodzinowych tematów..Kochanie chciałyśmy Ci życzyć wszystkiego najlepszego,
żebyś był z Florencis* jak najdłużej, żebyście mieli gromadkę wspaniałych
dzieci, i żebym mogła wszystko zaprojektować na wasze zaręczyny, ślub,
chrzciny, wesele, urodziny, roczni…
-Starczy Alice, rozumiem- przerwał jej chłopak
śmiejąc się pod nosem.- Na pewno zatrudnimy Cię jako projektantkę. – powiedział
odbierając prezent i całując ją lekko w policzek. Następnie podszedł do mnie i
przyciągając swoimi potężnymi barkami złożył delikatny pocałunek na moich
włosach.
-Dziękuję- szepnął na sam koniec.
-Proszę- odparła dziewczyna- a Teraz idziemy na górę
i bez żadnych sprzeciwów poddajemy się moim zabiegom- mruknęła ciągnąc chłopaka za sobą.
Rzuciłam brunetowi ostatnie współczujące spojrzenie
poczym udałam się w stronę salonu, gdzie dekoracje przyczepiał Harry.
Loczek odwrócił się i widząc, że nie ma wokół mnie
Alice podszedł wyciągając ręce w moją stronę. Zaśmiałam się cicho chwilę
później tonąc pod falą gęstych włosów.
-Nie odpuściłbym- szepnął.
Już chciałam się odsunąć chcąc się przywitać z
kolejnym członkiem, którego kroki usłyszałam na schodach, ale zrezygnowałam
widząc idącego mulata. Z powrotem wtuliłam się w ciepłe ciało Hazzy przy okazji
zahaczając o złoty wisiorek wiszący na jego szyi. W duchu modliłam się, żeby
Malik nie spojrzał w naszą stronę, a tym bardziej, żeby się nie odezwał. Tak
też było. Zayn przeszedł koło nas, oczywiście powodując u mnie wstrzymanie
oddechu i przyspieszenia bicia serca, ale ignorując kompletnie naszą dwójkę.
Jedno musiałam przyznać: wyglądał bosko. Czarne
rurki i biała rozpięta koszula świetnie eksponowała jego idealnie wyrzeźbione
ciało. Zaś kolory doskonale odzwierciedlały emocje i nastrój, którymi zapewne
było przygnębienie z odrobiną smutku.
Kontrastująca ze sobą odzież dopasowywała się do
ciemnej cery mulata i lekko podniesionych włosów. Kątek oka zauważyłam, że
chłopak w pośpiechu zapina koszulę, jakby dopiero co wstał. Może i tak było? Z
tego co słyszałam, to czarnowłosy potrafił być nieprzewidywalny.
Przełykając ślinę niepewnie odsunęłam się od
Harrego, który przeniósł wzrok na moje oczy. Te dwa zielone punkciki niemal
błyskały radością.
-Asiaaaaaaa- usłyszałam gdzieś z lewej.
W pierwszej sekundzie przeraziłam się, czy aby głos
nie należy do Nialla, jednak po odwróceniu się zobaczyłam rozpędzonego w moją
stroną Louisa.
Chłopak zahamował w ostatniej chwili, w wyniku czego
wylądował koło Stylesa i obaj runęli na podłogę. Cała nasza trójka wybuchnęła
śmiechem. Ten widok chyba zapamiętam do końca swojego życia. Hazza
przygnieciony przez Tomlinsona, który mimo wielu prób powstania rozkładał się ponownie pod wpływem kolejnej
dawki śmiechu.
-Tommo złaź, ciężki jesteś- wysapał rozłożony Styles.
Niebieskooki rozpoczął kolejną próbę, która również
zakończyła się porażką.
-Lou- jęknął loczek.
Tym razem już chyba po siódmej próbie chłopak
podniósł się na równe nogi. Hazz zaraz po nim zwlókł się z zimnej posadzki.
Obaj nadal mieli uśmiech na twarzy.
-Harry- usłyszeliśmy z góry Alice.
-Chyba Twoja kolej, współczuję, idź.- powiedział
sarkastycznym głosem Tomlinson.
-Niedługo Ty będziesz podzielał mój los- mruknął
rozbawiony chłopak kierując się w stronę schodów.
Posłałam Louisowi pytające spojrzenie.
-Ona ma nas wszystkich wyszykować, nie tylko Liama-
odparł wzruszając ramionami.
-Ja to przechodziłam już rano.- powiedziałam lekko
się uśmiechając.
-No cóż…nie to jeszcze czeka. Chcesz coś do picia?-
zapytał ruszając do kuchni.
Już miałam przytaknąć, przypomniałam sobie, że mulat
siedzi w tym samym pomieszczeniu.
-N-nie, dzięki- starałam się, aby mój głos nie
drżał, co nie za bardzo wyszło.
Tommo zatrzymał się w pół kroku odwracając się.
-A Tobie co? – wyszeptał zbliżając się.
-Nic- wysiliłam się na uśmiech.
Boo Bear uniósł brew w geście pytającym.
-Jakoś Ci nie wierzę.- mówił będąc coraz bliżej.
Nie chciałam poruszać tematu Zayn’a, kiedy chłopak
był za ścianą.
-Idź już do kuchni, ja poczekam- odparłam popychając
Lou w przeciwnym kierynku.
Brunet wykonał moje polecenie znikając za rogiem, a
ja odetchnęłam z ulgą.
Usłyszałam rozbawiony ton, który zapewne należał do
niego. Najprawdopodobniej próbował zagadać do mulata.
Gdy usłyszałam lekko zachrypnięty i dobrze znany mi
głos przez moje ciało przeszedł lekki dreszcz. Rozmawiali jak dawniej, różnicą
była tam moja osoba, która teraz za nic w świecie nie pojawiłaby się w
pomieszczeniu razem z nim.
Po chwili zza rogu wyłonił się niosący dwie szklanki
Tommo. Gestem ręki wskazał na kanapę.
-Siadaj póki można, za dwie godziny nie będziesz
mogła się tu przepchać- mruknął.
Kątem oka zobaczyłam, że Malik opuszcza salon
kierując się ku górze.
-Trzeba było tak od razu- powiedział jakby gdyby nic
Lou.
Spojrzałam na niego nie za bardzo wiedząc o co
chodzi.
-On tam był. Dlatego
nie weszłaś, prawda?
Przytaknęłam niepewnie, odbierając od chłopaka zimny
napój.
Brunet westchnął patrząc na mnie współczującym tonem
i przybliżając się.
-Takim zachowaniem na pewno nie uda wam się
pogodzić.
-Wiem.- jęknęłam starając się zatrzymać łzy, które
uparcie próbowały wydostać się z moich oczu.
Nie wiedząc co za bardzo teraz zrobić po raz kolejny
upiłam łyk soku, a niebieskie tęczówki chłopaka śledziły każdy mój ruch. W
końcu brunet delikatnie sięgnął po moją szklankę i postawił ją na blacie.
-Nie musisz udawać przede mną, że wszystko jest
dobrze. Nie musisz kłamać.- powiedział.
Zamrugałam kilka razy i podkuliłam nogi . Tommo
westchnął i jak małą kuleczkę przyciągnął do siebie ramieniem, następnie
usadawiając na kolanach.
-On też bardzo cierpi. Staramy się go wspierać Asiu,
tak jak i Ciebie.
Schowałam głowę w jego ramieniu starając się nie
rozpłakać. Sam ten temat rozrywał mnie
od środka.
Czułam jak chłopak bierze dwa głębokie oddechy.
Zaczął kreślić małe kółeczka na moim przedramieniu.
-Spokojnie. Tylko żebyś mi się tu nie rozpłakała na
urodzinach swojego przyjaciela. Po imprezie przyjdziesz do mnie się wypłaczesz,
ale nie teraz, kiedy jesteś tak onieśmielająco piękna.- wyszeptał przyciągając
moje ciało do rozgrzanego torsu.
Uśmiechnęłam się na te słowa. Louis zawsze umiał
pocieszyć.
-Dziękuję Lou- powiedziałam półszeptem.- może
przyjdę- dodałam po chwili ciszy.
Kątem oka zauważyłam, że brunet się uśmiecha.
Zresztą kiedy on tego nie robił?
Trwałam z nim tak w uścisku parę minut…a może parenaście? Nie wiem, czas z wyjątkowymi ludźmi trudno jest policzyć. Tommo
tylko kołysał mnie i jeździł opuszkami palców po ramieniu. To dziwne, że ten
zawsze roześmiany Tomlinson ukazywał swoją drugą naturę jaką była troska-
niezwykła troska.
Mój niepokój pojawił się wtedy, gdy usłyszałam
rytmiczne kroki na schodach. Moje ciało spięło się momentalnie, co nawet brunet
wyczuł.
A co jeśli to był Niall?
Podkuliłam moje nogi jeszcze bardziej, a dlonie
mocno zacisnęłam. Chłopak przelotnie spojrzał na schody zapewne domyślając się
skąd mój strach.
-Spokojnie, to tylko nasz blondynek. –rzucił
przelotnie.
Nasz
blondynek…. Czyli to był ON.
O mało co nie zasłynęłam się powietrzem. Boo Bear
szeptał mi jakieś słowa, których nawet nie słyszałam. Byłam w zbyt dużym stresie.
Tym razem już nie uniknę z nim spotkania, w końcu
będę musiała się przywitać- taka myśl
dręczyła mnie odkąd usłyszałam ciche kroki Irlandczyka.
Horan nawet mnie nie zauważając przeszedł do kuchni.
Albo był tak przejęty jedzeniem, albo to ja się dobrze ukryłam w ramionach
Tomlinsona.
Obie opcje są prawdopodobne.
-Za pół godziny zaczną się schodzić pierwsze osoby,
poczekaj!- krzyknął Tommo.
-Chociaż jedna paczka!- pisnął błagalnym tonem.
-Nie! Jeszcze chwila i będziesz mógł wyjeść
wszystko, więc wytrzymaj te kilkadziesiąt minut.- odparł.
-Louuuuuuis!- zawołała Alice.
-Oho, teraz moja kolej- mruknął wzdychając.
Co?! A ja mam tu zostać sam na sam z Niallem?!
-Idę z Tobą.- szepnęłam ledwie słyszalnie.
-Skoro chcesz.- odrzekł niewzruszony przekręcając
mnie tyłem i stawiając na równe nogi.
Przepuścił mnie przodem a ja pomknęłam na górę jak
strzała. Wpadłam do pokoju, gdzie moja przyjaciółka układała mulatowi fryzurę jednocześnie
dając rady na temat ubioru loczkowi.
-Malik nie ruszaj się…Nie Hazza bardziej w prawo…O
teraz…Ale rozepnij ten guzik..Zayn co ja Ci mówiłam, że masz siedzieć w
miejscu, Harry…..ehhh…jeden guzik miał być, nie rozbieraj się tutaj…!- paplała
a ja nie byłam w stanie nadążyć co mówi.
-Jestem- zameldował się jak w wojsku Lou.
-Dobrze, siadaj zaraz się Tobą zajmę- mówiła nadal
wpatrując się w ułożenie włosów Bad Boy’a.
Na dole rozległ się dzwonek do drzwi.
-To już?!- pisnęła dziewczyna.
-Tak Alice, męczysz tu nad od dłuższego czasu.-
mruknął sarkastycznie Hazz.
Moja przyjaciółka uśmiechnęła się w odpowiedzi.
-Kto zejdzie otworzyć? Lou na fotel!
-Liam, albo Niall.- powiedział Tommo zasiadając
przed brunetką.
Czułam się co najmniej dziwnie będąc w jednym
pomieszczeniu z mulatem, ale starałam się nie zwracać na niego większej uwagi.
Przeniosłam wzrok na Stylesa, który próbował ułożyć odpowiednio koszulę. Widząc
w lustrze, że skupiam na nim spojrzenie uśmiechnął się ukazując dwa prześliczne
dołeczki.
-Louis tu mam oczy!- mruknęła zaaranżowana Alice, na
co chłopak niechętnie podniósł wzrok, a Harry wybuchnął śmiechem.
Nawet Zayn uśmiechnął się pod nosem.
-Przepraszam kochanie.- odrzekł przymilnym głosem.
-Nie bądź bezczelny!- fuknęła, sama nie mogąc
powstrzymać się od uniesienia kącików ust.
Oparłam się o framugę drzwi żałując, że nie wzięłam coli
i popcornu.
Z dołu usłyszeliśmy kolejny dzwonek do drzwi i coraz
głośniejsze rozmowy.
-Imprezę czas zacząć!- powiedział uradowany Styles
kierując się w stronę salonu.
Kilka
godzin później…
-Chociaż jednegoooo- mówiła moja koleżanka
podsuwając mi pod nos alkohol.
Pokręciłam przecząco głową na co ona i Louis
westchnęli.
-Kiedyś musi być ten pierwszy raz!- wybełkotał
Tommo.
Brunetka spojrzała na niego nieodgadniętym wzrokiem
wybuchając po chwili śmiechem.
-Od kiedy to jesteś takim poetą?
-Od kiedy wypił czwartego drinka.-mruknęłam
przejeżdżając wzrokiem po imprezowiczach.
Gdzieniegdzie tworzyły się małe grupki osób. Same
obce twarze. Powiem szczerze, że czułam się tutaj bynajmniej niekomfortowo. Nie
to co Alice- ona porafiła zagadać do każdego. Nicole podobnie. Tylko Rose
patrzyła nieco przestraszonym głosem na
gości.
Uśmiechnęłam się do niej ciepło starając się dodać
jej otuchy. Ehhhh Florencis wiem co
czujesz, ja mam to samo… - powiedziałam w myślach.
Pewnie nie wspomniałam o tym, że blondynka wyglądała
naprawdę dobrze. Nie to żebym zmieniła orientację…
Obok niej stał cały zestresowany Liam zapewne
zastanawiając się w której chwili podejść. Rzucił mi pytające spojrzenie.
Nie
teraz – odparłam co mam nadzieję- dobrze wyczytał z ruchu
moich warg.
Zastanawiacie się o co chodzi? Otóż jak już
wcześniej mówiłam bądź nie Payne postanowił zapytać Rose czy zostanie jego
dziewczyną. To musiał być na prawdę ważny krok w jego życiu, więc chłopak
nerwowo gniótł rąbek koszuli w dłoni.
Urodziny dopiero się rozkręcały, dałam mu znak, żeby
jeszcze poczekał. On przytaknął, co miało oznaczać, że zrozumiał i podszedł do
blondynki z zamiarem pogadania. (na razie)
Nialler zniknął gdzieś w „strefie jedzenia” a Hazza
wywijał na w rytm muzyki.
Yhm…zapewne się zastanawiacie co z Malikiem. Otóż
muszę was zmartwić, ale mulat stał na tarasie wpatrzony w poświatę księżyca. Nie
bawił się z innymi, tylko samotnie przebywał odizolowując się od reszty. Z
lekkimi wyrzutami sumienia odwróciłam wzrok.
Z głośników zabrzmiał rytm
kolejnej szybkiej piosenki z ja zobaczyłam idącego ku mnie…
.
.
.
Nialla!!
Nie, błagam! Nie cholera! Nie, tylko nie on!
Przekręciłam głowę w
w lewo udając, że nie widzę uśmiechniętego Irlandczyka kierującego się w
moją stronę. Spojrzałam bezradnie w stronę Alice, która również nie wiedziała
co robić. Najchętniej rzuciłaby mnie ku niemu, ale wiedziała, że moja reakcja
mogłaby być jeszcze gorsza niż wczoraj.
Przeniosłam swój wzrok na Louisa szukając w nim
ostatniej deski ratunku. I choć chłopak nie wiedział czym jest spowodowany mój
stres uśmiechnął się pod nosem i zaciągnął mnie wśród grupę tańczących. Szłam
przeciskając się przez wszystkich imprezowiczów, aż w końcu Tommo stanął.
Przekręcił mnie tak, że byłam tyłem do niego, jednak
dotykałam każdej części ciała chłopaka.
Ja nie wiem…czy on nie czuł się w żadnym calu skrępowany?!
-Tomlinson to nie jest wolny, a po drugie nie
uważasz, że odległość między nami jest zbyt mała, a praktycznie nie ma jej
wcale?- wycedziłam przez zęby.
-A wolałabyś, żebym wrzeszczał do Ciebie z odległości
metra dlaczego tak się przestraszyłaś? – szepnął tuż koło ucha.- I żeby wszyscy
słyszeli Twoją odpowiedź.- dodał nie widząc reakcji z mojej strony.
Nerwowo przygryzłam wargę.
-Spokojnie, jeśli chodzi o mnie to nic Ci nie
grozi.-mruknął lekko oplatając mnie swoimi rękami.
-Chociaż Ty…- szepnęłam wzdychając cicho.
-Słucham?
-Nic, nie ważne- odpadłam szybko, przypominając
sobie, że nikt nie może się dowiedzieć tego co wiem na temat Nialla.
-I tak słyszałem.
Przełknęłam wolno ślinę. Jeśli on to powie blondynowi to ja nie żyję…
Przypominając sobie dlaczego tak w ogóle tu jestem,
i że tańczę z Lou spojrzałam w stronę lekko zestresowanego Irlandczyka
gadającego z Alice.
Czyli jednak widział mój strach. Mógł się zacząć
domyślać!
-Czy dowiem się czemu tak nagle rzuciłaś się na mnie
z wielką chęcią zatańczenia?- zapytał Tommo wybudzając mnie z transu jakim było
przerażenie na samą myśl, że Horan się dowiedział, dlaczego go unikam.
Nerwowo przygryzłam wargę.
-Przecież Zayn nadal stoi na tarasie, do nas tylko szedł
Nialler.
Dla
Ciebie tylko…
-Musiałam go pomylić z kimś innym- palnęłam pierwsze
co mi przyszło do głowy.
-Coś za bardzo się tym przejmujesz.-mruknął- blada
jesteś, dobrze się czujesz?- spytał zatroskanym wzrokiem.
-T-tak.- odparłam co oczywiście nie było prawdą
zważywszy na podejrzenia o których właśnie myślałam.
-Może lepiej usiądziemy?
Nie!!
Tylko nie do niego!!!
-Jest ok, tańczmy.
Piosenka dobiegała końca, a ja stwierdziłam, że
przecież nie mogę całej imprezy przetańczyć z Louisem na dodatek w tym samym
miejscu.
Spojrzałam w stronę Alice, która jeszcze przed
chwilą rozmawiała z Irlandczykiem.
Właśnie!! Przed chwilą, bo już go przy niej nie
było. Nerwowo zaczęłam wodzić wzrokiem po wszystkich zebranych osobach.
Mój wzrok powrotem zatrzymał się na brunetce, która
dawała mi jakieś niezrozumiałe znaki cały czas wymachując ręką.
Tak
Ali, wszyscy wiemy o co Ci chodzi…
-Madam, mogę prosić?- przede mną pojawiła się
sylwetka dobrze mi znanej osoby.
Czyli
już wiemy…
Louis momentalnie poluźnił uścisk i popchnął mnie w
stronę Horana.
A ja? Dokładnie w tej chwili słyszałam krew szumiącą
w mojej głowie. Nogi ledwo co trzymały
się w pozycji pionowej. Oddech… praktycznie zanikł.
Słyszę, jak z głośników wydobywają się pierwsze nuty
powolnej piosenki. Fuck!
Ręce blondyna z jak największą delikatnością
oplatają się wokół mojej talii. Jakaś mała cząstka mnie poczuła ulgę czując
dawny dotyk, ale reszta mojego ciała była spięta.
To wszystko zaczęło powracać… Przypomniało mi się z
jak bardzo Niall o mnie dbał, z jaką troską to wszystko robił. Tak jak teraz!
Właśnie teraz z nim tańczę. Zakładam mu ręce na szyję z tyłu nerwowo ściskając
palce.
Jego ciepły oddech otula moje policzki. Nadal nie
mogę obudzić się z transu. Jestem wpatrzona w jeden punkt, co nie uchodzi
uwadze chłopaka. Ogólnie cały mój strach zostaje zauważany…
Może być gorzej??
-Hej, rozluźnij się- słyszę pierwsze, wypowiedziane
słowa od początku piosenki. Brzmią one cudownie w połączeniu z tym dobrze mi
znanym Irlandzkim akcentem.
Żebyś
wiedział jakie to trudne…
Tańczysz z NIM!! Z przyjacielem, który jest w Tobie
zakochany!
Nie mogę z siebie nic wydobyć. W tej chwili jest to
zbyt trudne.
Patrzę w każdy inny możliwy punkt, byleby nie na
niego. Odwracam wzrok, nie potrafię znów mu spojrzeć w te piękne, niebieski
tęczówki.
Chłopa przybliża się. W pierwszej chwili myślałam,
że z zamiarem pocałowania, na co moje serce dosłownie zastygło.
Jednak nie, chce mi tylko coś powiedzieć. Ostatnie
spotkanie nauczyło go tyle, że mogę łatwo uciec, dlatego teraz mocno zaciska
ręce. Nadal mogę się swobodnie ruszyć, ale wywinąć już nie.
-Asiu nic ci nie zrobię.- szepce do prawego ucha
korzystając z bliskiej odległości, która nad dzieliła.
Kolejny dreszcz. Mogę się założyć, że moja twarz
jest blada jak ściana. Jednocześnie mi duszno, chcę wziąć głęboki wdech, który
nie byłby bardzo zauważalny.
-Jesteś strasznie spięta i nie wyglądasz za dobrze,
wszystko ok.?
Trzecie wypowiedziane przez niego zdanie, a moich
odpowiedzi zero.
W końcu zdobyłam się na lekkie kiwnięcie głową.
Ręce zaplecione wokół jego szyi drżą, nogi- plączą
się.
W końcu blondyn odsuwa się, co skutkuje tylko na
moją niekorzyść. Dlaczego? Prawa dłoń, która jeszcze niedawno była za moimi
plecami teraz z największą delikatnością przejeżdża na moim policzku. Zmusza
mnie to do spojrzenia z stronę chłopaka.
Z lekkim drżeniem warg mój wzrok spoczywa na nim.
Wreszcie mogę mu się przyjrzeć. Irlandczyk nie okazuje żadnych oznak stresu,
jest rozluźniony. Policzki Horana nie są już tak zarumienione jak przed paroma
minutami. Uśmiecha się- jak dawniej. Wszystko jest jak dawniej. Nie widzę
żadnych oznak jakiejkolwiek zmiany. Ten sam błysk troski w oczach.
-Piękna jesteś. - wyczytuję z ruchu jego warg.
Nie potrafię z siebie nic wydobyć. Jedynie moje
dłonie zaciukują się jeszcze mocniej.
Co prawda ani razu Niall nie próbował mnie
pocałować. Może woli poczekać…? Może
szuka szansy, której dla niego nie ma?
Nie patrz się w te niebieskie tęczówki, nie patrz
się tam!
-Co się z Tobą dzieje?- kieruje pytanie bardziej do
siebie niż do mnie.
Wolno przełykam ślinę.
Zaczynam błądzić wzrokiem po wszystkich
zgromadzonych wyszukując mojej przyjaciółki.
-Jeśli chodzi o Zayna to spokojnie, zamknął się w
pokoju.-powiedział.
Nie,
chodzi o Ciebie.
Zaraz zaraz…co?! Zamknął się w pokoju? Przeze mnie?!
To drugie już dopowiedziałam sobie sama, wiedząc doskonale, kto jest tego
przyczyną
Moje spojrzenie znów spoczywa na blondynie. Ten
widząc wyraz twarzy, który nie zwiastował nic dobrego, szepnął:
-Przepraszam, nie powinienem tego mówić- spuścił
wzrok.
I znowu ta gula w gardle. Zaraz kończy się piosenka
a ja nie odezwałam się do niego ani słowem.
Chciałam coś powiedzieć, ale było to silniejsze ode mnie. Nie łatwo jest
się przyzwyczaić, że Twój najlepszy przyjaciel żywi do Ciebie o wiele więcej,
niż Ty do niego.
„Miłość jest
poważniejszym uczuciem, a w połączeniu z przyjaźnią wręcz niemożliwym…”
Słysząc ostatnie nuty moje serce znów powracało do
normalnego rytmu. Jednak dręczyły mnie
wyrzuty sumienia związane z moim milczeniem. Kątem oka zauważyłam, że blondyn
nadal ma spuszczoną głowę. Tak bardzo pragnęłam go pocieszyć, ale wewnętrzna
siła nie pozwalała mi na to.
Ostatnia sekunda. Jego ręce zamiast się rozluźnić-
przyciągają moje ciało do torsu chłopaka.
-Dziękuję za wspaniały
taniec- szepcze składając delikatny pocałunek na moim policzku...
*Florencis- nazwisko Rose.
Kochani jak się pewnie domyślacie nie bez powodu
proszę was o przeczytanie tej notatki. Piszę do was z pewną prośbą i
informacją. Otóż następny rozdział będzie na tyle wyjątkowy, że losy Rose i
Liama zależą tylko i wyłącznie od was. :)
Po prostu piszcie w komentarzach
wasze opinie, czy Rose powinna się
zgodzić na prośbę Liama o zostanie jego dziewczyną.
Na początku myślałam nad tym, żeby to liczba głosów
„tak” bądź „nie” miała największe znaczenie, ale po dłuższym zastanowieniu
stwierdziłam, że jedna osoba może dodać 20 komentarzy z anonima co nie byłoby
fair wobec innych.
Dlatego doszłam do wniosku, że to wartość komentarzy
będzie miała tu największe znaczenie. Wygra tylko jedna
osoba, która najlepiej przedstawi swoje argumenty a jej zdanie będzie dokładnie
uzasadnione.
Tak więc… to od was zależy następny rozdział….w
sumie to nie tylko 37 ale i całe opowiadanie, serdecznie zapraszam do
umieszczania waszych opinii w komentarzach i podpisywania
się!
To tyle… rozdział był o wiele dłuższy niż zwykle,
więc mam nadzieję, że miałyście co czytać. ^^
Do „zobaczenia” w następnym (pamiętajcie, że cały
zależy od was!), kocham was <33
PS. Co Myślicie o Story of my life? *-* Ja się
zakochałam…