Muzyka

05 czerwca 2015

~Rozdział 55~

Rozdział dedykuję dwóm bardzo ważnym osobom, które poznałam właśnie poprzez bloga, jednak przywiązałam się poprzez ich cudowne charaktery. Obie już jakiś czas temu obchodziły urodziny, dlatego chciałabym, aby chociaż ten rozdział był namiastką jakiegoś upominku :)
Alice kochanie jeśli jeszcze kiedykolwiek jeszcze będziesz czytała tego bloga, to wiedz, że te dwa lata  (?) od kiedy się poznałyśmy były cudownymi latami mojego życia <co za opisy xD>. Nadal jesteś dla mnie ważna, choć nigdy nie umiałam tego pokazywać i ty o tym dobrze wiesz. Gdybyś nie była nie znałabyś mnie lepiej od rodziców, nie słuchałabyś mojego piskliwego głosu przez skype’a a ja nie zobaczyłabym Twojego najpiękniejszego uśmiechu <i śmiechu> pod słońcem. Pamiętaj, że jesteś niezwykłą osobą, a małe jest słodkie i nigdy nie rób i nie powracaj do tego, co było kiedyś. Najlepszego aniołku!<3
Oluś! Bądź zawsze sobą, nie przejmuj się opinią innych. Cóż to za paradoks, że muszę Ci życzyć rudych dzieci… echem xD Załóż w końcu tego bloga albo pisz rozdziały, bo wiesz, że z niecierpliwością na nie czekam- nie marnuj talentu. Oczywiście w przyszłości wyjedź do LA (zabierz mnie ze sobą ;-;) gdzie zostaniesz modelką i podbijesz cały świat swoimi oczkami ;) Nie waż mi się odchudzać, bo na tobie i tak wszystko wygląda oijcvoeirjvjninvolenir. :*
"„Proszę, nie wydzwaniaj do mnie więcej, nie chcę rozpoczynać tego tematu na nowo. Ja Tobie też życzę Wesołych Świąt. :)” [...] Nicole? [...]
"Um… myślę, że w pewnym stopniu tak… w sumie… znaczy nie.  Myślę, że po prostu powinnaś wiedzieć.
-Wiedzieć o czym?- Przełknęłam ślinę.
-Echem… wiedzieć, że… Cię przepraszam.- Spuścił wzrok.[...]
-Co to?- Spytałam zaciekawiona, wskazując palcem na trzymaną w jego ręku rzecz. [...]
-Naprawdę mogę to teraz otworzyć?- Obejrzałam paczkę z wszystkich stron. [...]
Na papierze widniała postać. Bardzo przestraszona postać. Kartek było kilka, lecz za każdym razem jej wizerunek wyglądał podobnie- Płonące policzki, duże oczy, długie, proste włosy i schowane w rękawach ręce. Jej smutny wzrok był mocno podkreślony we wszystkich rysunkach.
-T..to ja?- Szepnęłam. [...]
Jego ruch był na całżycie. Mój bę
-Niall!- Krzyknęłam na chłopaka, który z impetem wyrwał mi kawałek papieru. Nawet nie śledząc tekstu porwał ją,  [...]
-Dostałaś więcej takich listów?- Miałam wrażenie, że mimo tego pytania chłopak podświadomie zna odpowiedź.
Tak
-Nie.- Szepnęłam, spuszczając głowę. [...]
Odgłos tłuczonego szkła. [..]
-Odkupię Ci.- Mruknął bez większego zainteresowania, po chwili powracając do dalszych poszukiwań. [...]
Wzięłam do ręki najbliżej stojący odłamek. [...]
Uśmiechnęłam się przez łzy. Sam jego dotyk był przyjemny w kontakcie z ciałem. Był niemalże kuszący. Działał tak uzależniająco tak… dobrze.Z przyjemnością poddałam się uczuciu, które wbrew pozorom nie było niczym nowym. [...]
-Byłoby szybciej, gdybyś po prostu powiedziała gdzi…Asia? Co…ASIA! O MÓJ BOŻE, ASIA! CO TY…C…CO...BŁAGAM PRZESTAŃ! ASIA!"
Nienawidziłam tego wzroku.
W pokoju panowała nieskazitelna cisza, nie licząc tykającego zegara i przyspieszonego oddechu blondyna. Słowa chłopaka echem odbijały się w mojej głowie. Nie widziałam za wiele, przez łzy, usilnie próbujące się wydobyć z siłą wodospadu.
Czułam się dziwnie.
Miotało mną tyle uczuć, że do dziś nie jestem w stanie powiedzieć co myślałam, widziałam i odczuwałam. Nie podobała mi się ta bezsilność.
Pustka, i jednocześnie miliony niezidentyfikowanych myśli- cóż za paradoks.
Jedyne do czego mogłam porównać stan, w jakim się znajdowałam to wzbudzenie. Często po ledwie przespanej nocy rozbrzmiewa nam  nad uchem znienawidzony i zdecydowanie za głośny dźwięk budzika. Przez pierwsze kilka minut próbujemy złapać jakiekolwiek połączenie ze światem. Oczywiście pominę chęć położenia się powrotem, opatulenia ciepłą kołdrą i zaśnięcia. Nie wiemy jaki dziś dzień, nie pamiętamy planów, które snuliśmy wieczorem, tydzień, miesiąc rok czy dwa wcześniej. Jesteśmy jak w transie, potrzebując dłuższego czasu aby przyswoić większość informacji.
Pamięć i jakakolwiek świadomość były w tej chwili najbardziej potrzebne, a jednocześnie mocno naruszone. Być może to właśnie z tego powodu w  ogarniało mnie dziwne uczucie. Pamiętałam wszystko- każdy detal, jednak gdy jego paniczny krzyk przedarł się do mojej głowy wszystko… pękło.
Chciałam być silna.
Chciałam być silna, ale znowu nie wyszło.
On poruszał ustami. Szeptał, a być może krzyczał. Rumieńce na jego policzkach stały się ledwie widoczne, a ich miejsce zajęła nieskazitelna biel. Cała twarz przybrała blady odcień, co  już dawno przeszło granice mojej wyobraźni. Gestykulował dłońmi, końcowo wplatając je między puszyste blond włosy.
Powoli zaczął zmierzać w kierunku łóżka. Każdy krok wykonywał z niesamowitą ostrożnością, jakby bojąc się reakcji z mojej strony. Ja sama się jej bałam…
-Nie.- Wyczytałam z jego ust.- Nie.
Przepraszam.
Tak bardzo chciałam cokolwiek powiedzieć, ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Tak właściwie to co się stało?  Coś zrobiłam? Co tym razem nie tak? Przecież się starałam…
Zaczęło mnie ogarniać dziwne uczucie senności, ale i ociężałości. Mimo tego nie poddawałam się, wlepiając swoje oczy chłopaka. Blady odcień skóry zaczynał się rozprzestrzeniać po  jego całym ciele, co z lekka zaczynało mnie przerażać.
Wstrzymałam oddech.
Pozwalałam kolejnym łzom tworzyć rozmaite ścieżki na mojej twarzy, szyi oraz klatce piersiowej. Czułam jak drży mi dolna warga. W szybkim tempie dołączyły  również ręce.
Powracałam do rzeczywistości.
Rozdarta mieszanymi uczuciami, właściwie nie wiedziałam jak mam się zachować. A raczej: nie wiedziałam jak się zachowam. Jedynie błękit tęczówek chłopaka, do którego powrócił dawny chłopięcy blask powstrzymywały mnie przed urwaniem kontaktu z rzeczywistością. Nie poddawanie się było dla mnie rzadkością, stąd tak trudno było mi je powitać w moim życiu.
Właściwie to nie wiedziałam, dlaczego akurat on stał się kimś, w kim wiedziałam ostatnią deską ratunku. Kimś, kto przysłonił inne rzeczy tak, aby skupić się tylko na jego osobie. Kimś, w kim widziałam wiele osób, zmieniających się o dowolnej porze a najmniej oczekiwanym momencie.
Wewnątrz wszystko rozrywało mnie od środka. Na zewnątrz nie czułam nic. Wraz z mijającymi sekundami nachodziły mnie nowe, odmienne myśli.
Spuściłam głowę, mając na widoku szczupłe nogi chłopaka. Te ugięły się, wolno opadając na jasne podłoże. Upadkowi towarzyszył jeszcze jeden odgłos- głośny, nieprzyjemny  dla ucha zgrzyt, który  pobudził moje zmysły. Zazwyczaj w takich momentach człowiek widzi wszystko w zwolnionym tempie. To nie do końca było prawdą…
Postrzeganie sytuacji w innych barwach nieco inaczej sobie wyobrażałam. Dostrzeganie teraz choćby najmniejszego szczegółu czy usłyszenie dźwięku, którego nigdy nie słyszymy potęgowało rosnącą w napięcie atmosferę.
Ciemnoczerwona plama krwi, torująca ścieżkę kolan blondyna drastycznie orzeźwiła mój umysł. Niall musiał upaść na jeden z odłamków szkła, który z pewnością teraz tkwił w jego nodze. On jednak nie zdawał zauważyć drogi, którą sam naznaczył czerwoną cieczą.
Wypuściłam spomiędzy zębów już mocno czerwoną i opuchniętą wargę.
-Niall.- To było moje pierwsze, wyduszone od dłuższego czasu słowo.
Jego usta momentalnie ułożyły się w wąską linię. Zaprzestał wydobywania z siebie potoku słów, które zlewając się w całość tworzyły niezrozumiałą konstrukcję.
 Jakby w obawie, że za chwilę cokolwiek zrobię, nie spuszczał ze mnie wzroku. Nadal klęcząc przytrzymał się jedną ręką o podłogę. Cicho syknął, lecz po chwili powrócił do poprzedniego stanu, jakim była uważna obserwacja mojej osoby.
Chciałam mu powiedzieć, że już wszystko jest dobrze; najpierw sama musiałam przyswoić co się stało. Wyostrzyć wzrok, wytężyć słuch oraz oczyścić umysł. Wzięłam głęboki oddech, zamykając na chwilę oczy. Gdy je otworzyłam duże i zaszklone tęczówki wpatrywały się we mnie zdezorientowanym i nadal przestraszonym wzrokiem.
Wolno uniosłam rękę, dotykając wskazującym palcem ust w geście proszącym o ciszę. W tym wypadku oznaczało to również uspokojenie się, umiarkowanie oddechu i ‘wyciszenie’ emocji.
Na podniesionym nadgarstku poczułam letnią ciesz spływającą kilkoma stróżkami aż do łokcia. Opuściłam głowę.
Czy już mówiłam jak bardzo nie jestem zdolna przewidzieć własnych zachowań? Widok pościeli z kontrastowym zestawieniem krwi był na to wystarczającym dowodem.
Biorąc głęboki oddech odsunęłam się powolnie. Zapadając się kolanami w kolejnych partiach kołdry ciągnęłam za sobą bordową ścieżkę zmieszaną z tuszem do rzęs.
Ostatnio taki widok miałam dwa lata temu w dzień taty. Czy to coś zmieniło? Najwyraźniej nie… nadal wzbudzało obrzydzenie i przerażenie. Wtedy zdawałam sobie sprawę jak bardzo jestem zepsuta.
Dotarłam do poduszek. Po drodze zdążyłam zabrudzić także drugą rękę oraz całe spodnie od kolan po uda. Mój płacz ustał, zastąpiony oszołomieniem i próbą dojścia do siebie.
Już nie miałam siły na …wszystko?
Blade opuszki palców zacisnęły się na skołowanej obok mnie kołdrze. Zostawiły po sobie trzy niewyraźne i rozmazane kreski. Po chwili te same palce musnęły mokry i szorstki policzek.
Po raz pierwszy nie byłam sama. To takie miłe uczucie.
Dotyk zaoferował mi namiastkę spokoju, który w tej chwili wydawał się być najbardziej potrzebny. Jednak nie byłam w stanie wyrównać oddechu i tak po prostu otrząsnąć się z szoku. Lata wspomnień, upadków, złych doświadczeń robiły swoje.
-Tak bardzo tego nie chciałem aniołku.- Cichy głos przeplatany z nieudaną próbą powstrzymania łez rozległ się po pokoju.
W milczeniu, opuściłam twarz na nadgarstki, które od kilku lat stawały się bolesnym pamiętnikiem. Chciałam płakać. To był pierwszy raz, kiedy i na tą czynność zabrakło sił.
-Nigdy sobi…- Pociągnął nosem…- Nigdy nie wybaczę, rozumiesz?
Kościste palce wolno zsunęły się na dół. Obserwowałam ich drogę do chwili, gdy zeszły mi z zasięgu wzroku. Pomieszczenie wypełniały ciężkie oddechy oraz zachrypnięte łkanie Irlandczyka.
Jesteś pierwszą osobą, która widzi mnie w takim stanie. Która widzi mnie taką, jaką cały czas jestem od wewnątrz.
Czułam wzrok chłopca na sobie. Tego małego chłopca, którego wprawdzie nigdy nie poznałam, ale był tam w środku pod skórą dorosłego mężczyzny.
Nigdy nie wybaczę” kolejna osoba, która musi cierpieć za to, jak bardzo jestem zniszczona.
Dłonie chłopaka bezsilnie odsuwały się od mojego ciała. Po chwili zasłoniły pełną bólu twarz.
Ile potrafi zmienić jedna kartka papieru…
Opuściłam głowę na sine partie mojego ciała, z których powolnie sączyła się ciecz. Podwinięte rękawy, na których uratowanie i tak było za późno, oraz podarte na udach spodnie, gdzie jasne skrawki materiału przybrały bordową barwę. Zawsze byłam kreatywna co do miejsca  samookaleczenia się…
Z okaleczonej skóry przeniosłam wzrok na ścianę, która doskonale komponowała się z bielą spowodowaną ubywającą  cieczą i słabym samopoczuciem. Czy tu już jest nienormalne, kiedy oczami wyobraźni widziałam tam wspomnienia, jakby wyświetlane projektorem?
„Trzymałam za rękę moją Łusię. Mama kazała nie patrzeć w stronę miejsca ogrodzonego biało-czerwoną taśmą, dlatego pokazywałam małej jak wygląda poziomka. Niewiele rozumiała, ale wystarczył mi jej lekko zakrzywiony uśmiech z niewielką blizną na wargach, spowodowaną naszą zabawą zszywaczem. Cokolwiek jej tłumaczyłam i tak była uśmiechnięta, co było wystarczające do prowadzenia dalszych rozmów monologów.
W słońcu jej włosy lśniły prawie jak tacie. Tatusiowi, którego przed chwilą owinięta czarną folią i wsadzono do białego samochodu, który odjechał z hałasem. Mama wtedy zakryła twarz dłonią, a ja zakryłam uszy Łucji, której na chwilę kąciki ust powędrowały ku dole.
-Wlóci?
-Tatuś zawsze wraca.- Wytłumaczyłam, podążając wzrokiem za rozchlapującym  na boki kałuże dużym autem.
Dziewczynka pokiwała po czym zgodnie z nawykiem wsadziła kciuka do buzi. Dobrze, że mama wtedy nie patrzyła. Ona bardzo tego nie lubiła.
-Zdaje sobie pani sprawę, że ten przypadek ma ogromny wpływ na jej przyszłość - Ona będzie zepsuta.- Powiedziała pani w dziwnym stroju.
Zepsuta? Moja mama mówi, że zawsze można coś naprawić jak się popsuje. Dlaczego teraz rozmawiają o takich rzeczach, zamiast martwić się dokąd zawieźli tatę i kiedy wróci. Dlaczego w ogóle rozmawiają o przedmiotach?”
„-Powiedz mi- dlaczego to zrobiłaś- Stała przede mną, trzymając moje dłonie.
Milczałam
-Asiu, ile razy pani mówiła, żeby nie rysować tylko czarną kredką?
Zacisnęłam usta
-Popatrz, słoneczko jest jasne i żółte, drzewa brązowo zielone a ten zegarek niebieski.
Nie płacz. Nie tutaj. On zawsze mówił, żebyś była silna i podążała za marzeniami; ale go już nie ma. Czy to znaczy, że wszystkie obietnice umarły wraz z nim?
-Świat nie jest szary. Ludzie mają uśmiechnięte twarze.- Wskazała drżącymi palcami za okno.- Widzisz?
Nie widziałam.”
„-Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć.
Nie.
-Po to tutaj jesteś.- Na twarzy kobiety pojawił się nerwowy uśmiech.
Spojrzałam na zegarek. Jeszcze 5 minut.
-Tłumienie w sobie jest najgorszym sposobem walki z różnymi trudnościami.- Wyrecytowała, jakby to było jej codzienną formułą.
No w sumie było…
-Wiem, że w kilka sytuacji zmieniły wiele w twoim życiu, dlatego daj sobie pomóc.- Słyszę to dziś już trzeci raz w ciągu jednej godziny.
Cisza.
-Czy masz mi do powiedzenia coś, czym chciałabyś się podzielić?- Założyła nogę na nogę i przyjęła pozę przygotowanej do zapisania pustej kartki.
-Naprawdę wszystko jest dobrze.-Podniosłam głowę i obdarowałam ją uśmiechem. Starałam się, aby był choć trochę autentyczny.
Kobieta cicho westchnęła, po chwili przytakując i zapisała coś niewyraźnie. Pismo przypominało te, którym posługiwał się mój lekarz, gdy pisał receptę
-Dziękuję, możesz już iść.
Wstałam z wygodnego, mającego już swoje lata fotela i ruszyłam do drzwi. W drodze dla pewności naciągnęłam rękawy. Plasterek w pełni nie zakrywał rany. Mojej pierwszej rany, którą zrobiłam tydzień temu w łazience szkolnymi nożyczkami.”
Czułam się, jakbym była w powietrzu. Czy już umarłam?
Tatusiu?
Jesteś tutaj?
-Wróć aniołku.
Charakterystyczny dźwięk rozbitego szkła.
Gwałtownie otworzyłam oczy. Ujrzałam dwie komponujące się ze sobą barwy- biel i błękit. Chciałam się podnieść, rozejrzeć, zapytać.
-Nigdy więcej tego nie rób.- Do moich uszu doszedł głos nasycony bólem i tęsknotą.
Mój wzrok nadal się nie wyostrzył, za to zmysł słuchu zaczął funkcjonować o wiele lepiej.
-Byłaś taka nieobecna.-Wyszeptał  do ucha.
Zmrużyłam oczy. Czułam się niesamowicie obezwładniona. Chciałam wiedzieć co się wokół nie dzieje.
-Spokojnie, jestem tutaj cały czas.- Jego ton brzmiał tak, jakby nie do końca uspokajał mnie,  ale siebie.
Uczucie znajdowania się w próżni zniknęło. Zamiast tego zostałam usadowiona na zimnym podłożu, gdzie moje nogi dotykały podłogi, a plecy ściany. Miejsce nie było mi obce, gdybym tylko lepiej widziała i przywołała wspomnienia mogłabym bez problemu je zidentyfikować.
-Możesz samodzielnie siedzieć?- Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że czyjeś ciepłe dłonie podtrzymywały mnie na bokach.
Kiwnęłam lekko głową.
Mocno złapałam w palce najbliższą rzecz, która wydawała się stabilna. Zacisnęłam oczy i ponownie je otworzyłam. Mroczki nadal pozostały, ale obraz stał się o wiele bardziej wyrazisty. Pomieszczenie miało jasne barwy i mocne światło. Po środku klęczała jakaś osoba, przypatrująca się czemuś naprzeciwko.
Otworzyłam usta, ale nie wydobyło się z nich żadne słowo. Czułam się zmęczona i ociężała. Chciałam zasnąć, ale wiedziałam, że nie mogłam. Nie w takiej chwili.
Usłyszałam szum wody. Tak; to na pewno było to.
-Jeszcze chwila kochanie.- Wymamrotał.
Kochanie? -Niemy szept wydobył się z moich ust.
Wzięłam głęboki oddech. Musiałam być silna. Chociaż teraz. Postać przerwała swoją czynność i zaczęła się do mnie zbliżać.
-Nie dam rady Cię przemyć. To jest na całym ciele.- Zachrypnięty głos przyprawił mnie o wzdrygnięcie.
Błękitne tęczówki zbliżyły się do mojej twarzy. Teraz mogłam wszystko obserwować z bliska. Mlecznoblada skóra, lekko zadarty nos i szklane oczy, których morską barwę przerywały białe pręgi. Dłoń o miękkiej oraz ciepłej skórze właśnie przemierzała mój policzek.
-Ni…- Tylko tyle udało mi się wydusić, ale ważne, że każde z nas wiedziało co oznacza.
Powolnie uniosłam rękę i dotknęłam blade koniuszki palców. Chłopak uśmiechnął się przez łzy.
-Czujesz się trochę lepiej?- Przytaknęłam, choć różnica była niewielka.
Cień ulgi przeszedł przez ciało blondyna. Jego sylwetka zniżyła się a Irlandczyk ukucnął. Dłońmi powędrował do dołu sweterka, gdzie je włożył; bezpośrednio dotykając moją skórę. Materiał poszedł w górę, przeszedł przez głowę i zatrzymał się dopiero na nadgarstkach, które zaczęły dawać o sobie znać.
Cicho syknęłam, co nie uszło uwadze blondyna.
-Przepraszam.- Przełknął ślinę.- Postaram się być delikatniejszy.- Powoli oddzielał sklejony materiał od skóry, gdzie krew już powoli zaczęła zasychać.
Krew?
-Musisz wstać.- Jego ramiona pomogły mi unieść się ku górze.
Chłopak złożył w kostkę ściągnięty ze mnie materiał obok siebie po czym znów odwrócił się przodem. Nim zdążyłam zareagować palce blondyna delikatnie centymetr po centymetrze ściągały jasne spodnie kontrastujące z czerwoną cieczą. Na udach był szczególnie uważny, gdzie sytuacja była niemal identyczna jak przy nadgarstkach. Stałam spokojnie, przytrzymując się barków  niebieskookiego. Czułam jego ciepły oddech na nogach, które pokrywała gęsia skórka.
Spodnie zostały umiejscowione w tym samym miejscu co sweter, zaś wzrok na moją twarz. Niebieskie tęczówki zbliżyły się wracając do momentu mającego miejsce chwilę temu. Dolna warga przestała już drżeć, jednak szklane oczy pozostały.
Blondyn skinął głową na wannę, gdzie woda wypełniła już połowę jej zawartości. Jego ręka powędrowała za moje plecy, podtrzymując mnie do chwili kiedy nie usiadłam otoczona letnią z temperatury  cieczą.
-Rozluźnij się.- Odparł, przejeżdżając opuszkami palców po moim ramieniu.
Wciągnęłam powietrze.
Lewą dłonią sięgnął po gąbkę, którą namoczył i skierował na nadgarstki. Gdy powędrował na nie wzrokiem ze smutkiem zauważyłam w oczach uczucie, którego nie da się opisać. Letnia woda od razu dała po sobie znać, wywołując dreszcze na mojej skórze. Jednak chłopak wiedział co robi; nie mógł nastawić gorącej temperatury bym wykrwawiła się na śmierć. Irlandczyk ze starannością wykonywał każdy ruch dając ukojenie i oczyszczając pojedyncze rany.
-Pamiętasz kiedy zapytałem Cię czy zgodziłabyś się być moją dziewczyną?- Zapytał; zapatrzony w fragmenty okaleczonej skóry.
Przeniosłam na niego wzrok. Nadal był blady, jego dłonie ubrudzone były krwią.
-Tak.-Wyszeptałam resztkami sił.
Pokręcił głową.
-Ja…ja nie wiem…- Przełknął ślinę.-Nie byłbym w stanie dać Ci wystarczającego bezpieczeństwa. Wiesz? Zasługujesz na kogoś, kto będzie w stanie się Tobą zaopiekować, ja nie daję rady. Tyle przeszłaś -Za dużo dla Ciebie, aby normalnie żyć i za dużo dla mnie, by Cię naprawić.
Kilka dni później…
Był środek nocy.
Delikatna, księżycowa poświata sączyła się przez cienki materiał miętowej firanki. Wiatr unosił ją lekko, w wyniku czego na śnieżnobiałych kafelkach powstawały rozmaite cienie. Mój wzrok spoczywał na nich od trzech minut- Dokładnie tyle czasu minęło od uniesienia moich powiek.
Nie było mi zimno, czy też niewygodnie. Leżałam owinięta ciepłym barkiem któregoś z chłopaków. Jego oddech, wydobywający się z lekko rozwartych ust owiewał mój policzek, obdarzając go niezwykle miłym ciepłem. Wykonanie w tej chwili jakiegokolwiek ruchu uznałam za niemal niemożliwe z dwóch powodów. Po pierwsze- Skalę wygody jak i temperatury bez wahania mogłam przyrównać do łóżka na górnym piętrze, po drugie- ręka chłopaka nie dawała dużych możliwości na przeniesienie się gdzie indziej.  Na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech na myśl o trosce leżącej obok osoby.
Uniosłam głowę do góry, chcąc rozpoznać mój osobisty grzejnik i materac na dzisiejszą noc.
Jego falowane włosy zakrywały jaśniejącą w świetle księżyca skórę. Malinowe, dokładnie zarysowane usta kształtowały się w ledwie widoczny uśmiech. Policzek, do którego przyciśnięta była dłoń, przybrał lekko czerwony rumieniec. Na kościstych, długich palcach widniał srebrny pierścień z drobnymi wygrawerowanymi liniami. Często go nosił, ale nigdy nie zwracałam na to większej uwagi. Teraz- w środku nocy gdy jedyną dostępna czynnością było obserwowanie otaczających mnie ludzi i przedmiotów, zwróciłam uwagę na niewidoczne wcześniej detale.
Chłopak zamruczał cicho przez sen. To było mruczenie tego rodzaju, kiedy siedzisz na kanapie ze swoim kotem, zanurzając dłoń w jego miękkim futerku. Uśmiechnęłam się  pod nosem, słysząc dźwięk, który w jego obecności dotąd był mi obcy. Po chwili ponownie wydał z siebie ową melodię, tym razem bardziej cichą.
To był cały Harry.
Mój kochany, opiekuńczy, cierpliwy oraz delikatny Harry.
Oznaczało to, że gdzieś w nogach muszę mieć Louisa bądź Niall’a. Trzeci z nich wylądował …na podłodze? Ta możliwość stawała się najbardziej wiarygodna, zważywszy na fakt, że kanapa też ma swój koniec, a w salonie nie ma więcej mebli nadających się do spania. Gdybym była bardziej rozbudzona zapewne zdałabym sobie sprawę, że zostawiłam dla gości miejsce na zimnych kafelkach, podczas gdy sama leżałam przykryta przyjemnym w dotyku, cienkim kocem. Cóż… na szczęście i nieszczęście nie byłam, co pozwalało uniknąć paniki, przepraszania i wyrzutów sumienia, a z drugiej strony pozostawiało jednego w nich z niezbyt wygodnym położeniu- w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Przeniosłam swój wzrok na podłogę, oglądając rozmaity pokaz tańczących w świetle księżyca cieni. Jego widok stanowił jak na razie najciekawszy punkt dzisiejszej nieprzespanej nocy.
Sięgnęłam ręką w dół, aby złapać najbliższy róg cienkiego, okrywającego nas materiału i otulić się jeszcze bardziej. Jednak zamiast tego natrafiłam na coś znacznie puszystego i włochatego. Gdy już miałam cofnąć dłoń, uświadomiłam sobie, że to głowa drugiego, leżącego w splątaniu naszych nóg chłopaka. Powoli zanurzyłam palce w jego włosach, próbując zidentyfikować nieznajomego. Nie za długie, boki krócej przystrzyżone… mimo tej analizy znalazłam odpowiedź na pytanie.
Zbyt często wykonywałam tę czynność, żeby teraz mieć problem z jakimkolwiek rozpoznaniem dobrze znanej mi delikatnej skóry. On sam w sobie był definicją delikatności, wrażliwości i czułości w jednym. Mlecznobiały odcień cery tylko utwierdzał w przekonaniu, że jest to wnętrze prawdziwego anioła.
Przeczesywanie puszystych kosmyków powoli uspakajało moje myśli, które nawet w nocy dobijały się, tworząc nowe problemy i komplikacje. Uspakajało moje ręce, dla których taki dotyk był niemal masażem. Uspokajało moje ciało, które w najbliższym czasie pozostawało spięte z natłoku wszystkich wydarzeń. Uspokajało mnie, pozostawiając w poczuciu bezpieczeństwa i pewnego rodzaju miłości, której nigdy nie mogliśmy zrozumieć.  
Zamknęłam powoli oczy, próbując powrócić do krainy Morfeusza, a przy cichym akompaniamencie Harry’ego wydawało się to o wiele łatwiejsze.
Sytuacje z ostatnich dni stawały się jakby wyblakłe. Przed sobą miałam tęczówki tak czyste, że mogłabym w nich zobaczyć całe odbicie. Tak głębokie i tak wyraźne, że mogłam dostrzec każdy budujący je odcień błękitu, jaki się widzi w słoneczny dzień na niebie. Emitujące taką radością, że samo patrzenie na nie wywoływało szeroki uśmiech.
I nagle jeden huk.
To nie był odgłos przypominający tłuczenie się jakiegoś przedmiotu czy wyważanie drzwi. Trudny do zidentyfikowania, jednak wystarczająco słyszalny jak na nocną ciszę, którą akompaniował jedynie szum wiatru.
Z trudem wyswobodziłam się z ramienia Harry’ego. Przetarłam oczy, próbując przyzwyczaić wzrok z powodu nagłej potrzeby przebudzenia się. Uniosłam się na łokciach na tyle, na ile było to możliwe. Sceneria pozostawała niezmienna- lekko powiewająca, blada firanka oraz tworzące się z jej powodu  powolnie przesuwające się cienie.
Rozejrzałam się wokół. Wszystko pozostawało na swoim miejscu, nawet ręka delikatnie sunąca po puszystych włosach Irlandczyka. Z niechęcią odkryłam okrywający nas materiał, cofnęłam dłoń z czupryny chłopaka i jak najostrożniej usiadłam. Na mojej skórze automatycznie pojawiła się gęsia skórka, spowodowana rozszczelnionym oknem trzy metry dalej. Spojrzałam w dół, aby w razie stawiania pierwszych kroków nie natrafić na ciało Louisa. Ogarnęło mnie niemałe zdziwienie, gdy po szybkim przeglądzie każdego skrawka podłogi nie nakryłam się na bruneta.
Zmarszczyłam brwi.
Powoli, starając się nie spowodować przerwania snu dwójki śpiących osób stanęłam na równe nogi. Niall wymamrotał coś przez sen, zapewne czując, że nie ma już na czym się ułożyć, a dłoń loczka ułożyła się w nienaturalny sposób jakby próbując odnaleźć brakującą część, którą przez chwilą oplatała. Uśmiechnęłam się na ten widok, po czym wzięłam jedną poduszkę i podłożyłam na klatkę piersiową Hazzy. Zaś w jego nogach ułożyłam Irlandczyka, który również zaczął się rozbudzać poszukując zaginionego elementu. Ostatni raz przesunęłam dłonią po puszystych włosach i ruszyłam…no właśnie. Tak właściwie to nie wiedziała gdzie iść. Zakładałam, że skowo tutaj wszystko leżało na swoim miejscu to  huk musiał nastąpić na dworze lub na górze. Rozważając obie opcje stwierdziłam, że wpierw obejdę pierwsze piętro, a jeśli rezultaty nie przyniosą jakiegokolwiek efektu ubiorę się i udam na zewnątrz, albo …do łóżka.
Nie zapalałam lampki, z dwóch powodów… tak właściwie to z trzech. Buczące akwarium oraz sącząca się mleczna poświata dają wystarczająco dużo światła, abym trafiła. Był to mój dom, więc znalezienie drogi nie było problemem, a po trzecie nie chciałam budzić chłopaków.
Po kilkusekundowej analizie znalazłam coś, co przypominało poręcz od schodów, a już po chwili docierałam na ich szczyt. Samo przejście zajęło mi niemało czasu, zważywszy na nie tylko gości, ale i moją mamę śpiącą stosunkowo niedaleko.
Z mojego pokoju wydobywało się mętne światło, rozchodzące się po płaskiej powierzchni podłoża. Kałuża rozpływającego się w ciemności promienia była na tyle rozległa, że świadczyła o tym, iż drzwi od mojej sypialni są z pewnością otwarte-Trochę mnie to zdziwiło, gdyż na noc zawsze je zamykałam. Zmarszczyłam lekko nos.
Pokonałam ostatni schodek i jako, że rama drzwi była tuż przy nim; przystanęłam. Zmrużyłam oczy, aby lepiej dostrzec zarys mojej sypialni.
Wszystko było na swoim miejscu.
Wchodząc w głąb przeskanowałam każdy mebel. Łóżko było starannie zaścielone, cztery poduszki leżały tam, gdzie powinny. Na biurku leżało kilka porozrzucanych zeszytów i dwie książki. Półka nie zmieniła swojej zawartości, wraz ze sklejoną ramą zdjęciową, którą wspólnie naprawiliśmy z Niall’em.
Ten mały symboliczny gest, choć niby nie wiele warty porównałam sobie do naszej przyjaźni z blondynem. Dostaliśmy ją na całe życie. Jedni by powiedzieli, że od losu, drudzy, że od Boga. Jako, że jestem katoliczką, a z tego co mi wiadomo on też, przyjmujemy tę drugą opcję. Jest to ten rodzaj podarunku, którego nie można wykorzystać, zjeść, sprzedać, wypić i tym podobne. Został nam dany na całe życie, a nawet rozbity da się ‘skleić’.
Podzieliłam się z tymi przemyśleniami z Horanem. Jako, że znał mnie dobrze, nie uznał tego za coś nienormalnego, tylko uśmiechnął się pod nosem.
Cóż… powracając do chwili obecnej- zrobiłam krok w przód, wiedząc, że natrafiłam na dywan, na którym przejście na 90 % zakończy się upadkiem. Niestety najwyraźniej osoba, będąca metr ode mnie tego nie wiedziała, siedząc i rozmasowując sobie prawy łokieć.
Przyklęknęłam, na co momentalnie się spięła. Nie spodziewała się tu mnie, jak i ja jej. Zbyt często bywam w nieodpowiednim czasie oraz chwili.
-Dlaczego?
Wzdrygnęłam się, na ton chłopaka. Znałam wiele jego twarzy… chociaż nie- praktycznie tylko dwie- Wesoły, dziecięcy Louis, oraz opiekuńczy Louis.
Ten nie przypominał żadnego z nich.
-Bardzo boli?- Zapytałam drżącym głosem.
Momentalnie się odwrócił.
-Asia.- Szepnął.- Um… tak, trochę.- Odparł szybko.
Wszystko, co teraz wypowiedział brzmiało tak …inaczej.
Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć i jak się zachować. Rzadko kiedy bywałam z nim sam na sam w pomieszczeniu. Jeśli już; był tym zabawnym Tomlinsonem z chłopięcym uśmiechem oraz błyskiem w oku.
-Ew…myślę, że…ch-chodźmy do łazienki. Chociaż wsadzisz pod zimną wodę, a jeśli będą jakieś rany to Ci opatrzę.- Starałam się nie zdradzać po tonie głosu, co czułam.
W odpowiedzi brunet uśmiechnął się blado, wstał, sycząc pod nosem i zmierzwił włosy. Poczekał, aż zrobię to samo, po czym przepuścił mnie w drzwiach toalety. Zdjął z nadgarstka dwie bransoletki z muliny oraz srebrny pierścień. Włożył rękę pod wodę, którą mu ustawiłam i niepewnie spojrzał w moją stronę.
-Przepraszam.- Wymamrotał.- Tak…tak ogólnie. Nie chciałem cię obudzić i tak dalej.- Mruczał, z każdym słowem coraz ciszej.
-Jasne.- Mój głos zmienił się o parę oktaw wyżej.- Spoko, i tak często nie zasypiam, to nie Twoja wina.- Odchrząknęłam, próbując przywrócić dawny ton.
Przytaknął, po chwili wyłączając wodę. Usiadł na wolnym miejscu, widząc, że idę w jego kierunku z niewielką apteczką. Klęknęłam, zerkając na rękę. Nie wyglądała najgorzej, pora paroma siniakami w okolicach łokcia.
-Nie za bardzo wiem co robić w takich sytuacjach.- Odparłam, wskazując na czerwono- białe pudełeczko.- Ale chyba za wiele tu do opatrywania nie ma.- Mruknęłam.- Co najwyżej…- Zaczęłam przeglądać jego zawartość.- Poleję ci zatarte miejsca wodą utlenioną.- Pomachałam mu buteleczką przed oczami.
-Też się nie za bardzo znam na pierwszej pomocy, ale chyba masz rację.- Przytaknął.
Uśmiechnęłam się pod nosem i przeszłam do wykonywania przedtem wspomnianej czynności. Polałam trzy rany, z których leniwie sączyły się kropelki krwi, podałam mu wacik i odłożyłam apteczkę z powrotem na półkę.
-A więc…- Podałam mu wcześniej zdjęte z nadgarstka i palców przedmioty.- Co się sprowadziło o tej porze do mojego pokoju.- Będąc z każdą chwilą coraz bardzie rozbudzona, zyskiwałam pewności siebie. Zdawało się, że i dla niego atmosfera stawała się mniej napięta niż parę minut temu.
Zmarszczył brwi.
-Myślę, że cokolwiek, co chciałbym teraz powiedzieć zabrzmi niezbyt dobrze…- Wymamrotał.- Chociaż wcale nie miałem takich intencji.- Dodał szybko, widząc moją minę.-Po prostu…. po prostu chciałem odpocząć.- Ew…znaczy.- Ponownie zmierzwił kosmyki włosów.- Stwierdziłem, że twój pokój jest wolny, więc nie będę was budził i po prostu tam pójdę- to wszystko.
Przytaknęła, coraz bardziej czując się winna za to jak potraktowałam gości, podczas gdy sama wygodnie zasnęłam.
-Sorry.- Szepnęłam, spuszczając wzrok.
-Nie, to nie miało tak zabrzmieć.- Zaczął szybko. – Po prostu… zapomnij.- Najwyraźniej sam nie wiedział co powiedzieć.
Mój wzrok powędrował na przeciwległą ścianę. Cisza była w tym wypadku najlepszą odpowiedzią na pytania wiszące w powietrzu. Brunet zgodnie przyjął tą sama taktykę; uciekając przenikliwym spojrzeniem w przeciwną stronę.
Zimne powietrze dochodzące z sypialni, gdzie było rozszczelnione okno, dosięgło nas aż tutaj w postaci lekkiego, aczkolwiek chłodnego powiewu. Gdy tylko musnął on moją skórę zadrżałam. Chciałam pójść i uniemożliwić wszelki jego dopływ poprzez zamknięcie, ale w sytuacji, jakiej byliśmy nie byłam zdolna do jakiegokolwiek ruchu.
Po chwili zaczęły dochodzić do nas dźwięki- jak się okazało- kropel deszczu bębniącego o parapet. W pierwszej sekundzie brunet się wzdrygnął, co było chwilowe, gdyż powrócił do poprzedniego stanu w niedługim czasie.
Muszę przyznać, że pierwszy raz coś takiego doświadczałam. Louis był nieprzewidywalny, ale zawsze w pozytywnym sensie. Okej…teraz trudno było określić jak to na mnie wpłynęło; ale niezaprzeczalnie wywołało zaskoczenie. Widać, za krótko mało  go znałam…
Deszcz przybierał na sile; po raz pierwszy nowy rok będę witała w takiej pogodzie. Chociaż do niego pozostawały dwa dni… w sumie to jeden, bo zakładam, że już jest po północy, to pogoda w Londynie od tygodnia pozostawiała wiele do życzenia. Myślę, że kiedyś zniosłabym bębniące za oknem krople, ale pewne wydarzenia zmusiły mnie do innego poglądu. Wtedy uderzały o liście, lub wpadały z pluskiem do wielkich kałuż. Wtedy pomiędzy gęsto rosnącymi drzewami swoją melodię tworzył wiatr. Wtedy w jednej chwili stałam obok ukochanej osoby, w drugiej nieświadomie ją straciłam.
-Gdy patrzę na Ciebie w chwili, kiedy jesteś obecna tylko ciałem um … trochę się przerażam.
Gdybyś wiedział co dzieje się w mojej głowie to dopiero znałbyś definicję przerażenia...
-Z czasem się przyzwyczaisz.- Wzruszyłam ramionami.
Przytaknął, odwracając głowę w stronę dochodzących dźwięków. Oparł swoje ręce, stawiając je prosto za plecami. Wolno wypuścił powietrze, zamykając przy tym oczy. Wyglądał tak niewinnie i…ugh- nie wierzę, że to mówię, ale perfekcyjnie. Sama się dziwię, że ta myśl przyszła mi do głowy; nigdy nie myślałam o Louisie pod takim kątem.
-Kiedy zdałaś sobie sprawę, że jest już za późno na coś, co zawsze chciałaś zrobić?
Minęło kilka sekund, zanim zorientowałam się, że pytanie jest kierowane do mnie. Odtworzyłam je w myślach, aby w pełni dotarł do mnie jego sens.
-Ew… Gdybym chciała być miła z pewnością odpowiedziałabym, że nigdy nie jest późno, żeby coś zrobić, walcz do końca, nie poddawaj się, na marzenia nigdy nie jest za późno.- Zaśmiałam się pod nosem.- Ale wcale tak nie jest. – Dodałam na jednym wydechu.- Teraz, kiedy zdałeś sobie sprawę, z pewnością nie uda Ci się czegoś odwrócić czy zmienić, cokolwiek to było…- Burknęłam.
W myślach analizując to, co powiedziałam, stwierdziłam, że nie popełniłam błędu. Przygotowałam na coś, co ludzie nazywają rozczarowaniem. Nie było to zbyt miłe czy wesołe, ale …szczere. Życie nauczyło mnie takiego podejścia, więc przestałam się liczyć z cudami. Okej; zabrzmiało to jak wypowiedzieć zdesperowanej nastolatki, ale… taka była prawda. Tyle. Więcej nie musiałam dodawać.
Przez chwilę w jego oczach dostrzegłam …tylko to, co widzę w lustrze każdego wieczora. Jeśli w tej chwili, choć przez jedną sekundę poczuł się jak ja, to naprawdę mu współczuję. Być może to mój zaspany organizm skłonił mnie do takiej, a nie innej odpowiedzi. Witaj w moim świecie Louis.
Ponownie spojrzałam na chłopaka. Był z powrotem tym samym nastolatkiem, z wyjątkiem chłopięcego uśmiechu na twarzy. Zawsze ciekawa była, co go tak wywoływało. Przy pozostałej czwórce miał go niezliczoną ilość razy, przy mnie nie za bardzo się krył z jego brakiem. Nie wiedziałam, czy odbierać to negatywnie lub wręcz przeciwnie. Na tyle mi ufał, że zdejmował niewidzialna maskę, czy byłam tak beznadziejna doprowadzając go braku jakiejkolwiek chęci do życia? Znając mój wpływ na ludzi, to drugie…
-Myślę, że masz rację.- Przytaknął przygryzając wargę.
Jego głos przypominał trochę mój sprzed miesiąca kiedy miałam chrypę; z tą różnicą, że był nieco cichszy.
-Ew… chyba, że widzisz jakieś wyjście z tej sytuacji.- Zachowując resztki godności człowieka wysiliłam się na co prawda nikłą, ale jednak nadzieję w mojej wypowiedzi.
-Jest.- W jednej chwili miałam doskonały widok na błękit tęczówek bruneta skanującego mnie wzrokiem.- Jedno.
Wzdrygnęłam się czując na sobie tak intensywne spojrzenie. Nie było ono smutne, wesołe, rezygnujące, groźne, czułe czy mroczne, tylko …szczere. Nie wyrażało nic więcej, ale jednocześnie jego przenikliwość sięgała najwyższego poziomu.
Zaczęło mnie zastanawiać co jest powodem przemiany chłopaka. Wpatrujące się wprost we mnie oczy  podawały mi na tacy odpowiedź. Jednak przy sięgnięciu po nią ręką okazywała się niematerialna i jakby opakowana w niekończący się papier.
Niall, Harry, Zayn i Liam nigdy tak na mnie nie patrzyli. Payne nigdy nie kierował takiego wzroku do Rose,  Horan do brata a Styles do mamy.
Wolno przełknęłam ślinę.
Szczerze nie sądziłam, że dostanę jakąkolwiek odpowiedź, która byłaby wskazówką do rozwiązania w najmniejszej mierze sytuacji Louisa. Z drugiej strony po prostu chciałam się dowiedzieć jak zareaguje i w jakiej skali mi zaufa.
-Wiem, że nie byłbyś mi w stanie zaufać, skoro ja sama tego nie potrafię, ale..- Wzięłam głęboki oddech.- Ale… tak właściwie to o jakiej sprawie mówimy?
Zacisnął usta.
Nie spuszczał wzroku.
Moje serce biło dwa razy szybciej niż powinno.
-W niektórych przypadkach niewiedza jest o wiele lepsza, i to jest ten przypadek kochanie.
______________________________________________________________________________

Tak mi głupio, że już nie wiem od czego zacząć. Nie chcę przepraszać, nie chcę się tłumaczyć, bo wiem, że w sumie i tak każdy ma to gdzieś. Chciałam tylko powiedzieć, że każdy z was z osobna jest dla mnie najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Nigdy nie zrezygnuję z mojej pasji jaka jest pisanie, a ty mnie wspierasz jak nikt inny :'))
Tak...wspomniałam, że nie będę się tłumaczyć, ale chciałam tylko odpowiedzieć na niektóre komentarze. Naprawdę nie mam was w dupie, ani nie pisałam, gdyż miałam za dużo nauki. Owszem, były takie dni, aczkolwiek gdybym miała choć trochę weny i tak rzuciłabym wszystko i poszła pisać rozdział. Nie jestem zła na to, że tak pisaliście ale...po prostu chciałabym, żebyście wiedzieli, że na was zawsze będę miała czas, ale nie zawsze wenę.
Myślałam, że technika 'siedź przed komputerem dopóki czegoś nie napiszesz' zadziała, ale po dosłownie kilku godzinach wpatrywaniu się w monitor i takich kilkunastu próbach zaprzestałam. 
Także.....tak- myślę, że to wszystko- nikomu by się nie chciało czytać dłuższej notki więc nic nie piszę- dziękuję, jeżeli ktoś tu jeszcze został- jesteście dla mnie ...właściwie to wszystkim ♥

24 komentarze:

  1. pierwsza :')
    napisze, jak dojde do siebie XD
    K.A

    OdpowiedzUsuń
  2. Zawieszenie broni trwa, więc mogę dodać komentarz xD
    Zagadki, tajemnice, sekrety, więcej zagadek...
    Na początek Niall. Trzymam się wersji, że poprosił Asię o chodzenie tylko dlatego, że myślał, że jest w nim zakochana. Ten tekst o tym, że nie potrafi jej chronić... Jakby działał trochę na siłę. Przynajmniej tak mi się wydaje ;)
    Brakowało mi tutaj odrobinkę Zayna i Liama, ale dziwna rozmowa z Louisem chyba mi to zrekompensowała :) kolejną moja rozkmina, która mi podpowiada, że Louis jest w niej zabujany i trzeba shippować Louasię ^^ Ewentualnie Hasię, bo to jak ją przytulił we śnie było sooo cuteee... xD
    Okej, włącza mi się tryb wariatki O.o to chyba od nadmiaru nauki i kofeiny.
    Ogólnie rozdział mi się podoba, chociaż nie wyjaśniłaś nic z poprzednich dram... Liczę na choć jedno rozwiązanie w kolejnym ;P
    Dziękuję za ten post i powodzenia z następnym ;***
    Pzdr. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham <3 Rozdział idealny :* O co chodzi z Louisem, nie mogę się doczekać aż wszystko się wyjaśni. Brakuje mi Zayna, miałam nadziej, że to on będzie z Asią... i dalej mam. Nie wiem co więcej napisać, nie jestem w tym dobra :( Dodam tylko, że jest CUDOWNY.
    Życzę weny i Cie wspieram <3
    Czekam na następny rozdział z niecierpliwością.
    F.M.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział bardzo Ci dziękuję za to, że piszesz. Jestem wdzięczna.KOCHAM CIĘ, JESTEŚ SUPER!!
    Czekam na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam
    Justyna <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Było warto poczekać :) Rozdział jest bardzo psychologiczny i to mi sie w nim podoba :) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  6. Było warto poczekać :) Rozdział jest bardzo psychologiczny i to mi sie w nim podoba :) Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwsze słowa: "JEZU JEST!! DODAŁA NOWY!"
    A więc mam dwa minusy co do rozdziału:
    - za długo czekaliśmy i (bynajmniej ja) trochę zapomniałam co było w tamtych częściach opowiadania...
    - gdzie jest coś o Zaynie?! Ja się pytam gdzie? hahah xd
    Mam nadzieję i będę nadal czekać na ten dzień gdy napiszesz, że rozmawiają ze sobą<3 i że są parą...

    (napisałam przed chwilą meeeega dług komentarz i gdy kliknęłam "opublikuj" to wszystko się usunęło:))) więc tylko tyle;'( tak bardzo się wkurzyłam)
    rozdział świetny, weny w pisaniu, nie mg się doczekać następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. MEEEEEEEEEEEGGAA!!! Jezu y serio masz dar hahah <3 jedna prośba- coś więcej o Zaynie :*
    Powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
  9. Błagam o Zayna!! Mówię ci, z rok temu jak się dowiedziałam że się pokolcili to myślałam że za 10 rozdziałów max się pogodzą. Nigdy nie spodziewałam się że to zajmie aż tyle. Asia i Zayna razem. FOREVER <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział jest świetny, świetnie piszesz, a to że nie zawsze masz czas i wene to nie twoja wina ;) czekam i będę czekać jak długo się da żeby przeczytać kolejny tak wspaniały i nieprzewidywalny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie mogę się również doczekać z kim Asia będzie, tak liczyłam na Lou+Asia=♡

    OdpowiedzUsuń
  12. Dawaj nexta jak najszybciej, piszesz bez zarzutów miśka! <3

    /KB

    OdpowiedzUsuń
  13. Błaaaaaagam o kolejny rozdział *.* w dwa dni przeczytalam wszystkie 55 moglam nie spac po nocach, nie jesc ale musialam cztac <3
    Ps. Licze że pomiędzy Zaynem a Asia coś się zadzieje.
    Pozdrawiam Dominika :*

    OdpowiedzUsuń
  14. ooooooooooo jezuuuuuu......... <3
    kocham twoje opowiadanie!! jak do tej pory jesteś najlepszą osobą piszącą ff.
    po prostu jak to wszystko czytam to... no czuję się jak oni. wszystko jest takie same.......
    Asia płacze *ja mam szklanki w oczach*, Asia się cieszy *ja mam banana na ryju*, Niall jest smutny *ja również* itd.
    przeczytałam to wszystko od godz. 23:17 do 17:54 i po prostu się zakochałam..............
    czuję, że Asia się tak naprawdę kocha w Zaynie a on w niej <3
    piszesz genialnie!!
    mam nadzieję, że dałam ci trochę motywacji do pisania następnych rozdziałów!:)
    ......i to prawda, masz najlepszych czytelników! :) czytając te wszystkie komentarze, pomyślałam, że oni wszyscy cię tak wspierają.......:( <3
    BAJO :*
    /nix

    OdpowiedzUsuń
  15. Nic nie zrozumiałam jak zwykle ale i tak czytam, boc zekam na Zayna :D

    OdpowiedzUsuń
  16. Napiszesz kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  17. Pisz kolejne rozdziały bo dzięki temu jak piszesz to czuję to samo co bohaterowie twojego opowiadania. Jeżeli ktoś cię krytykuje nie zważaj na to ale pisz dalej bo piszesz najwspanialsze opowiadanie i rób to dalej nie zważając na innych bo to twoja pasja i się nią z nami dzielisz . I to jest w tobie najwspanialsze. Mam nadzieję że tym komentarzem motywuję cię do pisania dalej. Kffc (koffam cię) Pisz dalsze rozdziały. :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Twoje opowiadanie zaczęłam czytać wczoraj o 1 a skończyłam dziś o 9.10. Pisz dalej te rozdziały nie tylko dla nas ale i też dla siebie bo dzięki temu opowiadaniu dzielisz się z nami swoją pasją jaką jest pisanie. Nigdy nie przestawaj tego robić a mówię ci będziesz wspaniałą pisarką i każdy jak duży i mały będzie czytał twoje książki. Bo na pewno po samym tytule każdy się zachęci do czytania. Pisz dla nas i dla siebie bo wtedy wyrażasz swoje uczucia i to co myślisz ja np. Nie kocham twoich opowiadania bo je ubóstwiam. Mam nadzieję że nasze komentarze wpłynęły wpłynęły na ciebie i będziesz pisać dalej nie zważając ile jest już rozdziałów pisz dalej. Jak już mówiłam ubóstwiam twoje opowiadania gdyż ubóstwiam 1D i nigdy nie przestanę. A nawet jeśli skończysz opowiadanie zacznę czytać od nowa. papa :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Żebyś wiedziała że jestem twoją największą fanką na tym wielkim i całym świecie kocham i jeszcze raz kocham pa pa do zobaczenia w kolejnym rozdziale :D :D :D :D

    OdpowiedzUsuń
  20. jest mega, dawaj next bo zaraz oszaleje!<3

    OdpowiedzUsuń
  21. Świetne <3
    Mam nadzieję,że wpadniesz,jak na razie tylko bohaterowie (:
    http://5-seconds-of-summer-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie skumałam tego rozdziału namieszałaś mi troche ,i mało Zayna za dużo Horana

    OdpowiedzUsuń
  23. Rozdzial jest pomieszany ale lepsze to niz nic :* czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za komentarze ♥
Mam najwspanialszych czytelników na świecie : )