W tłumie zauważyłam jasną blond czuprynę. Wstrzymałam oddech, ledwo co nie wypuszczając z ręki toreb. Moje kąciki ust podniosły się równie szybko jak opadły, gdy chłopak odwrócił się.
Nie, to znowu nie był on. Nie miał tych jedynych w świecie błękitnych tęczówek. Nie zadzierał nosa, gdy się uśmiechał. Nie przymykał przy tym oczu. Przy jego ustach skóra nie marszczyła się charakterystycznie, jednocześnie tak słodko i uroczo. Nie ukazywał się lekko lewy dołeczek. [...]
Siedząc tak pewnego [jeszcze] listopadowego dnia uznałam, że oni powinni znać prawdę. Być może już ją znają od Louisa, lecz ja wolę ją powiedzieć z moich ust. Chcę, żeby wiedzieli, ile zrobili, jak bardzo im ufam i się otworzyłam. [...]
-Właściwie to...- Liam Ty też?!- Muszę o czymś porozmawiać…- dziewczyna z ulgą podnosiła się z łóżka.- Z Tobą Nicole. [...]
Siedząc tak pewnego [jeszcze] listopadowego dnia uznałam, że oni powinni znać prawdę. Być może już ją znają od Louisa, lecz ja wolę ją powiedzieć z moich ust. Chcę, żeby wiedzieli, ile zrobili, jak bardzo im ufam i się otworzyłam. [...]
-Właściwie to...- Liam Ty też?!- Muszę o czymś porozmawiać…- dziewczyna z ulgą podnosiła się z łóżka.- Z Tobą Nicole. [...]
-Liam …Ja przepraszam.- Jej ton diametralnie się zmienił, a ja byłam niemal pewna, że miała łzy w oczach.
Wstrzymałam oddech, robiąc coraz wolniejsze kroki.
-Nie Nicole, to ja… my przepraszamy.- Zrobił pauzę.- To nigdy nie powinno się wydarzyć.- Jego głos był coraz cichszy.- Nic tego nie usprawiedliwia. Mam nadzieję, że… Um… Nie zrobił Ci krzywdy… znaczy… - zaczął się jąkać.- Ja…er… nie.. nie znam tego punktu widzenia…. Znaczy wiesz… [...]
Westchnęłam, wyjmując złożoną na pół kartkę. Rozłożyłam ją, śledząc wzrokiem tekst.
Tekst pisany bardzo dobrze znanym mi pismem.
Zbladłam.
Kiedyś zbieżność osób była przypadkowa. Teraz już nic nie będzie działo się przez przypadek - tęskniłaś? [...]
W odpowiedzi dostałam
tylko dobrze znany mi znany, charakterystyczny śmiech.
-Właściwie to…- Sięgnął
do tylnej kieszeni.
Sprawa druga- wszelkie pytania o następne rozdziały, propozycje lub wasze przemyślenia na które chcecie, abym odpowiedziała kierujecie nie w komentarzach aczkolwiek w zakładce „kontakt” która przekieruje was na odpowiednią stronę, gdzie bez logowania się możecie zadawać tego typu pytania.
Blondyn stał wpatrzony w moją osobę, niemal analizując każdą część ciała. Jego spojrzenie wywiercało mi niewidzialną dziurę. Spuściłam wzrok pod wpływem tak intensywnie niebieskich oczu.
Irlandczyk postawił jeden niepewny krok swoją bosą stopą. Zatrzymując się spojrzał lekko w prawo. Idąc za jego spojrzeniem ujrzałam…
-Alice? Co Ty tu robisz? [...]
On tam stał jakby przed dokonaniem wyboru.
-To ją kochasz.-Mrugałam, starając się, aby łzy nie wypłynęły z moich oczu.-Prawda?- Dodałam po chwili zawahania. [...]
On tam stał jakby przed dokonaniem wyboru.
-To ją kochasz.-Mrugałam, starając się, aby łzy nie wypłynęły z moich oczu.-Prawda?- Dodałam po chwili zawahania. [...]
Jego pierwszy krok w moją stronę zdecydowanie zaprzeczył wszystkiemu co powiedziałam.
-Nie.- Szepnęłam.- Proszę, powiedz, że nie.- Wykrztusiłam. [...]
-Pocałuj mnie.- Usłyszałam koło prawego ucha, po chwili zdając sobie naprawdę sprawę co powiedział. [...]
-Pocałuj mnie.- Usłyszałam koło prawego ucha, po chwili zdając sobie naprawdę sprawę co powiedział. [...]
-Już to zrobiłeś, Niall.- Nim się zorientowałam, te słowa wypłynęły z moich ust.
-Ale co to za miłość, kiedy osoba będąca dla Ciebie wszystkim ma w oczach pustkę, której nie mogę zapełnić?- Usta chłopaka zjechały niżej, gdzie lekko musnęły moją szyję. [...]
-Nia…Niall.- Z trudem łapię oddech. [...]
-Nia…Niall.- Z trudem łapię oddech. [...]
Najgorsze jest to, że nadal czuję jego ręce na mojej talii. Ciepły oddech wokół szyi nie idzie w zapomnienie. To jest jak koszmar. Zbyt realistyczny koszmar.
-Shhhh kochanie, jestem tutaj."
Zastygłam, słysząc
doskonale znany mi głos. Nie wiem, czy byłam bardziej zaskoczona czy ucieszona.
Przez parę sekund leżałam bezruchu nie mogąc uwierzyć, że to właśnie jego
ciepłu oddech otula teraz moją szyję.
-Niall!- Pisnęłam,
momentalnie się podnosząc.
Nic
się nie zmieniło…
Błękitne, zaspane oczy patrzyły na mnie leniwie spod przymrużonych
powiek. Lewy dołeczek ukazał się delikatnie, sprawiając że wszystko jakby powróciło
na swoje miejsce.
-Wróciłeś.- Szepnęłam. To
jedyne co udało mi się wykrztusić.
Chłopak spojrzał na
mnie i uśmiechnął się tak, jak czekałam na to całe dwa miesiące. Tak, że cały
sen natychmiastowo odszedł w zapomnienie.
On
wrócił. Mój kochany anioł stróż wrócił!
-Czemu przykrywasz się
kołdrą?- To było pierwsze pytanie, które padło z ust blondyna. Mimo jego
zaspanego głosu i przymrużonych oczu, uważam że wyglądał niesamowicie uroczo.
-Um…- spojrzałam w dół,
gdzie moja ręka ściśle zaciskała kołdrę przy piersi.- Nie wiem czy wiesz, ale
dziewczyny śpią bez stanika… więc.
Serio,
Niall? Serio?
Przygryzłam wargę,
będąc nieco zawstydzona.
-Przecież masz na sobie
bluzkę.- Kontynuował, w przeciwieństwie do mnie wcale nie będąc skrępowany
tematem.
Wrócił
mój przyjaciel i pierwsze rozmowa, którą prowadzimy dotyczy stanika…
-Ale…- Przewróciłam
oczami.- Matko Niall, czy to ważne?
-Bo to nie tak, że nie
widziałem Cię bez biustonosza.- Na twarzy chłopaka pojawił się cwaniacki
uśmiech.
-Horan! -Zażenowana
opadłam, chowając głowę w poduszce.- Zamknij się już, zepsułeś tą chwilę.-
Prychnęłam.- Zresztą nie będę z Tobą gadać, póki nie umyję zębów. Śpij już.
Mimo tych słów w głębi
serca cieszyłam się z jego powrotu i ku zdziwieniu Irlandczyka ostatecznie
zasnęłam głową przy jego szyi.
Godzina 15.34
-Wróciłam!- Krzyczę,
rzucając plecak na kanapę. Najchętniej wylądowałabym tam razem z nim, gdyby nie
Irlandczyk przebywający w moim domu.
Zdjęłam czapkę,
próbując doprowadzić do ładu wszystkie włosy. W międzyczasie zahaczam jeszcze o
łazienkę i powracam do salonu, gdzie nakarmiam rybki.
-Niall?- Zaglądam do
kuchni, gdzie prawdopodobieństwo ujrzenia tam blondyna jest największe.
Gdy go tam nie zastaję,
wzdycham, powolnym krokiem kierując się na górę. Światło od łazienki również
się nie pali, co wydaje się co najmniej dziwne.
-Przecież zostawiłam Ci
kartkę, dokładnie zapisu…- Przystanęłam na progu drzwi.
Chłopak pochrapywał
rozłożony w poprzek łóżka. Poduszka, na której najprawdopodobniej miał zamiar spać
leżała parę metrów dalej na podłodze. Kołdra zaś tworzyła teraz coś w rodzaju
kokonu. Jedynie zza jej końca zdawała się wystawać mała blond czupryna.
Mimowolnie uśmiechnęłam
się na ten widok. Starając się nie narobić hałasu podeszłam do szafy, gdzie
wzięłam domowy strój. Ruszyłam do łazienki i zamykając za sobą drzwi zaczęłam
rozpinać koszulę. W połowie zastygłam.
Dlaczego jego pierwszym krokiem po
powrocie do domu były odwiedziny mnie a nie Ali?
Pokręciłam głową.
Nie, to niemożliwe-
zwykły zbieg okoliczności. Po prostu.. ugh- nie ma żadnego po prostu. Nerwowo przeczesałam włosy i powróciłam do zakładania
legginsów i luźnego beżowego swetra. Wzięłam zmięte ubrania, i ruszyłam do
drzwi, starając się otworzyć je jak
najciszej.
Wyszłam z pomieszczenia
i zerknęłam na łóżko. Kołdra, spod której wydobywało się ciche chrapanie nie
poruszyła się ani o milimetr, co oznaczało, że spokojnie mogę pójść na dół
podgrzać obiad. Szybkim krokiem podeszłam do szafy, gdzie powiesiłam szkolny
mundurek na wieszaku. Ostatni raz rzuciłam okiem czy wszystko jest na swoim
miejscu, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
-A..Asia.
Mało co nie
poślizgnęłam się na dywanie, który Alice kupiła tydzień temu stwierdzając, że
„świetnie dopełni spokój i harmonię wnętrza”. Czymkolwiek to było, brzmiało całkiem
fajnie stąd podziękowałam i zamieściłam prezent niedaleko półki.
Odwróciłam się
gwałtownie co ponownie spowodowało utratą równowagi- tym razem- z mniejszą
dawką szczęścia.
-Ta… ak?- Wstałam
niechętnie, rozmasowując pulsujące kolano.
Przez chwilę w pomieszczeniu
panowała cisza. Czy to mój mózg miał kolejne urojenia pod nazwą „Niall Cię
kocha”? Westchnęłam podirytowana i lekko kulejąc podreptałam do drzwi.
-Asiu.- Zastygłam,
słysząc jego stłumiony głos.- Wiesz, że bardzo się o Ciebie martwię.
Tym razem słowa były
zbyt wyraźne by mój mózg mógł cokolwiek zaprzeczyć. Głośno przełknęłam ślinę,
starając się uporządkować moje myśli.
Spokojnie-
nie powiedział „Kocham Cię” tylko „Martwię się”.
Wolnym krokiem
podeszłam do łóżka. Czułam się trochę jak w jakimś horrorze, bo nie wiem po co,
ale szłam na palcach. Mój oddech stawał się jedynym źródłem dźwięku.
W jakim kontekście były
wypowiedziane te słowa? Średnio potrafiłam dopasować sytuację, w której chłopak
miałby się teraz o mnie martwić.
Odchrząknęłam i otworzyłam
usta, żeby coś powiedzieć, lecz skończyło się na niemym „c..co?”.
-Proszę.- Jego błagalny
ton sprowadził mnie na ziemię.- Po ….pozwól mi Cię…
-Niall!- Potrząsnęłam
chłopakiem.
Nie chciałam usłyszeć
dalszej części zdania. Wiedziałam, że po niej moje najbliższe noce spędzałabym
na przemyśleniach „Gdzie coś przeoczyłam” i słynnym Alice „uerhiguhg a nie
mówiłam?!”.
-Horan obudź
się.-Odchyliłam kawałek kołdry. Chłopak wzdrygnął się, po chwili przewracając
swoje ciało na drugi bok.
Wypuściłam powietrze.
-Nialler.- Starałam się
ignorować uroczo marszczącą się twarz
Irlandczyka podczas snu. Dotknęłam obu policzków blondyna.-Hej, obudź się.-
Szepnęłam, kucając przy łóżku.
Na znak protestu prawa
ręka niebieskookiego uniosła odkrytą kołdrę i szczelnie okryła całą twarz.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Wstajemy.-
Przejechałam dłonią po blond czuprynie chłopaka.- Spałeś kilkanaście godzin
śpiochu.- Powiedziałam cicho.
W odpowiedzi dostałam
mruknięcie. Westchnęłam po raz kolejny tego dnia, po czym odchyliłam rąbek
materiału. Patrząc na minę chłopaka stwierdziłam, że nie mam serca aby go
obudzić, więc wstałam i ruszyłam do kuchni. Tam wyjęłam z lodówki jedzenie,
które chwilę później wylądowało w garnku i na patelni. W zamyśleniu oparłam się
o blat, po raz pierwszy tego dnia odczuwając ulgę. Rano od incydentu z Niallem
nie pospałam długo, gdyż budzik zadzwonił mi dziesięć minut później. W szkole
byłam praktycznie nieobecna, co dla innych nie sprawiało wielkiej różnicy. Moją
głowę zaprzątało pięciu facetów, na których powrót czekałam od dawna i
przyznam- nie mogę się doczekać, aby mocno wtulić się w każdego z nich.
Dodatkowo przez myśli przeplatały się nadchodzące święta i urodziny Louisa. W
autobusie z tego powodu zapomniałam po której się wysiada, i oczywiście
stanęłam od strony ulicy czekając na otworzenie się drzwi, których nie było.
Jakby tego było mało
konwersacja Nicole i Liama stawała mi przed oczyma na niemal każdej lekcji. No
i jeszcze zostawał Zayn, z którym relacje nie powróciły tak szybko i naturalnie
jak byśmy tego chcieli. Obecność przy nim nadal była swego rodzaju nieco
krępująca, ale cóż- poznawaliśmy się na
nowo.
Leniwie zamieszałam
łyżką gotujące się danie. Sprawdziłam koniuszkiem języka smak i temperaturę.
Dodałam szczyptę soli, po chwili ponownie zapominając o wszystkich rzeczach
wokół. W tej chwili potrzebowałam tylko i wyłącznie osoby, która wszystko by mi
uporządkowała. Mógłby być nią nawet Niall, gdyby nie fakt, że to on był częścią
problemów. Kolejnym porządnym człowiekiem wydawał się być Liam. Pamiętam nasz
spacer, na który mnie zaprosił jeszcze przed ogniskiem. Był bardzo zestresowany
i nie mógł przestać gadać o Rose. Na samo wspomnienie uśmiech pojawia się na
mojej twarzy. Wydaje się, że prowadziliśmy tą konwersację jeszcze wczoraj.
Tego samego wieczora
obiecałam mu, że jeszcze będą razem. To niesamowite…
Jednak rozmowa z
brunetem, jako ‘doradcą’ jest jak dla mnie dość skomplikowana. Słowa chłopaka
do dziś odbijają się echem w mojej głowie. Mam wrażenie ja to wiem, że
to co mówił, było nie bez powodu.
Mówił, że kiedyś to
wszystko zrozumiem. Wtedy byłam na niego zła, ale zdaje się, że rzeczywiście… zrozumiałam.
„-Opcja numer dwa jest taka, że podświadomie
wiesz i widzisz jasne znaki od drugiej osoby, ale nie chcesz tego przyjąć.
Stwarzasz wokół siebie barierę. Okłamujesz samą siebie myśląc, że jest inaczej.
Nie chcesz lub nie wierzysz w to co do Ciebie czuje i po prostu zaczynasz sobie
wmawiać, że nadal jesteście przyjaciółmi.”
Wszystko by się
zgadzało. To niemal cała historia mnie i Niall’a w dwóch zdaniach. Jednak gdzie w tej historii Alice? Gdzie te
wszystkie kłamstwa, jak bardzo ją kocha?
Wolno wypuściłam
powietrze. Zgasiłam gotującą się zupę oraz parujące danie na patelni.
Zastanawiałam się, czy nie pójść teraz nie obudzić chłopaka- w końcu nie jadł
nic od kilkunastu godzin. Po zastanowieniu się skreślam tę opcję, dochodząc do
wniosku, że ściągnięcie z łóżka
Irlandczyka byłoby nie lada wyzwaniem.
Przekładając obiad na
talerz moją głowę zaczyna nachodzić jeszcze jedna myśl. Tajemnicza kartka z dobrze znanym mi pismem. Z jednej strony to
tylko pogróżki, które mogło napisać każde dziecko. Z drugiej, ostatni list jaki
dostałam zgłosi… zaraz- LIST! Z hukiem zostawiłam wpół napełnione naczynie i
pędem pobiegłam na górę. Wpadłam do pokoju, standardowo potykając się o dywan i
z ulgą spojrzałam na śpiącego Niallera. Jak najciszej podeszłam do szufladki
koło łóżka i wyjęłam niedużą kopertę. W tej chwili nawet oddech stawał się
czymś niewyobrażalnie głośnym. Rozejrzałam się po pokoju, swój wzrok
zatrzymując na szafie. W sumie lepsze to
niż nic- wzruszyłam ramionami. Podeszłam
i ułożyłam kawałek papieru pomiędzy swetrami.
-Asia?- Usłyszałam z
tyłu zachrypiały głos z tyłu.
Omal nie podskoczyłam
słysząc głos, na który czekałam ponad dwa miesiące. Teraz, będąc w pełni
rozbudzona, ubrana, ogarnięta i w miarę kontaktująca ze światem mogłam
przywitać się z moim ukochanym przyjacielem.
Starając się przybrać
weselszy wyraz twarzy, niż po doświadczeniu z listem-odwróciłam się.
-Niall! Nareszcie się
obudziłeś!- Nawet nie musiałam się specjalnie maskować, gdyż widok poczochranego
i niewyspanego blondyna sam spowodował uśmiech.
-Dlaczego…- Chłopak
ziewnął, nawet nie próbując się zakrywać.- Dlaczego wpadłaś z takim impetem do
pokoju?
W tej chwili miałam
tylko nadzieję, że moja mina nie zdradziła tego, co naprawdę myślałam.
-Ja… Chowałam książkę.-
Palnęłam pierwsze co mi przeszło do głowy, kciukiem wskazując za siebie.
-Do szafy?- Zmarszczył
brwi.
-Ochh Niall, dlaczego
zadajesz tyle pytań, zamiast po prostu się przywitać?- Jęknęłam.
Odpowiedzią Irlandczyka
były wystawione do przodu ręce. Nie namyślając się dłużej, ruszyłam w jego
stronę, z piskiem lądując razem z nim na łóżku.
Mocne, ciepłe ramiona
obejmowały moje ciało. Słychać było tylko i wyłącznie nasze oddechy- nie
potrzebowaliśmy słów, by wyrazić co czujemy. Mimo, że byłam wtulona pomiędzy
puszyste blond włosy, a mleczną szyję wiedziałam, że chłopak się uśmiecha.
Jedyną rzeczą, która oddawała rzeczywisty nastrój i atmosferę, były nasze
szybko bijące serca. Blondyn przycisnął usta do moich włosów i wzmocnił uścisk.
Przymknęłam oczy, kurczowo łapiąc się jasnego podkoszulka, który pod wpływem
otarcia podwinął się. Napawałam się zapachem lekkiego cynamonu, którym nie
wiedzieć czemu pachnęły włosy Irlandczyka. Przez chwilę miałam wrażenie, że wszystkie problemy poszły w
niepamięć. Był tylko on. Brakujący
element, którego nieobecność dawała o sobie znać dość dobrze.
Była sekunda, w której
nad moją głową zapaliła się czerwona lampka. Co, jeśli właśnie daję mu do zrozumienia, że zgadzam się na coś poważniejszego?
Czy właśnie nie przekroczyłam bariery, którą tak zawzięcie budowałam przez
kilka miesięcy?
-Brakowało mi tego.-
Nim się zorientowałam te słowa opuściły moje usta. Nawet skarcenie się za to w
myślach średnio nabierało sensu.
Chłopak mruknął w
odpowiedzi, rozpoczynając delikatną wędrówkę swoimi opuszkami palców po moich
plecach. Zadrżałam pod wpływem dotyku, bo to było… ugh … to było przyjemne. Nie otwierając oczu
wsłuchiwałam się w melodię serca blondyna. Podczas jego płytkich oddechów lekko
unosiłam się ku górze po chwili znów opadając na dół. Mimo, że ta czynność
trwała co kilka sekund nie nudziło mi się to, a wręcz przeciwnie.
Przepełniona uczuciami-najtrafniejsze
określenie panującej między nami atmosfery. Każdy element tego pomieszczenia
wręcz ociekał uczuciem i chęcią dalszego działania. Nie powiedziałabym, że od
razu była to namiętność…. Chociaż- tak, to mogło być to, lecz czy każde z nas
odbierało ją na swój sposób? Na taki, na jaki powinniśmy- przynajmniej jako
przyjaciele?
Mimo tego, moje myśli
zaprzątało inne pytanie.
Czy
nasza definicja uczucia panująca wewnątrz sypialni była pod tym samym hasłem?
Godzinę
później…
-A to.- Blondyn
odwrócił się, ukazując jedyny w swoich rodzaju uśmiech. Mój ulubiony- ten chłopięcy.- Zrobiłem specjalnie dla
Ciebie.- Wymachiwał ręką, trzymając w dłoni mały, kolorowy przedmiot.
Podszedł bliżej, dzięki
czemu mogłam dokładniej się przyjrzeć podarunkowi. W międzyczasie wymamrotałam
coś pomiędzy „dziękuję”, a „nie musiałeś” i odebrałam bransoletkę- jak się po
chwili okazało.
-Długo się
zastanawiałem, co Ci mogę kupić.-Bąknął- Potem stwierdziłem, że jak zrobię coś
samemu, to Ci się bardziej spodoba. Ty to lubisz.- Wzruszył ramionami.
-Jeju Niall.-
Przewracałam między palcami niewielkich rozmiarów ozdobę na rękę z muliny.-
Jest śliczna. Trafiłeś idealnie.- Zapewniłam go
-Cieszę się, że Ci się
podoba.-Skinął głową- Będzie pasowała do sukienki, którą Ci przywiózł Liam.-
Dodał, ledwo unikając upadku na dywanie.
-Co?!- Mój wzrok
spoczął na chłopaku.- Z jakiej to okazji Ty i Payne kupujecie mi prezenty?
-A czy to musi być
okazja?- Zapytał, podpierając się półki i bezskutecznie próbując bezskutecznie
się nie poślizgnąć. Gdy napotkał jedno z moich ostrzegawczych spojrzeń, dodał
szybko.- No co, to są po prostu pamiątki. Nie wnikam, czy będzie pasowała
również bo bielizny, którą Lou…
-Nie dokańczaj.-
Przerwałam mu. – To, że ma niedługo urodziny, nie zmienia faktu, że nie życzę
mu od teraz spotkania ze mną.-Syknęłam.
-Ja też.- Chłopak
zgodnie przytaknął, zbyt późno uświadamiając sobie, co powiedział.- Znaczy
ten…- Zająknął się, unikając zabójczego wzroku.- Um… właśnie. O! Chłopaki
kazali przekazać, że w ten piątek jesteś zaproszona na urodziny.- Powiedział na
jednym wydechu, wykazując nagłe zainteresowanie swoimi stopami.
-To przecież za dwa
dni!- Zerwałam się z łóżka.
-Chyba nie jesteś
Alice, żeby tyle się przygotowywać.- Odparł pół żartem- pół serio.
-Nie… ale.. ja nawet
prezentu.. – Wymachiwałam rękami.- Przecież… nie mogliście…- Silne ręce
skutecznie zatrzymały wymachujące na prawo i lewo moje nadgarstki.
-Hej.- Uśmiechnął się,
ukazując lekko lewy dołeczek. O Boże.-
Spokojnie. Louisowi nie zależy na prezentach, tylko na Twojej obecności.-Oznajmił
spokojnym tonem.-A Ty o tym dobrze wiesz.- Z powrotem posadził mnie na miękkiej
pościeli.
Spojrzałam w górę
napotykając jasny błękit. Mówi się, że z oczu można wszystko wyczytać. To
prawda? Nie miałam na myśli ostatnich słów, o których tak szybko zapomniałam
jak i się pojawiły. Wszystko, co chciałam wiedzieć, to co się kryje za
niebieskimi tęczówkami. Co łączy mnie, Alice i… Nicole z tym chłopakiem.
-Skoro już mowa o
Suzette.- Zaczęłam wolno.- To…to dlaczego jesteś tutaj a nie u niej? -Przełknęłam
ślinę.
Blondyn poluzował
uścisk.
-Co masz na myśli?-
Uniósł brwi.
-No nie wiem.-
Wzruszyłam ramionami.- Skoro to do niej coś czujesz, to myślałam, że to ją
odwiedzisz.
Dłonie chłopaka opadły.
-Ja po prostu…- Nerwowo
przeczesał włosy.- Chciałem zobaczyć… um …chciałem zobaczyć Ciebie. Znaczy…-O
MÓJ BOŻE- To nie tak… musiałem się..
-Nieważne.-
Wymamrotałam, odwracając wzrok.
Byłam pewna, że moja
twarz była całkowicie blada. Słowa Irlandczyka wydawały mi się jednoznaczne. To po co były te wszystkie kłamstwa i obietnice?
Dlaczego nie mógł powiedzieć mi tego wprost? Musiał urządzać do tego całe
przedstawienie, włączając w to Liama i Zayna? Malik jeszcze tak, ale Payne?
Zaufałam mu.
Starając się zatuszować
drżący oddech wstałam z miękkiego materaca właściwie… właściwie sama nie
wiedząc co zrobić. Chłopak nie ruszył się z miejsca nawet o milimetr. Stał, wpatrzony
w jakiś punkt za oknem, przygryzając przy tym dolną wargę.
Przystanęłam, będąc
odwrócona do niego bokiem. Nie wiem, czy byłam teraz bardziej zszokowana, czy
smutna. Przymknęłam powieki starając się powstrzymać napływające łzy. Stres
spowodował, Ja po prostu starałam się…
zrozumieć.
Dwa
dni później…
Dudniącą muzykę już
dało się słyszeć stojąc przed masywną, metalową bramą. Zrobiłam dwa krótkie
wydechy, próbując uspokoić bicie własnego serca. O dziwno nie było spowodowane
to stresem przed spotkaniem któregoś chłopaka (no dobra, może trochę…) a szybkim biegiem od popsutego autobusu do
posiadłości. Wpuszczona przez ochronę niepewnie weszłam na przyozdobiony lampeczkami
ogród. Byłam spóźniona dobrą godzinę, gdyż jak zwykle moim szczęściem w zegarku
wyczerpała się bateria. Do tego doszła awaria pojazdu- i takim oto sposobem
szłam teraz wąską ścieżką, co jakiś czas mijając wiszące materiały z różnymi
napisami informującymi o urodzinach Louisa.
Mijając pierwszą
(delikatnie mówiąc) połykającą się parę, wzdrygnęłam się i z coraz mniejszą
chęcią ruszyłam ku drzwiom. Szczerze? Gdybym mogła wybrać- już dawno by mnie tu
nie było. Wizja siebie na imprezie pełnej alkoholu i mnóstwa obcych ludzi
wydawała się przerażająca. Tak wiem, to dziwne- jestem chyba jedyną osobą na
świecie, która ma takie poglądy.
Dochodząc do wejścia,
nad którym ilość ozdób spokojnie starczyłaby na dekorację co najmniej trzech
choinek, zapukałam lekko. Z drugiej strony nie wiedziałam, czy moja
wcześniejsza czynność miała jakikolwiek sens przy tak głośnej muzyce. Dlatego
też, po chwili zastanowienia wcisnęłam klamkę, niepewnie przekraczając próg
domu. Ilość zaproszonych gości oraz odór alkoholu były dwoma pierwszymi
rzeczami, które dało się bez problemu zauważyć oraz wyczuć.
Stałam tak jeszcze
przez chwilę, dopiero po minucie uświadamiając sobie, jak dziwnie musiało to
wyglądać. Wzdrygnęłam się i czym prędzej poszłam do pokoju obok, aby zdjąć
płaszczyk oraz buty. Gdy ledwie udało mi się zsunąć obuwie, wyszłam
przeciskając się obok tańczących ludzi.
Teraz jedynym celem
stało się znalezienie jakiejkolwiek znajomej twarzy. Choćby Niall’a czy Zayna. Uwierzcie- ja również nie wierzę, że to
mówię. No okej… to nie tak, że z blondynkiem byłam pokłócona, czy coś. Po
prostu nasza ostatnia sytuacja nie została wyjaśniona, a ja niestety
wyciągnęłam z niej spore wnioski, które nie wróżyły niczego dobrego. Co do
mulata- owszem, jesteśmy pogodzeni, ale chyba rozumiecie. Kilka miesięcy
milczenia… teraz trudno jest nam powrócić do wcześniejszych relacji, dlatego
podświadomie nasza dwójka zaczęła od nowa.
Przedzierając się
poprzez kolejne osoby, dotarłam do salonu. Stanęłam na palcach, aby rozejrzeć
się za kimś znajomym. Kurczowo trzymając zawiniętą we wstążeczkę miękką
poduszkę z kształcie marchewki wzięłam od kogoś czerwony kubek- jak sądząc po
zapachu- napełniony alkoholem. Głupio mi było odmówić, dlatego też stałam teraz
wpatrując się w lekko żółtawą ciecz, nie za bardzo wiedząc co z tym zrobić. Wizja
wypicia napoju nie była dość zadawalająca, stąd ruszyłam w stronę kuchni. Tam
stojąc tyłem do zlewu ‘niechcący’ przechyliłam szklankę. Niewinnie rozglądając
się na prawo i lewo natknęłam się na burzę ciemnych loków. Na samą myśl, że to
może być Harry moją twarz rozjaśnił promienny uśmiech. Chłopak siedział jakieś
siedem metrów ode mnie na podwyższonym krzesełku przy mini barku. Rozmawiał z nieznanymi mi
osobami, co jakiś czas popijając niebieskim płynem zawartym w przezroczystej
szklance.
Nim zdążyłam wykonać
pierwszy krok, musiałam ustąpić kolejnej grupce, która przechodziła przede mną
niemal nie zauważając mojej osoby. Uważając, by nie zostać staranowana ponownie
stanęłam na palcach, nie chcąc stracić z oczu zielonookiego. W tym samym czasie
brunet spojrzał się przelotnie, obrzucając gości obojętnym spojrzeniem. Nie
pominął oczywiście kuchni, w której stałam, lecz głupio mi było dać jakiś znak,
będący choćby machnięciem ręki. Po krótkim rozeznaniu się powrócił do
konwersacji.
Nie trwało to jednak
długo. Nim ruszyłam się choćby o centymetr jego ciało momentalnie zastygło, zaś
loczek natychmiastowo odkręcił głowę, kierując swój wzrok prosto na mnie.
Teraz
już byłam pewna, że to był on…
Zupełnie nie zważając
uwagi na rozmawiających przyjaciół wstał. Nie wiem, czy zdążyli się
zorientować, że jego miejsce jest puste, gdy chłopak pokonał już połowę drogi w
moją stronę. Zarejestrowałam tylko ich miny, gdy umilkli w półsłowie, a
następnie zostałam zagarnięta przez umięśnione barki.
Nawet nie zdawałam
sobie sprawy, jak bardzo mi go brakowało, dopóki nie zatonęłam w jego
ramionach. Ramionach trzymających mnie tak, jakby nigdy nie miały mnie puścić.
Chociaż to z Niall’em zazwyczaj nie potrzebowałam słów, by cokolwiek wyrazić,
teraz to Harry idealnie się wpasował. Pachniał czymś dość intensywnie, lub może
to ja się za bardzo zaciągałam. Z tego co przedtem zdążyłam zauważyć miał na
sobie ciemną koszulę oraz czarne, ściśle
przylegające spodnie. To nie tak, że nie
patrzyłam w dół…
Dopiero po kilkunastu
sekundach poczułam, że delikatnie przeczesywał dłonią moje włosy. Jego dotyk
różnił się od dotyku Horana. Nie wiem dlaczego, ale w pamięci kodowałam sobie
takie rzeczy. Styles miał mocniejszy uścisk, nieco większe, lecz chłodniejsze
dłonie. Nigdy wcześniej nie zwracałam szczególnej uwagi na takie detale…
Nie odezwał się ani razu, odkąd stanęłam na
palcach, aby rzucić mu się na szyję. To nie było w jego stylu… Och, chyba, że
te dwa miesiące zabrały mi chłopięcą
część Hazzy i zamieniły na prawdziwego mężczyznę.
Z braku czucia w nogach
(No co, stałam na palcach dobre dwie minuty!) odchyliłam się nieco, spoglądając
na chłopaka. Chociaż w tym świetle niewiele można było dostrzec, wystarczyło
aby zauważyć zaszklone oczy szatyna. Do tego uśmiechał się… tak , jak wręcz kochałam, i on to wiedział.
Uśmiechnęłam się
delikatnie, opuszczając cały czas będące w górze ręce.
-Tęskniłem- Wyczytałam
z ruchu jego warg.
Nie odpowiedziałam.
Cóż… mimo tego wiedziałam, że on i tak zna odpowiedź.
Zielonooki uniósł dłoń,
jednak po chwili zastanowienia cofając
ją. Odkaszlnął, ostatecznie błądząc palcami między zaczesanymi w tył włosami.
Wlepiłam wzrok przed siebie, czyli logicznie rzecz biorąc w klatkę piersiową
bruneta. Zaciągnęłam rękawy od swetra, cicho wzdychając.
-Asia!- Usłyszałam
gdzieś z prawej strony. Głos nie był dość wyraźny, przez dudniącą wokół muzykę
oraz niekończące się rozmowy. Nim zdążyłam się odwrócić, poczułam, owijającą
się dłoń wokół mojego nadgarstka. Uścisk nie był mocny, lecz wręcz przeciwnie.
Gdy się zorientowałam, odsuwałam się od nieznajomego, który przed chwilą lekko pocałował
mój policzek.
Przesunęłam się nieco,
gdyż lampa, która jaśniała na przemian czerwono zielonym światłem świeciła mi
prosto w oczy.
-Och… Liam.- Bąknęłam,
dyskretnie rozmasowując pieczący nadgarstek.
Już na pierwszy rzut
oka dostrzegłam dość spora opaleniznę i znacznie dłuższe włosy. A to wszystko
przez dwa miesiące…
Jednak zmarszczki przy
śmiejących się oczach pozostawały takie
same. Lekkie zagłębienia kącikach ust podnoszących się do góry również się nie
zmieniły. Niesamowita troska oraz radość jak zwykle promieniały z czekoladowych
tęczówek dając poczucie bezpieczeństwa.
-Cześć…- Wymamrotałam
po chwili ciszy, siląc się na uśmiech.-Nie wiesz może gdzie jest Louis?-
Wskazałam na prezent.
Chłopak zjechał
wzrokiem niżej, niepewnie zatrzymując się na prawym nadgarstku. Obrzucił mnie
nieco przestraszonym spojrzeniem, po chwili otrząsając się.
-Um… Tomlinson.. tak, gdzieś tu chodził.- Burknął
rozglądając się.-O, widzę, że wam przerwałem. – Zauważył stojącego nieopodal
Harry’ego. Ten, słysząc swoje imię ponownie odchrząknął, wskazując na barek.
-To ja… Echem… Znajomi
czekają.- Po czym ruszył przeciskając się tłumy tańczących.
Payne wzruszył
ramionami.
-I jak tam? Znaczy…
chyba nie za bardzo Ci przypadła do gustu ta impreza?- Uważnie mi się
przyglądał.
-Jest okej.-Znów
powróciłam do bawienia się rękawami od swetra. Gorączkowo przeszukiwałam listę
pytań, które mogłabym zadać chłopakowi.- Um.. a jak tam z Rose?- To było
pierwsze, co mi wpadło do głowy.
-Rose.- Uśmiechnął się
pod nosem, jednak po chwili się opanowując.- Dobrze, jest gdzieś tutaj.- Stanął
na palcach, szczegółowo rozglądając się.- Byłem u niej wczoraj w domu. Poznałem
jej młodsze rodzeństwo i rodziców. Wiesz- nie mogłem przyjść tak rano jak Niall
do Ciebie, to jednak… Zmieniłaś temat.- Zmarszczył brwi.- Specjalnie to
zrobiłaś, trafiając w mój słaby punkt.- Spojrzał na mnie tak, że nie po prostu
nie mogłam skłamać.
-Ja tylko się
spytałam.- Wymamrotałam, spuszczając wzrok.
Chłopak westchnął.
-Mniejsza …Na czym to
stanęliśmy? Ach- impreza.- Podrapał się po plecach.- Przepraszam już w imieniu
Louisa, ale wiesz… to jest Tommo- go nie przekonasz. On kocha towarzystwo
i alkohol co zresztą widzisz.- Wziął głęboki
oddech- Na szczęście jest też coś dla Ciebie.- Wskazał na prawo.- Tam, gdzie
znajdziesz Nialla oraz stoliki z jedzeniem, będzie też Piccolo. – Uśmiechnęłam
się pod nosem.- Po drugiej stronie, co już pewnie zdążyłaś zauważyć jest
stoisko DJ-a. Tam możesz składać dedykacje, albo propozycje piosenek. Idzie to na
bieżąco, więc nie musiałabyś czekać. Chyba wszystko…- Zmarszczył brwi w
zamyśleniu.
-Naprawdę dziękuję.-
Chciałam położyć dłoń na ramieniu chłopaka, jednak w ostatniej chwili ją
cofnęłam. – Nie musieliście z tym Piccolo.- Zachichotałam.- No i dziękuję za…
informacje ogólne.- Dodałam.
- Nie ma sprawy.-
Odparł.- Idę do znajomych, chcesz dołączyć?
-N..nie, dzięki.
-Zapoznałbym Cię z
nimi, chodź.-Machnął zachęcająco ręką.
-Może potem. Teraz na
sekundkę skocze na górę.- Piekący nadgarstek dawał po sobie znać.
-Jasne. Gdybyś chciała,
to będziemy przy kanapie blisko balkonu.- Uśmiechnął się, powoli zmierzając we
wspomnianym kierunku.
Przytaknęłam głową
-Um.. I Liam?
Brunet odwrócił się
gwałtownie.
-Pamiętasz nasz
wieczorny spacer przed ogniskiem?- Wolno przełknęłam ślinę.- Wtedy mi mówiłeś,
że jeszcze nie jest czas, że… kiedyś zrozumiem. Ja… ja chyba zrozumiałam.
Godzinę
później…
-Nie, nie, ja naprawdę…
Schylił się.
-Jeśli nie pójdziesz to
obiecuję, że przy wszystkich wezmę Cię na ręce i zaniosę na parkiet.
Wolałam nie testować
wiarygodności jego słów, dlatego też niechętnie wstałam i pozwoliłam się
prowadzić za rękę. Weszliśmy pomiędzy tłum wolno poruszających się par. Moje serce
biło w szaleńczym tempie, dorównując szybkości wirującym myślom. Gorączkowo rozglądając się na wszystkie
strony zdałam sobie sprawę, że my będziemy wyglądali tak samo. Chłopak wzmocnił
nieco uścisk na mojej dłoni i zaczął rysować delikatne okrążenia kciukiem.
Zatrzymaliśmy się gdzieś po środku pomieszczenia, wokół samych nieznajomych
twarzy. Białe światła w powolnym tempie poruszały się po salonie, skrapiając
ściany oraz wtulone w siebie osoby.
Spuściłam wzrok, po raz
kolejny mocno naciągając rękawy. Poczułam
ciepłe dłonie, które delikatnie owinęły się na bokach mojej talii. To było… miłe.
Przygryzłam wargę i niepewnie
zarzuciłam ręce na jego szyję. Nie przybliżył się, ani nie przyciągnął do
siebie. Byliśmy blisko, aczkolwiek nie dotykaliśmy się zupełnie, jak większość
tańczących. Po prostu starał się być ostrożny jak zawsze.
Czułam jego ciągłe
spojrzenie na sobie, lecz nie miałam odwagi zrobić tego samego. Błądziłam
wzrokiem po innych parach oraz jasnych punktach leniwie poruszających się po
ścianach. W pewnej chwili nawet mignęła mi Alice, która gdy tylko nas zobaczyła
zaczęła złączać swoje dłonie w serduszka. Odpowiedziałam jej pokerową twarzą
oraz środkowym palcem, na co tylko się zaśmiała. W tamtej chwili jedyną rzeczą,
której pragnęłam był koniec powolnej piosenki oraz wygodna kanapa w
towarzystwie Rose i Liama.
-Dlaczego boisz się
związku? -Do moich uszu doszedł dobrze mi znany cichy głos. Dopiero po
sekundzie ocknęłam się, zdając sobie sprawę o co zapytał.
Po raz pierwszy
spojrzałam w jego oczy. Szybkie bicie serca i trzęsące się ręce z pewnością już
zdradziły mój obecny stan. To pytanie było tak zaskakujące, że nawet nie
zdążyłabym uciec od nadzwyczaj spokojnego chłopaka.
-C-co?- Wykrztusiłam.
Ten tylko wzruszył
ramionami.
-Nic-
zapomnij.
____________________________________________________
____________________________________________________
Witam :)
Na wstępie- tak ja też
nie jestem zadowolona z tego rozdziału. :/ Postaram się o więcej akcji w
następnych rozdziałach. Po prostu… teraz jest taki moment, że nie ma co
umieścić, a tego czego chcę na razie wstawić nie mogę, gdyż musi minąć choć
trochę czasu do pewnych wydarzeń.
Sprawa druga- wszelkie pytania o następne rozdziały, propozycje lub wasze przemyślenia na które chcecie, abym odpowiedziała kierujecie nie w komentarzach aczkolwiek w zakładce „kontakt” która przekieruje was na odpowiednią stronę, gdzie bez logowania się możecie zadawać tego typu pytania.
Sprawa trzecia, która właściwie
powinna być pierwszą- dziękuję.. tak cholernie dziękuję i jestem z was dumna,
że mimo tych wszystkich przerw nadal tutaj jesteście i mnie wspieracie. :’))