Harry był ciepły. [...]
-Dziękuję, że mi powiedziałaś.- Przerwał moje przemyślenia.- Zapewne dużo Cię to kosztowało… Po prostu… zaufałaś mi .- Pokręcił głową. [...]
-Zabiorę Cię kiedyś do stadniny.- Przerwał milczenie.
Odwróciłam się.
-Naprawdę byś to zrobił?- Uśmiechnęłam się pod nosem. [...]
-To jest…- Obejrzałam trzymany w dłoni prezent- To jest cudowne, Hazz!- Wydusiłam, otaczając ramionami delikatną szyję chłopaka. [...]
Siedzieliśmy na zimnym podłożu, przy temperaturze zbliżonej do zera. Wokół nas nie było nic specjalnego. Nie było też ludzi, których chciałabym, żeby się pojawili. Nie było słów.
A jednak ta chwila miała w sobie coś, przez co nie zamieniłabym jej na żadną inną. Stała się powrotem do przeszłości, ale nie tej złej. Do tej, którą ledwo co pamiętam-tej szczęśliwej. [...]
-Nie wiem już jak do Ciebie dotrzeć. [...]
Wystawił prawą dłoń, muskając koniuszkami palców moją skórę. Po chwili dołączył drugą rękę, i dotykając boków talii przyciągnął mnie do siebie.
-Po prostu usiądź. [...]
-Powiedz mi…- Zacisnął oczy.- Powiedz mi co myślisz jak teraz patrzysz. Co czujesz?
Moją odpowiedzią było milczenie.
-Proszę.- Jego oddech owinął moją szyję.
-Ja…- Wszystko co teraz chciałabym powiedzieć było uwięzione w gardle. O wiele silniejsze od podświadomości, która mówiła zupełnie co innego.
- Zrobię wszystko, bylebyś była szczęśliwa.
Dłoń chłopaka przejechała wzdłuż policzka, zostawiając ścieżkę dreszczy i lekkiego prądu.
Nawet nie zdawałam sobie sprawy, jak długo wstrzymywałam oddech, dopóki płuca boleśnie nie dały mi o tym znać. Zwilżyłam koniuszkiem języka wargi, które drgały z każdą sekundą.
-Jeśli… jeśli zapytałbym się, czy zostałabyś moją dziewczyną- zgodziłabyś się? [...]
Tak się wtedy zaczęłam zastanawiać gdzie był Horan, kiedy złożył… znaczy no nie wiem czy to był on, ale tak zakładam. W każdym razie powracając do tematu.. Widziałaś go chwilę przed tym jak dostałaś dedykację? Bo stwierdziłam, że możemy to rozwiązać w jeden sposób…[...]
Teraz się musisz skupić i powiedzieć kogo ostatni raz widziałaś chwilę przed jej złożeniem. W sensie przy DJ-u. Skoro Payne mówił, że idą na bieżąco, to on musiał być tam chwilę przed piosenką. [...]
Pokręciłam przecząco głową.
-Nie Alice, to niemożliwe.
-To jest możliwe, jeśli tylko sobie przypomnisz z kim byłaś lub kogo widziałaś przez ostatnie minuty przed dedykacją. Pamiętasz co powiedział DJ? Dla dziewczyny, która zjawiła się tu niecałe sześć miesięcy temu, stając się światem dla osoby, która właśnie zadedykowała „Kiss me”- Eda Sheeran’a. Właśnie zadedykowała.- Zrobiła nacisk na dwa ostatnie słowa.- To musiało być chwilę przed tym.
-I dlatego mówię, że to niemożliwe.- Szepnęłam, spuszczając wzrok.-On… on przez ostatnie kilkanaście minut był…. Był ze mną. [...]
Dźwięk wibrującego
telefonu szybko przywrócił mnie do rzeczywistości. Wzdrygnęłam się i
natychmiast otworzyłam oczy, mrużąc je przy tym. Było całkowicie ciemno. Przez
kilka sekund musiałam przyswoić gdzie jestem, i dlaczego obudziłam się w
niewygodnej pozycji. Wpół zgięta zaczęłam sobie uświadamiać, że moją szyję
owija ciepły oddech, a przestrzeń w jakiej leżę jest… praktycznie jej nie ma. W
tej chwili wykonałabym zapewne gwałtowny ruch, ale byłam zbyt nieprzytomna i
leniwa, by zrobić cokolwiek. Do tego doszło jeszcze ograniczenie w postaci
miękkiego oparcia fot…zaraz zasnęłam na fotelu?
Po chwili zaczęłam
łączyć niektóre fakty, które wyjaśniałyby moje położenie- i to w sensie
dosłownym. To by tłumaczyło nieznajome, miękkie dłonie stykające się w wcięcie
w talii.
Wstrzymałam oddech.
Zaraz zaraz co… Liam?
Poruszyłam się
niespokojnie. Gdyby nie fakt, że leżałam w fotelu, który całkowicie ograniczał
jakiekolwiek ruchy, z pewnością byłabym już na drugim końcu materaca. Po chwili
zastanowienia przypomniałam sobie o wibrującym telefonie. Sięgnęłam ręką na
tyle, na ile było mnie stać. Wymacałam na podłodze coś na kształt komórki i
uniosłam do góry. Pierwszym odruchem było schowanie jej ponownie na dół, gdyż
światło z niej dochodzące było dość jasne. Od kiedy ja sobie taką jasność
ustawiam…? Okej- powinnam raczej zadać pytanie kto jest na tyle normalny, żeby
pisać o… spojrzałam na telefon.- 03:14.
„Nowa wiadomość od:
Nicole.”
Z tego co mi się
wydaje, w najbliższych dniach… ba- tygodniach nie prowadziłyśmy żadnych
konwersacji. Nieco zdziwiona, ale zbyt senna by połączyć te dwa fakty weszłam w
zaznaczone pole. Przeczytanie tekstu zajęło mi chwilę czasu, ze względu na
obecny stan.
Przymrużyłam oczy.
„Proszę, nie wydzwaniaj
do mnie więcej, nie chcę rozpoczynać tego tematu na nowo. Ja Tobie też życzę
Wesołych Świąt. :)”
Nie wydz…
-Rose?- Zaspany i nieco
zachrypnięty głos spowodował, że telefon wylądował na podłodze, lecz ‘na
szczęście’ w miejscu gdzie znajdował się dywan.
-Kochanie, co robisz,
jest środek nocy.- Silne barki przyciągnęły mnie go jego ciała, zaś usta
wędrowały coraz bliżej skóry.
-Liam.- Wydusiłam
skulona. –Liam, to ja Asia.- Powtórzyłam czując jak palce chłopaka przesuwają
się coraz wyżej.
Uśmiechnęłam się słabo,
po chwili uświadamiając sobie że przecież on nie może tego zobaczyć, ze względu
na panujące ciemności. Starałam się powoli ustatkować oddech, ale słysząc po
szybkim wciąganiu powietrza- nie tylko ja miałam ten problem. Jedynym minusem
całego obrotu spraw, był natychmiastowy chłód, wzrastający z każdą sekundą.
Cóż… przecież nie powiem- „Hej Li, udając że nie masz dziewczyny przysuń się na
chwileczkę, tak było mi cieplej.”
Szczelnie nałożyłam biały kocyk, który
najprawdopodobniej nałożył na nas brunet zaraz przed snem. Byłam lekko
zażenowana całą sytuacją, by móc cokolwiek teraz powiedzieć. Jeśli już ktoś ma
zacząć, to niech to będzie on. No wiecie- w końcu był facetem.
To nie to, że gest,
które zrobił chłopak nie były swego rodzaju… przyjemne. Ugh… może to źle
zabrzmiało. Po prostu sprawiły, że na moim ciele pojawiła się gęsia skórka, ale
nie przez wzgląd, że robił to Liam. Tylko przez wzgląd, że…uh… no robił to.
Okej nieważne- nie powinnam o tym myśleć w żaden sposób, nawet w taki jak
teraz.
Skrzywiłam się lekko,
próbując się wyprostować. Echem… śpiąc parę godzin na fotelu uwierzcie na
słowo- nie wstalibyście do obiadu. Chyba, że jesteście mną, która i tak i tak
nie wstanie do obiadu, bo po prostu jest zbyt leniwa…
-Ja..myślałem ….Rose …
zupełnie mi wypadło z głowy, że wyjechała..miałem sen..że…
-Li spokojnie.-
Zaśmiałam się nerwowo, co w moim wykonaniu zabrzmiało tragicznie.
-O Boże, mam nadzieję,
że nie pomyślisz sobie teraz… Matko… co ja…
-Hej, nie ma sprawy,
tak? Zrobiłeś to nieświadomie. – Co nie
zmienia faktu, że nadal mam Twój gorący oddech na plecach. – Rozumiem,
naprawdę.
Chłopak chciał chyba w
geście przeprosin wysunąć rękę, czy coś podobnego, ale cofnął ją szybko. Kątem
oka prześledziłam ten ruch, ale już nic nie mówiłam. Aż tak się mnie
przestraszył? Naciągnęłam rękawy nowej piżamy, którą dostałam od Horana w Wigilię. Przygryzłam lekko policzek,
starając się sprawiać wrażenie… obojętnej? Tak, myślę że to najlepsze
określenie w tym momencie. Wiem, że zabrzmiało dość chamsko, albo tak jakbym
była zazdrosna, ale naprawdę nie miałam takich intencji. Kierowało mną
zdziwienie i rozczarowanie, ale to w najmniejszej dawce jaka jest możliwa. Po
prostu… No dobrze -nieważne.
Skuliłam się bardziej
na boku. Błądząc tak gdzieś w myślach, przypomniałam sobie o telefonie, którego
wypuściłam gdy tylko się zorientowałam, że nie jestem jedyną osobą w pokoju,
która ma otwarte oczy. Chciałam jakoś dyskretnie sprawdzić, czy nadal tam jest
i czy wszystko z nim okej, ale wiem, że wyglądałoby to podejrzanie. Zwłaszcza,
że chłopaka nadal leżał wgnieciony w miękki fotel, i spoglądał co jakiś czas w moim
kierunku.
Po jakimkolwiek
wysileniu mózgu do myślenia, zorientowałam się, jaka była treść wiadomości i że
nie ma nic wspólnego z tym, o czym ostatnio gadałyśmy. O ile w ogóle kiedyś
pisałyśmy… Dyskretnie zajrzałam w dół, gdzie leżał czarny iPhone, z już
wygaszonym ekranem. Zaraz zaraz.. od kiedy ja mam iPhone’a i od kiedy na mojej
tapecie widnieje …Rose?
Tak, dziękuję za te
brawa.
Fuck.
FUCK.
F U C K
Właśnie się
zorientowałam, że komórka nie należała do mnie, a jej właściciel leżał tuż obok
mnie. Żeby tego było mało, przeczytałam jego prywatne wiadomości z Nicole. Jak
na złość tego nie da się cofnąć i chłopak prędzej czy później zobaczy i złoży
fakty. Pomijam już ‘szczęście’ dzięki którym brunet doskonale widział co robię,
więc może się dowiedzieć nawet dzisiaj rano co zrobiłam. Oczywiście, gdyby
nadawcą była Rose, czy jego mama nie denerwowała bym się, ale…Nicole? Teraz nie
wiem co we mnie bardziej górowało- zdziwienie czy podenerwowanie. Nie widziałam
jej dobre parę miesięcy i z tego co wiem cała piątka jakoś nie żywiła do niej
specjalnej sympatii. Teraz nagle… Liam?
Przewróciłam się na
drugi bok, chcąc przypatrzeć się chłopakowi i omal nie pisnęłam, gdy ujrzałam
jego oczy wpatrzone wprost we mnie. Nie miały w sobie złości, co oznaczało, że
się jeszcze nie zorientował, albo udawał. Szczerze nie wiem, którą opcję bym
wybrała.
-Em…sorry. Ja… Ten- Idę
już spać.- Spuściłam wzrok i nałożyłam kocyk pod sam nos. Najchętniej zaciągnęłabym
go na twarz, ale nie zrobię tego, gdyż wyglądałoby to co najmniej dziwnie.
-Niepotrzebnie.-
Wymamrotał, tłumiąc ziewnięcie.- Zaraz trzeba będzie pójść włożyć prezenty do
skarpet.
-Psujesz całą magię
Świąt.- Mruknęłam.- Um… za chwilę? Jest trzecia w nocy. Chyba godziny Ci się poplątały.- Z trudem
powstrzymywałam się od przymknięcia powiek.
-A Ty chyba jeszcze nie
poznałaś bliźniaczek.- Odparł, układając się w dogodnej pozycji.
-Chyba poznałam.-
Mimo zmęczenia rzuciłam mu najbardziej
piorunujące spojrzenie na jakie było mnie stać.- Kiedy ktoś mi kazał z nimi
zostać.- Syknęłam.- I nie tylko z nimi.- Dodałam, prychając.
Jego kąciki ust lekko
powędrowały ku górze.
-To nie było specjal…-
Jednak nie dokończył widząc pioruny ciskające z moich oczu.- No okej, może
trochę…- Odchrząknął.
Nałożyłam kaptur
jednoczęściowego prezentu i sprawdziłam, czy na pewno wszystkie guziczki są
zapięte.
-Niall trafił z tą
piżamą.- Pstryknął mnie w nos.
Fuknęłam.
-No nie złość się tak.-
Zaśmiał się.- Nie poszłabyś włożyć moich i Twoich prezentów do skarpet?
-Już Ci mówiłam. Jest 3
w nocy.- Powiedziałam zaspanym głosem.
-A dziewczynki czatują
od 5.- Mruknął.
-Co?- Usiadłam.
-No przecież mówię.-
Oczy chłopaka już się zamykały.
-Ale jak to od…
-Weź też moje prezenty,
są podpisane.- Wymamrotał, przewracając się na drugi bok.
Westchnęłam
zrezygnowana. Niechętnie wstając staczając się z fotela pokonałam drogę
do torby, gdzie czekały wszystkie upominki. Wzięłam także drugie opakowanie,
zapewne należące od chłopaka i ruszyłam do drzwi. Uchyliłam je i trzymając się
wszystkich możliwych uchwytów i poręczy doszłam do końca schodów, gdzie
przystanęłam. W kuchni usłyszałam niewyraźne kroki. Sądząc po ich wolnych
odstępach ta osoba była tak samo niewyspana jak ja. Modląc się tylko, aby nie
byli to Niall i Zayn wolno przekroczyłam próg pomieszczenia.
Gdybym tylko nie była
na tyle zmęczona i świadoma, że w pokoju znajdował się mulat, zapewne
pisnęłabym, upuściła paczuszki czy też wciągnęła głośno oddech. Jako, że moja
natura oznaczała się niesamowitym lenistwem nie zrobiłam nic z tych rzeczy, po
prostu przestąpiłam z nogi na nogę. Niby nasze stosunki już wyszły na prostą,
ale obecność chłopaka nadal sprawiała mi lekki dyskomfort. Dlatego też stałam z
coraz większą świadomością kto popija sobie gorący napój kilka metrów ode mnie.
I ta świadomość zaczynała mnie coraz bardziej przerażać…
Wolno opuściłam dwie
większe torby na podłogę, cały czas bacznie przypatrując się ciemnowłosemu. Tamtej
najwyraźniej to usłyszał, bo nie minęła sekunda, a odwrócił się w wiadomym
kierunku. Na jego twarzy zagościł zaspany uśmiech, za to na mojej- rumieńce.
-Witam.- Dlaczego ja
nie mam takiego głosu w dzień, jaki on ma chociaż w nocy?
-He…ej.- Wychrypiałam.
Mulat odłożył kubek z
parującą – jak się okazało- kawą. Miał na sobie szare dresy i czarny
podkoszulek. Mimo potarganych na wszystkie strony włosów wyglądał idealnie.
Myślę, że nawet jak bym się postarała, to nie potrafiłabym ukryć
zafascynowania, jakie mnie ogarniało na jego widok.
Otrząsnęłam się.
-Soku.- Palnęłam,
jedyne co mi przyszło do głowy.
Przytaknął, skanując
mnie wzrokiem. Przez tą krótką chwilę usiłowałam wyglądać jak najbardziej
naturalnie i obojętnie. W efekcie końcowym i tak spuściłam głowę i speszona naciągnęłam rękawy.
-W sumie to jednak
czekolady.- Wymamrotałam, zdając sobie sprawę, że w środku nocy [ jak i zimy ]
sok z lodówki nie będzie najlepszym rozwiązaniem.
W odpowiedzi usłyszałam
tylko cichy śmiech. Mimo, że nie patrzyłam na chłopaka mogłam sobie wyobrazić
jak teraz wygląda w każdym detalu.
-Hmmm?
Poniosłam wzrok.
-M…mówiłeś coś?
-Pytałem się, czy
chcesz z piankami?- Pomachał w moim kierunku opakowaniem z małymi gąbeczkami.
-A…Um..Tak, poproszę.-
Usiłowałam odwzajemnić uśmiech, który posłał mi czarnowłosy.
-Jesteś tak niepewna i onieśmielona.- Wymamrotał.
Na te słowa starałam
się nie zrobić nic, co potwierdziłoby to zdanie, lecz odruchowo zagryzłam
wargę. One nie brzmiały jak wada, mimo to skłaniały do pewnych zmian. Pod tym
względem wiem, że zawsze ulegałam każdemu, kto zwracał mi uwagę. Usiłowałam-
choćby sztucznie przyjąć sobie tę rade i w jakiś sposób wcielić w życie.
-To wszystko czyni
Ciebie taką…- Przekrzywiłam głowę.- Nieważne.- Zaśmiał się i pokręcił głową. –
Proszę.- W moich rękach pojawiła się
parująca czekolada.
Jaką?
Jaką mnie czyni?
-Dziękuję.
Chłopak oparł się na
przeciwległym blacie, ponownie wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Nie zdążyłam
nawet się speszyć, a jego głos rozbrzmiał w pomieszczeniu.
-Przepraszam.
Przyznam, że moje zdziwienie już dawno nie sięgało tak
daleko jak teraz. Pozbawiona resztek wstydu ani jakiejkolwiek niepewności
odezwałam się.
-Ty? Za co?- Parsknęłam
Mulat przeczesał
nerwowo włosy.
-Za… nie ja…- Zakrył
twarz dłońmi.- Nie mogę… znaczy nieważne. Po prostu dużo się ostatnio działo,
nieważne.- Jego palce przeciągnęły się od czoła do brody.- Po prostu
przepraszam.- Wymamrotał.
Co? Jak? Co?
Miałam wrażenie, że
nasze dusze zawarły chwilowy układ, w którym zamienią się miejscami.
Chłopakowi stojącemu
przede mną można by było tylko skrzydła doczepić, zamiast tego słyszę z jego
ust ‘przepraszam’. Słowo miało jakiś ukryty sens? Przeoczyłam coś w naszej
znajomości? Może chodziło o kłótnię? Choć w tym wypadku to raczej ja powinnam
przepraszać…
Otrząsnęłam się.
-Jesteś pewien, że
mówisz to do właściwej osoby?-
Zmarszczyłam brwi, mocno zaciskając palce na blacie.
Czarnowłosy spojrzał na
mnie swoimi karmelowymi oczami. Wyczytanie z nich jakichkolwiek uczuć czy
nastroi zawsze sprawiało mi sporo problemu. Jednak teraz popatrzył na mnie jak
nigdy przedtem- przynajmniej tak mi się zdawało. Widziałam już wszystko-
smutek, złość, troskę, radość, ból, ale strach?
Jego mimika twarzy w niektórych momentach była naprawdę trudna do odczytania-
to był jeden z tych momentów. Moje zawahanie sięgnęło chyba temu poziomowi,
co jego nieudolne skrywanie przerażenia.
-Um… myślę, że w pewnym
stopniu tak… w sumie… znaczy nie. Myślę,
że po prostu powinnaś wiedzieć.
-Wiedzieć o czym?-
Przełknęłam ślinę.
-Echem… wiedzieć, że…
Cię przepraszam.- Spuścił wzrok.
Co?
-Aha…- Zaczęłam
błyskawicznie wertować myśli, próbując znaleźć dogodny temat na tę chwilę. -Um…
To miłe, że zgodziłeś się spędzać święta
razem z nami.- Ruszyłam w stronę toreb z prezentami, aby nie skupiać
uwagi tylko i wyłącznie na twarzy mulata.- Wiesz… znaczy jesteś muzułmaninem
i…. no… Boże Narodzenie…- Złożenie jednego prawidłowego zdania nawet było
trudnością. Brawa dla mnie…
Usłyszałam ciche kroki,
po chwili chłopak stał koło mnie, również pakując upominki do skarpet. Zayn
westchnął, kręcąc przy tym głową.
-To nie tak.- Zaczął.-
W sumie nie jesteś jedyna, bo 99% fanek myśli tak samo.- Uśmiechnął się pod
nosem.- Jezus w Islamie wcale nie jest nam obcy, tak jak wszyscy to sobie
wyobrażają.- Przeczesał włosy koniuszkami palców.- Dla nas jest
prorokiem… Naprawdę jednym z większych. Świętowanie Jego przyjścia nie jest
czymś niezgodnym z naszą wiarą.
-O Boże przepraszam.-
Szepnęłam.
-Miałaś prawo nie
wiedzieć.- Uśmiechnął się.- Co prawda nie obchodzimy tego święta przy ubieraniu
choinki czy dzieleniu się opłatkiem… teoretycznie dawanie prezentów również nie
jest dla nas typowe, ale nie chciałem was urazić.- Odchrząknął.- Poza tym
upominki już coraz częściej są jakby to powiedzieć… wcielane. Trudno jest
wytłumaczyć dziecku, że nie znajdzie niczego w skarpecie przy kominku, podczas
gdy nasłuchał się w szkole tylu rzeczy na ten temat.- Brązowooki wyciągnął
ozdobiony w czerwony papier rulonik i skierował go do mojej skarpety.
Zmarszczyłam brwi.
-Co to?- Spytałam
zaciekawiona, wskazując palcem na trzymaną w jego ręku rzecz.
W odpowiedzi usłyszałam
cichy śmiech.
-Uroczo wyglądasz,
kiedy robisz takie wielkie oczy i dziecięcy głos.
Speszyłam się.
- Po prostu byłam
ciekawa.-Barwa mojego głosu podskoczyła o parę oktaw.
-I kiedy się rumienisz
to również.- Dodał.
-Zayn!- Zakryłam
policzki, choć wiedziałam, że to i tak niewiele da.
Kątem oka zauważyłam, że kąciki jego ust cały
czas są rozciągnięte w uśmiechu. Takie ujęcie mogłabym oglądać dwadzieścia
cztery godziny na dobę- szczególnie z
roztrzepanymi włosami i zaspanymi oczami. Po chwili przekrzywił twarz i
zagryzł dolną wargę. Skrzyżował ręce, ukazując napięte mięśnie oraz widniejące
na nich tatuaże.
-Zdejmij te dłonie.
Pokręciłam przecząco
głową. Mulat uniósł brwi. Spod jego długich rzęs dostrzegłam błysk w oku.
-Ejjj śmiejesz się ze
mnie.-Pisnęłam oburzonym tonem, choć w
głębi serca wiedziałam, że nie umiałabym się na niego obrazić.
-Ja? Wcale.- Udawał
zdziwienie, podczas gdy ja pokonywałam drogę na miękką sofę. Usiadłam,
podkulając kolana. Usta ułożyłam na kształt podkówki, zaś ręce skrzyżowałam
podobnie jak chłopak.
W salonie zapanowała
cisza. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mulat stoi za mną i tylko czeka na
dobrą okazję, lub nadal się śmieje pod nosem.
Poprawiłam kaptur oraz nachodzące
na moją twarz doszyte do niego uszy. Po chwili poczułam, jak materac od kanapy
lekko się ugina, a znajoma osoba siada tuż obok mnie. Odwróciłam się tyłem, dodatkowo
zakrywając policzki. Mimo całej sytuacji moje kąciki ust same podnosiły się do
góry, nie dając mi wyboru.
-Teraz to Asiu.-
Fuknęłam.
Przed oczami mignęła mi
znajoma paczuszka w kształcie ruloniku.
-Przyniosłem Ci
prezent.- Usłyszałam tuż koło ucha. Niestety nieudolne ukrywanie
przyspieszonego bicia serca poszło na marne, wraz z próbą formowania kamiennej
twarzy.
-O. A jednak ktoś tu
się uśmiecha.- Przyległ klatką piersiową do moich pleców i położył przede mną
zawinięty w czerwony papier podarunek. Czułam ciepło spowodowane jego dotykiem
oraz puszyste włosy łaskoczące okolice szyi.
-Naprawdę mogę to teraz
otworzyć?- Obejrzałam paczkę z wszystkich stron.
-Sama chciałaś to
zrobić.- Wziął kosmyk włosów wychodzący
zza kaptura i zaczął układać z znajomy mi sposób.
-Wolałam się zapytać.-
Burknęłam, zaraz potem rozwiązując złote wstążeczki z dwóch końców prezentu.
-Wyglądasz teraz jak małe
dziecko.- Parsknął, wciąż plotąc małego warkoczyka.- Masz takie duże oczy.
Naprawdę tyle radości sprawia Ci odpakowanie jednego podarunku?
Milczałam, wciągnięta w
rozwijanie papieru, co chyba uznał za odpowiedź twierdzącą. Gdy tylko
rozerwałam niepotrzebna warstwę ujrzałam zwinięte ciasno kartki sztywnego
papieru. Zmarszczyłam brwi, najprawdopodobniej robiąc przy tym dość śmieszną
minę, gdyż usłyszałam za sobą cichy
chichot.
-Że też wcześniej nie
zwróciłem na to uwa…
-Cicho bądź.- Fakt, że
była 3 w nocy był jedynym logicznym wytłumaczeniem nagłego przypływu pewności siebie.
Rozciągnęłam kartki i zmrużyłam
oczy, aby potwierdzić moje przypuszczenia. Przypatrując się uważnie-
zaniemówiłam.
Na papierze widniała
postać. Bardzo przestraszona postać.
Kartek było kilka, lecz za każdym razem jej wizerunek wyglądał podobnie- Płonące
policzki, duże oczy, długie, proste włosy i schowane w rękawach ręce. Jej
smutny wzrok był mocno podkreślony we wszystkich rysunkach.
-T..to ja?- Szepnęłam.
Pytanie było
retoryczne. Zbyt proste, aby oczekiwać odpowiedzi. Jednak sposób, w jaki
chłopak mnie przedstawiał; pozostawił wiele przemyśleń.
Czy rzeczywiście tak wyglądałam? Co Zayn chciał przez
to powiedzieć? Wiedziałam, że teraz nie czas na interpretacje rysunków, ale
ciekawość zdawała się być silniejsza. Idealizacja mojej postaci schlebiała mi,
czego jednak nie umiałam tego pokazać w jakikolwiek sposób. Byłam zbyt
zszokowana i jednocześnie onieśmielona talentem chłopaka. Dopiero po chwili
przypomniałam sobie o czymś takim jak oddech i mowa.
-Boże… Dziękuję!-
Wydukałam
On
wiedział. Wiedział, że to jedyne co w tej chwili byłam w
stanie powiedzieć. Wiedział, że zaparło
mi dech w piersiach. Wiedział, śledząc rytm bicia mojego serca. Wiedział, bo objął mnie szerokimi barkami,
mocno do siebie przyciągając; jakby nigdy nie miał wypuścić.
Parę
godzin później…
Jak przychodzi co do
czego, to się okazuje, że czystym przypadkiem może mnie odwieść tylko Niall!
Siedziałam skulona na
przednim siedzeniu, intensywnie wpatrzona w czarne buty. Liczenie mijających
latarni już nieco mi się znudziło, więc musiałam przejść do innego rodzaju
rozrywki…
-Już jesteśmy.- Do
rzeczywistości przywołał mnie głos z Irlandzkim akcentem.
-Och.- Tylko tyle udało
mi się wydobyć.- Dzięki.- Wymamrotała, siłując się z pasem.
-Pomogę Ci z
prezentami.- Ożywił się nieco.
-Nie, naprawdę nie mu…-
Już go nie było.
Westchnęłam cicho i
nacisnęłam klamkę. Wzdrygnęłam się od natłoku zimna, który natychmiast uderzyło
prosto w moją twarz. Niechętnie wygramoliłam się na zewnątrz i przeszłam do
bagażnika, gdzie blondyn zabrał większość paczek.
-To nie jest
potrzebne.- Zdziwiłam się, że w ogóle odzywam się do Irlandczyka.
Chłopak powiedział coś
pod nosem, sprawiając wrażenie obojętnego na każde wypowiedziane słowo.
Niespokojnie przełknęłam ślinę i zaczęłam przestępować z nogi na nogę.
Wolałabym spędzić ten dzień sama pod kocem,
oglądając pierwszą lepszą komedię lub pisząc w pamiętniku. Niestety,
Horan nie był tym typem chłopaka który Cię przywiezie i pójdzie. Mogę się
założyć, że zaplanował już co będziemy robić przez najbliższą godzinę.
-Możemy iść.- Wziął
ostatnią torbę i zamknął bagażnik. Słysząc to ruszyłam przodem, otwierając
furtkę i idąc w stronę domu. Z każdym krokiem zwalniałam, co nie można było
powiedzieć o oddechu. O mało co się nie wywróciłam, gdy moje przypuszczenia się
sprawdziły, w postaci małej kartki wciśniętej w otwór. Listonosz? Sąsiadka?
Kolędnicy? Firma? Moja mama?
Wszystkie z nich w tej
sytuacji wydawały się prawdopodobne. Nie wiedziałam, czy idący za mną
niebieskooki też ją zauważył, dlatego dla pewności przyspieszyłam kroku.
Wyciągnęłam ją delikatnie, ale patrząc na pismo miałam ochotę cofnąć ten ruch.
Czułam jak moje serce bije wszelkie rekordy Guinnessa, a ja mało co nie lecę do
tyłu. Nie wiem jakim cudem utrzymałam się na nogach. Czucie w nich z każdą
sekundą było coraz mniejsze. Nawet nie
miałam siły by zapłakać. Nie miałam siły na nic.
Zakołysałam się lekko w
przód i w tył. Drżącymi rękoma przewróciłam ją na druga stronę , gdzie
dostrzegłam krótkie zdanie.
Jego
ruch był
na całe
życie.
Mój bę…
-Niall!- Krzyknęłam na
chłopaka, który z impetem wyrwał mi kawałek papieru. Nawet nie śledząc tekstu porwał
ją, nie zważając na moje protesty. Nie za bardzo uważał na trzymane w palcach
torby. Połowa z nich ledwo co nie wylądowała na zimnej powierzchni wraz ze mną.
Jego dłoń nie za bardzo kontrolowała swoje ruchy i na mojej głowie teraz było
ratowanie własnej skóry. Cofnęłam się znacznie.
-Podaj mi klucze.-
Sięgnęłam po wymienioną rzecz do kieszeni i wykonałam polecenie Irlandczyka.
Nie wiem czym byłam bardziej przerażona- listem czy zachowaniem
niebieskookiego. Ledwie się ocknęłam, a jego dłoń zaciągała mnie do środka.
Stanęłam na progu,
próbując uporządkować myśli. Stało się za wiele jak na jeden raz. Drżącymi
rękoma próbowałam rozpiąć kurtkę, co szło mi dość marnie. Jeszcze nic do mnie
nie docierało. Mogę się założyć, że dopiero za kilka godzin zdam sobie sprawę,
jak mogłam postąpić i co cofnąć.
Jedynym plusem całej
sytuacji była nieobecność mojej mamy. Wiem, że gdyby nas teraz zastała w takim
stanie, dostałaby palpitacji serca. Powolnym ruchem odłożyłam klucze z powrotem
do kieszeni i zaczęłam rozwiązywać sznurówki butów. Jeśli mam być szczera, to
więcej z nich poplątałam niż rozplątałam.
Bliska obecność
chłopaka sprowadziła mnie na ziemię. Blondyn przyglądał mi się z założonymi
rękoma. Był już rozebrany, a torby rozłożone na stole w salonie. Bo posturze i
mimice twarzy poznałam, że niebieskooki jest bardzo spięty. Nie uśmiechał się
jak zawsze, zaś w oczach nie dostrzegłam świecących iskierek radości i
jakiejkolwiek chęci do życia.
Nie takiego Niall’a
lubiłam.
Tak
-Nie.- Szepnęłam,
spuszczając głowę.
Od wypowiedzenia tego
słowa z każdą sekundą atmosfera robiła się coraz bardziej gęstsza, naciskając w
najsłabsze punkty. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że Irlandczyk świdruje mnie
wzrokiem, ale nie ośmielałam się stawić mu czoła i zrobić to samo.
Nie lubiłam tego
Niall’a, z którym ostatnio się utożsamiał. Prawdę mówiąc odrobinę się go bałam…
Przerażał mnie ten
pewny błysk w oczach, gdy opieka i troska schodziły na drugi plan. Może stawał
się mężczyzną? Wydoroślał ze swojego dawnego stylu postępowania. Mimo to…
tamtego blondynka mi brakowało, choć wiem, że publicznie tego nie pokazywałam.
Nieraz chciałabym się w niego wtulić i usłyszeć to co dawniej. Napawać się
zapachem jego koszul i miękkością jego włosów. Miałam taką małą nadzieję, że
kiedyś znowu powrócimy do punktu wyjścia i będziemy tak szczęśliwi jak na
początku.
-Kur*a.- Gwałtownie
podniosłam głowę. – W takim razie zaraz pójdę na górę, aby się upewnić w tym,
co usły…
-Nie!- wydobyło się z
moich warg, szybciej niż planowałam. Dopiero potem zakryłam usta, zdając sobie
sprawę, że nakierowałam chłopaka na właściwy, aczkolwiek dla mnie niekorzystny
trop.
O
jedno słowo za dużo, o jeden ruch za późno…
Przed oczyma mignęły mi
tylko nogawki spodni chłopaka, który
pokonywał już drogę na pierwsze piętro. Czym prędzej zdjęłam buty i pognałam za
nim.
-Niall!- Wiedziałam, że
to wołanie idzie na marne. Słyszałam już odgłos otwieranych drzwi, co
zmotywowało moje nogi do szybszej pracy. Przytrzymując się poręczy w celu
wyrobienia się na zakręcie, wpadłam z
impetem do pokoju. Kątem oka zauważyłam, że na pierwszy ogień poszła półka przy
ścianie. Irlandczyk stał przy niej, przeglądając każdą zawartą na niej rzecz.
Przystanęłam na
dywaniku, z doświadczenia wiedząc, że każdy moment nieuwagi na nim, może być
wykorzystany w dość bolesny sposób.
-Niall, proszę.-
Szepnęłam.
On zdawał się nie
słyszeć tych słów. Był nakręcony listem i zaprzeczeniem, które okazało się być
kłamstwem.
Kończył właśnie
przeglądać drugą od góry półkę. Moje serce biło szaleńczo w piersi. Z każdą
sekundą ogarniał mnie coraz większy strach. W końcu znajdzie list, a wtedy
popadnie w jeszcze większy szał. Przerażało mnie jego zachowanie- chciałam
zadzwonić po Liama, ale torebka z telefonem została na dole. Nie mogłam przecież zostawić chłopaka na ani chwilę- to stanowiło za duże ryzyko.
Wolno przeszłam na
łóżko, bezradnie na nim siadając. Zresztą wiedziałam, że lada chwila moje nogi
i tak odmówiłyby posłuszeństwa. Ze szklanymi oczami obserwowałam blondyna,
który klęczał obok lustra. Przez chwilę
w głowie zaiskrzyła mała iskierka nadziei, ale chłopak tylko wstał i
otworzył lewe skrzydło szafy. Zacisnęłam policzki, aby resztkami sił
powstrzymać się od… wszystkiego.
Sama nie jestem pewna,
co byłabym w stanie zrobić, kiedy dałabym upust wszystkim emocjom. Być może
zaskoczyłabym sama siebie, lecz w negatywny sposób.
Przegoniłam wszystkie
obrazki sprzed oczu, mając szczerą nadzieję, że żaden z nich nie zostanie
wcielony w życie. Zamknęłam powieki, chcąc choć na chwilę oderwać się od
rzeczywistości.
List, którego szukał
Irlandczyk nie znajdował się na szczęście w szafie, gdzie miał swoje pierwotne
miejsce. Po dłuższych przemyśleniach schowałam do szafeczki w łazience, uznając, że mało kto
tam zagląda- czytaj: Nikt oprócz mnie.
Odgłos tłuczonego szkła.
Otworzyłam oczy.
Spojrzałam w kierunku,
na który nakierował mnie chłopak. Niedaleko łóżka leżała ramka. Poprawka: To,
co z ramki zostało. Szybka oddzielająca zdjęcie klaczy mojego dzieciństwa
została potłuczona na trzy wielkie części i kilka pomniejszych, które leżały
porozrzucane po ziemi.
Zdjęcie mojego kucyka.
Mojego kochanego maleństwa. Mojego małego życia. Mojego powodu, dla którego się
urodziłam. Mojej pamiątki po nim.
Retrospekcja:
Spostrzegłam
go już z daleka. Mimo szarych kolorów postać
znacznie się wyróżniała. Uśmiech na jego twarzy standardowo jaśniał,
zarażając nim wszystkich wokół. Dzisiaj dodatkowo miał ręce za plecami, usilnie
próbując coś zakryć.
-Tatuś!-
Przytrzymałam się małymi rączkami, aby zejść z dużego, bujanego fotela. Gdy
tylko dotknęłam ziemi stópkami- pędem rzuciłam się do mężczyzny. Z tyłu
słyszałam krzyki mamy, że jestem boso i się zabrudzę, ale nie zwracałam na to
uwagi.
On
widząc, że biegnę w jego stronę, przystanął. Ukucnął i rozłożył jedną rękę,
bacznie uważając, aby zakryć w drugiej skrywany przedmiot.
Nie
zważając na skropioną rosą trawę pokonałam dzielącą nas odległość i zarzuciłam
ręce na szyję. On również nie był mi dłużny, mocno do siebie przytulając i
składając pocałunek na włosach.
-Moja
mała księżniczka.- Wyszeptał.
-Twoja.-
Podkreśliłam dziecięcym głosikiem.
Ten
w odpowiedzi zaśmiał się pod nosem, gładząc mnie po plecach.
-Tylko
Moja.- Pocałował mnie w czoło, odgarniając niepotrzebne kosmyki włosów.-Tylko.-
Odparł ciszej.
Odsunęłam
się nieco.
-A
co chowasz za plecami?- Przekręciłam główkę.
Zaśmiał
się pod nosem.
-Czyżby
moja dziewczynka już zdążyła podpatrzeć? –Powrócił do pozycji stojącej.
-Wcale
nie.- Wygięłam usta w podkówkę, tupiąc przy tym nogą.
-A
byłaś dziś grzeczna?- Uniósł brwi.
-Byłam.-
Zrobiłam maślane oczka.- Nawet posprzątałam miskę rano, nakarmiłam misia, wyprowadziłam lalki
na spacer.- Zaczęłam wyliczać na palcach.- Przyrzekam.- Przytknęłam paluszki do
serca.
-Dobrze,
już dobrze- wierzę Ci.- Parsknął.
Zaklaskałam
dłonie, gdy tata zaczął wysuwać skrywany prezent. Z początku trudno mi było
określić, co to jest, ale gdy zobaczyłam wizerunek mojej ukochanej Rozalie pod szklaną osłonką- pisnęłam.
Patrzyłam na rozbity na
podłodze przedmiot. Być może jeszcze w pełni nie docierało do mnie, co chłopak
właśnie zrobił. Z pewnością, gdybym była teraz o zdrowych zmysłach nie
hamowałabym się.
Teraz byłam w stanie
tylko wpatrywać się w małe kawałki szkła porozrzucane na podłożu. Nie miałam
pojęcia jak zareagował chłopak. Nie widziałam nic poza tą jedną rzeczą, która
pozwalała mi na powrót do dzieciństwa.
-Odkupię Ci.- Mruknął
bez większego zainteresowania, po chwili powracając do dalszych poszukiwań.
Wstrzymałam oddech.
Właśnie zamienił mój
skarb w bezwartościowy przedmiot. On. Przyjaciel, którego szanowałam. Ten
szorstki ton i kamienny wyraz twarzy.
Przeniosłam wzrok na
kocyk, na którym został mokry ślad po łzie torującej sobie ścieżkę wzdłuż
policzka. Płakałam? Możliwe.
To nie było wiele.
Zwykłe zdjęcie. Ale czymże był taki podarunek w tamtych czasach! To mogło być
zwykłe pudełko kredek, czy też mały miś. Wtedy
liczyła się wyobraźnia, nie pieniądze.
Wzięłam do ręki
najbliżej stojący odłamek.
Zepsuł
to, co mi po nim zostało. Tak po prostu. Bez żadnej skruchy. Jak gdyby nic się
nie stało nadal przeszukiwał pokój.
Poniosłam wzrok,
ilustrując go z każdej strony. Wyglądał trochę jak kryształ. Miał trzy ostre
zakończenia. Światło przez niego przechodzące odbijało się na ścianie za moimi
plecami.
To,
co kiedyś dostałam z jego ręki, zostało
wyrzucone przez dłoń przyjaciela.
Uśmiechnęłam się przez
łzy. Sam jego dotyk był przyjemny w kontakcie z ciałem. Był niemalże kuszący. Działał
tak uzależniająco tak… dobrze.Z przyjemnością poddałam się
uczuciu, które wbrew pozorom nie było niczym nowym.
Wszystko zanikało. On- chłopiec, któremu zaufałam –również cofał
się gdzieś na drugi plan. Chłopiec? Chłopiec.
Jego zmiana spowodowała, że tamte czasy zaczęłam wspominać jako zbyt dalekie.
Teraz był mężczyzną, w czym znalazłam więcej negatywów. Sam on już się w tym
gubił, co pokazywała choćby zaistniała teraz sytuacja. Jednakże nie
usprawiedliwiało go to w żadnym wypadku. Zrobił
co zrobił- zyskał męską dumę, tracąc troskę i miłość.
-Byłoby szybciej,
gdybyś po prostu powiedziała gdzi…Asia? Co…ASIA! O MÓJ BOŻE, ASIA! CO TY…C…CO...BŁAGAM
PRZESTAŃ! ASIA!
______________________________________________________________
Witam kochani! :) ♥
Wiem, że rozdziały są
coraz mniej zadowalające, przyznam, że nie tylko dla was :( Jednak z całego
serca prosiłabym o komentarze- nie będę pisała, że są one motywacją, bo ten
napis chyba widzicie już na każdym blogu i dobrze znacie na pamięć. Po prostu
jest to dla mnie ogromna chwila, kiedy mogę się uśmiechnąć czytając co myślicie
o bohaterach i danych wątkach. Poświęciłam te kilkanaście godzin na pisanie,
poświęć tę minutę na jeden krótki komentarz. Także nie proszę tylko BŁAGAM o
komentarze- nie muszą zawierać one pozytywów. Krytykę lub rady tez przyjmę-
byleby cokolwiek było, gdyż z każdym rozdziałem liczba komentarzy diametralnie
spada. :C
Przypominam także o zakładce
„Kontakt” znajdującej się po lewej stronie, gdzie odpowiadam na wszystkie wasze
pytania. :)