Muzyka

22 lipca 2013

~Rozdział 27~

Siedziałam z mamą na leżakach obserwując jak słońce skrywa się za chmurami rysując im ostrzejsze kontury. Ten dzień bardzo szybko mi zleciał ze względu na moja rodzicielkę, która nareszcie miała dzień wolnego. Obie wykorzystałyśmy to wspaniale – zakupy, opalanie się, popijanie orzeźwiających koktajli. Może nie były to jakieś niezwykłe zajęcia, ale dawały dużo radości i satysfakcji ze wspólnie spędzonych  chwil. Opowiedziałam jej to wszystko czego do tej pory nie miałam czasu, oczywiście pomijając wiele rzeczy, które nawet nie przechodziły mi przez gardło. Po prostu nie byłam typem tych nastolatek mówiących bez ogródek fakty mnie nurtujące lub drażniące. Moje koleżanki nieraz dziwiły się widząc takie relacje z moją mamą, ale nie naciskały wiedząc, że niewiele to zmieni. Taka już byłam- zamknięta w sobie, skrywająca swe uczucia i problemy.
W ciągu tych słonecznych dni zdążyłam parę razy odwiedzić Annabeth  i zaprosić Alice do siebie. Moja przyjaciółka miała specyficzne zachowanie dzięki czemu moja mama szybko ją polubiła. Nawet raz wpadła do nas Nicole, której nie widziałyśmy od paru tygodni i pomyślałyśmy że miło by się jej zrobiło gdybyśmy się gdzieś umówiły. Spotkanie wypadło całkiem nieźle. Rozmawiałyśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Tak mijały najbliższe dni.
Teraz leżałam  z podwiniętą bluzką, krótkimi szortami i okularami przeciwsłonecznymi czekając, aż z mojego opalania będą jakieś skutki. Obok mnie w podobnej pozycji siedziała z zamkniętymi oczami moja mama. Pomiędzy nami panowała cisza, lecz nie była ona krępująca. Po prostu teraz każda z nas napawała się swoim szczęściem i od czasu do czasu pałaszowała swój napój. Westchnęłam pokazując swoje zadowolenie- teraz już nic nie było mi potrzebne. 
Taki relaks przyniósł wiele pozytywów- szczególnie w moim wypadku. Nie myślałam o problemach, które nurtowały mnie co dzień, czasem nawet w nocy. Nie zamartwiałam się nową szkołą, nowymi osobami- wolałam żyć teraźniejszością. Rzadko zdarzały mi się chwile takiego odpoczynku więc chciałam go dobrze wykorzystać. Z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w rytmiczne cykanie świerszczy i świergotanie ptaków.
-Emmm Asia? – tę idealną ciszę przerwała mi moja rodzicielka, która lekko podniosła się z leżaka.
-Tak-zapytałam nawet nie ruszając swojej głowy ku górze.
-Chyba Twój telefon dzwoni- powiedziała niepewnie.
Szybko podparłam się na łokciach i wytężyłam słuch. Rzeczywiście, znana mi melodia Rihanny- Stay rozbrzmiewała gdzieś w salonie. Nie chciało mi się wstać, ale cóż- czego to nie robi się dla przyjaciół. Niechętnie podniosłam się z leżaka i ruszyłam w stronę domu. Przekraczając próg usłyszałam jak piosenka szybko się urywa dając do zrozumienia, że ktoś już się rozłączył. Przeklęłam pod nosem.
-Serio? Akurat jak byłam dwa metry od komórki musiałaś/eś się rozłączyć?- jęknęłam sarkastycznie.
Telefon odpowiedział mi tylko krótkim sygnałem świadczącym o tym, że przyszedł mi SMS.  Delikatnie przejechałam palcem po ekranie odblokowując telefon.
„Nowa wiadomość od: Liam”
Payne? Co mógł chcieć teraz? Miałam tylko nadzieję, że nie poprosi o spotkanie. Ten dzień przeznaczyłam tylko i wyłącznie mojej mamie. Jednak z nim mogłam się wiedzieć prawie każdego dnia, a moja rodzicielka rzadko dostawała urlopy. Oczywiście co nie znaczy też, że się nie ucieszyłam. Widząc komunikat o wiadomości od niego na mojej twarzy zagościł spory uśmiech. Tak dawno nie rozmawialiśmy.
„Asiu, widzę, że nie odbierasz więc pewnie jesteś zajęta, ale jak tylko będziesz mogła to oddzwoń, proszę :] „
Po przeczytaniu tego SMS weszłam w kontakty, znalazłam Liama i kliknęlam ikonkę z zieloną słuchawką. Chłopak odebrał już po drugim sygnale.
-Halo?
Słysząc jego głos mimowolnie zachichotałam.
-Cześć Liam, tu Asia. Prosiłeś, żebym zadzwoniła.
-Ach tak, sorki nawet nie spojrzałem na wyświetlacz tylko odruchowo nacisnąłem guzik.
-Spoko, spoko. O co chodzi, coś nie tak?
-Nie nie! Wszystko okey, tylko jutro urządzamy ognisko i chcielibyśmy żebyś wpadła. Tak dawno się nie spotkaliśmy…
-Jutro? Jasne, że wpadnę?- przerwałam mu podekscytowana.
Nie wiem dlaczego, ale cieszyłam się  jak dziecko. Nie dziwne, ostatnio widziałam ich ponad tydzień temu. Sprawa jest oczywista, że nie była to wina chłopaków, po prostu ciągła praca nie pozwalała im na takie wyjścia i spotkania. Miałam tylko nadzieję, że w te ostatnie tygodnie wakacji pozwolą mi się nacieszyć swoją obecnością.
-O, widzę, że bardzo się cieszysz.
W słuchawce dało się słyszeć chichot Liama.
-Pffff a ty nie? -udawałam obrażoną.
-Ja? Ja bardzo, już się stęskniliśmy.
-No ja mam nadzieję-zaśmiałam się do słuchawki a po chwili dodałam:
-To na którą mam być gotowa?
-Hmmm myślę, że Louis będzie około 18, ale jeszcze Ci powiem jak się spotkamy.
-Spotkamy? Nic nie ustalaliśmy na temat jakiegoś wyjścia z tego co mi wiadomo-odparłam zdziwiona.
-No właśnie…to jest druga sprawa z jaką do Ciebie dzwonię- w słuchawce wyraźnie usłyszałam niepewność chłopaka.
-A to mów, co się stało-powiedziałam z troską.
-Nic nic, chodzi tylko to, że waham się czy nie zaprosić Rose…- urwał.
-Ale co to ma do spotkania? -zapytałam teraz nie rozumiejąc już niczego.
-Bo… ja chciałem się jeszcze dzisiaj z Tobą spotkać  propos  jutrzejszego ogniska. Jakby była tam ona to chciałbym żebyś udzieliła mi parę rad- teraz to już szeptał. Nie wiem dlaczego, najpewniej nie chciał, żeby chłopaki go usłyszeli.
Biedny Liam, tak mi się go żal zrobiło. Biedaczek cierpiał z powodu nieodwzajemnionej miłości. Miałam taką nadzieję, że jeszcze coś się uda, może będą razem, więc teraz musiałam mu pomagać jeśli chodzi o każde spotkanie z Rose.
-Spotkać …z tym będzie problem.-odchrząknęłam.
W słuchawce odpowiedziała mi cisza. Nie mogłam go tak zostawić! Nie chciałam dłużej patrzeć na jego oczy przepełnione bólem.
-Albo nie. Wieczorem, ale tak późno wieczorem masz czas? -zapytałam.
-Dla mnie godzina nie ma znaczenia. Żeby tylko Tobie było wygodnie- ożywił się, ale nadal w jego głosie można było słyszeć nutkę cierpienia. Jakby na samą myśl o niej paraliżował swoje ciało lub przenosił swoje myśli gdzie indziej.
-Ok, to 21 w parku może być?
-Jasne- odparł
-No to do zobaczenia- powiedziałam  uszczęśliwiona, że będę mogła mu pomóc.
-Hej…A!  Asia?
-Hmmm?
-Jeszcze raz Ci dziękuję. Mam nadzieję, że tym samym nie pokrzyżowałem Ci planów.
-Jasne, że nie-odparłam wzruszona jego postawą.
-To dobrze- w słuchawce usłyszałam jak chłopak wypuszcza powietrze z ulgą.
-No to …do zobaczenia za kilka godzin-pożegnałam się.
-Jasne, pa Asiu!
Wróciłam w podskokach na ogródek gdzie moja mama śledziła mnie wzrokiem zapewne chcąc zapytać „kto to dzwonił i o czym gadaliście”
-Liam- uprzedziłam jej pytanie.
Moja rodzicielkai tak nie wiedziała, który to spośród piątki chłopaków.
-Aha, i to z nim się spotykasz dziś wieczorem? -zapytała z podejrzliwym uśmieszkiem na twarzy.
Udam, że tego nie widzę.
-Tak-odparłam bez wahania.
Chyba zrozumiała, że po moim tonie głosu nic nie zdoła dalej wyciągnąć więc opadła powtórnie na leżak. Ja poszłam w jej ślady mało co nie oddając się z objęcia morfeusza. Jakoś tak miałam, że jak już długo leżałam na słońcu to mimowolnie zasypiałam. Teraz jeszcze byłam na jawie, ale wiedziałam, że nie potrwa to długo. Lubiłam, kiedy słońce świeciło mi tak prosto w twarz, ale potem efekt był  masakryczny. Zamiast mieć piękną opaleniznę na policzkach i na nosie  byłam cała czerwona.
Kilka godzin później…
-Mamo na pewno? Jak chcesz to zostanę- mówiłam po raz setny. Trochę głupio mi było, że moja rodzicielka ma urlop, a ja sobie wychodzę z przyjaciółmi.
-Kochanie, byłaś ze mną cały dzień. Idź, skoro dzwonił to pewnie też ma coś ważnego do przekazania.
-Okey, jeszcze raz dzięki mamo, pa!
-No pa pa, tylko nie wracaj za późno.
Wyszłam z domu i udałam się w stronę parku. Mijające latarnie zapalały się dając znak, że dzień dobiega końca. Lekki wiatr powiewał moimi włosami oplatając je wokół twarzy. Na szczęście temperatura jeszcze nie spadała, co było wielkim plusem dla moich szortów i przewiewnej bluzki na ramiączka.


Dochodząc do miejsca spotkania zauważyłam już postać idącą w moją stronę. Uśmiech od razu wtargnął mi na twarz.
-Hej Liam- powiedziałam podchodząc do chłopaka.
-Cześć Asiu.
Payne przytulił mnie na powitanie. Poczułam ten znajomy zapach perfum i ciepły uścisk jego umięśnionych ramion.
-To co, w którą stronę idziemy? -zapytał.
-Mi jest wszystko jedno, Ty wybierz-odparłam.
Ruszyliśmy w kierunek wskazany przez bruneta.
-Dziękuję Ci, że zgodziłaś się przyjść- zaczął.
-To naprawdę żaden problem-zachichotałam.
-Mimo to dziękuję, że chcesz mi pomóc- nie dawał za wygraną.
-Od czego to się ma przyjaciół.-stwierdziłam.
Na twarzy chłopaka zauważyłam delikatny uśmiech. Ucieszyło mnie to ogromnie. Mimo tego, że z jego oczu nadal błyskały iskierki smutku, bólu i tęsknoty dało mi to nadzieję, że jednak uda mi się go uszczęśliwić.
-Echem… zapewne chodzi o Rose. Zastanawiasz się czy ją zaprosić na jutrzejsze ognisko?
-Tak..to jeden z wielu dylematów, z którymi do Ciebie przychodzę.
-A dlaczego nie?- spytałam
-Ale co dlaczego nie?- zapytał zdezorientowany.
-Dlaczego by jej nie zapraszać.
-No wiesz..nie mam pewności co do zachowania chłopaków. Mogą palnąć coś głupiego. Poza tym ja sam mam wątpliwości jaki będę w stosunku do niej.
-Przecież już z nią rozmawiałeś.
-Ale …no niby tak. Jednak jak rozmawiasz z osobą, w której kochasz się na zabój to zupełnie odbiera Ci mowę. I za każdym razem jest to samo, niezależnie czy rozmawiałeś z nią po raz dwudziesty czy po raz drugi.
Nie rozumiałam go z prostej przyczyny:  sama nigdy nie doświadczyłam takiej miłości. Oczywiście, kochałam się z niejednym chłopaku, ale w wypadku każdego nigdy nie doszło do rozmowy. Takie już moje „szczęście” do zakochiwania się.
Teraz mogłam tylko czuć namiastkę, lub próbować go zrozumieć, ale nigdy do końca nie poznam jakie to uczucie być aż tak obezwładnionym przez drugą osobę. Choć ta druga połówka nawet o tym nie wie, to po prostu uzależnia. Teraz mogłam się domyślać skąd te wszystkie powiedzenia, że miłość jest jak narkotyk. Patrząc na bruneta tak bardzo mu współczułam. Chciałam mu pomóc, ale nie mogłam przecież sprawić, żeby Rose odwzajemniła uczucie do Liama. To już zależało tylko i wyłącznie od niej.
-Staram się Ciebie zrozumieć  Li, ale nadal nie potrafię. Jedyne co wiem, to, że na pewno jest Ci bardzo trudno, ale zakładam, że już się przyzwyczaiłeś.
-Nie ważne, że nie potrafisz. Chociaż próbujesz- westchnął a po chwili dodał:
-Nawet nie wiesz ile dla mnie znaczy taka wypowiedź. Nie rozumiesz mnie ale starasz się. No i masz rację- czasem trudno mi jest pogodzić się z faktem, że nigdy nie będziemy razem.
-Ej, tego, że nie będziecie parą to nie powiedziałam. Wierzę w Ciebie Payne i mam nadzieję, że jednak kiedyś się przełamiesz i powiesz co do niej czujesz.
-Chyba takiej chwili to nie dotrwasz –mruknął przygnębiony.
-A żebyś się nie zdziwił.
-Nie zdziwię się.
-Ojjj Liam nie możesz patrzeć na to aż tak negatywnie.
-Ja po prostu patrzę na to tak jak jest.
-Wcale nie. A nawet jeśli, to obiecuję, że wszystko się zmieni.
-Możesz tak mówić, ale to jednak od niej zależy.
-Od Ciebie w  pewnym sensie również.
-A ja się nie przełamię, poza tym nawet nie wiem co miałbym powiedzieć. Nie powiem nic, odbiera mi mowę. Cały świat przestaje istnieć. Jest tylko ona, wokół jest pustka. Rose jest dla mnie wszystkim, a ja dla niej nikim.- mówił coraz bardziej załamany.
-Liam to podejdź  do niej porozmawiaj z nią. Pomyśl sobie, że to ja. Wtedy nie będziesz się tak stresował.
-Ale ja nawet do niej nie podejdę.
-Trudno, w takim razie ja z chłopakami gdzieś pójdę.
-No to już będzie wyglądało zbyt podejrzenie.
-Ojj nie znasz mnie. Zrobię to tak, że nawet nie zauważycie, że będziecie sami.-zaśmiałam się.
Brunet uśmiechnął się słodko. Szliśmy chwilę w ciszy. Nawet nie zauważyłam jak słońce zupełnie zniknęło za horyzontem a jego miejsce zajął księżyc. Skręciliśmy z głównej alei w boczną, gdzie oświetlenie było coraz rzadsze. Miałam nadzieję, że Payne wie gdzie idzie. Wokół nas teraz były same drzewa przysłaniające jakiekolwiek widoki z prawej i lewej strony. Po pewnej chwili latarnie w ogóle nie zaszczyciły nas swoją obecnością. Byliśmy zdani na księżyc, gwiazdy i rzecz jasna samych siebie.
-Liam, masz pojęcie gdzie idziemy, prawda?
-Nie- powiedział spokojnie.
-Żartowałeś, prawda?
-Nie, ale często chodziłem podobnymi ścieżkami z chłopakami i zawsze po jakimś czasie dochodziliśmy do tej głównej.
-No ja mam nadzieję.
Mój głos trochę drżał co nie uszło uwadze chłopakowi.
-To ze strachu czy z zimna? -zapytał prosto z mostu ale z troską.
-W sumie to i z tego i z tego.
Zdałam sobie sprawę, że szoty i bluzka na ramiączka to nie był dobry pomysł na dzisiejszy wieczór. Na moim ciele była gęsia skórka. Dosłownie wszędzie. Brunet widząc to momentalnie zaczął zdejmować swoją bluzę. Przez chwilę podwinęła mu się bluzka co skutkowało zobaczeniu w świetle księżyca jego naprawdę pięknego i mocno umięśnionego brzucha. Ledwo co oderwałam od niego wzrok, żeby odebrać bluzę. Założyłam ją czym prędzej. Była taka ciepła, a pachniała cudownie!
-Dziękuję-szepnęłam.
Znów spojrzałam na Liama co w tym wypadku było po prostu pokusą. Jego dokładnie zarysowane ciało można było zauważyć nawet pod T-shirtem. Payne łatwo zauważył mój „trans” ale chyba wolał to przemilczeć z figlarnym uśmiechem na twarzy.
-No Liam… -wysapałam.
-…Teraz to chyba wystarczy, żebyś przy Rose zdjął bluzę a będzie Twoja- powiedziałam sarkastycznie, choć podziwiać to naprawdę było co.
-Chciałbym- uśmiech chłopakowi nie schodził z twarzy.
-I przyjdzie czas, że i to się spełni- odparłam przekonywująco.
-Niestety tak to już jest z przyjaźnią, że raczej nie.
-A co do tego ma przyjaźń?
-Dużo, a odchodząc tak trochę od tematu wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
-Hmmmm oczywiście, że tak, a co?
-No bo ja na przykład nie wierzę. Poprawka: przestałem wierzyć do póki nie zakochałem się w Rose.
-I tylko dlatego?- wybuchnęłam śmiechem ale widząc powagę na twarzy chłopaka momentalnie się opanowałam.
-Można tak powiedzieć.
-Jak to, jest przecież milion osób płci przeciwnej, które się ze sobą przyjaźnią!
- I prędzej czy później jedno się zakocha- dokończył.
-Bo Ty się zakochałeś to już tak twierdzisz- powiedziałam z przekąsem.
-Nie, po prostu dużo osób mi to mówiło, ale ja wciąż ich nie słuchałem. I uwierz mi Asia to jedno z najgorszych doświadczeń życiowych jakie mnie spotkało. Pomyśl sobie: przyjaźnią się dwie osoby płci przeciwnej od małego. Nagle jedna zaczyna czuć do tej drugiej coś więcej. I co? Nie może jej o tym powiedzieć, bo wie, że zniszczy wszystko i stanie się to już nie do odbudowania. Musi zacząć żyć ze świadomością, że nigdy nie poczuje się spełniony i to przez swojego przyjaciela. Nie życzę Ci tego- jego głos drżał.
Teraz to naprawdę się przeraziłam. Tak dobitnie to mówił, wszystko  dokładnie uzasadnił.
-Emmm w pewnym sensie masz rację.
Zastanowiłam się przez chwilę. Nagle do głowy wtargnęła mi pewna myśl.
-To jak mi wyjaśnisz naszą przyjaźń?
-Może Ty albo ja poczujemy do siebie coś więcej w co szczerze wątpię, ale to nie chodzi o to. Podałaś całkiem mądry przykład więc odpowiem Ci, że są wyjątki i tym wyjątkiem jesteśmy na przykład my. Ale patrząc na to z drugiej strony to przyjaźnimy się, tyle, że ja już wypatrzyłem sobie kogoś. Więc w sumie…no można to uznać, że jak mówiłem przedtem „prędzej czy później jeden się zakocha” i w tym wypadku to byłem ja. Zauroczyłem się w Rose na zabój. I teraz zostałaś tylko Ty jeśli chodzi o naszą przyjaźń. Nie wiem, może czujesz do mnie coś głębszego, albo kiedyś poczujesz. Tego nie możemy przewidzieć, więc albo teraz Ty zakochasz się we mnie, albo już zakochałaś się w kimś innym. Wtedy można to uznać za spokojną przyjaźń, bo będę wiedział, że nie ranię Cię wiedząc, że już masz kogoś na sercu, ani że Ty nie ranisz mnie bo ja też już kogoś mam.
-Czekaj, czekaj nie tak szybko. Muszę sobie wszystko przeanalizować.- powiedziałam.
To było bardzo mądre co powiedział Liam. Nigdy nie myślałam w ten sposób. Nie z tego punktu widzenia.
-…Dlatego zawsze musisz uważać, bo najprawdopodobniej choć jeden Twój przyjaciel czy kolega płci męskiej jest w Tobie zakochany. Ale Ty możesz tego nie zauważyć, albo jest jeszcze kilka innych opcji…- Payne gadał by tak dalej gdybym nie przyłożyła mu palca do ust.
-Ciii Li wyluzuj muszę sobie wszystko poukładać.
Przystanęłam na chwilę chcąc w ciszy przemyśleć to co mówił przed chwilą brunet.
-Hmmm czyli ostrzegasz mnie przed tym, że chłopak z którym widzę się na co dzień, lub z którym będę się za kilka miesięcy widziała na co dzień może poczuć do mnie coś więcej.
-Tak. Możliwe-mówił to wszystko ze śmiertelną powagą.
-Hmmm  okay dzięki, zrozumiałam. Wspomniałeś też o jakiś innych opcjach.
-No tak. Jeśli on się w Tobie zakocha to tak jak już mówiłem przedtem możesz tego nie zauważyć.
Chłopak zrobił pauzę patrząc na mnie.
-I …coś sugerujesz? -zapytałam patrząc jak chłopak wbija we mnie spojrzenie.
-Nie, chcę abyś wszystko dokładnie przeanalizowała, a szczególnie tą drugą opcję, która jak myślę najbardziej Ci się przyda w życiu i najbardziej zamota Ci w głowie.
-A więc słucham opcji numer dwa-odparłam zaskoczona jego powagą w głosie.
-Opcja numer dwa jest taka, że podświadomie wiesz i widzisz jasne znaki od drugiej osoby, ale nie chcesz tego przyjąć. Stwarzasz wokół siebie barierę. Okłamujesz samą siebie myśląc, że jest inaczej. Nie chcesz lub nie wierzysz w to co do Ciebie czuje i po prostu zaczynasz sobie wmawiać, że nadal jesteście przyjaciółmi.
-Niewiele zrozumiałam-jęknęłam przerywając mu ten niemalże monolog.
-Innymi słowy udajesz niedostępną. Unikasz prawdy, nie chcąc jej poznać. Nie idziesz za głosem serca.
Ton bruneta zaskoczył mnie. Mówił to jakby chciał, żeby właśnie te zdanie dotarło do mnie najbardziej. Każde słowo wypowiadał wolno i wyraźnie. Jakbym to ja właśnie tworzyła niewidzialną barierę, a on próbował przebić przez nią swoje słowa, które doprowadzą mnie do prawdy.
-To… to miało być ostrzeżenie? -zapytałam widząc znaczący wzrok Liama na sobie.
-Nie, tylko druga opcja-odrzekł z chytrym uśmiechem.
I to właśnie ten „banan na twarzy” skołował mi wszystko w głowie. No i co, ja mam teraz wierzyć, że te ostatnie słowa były dla żartów czy na poważnie. Patrząc na jego uśmiech nie wiedziałam jak to odebrać.
-A-a –aha. A trzecia jest jaka?
-Opcja numer trzy jest taka, że widzisz głębsze uczucie osoby płci przeciwnej i odwzajemniasz je- powiedział krótko i wyraźnie.
-No tak, na to akurat już mogłam sama wpaść-szepnęłam.
Szliśmy przez chwilę w głuchej ciszy. Nawet nie wiedziałam ile taki spacer może dawać satysfakcji i radości. W nocy wszystko jest takie..inne. Zero tłoku, w ogóle jest brak ludzi. Można swobodnie chodzić, wszystko podziwiać i rozmawiać bez obawy, że ktoś Cię podsłucha. Jeszcze na dodatek byłam z Liamem, więc o jakimkolwiek niebezpieczeństwie nawet nie było mowy. Wypuściłam głośno powietrze czując się w tej chwili szczęśliwa jak..no w każdym razie dawno tak się nie czułam. Liam chyba to zauważył bo na jego twarzy mimowolnie wkradł się uśmiech. Chłopak po chwili odchrząknął i znów się odezwał.


-A propos tego ogniska. Jedziemy wszyscy …w piątkę.
W piątkę miało oznaczać „jedzie tam też Zayn” Rozumiem, że nie chciał tego bezpośrednio mówić, żeby od razu nie stawiać mnie w krępującej (?) sytuacji.
Uśmiech z mojej twarzy znikł a w zamian pojawiły się iskierki bólu w oczach. Zwykły człowiek by tego nie zauważył, tyle, że Liam był tym niezwykłym.
-Jak chcesz to… -zaczął.
-..Nie no co ty, nie będziecie przeze mnie odwoływać lub przekładać całego ogniska-przerwałam mu dodając nieco sarkazmu do mojego głosu aby rozluźnić napiętą atmosferę.
-Echem… wiemy, że będziesz się czuła przy nim niezbyt komfortowo, ale on sam wyraził chęć pojechania….
-Jasne jasne rozumiem-znowu przerwałam chłopakowi widząc jak zaczyna się plątać i usprawiedliwiać całą sytuację.
-Jakoś wytrzymam- podsumowałam ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
Miałam tylko nadzieję, że Liam nie zauważy całej tej sztuczności jaką włożyłam w uśmiechnięcie się.
-Okay, dzięki. Wiesz… o tym też chciałem z Tobą porozmawiać.
Ale ja nie chcę.- pomyślałam ostatecznie nie wymawiając tego głośno.
-Emmm Li...
-…Daj sobie coś powiedzieć-przerwał mi nie dając dokończyć nawet jednego zdania.
Między nami zapanowała cisza. Domyślałam się, że w ten sposób brunet szykuje swoje kolejne przemównie.
-Pogódźcie się-szepnął.
I…? I cisza. Nic więcej. Szykowałam się na kolejną przemowę co na tym spacerze było bardzo w jego typie. A on nic. Wypowiedział tylko te dwa słowa i zamilknął. Ale za to głos. Ten głos… aż przeszył moje ciało. Wywołał u mnie dreszcze. Niesamowite dreszcze. W jednej chwili poczułam niesamowite ciepło napływające niewiadomo skąd. Ale to wszystko minęło. Ulotniło się równie szybko jak przybyło. Nie wiem czego to było skutkiem. Aż takie wstrząśnięcie z mojej strony.
-Wiem Liam. Ja… bym bardzo chciała ale nie potrafię. To mnie przerasta- powiedziałam po chwili.
-Dasz radę-odparł jakby w ogóle moje słowa do niego nie docierały.
-Ale zrozum mnie ja…
-Zrobisz to. Uda Ci się. Wierzę w Ciebie.-wypowiedział każde słowo oddzielnie jakby chcąc dodać dodatkowej wiary w to co mówi.
Zdaje się, że to było podsumowanie jego całej przemowy, a nawet naszej konwersacji na temat mnie i Zayna.
15 minut później…
Wyszliśmy z ponurych i nieoświetlonych dróżek na główną aleję. Liam obejrzał się kilkakrotnie chcąc się upewnić, czy wybraliśmy dobry kierunek.
-No..to jak tak w ogóle u was?
Od kilkunastu minut nasz temat do rozmowy przybrał nieco łagodniejszy ton co sprzyjało i mi i jemu. Pytaliśmy się nawzajem  o spędzenie najbliższych minionych dni. Ja dodatkowo próbowałam wyciągnąć informacje na temat płyty, którą wspólnie przygotowują chłopcy. Niestety Payne nie mógł mi zdradzić żadnych szczegółów, powiedział, że to by było niezgodne z zasadami kontraktu
-U nas? W sumie to nic się nie zmieniło od Twojej ostatniej wizyty w naszym domu. Nialler bez zmian, Harry też coś ostatnio przygnębiony chodzi. Parę razy była Nicole ale to głównie z wizytą u Zayna. Jedynie Louis jeszcze nadaje tej atmosferze jakiegoś życia i chwała mu za to. No ale już nie jest to co kiedyś.
-Współczuję… A z drugiej strony co się stało chłopakom? -zapytałam.
Liam westchnął.
-Nie wiem Asia. Mamy tylko nadzieję z Lou, że to takie… przejściowe.
W oddali już widziałam zarysy wielkiej bramy, od której zaczął się nasz długi wieczorny spacer. A tak szybko to minęło.
-Też mam taką nadzieję.
Westchnęłam. Chciałam zapytać o Nicole, ale zabrakło mi odwagi. Ona u Zayna? Może po prostu Liam nie chciał mi powiedzieć całej prawdy. Co ona tam robi, aż tyle ich nagle zaczęło łączyć?
Payne zauważył moją kwaśną minę.
-A właśnie …ona też tam będzie-powiedział chłopak jakby czytając mi w myślach.
-Tam to znaczy na ognisku?
Brunet przytaknął cicho.
-Ale zmieniła się Asiu. Wiesz… wcale nie jest taka zła- próbował jakoś złagodzić sytuację.
-Jasne rozumiem. Przecież ja nic do niej nie mam. Tylko jedno mnie nieco zaskoczyło… Ona u Zayna?- w końcu zebrałam się na odwagę i zapytałam to co mnie nurtowało.
Przystanęliśmy.  Byliśmy już przy bramie, gdzie trochę ponad godzinę temu spotkaliśmy się aby pójść wspólnie na spacer. Liam spojrzał mi prosto w oczy i zaczął mówić:
-Spokojnie. Wiem czym pewnie sobie zawracasz głowę, ale uwierz mi, że niepotrzebnie. Ona po prostu przychodzi do niego i rozmawiają. Nieraz i my dołączamy się do konwersacji i jest naprawdę przyjemnie.
Słowa chłopaka uspokoiły mnie nieco. Wiedziałam, że nie kłamał, bo patrzył mi prosto w oczy. Jednak to do niej nie miałam pełnego zaufania.  Przytaknęłam brunetowi nie chcąc dłużej trzymać go w niepewności.
-Echem a co do tego ogniska to zostaje osiemnasta? -zapytał.
-Dla mnie to bez różnicy, więc może być.-odparłam.
-Zakładam, że Twoja mama już się niepokoi więc będę się żegnał. Chyba, że chcesz, żebym odprowadził się do końca..?-zaczął.
-Nie no co Ty, przecież wiesz, że to tylko parę minut. Nie przesadzaj Payne- uśmiechnęłam się do niego.
-Na pew…
-Na pewno- wyprzedziłam jego słowa starając się, żeby uśmiech nie zszedł mi z twarzy. To on miał go utrzymać w przekonaniu, ze wszystko ok.
-No dobrze-powiedział i przytulił się do mnie.
Mimo tego, że było bardzo zimno, a chłopak miał na sobie jedynie przewiewną bluzkę i tak jego ciało było rozgrzane. Poczułam ciepły jego oddech na moim policzku.  Mogłabym tak stać z nim całą noc, ale z drugiej strony chciałam szybko wrócić do domu i wszystko na spokojnie przemyśleć. Zapisać parę słów w pamiętniku i iść spać.
-Pa Liam!
Odsunęłam się od niego i ruszyłam w stronę mojego domu.
-Cześć Asiu…A i pamiętaj o dwójce!- krzyknął.
Jakiej dwójce? Chyba pomylił mnie z kimś innym, bo jego ostatnie zdanie nie za bardzo miało sens. A przynajmniej nie było ono związane z moją osobą. Już był za daleko, żebym podbiegła i zapytała o co mu chodzi.
Idąc sobie w ciszy, która mnie otaczała zauważyłam, że nie oddałam chłopakowi bluzy. Trudno- pomyślałam. Jutro się spotykamy, to mu oddam.
Dochodząc do domu rozważałam jeszcze parę rzeczy. Przyznam- nurtowało mnie zachowanie Nicole. Ona? Nagle taka przyjaciółka Zayna? Przecież poznali się w niezbyt sprzyjających okolicznościach (pacz rozdział 24). No dobra.. to nie koliduje temu, żeby teraz się zaprzyjaźnili, ale i tak ta informacja trochę mnie zdziwiła.
Była już u nich parę razy, jak to ujął Liam, to już u mnie od czasu ostatniej wizyty z chłopakami była raz!
Powracając do domu zdjęłam bluzę, tak aby mama jej nie zauważyłam.
-Jestem!- krzyknęłam.
Następnie udałam się na górę gdzie wzięłam szybki prysznic. Przebrałam się w piżamę i usiadłam na łóżku. Wyjęłam pamiętnik i zaczęłam pisać. Przyniosło mi to wielką ulgę. Czułam się po tym trochę bardziej…wolna.

_____________________________________________________________________

Witam witam po długiej przerwie! :D
Kochani bardzo was przepraszam, że nie dodawałam rozdziału, ale przez te 5 dni czekałam na internet w komputerze, bym mogła cokolwiek dodać ;/ gdyby nie to, zapewne rozdział pojawiłby się spokojnie w weekend.
No...mam nadzieję, że będzie co czytać :)
Jak dacie mi kopa z komentarzami to za kilka rozdziałów dam dużo akcji i dowiecie się jednej istotnej rzeczy, a jak nie to jeszcze sobie poczekacie, co powiecie na taki szantażyk? :P
Przypominam tylko o moim GG, gdzie możecie składać propozycje i uwagi co do następnych rozdziałów oraz o asku gdzie możecie pytać o nn.
Hmmm ostatnio myślałam nad nowym wyglądem bloga. Co wy na to? :D Znacie jakies osoby, które się na tym znają? Chodzi mi o bardziej profesjonalne tło xD
Baaaaaaaaardzo proszę o komentowanie, nawet nie wiecie jak ono motywuje! <3

16 komentarzy:

  1. Kocham *,*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee!
    Proszę, nie zmieniaj wyglądu. Jest taki...oryginalny. ; D
    A co do rozdziału.. Czuję, że się mieszać zaczyna.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    ~Dani *,*

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny :)
    Chciałabym żeby Asia była z Harrym.
    Mam wrażenie że ta opcja numer dwa ma jakiś związek Z Asią i Harrym.

    OdpowiedzUsuń
  4. awww ^^ następny!!! <3 <#

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny!!!
    szybko pisz kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Superrrrrr!
    Kiedy 28?

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepsze opowiadanie na świecie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Z niecierpliwoscia czekam na nastepne <3 //Monika ;)) -,-

    OdpowiedzUsuń
  9. Super opowiadanie!!! Aaaaaa...!!!!!! Kiedy następny rozdział?
    Już nie mogę się doczekać!! ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kochammmm! Ciekawe co Liamowi chodzi z tą przyjaźnią... Ja myślę, że to chodzi o Nialla. Dawaj kolejny :D To najlepszy blog jaki czytałam w swoim żuciu!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Hmmm... albo o Harrego?...

    OdpowiedzUsuń
  12. moim zdaniem powinna byc z niallem. spała z nim i jest jego przyjaciolka. bardzo go lubi. mi sie wydaje ze dlatego on jest taki przygnebiony bo on ja kocha a ona nie odwzajemnia uczucia
    agnieszka

    OdpowiedzUsuń
  13. No nie wiem, czy lepiej jak zmienisz tapetę. Mi się ta bardzo podoba, wszystko jest takie ładne, w ogóle Twój blog jest idealny. Twoje rozdziały są długie, ale trochę trzeba na nie czekać. A szkoda, bo jestem bardzo ciekawa. Podoba mi się wszystko w tym blogu. Lepiej, by taki został ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nieeee, nie zamykaj bloga, jest taki fajny!

    OdpowiedzUsuń
  15. Siema, zołzo :) W końcu normalny szablon xd Może dotrę w końcu do 51 rozdziału xD Buziole i zapraszam już nie na zołzę, a na Good Question! http://diferentquestion.blogspot.com/ ~ Nicole

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )