-Przepraszam.- Przełknął ślinę.- Postaram się być delikatniejszy.- Powoli oddzielał sklejony materiał od skóry, gdzie krew już powoli zaczęła zasychać.
Krew? [...]
Nim zdążyłam zareagować palce blondyna delikatnie centymetr po centymetrze ściągały jasne spodnie kontrastujące z czerwoną cieczą. Na udach był szczególnie uważny, gdzie sytuacja była niemal identyczna jak przy nadgarstkach. [....]
-Nie byłbym w stanie dać Ci wystarczającego bezpieczeństwa. Wiesz? Zasługujesz na kogoś, kto będzie w stanie się Tobą zaopiekować, ja nie daję rady. Tyle przeszłaś -Za dużo dla Ciebie, aby normalnie żyć i za dużo dla mnie, by Cię naprawić. [...]
-Dlaczego?
Wzdrygnęłam się, na ton chłopaka. Znałam wiele jego twarzy… chociaż nie- praktycznie tylko dwie-Wesoły, dziecięcy Louis, oraz opiekuńczy Louis. [....]-Myślę, że cokolwiek, co chciałbym teraz powiedzieć zabrzmi niezbyt dobrze…- Wymamrotał [...] -Kiedy zdałaś sobie sprawę, że jest już za późno na coś, co zawsze chciałaś zrobić? [...]
- Teraz, kiedy zdałeś sobie sprawę, z pewnością nie uda Ci się czegoś odwrócić czy zmienić, cokolwiek to było…- Burknęłam. [...]-Ale… tak właściwie to o jakiej sprawie mówimy?
Zacisnął usta.
Nie spuszczał wzroku.
Moje serce biło dwa razy szybciej niż powinno.
-W niektórych przypadkach niewiedza jest o wiele lepsza, i to jest ten przypadek kochanie."
„Ostatnia szansa. Godzina 16.00 ;
Miejsce naszego pierwszego spotkania, nie spóźnij się i bądź sama.”
Z bijącym sercem uniosłam głowę zza kartki. Przymknęłam
oczy. Miejsce naszego pierwszego spotkania? Szłam wtedy w przypadkową alejkę,
na obrzeżach ogromnego parku; on naprawdę myślał, że ją zapamiętałam? W sumie
powinnam…
Co teraz każdy innym zrobiłby na moim miejscu?
Zadzwonił na policję powiadomił znajomych czy rodzinę, albo… spotkał się. Co ja
zrobiłam? Naprawdę postarajcie się mnie zrozumieć, ale po prostu stałam. Stałam
o patrzyłam tępo w ścianę. Zdarzało ci się kiedyś być tak podekscytowanym,
zdziwionym, zaskoczonym czy wesołym, że właściwie nie wiedziałeś co masz robić?
Twoje myśli przypominały słuchawki w chwili, gdy wyjmujesz je z kieszeni, czy
spaghetti na talerzu. Przez ten mętlik masz praktycznie pustkę- czy to nie
paradoks?
Z wrażenia usiadłam na ‘estetycznie pasującym’
dywanie od Alice. Spotkanie? Oczekuje spotkania. Na pierwszym chciał mnie z
gwałcić, na co mogę liczyć na ostatnim? I to być może dosłownie ostatnim…
Po kilku głębokich oddechach starałam się
racjonalnie ocenić sytuację , podsumować fakty oraz wiadomości zawarte w
listach. Drugie spotkanie zakończyło się podobnie jak pierwsze- na tyle co
zdążyłam zapamiętać przed wybudzeniem się w szpitalu a następnie z opowieści
Niall’a. Na samą myśl o niej moje policzki przybrały lekko czerwony kolor.
Chłopak widział zbyt wiele jak na przyjaciela, ponadto ostatnimi czasy zdarza
mu się to coraz częściej.
Z wiadomości wśród pogróżek mogłam wyróżnić tylko
jedną, która opisywała coś więcej niż przypomnienie o sobie i najbliższym
spotkaniu.
„Drżącymi rękoma przewróciłam ją na
druga stronę , gdzie dostrzegłam krótkie zdanie.
Jego ruch był na całe życie.
Mój bę…
-Niall!- Krzyknęłam na chłopaka, który
z impetem wyrwał mi kawałek papieru. Nawet nie śledząc tekstu porwał ją, nie
zważając na moje protesty.”
-Asia?!
Przyjechaliśmy kochanie!- Charakterystyczny pisk wdarł się poprzez uszy,
działając jak kubeł zimnej wody. Czym prędzej schowałam kartkę do tylnej
kieszeni spodni i zbiegłam na dół.
-Jesteś! Już
myśleliśmy, że zapomniałaś o spotkaniu, ale nie zostawiłabyś domu otwartego.-
Powiedziała brunetka dźwięcznym głosem.
-Miło, że
zapukałaś.-Zbierając resztki energii wysiliłam się na sarkastyczny ton.
Dziewczyna
fuknęła.
-Nie
wytrzymałabym nim dłużej pod drzwiami.-
Wskazała na chłopaka zdejmującego kurtkę, który najwyraźniej średnio przejął
się wypowiedzianymi w jego stronę słowami.
Westchnęłam.
-Liam?-
Brunet odwrócił lekko głowę.- A Ty nadal zestresowany wywiadem?- Podeszłam do
niego.- Wszystko będzie okej, zobaczysz.- Poprawiłam mu kołnierzyk bordowej
koszuli.
-Łatwo ci
mówić.-Głośno przełknął ślinę.
Wypuściłam
powietrze.
-On tak cały
dzień?- Wskazałam na niego kciukiem.
-Żeby tylko
cały dzień. - Mruknęła będąc w połowie drogi do kuchni. Posłałam jej pełne
współczucia spojrzenie, ale już była za ścianą. Chciałam podążyć za nią, lecz
nie wiedziałam co zrobić z roztargnionym dwudziestu-kilku letnim mężczyzną.
-Ew…idziesz
Li?
Zdezorientowany
przeniósł na mnie swój wzrok.
-Do kuchni.-
Kiwnęłam głową na wymienione miejsce.
Przytaknął
podążając za mną. Po drodze wzięłam krzesło, stwierdzając, że posadzenie na nim
chłopaka będzie najlepszym i najbezpieczniejszym pomysłem.
-Tak więc…-
Zaczęła Alice.- Gotowa na godne powitanie nowego roku?- Jej głos powędrował o
kilka oktaw w górę.
-Jasne.-
Miałam nadzieję, że brzmię przekonująco.
-Przynajmniej
ty.- Ten ton nie wróżył nic dobrego. Strzelałam, że ni mniej ni więcej jak pół
godziny zajmie jej teraz opowiadanie jak to wyglądały przygotowania do
dzisiejszej imprezy. – Bo jak przyszłam rano do chłopaków, to byli w kompletnej
rozsypce!- Oho, zaczyna się.
-Ew…Alice?-
Nie przestając wlewać wrzącej wody do kubków brunetka uniosła wzrok.-Ja się tak
jakby.- Wskazałam kciukiem na zewnątrz.- Na chwilę ulotnię.- Z każdym słowem
ściszałam głos. Czułam, jakby kartka zagięta na dnie kieszeni zwiększyła swój
ciężar o co najmniej kilkanaście razy. Nawet Liam odwrócił się w moją stronę z
lekkim zdziwieniem na twarzy. Miałam wrażenie, że pozostała dwójka doskonale
wie, co kryje się pod cienką warstwą jasnoniebieskich spodni i teraz tylko
czeka na wytłumaczenia.
Odpowiedź
nadeszła najpierw w postaci znanego wszystkim zmarszczenia nosa- w przypadku
dziewczyny.
-Ty co?- Już
miałam jej powiedzieć, że woda wlewająca się do kubka już dawno się z niego… wylewa,
ale jak to w swoim zwyczaju Al zabroniła mi dojść do słowa.- Dzisiejszy dzień
jest zaplanowany co do minuty, przecież dobrze o tym wiesz! Miałaś całe
popołudnie, kiedy ja chodziłam za chłopakami dopracowując w wyglądzie ich jak i
ich domu każdy szczegół. Teraz nadeszła kolej na Ciebie, gdzie również mamy
określony przedział czasowy zważywszy na ostatni w tym roku wywiad …co prawda
czwórki, ale nadal wywiad. Przed nim Payne nas podwozi w miejsce imprezy, sam
jedzie do siedziby… jakiegoś tam programu, żeby dołączyć do reszty. My w tym
czasie dokonujemy ostatnich popra…
-Rozumiem,
ale to jest bardzo ważne.- Przerwałam , delikatnie wyrywając jej z ręki pusty
już czajnik.
-Ważne to
jest teraz te półtorej godziny, które zostało nam do wyjścia z domu, tak, żeby
on.- Wskazała palcem na przyglądającego się nam chłopaka.- Zdążył na wywiad na
19.30.
Już miałam
się odezwać, kiedy przystanęłam w pół kroku z czajnikiem w dłoni. Słowa dotarły
do natychmiast, jednak ich analiza i moja matematyka nie pozwoliły na szybka
odpowiedź.
-Na
dziewiętnastą trzydzieści….- Powiedziałam bardziej do siebie, niż do
wpatrującej się we mnie nieodgadniętym wzrokiem dwójki.- To która teraz jest
godzina?- Zbladłam.
-Dwunasta
trzydzieści jeden.- Liam chyba po raz pierwszy w tym dniu powiedział coś
sensownego.
-To data
debilu.- Mruknęła brunetka.- Jakoś parę minut po siedemnastej, ale czy co ma
jakieś znaczenie?
Ma;
dokładnie godzinę i trzydzieści jeden minut temu miałam być w jednej z uliczek
Hyde Parku.
20 minut później…
-Nie wiedziałam, że on tak na serio cały dzień.- Zerknęłam na
zestresowanego chłopaka, który od dwudziestu minut powtarzał co inną formułkę,
którą miał wygłosić na dzisiejszym wywiadzie.
-A czy ja kiedykolwiek coś wyolbrzymiłam?- Prychnęła oburzona Al.
Odpowiedź skwitowałam milczeniem. Obawiam się, że miałyśmy nieco odmienne
zdania na ten temat.
Pozwoliłam mojej osobistej fryzjerce, stylistce i przyjaciółce w jednym
doprowadzić włosy do stanu używalności, starając się ignorować coraz to nowsze
zdania wygłaszane przez bruneta do samego siebie. Miałam zbyt wiele spraw, żeby
się przejmować jak mogę wyglądać za pół godziny w nowej kreacji.
-Kiedy ostatnio odwiedzałam Zayna, Niall’a dość często nie było w domu.-
Zaczęła niewinnie.- Dziwnym trafem za każdym razem za jego nieobecność
odpowiadałaś Ty, z tego co się dowiadywałam. – Zakończyła, wraz ostatnim
przesunięciem szczotki po moich włosach.
-Och, kiedy co robiłaś? – Postanowiłam odpowiedzieć jej tym samym.-
Odwiedzałaś Malika?- Poruszyłam brwiami, o ile było to możliwe przy maksymalnym
odchyleniu głowy do tyłu.
Dziewczyna zamilkła, a wszystkie pięć wsuwek które miały być przeznaczone
do podtrzymania fryzury kolejno pospadały na podłogę.
-Alice?- Poruszyłam się niespokojnie.- Zaraz ja to powiedziałam dla żartu!-
O mało co nie spadając z krzesła odwróciłam się w kierunku wpatrującej się w
najbliższą ścianę brunetki. Nawet trzęsący się ze strachu Liam wyjrzał zza ściany.
Myślałam, że to wiadomość dla fanów od daddy’ego będzie największym hitem
tego wieczoru, a jednak…Zalice? Czyżbym naprawdę była zbyt pochłonięta sobą (i
Niall’em) w najbliższych dniach?
-Nie to… znaczy…- Brzmiała jak by miała ogromną gulę w gardle; zresztą mogę
się założyć, że miałam ją dwa razy większą. – To nie wszystko jest tak jak
myślisz.- Wyrzuciła na jednym tchu, a uspokojony sytuacją Payne odetchnął
powracając do własnego monologu przed lustrem. – Po prostu…
-Po prostu co?- Byłam wręcz pewna, że znakomicie wtopiłabym się w tło
ściany, zza której parę sekund temu
wychylała się głowa chłopaka.
Brązowooka pokręciła głową i dała mi znak, żebym się z powrotem odwróciła.
Przy układaniu pierwszych kosmyków moich włosów wyczułam u niej delikatne
drżenie dłoni.
Słysząc pierwszy wypuszczany oddech spodziewałam się sensownego
wytłumaczenia, kilku zdań, które wyjaśnią jej dość nietypową postawę. Zamiast
tego doczekałam się czterech słów:
-Ten chłopak jest dziwny.
Wyrazy te zostały wypowiedziane takim tonem, jakby mówiono o pogodzie.
Siedziałam tam tak samo doinformowana jak dwie minuty temu. Czyżby dziewczyna
była kolejnym Liamem, którego wypowiedzi można interpretować na tysiąc
możliwych sposobów?
Dziwny- pocałował ją w trakcie ostatniej burzy.
Dziwny- rozpoczął hodowlę rosiczki okrągłolistnej w Ameryce Północnej.
Dziwny- wykupił 100 krawatów na aukcji.
Teatralnie przewróciłam oczami.
-Czy mogłabyś jaśniej powiedzieć co miałaś na myśli określając go takim
mianem?- Wysiliłam się na lekki ton.
-Asia…
-Alice twoja odpowiedź na moje pytanie nie wniosła praktycznie nic.-
Chciałam ponownie odwrócić się do brunetki, ale ta wyczuwając moje intencje
przycisnęła mnie do krzesła.- Czy jest coś o czym mi nie powiedziałaś?- Zrobiłam
pauzę.- A powinnaś.- Dodałam ciszej.
Żałowałam, że nie mogłam dostrzec
jej miny w tym momencie. Jedynie chwilowe przerwanie czynności, jaką wykonywała
utwierdziło mnie w tym co przed chwilą powiedziałam.
-Czyli..miałam rację.-Szepnęłam.
-Nie odbieraj tego tak…Znaczy…- Dziewczyna plątała się we własnych
słowach.- Właściwie możesz to tak odbierać. –Powiedziała szybko.- Tyle, że nie
mnie o tym mówić.- Bąknęła.
Tym oto akcentem zapewne uznała rozmowę na ten temat za zakończoną. Próbowałam
w tej chwili pozbierać myśli. No właśnie… próbowałam;
to dość częste słowo w scenariuszu, jaki układał mi los. Oznaczało dla mnie
przegraną walkę bo i tak się zawsze kończyło.
-Powiedz coś.- Jęknęła.
-Zależy czego oczekujesz.- Odburknęłam.
-Co o tym wszystkim myślisz po prostu.- wymamrotała.
Westchnęłam.
-O czym? Skoro niczego się nie dowiedziałam.-Wypaliłam
-W takim razie…- Zrobiła małą pauzę.- Dawno nie rozmawiałyśmy o Niall’u.-
Po głosie usłyszałam, że musiała się uśmiechnąć.
Gdybym tylko mogła, w tej chwili posłałabym jej ostrzegające spojrzenie.
-Myślę, że w tej kwestii mamy tyle samo do powiedzenia co o Maliku.-
Odpłaciłam się.
Nie musiałam się odwracać, aby wiedzieć, że charakterystycznie zmarszczyła
nosek.
Gdyby tylko wiedziała, że moje słowa nie tyczą się mnie tylko jej.. Cóż,
wprawdzie nie planowałam niczego sugerować, ale przypadkowa wskazówka mogła być
kluczem do czegoś, do czego nigdy nie posunął by się Niall, co już sam nieraz
podkreślał.
-Czyli… Nie zaprzeczasz jego uczucia względem Ciebie…?- Podsunęła.
Gdybym tylko miała taką możliwość zapewne po raz kolejny przewróciłabym
oczami, ale teraz w trakcie układania fryzury z głowa odchyloną do tyłu mogłoby
to wyglądać komicznie.
-Okej okej, dobieram to jak zdecydowane nie.- Wsunęła wcześniej podniesioną
z podłogi wsuwkę. W sumie to…- Przerwała.- Ja um…- Po czasie w jakim zbierała
tę samą garstkę włosów, stwierdziłam, że coś jest nie tak.
-Hmhhh?- To jedyne co udało mi się wydobyć w tej chwili mające służyć za
zachętę.
-W sumie jak tak… no nie wiem..patrzyłam na was; w sensie na niego..w
sensie jak ty byłaś ze mną.- Puściła w końcu trzymany kosmyk.- To no nie wiem.
Zawsze widziałam te spojrzenia, jakie kieruje w naszą stronę, ale stwierdziłam,
że może rzeczywiście przesadziłam.- Powiedziała trochę ciszej.- One miały w
sobie tyle takiego uczucia, że to aż miło było patrzeć. Jednak skoro sądzisz,
że nic was nie łączy.- Sądząc po ruchu jej dłoni, musiała wzruszyć ramionami.-
To jestem gotowa to przyjąć.
-Ew…- Nerwowo poprawiłam się na siedzeniu.- Alice….- Miałam się odwrócić,
lecz zapobiegło mnie stanowcze przyciśnięcie do oparcia krzesła.
-Nie skończyłam ci tego robić, wiesz co by się stało gdybyś wstała?!-
Zadziwiające jak szybko ton jej głosu potrafi przeskoczyć o parę oktaw w górę…
-Powracając do tematu.- Odchrząknęłam, chcąc złagodzić atmosferę.-
Dziękuję, że zrozumiałaś. Pomiędzy mną a Horanem naprawdę do niczego nigdy nie
doszło. On zawsze traktował mnie jak swoją młod…
-Tak tak wiem.- Powiedziała mętnym głosem.- Tylko wiesz co mnie zawsze dziwiło?
Potrafiłam sobie wyjaśnić wszystko: Okej, dba o ciebie, bo nie miałaś
najłatwiejszej przeszłości, okej; traktuje cię jak młodszą siostrę.- Zrobiła
chwilową pauzę.- Ale co z tymi spojrzeniami?! Zdaję sobie sprawę, że mogłaś ich
nie zauważyć, ale ja je widziałam doskonale! I słuchaj; one miały tyle…tyle
miłości po prostu.- Wzięła krótki oddech. – I za każdym razem kiedy reflektował
się, że go obserwuję odwracał wzrok i się rumienił.- Wypowiedziała na jednym tchu.- A uwierz, po ostatnich
miesiącach spędzonych w tym gronie umiem określić ile ten wzrok znaczył.
-Al…
-Poczekaj! Kontynuując… Dlatego… Bądź czujna, okej? Nawet nie wiesz ile
przeoczyłaś przez te ostatnie miesiące. Być może ja nie zrozumiałam tej więzi z
Niall’em…ale i tak… po prostu obserwuj…
Kilka godzin później…
-A teraz wiadomość, na którą wszyscy fani z
niecierpliwością oczekiwali cały dzień.- Kobieta założyła nogę na nogę i
spojrzała bacznie na Liama. Ten, słysząc swoje imię i związaną z nim treść
spiął się. Siedzący obok Niall poklepał go pokrzepiająca, zaś Zayn po raz
trzeci w ciągu minuty zacisnął dłoń na jego ręce. - Daddy, bo tak cię nazywają
directioners.- Zaczęła, co jakiś czas zerkając na trzymany plik kartek.-
Wczoraj na Twitterze umieściłeś wiadomość, z którą przetrzymywałeś nas aż do
teraz.- Wspomniany tweet o dzisiejszej niespodziance pojawił się na ekranie.-
Payne przytaknął, przybierając kolor znajdującej się ściany tuż za
chłopakami.-Tak więc rozwiejesz nasze wątpliwości czy może chodzi o nowe
single, skład zespołu, trasę, związki
czy płytę?- Zaczęła wyliczać.- Fani okazali się naprawdę kreatywni co do każdej
z tych kategorii, co pewnie mogliście zaobserwować na portalu.
Brunet przełknął ślinę, ukazując… coś na kształt
uśmiechu.
-Tak właściwie.- Odchrząknął.- Tak właściwie to chodzi
o związki.- Powiedział nieco głośniej niż poprzednią wypowiedź.
-Tak, Liam i ja od dwóch lat tworzymy wspaniałą parę.-
Wtrącił się Niall wtulając się w chłopaka.
-Och...-Prezenterka odkaszlnęła, nerwowo poprawiając i
tak już idealnie ułożone włosy.
-Zaraz tu pani padnie na zawał zamiast Li.- W plecy
klepnął go Louis.
-No cóż…myślę, że fani się zgodzą ze mną, jest to
niebywa…- Przemowę przerwał je śmiech Horana tłumiony w szyję zestresowanego
chłopaka. Harry mu zawtórował, a za nim poszła cała trójka.
-On żartował.-Sprostował Malik
-Tak…Och…- Prowadząca poprawiła trzymane w ręce papiery przyjmując
uśmiech numer trzy. –Mogłam się tego spodziewać.- Starała się przybrać
naturalną pozę.
-Tak więc… Pomijając ostatnie wypowiedzi Liam; czy
nadal chodzi o związki? Kamera obejmująca całą szóstkę przybliżyła się znacznie
do wspomnianego chłopaka.
Ten słysząc swoje imię starał się opanować, wciąż
mając na ramieniu chichoczącego Irlandczyka i szturchającego z drugiej strony
mulata.
-Ew…t..tak.- Odchrząknął, zapewne usiłując nie brzmieć
jak dziewczyna w tym momencie. Cóż… usiłował przynajmniej.
-Tak? Masz nam coś do powiedzenia w tej sprawie
widzę.- Uśmiechnęła się pokrzepiająco, zaś ciemnowłosy szturchnął go jeszcze
mocniej.
Brązowooki przełknął ślinę, po czym wyrzucił na jednym
oddechu:
-Bo właśnie chciałem powiedzieć, że oficjalnie nie
jestem już singlem, moje serce już parę miesięcy temu odbiła pewna dziewczyna.
-Miałeś powiedzieć podbiła idioto…
-Oho, nie mów, że pokazujesz jej to nagranie.- Usłyszałam z naprzeciwka
kpiący głos. Uniosłam głowę, napotykając spojrzenie z Harrym…lekko wstawionym
Harrym.
Payne prychnął w odpowiedzi.
-Nie miała okazji go wcześniej zobaczyć, a obejrzała ten wywiad na własne
życzenie. – Wyrecytował, wczuwając się w rolę przykładnego ojca.
-Jasne, podobnie przypadkiem podłożyłeś go pod nos recepcjonistce w
tamtejszej siedzibie, jej córce, przechodzącej sprzątaczce, dwóm sekretarkom,
ochroniarzom usytuowanym na wpro…
-Och zamknij się.- Wymamrotał, próbując zakryć jego usta. Cóż… niestety bez
większego powodzenia.
Parsknęłam śmiechem i przesunęłam na miejsce Rose, która usiadła na
kolanach Liama; dzięki czemu Styles mógł rozłożyć się obok.
-Soku?- Podłożył mi plastikowy kubek z czerwonym napojem w środku.
Wzruszyłam ramionami i upiłam łyka. Niestety za późno zdałam sobie sprawę,
że ciecz o mocnym zabarwieniu ma w sobie alkohol.
-Przecież to nie jest sok!-Krzyknęłam z oburzeniem, gdy tylko udało mi się
upić przełknąć ciecz.
-W większości jest.- Odpowiedział, nieskutecznie uchylając się od lekkiego
pacnięcia we włosy.
-Jesteś pijany.- Fuknęłam, odwracając się w przeciwną niż twarz loczka
stronę, gdzie napotkałam nieodgadnione spojrzenie… Louisa. Ten, czując mój
wzrok na sobie momentalnie oprzytomniał i z uśmiechem ruszył w naszą stronę.
Gdyby nie ten wyraz twarzy sprzed paru sekund, uwierzyłabym w wiarygodność
aktualnego…
Szybko wymazałam sobie z głowy obraz, który miałam zaszczyt poznać kilka
dni temu w moim domu. Otrząsnęłam się i powróciłam spojrzeniem do niskiego
wzrostu chłopaka.
-Tak właściwie, to i tak już miałam iść na górę…- Wymamrotałam, gwałtownie
podnosząc się z sofy i potykając się o własne nogi. Czy już kiedyś wspominałam
o mojej niezdarności..?
W tej chwili potwierdziła ją skutecznie czerwona, na pół rękawa plama na
bluzce niebieskookiego.
-Ja… Matko… Przepraszam, wiesz, że zawsze byłam tak…- Ucisza mnie jego dłoń
lądująca na ramieniu.
-Jest okej, naprawdę.- Ton głosu potwierdził przekonanie bruneta.
-Nie, nie, nie. Nic nie jest. – Panikuję, podczas gdy Harry z Liamem patrzą
na mnie rozbawieni. – Będę się czuła lepiej, jeśli wezmę ją i upiorę.- Bełkoczę
pierwsze co mi przychodzi do głowy.
Z jego ust wydobywa się cichy śmiech, co w pełni tuszuje ze wspomnień kamienną twarz osoby stojącej naprzeciwko.
-To jest jedna z tych bluzek, której i tak pewnie drugi raz nie założę, ale
skoro poczujesz się lepiej.- Wzrusza ramionami, po chwili oplatając jedne z
nich wokół mojej osoby. Nim zdążyłam zarejestrować obecną sytuację jestem
ciągnięta wśród tańczących ciał, pachnących potem i drogimi perfumami. Na
schodach jest znacznie luźniej, co pozwala na większy dystans między mną a Brytyjczykiem.
Gdy docieramy na korytarz jak zwykle jestem zdezorientowana mając przed sobą
taką ilość drzwi. Byłam tu setki razy, a zapamiętanie lokalizacji pokoju danego
chłopaka się nie zmieniło od pierwszego pobytu w tym domu.
Pozwalam się poprowadzić, będąc za niebieskookim. Przyglądając się jego
sylwetce z triumfem zauważam, że jest on niewiele ode mnie wyższy, o ile nie
równy, co jestem pewna, że kiedyś użyję przeciwko. Z kąśliwych myśli wybudza
mnie uderzenie w twardą klatkę piersiową, kiedy z zażenowaniem orientuję się,
że zostałam przepuszczana w drzwiach.
-Sorry.- Szepnęłam, jak najszybciej idąc w głąb pokoju. Niemal czuję, jak
błękitne oczy wywiercają dziurę w moich plecach.
Stąpam po miękkim dywanie, jakim są ubrania porozrzucane niemal po całej
długości pomieszczenia. Uśmiecham się pod nosem; nic się nie zmieniało…
Z braku pomysłu do dalszego działania kieruję się w stronę jasnego regału,
gdzie odnajduję uwiecznione na fotografiach poszczególne etapy życia Louisa.
Dostrzegam na ostatniej półce znacznie mniej przedmiotów przypominając
sobie rozmowę, kiedy to nasze zaufanie chyba osiągnęło maksymalny poziom.
„-Asia,
wrócił do domu o piątej nad ranem, nikogo nie słuchając zatrzasnął się w
pokoju, zrzucił wszystko ze swojej półki, po czym wybiegł do Harry’ego! Ponadto
regał do dziś stoi pusty, a on zabrania kłaść tam jakiekolwiek rzeczy! I Ty
uważasz to za normalne?!”
-Widzę, że zabrałeś tu
ze sobą swoje wspomnienia.- Powiedziałam niemalże rozczulona.
-Hmhhhh…- Zakładam po
odpowiedzi, że właśnie wkładał czystą bluzkę.
-Brawo. Od tych
najmniejszych rzeczy trzeba zacząć.- Nie jestem pewna czy mówię bardziej do
siebie, niż do niego, po raz drugi zatrzymując wzrok na najniższej półce. W
lekko już wyblakłej, czerwonej ramce znajduje się fonografia chłopaków, jakiś
pierścień i bokserki. Cóż… mam nadzieję, że te ostatnie znalazły się tam z
rozmachu, ale kwestionując ich
właściciela mogę się spodziewać wszystkiego.
-To z „X Factora”?-
Jestem na dziewięćdziesiąt procent pewna takiej samej odpowiedzi jak pytania.
-Tak.- Jego głos
niespodziewanie rozbrzmiewa tuż koło mnie.
Tommo siada, podając mi bluzkę i podciągając nogi do piersi.
-Po czym poznałaś?-
Dwoma palcami bierze bokserki, przerzucając je gdzieś w kąt. W myślach oddycham
z ulgą.
-Um…no nie wiem. Po
wyglądzie? Liam ma wyraźnie zarysowaną szczękę, Harry krótkie i sprężyste loczki.-
Wzruszam ramionami.- Styl ubierania również nie wydaje się najnowszy.- Wytykam,
pokazując język.
Na jego twarzy pojawia
się ten chłopięcy uśmiech z niewielkimi zmarszczkami w okolicach oczu.
-Myślałam, że powiesz
‘po uśmiechach’.- Słowa które opuszczają jego usta brzmią tak prosto, że nie
wiem, czy traktować je na serio czy wręcz przeciwnie. Jednak odwracając się w
kierunku chłopaka jedno spojrzenie już utwierdza mnie w przekonaniu o tej
pierwszej wersji.
- Uśmiechach?- Zdaję
się nie pojmować jakiegoś głębszego sensu wypowiedzi bruneta.
Niebieskooki zagryza
wargę, co jest kolejną rzeczą, której interpretacji nie umiem dokonać.
-To, kim byliśmy
wtedy…- Potarł niezręcznie kark.- Pierwsze występy przed tak dużą
publicznością, kontrola tego co mówimy, piszemy i robimy niemalże nie istniała
w porównaniu do czasów po podpisaniu kontraktu.
Zmarszczyłam brwi.
-Teraz czujesz się…-
Chciałam odpowiednio dobrać słowa.- Uwięziony?
Przed oczami stanął mi
obraz ćwiczącego przed lustrem Louisa, jakby nie mógł się zdecydować, który
uśmiech jest bardziej wiarygodniejszy.
-Może uwięziony to zbyt
drastyczne słowo.-Przygryzł policzki od środka, co było doskonale widoczne w
uwydatnionych kościach policzkowych.- Ale tak, myślę, że tak czasem się czuję.
Spojrzałam tępo przed
siebie.
-Pewnie Liam pokazywał
ci już filmik, w którym ujawnia swój związek z Rose.- Podsunął, zapewne chcąc
złagodzić gęstą atmosferę.
Przytaknęłam.
-Nie bez powodu tyle
czekał. Gdyby mógł, zrobiłby to od razu, widzisz jak na nią patrzy.- Ton jego
głosu niewiele się zmienił, z czego wywnioskowałam, że temat jest jednak
drążony dalej.- I tu nie chodzi o
paparazzi. Tu chodzi o coś, czym są objęte nasze rodziny i to my nieświadomie
je w to zamieszaliśmy.
Spojrzałam na niego,
nie do końca pewna czego mogę się spodziewać.
-Rose, zostając
oficjalnie jego dziewczyną była zmuszona podpisać też pewnego rodzaju…
kontrakt.- Zaczął gestykulować dłońmi w powietrzu.- Nie jestem pewien czy to
właściwe słowo, ale w tej chwili nie ma to większego znaczenia.- Wymamrotał.-
Od tego czasu jest upoważniona do robienia naszej piątce dobrego wizerunku. W
niektórych sprawach jest zmuszona milczeć.- Urwał.
W sypialni zapanowała
cisza. Nie wiem, czy wolałam atmosferę tę sprzed kilku minut, kiedy czułam się
wobec niego trochę niezręcznie, czy teraz kiedy… w ogóle miałam mieszane
uczucia. Otworzyłam usta, jednak nie byłam nic w stanie powiedzieć. Nie miałam
pojęcia czy wydusić coś w rodzaju ‘Tak bardzo mi przykro’, bo patrząc na
postawę Louisa mógłby się poczuć urażony. Nie wyglądał na kogoś, kto
kiedykolwiek potrzebuje współczucia, raczej na kogoś, komu urazi się jego męską
dumę mu je ukazując.
Nerwowo przełknęłam
ślinę, będąc pewna, że odgłos tej czynności odbył się echem w całym pokoju.
-Nic nie mów.- Poklepał
mnie niezręcznie po plecach.- Chciałbym, żebyś po prostu to wiedziała.-
Odchrząknął.- Teraz, kiedy spędzasz z nami tyle czasu… chcę, żebyś była
świadoma.
Zastygłam w bezruchu.
-Nie powinienem Ci tego
mówić.- Już chciałam otworzyć usta i zaprzeczyć, ale on wyprzedził mój ruch.-
Nie chodzi mi o twoją reakcję, ale o informacje. Ta rozmowa w ogóle nie powinna
się odbywać. Usłyszałaś to, co było poufne. Teraz…- Głośno wypuścił powietrze.-
Teraz muszę ci zaufać.
Przeniosłam na niego
wzrok, nawet nie kryjąc się na obecny w nich strach.
Chłopak wyciągnął rękę
w moją stronę. Nim zdążył opleść mnie swoim ramieniem na korytarzu zabrzmiał
znajomy głos. To wyrwało naszą dwójkę ze stanu...jakiegokolwiek w jakim się
znajdowaliśmy.
-Po raz kolejny ci
mowię ,że to nie zależy ode mnie.- Liam silił się na spokojny ton.
-P…pójdę sprawdzić co
się stało.- To były pierwsze wypowiedziane od dłuższego czasu słowa. Brzmiały
jak wyprane z emocji, jednak w tej chwili wątpię, czy Louis zwrócił na to
jakąkolwiek uwagę. Na ich dźwięk nawet
nie poruszył się z miejsca, zastygając z ręką w powietrzu.
Mimo niezbyt
komfortowego mrowienia w nogach ruszyłam w stronę wyjścia. Ostatni raz
odwróciłam się do bruneta, jednak jego wzrok wskazywał na zabłądzenie myślami
zupełnie gdzieś dalej. W akompaniamencie cichego skrzypienia drzwi wyszłam na
korytarz, gdzie zastałam stojącego tyłem chłopaka. Z mowy ciała mogłam
wywnioskować, że jest dość spięty. Rozejrzałam się za Rose, jednak nie było jej
w zasięgu wzroku, na co zmarszczyłam
brwi.
-Jego numer nie jest
czymś, co mogę rozdawać na prawo i lewo.- Wydobył z siebie ostatnie resztki
uprzejmości, byłam tego pewna.
-Skoro on nie chciał
się spotkać do tego czasu, jestem pewien, że nagle nie zmieni tej decyzji.-
Nerwowo zaczął się bawić guzikami swojej koszuli.
Cisza.
-Skoro jest tak ważne,
to dlaczego nie możesz powiedzieć mi, żebym mu przekazał?- Wysyczał, odwracając
się gwałtownie.
Wstrzymałam oddech.
Jego spojrzenie było skierowane na jedyną osobę, która stała na korytarzu prócz
niego- na mnie.
Cofnęłam się o jeden
krok.
-Muszę kończyć.- Nie
czekając na odpowiedź, rozłączył się. Nie przerywając kontaktu wzrokowego
schował komórkę do tylnej kieszeni spodni.
Wychodząc z pokoju
Tomlinsona miałam nadzieję, że mój umysł nieco odetchnie, ponownie będąc
zdolnym do tworzenia jakichkolwiek zdań. Nawet nie wiedziałam jak bardzo się
wtedy myliłam…
Już nawet nie
próbowałam otwierać ust; z góry zakładałam, że nie wydobędzie się z nich żaden
dźwięk jak to było chwilę temu w sąsiednim pomieszczeniu. Zrobiłam krok w tył;
otrzymując lustrzane odbicie od bruneta przede mną, tyle że w moim kierunku.
-Jak zwykle w
nieodpowiednim momencie i czasie.- Odezwał się, co mimo głośnej muzyki dotarło
do mnie każdym słowem.
Zaczęło się od takiej
błahostki, a miałam wrażenie, że każda sekunda tylko nasycała atmosferę. Trochę
dziwnie było patrzeć na chłopaka, który
jeszcze niedawno z tobą normalnie rozmawiał, śmiał się i całował na dobranoc, a
teraz stoicie naprzeciwko siebie- ty umierasz ze strachu, on jest tego powodem.
Jego głowa przechyliła
się lekko w prawo. Koniuszkami palców wyczułam ścianę, która złowrogo mroziła
skórę przy każdym dotyku. Był w odległości, w jakiej czułam perfumy
rozprzestrzenione w okolicach szyi Brytyjczyka. Zdziwiłam się, skąd ten nagły
przypływ odwagi, że stoję tutaj i nadal spoglądam w jego oczy. Wzrokiem
przeniósł się na resztę twarzy, jednak ponownie wracając do punktu wyjścia.
-Rzeczywiście…-
Wymamrotał, bezwstydnie zatrzymując spojrzenie na poszczególnych partiach
twarzy.
Byłam zbyt przejęta,
żeby zdawać sobie sprawę o czym on w ogóle mówi. Zresztą, można było się
przyzwyczaić, że brunet nigdy nie powie czegoś wprost. Już nie raz przez to
przechodziłam…
-Nie bój się.- Jego
wzrok złagodniał, lecz nie przestawał skanować mojej sylwetki.
Słowa Liama minimalnie
mnie rozluźniły; niestety byłam pewna, że tej niewielkiej zmiany jeszcze nie
można było dostrzec pod względem fizycznym.
Chłopak zwilżył wargę i
przymrużył oczy.
-Jesteś taka podobna.-
Uśmiechnął się lekko.- Zdaje się, że zrozumiałem.
Jeśli myślałam, że mój
umysł miał spore luki, to teraz zupełnie przerwał kontakt z powiązywaniem
faktów. Strach zaczął być wymazywany przez rosnące zdezorientowanie.
-Taka niewinna.-
Szepnął.
Wstrzymałam powietrze.
-Co…- Wydałam z siebie
niemy dźwięk.- Kogo zrozumiałeś?- Odchrząknęłam.
Tylko wzruszył
ramionami.
-Jego.
Godzina 23:56
Wyjęłam z małej kieszonki kluczyk, który został przekazany mi, jako osobie
najbardziej trzeźwej. Próbowałam nim na ślepo trafić, gdy tylko ciepłe światło
w dole korytarza oświetlało mi drzwi. Starałam się nie zwracać uwagi na parę,
która trzy metry dalej prawie wgniatała się w ścianę, cudem nie robiąc jeszcze
żadnej materialnej szkody. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zamek ustąpił, a ja mogłam
się znaleźć w pokoju, gdzie była tylko jedna osoba.
Skąpane w półmroku ściany i tańczące na podłodze cienie nadawały temu
miejscu nieco tajemniczą atmosferę. Chociaż byłam tu parę razy w tym pomieszczeniu,
jego widok nocą jednocześnie zachwycał i przerażał. Dla spotęgowania upiornego
i zatrważającego widoku za oknem majaczyły się wolno sunące po niebie chmury,
za którymi światło odbijał księżyc.
Zamknęłam za sobą drzwi i przystanęłam na chwilę podziwiając wnętrze
sypialni, gdzie jedynym dźwiękiem było ciche pochrapywanie. Uśmiechnęłam się
pod nosem i na palcach podążyłam za źródłem słyszanej melodii.
Usiadłam na wolnym kawałku miękkiego materaca i obserwowałam wolno unoszące
się z każdym oddechem ciało. Na stoliku obok położyłam wciśnięty od Niall’a
kubek z jakimś napojem oraz kluczyk.
Spojrzałam na twarz oświetloną delikatną poświatą księżyca. Lekko zadarty
nos, nozdrza poruszające się za każdym wydechem, dokładnie zarysowane, wąskie i
lekko otwarte usta. Włosy mocno roztrzepane, skontrastowane z bielą pościeli. Oczy zamknięte, zakończone
długimi rzęsami, które w świetle księżyca wydawały się jeszcze dłuższe. Tuż
koło ust mocno zaciśnięta dłoń trzymająca rąbek dodatkowego wełnianego koca.
Reszta ciała jest niechlujnie przykryta puchową kołdrą, która gdzieniegdzie się
osunęła odkrywając skąpaną w świetle księżyca skórę.
Opuszkami palców poprawiam pierzynę, starając się szczelnie okryć każdy
kawałek pleców chłopaka. Dłonią skierowałam
się w bok, tuż na puszyste włosy. Były trochę dłuższe niż te Niall’a, bardziej
rzadsze oraz mniej miękkie, ale to
właśnie sprawiało, że były takie urokliwe. Po prostu jego.
Zamknęłam oczy, zamazując z widoku porcelanową skórę. W
domu robiło się coraz ciszej, dając możliwość wejścia milczeniu w progi
budynku. Dudniąca muzyka zanikała, pochłaniana wraz z rozmowami.
Chłopak
poruszył się, mrucząc coś pod nosem, jeszcze bardziej wtulając się w poduszkę. Mając
taki widok przed oczami najchętniej zrobiłabym zdjęcie, gdyby nie fakt iż mój
telefon został w innym pokoju w torbie.
Spojrzałam
na stojący nieopodal zegar, który wskazywał parę minut do dwunastej. Uniosłam
termos, chcąc sprawdzić czy nie trzeba zrobić nowej herbaty i zapisałam
sobie w pamięci, aby w najbliższym
czasie ją doparzyć.
Powróciłam
wzrokiem do chłopaka, którego oczy… skierowane były prosto we mnie.
-Zayn.-
Momentalnie cofnęłam rękę, przykładając ją do mocno bijącego serca.
Przy
zaspanych oczach pojawiły się lekkie zmarszczki, a lewy kącik ust powędrował ku
górze. W czekoladowych tęczówkach dało się zauważyć delikatny błysk, który z
każdą chwilą rozświetlał nasycony uczuciami, nastrojami i wspomnieniami pokój.
Roztrzepane dodatkowo przeze mnie włosy dodawały uroku mulatowi, który cofnął
się jakby o co najmniej pięć lat.
-Dzień
dobry.- Było pierwsze czym usłyszałam, w niesamowitej z dodatkiem chrypki
tonacji.
Na ten głos
moje serce zamieniło się w papkę, a wargi wygięły się w uśmiechu.
-Dzień
dobry.- Szepnęłam, z powrotem zanurzając dłoń w ciemnych włosach.- Chociaż a
tym wypadku wypadałoby powiedzieć dobry wieczór.- Dodałam, nie zaprzestając
kontaktu wzrokowego.
Ciemnowłosy
zmarszczył czoło, gdzie po środku pojawiła się mała zmarszczka.
-Przespałem
całą noc i cały dzień pierwszego dnia nowego roku?
Zaśmiałam
się pod nosem, widząc jego zdezorientowaną minę.
-Wyglądasz
tak…- Zaczęłam gestykulować ręką.-Ew…
Chłopak
uniósł brew, uśmiechając się delikatnie.
-Tak uroczo,
będąc zdezorientowanym.- Wymamrotałam na jednym wydechu, starając się brzmieć
jak najbardziej niewyraźnie.- Czy ja właśnie wypowiedziałam to na głos?-
Jęknęłam, chowając twarz w obie dłonie.
W odpowiedzi
dostałam najpiękniejszy śmiech w tym momencie.
Tez
mieliście kiedyś to uczucie, kiedy czując się jak gó*no siedzieliście obok
ideału? Tak, myślę, że to odczucie właśnie oddało mój stan rzeczywisty…
W pokoju
zabrzmiało stłumione ziewnięcie. Poczułam tuż przy moim ciele maksymalnie
wgnieciony materac i znajome ciepło. Wiedziałam, że moje policzki zapewne w tej
chwili robiły się czerwone, co póki co mogłam zakryć. Póki co…
-A ty tak
urzekająco kiedy jesteś zawstydzona.- Jeśli kiedykolwiek wydawało mi się, że
jestem rozproszona, to z pewnością nie wiedziałam co to znaczy. Przekonałam się
o tym właśnie w tej chwili, kiedy miękkie opuszki palców zaczęły przeczesywać
układane przez Alice włosy. Gorący oddech
muskający skórę wzdłuż ucha do szyi kontrastował z powietrzem
wyczuwalnym na zewnątrz; stwarzającym zimową atmosferę.
Dziesięć!
-Och.-
Wyrwało się ust mulata, które swoim ciepłym powiewem wytyczały sobie ścieżkę;
tym samym nieświadomie obdarzając moje ciało przyjemnym odczuciem. Było ono tak
niesamowicie nowe, tak…tak dobre.
Dziewięć!
-A więc
nawet zdążyłem pożegnać stary rok.- Szepnął i mimo zasłoniętej twarzy byłam pewna,
iż jego oczy nadal skanują każdy milimetr skóry.- Życzenie noworoczne?
Osiem!
-Ew…słucham?-
Uchyliłam jeden palec, wciąż jednak będąc ostrożna z uwagi na zaróżowione
policzki.
-No wiesz…-
Dłonie mulata zerwały kontakt z moją skórą, co przyjęłam z niemym jęknięciem.
Siedem!- Krzyki z zewnątrz nasilały się z każdą liczbą coraz
głośniej.
-Ja…um…nigdy
nie obchodziłam tak sylwestra.
W ogólne nie obchodziłam sylwestra.
Sześć!
-Czas
najwyższy.- Mruknął, sięgając gdzieś rękoma,
co mogłam wyczuć przez ruch materaca i odgłos w pobliżu stolika nocnego.
Pięć!
-Na co?-
Mimo wszelkich starań, aby barwa wydanego przeze mnie głosu brzmiała normalnie,
właśnie zabrzmiałam jak Alice w wydaniu ‘wyszła najnowsza kolekcja z jakiegoś
tam sklepu!’. O sklep raczej nie pytajcie, sama zawsze proszę ją o powtórzenie
nazwy pięćdziesiąt razy, co spotyka się z wywróceniem oczami i teatralnym
westchnięciem.
Cztery!
-Na
pomyślenie życzenia i te inne pierdoły,
które w każdej książce i filmem kończą się pocałunkiem wraz z wybyciem
północy.- Powiedział najnormalniej w świecie.
Co?
Trzy!
Zaśmiałam
się nerwowo, schodząc rękoma niżej, aby zakryć usta i stłumić ten żałosny
dźwięk, który właśnie z nich wyszedł.
Dwa!
-Ale my
zrobimy to na swój sposób.- Poczułam opuszki palców, które łagodnie przebiegły
wzdłuż ręki, aby ostatecznie odsunąć ją
od twarzy.
Jeden!
-Szczęśliwego
Nowego Roku księżniczko.- Szepnął, pochylając się naprzeciw pocierając lekko
swoim nosem o mój. Gdybym została chociaż na chwilę przed tym ostrzeżona, to
zrobiłabym normalny wyraz twarzy. W wyniku czego nie siedziałabym teraz z
oczami wielkimi jak spodki, lekko otwartymi ustami i wciągniętym powietrzem.
Ciche
parsknięcie pobudziło mnie do jakiejkolwiek reakcji poza tępym wpatrywaniem się
przed siebie.
-Herbatki?-
Otrząsnęłam się z tymczasowego transu.- Cóż… może nie zostało jej za wiele.-
Podrapał się na karku.- Ale zawsze coś.-Uśmiechnął się wyglądając niczym
chłopiec w ciele mężczyzny.
-Ja…um…t..tak,
poproszę.- Zagryzłam wargę, wędrując wzrokiem na każdą rzecz w skąpanej mrokiem
sypialni, byleby nie na sylwetkę chłopaka pół- leżącego przede mną.
-Hej.- Dwoma
palcami ujął mój podbródek.- Możesz już wypuścić oddech.- Uśmiech na jego
twarzy rósł z każdą sekundą, idąc ‘ramię w ramię’ z powracającymi rumieńcami.
-Tak, tak.-
Skorzystałam z instrukcji mulata, jednocześnie biorąc łyka naszego
sylwestrowego szampana jakim okazała się być czarna herbata z cukrem i cytryną.
W
międzyczasie chłopak odsunął się, zabierając ze sobą całe ciepło, którym
byliśmy otoczeni.
Odłożyłam
prowizoryczny kubek z nakrętki od termosu na stolik nocny. Starałam się
uformować nieco oddech, abym chociaż nie sprawiała wrażenie przejętej.
-Naprawdę
nigdy nie obchodziłaś sylwestra w taki sposób?- Oparł podbródek o swój łokieć.
Przygryzłam nerwowo wargę.
-Tak
właściwie to…- Zaśmiałam się cicho-Ja..um… w ogóle nie obchodziłam sylwestra.
Mulat uniósł
z rozbawieniem brwi.
-Mam
nadzieję, że ten pierwszy będziesz miło wspominać.- Odparł spokojnym
tonem.-Oczy ci się już zamykają.- Cmoknął.- Chodź.- Jego dłoń klepnęła jeszcze
ciepłe miejsce na materacu.
Podziękowałam
w duchu, że sam zaproponował ten pomysł i jak to na mnie przystało potknęłam
się przy wchodzeniu do łóżka, strącając przy tym <na szczęście już pusty>
termos. Wiedziałam, że chłopak uśmiecha się pod nosem i tylko ze względu na
mnie się powstrzymuje od parsknięcia.
Minusem
całej sytuacji okazała się wzajemna bliskość, kiedy ciemnowłosy bez problemu
mógł spojrzeć na moją twarz i zdobiące ją dwa mocno czerwone rumieńce. Pewnie w
przypadku innej osoby ludzie po prostu uznaliby to za słodkie, ale ja po prostu
wyglądała jak burak. Ugh…
Otuliłam się
kołdrą do połowy brody i niezręcznie spojrzałam na Brytyjczyka leżącego
obok. W tym świetle można było dostrzec
każdy kontur twarzy, ust, nosa oraz kości policzkowych. Mimo gorączki, która
złapała go kilka dni temu nadal wyglądał lepiej ode mnie, co było dość
niezręczne.
Całą
atmosferę przerwało… kichnięcie.
Po raz
kolejny tej nocy miałam ochotę zapaść się w tym wypadku pod kołdrę, a on po raz
kolejny się zaśmiał. I gdzie tu równowaga?
-Awwww.-
Skomentował, naciągając rękawy swetra.
Wymamrotałam
coś niewyraźnego; zaciągając jasną kołdrę pod sam nos.
-Śpij już Eskimosku.-
Szepnął, ponownie się przybliżając.
Zacisnęłam
palce na rąbku kołdry.
-Eskimosku?-
Starałam się brzmieć na oburzoną, lecz efekt wyszedł wręcz odwrotny.
-Eskimosku.-
Przytaknął głową, ponownie muskając swoim czubkiem nosa o mój.
Mimo, że
chyba nie zrozumiałam tej logiki; po chwili zastosowałam się do słów mulata,
śniąc o małych Eskimoskach popijających sylwestrową herbatkę.
____________________________________________________
Jejciu tak bardzo za wami tęskniłam uhvrygttijibh ♥ :')
Witam z kolejnym rozdziałem moi drodzy. #infodnia jest to najdłuższy rozdział składający się z 15 stron, 5 478 wyrazów, 37 289 znaków.
Jestem z was taka dumna, że mimo tej różnicy miesięcy nadal ze mną jesteście, nawet nie wiecie ile to dla mnie znaczy <3
Z informacji jak zwykle przypominam, że wszelkie pytania zadajemy w zakładce kontakt, znajdującej się po prawej stronie.
Także 'wyjeżdżam' z propozycją stworzenia hashtagu na twitterze dotyczącego opowiadania, gdzie każdy mógłby napisać krótką opinię. Co do nazwy nie mam pomysłu, jeśli macie, piszcie w komentarzach :)
Co do komentarzy, dziękuję za każdy z nich. Czytam je po kilka razy i uśmiecham się do monitora jak głupia. ;>