Obudziłam się w dość nietypowej pozie. Nie, wróć!
Nie wiem co rozumiecie przez słowo „obudziłam” bo nawet nie otworzyłam oczu.
Gdzieś z prawej strony usłyszałam płytki oddech..echh nawet nie wiedziałam
kogo. Czułam, że jestem już na samej krawędzi łóżka. Odruchowo sięgnęłam po
komórkę, żeby sprawdzić, która godzina, ale przypomniało mi się, że nie jestem
u siebie a moja torba z telefonem może leżeć w dowolnym miejscu w tym domu. Leniwie
uniosłam powieki do góry. Przed sobą ujrzałam szafkę nocną, która zasłaniała mi
cały widok. O! Przynajmniej budzik jest. Sięgnęłam ręką, chcąc go obrócić, ale
nie! Oczywiście moim szczęściem musiał zlecieć na podłogę! Zaraz
zaraz..podłogę? Nie doczekałam się huku związanego z rozwalającym się
zegarkiem. Spojrzałam w dół gdzie ujrzałam..tony porozrzucanych ubrań.
Nie, sorki! Mogliście to źle odebrać. To nie były
moje ubrania, ja wszystko miałam na sobie. Ta cała garderoba należała do…
Właśnie! Z kim ja w ogóle spałam? Obróciłam się chcąc ujrzeć twarz tego
bałaganiarza i niechcący przygniotłam jego rękę. Heh. Nie wiem co mnie w tej
chwili bardziej rozbawiło, mina śpiącego, czy poza w jakiej leżał. Cały
Tomlinson. Ja musiałam się kulić na 1/5 łóżka, gdy on jakby miał je całe dla
siebie rozłożył obie ręce na boki, z nogami podobnie. Można powiedzieć, że już
spadałam z ciepłego posłania, a przed upadkiem stanęła mi tylko szafka nocna.
-Nie za wygodnie Ci?- starałam się, żeby nawet
śpiący Louis mógł załapać mój sarkastyczny ton.
W odpowiedzi usłyszałam ciche mruknięcie. No świetnie.
Chrząknęłam ponaglająco i podparłam się łokciami.
-Lou -powiedziałam nieco głośniej.
-Nie, jakbyś mogła to jeszcze się przesuń-usłyszałam
jego zaspany ton. Nawet nie byłam pewna czy chłopak nie wypowiada tych słów
przez sen.
Jakby na potwierdzenie jego nakazu wziął rękę, którą
odepchnął niczym piórko moje ciało. Ostatnie co pamiętam, to lecę w dół i na
szczęście mam w miarę miękkie lądowanie.
-TOMLINSON!- wydarłam się na miarę moich możliwości.
Brunet ocknął się i zamglonym wzrokiem spojrzał przed siebie.
-Tak, do Ciebie mówię!- syknęłam wstając i używając
sporej dawki przekleństw.
-Co Ty robisz na podłodze? -zapytał powstrzymując
śmiech, co nie potrwało za długo.
-To nie jest ani trochę śmieszne –starałam się
brzmieć poważnie –przed paroma sekundami sam mnie na nią popchnąłeś prosząc,
żebym się jeszcze bardziej posunęła. Czy Tobie nawet dwuosobowe łóżko nie
wystarcza?!
Odpowiedzią był niepohamowany śmiech. Z powrotem
usiadłam na łóżku, tym razem niebieskooki dał mi nieco więcej miejsca.
-Kotku, nie denerwuj się tak- wiedziałam, że używał
takiego tonu, żeby mnie jeszcze bardziej rozzłościć. A do tego jeszcze ten
uśmiech…ugh.
-Współczuję Twojej przyszłej żonie- nie wytrzymałam
dłużej z taką kamienną twarzą i uśmiechnęłam się pod nosem.
-Ojoj czyżby Asia się uśmiechała? No nie kryj się,
przecież widzę-specjalnie przybliżał swoją twarz do mojej, żeby mnie
rozśmieszyć.
-Wcale nie, spadaj- na potwierdzenie tych słów z
powrotem popchnęłam chłopaka na poduszki.
-Echhh…a ja współczuję Twojemu przyszłemu
mężowi-mruknął, ale jego kącik ust nadal
były podniesione ku górze.
-Tomlinson! -warknęłam ostrzegawczo.
-Hmmm? -udawał niewiniątko.
-I tak wiesz o co mi chodzi, więc nie radzę, jak nie
chcesz ze mną zadzierać.
-Och jakaś ty groźna-rzucił sarkastycznie.
-Masz łaskotki?- powiedziałam siląc się na obojętny
ton.
-Jeśli to właśnie chcesz zastosować, to nie myśl, że
Ci się uda.
-Pfff, a dlaczego nie?- uśmiechnęłam się drwiąco.
-Bo jestem silniejszy-odparł z dumą.
-To nie znaczy zwinniejszy i
mądrzejszy-przekomarzałam się.
W odpowiedzi chłopak tylko prychnął.
Ułożyłam się wygodniej na łóżku w pozycji pół
siedzącej- pół leżącej. Choć wcale nie chciało mi się spać- wstać również.
-Jesteś strasznym bałaganiarzem-powiedziałam
ogarniając wzrokiem jego pokój. Na dywanie..no własnie nawet nie wiedziałam,
czy on ma panele, drewno czy dywan, bo każdy skrawek na ziemi był zapełniony
ubraniami, papierami i wszystkim co było możliwe.
-Harry przyjdzie to posprząta-mruknął jakby
przyzwyczaił się już do takiego stylu życia.
-Echhh obwiniać Cię dalej nie będę bo mój pokój sam
nie wygląda lepiej. No dobra… może troszkę, ale niewiele.
-A widzisz ile nas łączy? -powiedział uradowany.
Przytaknęłam głową i przyklepałam poduszki z tyłu.
Ponownie przykryłam się kołdrą chcąc zachować ciepło, które ulotniło się wraz z
moim upadkiem na podłogę. Cicho westchnęłam zamykając oczy. To łóżko było takie
wygodne, że mogłabym tu spędzić cały dzień. Jedyne, co sprawiało, że czułam się
dziwnie, to fakt, że nadal miałam na sobie ubrania z wczorajszego ogniska, z
moje włosy śmierdziały dymem.
Modliłam się w duchu, żeby Louis też cos na sobie
miał. Znając chłopaków mogłam się po nich wszystkiego spodziewać. Na razie był
przykryty kołdrą, więc czułam się nieco spokojniejsza. Otworzyłam powieki i
zerknęłam na Louisa. Był zapatrzony przed siebie i jak zwykle uśmiechnięty.
Aurą radości, która od niego biła zaraził również mnie.
-Kto pierwszy bierze prysznic?- spytał znienacka.
-Ummm może ja.-zaproponowałam nie bez powodu.
Wtedy bym spokojnie poszła, a ten by wstał i jakby
nie miał niczego mógłby się ubrać.
-Kiedy kobieta jest w łazience to dla mniej czas
przestaje istnieć-jęknął.
-To postaram się umyć szybko-nerwowo przygryzłam
wargę.
-Okay, to Ci pokaże gdzie co masz.
Nie! Nie wstawaj! Sama sobie..znaczy nie poradzę
sobie, ale już wolę się myć męskim żelem pod prysznic niż widzieć Ciebie nago!
-Emm..poradzę sobie-zerwałam się z łóżka co nie
uszło jego uwadze.
-Spokojnie, przecież Cię nie zjem… -zaczął, ale
znowu mu przerwałam:
-Nie, naprawdę sobie poradzę a Ty tu leż! -starałam
się, aby mój głos brzmiał w miarę wiarygodnie.
-A damskie ubrania na zmianę i damskie szampony to
sama znajdziesz? -jego ton przybrał nieco sarkazmu.
-Ja…- w sumie nie wiedziałam co mu odpowiedzieć.
-No właśnie. Poza tym co się tak boisz? Nie wejdę z
Tobą do jednego prysznica.-rzucił.
Nie
zdziwiłabym się.
-Umm. Ta.-to jedyne co zdołałam z siebie wykrztusić.
Stanęłam tyłem do niego kiedy wstawał z łóżka. Nagle
każda półka w jego pokoju wydała się bardzo ciekawa. Podeszłam do pierwszej
lepszej i udawałam wielkie zainteresowanie zamieszczonymi na niej zdjęciami.
Bosh …ale on był słodki jak był mały. Od dzieciństwa uśmiechnięte dziecko…
-To idziesz?- usłyszałam za sobą.
Wzdrygnęłam się i odwróciłam niepewnie. Ufff miał na
sobie jakieś luźne, szare spodnie. Odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się pod
nosem co nie umknęło uwadze chłopaka.
-Co? -zapytał.
-Co „co” ? –odparłam. Achh te moje logicznie złożone
zdania…
-Patrzysz na mnie tak, jak byś rozbierała mnie
wzrokiem.-rzucił i zaśmiał się cicho.
Wzięłam pierwszą lepszą rzecz, która leżała na ziemi
i rzuciłam w nią Tomlinsona.
-Ej! A za co te bokserki? -spytał zdejmując je z
twarzy.
-Domyśl się.
-To jakiś znak, czy zaproszenie, czy może sugestia
?-zapytał wybuchając na nowo śmiechem.
-Louis!
Wyrwałam mu ubrania z ręki i ruszyłam do łazienki.
<O! prawie się rymuje!>
-Czekaj, nie wiesz, gdzie leżą damskie żele i
szampony! -jeszcze krzyknął za mną próbując powstrzymać się od kolejnej salwy
śmiechu.
Już wolałam nie wiedzieć i pachnieć męskim żelem niż
wchodzić z nim w kolejną konwersację. Szybko zamknęłam za sobą drzwi i
przekręciłam zamek. Zaczęłam zdejmować bluzkę nadal przysłuchując się jak Lou
zapewne „tarza się ze śmiechu”.
Reszty garderoby pozbyłam się równie sprawnie i
udałam się do prysznica. Tak „udałam się”. Droga od zwykłych drzwi do tego
miejsca nie zajęła mi tyle ile w normalnym domu. Tutaj wszystko było takie… przestrzenne.
Podobało mi się to aczkolwiek wolałam swoją łazienkę- bardziej przytulną i
mniej mi obcą. Weszłam do wielkiej kabiny i odkręciłam wodę. Na moje ciało od
razu poleciały kropelki zimnej wody. Za zimnej. Czym prędzej ustawiłam
cieplejszą temperaturę. Gęsia skórka nadal mnie nie opuszczała, ale była
mniejsza niż przed paroma sekundami. Gdy wreszcie woda nabrała odpowiednią
temperaturę mogłam się zacząć myć.
Po porannym prysznicu zawsze czułam się bardziej…
orzeźwiająca a „niewyspanie” ograniczało się do mniejszych skutków. Gdy
przyszła pora na namydlanie przypomniałam sobie, że nie przeszukałam łazienki w
poszukiwaniu damskich płynów. Skarciłam
siebie w duchu i nałożyłam męski żel pod prysznic. Nie pachniał źle, ale czułam
się trochę… dziwnie mając go na sobie. Znów odkręciłam wodę, a już po chwili
wychodziłam z kabiny w poszukiwaniu czystego ręcznika. Nieźle tu nachlapałam
zanim go znalazłam. Zaczęłam się wycierać, bo na moje ciało po raz kolejny
wtargnęła gęsia skórka. Próbowałam opanować moje mokre włosy, z których
nieustanie skapywały kropelki wody. Niestety- na marne.
Przebrałam się w suche ubrania, które dał mi
Tomlinson. Były trochę za duże, ale nie przeszkadzało mi to. O rozczesywaniu się
może nawet nie wspomnę. Stwierdziłam, że na mokro i tak nic nie zdziałam więc w
miarę możliwości przeczesałam je palcami robiąc przedziałek. Przejrzałam się w
lustrze.
No,
przynajmniej lepiej niż przed prysznicem.
Nie przeszkadzało mi to, że nie mam makijażu. Tak
dobrze słyszycie. Makijaż rzadko kiedy używałam, chyba, że uroczystość była
ważna, albo bardzo nudziło mi się przed wyjściem. Wyszłam z łazienki, gdzie
ujrzałam Louisa stojącego przy oknie. Podeszłam do niego od tyłu chcąc się
zemścić na porannym upadku z łóżka. Zaczęłam go łaskotać, czego brunet się w
ogóle nie spodziewał. Odruchowo skulił się ze śmiechu.
-Aaaaaasia. Proooooszę!!-Chyba nie był w stanie
wypowiedzieć reszty. Wooo nie wiedziałam, że aż takie łaskotki miał.
Starał się odwrócić z moją stronę, czego próbowałam
uniknąć bo wiedziałam, że wtedy przejąłby kontrolę.
-Przes…przest..!!-nie był w stanie dokończyć nawet
jednego słowa.
-Coś mówiłeś? Bo nie słyszałam.-wyszeptałam mu
stając na palcach, aby Lou mógł wszystko usłyszeć. Ehhh i to był błąd. Chłopak
wykorzystał moją chwilę nieuwagi i już po chwili nade mną górował.
Zaczęłam dosłownie piszczeć na cały dom. Byłam
pewna, że z taką barwą głosu w tej chwili wychodziłam poza skalę sopranu.
Odruchowo kuliłam ręce, co niewiele dało. Wierciłam się i kopałam- a
przynajmniej starałam się kopać. Moje zdolności fizyczne nie przynosiły
dużych rezultatów- przeciwnie- pogarszały je. Zmuszona byłam iść tyłem w stronę
kanapy. Stwierdzając, że i tak nie mam wielkiego wyboru- usiadłam na niej.
Teraz miałam większe pole do popisu, gdyż uniosłam nogi do góry i kopałam tylko
gdzie popadnie. Myślałam, że to odepchnie Tomlinsona dając mi większą przewagę,
ale brunet najwyraźniej tylko na to czekał. Wykorzystując swoją siłę fizyczną
przytrzymał moje nogi w żelaznym uścisku. Teraz równie dobrze mógłby wyjść z
pokoju targając mnie za sobą. Na szczęście nie zrobił tego, tylko przesunął je
w taki sposób, że byłam zmuszona się położyć. Chyba, że chciałam mieć nieźle
wykrzywiony kręgosłup w bok. Przejrzałam go: chciał usiąść na mnie okrakiem
dzięki czemu łatwiej by my było mnie łaskotać a jednocześnie nie mogłabym się
ruszać. Na zbyt dużo sobie pozwalał. Co jak co, ale takiej bliskości bym nie
zniosła. Póki siadał resztkami sił zamachnęłam się i przywaliłam kolanem prosto
w jego krocze. Dobra wiadomość: zwinął się w pół z bólu sycząc. Zła wiadomość:
Zwijając się z bólu upadł prosto na mnie. Chciałam wstać, ale Tommo rozłożony
był na mnie jak długi. Ufff…a za lekki to on nie był.
-Musiałaś…tak…mocno..walnąć.-wybełkotał.
-Ostrzegałam-przyjęłam obojętny ton.
-Jeśli się okaże, że jestem bezpłodny-rzucił
oskarżycielskim tonem wykorzystując, że ma usta przy moim uchu.
-No jasne, jeszcze czego.-powiedziałam
sarkastycznie- a teraz jak byś mógł jeszcze ze mnie zejść to byłoby świetne
Usiadłam na kanapie i znów zatrzymałam na nim wzrok.
-Oj no aż tak to chyba nie boli.-odezwałam się i pokazałam gestem aby usiadł obok.
Chłopak wykonał moje polecenie a ja poklepałam go po
plecach.
-Czyżby nasz Tommo wymiękał?
-Jestem zawiedzony-udawał smutnego i potarł słodko
oczy.
-Oooo masować nie będę ale mogę Ci zagwarantować, że
nawet siniaka nie będzie.
-Zobaczymy-powiedział wystawiając język.
-Mam nadzieję, że to miało być znaczenie
przenośne-uśmiechnęłam się.
-Kto wie-przeciągał, ale widząc moją minę dodał
szybko -taaaak.
-Ty idź już się lepiej umyj.
Louis wstał z
kanapy ruszając w stronę łazienki. Westchnęłam cicho rozglądając się po pokoju.
Wszędzie tylko ubrania. Setki ubrań. Oczywiście pomieszczenie miało swój styl.
Były dwie tapety w biało-czerwone paski i dwie zwykłe ściany. Ogólnie sypialnia
ta sprawiała wrażenie bardzo przestronnej z dominującymi jasnymi kolorami. Na
biurku jak i na podłodze walały się rupiecie.
Nie mając tu nic szczególnego do roboty udałam się w
stronę drzwi. Może ktoś już jest na dole. A jak nie to zrobię śniadanie dla
wszystkich. Nie będzie jakieś urozmaicone, bo i zdolności kulinarnych nie
miałam, ale prosty zwykły posiłek. Dźwięk moich bosych stóp stykających się o
podłogę był teraz jedyną rzeczą, którą słyszałam. Schodziłam powoli chcąc
zobaczyć, czy nikogo nie ma na dole. Żadnej żywej duszy. O! Za to jest moja
torba! Podleciałam do niej przy okazji prawie nie potykając się o własne nogi i
sprawdziłam zawartość. Wszystko na swoim miejscu. Nawet pamiętnik wzięłam.
Otworzyłam na ostatniej stronie i ułożyłam się wygodnie na kanapie. Zaczęłam
tam zapisywać „sprawozdanie z wczorajszego ogniska”. Śniadanie może poczekać,
więc nie spieszyłam się skoro i tak każdy spał albo się mył. Moja Głowna
notatka skupiała się na początku na Louisie, następnie na Zaynie. Ciekawość
zżerała mnie od środka o czym gadał z Alice. Wspomniałam nawet o Nicole.
Pamiętam jak zobaczyłam ja po raz pierwszy. Zachowywała się dziwnie wobec mnie.
Nie wiem czy moja przyjaciółka to zauważyła- ale ja tak.
Dlaczego ja tylu rzeczy nie wiem, i to wszystko
przez nią! No dobra nie wszystko, ale czemu Horan przyszpilał ją wtedy do
ściany? Może to ma coś wspólnego z jego wcześniejszym i teraźniejszym
zachowaniem. Biedny blondynek jakby trochę zamknął się w sobie- a przynajmniej
tak mówił Harry. Jak przychodziłyśmy to poprawiało mu się. Przez myśl
przemknęły mi słowa Stylesa „Dla Ciebie to może zwykła przyjaźń, ale dla niego
może to znaczyć coś więcej” Otrząsnęłam się. Nie, przecież to niemożliwe. Nigdy
nie dawał mi żadnych znaków świadczących o tym, że czuje do mnie coś więcej.
Albo to ja byłam na tyle głupia i ich nie zauważyłam. Ale przecież Horan? To
wydaje się nierealne- a jeśli by było. Musiałabym skrzywdzić kolejnego
człowieka na tej ziemi i powiedzieć „nie”. Nie wiem czy byłabym w stanie- w końcu tyle razem
przeżyliśmy, zaufałam mu, jest moim przyjacielem. Ej, ej! Stop! Kto w ogóle
potwierdził taka opcja. Zapędziłam się- przecież jeszcze nic nie wiadomo.
Wierzy w nią jedynie szanowny pan Styles, który jak słyszałam w ciągu tych
ostatnich dni też się zrobił jakiś nieobecny. Znowu westchnęłam cicho zamykając
mój „pamiętnik”- jeśli można to tak nazwać.
Wstałam z kanapy i z braku laku ruszyłam aby zrobić
pozostałym śniadanie. Wyjęłam z lodówki wszystkie składniki, które mogą przydać
się do kanapek. Przeszukałam szafki w celu znalezienia chleba. No oczywiście!
Musiałam być na tyle ślepa, że nie zauważyłam dużego chlebaka przede mną.
Walnęłam się otwartą dłonią w twarz i przystąpiłam do robienia kanapek.
Myślami znowu odeszłam w znane mi osoby. Czemu
cholera jasna Nicole wygląda jakby coś ukrywała?! Teraz nie..ale kiedyś? I
czemu się tak przylepiła do Zayna? I co ma z tą sprawą związanego mój kochany
Irlandczyk. Dlaczego jak powiedziałam Harremu, że ta dziewczyna ze zdjęcia to
moja kuzynka to mi nie uwierzył?! No dobra …bo to było kłamstwo, ale on tego
nie mógł wiedzieć. Przytaknął, ale nadal był zamyślony. Dlaczego Liam chce mi
coś powiedzieć, ale jednocześnie nie może…
-Robisz śniadanie dla nas?- z zamyśleń wyrwał mnie
dobrze znany głos. Ta urocza chrypka zmieszana z zaspanym tonem…
-Co? A tak.-byłam nieco zdezorientowana na tak nagłe
najście.
-Przestraszyłem cię? -zapytał ilustrując mnie od
góry do dołu co mnie skrępowało, ale lokowany nie wyglądał na przejętego.
-Ehhh..nie. Raczej zaskoczyłeś – burknęłam.
-Aż taki jestem nieprzewidywalny?- zaśmiał się cicho
nadal podparty o o ścianę.
Uśmiechnęłam się pod nosem nie przerywając
smarowania kanapek.
Chłopak zaczął do mnie powoli podchodzić a moje
serce- szaleć. Wiedziałam, że Harry swoimi
ruchami czasem potrafi zaskoczyć. Szkoda, że jak sam stwierdził- nad tym
nie panuje. Nie chce tego, nie chce okazywać swoich uczuć tak, aby pokazywać je
całemu światu. Nie chce, aby opisywano go w gazetach, jako tego „niewiernego”.
Dokładnie pamiętam tamtą rozmowę. Aż żal
mi się zrobiło. Potem mówił, jak bardzo
pragnie, żebym się przed nim otworzyła. Nie jestem jak zabawka w sklepie, nie
można tak po prostu mnie kupić. I miał rację. Nie zwierzałam się byle komu. W
sumie to w pewnych sprawach w ogóle się nie zwierzałam. Ale temu, któremu
najbardziej ufałam był Niall. Loczek o nim również wspominał, że bardzo by
pragnął być nim. Taki skryty, ale jak zwykle uśmiechnięty.
-O czym tak myślisz?- usłyszałam szept koło lewego
ucha.
Prawie co nie podskoczyłam. Jak on się tu znalazł?
Jakim cudem był za mną i teraz niebezpiecznie jego usta były blisko mojej szyi.
Mój oddech przyspieszył, a policzki lekko się zarumieniły.
-O…Tobie- po co miałam kłamać, jak już wystarczająco
mu przedtem nakłamałam.
-Mhmmm. A dokładnie? -poczułam jego ciepły oddech
owijający mój policzek i płatek ucha.
Zagarnął moje włosy na jeden bok. Nie Styles błagam
nie! Co Ty robisz! Nie dotykaj mnie!
Uffff….. złapał tylko mój wisiorek, który od niego
dostałam.
-Widzę, że nadal go nosisz.
-T-tak.- mój głos drżał.
-Słodko się wczoraj wierciłaś, wiesz?
Na samą myśl ponownie się zarumieniłam. Czy on
musiał mi wypominać takie rzeczy?!
-Oj nie martw się, Alice bardziej. A tak w ogóle to
jak tam nocka spędzona z Louisem?
-Rozwalił się na 4/5 łóżka- powiedziałam z
dezaprobatą.
-Hah, cały Lou. Zresztą pocieszę Cię, że u mnie nie
było lepiej bo Nicole jest gadatliwa nawet przez sen.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaraz zaraz ona u
Harrego? Nie u Zayna?!
-Emmmm …ona? Myślałam, że Malik z nią śpi-siliłam
się na obojętny ton.
-Nie tym razem, Bad boy’owi daliśmy Alice.
Stanęłam w osłupieniu. Czy Styles właśnie
powiedział, że moja ukochana przyjaciółka śpi właśnie z NIM. Oooo Alice szykuje się długa rozmowa. Nie dość, że wczoraj na
ognisku, to jeszcze na cała noc! Będzie się z czego tłumaczyć, ojj będzie.
Teraz miałam ochotę tylko wpaść do pokoju mulata i wypytać ją o wszystkie
szczegóły. Zrobiłabym to nawet teraz gdyby to nie był JEGO pokój.
-A-ha- mimo wszelkich starań mój głos i tak drżał.
-Dziwisz się? Wyrywała się jak opętana. Chciała zostać w samochodzie, nie wiem jakim
cudem mu się udało ją przenieść. W sumie to dlatego przydzieliliśmy mu właśnie
ją …znaczy sam to zaproponował.-mówił loczek, a jego kąciki ust powędrowały ku
górze, jakby na samo wspomnienie o niej.
No ładnie. I ja się dowiaduje takich rzeczy od
niego?! Sam zaproponował?! Czy ja dobrze słyszałam?! Ciekawe jak zareaguje
Alice gdy jej o tym powiem! Dlaczego ona jeszcze tu nie zeszła? Zawsze kiedy
mam ochotę zasypać ją milionami pytań, to musi być gdzieś indziej. W tym
przypadku w JEGO pokoju.
-Asia myślę, że dżem do pomidorów nie za bardzo
pasuje- Harry zachichotał.
-A..n-n-no tak..
-Może ja dokończę te kanapki? -zapytał z nadzieją.
-Nie… echem…. poradzę sobie.
-Właśnie widziałem- mruknął.
Na chwilę w kuchni zapanowała cisza. To milczenie,
którego nie znosiłam! Dla mnie to było dość
krępujące, ale dla Harrego? Wydawał się bardzo rozluźniony. W sumie to
nie wiem, bo oczywiście stał za mną, co mnie już w zupełności dobijało.
-Skoro się najbardziej wierciła, to dlaczego sam się
tego podjął? -zaczęłam niepewnie starając się brzmieć obojętnie.
No tak Asia! Skąd on ma wiedzieć? Przecież nie czyta
Zaynowi w myślach! Ale oczywiście ja najpierw mówię potem myślę.
-Em… jakoś tak… zaproponowaliśmy mu Ciebie, więc
szybko zadeklarował się do Alice.
Zaprzestałam robienia kanapek i stanęłam bezruchu.
Czas..nie wiem..może zatrzymał się w miejscy albo to ja potrzebowałam naprawdę
dobrego psychologa, psychiatry- cokolwiek. Słowa, które teraz padły z ust
zielonookiego… były jak grom z jasnego nieba. Proponowali mulatowi, żebym z nim
spała?! Nie wiedziałam kogo teraz bardziej nienawidziłam- ich za taka
propozycję, czy jego, że nie chciał jej przyjąć.
Słowa Harrego mnie zabolały. On chyba nie zdawał
sobie z tego sprawy. No tak- faceci. Albo kłamią, albo mówią to, czego nie
chciałybyśmy usłyszeć raniąc przy okazji… Loczek na prawdę nie był tego
świadomy sądząc po jego zdezorientowanej minie. Czy on tez zatrzymał się w
miejscu czy ja naprawdę już mam jakieś zwidy.
Zayn pałał do mnie aż takim znienawidzeniem? Co ja
mu takiego zrobiłam?! No dobra..wiem co. Czemu to wszystko musi być takie
niezrozumiałe?!
-Jednak …dokończ..te..kanapki-powiedziałam słabym
głosem.
Zanim Styles zorientował się co do niego
powiedziałam byłam już w połowie drogi do pokoju..no właśnie. Do kogo iść?
Liam? Tak, on mi zawsze wytłumaczy i pocieszy. Jednak po chwili przypomniałam
sobie, że on teraz chciałby pobyć z Rose. Nie mogłam mu tego zepsuć…
W międzyczasie słyszałam za sobą niewyraźne krzyki
Hazzy. Za późno. W rekordowym czasie
pokonałam drogę z kuchni do korytarza chłopaków, gdzie były wszystkie drzwi do
sypialni. Niall, tak, on mi jest teraz potrzebny. Podbiegając wyminęłam
zdziwionego Louisa, który schodził na dół w samym ręczniku opasanym wokół
bioder. Widać, że dopiero co wyszedł spod prysznica, bo z włosów kapały mu
kropelki wody. Słodko wyglądał, kiedy jego czupryna była w takim nieładzie.
Jednak to obchodziło mnie teraz najmniej. Moim celem był pokój blondyna, do
którego właśnie dobiegłam i z impetem otworzyłam drzwi. Poczułam, że łzy,
których nigdy nie potrafiłam kontrolować już zbierają się w moich oczach.
Ogarnęłam pokój w celu poszukiwania mojego
Irlandczyka. Zatrzymałam się na łóżku gdzie jeszcze spał. W duchu nie chciałam
go budzić, bo wyglądał w tej chwili na najsłodsze stworzenie na ziemi.
Nieśmiały i cichy blondynek szczelnie przykryty kołdrą z zamkniętymi oczkami.
Lekko otwarte usta, z których co kilka sekund wydobywało się ciche mruknięcie.
Ten widok zmusił mnie do zwolnienia tempa. Ze łzami
spływającymi na moich policzkach cicho podeszłam do łóżka. Jednak ta druga
strona serca, która wrzeszczała „obudź go! Musisz się komuś zwierzyć” wzięła
pod górę.
Nie obchodziło mnie to, że własnie chodzę po jego
nogach. Nie obchodziło mnie to, że on jeszcze spał a ja go deptałam. Nie
łączyłam teraz faktów, nie wiedziałam czy siedzę na nim, czy na łóżku. W tej
chwili nie miało to dla mnie za wielkiego znaczenia. Ważne, śe siedziałam
naprzeciwko niego i wlasnie zaczęłam nim potrząsać.
-Niall obudź się… proszę- mówiłam przez łzy, które
niekontrolowanie spływały po moich policzkach.
Blondynek otworzył oczy i zaczął je przecierać.
Spojrzał nieprzytomnym wzrokiem po pokoju i po chwili zatrzymał na mnie swoje
spojrzenie.
-Co..co się stało?- zapytał opiekuńczym tonem
próbując usiąść. No tak- nie mógł się podnieść bo genialna ja siedziałam na
jego torsie. Ej no skąd miałam wiedzieć, że akurat tak natrafię? Miał kołdrę,
nie wiedziałam, gdzie jest jego ciało a gdzie materac. No uwierzcie, będąc w
takim stanie jak ja teraz też byście nie zauważały takich „szczegółów”.
Zsunęłam się trochę w dół żeby dać chłopakowi możliwość wstania.
-On..on mnie nienawidzi.-chlipałam.
-Co? Jak to? Ale o kim Ty mówisz, zwolnij.-mówił
spokojnym i opanowanym głosem.
W sumie to się nie dziwię, że nic nie zrozumiał. Nie
dość, że mówiłam niewyraźnie w przerwach na płacz, to jeszcze nie sprecyzowałam
dokładnie o co i o kogo mi chodzi. A jakby tego było mało to przecież on
dopiero wstał i i tak wszystko odbierał z pewnym opóźnieniem.
-Zayn..Dlaczego mi nie powiedzieliście, że nie
chciał ze mną spać?! I kto to do cholery zaproponował?!
Jak zwykle wyżywałam na Irlandczyku swą złość, a on
jak zwykle nie był niczemu winny. Mam nadzieję, że zdążył się przyzwyczaić.
-Po pierwsze nie krzycz tak. Po drugie uspokój się i
trochę wyluzuj. Po trzecie Malik na pewno Cię lubi …tylko po prostu… -zaciął
się.
No oczywiście, nie miał co powiedzieć. I widzisz, sam mi musisz przyznać rację, że
on mnie nienawidzi Horan!
-Tylko po prostu co? Wiem, że mnie nienawidzi więc
nawet nie próbuj zaprzeczyć.
-Ty wiele o nim nie wiesz kochana i zaufaj mi- to
naprawdę nie tak jak myślisz.
Moje łzy nadaw spływały strumieniem mocząc Niallowi
pościel.
-Hej, spójrz na mnie-powiedział Irlandczyk kładąc
dłonie na moich policzkach i zmuszając mnie abym patrzyła prosto w jego oczy.
-Może i jest trochę wkurzony, ale w głębi serca
nadal Cię lubi, rozumiesz?
-Nie, kto zaproponował ten pomysł?!
-Shhh. Liam, ale on nie chciał źle.
-Idę do niego-powiedziałam wstając, dopóki nie
poczułam szarpnięcia za nadgarstek. Byłam zmuszona znów opaść na nogi Horana.
-Spokojnie. Chcesz mu teraz przerwać, z Rose? Póki
dobrze im się układa?
Nie odpowiedziałam.
-Wyluzuj. Powiedział to, bo chciał was pogodzić…
-…Tylko to pogarszając-przerwałam mu.
-Na pewno nie.
-Masz rację, gorzej się nie da-mruknęłam.
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Jesteś pod wpływem zbyt dużych emocji. Przecież nic
się nie stało Asiu-mówił kciukiem wycierając moje łzy.
-Może i nie, ale teraz uświadomiłam sobie jak bardzo
mnie nienawidzi.
-Na pewno nie-szepnął patrząc mi prosto w oczy.
Teraz patrzyłam prosto na twarz blondyna, który cos
przede mną ukrywał. Coś czuł, co ja zawsze brałam za przyjaźń. Harry
uświadamiał mi to, że jestem w błędzie. Teraz patrząc na niebieskie tęczówki
mojego przyjaciela nie mogłam uwierzyć, że mógłby do mnie coś poczuć. On? Ta
osoba, naprzeciwko której teraz siedzę jest we mnie zakochana? No tak …trudne
do pojęcia. Jeśli to prawda, to doskonale ją ukrywał. Nieraz widziałam ból w
jego oczach, ale nie teraz. Był szczęśliwy? To dlaczego będąc w jednym pokoju
ze mną nie widziałam jego łez, które miałby oznaczać cierpienie, że nigdy nie
będziemy czymś więcej. Teraz w tych oczach widziałam same iskierki, cieszył
się, że jest przy mnie. Troszczył się o mnie. Nie, to niemożliwe, żeby on mógł
poczuć coś więcej. Nigdy nie patrzyłam na to z innej perspektywy, jakbyśmy
mieli być parą. On delikatnie muskający moje wargi? On pieszczący językiem moje
podniebienie? On…ugh. Asia skończ! Czy ty właśnie wyobrażałaś sobie przyszłość
z Horanem?! To przecież jeszcze nie jest potwierdzone. Może po prostu jest
chory i mniej je? Jeszcze nic nie wiadomo, może on czuje to samo co ja do
niego, a ta wypowiedź Harrego to zwykłe kłamstwo? A skoro tak, to po co mi to
mówił? Stop Za dużo o tym myślę. Wytrząsnęłam się z chwilowego transu i
powróciłam do rzeczywistości.
Nadal byliśmy w tej samej pozycji. Nadal patrzyliśmy
sobie w oczy. Nadal miał spojrzenie pełne troski.
-Nie myśl o tym-szepnął.
Co? On wiedział, że właśnie myślę o naszej wspólnej
przyszłości?!
-O czym? -Spytałam szybko a moja twarz zbledła
nieco.
-No a o czym przed chwilą gadaliśmy?-pstryknął mnie
w nos.
Aaaaaaa ok., ok. On o Zaynie. No tak, zawiesiłam się
na trochę.
-A..no tak… -czułam że lekko się rumienię więc
spuściłam głowę.
-Ktoś już wstał czy tylko Ty jak zwykle budzisz mnie
w środku nocy? -zmienił temat lekko się uśmiechając.
-Pfff już jest rano. I dla Twojej wiadomości już nie
śpi Harry i Louis. Co z resztą nie wiem.
-I chyba wolę nie wiedzieć-mruknął chłopak ja w
odpowiedzi wybuchnęłam śmiechem.
-No dobra… -blondyn zaczął wstawać, na co szybko się
podniosłam.
Oby
coś miał na sobie, oby coś miał na sobie. Yeaaaa,
bokserki, ale dobre i to.
Ogarnęłam ciało chłopaka, póki był odwrócony. Ideał
no po prostu ideał, nic dodać, nic ująć! Odwrócił się. Moje nagłe
zainteresowanie przyciągnęło obuwie, którego wprawdzie na sobie nie miałam ale
musiałam gdzieś podziać oczy.
-Co tak przygryzasz wargę hmmm? -zapytał podchodząc.
To ja przygryzałam wargę?!
-Emmm…nic…tylko..ja tak..
Blondyn uśmiechnął się pod nosem.
-Idź się ogarnij w łazience, bo masz trochę
podpuchnięte oczy od płaczu. Spotykamy się na dole.- pogłaskał mnie po włosach
a następnie udał się w stronę garderoby.
Zrobiłam tak jak kazał chłopak. Poszłam do łazienki
i zamknęłam się na klucz.
Wyglądałam
tragicznie to mało powiedziane. Od mokrych
policzków włosy przyklejały się z każdej możliwej strony. Oczy zaczerwienione i
szklane. Zaczęłam wykonywać poprawki. Próbowałam zrobić jakiś sensowny
przedziałek. Niewiele to dało… Przy lustrze spędziłam dobre kilkanaście minut.
Wyszłam z pomieszczenia do pokoju z uśmiechem na twarzy. Jednak nie zastałam
tam Nialla.
No
tak, mieliśmy się spotkać na dole.
Najpierw musiałam załatwić jedną sprawę. Moim celem
w tej chwili było znalezienie Alice. Chciałam z nią pogadać i to jak
najszybciej. Nie mogłam czekać kilka dni a nawet godzin. Wyszłam na korytarz.
O
wilku mowa!
Moja przyjaciółka właśnie wychodziła z pokoju
Malika. Podbiegłam do niej i złapałam ją za rękę.
-Musim… -nie dokończyłam bo zaraz przy niej zjawił
się mulat.
Co teraz? Iść, ignorować go? Przeprosić? Tysiące
myśli nachodziło moją głowę, a ja zrobiłam to, co możliwe że było czystym
impulsem: uciekłam. Tak, dobrze słyszycie. Słyszałam jeszcze ciche „Asia”
padające z ust mojej koleżanki i już zbiegałam po schodach. Sama dziwię się w
tej chwili swoim zdolnościom szybkiego schodzenia. Chciałam z impetem wparować
do kuchni, ale to by mogło wzbudzić podejrzenia innych. Dlatego będąc na dole
momentalnie zwolniłam kroku i spokojnie udałam się w stronę kuchni. Ktoś się
tam kręcił, słyszałam go. Miałam już się wychylić zza ściany, jednak
powstrzymała mnie rozmowa. Powstrzymały mnie słowa, które w tej chwili
słuchałam.
-…Powiem-to był rozpaczliwy szept któregoś z
chłopaków, na razie jeszcze nie wiedziałam kogo.
-Przełamiesz się, zobaczysz -Daddy?! Tak, to był
Payne!
-Ale ona nie czuje tego samego do mnie. Liam, to
tylko pogorszy sytuację!
Zamarłam. O kim i kto to mówił?!
-A skąd wiesz. Nawet się nie pytałeś?
-I tak wiesz, że nie potrafiłbym jej tego
powiedzieć, prosto w oczy! -z szeptu chłopak podniósł trochę głos.
-Potrafiłbyś, na pewno Cię zrozumie.
-Ale to nie ma prawa zaistnieć! Znamy się od
wakacji, rozumiesz?! Od wakacji! To krótki czas a ona nie widzi we mnie nikogo
więcej niż najwyżej przyjaciela!- Wzdrygnęłam się. nie dość, że podniósł
jeszcze bardziej głos to..wybuchnął płaczem. Chyba pierwszy raz w życiu
słyszałam jak chłopak płacze. Nie, poprawka: drugi. Pierwszy raz słyszałam
łkanie Zayna, kiedy stałam oparta o jego drzwi.
-To już długi okres czasu, a tego co ona czuje nie
wiesz, bo nie czytasz jej w myślach.- mówił pocieszycielskim tonem brunet. I
nawet mogłam się założyć, że w tym momencie klepał nieznajomego po plecach.
-Bardzo długi-usłyszałam a po chwili stwierdziłam,
że to musiało być sarkastyczne stwierdzenie.
-Niall nie martw się. Najważniejsze jest…
Czy ja dobrze usłyszałam, czy on powiedział NIALL?!
Czyli ten chłopak, który teraz siedzi w kuchni i ryczy to mój kochany
przyjaciel?!
-…a wiesz co jest w tym najgorsze?! Najgorsza jest
ta pieprzona świadomość, że nie mogę jej tego powiedzieć, bo ją skrzywdzę!
-Horan spokojnie, powiedz jej to, to może…
Nie mogłam dłużej tu tak stać. On właśnie się
zwierzał ze swoich sekretów. Wiedziałam, że jeśli się nie dowiem to nie będę
mogła spać po nocach. Ta myśl nie da mi spokoju. Ta rozmowa…Miałam wybór, albo
udawać, że zapomnę o tej rozmowie i potem mu kłamać w żywe oczy, że nie
słyszałam jak coś usiłuje przekazać Liam’owi, albo wparować do kuchni i się
wszystkiego dowiedzieć. Wybrałam to drugie.
-Co jej powiedz?- Wyłoniłam się zza ściany.
_____________________________________________________________
Hello miśki! <333
Przybywam z nowym rozdziałem, mam nadzieję, że
chociaż nie zasnęłyście
I jak, podoba się? Hehe kocham zatrzymywać w takich
momentach, a nowego rozdziału nie dodam jak nie zobaczę waszych opinii i
komentarzy x]
Tak więc… wena chyba mnie opuściła bo rozdział sam w
sobie mi się nie podoba, więc przepraszam was za to, jakie pierdoły tu pisałam…
Jeśli chcesz być na bieżąco z moim blogiem, lub
bardzo Ci się podoba to zachęcam do kliknięcia „obserwuj” i dołączenia do tej
witryny : )
No przyznawać się, kto się spodziewał takiego obrotu spraw? ;3 Jak myślicie, jak potoczy się rozmowa w następnym rozdziale? :D
No przyznawać się, kto się spodziewał takiego obrotu spraw? ;3 Jak myślicie, jak potoczy się rozmowa w następnym rozdziale? :D